koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
026.
ell & milo
When friendship and passion collide, the result is an incredible bond.”
outfit
O c h, jakże ona polubiła pracę za barem! Pierwszy raz znalazła się na stanowisku, na którym nie musiała być przede wszystkim s ł o d k o uprzejma, nie musiała wstawać o świcie – dzięki czemu naprawdę rzadko spóźniała się na swoją zmianę – a przy okazji poznawała ciekawych ludzi, którzy zaskakująco chętnie częstowali ją darmowym alkoholem! Wprawdzie wciąż najbardziej lubiła tanie wino, ale przynajmniej upewniła się, że whisky – bez względu na to, jak drogie było – śmierdziało znoszonymi skarpetami. M ę s k i m i znoszonymi skarpetami. Czyli źle, bardzo źle. Zaprzyjaźniła się natomiast z rumem, którego smak pamiętała jeszcze z czasów, gdy dużo podróżowała. Przywodził na myśl miłe wspomnienia i idealnie zgrywał się z colą.
Jednakże tego wieczora odstawiła alkohol; nie sięgała po niego od jakiegoś czasu i to wcale nie z powodu k a c a – chyba że mowa tutaj o moralnym bólu głowy. Ten dokuczał dziewczynie dość boleśnie, a że nie była przyzwyczajona do wyrzutów sumienia, znosiła taki stan naprawdę kiepsko.
Często wracała do tego, co wydarzyło się podczas urodzin Milo. Nawet kiedy nie chciała o tym myśleć, wspomnienia same wdzierały się do jej głowy, przypominając nie tylko o tym, jak d z i w n i e poczuła się na dźwięk wypowiedzianych przez niego słów, ale przede wszystkim jak wyjątkowo czuła się w jego objęciach. Zanim do tego doszło, mogła wmawiać sobie, że poprzednie razy idealizowała – były przecież okraszone alkoholem oraz adrenaliną, a one łatwo mieszały w głowie. Teraz było inaczej. Teraz byli niczym niezwiązani, naprawdę wolni! I – jak na złość – Ell nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten seks wyróżniał się na tle innych. Dawna przyjemność bladła w obliczu tych doznań, a dziewczyna wariowała, bo poradzenie sobie z wywołującymi to uczuciami wydawało się niemożliwie trudne. Traktowała seks i uczucia jako dwie odrębne rzeczy i dopiero słowa młodszej siostry sprawiły, że zaczynała dopuszczać możliwość p o m y ł k i.
Z drugiej strony, jeśli targającym ją uczuciem była właśnie m i ł o ś ć, to od początku miała rację – miłość bolała.
— Dobrze, że jesteś! — zawołała, widząc seksownego sąsiada przecinającego próg baru. — Nie wiem, kiedy zdążył się tak upić. I to na pewno nie moja wina, nie patrz tak na mnie. Ktoś inny musiał zamawiać piwo zamiast niego — mówiła, ledwie panując nad zdenerwowaniem wywołanym bliskością chłopaka. Wskazała też stolik w rogu, na którego blacie spał w najlepsze długowłosy kolega Milo.
Pogoda na zewnątrz zaostrzała się. Ell udało się wyprosić większość pijących gości, lecz z niektórymi wciąż miała problem, a wspomniany chłopak był jednym z nich. Dlatego zadzwoniła do Milo z prośbą o pomoc. Nie przyznałaby przecież, że od kilku dni szukała wiarygodnego pretekstu, by móc się z nim spotkać. Chciała d y s k r e t n i e wybadać, jak mają się sprawy między nimi. Lecz, jak wiadomo, dyskrecja nie była mocną stroną Donoghue.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Podczas fali upałów, życie poza betonową częścią miasteczka było prawdziwym błogosławieństwem. Ściana lasu osłaniała część domu przed słońcem, dzięki czemu ten nie nagrzewał się tak mocno, jednak warto tez pamiętać o niebezpieczeństwach, które czyhały na mieszkańców Tingaree. Pożary zagrażały im od zawsze, więc cała społeczność była zaalarmowana i czekała jedno na odrobinę deszczu, który zwilży cały teren i choć odrobinę uspokoi ludzi.
