psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
004.
All i want for Christmas
is you
{outfit}
Święta w tym roku zdecydowanie nie były takie same jak poprzednio. Brakowało Alexa. Caitriona widziała jak jej mama dzielnie się trzyma żeby smutek wywołany śmiercią pierworodnego zakryć pod łagodnym uśmiechem. Nigdy nie pokazywała po sobie żalu czy rozpaczy, nawet wtedy gdy opuścił ją mąż. Cait nie pamiętała żeby kiedykolwiek widziała mamę smutną, pierwszy raz miało to miejsce na pogrzebie Alexa i wtedy dośc mocno to blondynkę uderzyło. Zrozumiała jak wiele negatywnych uczuć musiała przed nimi skrywać gdy byli dziećmi czy nastolatkami. Była w tym wszystkim sama i to strasznie smuciło Cait. Oni z Alexem zaczęli się zajmować swoimi sprawami sądząc, że z mamą jest wszystko w porządku, a tymczasem było zupełnie inaczej. Teraz nie chciała już popełnić takiego błędu, dlatego już kilka dni przed wigilią przyszła do niej żeby pomóc jej w robieniu jedzenia czy dekorowaniu domu, a przede wszystkim żeby po prostu spędzić z nią czas w tym ciężkim okresie.
Miała nadzieję, że trochę rozweseli ją fakt, że na kolację wigilijną przyprowadzi ze sobą Kierana. Przynajmniej będzie miała jakiegoś faceta, w którego będzie mogła pakować jedzenie. Uwielbiała to robić. Nie żeby nie próbowała wepchnąć kolejnej porcji serniczka Caitrionie, ale wiedziała, że blondynka raczej dba o linię więc dość szybko odpuszczała. Cały wieczór minął raczej dobrze. Najedli się, porozmawiali i wypili trochę wina, które mama specjalnie kupiła na tę okazję. Było bardzo przyjemne i udało się przetrwać bez płaczu, a to dla Cat było super ważne. Po kilku godzinach Cat i Kieran wrócili do jej mieszkania niosąc tyle jedzenia ile tylko mama była w stanie im zapakować. – Ona chyba myśli, że ja głoduje – stwierdziła blondynka próbując to wszystko upchnąć do lodówki, co było nie lada wyzwaniem. Zapewne po mieszkaniu kręcił się też jego pies, bo obstawiam, że gdy Kieran nocował u niej to przychodził razem z psem żeby ten nie siedział sam. – Dobra, przez następny miesiąc nie będę musiała gotować – to był jakiś plus, którym podzieliła się z ukochanym, gdy weszła do salonu. – Leci już Kevin? – Oczywiście miała w planach to obejrzeć jak każdy szanujący się człowiek. To była świąteczna tradycja. – Napijesz się jeszcze wina? – Było dobre na trawienie, a po takiej ilości jedzenia, to zdecydowanie się przyda

Kieran Montgomery
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x zoey x bruno x eric x cece x benedict x owen x olgierd x mira x mei x hannah
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Kieran nie przepadał za świętami. Od kiedy stracił w wypadku oboje rodziców, hasła takie jak „rodzinny czas” czy „domowa atmosfera” zupełnie utraciły dla niego na znaczeniu, czego dał wyraz dając nogę na front niedługo po tym zdarzeniu. Obecnie z rodzeństwem był w stanie zimnej wojny – zarówno Ginny, jak i Ace byli na niego cięci, do czego mieli zresztą absolutne prawo. Co prawda z Ace’m udało mu się w końcu pogadać i go przeprosić, ale nie oznaczało to, że bracia zamierzali spędzić razem święta. Ace znalazł rodzinę w osobach przyjaciół, a Kieran prawdopodobnie spędziłby te święta z psem, gdyby nie obecność Caitriony w jego życiu. To ją traktował jako swoją rodzinę, dlatego z przyjemnością przyjął zaproszenie na wigilię wyprawianą przez panią Fairley. Czuł, że mama Cait go lubi. Był dobrze zbudowany, dobrze mu z oczu patrzyło, a na dodatek był stróżem prawa, co na pewno było jakoś dodatkowo premiowane w systemie oceny potencjalnych zięciów wypracowanym przez wszystkie mamy tego świata. On sam miał z kolei okazję poczuć się jak za dawnych lat, dlatego z przyjemnością dawał w siebie wciskać śledzie zagryzane sernikiem. Oboje z mamą Fairley mieli pewne braki do odbicia i Kieran nie zamierzał protestować.
