Korektor map morskich — Port
33 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę romantyk, trochę buntownik. Trochę zabawny, trochę maruda. Trochę nadpobudliwy, a trochę leniuch.
Axel miał w życiu wiele słabości, których się nie wstydził. Potrafił zjeść tabliczkę czekolady trzema gryzami, wypić piwo na czas kiedy idzie na mecz i założy się z innym kibicem o kilka dolarów - tu nie wiedział czy słabość to piwo czy może hazard, lubił spoglądać w niebo i tworzyć historię z chmur. Jednak największą słabość Stone miał do zachodów słońca przy porcie. Już za dzieciaka uciekał z domu przez okno, aby kilka minut później znaleźć się na ulubionej ławce z batonikiem i rozkoszować się chwilą w ciszy i spokoju. Matka wtedy szalała z rozpaczy, rwała włosy z głowy i próbowała przetłumaczyć ojcu, że to wszystko jego wina, bo za dużo czasu spędza w pracy. Axel mógłby się z tym nawet zgodzić gdyby nie fakt, że rodzicielka siedząc w domu nie spędzała z synem nawet piętnastu minut dziennie, dlatego Stone zaczął się wymykać. Robił to na tyle często, że w porcie już go wszyscy znali, a przy okazji poznał inne dzieciaki, które nie miały łatwego dzieciństwa.
Trzy dni w tygodniu, zawsze o tej samej porze wychodził z psem na spacer i siadał na tej samej ławce co kilkanaście lat temu. Powrót do miasteczka był jednym z lepszych pomysłów na jakie wpadł ostatnimi czasy. Zatęsknił za tym spokojnym miejscem, za wspomnieniami i obietnicami jakie składał będąc w podstawówce. Tułaczka po świecie, a raczej jedynie po Australii, bo dalej nie było mu dane wyjechać nauczyła go, że człowiek nie docenia tego co ma na wyciągnięcie dłoni.
Lubił samotne życie, braku odpowiedzialność i zaangażowania, tego iż nie musi się przed nikim tłumaczyć. Wstawał kiedy chciał i zasypiał w momencie kiedy koguty zaczynały budzić innych. Tylko po części zaczynało mu czegoś brakować, jakiegoś elementu adrenaliny, bliskości, komuś komu można zaufać. Im był starszy tym dopadała go coraz większa samotność. Z zamyślenia wyrwał go Szczęściarz, który podbiegł do niego z piłką domagając się zabawy. Axel rzucił zabawkę od niechcenia, a ta niefortunnie odbiła się od wystającej gałęzi i poturlała w kierunku kobiety, która z zamiłowaniem spoglądała w płótno. Mężczyzna nie mógł dostrzec tego co było obiektem jej zainteresowania, ale zauważył w niej coś znajomego. Jakby powrót do przeszłości. Wstał powoli z ławki i skierował kroki w kierunku artystki z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- W tym miejscu trzeba mieć pozwolenie na handel dziełami sztuki. - Powiedział całkowicie poważny. - To wręcz karygodne, że jeszcze nie posiadamy do siebie numerów telefonu. - Ani na chwilę nie pozbył się powagi, ale w środku coś go zakołotało. Delikatne ciepło po lewej stronie klatki piersiowej. Nadzieja, że tego wieczora nie spędzi samotnie.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
002.
Życie w zgodzie ze sobą było dużym wyzwaniem, które jednak warto było podejmować i próbować realizować wytrwale. Akceptacja swoich słabości zdecydowanie była niezbędnym składnikiem, aby móc w tej kwestii odnieść sukces. W końcu każdym jakieś ma, prawda? Romy na pewno też miała, chociaż chyba to, co aktualnie uważała za swoje słabości dość mocno zmieniało się w jej przypadku w zależności od dnia i od tego, jaki miała humor. Czasami za słabość uważała to, że zbyt łatwo pozwalała sobie na to, aby za długo leżeć w łóżku i potem musiała robić wszystko biegiem. Innym razem wrzucała do tego kociołka przede wszystkim wszystko to, co związane z jej własną samooceną. A jeszcze innym razem, szczególnie gdy miała kaca po imprezie ze znajomymi, za swoją dużą słabość uważała to, że lubiła się bawić i nie czuła potrzeby odmawiania sobie alkoholu, mimo że znała konsekwencje. Wszystko zależało od punktu widzenia i od tego, co aktualnie zajmowało jej głowę albo było istotne w jej życiu.
Miłość do widoków portowych u niej też był czymś nieco zmiennym. To znaczy nigdy nie przestawała tego doceniać, jednak nie zawsze miała ochotę czy potrzebę, aby tutaj być i podziwiać to, jak zachodzi czy wschodzi słońce albo po prostu codzienną pracę osób, które się tutaj krzątały. Dzisiaj jednak był taki dzień, w którym zdecydowanie tego potrzebowała. A że nie mogła narzekać na brak elastyczności w swoim życiu, to niewiele myśląc zamknęła laptopa, spakowała przybory do rysowania i z dużym szkicownikiem pod pachą ruszyła w stronę portu, aby zająć miejsce na murku, na którym najczęściej siadała właściwie od dziecka. Być może dlatego, że widok stamtąd jej się najbardziej podobał, a może przez to, że za murkiem rosły kwitnące krzewy, które pięknie pachniały. Nie zastanawiała się nad tym, bo była pochłonięta rysowaniem. Tak bardzo, że nawet nie zauważyła, że ktoś się do niej zbliża
Wciągnęła powietrze dość gwałtownie, odchylając się lekko, bo w pierwszym momencie się nieco przestraszyła, że nagle ktoś obok niej wyrósł. Chwilę później zmarszczyła brwi, próbując przyswoić to, co do niej mówił i połączyć kropki, skąd znała tę twarz, a gdy klocki wskoczyły na swoje miejsce, uśmiechnęła się szeroko.
Skąd pewność, że nie mam? — zapytała rozbawiona. — Wyglądam, jakby mnie miała znajomości? — zaśmiała się wesoło, bo jednak absolutnie nie miała żadnych pretensji względem jego sposobu przywitania. Wręcz przeciwnie, cieszyła się bardzo, że go widzi. — Prawda? Musimy to koniecznie zmienić, chociaż chyba muszę być nieco oldschoolowa, bo zapomniałam swojego z domu… — sprawdziła szmacianą torbę, którą ze sobą zabrała. — No nic, możesz mi zapisać swój tutaj, a ja podyktuję Ci swój — zaproponowałą, podsuwając mu notes do rysowania i zaginając jego jedną kartkę, aby jej nie umknęła ta notatka. — Co u Ciebie? Pracujesz, czy przyszedłeś na spacer? — zagadnęła z zainteresowaniem.

axel stone
ODPOWIEDZ