Wypad do centrum o tej godzinie wcale nie był mu w smak, zwłaszcza, że czuł w powietrzu nadchodzącą burze. Ludzie czym prędzej wracali do swoich domostw, chcąc zabezpieczyć się przed ewentualnymi wichurami, kiedy Fairweather przestąpił próg baru w którym pracowała jego sąsiadka. Nie był specjalnie zaskoczony jej telefonem i wołaniem o pomoc, bo nawyknął do tego, że gdy pojawiała się potrzeba, kierowała się z nią do niego. Tym razem nie był jednak zbyt chętny do tego by dawać się wykorzystać, przez wgląd na jej ostatnią ucieczkę z jego domu domi oraz brak odzewu przez prawie dwa tygodnie. Uznał jednak, że może będą mieli okazje do kolejnej rozmowy no i skłamałby mówiąc, że się o nią nie martwił. Wiedział, że po zamknięciu lokalu będzie musiała wrócić w takich warunkach pogodowych do domu, a że nie była nazbyt mądra, to najpewniej nie zdecydowała by się przeczekać burzy w barze.
Nie mogłaś po prostu go stąd przegonić? — zapytał, spoglądając na znajomego, który na śpiocha okupował jeden ze stolików. Nie chciał niańczyć dorosłego faceta i po nocach targać go do domu. W taką pogodę, najpewniej każdy uber odmówi mu transportu. — Co właściwie miałbym z nim zrobić? Żaden taksówkarz nie zdecyduje się na trasę, kiedy burza zbliża się do miasteczka — mógł oczywiście wsadzić go do własnego auta i odwieźć ale najpewniej utknęliby w połowie drogi, zważywszy na to, że brunet najpewniej chciałby także zabrać ze sobą sąsiadkę. Gdyby od razu zabrali się do domu, może dotarli by przed burzą ale przecież nie zamkną baru z klientem w środku.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Minęły dwa tygodnie? Naprawdę minęło czternaście dni od wieczoru, który spędzili – między innymi – na podłodze jego salonu? Mogłaby przysiąc, że upłynęła zaledwie chwila! Bo wszystkie zgromadzone przeżycia wciąż wydawały się świeże i pozostawały nieuporządkowane. Zaprzątały dziewczynie głowę i nie dawały spokoju. Nie wpadła jednak na to, że Milo c z e k a ł na reakcję z jej strony. Że oczekiwał inicjatywy, rozmowy albo – o zgrozo – wyjaśnień, których Ell dla niego nie przygotowała. Bo co miałaby powiedzieć? Że się wystraszyła? Nigdy! Przecież była najodważniejszą osobą na świecie i nie mogła przyznać się do lęku przed uczuciami. Idiotyczny pomysł.
— Uznałam, że pójdzie, jak się wyśpi — stwierdziła ze wzruszeniem ramion, chcąc się jakkolwiek usprawiedliwić. — Ale na zewnątrz zrobiło się paskudnie i nie mogłam go wyrzucić. Pewnie potknąłby się o własne nogi i wpadł do rzeki. A jeśli zjadłyby go krokodyle? Wyobrażasz sobie? Miałabym go na sumieniu — tłumaczyła, wiedząc, że ona skończyłaby podobnie, gdyby w środku wichury postanowiła s a m o d z i e l n i e przedostać się do domu w Tingaree. Ale do tego również nie chciała się przyznawać. Jednakże nie musiała nic mówić, bo widać było, że obecność Milo podziałała na nią uspokajająco. Zawsze mogła na nim polegać i nie wzięła pod uwagę, że tym razem mogło być inaczej.
— Tego nie wiem — przyznała, zerkając na śpiącego chłopaka, którego włosy zanurzyły się w rozlanym na stoliku piwie. Zapewne przykleiły się do blatu i samo wyobrażenie sobie momentu, w których chłopak budzi się i podrywa, wyrywając sobie kilka włosów przyklejonych do stolika, wywołało w niej rozbawienie. — Tamci też nie chcą wyjść — wskazała na parę siedzącą w pobliżu okna. — Ponoć mieszkają w Port Douglas i nie mają jak wrócić przez tę pogodę. Nie chciałam utknąć z nimi sama. Dziewczyna wydaje się normalna, ale ten gość… Patrzy jakoś krzywo. Może się okazać gorszy od krokodyli — powiedziała, po części przyznając, że nie zadzwoniła tylko po to, by Milo zajął się k o l e g ą, ale przede wszystkim, by zajął się nią. Może nie dosłownie – choć tym również by nie wzgardziła.
