Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
032.
I was always either too little or too much,
never just enough.
{outfit}
Tyle z Joela, który ostatnio planował wspierać swojego przyjaciela w niepiciu alkoholu. Postanowił dzisiaj się napić. To jak bardzo potrzebował zrelaksowania się było aż śmieszne. Albo może przykre. I to, że tego potrzebował dotarło do niego zbyt późno. Siedział w domu i rozmyślał o tym jak będzie miał jutro wolne i będzie w końcu mógł się zająć ogarnięciem domu swojej mamy. Zaraz jednak do niego dotarło, że przecież nie jest na to gotowy. Nie ma opcji, żeby to jutro zrobił. Potrzebował jeszcze więcej czasu. Ale nie miał żadnej konkretnej wymówki, bo nie miał planów. Postanowił więc, że pójdzie do baru i upije się tak bardzo, że jutro nie będzie w stanie wygrzebać się z łóżka. Tak, to był świetny pomysł dla człowieka, który nie zdawał sobie sprawy z tego, że przechodzi jakieś załamanie nerwowe i przy okazji przechodzi kryzys wieku średniego.
Było już za późno, żeby dzwonić po kumplach i pytać czy, któryś pójdzie do baru z nim. Postanowił, więc, że tym razem upije się w pojedynkę. Może nawet na lepsze by mu to wyszło, bo jednak nie będzie w stanie nikomu przynieść wstydu. A wiadomo, że pijany Joel mógłby do tego doprowadzić. Po wejściu do baru przywitał się z ludźmi, których widział pierwszy raz na oczy. Uśmiechał się kiwał głowami. Nie szukał znajomych. Był po prostu tak bardzo dumny ze swojego planu, że aż miał lepszy humor. Usiadł sobie przy barze, który swoją droga był dosyć zatłoczony jak na niedzielę. I tak późną godzinę. Czy ludzie nie mieli pracy? Nie mieli żadnych planów na następny dzień? Czy wszyscy mieli dokładnie taki sam plan jak on? Upić się na smutno i mieć wymówkę, żeby jutro nie robić absolutnie nic? To ostatnie byłoby idealnym scenariuszem. Miałby przynajmniej wsparcie w obcych ludziach. Zamówił sobie pierwsze piwo i patrząc na barową ladę zrozumiał dlaczego dzisiaj jest w lokalu taki tłum. Wieczór karaoke. Oczywiście, że humor od razu mu się poprawił. Tak, to była idealna okazja dla niego, żeby pokazać wszystkim jaki jest beznadziejny w śpiewaniu. Wiedział, że będzie potrzebował kilku piw, żeby się odważyć i wejść na scenę. Miał zamiar to zrobić. Karaoke nigdy nie odmawiał. Wierzył, że karaoke jest rozrywką, z której powinni korzystać tylko nieutalentowani ludzie. Ci którzy mieli talent mogli robić kariery, a nie zabierać przyjemność tym, którzy tego talentu nie mieli.
I tak przy kilku piosenkach zleciało mu parę piwek, w pewnym momencie nawet trzymał kolorowego drinka i nawet zdobył kilku nowych znajomych. Żadnego imienia nie zapamiętał, ale liczyło się tylko to, że dobrze się bawił. Teraz już był gotowy do tego, żeby zapisać się na swój występ. Miał nawet już wybraną piosenkę. A przynajmniej tak mu się wydawało, że miał ją wybraną. Musiał się jeszcze upewnić, że jego wybór jest dostępny. Stanął na końcu niezbyt długiej kolejki i rozglądał się po lokalu. W końcu dostrzegł Salmę.
- Hej! - Krzyknął, bo był święcie przekonany, że są bardzo dobrymi znajomymi. W końcu widział ją dwa razy w życiu, a raz nawet rozmawiali o tym, że dzisiaj nikt nie wywiózł śmieci. Podbił do niej zadowolony, żeby się przywitać, bo odnosił wrażenie, że była nim zaskoczona. - Cześć! - Przywitał się jeszcze raz i robił to trochę za głośno, ale to przez to, że był lekko podchmielony. Ale nie pijany!!! Po prostu był zrelaksowany i kochał ludzi. A przynajmniej tak próbował sobie wmówić. - Miałem nadzieję, że cię tutaj zobaczę! - Powiedział chociaż wcale tak nie było. Nie wiedział do jakich miejsc chadzała Salma. - Idę się zapisać na karaoke. - Pochwalił się. - Wiesz co... powinniśmy zaśpiewać jakiś duet! - Zaproponował, bo totalnie widział ich w jakiejś zajebistej rockowej piosence. Na pewno jakąś znał.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
009.