– Kiedy zbieraliśmy się do wyjścia szepnęła mi na ucho, żebym pilnował czy jadasz regularnie, bo pewnie przez natłok pracy nie masz czasu jeść i dlatego tak zeszczuplałaś – zdradził mały sekret jego i pani Fairley, głaszcząc psiaka po głowie kiedy ten razem z Cait pojawił się w salonie. On tam uważał, że Cait wyglądała idealnie niezależnie od tego, czy akurat miała kilogram w tę czy w tę, ale wiadomo, mamy nie przegadasz więc po prostu obiecał jej doglądać jadłospisu Caitriony. – Tak, przed chwilą się zaczął. Sorry, wiem, że miałem cię zawołać, ale byłem zajęty trawieniem – zrobił przepraszającą minę, a na jej kolejne pytanie przytaknął głową. –Chętnie. To naleję, ty siadaj i trochę odpocznij – stwierdził i ruszył tyłek po butelkę, którą już napoczęli tuż po przyjściu do Cat. – Było dziś bardzo miło. Masz bardzo fajną mamę i na dodatek chyba mnie lubi – stwierdził wracając na swoje miejsce, po drodze dolewając im winka.
caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
- Żartujesz sobie? - Zapytała mrużąc groźnie oczy. Nie lubiła gdy mama się aż tak wtrącała. Niepotrzebnie się martwiła. - Przecież jem... co to za kobieta - wywróciła oczami i pokręciła głową z niedowierzaniem. Matka traktowała ją jak nastolatkę mimo tego, że była już dorosłą kobietą. - Będę musiała z nią poważnie porozmawiać - westchnęła, bo musiała przypomnieć mamie, ze nie jest dzieckiem i, że nic jej nie będzie. Potrafiła o siebie zadbać i robiła to już od wielu lat. - Ale widzę, że sie najwyraźniej bardzo dobrze dogadujecie skoro już chce żebyś mnie szpiegował - dodała tym razem już się uśmiechając, bo bardzo cieszyło ją to, że mama zaakceptowała Kierana, a on chyba też ją polubił. To dobrze wróżyło na przyszłość. - Dobra to już idę - mogła zacząć oglądać trochę później, bo i tak dobrze wiedziała co się tam działo. Znała ten film już na pamięć, pewnie jak większość osób w jej wieku, ale oglądanie tego gówna stało się już tradycją i nie potrafiła tego odpuścić. - Dziękuję, kochany jesteś - mruknęła i cmoknęła go w policzek jak wstał z kanapy. - Jak będziesz wracał to możesz zerknąć pod choinkę, bo chyba jakaś pani Mikołajowa stwierdziła, że byleś dobrym chłopcem i zasługujesz na prezent - Cat lubiła robić ludziom prezenty, nawet gdyby to była jakaś pierdoła. Tak jak i w tym przypadku. Kupiła mu świąteczne pidżamy, żeby mógł je sobie tu u niej zostawić i mieć w czym spać jak zostanie na noc. O psie zresztą też nie zapomniała i ten dostał całą maskę smakołyków i zabawek. - Dzięki, moja mama jest fantastyczna. Nie mogłabym mieć lepszej. - Nawet jeżeli ją irytowała tym zamartwianiem się o nią. - Myślę, że tak. Zjadłeś dużo, byłeś miły, nie miała podstaw żeby Cię nie polubić - wzięła do ręki swój kieliszek z winem i napiła się kilka łyków. - Poza tym, ja Cię lubię więc ona za bardzo też nie miała wyjścia - Cat miała po prostu bardzo dobry gust jeżeli chodzi o mężczyzn. Zero patologii, a przynajmniej do tej pory nic zjebanego nie wyszło. - Pytałeś w pracy o ten wolny weekend żebyśmy mogli zacząć planować ten nasz mały wyjazd? - Bo ona już oczywiście przejrzała internet w poszukiwaniu malowniczych miejsc, do których mogli się wybrać, a które nie były jakoś wybitnie daleko od Lorne Bay.

Kieran Montgomery
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x zoey x bruno x eric x cece x benedict x owen x olgierd x mira x mei x hannah
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
– Hej… Martwi się o ciebie, na pewno nie ma niczego złego na myśli – odparł, trochę żałując teraz, że się wygadał. Nie chciał być powodem, dla którego pomiędzy paniami Fairley miałyby dojść do jakiejkolwiek scysji. – Wiem, że to może być wkurzające, ale po prostu jednym uchem wpuszczaj to, co mówi, a drugim wypuszczaj. Wilk będzie syty, a i owca pozostanie cała – dodał z uśmiechem, chcąc trochę załagodzić sytuację. Skłamałby mówiąc, że nie zależało mu na dobrych relacjach z „teściówką”. – No co ja zrobię, że mamy mnie uwielbiają – wyszczerzył się. Tak naprawdę trochę przejaskrawiał teraz sytuację, bo poznał niewiele mam swoich byłych dziewczyn. W zasadzie to mama Cait była druga, a pierwszą mamą była mama jego pierwszej dziewczyny z liceum, o której zdążył już zapomnieć jakieś dwadzieścia razy. Stare dzieje, które teraz nie miały już żadnego znaczenia.