— Więc, skoro utknęliśmy, może chcesz spróbować mojego drinka? Robię naprawdę świetne! Zazwyczaj — zaproponowała, patrząc na chłopaka spod zachęcająco uniesionych brwi.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Były to naprawdę kiepskie, ciągnące się w nieskończoność dni, podczas których brunet wyczekiwał jakiegokolwiek odzewu ze strony sąsiadki, która wystarczy, że pokonałaby kilkadziesiąt metrów by stanąć przed drzwiami jego domu. Istniały też przecież telefony ale na nic zdawały się technologia i wyryte leśne ścieżki, jeśli dziewczyna nie wykazywała większych chęci do spotkania i rozmowy. Rozumiał, że szczere wyznania mogły ją odrobinę wystraszyć ale przecież to nie tak, że oczekiwał od niej jakichś deklaracji. Sposób w jaki zareagowała, kwestionując uczucia, którymi się z nią podzielił mocno mu się nie spodobał i było mu zwyczajnie przykro ale przecież to nie tak, że chować urazę będzie do kolejnych urodzin. Najpewniej mógłby jako pierwszy wyjść z inicjatywą dojścia do porozumienia ale jaki to miało sens, gdy ostatnim razem omal nie przyprawiło to jej o przedwczesny zawał i atak paniki?
Na sumieniu? Raczej nie gościłby tam długo, bo nie masz w zwyczaju przejmować się kimkolwiek zbyt długo — odpowiedział z przekąsem i zerknął na stojące za jej plecami butelki. Nie chciał być złośliwy i nie przyszedł tu by się kłócić, jednak troska jaką obdarowała nieznajomego chłopaka, odrobinę go zabolał; nie przejęła się gdy zostawiła go z poszarpanym ego i stłuczonym serduchem. — Trzeba było wezwać mu taksówkę od razu. Teraz, utknęliśmy tu z nim i resztą gości — odparł ciszej i wyjrzał przez ramię w stronę stolika. Gdy zbierało się na burzę, wolał być we własnym domu, pilnując czy nic nie przecieka, nie sypie się i czy przypadkiem Willow nie zechce wybrać się na kolejną, niebezpieczna przechadzkę po lesie. Zabezpieczył co prawda oba wyjścia ale niepewność i strach wciąż miał z tyłu głowy.
W takim razie jaki masz plan? Burza może utrzymywać się nad miasteczkiem do rana — podszedł leniwie do lady barowej i zajął miejsce na jednym z krzesełek — Mamy co pić, o ile macie jakiś zapas napoi ale przydałoby się też jakieś jedzenie w razie czego. Macie tu jakieś batony albo chrupki? — spytał, próbując zadbać o to by przetrwali jakoś tę noc. Miał nadzieje, że pijany kolega nie narobi im problemów po wybudzeniu i najlepiej gdyby udało mu się przespać resztę nocy. O parę przy stoliku by się nie martwił ale podejrzewał, że niedługo zaczną zadawać pytania i marudzić. — W sumie czemu nie? Prędko nie wsiądę za kółko swojego wozu — wzruszył ramiona i westchnął cicho — Jak ci się podoba nowa posada? — spytał z ciekawości, starając się pozostać na neutralnym terenie i nie poruszać trudnych tematów, sięgających ich wspólnej nocy.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
— Ale dlaczego tak mówisz? — spytała, marszcząc nosek, z którego po wielu godzinach spędzonych w pracy odrobinę starł się podkład, odsłaniając przy tym piegi wykwitłe od intensywnego, grudniowego słońca. — To przecież nieprawda! Zawsze się przejmuję — upierała się, choć gdyby spojrzała na te słowa z szerszej perspektywy być może dostrzegłaby k ą ś l i w o ś ć, która pchnęła Milo do takiej opinii. Kłopot w tym, że nie potrafiła uwierzyć w jego uczucia ani w to, że mogła go takim zachowaniem z r a n i ć. Łatwiej było przyjąć, że naigrywał się z niej niczym stary przyjaciel niżeli zaakceptować, że wzbudziła w nim prawdziwe uczucia. Było to dla niej nie do pomyślenia! Bo była tylko Ell. Prostą, zwyczajną Ell, która nie nadawała się do k o c h a n i a. A chociaż sąsiad nie wyznał jej miłości, była też nieco zbyt pochopna w wyciąganiu wniosków i sama dopisała sobie resztę historii.
— Utknąłeś ze mną. Nimi się nie przejmuj — machnęła ręką i uśmiechnęła się uroczo, jakby chciała go zachęcić do porzucenia zmartwień związanych z pogodą, przy okazji zwracając większą uwagę na siebie. Jak zwykle w okamgnieniu zmieniała nastawienie, płynnie przechodząc z jednego tematu w kolejny. Szczególnie że problematycznymi gośćmi nie chciała zaprzątać sobie głowy, kiedy j e g o miała w pobliżu. Może jednak za nim tęskniła? Mimo że nie do końca to rozumiała.
