pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
005
Jeśli chodzi o dzisiejsze spotkanie - plany Carson były niemałe. Doskonale wiedziała, że nie musi się przesadnie starać, bo dziewczyny nie będą zwracać specjalnej uwagi ani na to, czy umyła podłogę, ani czy pomalowała paznokcie. Mimo to sama zaoferowała Celii, że ogarnie dom (czy komuś zaczynało być głupio, że siedzi przyjaciółce na głowie? Być może…), a do tego postanowiła upiec dziś ciasto, zrobić zakupy spożywcze, by uzupełnić zapas chipsów, a potem jeszcze spakować wszystkie prezenty w kolorowe prezenty, które kupiła, wzgardzając zwykłymi torbami.
Czy postanowiła podejść do sprawy zbyt ambitnie, w sposób typowy dla ludzi, którzy cierpią na nadmiar wolnego czasu i cholernie się nudzą?
Czy skupiała się na nikomu niepotrzebnych pierdołach, zamiast zająć się wreszcie tym, za co powinna się wziąć już dawno?
Czy działanie swojego wydawnictwa uznała za osobistą potwarz, zamiast zaakceptować, że sama jest sobie winna?
Odpowiedź na każde z tych pytań brzmiała: ależ tak.
Dzisiejszy dzień też okazał się katastrofą: jej ciasto okazało się żenujące, więc musiała jechać do cukierni po nowe, sprzątanie zajęło jej prawie dwa razy tyle co planowała, w sklepie była kolejka, a pakowanie prezentów doprowadziło ją na skraj załamania nerwowego. Dlatego gdy Lemmie i Astoria przyjechały (bo zakładam, że Celia przybyła do własnego domu wcześniej), Carson wyglądała, jakby trzy minuty temu wyszła spod prysznica, a do szortów wciąż miała przyklejoną taśmę do pakowania prezentów. I miała tylko jedno pytanie: - Chcecie jakieś drinki czy wino?

astoria lindbergh lemmie marlowe celia adelstein
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właścicielka i projektantka biżuterii — własna marka
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
And the only way back to my dignity was to turn into a shrouded mystery just like I had been when you were chasing me. Guess this is how it has to be now that we don't talk.
002.
Feeling Christmas all around

{outfit}
Celia absolutnie uwielbiała święta i przykładała się do nich może nieco za bardzo, siedząc w kuchni długie godziny (za to umilane świątecznymi piosenkami w tle i kieliszkiem niestety nie grzanego wina), wybierając i pakując jak najładniej prezent oraz tworząc wymyślne dekoracje na stół i do domu, które być może w tym ciepłym, słonecznym klimacie wyglądały dość śmiesznie, ale robienie tego wszystkiego sprawiało jej naprawdę wielką przyjemność. Nie wyobrażała więc sobie, by nie zorganizować spotkania przedświątecznego ze swoimi najbliższymi przyjaciółkami, tym bardziej, że w tym roku były wszystkie w tym samym czasie w ich rodzinnym Lorne Bay. Tak po prostu trzeba było zrobić. Dlatego bardzo się na to spotkanie cieszyła, nie mogąc się już doczekać, aż wszystkie pojawią się u niej w domu.
— Jesteś fantastyczną gospodynią, Carson — zauważyła trochę rozbawiona, ale jakby nie patrzeć to i ona nią była, skoro tu aktualnie z nią mieszkała. — Wino, czerwone — wykorzystała więc ten moment wzorowej gospodyni przyjaciółki, sama układając jeszcze ostatnie potrawy na stole. Uśmiech zszedł jej z twarzy dopiero, gdy z głośników zaczelo lecieć Baby, it’s cold outside.
— Ugh, tylko nie ta piosenka — skrzywiła się nieznacznie w poszukiwaniu pilota, by ją przełączyć. To naprawdę zadziwiające, że wszyscy nadal na święta słuchali tej jasne, ładnej, ale jednak trochę szkodliwej piosenki. Nie uśmiechało jej się śpiewać w świątecznej atmosferze „co jest w tym drinku?”. Było zdecydowanie więcej milszych piosenek, które nie kojarzyły się z przemocą seksualną. No i to nadal była piosenka o typie, który nie rozumie słowa „nie”.

powitalny kokos
jusia
brak multikont
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
005.