Szukanie wymówek bywało strasznie trudnym zadaniem. A przecież tak naprawdę sam fakt, że nie było się na coś gotowym powinien być wystarczającym usprawiedliwieniem. Ludzie jednak mieli tendencję do tego, aby takim kwestiom umniejszać i potrzebować czegoś więcej. Ona niejednokrotnie to robiła, usprawiedliwiając się zarówno w kwestiach dość błahych, jak i tych większych. Usprawiedliwiała zjedzenie lodów o 3 w nocy i oglądanie kreskówek, zamiast się wyspać lub uczyć do egzaminu, którego po prostu wcale nie chciała pisać i zdać, i szukała czegoś, co wytłumaczy każdą jej nagłą ucieczkę w nowe miejsce, spychając to zawsze na jedno i to samo: chciała przygody. Nie zawsze do końca tak to działało, ale przecież póki nikt o tym nie wiedział, a ona oszukiwała siebie, to wszystko było w normie, prawda?
Wyszła do baru ze znajomymi z siłowni, którzy jednak zmyli się stosunkowo szybko. No dobra, może nie aż tak szybko, bo zdążyli się odrobinę upić, ale dla Salmy zdecydowanie za wcześnie, dlatego uznała, że ona zostanie na jeszcze jednego drinka. Co prawda w barze było karaoke, które momentami dość mocno krzywdziło ludzki słuch, jednak o dziwo i do tego Salama dała radę przywyknąć. Jej stosunek do tej rozrywki był bardzo… Hm, skomplikowany? Tak można to ująć. Zdecydowanie wolała japońską wersję tej zabawy, gdzie ludzie nie kompromitowali się publicznie. Albo nie przechwalali się, jak to pięknie śpiewają. Ona sama radziła sobie z tym całkiem nieźle, więc nigdy nie wiedziała, czy wypadało jej śpiewać jakieś hity ABBY czy inne klasyki, czy może jednak nie. Ale, gdy robiła się wystarczająco pijana, to jakoś zupełnie łatwiej było jej ignorować takie kwestie. Sama nie wiedziała na przykład, kiedy zaczęła próbować odgadnąć co to za utwór już po pierwszych słowach piosenki, które najczęściej były mocno obok melodii i zrobiła sobie z tego swoją własną zabawę. W którą się wkręciła, więc początkowo nie wpadła na to, że to hej było do niej, ale jednak, gdy się odwróciła zobaczyła mężczyznę, którego poznała na swoim osiedlu i chyba do tej pory wymieniali tylko uprzejmości. Uniosła lekko brwi, wyraźnie zaskoczona, gdy zmierzał w jej kierunku.
Cześć — przywitała się, bo przecież była kulturalna. No i rzeczywiście jakoś tam się znali. Słabo, bo słabo, ale przecież nie stanowiło to wielkiego problemu. — To zaskakujące wyznanie i dość ryzykowna nadzieja, to nie jest mój ulubiony bar w okolicy — przyznała, przyglądając mu się z mieszanką zaintrygowania i rozbawienia na twarzy. — Gratulacje, co będziesz śpiewał? — uniosła lekko brew. — Chociaż nie, nie powinieneś mi mówić, bo moją nową zabawą jest próba odgadnięcia, co to za piosenka zanim dojdzie do refrenu — bo wiadomo, że największe hity po refrenie się rozpozna nawet, jak ktoś mocno fałszował. — Jakiś strasznie otwarty się zrobiłeś w tej barowej scenerii — roześmiała się lekko na jego propozycję. — Zazwyczaj się tego nie podejmuję, ale w sumie co mi szkodzi. Ale to musi być jakiś klasyk, żadne współczesne gwiazdki jednego przeboju — zastrzegła od razu, czekając czy przystanie na jej warunki.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Ale się ucieszył jak Salma go rozpoznała. Może jego mama jednak miała rację jak mu mówiła, że ma taką ładną twarz, o której ciężko zapomnieć. Nigdy jej nie wierzył, ale teraz będzie musiał to ponownie przemyśleć. Oczywiście nie brał pod uwagę tego, że Salma może była po prostu uprzejma i nie chciała prowokować jakiegoś nieznajomego, podchmielonego typa. Dla Joela jednak nie miało to chwilowo znaczenia. Był delikatnie pijany. Miał ten humor, gdzie uwielbiał po prostu każdego i świat się wydawał piękniejszy. Jest szansa, że po prostu sobie wmawiał, że wszystko jest piękniejsze, bo potrzebował tego, żeby świat rzeczywiście był lepszy. Chociaż na ten jeden wieczór. Zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i bzdurach, które w ostatnim czasie zaprzątały mu myśli. Możliwe, że właśnie też dlatego tak dobrze się bawił w towarzystwie obcych ludzi. Nikt mu nie współczuł martwej matki i nikt się o niego nie martwił i najważniejsze – Joel nie musiał być tym ogarniętym i opanowanym człowiekiem (często z kijem w dupie). Mógł sobie poluzować i zachowywać się jak nierozważny dwudziestolatek, a nie mężczyzna, który raczej powinien mieć już swoje życie ogarnięte na tyle, żeby było stabilnie. Nie było, ale kogo to teraz obchodziło?