Gdy usiadł na krześle, podeszła do niego. Stanęła obok i oparła się łokciem o ladę, a na dłoni wsparła policzek, cały czas wpatrując się w jego twarz, oczy i usta. — Napoi nam nie zabraknie. Do jedzenia też coś znajdziemy. Mamy maszynkę do popcornu na zapleczu! Ale chyba skoczyła się kukurydza. Za to na pewno mamy nachosy i ostrą salsę. Alice przyniosła też tort urodzinowy i trochę zostało, więc z głodu nie umrzemy — zapewniła go, nagle pełna optymizmu. Zanim przyjechał, czuła się zagubiona i niepewna. Nie wiedziała, co robić, czy powinna wygonić gości i wrócić do domu, czy jednak zostać i przeczekać burzę w barze. Teraz nie musiała się martwić, bo Milo czuwał.
— Chodź ze mną — poprosiła. Złapała go za rękę i ściągnęła go z wysokiego krzesełka, by zaciągnąć go za barową ladą; przecież w takich okolicznościach nie musiała obawiać się szefostwa, prawda? Wyciągnęła dwa shakery i ustawiła przed nimi. — Ty zrobisz coś dla mnie, a ja zrobię coś dla ciebie — zaproponowała, lekko przygryzając dolną wargę.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Doświadczenie mi tak podpowiada — odparł, uśmiechając się zadziornie. Odpuścił i nie zamierzał szukać okazji do tego by znów spierać się o to kto,co czuje i kto nie czuje absolutnie nic. Nie powinni załatwić takich spraw w miejscu publicznym, a tym bardziej w barze w którym od niedawna pracowała. Przy dwóch stolikach wciąż zasiadali klienci, więc pranie brudów nie wchodziło w grę. Zdusił więc w sobie chęć wbicia jej kolejnych szpilek, bo jaki miało to sens? Nie chciał taki być — tym bardziej z powodu dziewczyny, która widziała w nim wyłącznie cielesną przyjemność.
Wiesz, w sumie to nawet dobrze, że jest tu ktoś z nami. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że zedrzesz ze nie ubrania i wykorzystasz, tylko po to by później wmówić mi, że moje uczucia to efekt silnego orgazmu. Pamiętasz? To twoje słowa — nie wytrzymał. Nie zdołał ugryźć się w język i ponownie, wystosował w jej stronę działa, tylko po to by ulżyć swemu zbolałemu sercu. Najpewniej pierwszy raz dostał kosza, dlatego nie potrafił sobie do końca poradzić z tak osobistą porażką. Skłamałby mówiąc, że sam nie miał ochoty usadzić jej na barowej ladzie i znaleźć się między jej udami ale szkopuł w tym, że nie pragnął na tym kończyć. Chciał móc objąć ją ramieniem na ulicy, ucałować skroń i wrócić razem do domu. Chciał móc nazywać tę szaloną wariatkę swoją d z i e w c z y n ą.
Gdy znalazła się obok, zerknął na nią kątem oka, nie okazując większego zainteresowania. Nie chciał przypominać pokrzywdzonego szczeniaka, jednak męska duma to coś, czego nie potrafił na tę moment przełknąć, a chyba musiał, skoro zapowiadało się, że spędzą tu razem kolejne, długie godziny. — Ale tylko za tort urodzinowy nikt nie będzie musiał płacić. Cóż, jeśli jednak zgłodnieją, będą do tego zmuszeni, a ty będziesz miała większy utarg — odparł, widząc w tym okazje dla baru. Był teraz cholernie wdzięczny za rollo, który wciągnął na godzinę przed przyjazdem tutaj. Sam potrzebował jedynie wody by przetrwać, jednak spodziewał się, że klienci, którzy tu z nimi zostali, wkrótce zaczną marudzić.
Gdy chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą za barowa ladą, podążył za nią zdezorientowany. Szybko jednak pojął, że sąsiadka miała ochotę pobawić się w barmankę i wciągnąć w tę zabawę jego, jednak on potrafił co najwyżej wlać whisky do szklanki. — Nie mam o tym bladego pojęcia — odparł, przyglądając się shakerom — Chyba, że preferujesz whisky albo szoty. To potrafię zrobić — dodał i podrapał się po skroni.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Wyczuła niebezpieczeństwo, p u ł a p k ę. I prawdopodobnie dałaby się w nią złapać, gdyby nie to, że rozmowa zwróciła się w innym kierunku. Z drugiej strony, zanim dostrzegłaby kryjące się w jego słowach drugie dno, prawdopodobnie burza zdążyłaby się skończyć, a oni mogliby bezpiecznie wrócić do swoich domów (gdziekolwiek się one znajdowały). Ell bowiem miała problem z odczytywaniem niedopowiedzeń, a na dosłowność reagowała – cóż – atakami paniki.