Kiedy nalewał wino uniósł lekko brew i podejrzliwie spojrzał na Cait, kiedy ta wspomniała o prezencie. – Serio? A już nastawiłem się na rózgę – stwierdził, a w drodze powrotnej na kanapę faktycznie zerknął pod choinkę. – Och, wiedziałem, że pan ciastek to twój fetysz – stwierdził z uśmiechem oglądając swoją piżamkę. Sam również oczywiście nie przyszedł z gołymi rękami. Kiedy odbierał Cat przed wyruszeniem w drogę do teściowej, zachomikował prezent od siebie na parapecie, za firanką. Nie był może najlepszym Mikołajem, bo nie podłożył prezentu pod choinkę, tylko wręczył go bezpośrednio Cait – a była to zawieszka do łańcuszka przedstawiająca literkę PSI, symbol psychologii. – Proszę. Mikołaj mówił, że ty miałaś parę niegrzecznych momentów, ale da ci kredyt zaufania, że za rok będzie lepiej – stwierdził zaczepnie wręczając blondynce prezent i dając jej soczystego buziaka.
– W zasadzie głównie jej przytakiwałem, bo miałem usta pełne jedzenia. To mój sekret – stwierdził z rozbawieniem. Spędził naprawdę dobry i przyjemny czas, choć jednocześnie gdzieś z tyłu głowy było mu źle z tym, że jego młodszy brat nawet nie odpisał mu smsa z życzeniami „Wesołych Świąt”. Może Ace jeszcze nie był gotów na odnowienie kontaktu. – Pytałem. W zasadzie poszło lepiej niż myślałem, bo moglibyśmy gdzieś wyjechać w połowie stycznia – odparł rozsiadając się wygodniej na kanapie i obejmując ramieniem siedzącą obok Cait. – Wiesz co mi się marzy? Jakiś spokojny domek pośrodku niczego, jezioro obok i dużo szlaków turystycznych – stwierdził, bo jednak zdecydowanie nie był kanapowcem – z wyłączeniem wigilii – więc nie potrafił odpoczywać w inny sposób niż będąc w ciągłym ruchu.
caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
- Tak wiem - teraz już nie miała nikogo innego, kiedyś to jej troska sie rozkładała na dwoje dzieci, a teraz? Były same, tylko we dwie. Nie miała już komu truć dupy oprócz Cait. - W ogóle to dziękuję, że tam ze mną poszedłeś. Mama na pewno czuła się lepiej mając trochę więcej osób w domu. - Miała się czym zająć i może chociaż przez chwilę nie myślała o tym, że nie było z nimi Alexandra. Dla Caitriony zresztą to też nie było łatwe, to pierwsze święta bez jej brata i czuła się nieco osamotniona. Przede wszystkim starała sie zadbać o jak największy komfort dla swojej mamy, a o sobie nawet nie myślała. Przecież sobie poradzi, koniec końców nie wracała przynajmniej do pustego mieszkania i to wszystko zasługa Kierana. - Masz w sobie to coś co przyciąga mamuśki - śmiała się teraz oczywiście, ale pewnie kiedyś przeklnie dzień, w którym to powiedziała. Jak na razie jednak, mogła sie trochę ponabijać.
- No jeżeli takie rzeczy Cię kręcą to czekaj pójdę po jakiegoś kija - chociaż wtedy pewnie byłby zatarg z psem, bo pewnie uważałby, że taki patyk to jest dla niego, skoro był dobrym pieskiem. - Oj taak... oglądam samotnymi wieczorami tą scenę jak tracił w Shreku swoje lukrowane guziczki - i jak mu łamali nóżki, ale to by zabrzmiało już za bardzo popierdolenie, a przecież są święta. Nie wypadało. - Ooo dziękuje panie Mikołaju, ale w tym roku planuje być jeszcze bardziej niegrzeczna - zreflektowała się jak durnie to zabrzmiało więc aż sie skrzywiła. - Jestem czasem jednak obrzydliwa - mruknęła pod nosem, bo serio żałowała, że sie czasem nie ugryzie w język zanim coś pierdolnie. Otworzyła w końcu prezent od niego i sie szeroko uśmiechnęła, bo wiedziała, że będzie ją nosić.
- Cwana bestia z pana, panie Montgomery - przymrużyła oczy. Dobry był! Jadł i potakiwał. Mamy takich kochają najbardziej. Cwaniaczek. Dobrze to rozegrał! - Ooo to blisko - aż się zdziwiła, że udało mu sie załatwić coś tak szybko z tym wolnym. Cieszyła się, bo bardzo potrzebowała takiego wyjazdu, gdzie będą sami ze sobą. - Taka wizja mi się podoba - mruknęła z uśmiechem i wtuliła się w niego. - Mogłabym Cię zgubić w lesie i byłby spokój. Zostałabym sama z psem. - Nie ma to jak porządny dowcip. - Fanie by było jakby taki domek miał widok z sypialni od razu na jezioro, żebyśmy się mogli budzić z ładnym widokiem - albo nawet gdyby w nocy była burza to i tak ślicznie, by to wyglądało. Tak mogła obstawiać, bo nigdy tego nie zobaczy. Cat przeraźliwie bała sie burzy, nie była w stanie nigdy zasnąć w takich warunkach. Panikowała wtedy strasznie. Miała tak od małego.