- Mój też nie! – Zaśmiał się. – Tak między nami to zdecydowanie wolę Moonlight bar. – Nachylił się trochę do niej, żeby zdradzić jej ten sekret, ale jednocześnie nawet po pijaku był na tyle kulturalny, żeby nie naruszyć jej przestrzeni osobistej. Kultura przede wszystkim. – I myślę, że może dlatego liczyłem na to, że cię tutaj spotkam, co? – Oczywiście to nie tak, że siedział i o niej myślał i ją wypatrywał. Chciałby, ale pijany umysł działa na swój własny sposób. – Myślisz, że to przeznaczenie? – Zapytał wprost i nawet na sekundę przestał się uśmiechać. To było bardzo poważne pytanie. Co jeżeli to rzeczywiście było przeznaczenie? Poważna sprawa!
- To świetnie się składa, bo zapomniałem co miałem zaśpiewać. – Zerknął na dłoń, bo uznał, że może tam zanotował sobie tytuł piosenki, ale okazało się, że ręce miał czyste. Zero ściągawek. – Dużo już zgadłaś? Jakie są zasady? Masz oficjalną punktację? – Brzmiało to jak spoko zabawa. Że też on o czymś takim nie pomyślał. Pewnie bawiłby się trochę gorzej niż Salma, bo jednak nie był na bieżąco z muzyką. On pewnie nadal słuchał Hilary Duff, Lindsay Lohan i Ashlee Simpson.
- Wydaje mi się, że po prostu alkohol zaczął działać. – Znowu się nachylił, żeby zdradzić jej ten sekret. Nie chciał, żeby ktokolwiek inny dowiedział się o tym, że Joel potrafi wyjąć kij ze swojego dupska. Potrzebuje do tego tylko trochę alkoholu. Pewnie się bał, że człowiekowi w jego wieku nie wypada się dobrze bawić.
- O tak. Zdecydowanie. Spójrz na nas. Wiesz co powinniśmy zaśpiewać? Coś rockowego. Ale takiego… takiego wiesz… – Tutaj zacisnął ręce w pięści, żeby pokazać jej co ma na myśli. – Znasz Poison Alice Cooper? – To musi być jego ulubiona piosenka. Taka, na którą zawsze jest mood.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Mamy prawie zawsze mają rację. Czasami ewentualnie w tej roli lepiej sprawdzają się ojcowie, jak u niej, ale to po prostu wyjątek potwierdzający regułę. Powinien więc zdecydowanie się trochę nad tym zastanowić, ale może jednak nie teraz. Jak na razie nie uważała go za potencjalnie niebezpiecznego czy zbyt nachalnego, czy nawet niemiłego w jakikolwiek sposób, ale jak zacznie z nią rozważać na zupełnie na poważnie, czy jego mama miała rację, to jednak nie do końca będzie wiedziała, jak zareagować. Pocieszanie pijanych nieznajomych, który zbiera się na sentymenty po zmarłych rodzicach było dość trudną sprawą, z którą ona nie radziła sobie jakoś specjalnie dobrze. Nie potrafiła w typowe współczucie, więc ludzie często odbierali ją w takich momentach nie tak, jak powinni, dlatego jednak zostawiała to tylko dla przyjaciół, którzy ją znali i wiedzieli, jaka była. Także zdecydowanie lepiej, aby pozostali przy aktualnym rozwoju wydarzeń.
Hmmm… Mój chyba też powinien, skoro mój brat tam gra słodkie ballady — przyznała, marszcząc lekko brwi. Uznała jednak, że może to nie jest moment na to, aby zastanawiać się nad tym, czy powinna kierować się takimi, czy innymi kwestiami przy wyborze swojego ulubionego baru. — Ale nie martw się, Twoja tajemnica jest ze mną bezpieczna — zapewniła go konspiracyjnym szeptem i nawet skinęła głową z poważną miną, jakby byli jakimiś tajnymi szpiegami. — Może, miałoby to sens — tak naprawdę niewiele, ale czy potrzebowała tego, aby rzeczywiście tak było? Nie bardzo, skoro całkiem miło się złożyło, że go tutaj spotkała. Wyglądało na to, że był naprawdę przyjemnym towarzystwem, nawet jeśli praktycznie się nie znali. Ale po chwili przyglądania się mu, przypomniała sobie, jak ma na imię. Albo upewniła się, jakie ono było, więc nie musiało być jej głupio. — Średnio wierzę w przeznaczenie — przyznała, bo nie była jednak aż tak pijana, żeby uznać, że to coś realnego. — Myślę, że to po prostu nasza zasługa — jak, gdzie, kiedy? Nie było to istotne, szczególnie że żadne z nich nie miało odpowiedzi na te pytania. Powiedziała to jednak z takim przekonaniem, że chyba trudno było się kłócić.