Ale mamy do dyspozycji zaplecze i biuro właścicieli — palnęła, bo dla niej obecność w i d o w n i nie byłaby dużym problemem. Dopiero po dłuższej chwili i wskazówce, jaką było ostre spojrzenie Milo, zrozumiała, co miał na myśli. Uśmiechnęła się uroczo i okręciła na pięcie, próbując wywinąć się z tematu. — To był naprawdę silny o r g a z m! — podkreśliła, żeby przypadkiem nie zapomniał komu go zawdzięczał! — Może powinnam odświeżyć ci pamięć? — dopytała, mimowolnie przenosząc spojrzenie na jego usta.
Problem w tym, że ta szalona wariatka nie wiedziała, czym jest związek. I dlatego tak bardzo się go bała. Związki kojarzyła ze złamanym sercem, kłótniami i przede wszystkim dokuczliwymi, uciążliwymi z a k a z a m i. Wydawało jej się, że wraz z nim nadchodzi koniec życia! A ona bardzo, bardzo lubiła żyć pełną piersią; na myśl, że mogłaby to stracić, panikowała. Zarazem nie chciała stracić Milo. I tutaj sytuacja zaczynała się komplikować i wywoływać koszmarny ból głowy spowodowany natłokiem myśli, do jakiego nie była przyzwyczajona.
To sytuacja wyjątkowa! Na pewno możemy wciąć trochę, no wiesz, za darmo — oceniła, wierząc, że właściciele Moonlight Bar wykazaliby się zrozumieniem i nie przyczepili się do kilku z a g u b i o n y c h opakowań nachosów.
Usłyszawszy jego d ą s y, przewróciła oczami.
Nie zachowuj się jak niszczyciel dobrej zabawy, Milo — przestrzegła go, sięgając po dwa mieszadełka, z których jedno podała jemu. — Zaszalej, spróbuj czegoś nowego. Co powiesz na rum? — spytała, nie dając się zbyć. Odwróciła się w kierunku ściany wypełnionej rozmaitymi butelkami i wspiąwszy się na czubki palców, sięgnęła po tę z ciemnym rumem. Odmierzyła porcję i przelała ją do shakera, lecz prędko uznała, że przyda się jeszcze trochę i dolała alkoholu bezpośrednio z butelki.
Loda? — spytała, utkwiwszy spojrzenie w seksownym sąsiedzie. — Mam na myśli l o d u! Do drinków — poprawiła się, a niesforny uśmiech stłumiła, przygryzając dolną wargę.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Chyba nie skorzystam — odparł surowo, sygnalizując tym samym, że wciąż się na nią złościł. Kiedyś nie miałby oporów przed tym by dać się zaciągnąć na zaplecze i zedrzeć z niej ciuchów, bo na dobra sprawę nawet Auden nie była przeszkoda, której nie dałoby się pokonać ale tym razem, nie zależało mu na przygodnym seksie i nie zamierzał po wszystkim oddawać jej w ręce gościa z którym się spotykała. Być może nie była to zobowiązująca relacja i Mike także służył jej za środek do celu (a w zasadzie do orgazmu) ale Fairweather wcale nie zamierzał się na to godzić. — Wystarczy mi wrażeń po ostatnim razie. Ja zostałem upokorzony, a ty omal nie wyzionęłaś ducha — dodał i wzruszył obojętnie ramionami, wbijając jej kolejne szpileczki. Dziewczyna zdawała się jednak nie przejmować uszczypliwościami i robiła uniki, obracając wszystko w humor. Czuł się odrobinę zignorowany, jednak wiedział, że nie robiła tego by zagrać mu na nosie — po prostu taka już była.
Ona nie miała doświadczenia jeśli chodziło o związki, a on nie udźwignął jednej poważnej relacji, która posiadał. Byli totalnie beznadziejni w te klocki ale mężczyzna żył w przeświadczeniu, że związek z Bosworth nie był tym, czego w życiu szukał. Twierdził, że to z Donoghue łączyła go duchowa więź i wszystko przychodziło mu naturalnie, jednak uczucie odtrącenia sprawiało, że c i e r p i a ł, czego rzecz jasna starał się po sobie nie pokazywać.