Kieran Montgomery
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x zoey x bruno x eric x cece x benedict x owen x olgierd x mira x mei x hannah
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
– A ja dziękuję za zaproszenie. Żałuję, że nie mogę zrewanżować się tym samym – odparł posyłając blondynce ciepły uśmiech. – Jestem przekonany, że gdyby moi rodzice żyli, pokochaliby cię od pierwszego wejrzenia – dodał. I mówił szczerze, bo Caitriona miała cały starter pack wspaniałej osoby – była inteligentna, pracowita, cholernie seksowna, a do tego jej poczucie humoru sprawiało, że nawet Kieran się uśmiechał. Nie każdy posiadał taką super moc. – To na pewno ten bijący ode mnie czar i wdzięk – westchnął niby nonszalancko.
– Cieszę się, że jesteśmy wobec siebie tacy otwarci i żadne z moich upodobań ni jest ci straszne – wyszczerzył się. Jak już wiemy pies bardzo interesował się ich życiem erotycznym, więc może tym razem by im odpuścił, jeśli mógłby się potem tym patykiem pobawić. – Wiesz, że bardzo łatwo byłoby to odtworzyć? Mogę się położyć nago, a ty wylejesz na mnie rozgrzany lukier, który potem będziesz zdzierała ze mnie jego warstwy… Nie, nie powiedziałem tego. A ty tego nie słyszałaś. Za dużo cukru – parsknął śmiechem, udając zawstydzonego, choć wiedział że Cait była ostatnią osobą, która by go oceniała za głupawkę. – Brzmi jak obietnica – odparł z zawadiackim uśmieszkiem. W środku niemalże pękał z dumy widząc, że obdarowanej bardzo spodobał się prezent od niego. Nie, żeby tu coś chciał wypominać, ale spędził naprawdę dużo czasu, aby znaleźć cos, co tak dobrze pasowałoby do Cat.
– Obiecuję, że jeśli już wybierzemy konkretny termin, to choćby się paliło i waliło, olewam pracę i skupiam się tylko na tobie – nawet uniósł jedną dłoń tak, jakby właśnie dawał słowo harcerza. Wiedział, że czasami dawał dupy pod tym kątem i w ostatniej chwili odwoływał ich spotkania, dlatego cieszył się, że Cait była dla niego tak wyrozumiała i nie kazała mu iść w cholerę. – Kochanie, byłem na paru kursach survivalowych w dżungli na Gahdun Island, więc nawet gdybyś zrzuciła mnie z samolotu na środek dżungli, to ja i tak do ciebie wrócę, żeby dalej zaduszać cię miłością – odparł z rozbawieniem opierając policzek o jej głowę. – No słuchaj, to skoro jesteśmy zdecydowani, to może od razu coś zarezerwujmy? Od razu po świętach złożę wniosek urlopowy – ożywił się. Zdecydowanie był człowiekiem czynu, wolał od razu działać, a nie tylko zastanawiać się jak to byłoby wspaniale wyjechać z ukochaną kobietą. No i psem, bo przecież gdyby pojechali bez niego, to Baggio nie zniósłby tej obrazy majestatu i nie wypłaciliby się ze smaczków, żeby go ugłaskać.
caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
Nawet sobie nie wyobrażała tego, że miałby sam spędzić święta. Nie było takiej opcji, a przynajmniej nie do momentu kiedy ona była na warcie! Chyba też trochę chciała żeby poczuł się częścią jej rodziny, bo trochę sama go już tak traktowała. Może i nie mieszkali ze sobą, ani nie rozmawiali jakoś poważniej o ich wspólnej przyszłości, ale Caitriona szczerze go kochała i był dla niej bardzo ważny. – No raczej, tak to już ze mną jest Kieran, że niebezpiecznie łatwo się idzie we mnie zakochać – jak można jej nie lubić? Bo co, bo raz zabiła człowieka i już niby taka zła. Wcale nie. O dziwo Cait naprawdę nie miała jakiś wielkich wrogów w swoim życiu i z większością ludzi była się w stanie na spokojnie dogadać, oczywiście bywały drobne wyjątki, jak te stare durnie, z którymi czasem musiała pracować.
Zaśmiała się wesoło słysząc jego kolejne słowa. – Uczą nas na studiach, że z niektórymi fetyszami nie warto walczyć – dopóki to nie był fetysz stóp, bo tego by Caitriona nie przeżyła. – Poza tym kocham Cię i jeżeli zabawianie się patykiem Cię uszczęśliwi to mnie również – powiedziała starając się zabrzmieć jak najbardziej poważnie. Niech ktoś teraz jej zarzuci, że nie jest najlepszą dziewczyną pod słońcem. Nie spodziewała sie jednak, że on tak chętnie zacznie wprowadzać w życie jej urywanie lukrowanych guziczków. To było dla niej za wiele i aż musiała zakryć twarz dłońmi żeby ukryć śmiech, chociaż pewnie zdradzały ją ruszające się rytmicznie ramiona. - Udawajmy, że tego nie było proszę? - Powiedziała jak już doszła do siebie. - Mój dentysta, by nie był zadowolony - jeszcze by dostała jakiegoś wstrząsu od za dużej ilości cukru, albo by ich ktoś nakrył na tych chorych zabawach. Obrzydliwi. - Być może - uśmiechnęła się flirciarsko - przekonamy sie w ciągu roku - dodała puszczając do niego oczko. Taka chciała być zawadiacka.