Lemmie należała do tej samej grupy co Celia czyli ludzi uwielbiających święta, chociaż miała co do nich pewne wymagania. Wydawały jej się dość łatwe do spełnienia, bo siedzenie w piżamach i oglądanie świątecznych filmów czy spotykanie się w takim gronie na luzie albo pieczenie pierników to jej zdaniem sama przyjemność. Niestety jej przyszły mąż i jego rodzina zupełnie inaczej to widzieli. Dla nich święta więcej miały wspólnego z odpowiednio bogacko udekorowanym domem, spotkaniami z ludźmi przed którymi trzeba było wypaść jak najlepiej i inne rzeczy, które jej przyjemności nie sprawiały a tylko presję czuła. Spotkanie z przyjaciółkami było więc czymś co mocno jej tegoroczny okres świąteczny miało poprawić, szczególnie że w takim gronie dawno nie czasu nie spędzały. Lemmie była mocno podekscytowana. Znała też Carson, która na pewno dużo serca w te przygotowania włożyła i chciała, żeby wyszło jak najlepiej, ale no to Carson, więc pojawiła się z jakąś sałatką, której sama oczywiście nie zrobiła.
- Wspaniałą - dodała do komentarza Celii, po czym się roześmiała - Ten obłęd w oczach mnie tylko martwi, ale to święta, więc chyba normalne - powiedziała, po czym się z każdą z przyjaciółek przywitała po kolei - Mam sałatkę - poinformowała też czekając, aż dostanie wytyczne od pani domu aka Carson co z tym zrobić - Ja mogę od razu pić shoty - pewnie w pewnym momencie tak to będzie wyglądało, a ona damy jak Celia nie zamierzała udawać.
- Jak będziesz przełączała to możesz nam powiedzieć co u Ciebie, bo ja czuje jakbym niewiele wiedziała aktualnie co u was - zwróciła się do przyjaciółki licząc przynajmniej na krótkie podsumowanie, jakies najnowsze albo najbardziej pikantne newsy na temat jej życia. Zamierzała potem oczywiście zadawać pytania, dlatego mogło być krótko.
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
004.

Im dłużej Astoria przebywała w Lorne Bay, tym bardziej tęskniła za wstawnymi przyjęciami, przed którymi zwykle szykowała się długie godziny. Święta więc nie musiały w tej chwili być najbardziej wyczekiwanym czasem, by i tak potraktowała je w ten sam sposób, w jaki podchodziła zwykle do organizowanych w Los Angeles przyjęć. Powoli rosła w niej ponowna potrzeba pokazania się — dlatego nad wyborem sukienki spędziła długie godziny, a każdy z prezentów bardzo starannie zapakowała w papier, pilnując rzecz jasna, by wyglądały niczym z reklamy świątecznej. I chociaż siedzenie w piżamach, które ucieszyłoby Lemmie, wydawało się na swój sposób miłe, to jednak Astoria chciała poczuć tego wieczora namiastkę tego co miała kiedyś.
Mogła jednak dokładać wszelkich starań do tego, by zarówno ona, jak i prezenty wyglądały nieskazitelnie, ale nie zdołała sprawić, by tak prezentowały się tez i ciastka, które miała ze sobą. Może i na początku, zanim wrzuciła je do nieco za dużego pudełka i wytrzęsła w taksówce tak, by w większości stały się pokruszonym chaosem. Kiedy je odkładała, uśmiechnęła się lekko zakłopotana, z ulgą jednak przyjmując fakt, że nie tylko ona zdawała się żyć aktualnie w świątecznym bałaganie.
— Tak możemy nawet zająć się winem z Celią i szotami dla Lemmie, a ty możesz skończyć to, co tam chciałaś — zaproponowała, uśmiechając się ładnie. I chociaż starała się nie zerknąć wymownie na jej strój, to mimowolnie to zrobiła. W głowie Astorii już wcześniej zrodziła się myśl o tym, by zreanimować swoje sociale — powoli i niezobowiązująco. Nie chciała wywierać niezdrowej, zdjęciowej presji, ale wiedziała, że będzie to ciężkie. I niestety jej aktualny outfit — nawet jeśli uroczy! — nie wpisałby się do końca w jej wizję.
— To działa w dwie strony, Lemmie — wytknęła jej, uśmiechając się. Astoria też miałaby problem z przytoczeniem, co takiego działo się w życiu Marlowe. Na szczęście jednak miały trochę czasu na to, by to nadrobić i odpowiednio dużo wina, jak się okazuje, zanim i ona dotrze do etapu, w którym mogłaby coś o swoim życiu wspomnieć. Chociaż panował w nim względny bałagan, potęgowany przez piekielnie uroczą Mallory.

pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Spojrzała na Celię, a o umiejętnościach Carson jako gospodyni niech najlepiej świadczy to, że ani przez moment nie wzięła słów przyjaciółki na poważnie. - Są prawie święta, nie możesz mnie szkalować w święta - była prawie pewna, że taka zasada naprawdę gdzieś istniała. Przecież to dopiero Boże Narodzenie - zrozumiałaby lekkie szykany pod jej adresem na Wielkanoc, skoro sama była żydówką, a jej ludzie się wtedy nie popisali, ale w Wigilię? No dajcie spokój. Powstrzymała się przed wszystkimi głupimi propozycjami typu “to zmień piosenkę”, bo to miało równie dużo sensu co mówienie “ostrożnie” już po tym, jak ktoś się wyjebał na ryj. Obróciła się więc tylko w stronę przyjaciółki, by upewnić się, że wie, gdzie leży pilot (bo Carson na przykład nie wiedziała), a potem zwróciła się w stronę Lemmie i Astorii.
- Jaką sałatkę? - jedzenie zawsze było ważnym tematem, ale nie podała Lems żadnych dyspozycji, czekając, aż Celia naprawi sytuację muzyczną i to ona zdecyduje, co zrobić z sałatką. Jakby nie było, znajdowały się teraz w domu Celii - Carson tu pomieszkiwała, więc czuła się też dodatkowo odpowiedzialna za pomoc w zorganizowaniu tego, ale nie chciała jednak wychodzić przed szereg i za bardzo się rządzić. Ona mogła tylko polewać wino i szoty. Pokiwała więc głową z uznaniem na odpowiedź Lemmie i spojrzała na Astorię, by sprawdzić, co dorzucić do tych drinków. Spodziewała się raczej wyboru wina niż komentowania jej ciuchów, dlatego uniosła wysoko brwi. - Nie zamierzam - odparła i spojrzała na Astorię niemal wyzywająco. Pewnie jeszcze chwilę temu dokładnie to planowała: zostawić dziewczyny na dole i skoczyć na górę się przebrać, ale przecież nie będzie jej nikt mówił, jak ma się ubierać. Tym bardziej, że chyba nie umówiły się na konkretny dress code - a nawet jeśli, to Carson akurat się wyłączyła, więc wychodzi na to samo. Albo po prostu wzięła sobie do serca tradycje tych dziwnych katolików i wiedziała, że święta bez kłótni się nie liczą.
- Dobra, to ty opowiadaj, a ja wezmę ci wino - zaproponowała Celii. Z całym szacunkiem, ale Carson z nią mieszkała - czuła się dość na bieżąco, mogła zniknąć w kuchni na dwie minuty, gdzie usłyszy tylko część plotek. - Chcesz wino czy shoty? - dopytała jeszcze Astorię.

celia adelstein lemmie marlowe astoria lindbergh
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
właścicielka i projektantka biżuterii — własna marka
30 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
And the only way back to my dignity was to turn into a shrouded mystery just like I had been when you were chasing me. Guess this is how it has to be now that we don't talk.
Dobrze było spotkać się z wszystkimi przyjaciółkami naraz, ubrać bardziej odświętnie, zjeść dużo dobrego jedzenia i nadrobić wszystkie zaległości. Dawno nie było tak, by były wszystkie cztery na dłużej w Lorne Bay. Porozjeżdżały się do innych krajów, nawet na inne kontynenty i tego typu spotkania można było rozgrywać najwyżej zdalnie. To było miłe, nawet jeśli ich powroty mogły wynikać z mniej miłych rzeczy. Celia nie do końca wiedziała, co jeszcze robiła. Zasiedziała się w tym domu, który wygrała na sprawie rozwodowej, a w którym mieszkanie miało być jedynie stanem przejściowym, bo to tu najłatwiej było wyjechać po nieudanej nowozelandzkiej przygodzie. A jednak z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu nadal tu była, w dodatku nawet nie sama, skoro w ostatnim czasie pierwszy raz od bardzo dawna miała współlokatorkę.
— Połóż ją gdziekolwiek znajdziesz miejsce — rzuciła w stronę Lemmie, w lekkim zamieszaniu i pośpiechu całując ja w policzki na przywitanie. — Czyli tylko Lemmie pije shoty, a reszta zgrywa damy? — zapytała rozbawiona, bo właściwie to kiedy Marlowe rzuciła taki pomysł, to i ona nagle zachciała poczuć się znowu jak głupia dwudziestolatka, a niekoniecznie jak trzydziestoletnia dama, którą była przecież na co dzień.
— Szczerze mówiąc, to nie mam o czym opowiadać, wszystko jest tak jak było, poza nową współlokatorką, nawet nie mam jeszcze powodu, by na nią narzekać — odpowiedziała sama lekko znudzona swoim życiem, które było ostatnio trochę za bardzo poukładane. Niby dobrze było mieć w życiu względny spokój, ale chyba by chciała, by jej ktoś w nim trochę namieszał. Niby można było to zrobić samemu, ale to nie to samo. — Lemmie, twoja kolej. Kim jest ten tajemniczy typ z winiarnią, z którym nas chciałaś swatać? — zapytała, przyglądając się uważnie przyjaciółce.
powitalny kokos
jusia
brak multikont
ODPOWIEDZ