Jesteś pewna? Wiesz, pracujesz tu od niedawna i szkoda gdybyś miała zatargi z kolejnym właścicielem. Ostatnim razem musiałem interweniować i chyba nie chciałbym drugi raz kraść tylko dlatego, że nie dostałaś zapłaty. Może kwiatki też sobie podbierałaś? — prychnął i musiał przyznać, że wcale nie byłby zdziwiony. Jej podejście do pracy było zbyt błahe, co znacząco wpływało na ocenę, która wystawiał jej szef. Obecna sytuacja była nadzwyczajna ale nie chciał by okazało się, że po powrocie do pracy, dziewczyna musiała zapłacić za wszystko z własnej kieszeni.
A co jeśli nie jestem w nastroju do zabawy? — zapytał, spoglądając na nią z niezadowoleniem, jednak jak się spodziewał, dziewczyna nie zamierzała przejmować odmowy. Wyciągnęła potrzebne przyrządy z których kojarzył wyłącznie shaker i przez chwilę zapragnął zdrowej rywalizacji. Może przyrządzenie lepszego drinka, sprawiłoby, że poczułby się odrobinę lepiej? W końcu to małe zwycięstwo nad dziewczyną, która zdeptała jego uczucia. Odwrócił się plecami do lady i zerknął na ścianę najrozmaitszych alkoholi. Wiele etykiet kojarzył, jednak mając taki wybór, nie potrafił się na nic zdecydować. — Czy to w ogóle sprawiedliwie? Ty znasz już jakieś podstawy, pracując tutaj — zauważył i chwycił pierwsza, lepszą butelkę z rumem, który akurat nie był w jego guście.


ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Nie obwieściła tego – bo przecież była to jej p r y w a t n a sprawa – ale przestała spotykać się ze wspomnianym chłopakiem. Ależ skąd! Wcale! Absolutnie! Pod żadnym względem! Nie dlatego, że p o p r o s i ł o to Milo. Zapytana, powiedziałaby, że znudziła się jego towarzystwem lub że wymagał od niej poświęceń, na jakie nie była dla niego gotowa. Bo, spójrzmy prawdzie w oczy, M i k e był nudziarzem, a Ell miała dość udawania, że wcale jej to nie przeszkadza. Przeszkadzało, tym bardziej że myśli zaprzątał jej ktoś inny.
Tak, jestem pewna — potwierdziła z uśmiechem, by przekonać go, że nie musiał przejmować się przekąskami; w końcu nie mieli spędzić tutaj tygodnia a zaledwie kilka godzin, które każdy przetrwa bez pełnowartościowego posiłku. — Zrobiłam to tylko jeden raz! Zapomniałam o urodzinach mamy, a tamtego bukietu nikt by już nie kupił, słowo! Zamówił go jakiś mężczyzna, twierdząc, że planuje się oświadczyć, ale nigdy się po niego nie zjawił. Ciekawa jestem, co poszło nie tak — zadumała się, przypominając sobie tamtą sytuację. Bukiet był piękny i składał się z dwunastu herbacianych róż; przed wręczeniem go matce, musiała tylko zdjąć wstążkę z napisem: wyjdziesz za mnie?
Podejście do pracy, związków… Podejście do d o j r z a ł e g o życia miała raczej mało dojrzałe. Nie chciała się przejmować, nie chciała kłaść na ramiona bagażu, którego nie zdołałaby udźwignąć, nie chciała się smucić, złościć czy denerwować. Nie chciała się bać! A kiedy człowiekowi zaczynało na czymś (lub kimś) zależeć, wszystkie to negatywne mocje zaczynały do niego napływać. Ell by sobie z nimi nie poradziła. Nękana obawami, zwariowałaby! Bezpiecznie było trzymać się od tego z daleka.
Wszystkiego mogę cię nauczyć — oznajmiła, wrzuciwszy do shakera porcję lodu. Następnie zamknęła go szczelnie, chwyciła w obie dłonie i zaczęła energicznie nim potrząsać, przez co włosy spłynęły jej na twarz, zasłaniając oczy.
Skończywszy, odstawiła urządzanie i zdjęła pokrywę. Przelała zawartość do szklanki i odrzuciwszy grzywkę na bok, przeniosła spojrzenie na sąsiada.
Nie chciałam cię u r a z i ć, ani upokorzyć — powiedziała, odruchowo uciekając wzrokiem, co starała się zamaskować, sięgając po suszony plaster pomarańczy oraz anyżową gwiazdę, którymi udekorowała alkoholowy koktajl. Na koniec wsunęła do szklanki słomkę i posypała wierch palonym cukrem. — Spróbuj — zachęciła go z błyskiem w oku.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Do niedawna twierdził, że to właśnie Mike stał mu na drodze po serce sąsiadki ale po ostatniej, wspólnie spędzonej nocy zrozumiał, że problemem było jego nieodwzajemnione uczucie. Nie chciała go i interesował ją wyłącznie przygodny seks, a on odebrał opacznie zaloty, które uskuteczniała przez ostatnie kilka lat. Gdyby więc dowiedział się o tym, że straciła chłopakiem zainteresowanie, najpewniej nic by się nie zmieniło.