Uśmiechnęła się do niego ponownie i położyła mu dłoń na policzku, a chwilę później czule go pocałowała. - Spokojnie, wiem że Twoja praca jest ważna. Jeżeli raz dziennie dostaniesz telefon służbowy to nie umrę z tego powodu... ale pomyśl też o sobie. Work-life balance, słyszałeś kiedyś taki magiczny zwrot? - Żartowała sobie z niego, bo pewnie słyszał, ale chyba nie zawsze wprowadzał go w życie, a w takiej dość stresującej pracy, to naprawdę było potrzebne. - O nie... mój chłopak zawsze do mnie wróci, co ja teraz biedna zrobię? Umrę szczęśliwa? Najgorzej. - Całe szczęście, że z ironią było jej po drodze, bo nie wiem w jaki inny sposób miałaby sobie żartować. Taki humor jej najlepiej wychodził. - Mój Bear Grylls z Gahdun Island - powiedziała znów go całując, tego nigdy nie miała dość, nawet jak była nażarta jak świnka. - Dobra dawaj, poszukajmy czegoś - musiała wstać, bo telefon gdzieś zostawiła w torebce, ale to dobrze, bo przynajmniej spali cokolwiek. Wróciła po chwili i ponownie usadowiła swoje cztery litery obok niego. Zaczęła szukać jakiś miejscówek na bookingu. - Kurwa, nie wiedziałam, że chatka po środku niczego to taki luksus w obecnych czasach - znalazła kilka dość spoko domków, ale większość z nich była dość droga. - Nie potrzebujemy przecież fińskiej sauny nie? Będę w Ciebie dmuchać po kilku drinkach i na jedno wyjdzie - z niektórych wygód musieli chyba zrezygnować żeby znaleźć cos w racjonalnej cenie.

Kieran Montgomery
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x zoey x bruno x eric x cece x benedict x owen x olgierd x mira x mei x hannah
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Nie mógł nie zgodzić się z jej słowami. Cait miała w sobie coś, co przyciągało do niej ludzi – nawet takiego Kierana, który z reguły raczej stronił od towarzystwa. Aczkolwiek nie był typem zazdrośnika, który robiłby jazdy za to, że jakiś typ uśmiecha się Cait. Darzył ją ogromnym zaufaniem, więc cóż, mógł jedynie współczuć tym wszystkim potencjalnym absztyfikantom, że nie są na jego miejscu! Dlatego patrzył na takich kolesi z pobłażaniem. Kieran nie czuł się realnie zagrożony czymś takim, bo oczywistym było dla niego to, że od Cat trudno oderwać wzrok.
– Chyba wygrałem życie wiążąc się z panią psycholog. Ale nie będę testował granic twojej wyrozumiałości, obiecuję – roześmiał się. Miał parę kinków, ale na szczęście żaden z nich nie leżał nawet obok stóp. Osobiście uważał stopy za najbardziej obrzydliwą część ludzkiego ciała. Taki błąd w Matrixie. Sam nie mógł powstrzymać śmiechu widząc, jak Cait niemal pęka obok ze śmiechu. Uwielbiał ten widok, w końcu który facet nie czuł się dobrze widząc swoją rozbawioną partnerkę? W końcu podobno poczucie humoru jest dodatkowo punktowane u faceta! – Nie wiem czy jest taka ilość wina, po której puścimy to w niepamięć - zaśmiał się, w międzyczasie ruszając się ze swojego miejsca i robiąc im dolewkę. Złoty chłopak. – Twój psychoterapeuta też miałby pełne ręce roboty – dodał. Pewnie biedny chłop musiałby wypić niebotyczne ilości alkoholu, żeby dojść do siebie po takim wyznaniu pacjentki.