Może nie odwzajemniała jego uczuć? Nie każdy facet potrafi rozczytać czego właściwie chcą kobiety. Jedne marzą o pierścionku na palcu i rychłym małżeństwie a innym wystarczy kilka ulotnych przyjemności — odparł, próbując scharakteryzować ich obecne położenie. Podświadomie wiedział, że nie mógł jej do niczego przymusić i złościć się tylko dlatego, że ich pragnienia się ze sobą nie pokrywały ale nie łatwo było schować dumę do kieszeni i pogodzić się z porażką. Łatwiej było obwinić za nią brunetkę.
Dorosłość mocno rozmijała się w wyobrażeniem, które snuliśmy jako dzieciaki, pragnące być niezależne i wolne. Po przepracowaniu choćby kilku miesięcy, tęskniliśmy za szkolną ławką i towarzystwem kolegów, a zarobione pieniądze wcale nie wystarczały na to by opłacać rachunki i kupować to co nam się żywnie podoba. Zderzenie się z rzeczywistością było niczym zderzenie się z betonem — bolesne i podobnie postrzegał relacje z kobietami; przynajmniej odkąd zdał sobie sprawę z własnych uczuć do sąsiadki.
Podobnie jak ona, chwycił za kieliszek, który napełnił alkoholem i przelał jego zawartość do shakera. Dorzucił odrobinę lodu, zalał sokiem pomarańczowym i ananasowym, a następnie energicznie wstrząsnął zamkniętym shakerem. Wszystko przelał do wysokiego kieliszka, który znalazł pod ladą i dla wykończenia, dolał Blue Curacao oraz z Grenadyną, wypełniając szklankę niemalże po brzegi. Drink był dwukolorowy przez co przyciągał oko ale nie był pewien czy umiejętnie odtworzył jeden z barowych koktajli, które kojarzył z papierowego menu. W tym czasie, dziewczyna zdążyła już podsunąć mu własny wytwór, dlatego na szybko udekorował go kolorowa parasolką oraz słomką. Nie chciało mu się kroić owoców.
Nie ma o czym mówić — rzucił obojętnie, po czym podniósł wzrok i przysunął drinka, którego dla niego przygotowała — Na zdrowie — rzucił, nie mając ochoty na wracanie do tego co wydarzyło się tamtej nocy. Długo czekał aż wrócą do tematu, jednak teraz, wolał udawać, że sprawa była zamknięta. Chwycił więc za szklankę i przez słomkę pociągnął pierwszego, większego łyka. Mlasnął, próbując wyczuć zmieszane smaki.
Niezłe, rum jest ledwo wyczuwalny ale nie został zdominowany przez resztę — odparł, widocznie zadowolony z kompozycji smaków.

ell c. donoghue
koślawa barmanka — w moonlight bar
27 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Porzuciła bezrobocie na rzecz u d a w a n i a, że potrafi robić alkoholowe koktajle. Ponadto zadłużyła się, remontując chatkę po dziadkach i trochę panikuje na widok seksownego sąsiada.
Nie potrafiła r o z g r y ź ć swoich uczuć. Jak mogła się przekonać czym było przyjemne łaskotanie w żołądku, pojawiające się na widok seksownego sąsiada? Czy ktoś mógł zadać sobie odrobinę trudu, by łopatologicznie wytłumaczyć jej różnice między pożądaniem a miłością? Dlaczego dla wszystkich było to takie proste? Dlaczego tylko ona nie pojmowała, kiedy „lubię cię” zmieniało się w „zależy mi na tobie”?! Jakie były kryteria oceny? Nad czym należało się pochylić?
Uśmiechała się beztrosko, udając, że nie zauważa aluzji kryjących się za słowami chłopaka. A jednak c z u ł a, że był nią rozczarowany. I nie rozumiała dlaczego! Bez ostrzeżenia wrzucił ją na głęboką wodę, zapominając, że ona nie potrafi pływać! Nie próbował pomóc jej odnaleźć się w sytuacji, zamiast tego zrzucał na nią cały ciężar odpowiedzialności za swoje złe samopoczucie.
A ona tylko chciała spędzić z nim trochę czasu!