Zmarszczył brwi słysząc pojęcie work-life balance. Niestety osobiście był wyznawcą kultury zapierdolu, który kompletnie nie potrafił odpoczywać. No dobra, potrafił jeśli uznać, że praca po godzinach była dla niego relaksująca. A była. – Jesteś cudowna, że to rozumiesz, ale nie chcę, żebyś czuła że praca jest dla mnie ważniejsza niż ty. Bo nie jest i nigdy nie będzie – odparł z powagą. Przynajmniej bardzo chciałby, żeby tak było, bo do tej pory niestety parokrotnie zdarzało mu się odwoływać spotkania, bo w pracy nagle coś wpadło. Jeśli miałby robić jakiekolwiek noworoczne postanowienie, to byłoby to niedopuszczanie do takich sytuacji już nigdy w przyszłości. – Wiem, jestem okrutny i kiedyś wpędzę cię do grobu – skomentował udając nagły przypływ smutku. – Dla ciebie zjadłbym nawet zatęchłą padlinę – zaśmiał się. Tak naprawdę był fanem Beara Gryllsa, ale może niekoniecznie chciałby powtarzać jego wyczyny. Aczkolwiek bardzo, bardzo podziwiał jego układ trawienny za to, że nie wymiękł przy jedzeniu surowych jąder byka czy czegoś takiego. Odprowadził Cait wzrokiem, kiedy ta pomknęła po telefon, a kiedy wróciła ponownie na kanapę Kieran objął ją ramieniem, bezwstydnie zaglądając w ekran jej telefonu. – Spędzenie weekendu z dala od cywilizacji jest teraz jakimś dobrem z wyższej półki – stwierdził. – Aż poczułem się jak bogacz mieszkając w chatce na bagnach w Sapphire River. Może powinienem ją wrzucić na Airbnb, kiedy akurat nocuję u ciebie? – uniósł lekko brew. Może miał w sobie potencjał na milionera i nawet o tym nie wiedział! – Nigdy nie pogardziłbym bycie przez ciebie dmuchanym, ale spójrz na tę ofertę, może chociaż na balię sobie pozwolimy? Tak rzadko wyjeżdżamy gdzieś razem. Kolejna taka okazja przydarzy się pewnie w okolicach 2035 roku – zerknął na Cait czekając na jej reakcję. Wiedział, jakie były realia – żadne z nich nie zarabiało grubego hajsu. Niestety nie mogli sobie pozwolić na popularny Zanzibar, ale może mogliby chociaż raz zaszaleć…
caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
Pokiwała głową, bo owszem. Wygrał życie. Ona zresztą też. Udało jej się trafić bardzo dobrze, jak ślepiej kurze ziarno. Mogła się związać z jakimś psycholem zjebem, a tu proszę. Jej ukochany był całkiem nie najgorszym człowiekiem. Oboje mieli swoje wady, bo nikt nie był idealny. Już ona znała sama siebie i swoje negatywne cechy, chociaż bardzo się starała, żeby nie miały one wpływu na ich związek. Dlatego Kieran nigdy nie dowie się o tym co się wydarzyło w jej przszłości, bo wiedziała, że gdyby to wyszło na jaw, to nie traktowalby już jej tak samo. – Pewnie nie, ale myślę, że warto spróbowac – powiedziała, bo no było to tak mocne, że nie wiedziała czy będzie w stanie zasnąć przez taką wizję. Jak się nawali winem, to na pewno będzie łatwiej. Chociaż w jego ramionach to PRAWIE zawsze spała jak dziecko. Czasem się zdarzały takie noce, w których wcale nie spała wink wink. – Mój psychoterapueta powiedziałby, że już nie ma czego zbierać. Za późno. Takiego przypadku się już nie da wyleczyć. – Niby się śmiała, ale może rzeczywiście powinna iść na terapie. Była na jednej krótko w czasie studiów, bo było to wymagane. Przemilczała wtedy jednak ten niefortunny „wypadek”, w którym uczestniczyła.
Cat sądziła, że niedługo to jej ukochany będzie wyznawcą kultury przedwczesnego zawału, jeżeli dalej będzie brał na swoje barki tak wiele. Ona też uwielbiała swoją pracę, ale starała się szukać w tym wszytskim jakiegoś balansu. Jeżeli spędzała w robocie dużo czasu, to upewniała się, że przez następne kilka dni tej pracy będzie mieć już nieco mniej, żeby sobie po prostu odpoczać. – Wiem, jestem najlepsza – westchnęła udając, że to wielkie brzemie. – Wiem też, że tak nie jestem. Dlatego się nie wściekam, ale miej na uwadze, że jak zaczniesz przesadać to Cię nic przed moim wkurwem nie obroni – wskazała na niego palcem żeby dobrze zrozumiał. Nie chciała się z nikim wykłócać, ani stawiać jakiegoś ultimatum, że albo ona, albo praca, bo wiedziała, że nie tak powiniej działać zdrowy związek. A ich uważała za całkiem dobraną prawę, która się dogaduje bardzo dobrze.
- Kolejna obrzydliwość, chyba zacznę to zapisywac gdzieś, wyryje Ci je na nagrobku – ona mogłaby co najwyżej zjeść jakiegoś robaka. Nic więcej. Może kiedyś jak będzie ich stać to skoczą sobie do Tajlandii żeby zjeść świerszcza. Na razie to mogą dżdżownicę z Tingeree. – Nie powiem, że jest to głupi pomysł – przynajmniej mógłby sobie dorobić. – W sumie mógłbyś cały czas u mnie zostawać i ciągle wynajmować. Nie miałabym ku temu obiekcji. – Uważała, że mogliby wspólnie zamieszkac to, by im wiele rzeczy ułatwiło i mogliby też nieco hajsu przyoszczędzić, bo płaciliby tylko za jedno mieszkanie, a nie aż dwa. – Myślę, że mam już plany na 2035 – zażartowała i zerknęła rzeczywiście na tą ofertę, o której mówił. – Dobra, ta wygląda znośnie. Myślę, że damy radę. To co rezerwować? – Zapytała, bo nie ma co szukać za bardzo, później w końcu wybiora jakiś syf. Czasem pierwszy traf był najlepszy.