W trakcie tworzenia unikatowych kompozycji smakowych podrzucała mu krótkie podpowiedzi, ale i bez nich zdawał się doskonale sobie radzić; miał bardzo sprawne ruchy i z powodzeniem odnalazłby się za barem. Skończywszy, sięgnęła po przygotowany przez chłopaka koktajl. Smakował s ł o n e c z n i e, choć jego kolor na to nie wskazywał. — Twój również wyszedł naprawdę dobry! — zapewniła go, zaraz biorąc kolejnego łyka. — Ale nie wierzę ci, Milo — dodała, przenosząc na niego czujne spojrzenie. Nieco też stłumiła wesołość. Początkowo zignorowała obojętność, z którą stwierdził, że „nie ma o czym mówić”, tylko po to by mogli w spokoju dokończyć barmańską zabawę, lecz wcale nie zapomniała. — Może jestem d z i w n a, ale nie jestem głupia. Nie traktuj mnie tak. Jesteś obrażony. Jeśli chcesz mi nawrzucać, zrób to otwarcie — powiedziała, mocniej ściskając szklankę.
M o ż l i w e, że wciągnęła go w kolejną pułapkę, tym razem zamiast skalnej groty wybierając bar. M o ż l i w e, że zaszła mu tym za skórę. M o ż l i w e, że na to wszystko zasłużyła. Ale próbowała przynajmniej wyciągnąć z tego coś dobrego, proponując mu odrobinę rozrywki.
Jeśli nie możesz znieść mojego towarzystwa, mogłeś w ogóle nie przyjeżdżać — dodała, zaskakując samą siebie szorstkością tych słów.
właściciel zakładu kaletniczego — west end
32 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Zakończył wieloletni związek, przejął rodzinny dom i próbuje zdobyć serce jednej wariatki.
Jemu rozeznanie w tych sprawach także nie przyszło łatwo ale wystarczył jeden niewłaściwy związek, który książkowo spaprał by pojąc czego faktycznie pragnął od życia. Nie chciałby jednak by dopuściła go do siebie, a następnie u jego boku zrozumiała, że jedyne co ich łączyło to seks, bo gdy w ten sposób o tym myślał, cholernie ubolewał nad tym jak skrzywdził swą była partnerkę. Nie sądził też, że po jego urodzinach, wszystko pochrzani się aż tak bardzo.
Zachowywał się jak odrzucony szczeniak, obciążając ją własnym bólem. Nasze uczucia nie zawsze były odwzajemniane i nie powinien winić jej za to, że postrzegała ich relacje w zupełnie inny sposób, jednak ciężko znosił poczucie odrzucenia, które towarzyszyło mu najpewniej pierwszy raz w życiu. Był sportowcem, dlatego nie łatwo godził się z przegraną.
Tak? Może więc pisane jest mi pracować za barem? — zapytał, wciąż próbując rozgryźć przyszłość malowaną w ciemnych barwach. Wciąż nie rozprawił się z rodzicami, odnośnie zakładu i wiedział, że aby się utrzymać, będzie potrzebował pracy od zaraz. W końcu kaletnictwo mocno oskubało go z pieniędzy przez brak porządnego utargu.
W co nie wierzysz? W to, że się zakochałem? Czy w to, że nie ma o czym mówić? — spojrzał na nią, podpierając się ręką o barowa ladę. Najpewniej pierwszy raz nazwał uczucie, które przez ostatnie miesiące doprowadzało go do istnego szaleństwa. Pragnął jej w każdym calu, jednak oddała mu wyłącznie swe ciało, skazując go na bolączkę. — Wcale nie chce tego robić. Nie mam prawa mówić ci co masz robić i czuć, bez względu na to jak bardzo bym chciał by cokolwiek się w tej kwestii zmieniło. Przejdzie mi — rzucił, kończąc swa wypowiedź obojętnością. W rzeczywistości był rozgoryczony i zły, gdyż wiedział, że mógłby zabrać ją na barowe zaplecze i poczuć ciepłe uda oplatające się wokół jego bioder. Mógłby smakować jej ust, zagłębień w jej dekolcie i pełnych piersi na których zacisnął by dłonie, wsuwając się w nią z większą intensywnością. Nie mógł jednak schować jej w swych ramionach, ucałować w czoło i powiedzieć jak cholernie szalał za swą wariatką. Nie była jego. I nie będzie.
Jestem na każde twe wezwanie, Ell. Zjawiam się gdy tylko pstrykniesz palcem, jak skończony idiota, który próbuje udawać, że ta przyjaźń ma jakiekolwiek szanse na przetrwanie — odparł wzburzony, żałując, że tym razem nie zdecydował się zostać w domu. Musiał z tym skończyć i zrobić coś, co choć raz byłoby dobre dla niego.

ell c. donoghue
ODPOWIEDZ