Kieran Montgomery
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x zoey x bruno x eric x cece x benedict x owen x olgierd x mira x mei x hannah
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
– I tak cię kocham i będę kochał, niezależnie od wszystkiego – zapewnił, kiedy tak żartowali o jej leczeniu, nie będąc świadomym, że być może trochę rzuca słowa na wiatr. Gdyby kiedykolwiek dowiedział się o tajemnicy skrywanej przez Cait, to czy byłby w stanie przejść nad tym do porządku dziennego? Ano nie wiadomo. Ludzie różnie reagują na pewne wydarzenia z przeszłości swoich partnerów i nawet jeśli na ten moment Kieranowi wydawało się, że nic nie jest w stanie przekreślić Cat w jego oczach, to nic dziwnego że blondynka jednak obawiała się wyznać mu prawdę. Lepiej nie wywoływać duchów przeszłości, bo mogą się one okazać niezłymi skurwielami.
– Może wtedy od razu poproszę o kulkę w łeb od jakiegoś szemranego faceta – westchnął, jakby to była naprawdę lepsza opcja niż padnięcie ofiarą gniewu Caitriony. – Żartowałem. Wolę zginąć w mękach z twoich rąk – dodał po chwili, bo choć łączył ich na pewno dość niewybredny humor, to jednak żarty ze śmierci na służbie niekoniecznie mogły się wpisywać w to, co oboje uznawali za zabawne. W końcu był to bardzo realny scenariusz biorąc pod uwagę zawód Kierana. Cait nigdy nie mogła mieć pewności, czy któregoś pięknego dnia nie odbierze telefonu o tym, że jej ukochany leży pod masą rurek w szpitalu.
Chciał jeszcze dodać coś w stylu, że może jeszcze opowiedzieć jej o piciu własnego moczu, ale już sobie darował w obliczu poważniejszych tematów. Zerknął na nią i lekko się wyprostował, przynajmniej na tyle na ile pozwalał mu balast w postaci poświątecznego pełnego brzucha. – Mówisz o wspólnym zamieszkaniu? – spytał, no bo jednak był facetem ok, oni musieli mieć kawa na ławę. Do tej pory ten temat zawsze jakoś zbywali śmiechem, z ust żadnego tez nigdy wcześniej nie padła konkretna propozycja „Hej, zamieszkajmy razem”. W międzyczasie przytaknął na znak, że może rezerwować ofertę. I nawet pomyślał, że skoro w tym tak łatwo było im podjąć decyzję, to co złego mogłoby się dziać po zamieszkaniu razem, skoro byli tacy zgodni? – Nie boisz się, że przez to za jakiś czas będziesz miała mnie całkiem dość? – spytał wracając do poprzedniego tematu. – Ostrzegam, że nienawidzę zmywać i zazwyczaj trzymam brudne naczynia w zlewie dopóki nie zacznę potrzebować czystego talerza - roześmiał się, trochę próbując przykryć śmiechem swoje własne obawy, że zaraz się pokłócą i tyle będzie z ich związku. A tego bardzo by nie chciał.
caitriona fairley
psycholog/grafolog — james cook university
33 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog, próbująca pogodzić się z samobójstwem brata i bawiąca się w dom z Kieranem.
- Okej przypomnę Ci i tym za 20 lat jak dostanę więcej zmarszczek – uśmiechnęła się, ale no jednak trochę pod tym względem była niepewna. Nie od dzisiaj wiadomo, że faceci starzeją się jak wino, a kobiety... każda chciałaby być jak Monica Belluci albo Meryl Streep i wyglądać ładnie nawet w późniejszym okresie życia, ale nie zawsze się udawało. Poza tym ten słynny męski kryzys wieku średniego wcale nie pomagał w tym, żeby czuć się pewnie podczas swich lat 40-tych czy 50-tych. Oczywiście Cait zakładała, że za 20 lat i tak będą razem, ale to chyba dobrze. Szczęśliwe pary raczej tak myślą o przyszłości. Chociaż chuj wie, czy do tego czasu Caitriona nie zwariuje albo pójdzie siedzieć. Niee... przecież przez tyle lat nikt nie dowiedział się o tym co wydarzyło się tej feralnej nocy, gdy wracali razem z Parkerem i Alexem do domu, dlaczego ktoś miałby dowiedzieć się teraz? Starała się w ten sposób sama siebie uspokoić.
- Już ja Ci kurwa dam szemranego typa... jeszcze, by źle strzelił i bym się warzywem musiała później opiekować – wywróciła oczami, chociaż to był już naprawde bardzo czarny i skrajny humor. Może mieli w genach coś z brytyjczyków? Jakby czasem ktoś z boku ich posłuchał to, by się mógł za głowę złapać. Słysząc jego kolejne słowa Cait niby się zasmiała, ale w środku prawie sama umarła. Już raz komuś odebrała życie i teraz mogli sobie żartować, ale naprawdę nie chciałaby być zmuszona do tego, by to powtórzyć. – Przynajmniej miałbyś całkiem niezły ostatni widok – dodała i uniosła dłoń żeby pogłaskać go po twarzy. Nie ma to jak zbyt wygórowana samoocena. Caitriona Fairley się poleca.
Miała nadzieję, że Kieran nie zacznie jej tu panikować i zaraz w popłochu ucieknie, bo zapytała o coś takiego. – Tak myślę – odpowiedziała zerkając na niego z lekko uniesioną brwią. – Zastanawiałam się po prostu nad tym, czy to nie byłoby łatwiejszym rozwiązaniem niż takie życie na dwa domy. – Powiedziała lekko, bo to nie tak, że chciała na nim wymusić jakąś presję. Był to luźny pomysł, który wcale nie musiał być nagle zrealizowany z dnia na dzień, ale sądziła, że może powinni to sobie przemysleć. W międzyczasie też zarezerwowała tą ofertę wyjazdu, żeby im ktoś jej nie zwinął sprzed nosa. – Wątpię, jesteśmy dorośli, chyba potrafilibyśmy się dogadać... a jeśli nie to chyba lepiej o tym wiedzieć wcześniej niż później – nie ukrywała tego, że pewnie byłby to jakis test ich relacji i charakterów. Pewnie mogłoby być ciężko, ale była gotowa na to żeby spróbowac. – To kupimy zmywarkę i nie będzie problemu – Cait oczywiście starała się być typową osobą, która raczej problemy rozwiązywała niż je wymyślała i prosze bardzo. – Po prostu przemyśl to sobie okej? Nie chcę Cię do niczego zmuszać jeżeli nie jesteś na to gotów. – Usmiechnęła się i ułożyła mu dłoń na kolanie. Naprawde nie chciała żeby czuł jakąś presję z tego powodu!


Kieran Montgomery
ambitny krab
catlady#7921
joshua x luna x zoey x bruno x eric x cece x benedict x owen x olgierd x mira x mei x hannah
agent federalny — Australian Federal Police
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Po śmierci rodziców wyjechał bez słowa z Lorne Bay i zaciągnął się do wojska, a po zakończonej misji wstąpił w szeregi federalnych. Odkąd wrócił do rodzinnego miasta układa sobie życie z Caitrioną. Pracoholik, który od niedawna ma nową partnerkę, Annie, z którą skaczą sobie do gardeł. Mrukliwy, gburowaty i sarkastyczny typ, który na klatce schodowej nie powie ci "dzień dobry".
Kieran roześmiał się i dał Cait kilka buziaków w czoło, tak jakby całował jej każdą potencjalną zmarszczkę. On równie mocno jak blondynka wierzył w to, że spędzą razem starość i ta wizja ani trochę go nie przerażała. Co prawda nie był jeszcze gotowy żeby klękać na jedno kolano, ale wychodził z założenia, że skoro mają spędzić razem przyszłość, pierścionek nic by teraz nie zmienił. Kochali się, było im dobrze tu i teraz i to było dla niego najważniejsze.
Parsknął śmiechem, kiedy wspomniała o warzywie. – A ja, znając moje szczęście, nie straciłbym świadomości i słyszałbym jak na mnie za to kurwisz – zauważył. Zdecydowanie nikt nigdy nie powinien słyszeć ich rozmów, kiedy się rozkręcą, bo groziło to przekręceniem się na miejscu. Nie wyłapał tego, że na jego słowa Cait lekko zesztywniała. – Najlepszy – posłał jej ciepły uśmiech. Na szczęście nie kontynuował już tematu umierania, zabijania i tym podobnych, więc Cait mogła przynajmniej chwilowo odetchnąć z ulgą.
Przekręcił się na kanapie w jej stronę, żeby mieć lepszy widok na twarz swojej lubej. – To na pewno. Przynajmniej miałbym większe szanse na to, że dotrzymam obietnicy danej twojej mamie i będę cię pilnował, żebyś dużo jadła – uniósł lekko brew. Był zajebistym kucharzem, więc przynajmniej miałby komu wciskać swoje eksperymenty. A jeszcze jak teściówka byłaby zadowolona, to już w ogóle win win situation. – Racja, powinnaś mieć szanse na to, żeby spotkać fajniejszego chłopaka. Bo ja na pewno nie znajdę lepszej dziewczyny – oczywiście żartował, bo przy Cait był najlepszą wersją siebie i takie tam. Ciężko byłoby to pobić jakiemuś innemu typowi. Ale po chwili spoważniał, bo jakby nie było podejmowali poważne tematy. – Nie, nie. Nie chodzi o to, że czuję się przymuszany, czy cokolwiek. Trochę mnie zaskoczyłaś tą propozycją i trochę mi głupio, że nie wyszła ona ode mnie. Ale w końcu mamy równouprawnienie, więc możemy przymknąć na to oko – puścił jej oczko. Miał dziewczynę z jajami, ale na szczęście też wystarczająco dużo siły, żeby te jaja unieść. Sorry, że musiałaś przeczytać to zdanie :lol:. – Chciałbym, żebyśmy razem zamieszkali – stwierdził z lekko uniesionym kącikiem ust. – Jestem na to gotowy i jeśli ty też, to chyba nie mamy na co czekać. Zróbmy to – dodał pewnie. Swoich jaj też nie zgubił, a co!
caitriona fairley
ODPOWIEDZ