Nie mam oficjalnej punktacji, bo jak na razie grałam w to sama. Ale jak chcesz dołączyć, to możemy ustalić zasady. Po piosence, oczywiście — skoro mieli już plan na śpiewanie, to nie wypadało teraz tego odkładać. Po tym mogą zacząć nową rundę jej zabawy, bo czemu nie. Dobrze się do tego piło. — Ach, no tak, alkohol działa cuda w tej kwestii — pokiwała głową ze zrozumieniem.
Tak, takiego wiem, dokładnie — zgodziła się z nim. — Oczywiście, że znam — obruszyła się lekko, że w ogóle poddawał to pod wątpliwość. — To doskonały wybór — uznała po chwili, gdy już przeanalizowałą propozycję. — Chodź, nasza kolej — uznała i pociągnęła go nawet za rękę, bo jednak nie chciała, aby ją teraz zostawił. Karaoke to nie była jej rzecz, więc absolutnie nie było opcji, że podejmie się tego sama.
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Spojrzał na nią zszokowany, ułożył sobie nawet dramatycznie dłonie na klatce piersiowej.
- Twój brat jest bardem? – Zapytał całkiem na poważnie. – Jakiś znany? – Naturalnie zakładał, że mu zaraz wyskoczy z informacją o tym, ze jej brat to ma tyle statuetek Grammy, że tak naprawdę to nie ma u siebie na nie miejsca, więc ona udostępnia mu półkę u siebie. Brzmiało to fajnie. Jakby chociaż napomknęła o tym, że i jej kończy się miejsce na półce, to Joel bez problemu zaoferowałby swoją półkę. Zrobiłby to tak ochoczo, że nawet zadzwoniłby do Jordana i mu powiedział, że jednak nie może u niego pomieszkiwać, bo ten wolny pokój to Joel jednak przeznaczy na statuetki znanego barda. – Dziękuję. Nie chciałbym, żeby mnie wyrzucili za coś takiego. Nie opłaciłem jeszcze rachunku. – A naturalnie, że Joel niezależnie od tego jak pijany będzie, zawsze opłaci swój rachunek barowy. Zawsze też poprawnie ważył i skanował towary w kasach samoobsługowych. Nigdy nie przeszło mu przez myśl, żeby oszukać sklep. Był uczciwym człowiekiem.
- To mi się podoba. – Pomachał palcem. – Bo jak tutaj wierzyć w przeznaczenie? Co to w ogóle oznacza? Że mogę przez całe życie siedzieć na tyłku, a przeznaczenie mnie odnajdzie? – Prychnął, bo to brzmiało tak niedorzecznie. Co jeżeli jego przeznaczeniem była leniwa osoba i ona też siedziałaby cały dzień na tyłku zamiast go szukać? Co wtedy zrobiłoby przeznaczenie? – To nasza zasługa. – Zgodził się z nią i jeszcze, żeby uwierzyć w te słowa to skinął głową. Tak. Byli kapitanami swojego losu czy jak tam idzie to powiedzonko.
- Zróbmy to. Trochę rywalizacji jeszcze nikomu nigdy nie zaszkodziło. – Był absolutnie pewien tego, że akurat rywalizacja szkodziła ludziom i zapewne doprowadzała też niekiedy do śmierci. Te myśli jednak zostawił za sobą. To nie był dobry moment na rozmowę o śmierci.
- Wygrajmy to karaoke! – Mimo, że to nie był chyba nawet żaden konkurs. Po prostu ludzie chcieli się dobrze bawić. Tak czy siak Joel ucieszył się, że Salma znała piosenkę i nie musieli myśleć nad czymś innym. – Powinniśmy śpiewać po wersie na zmianę, a później refren razem. – Zaproponował jak wchodzili na scenę, a ktoś z obsługi karaoke wręczał im mikrofony. Dla Joela to była poważna sprawa. To jak wejście na pole bitwy czy arenę. Musiał być przygotowany, musiał mieć jakąś taktykę.
Jak tylko rozbrzmiały pierwsze nuty, to Joel naturalnie wczuł się w muzykę. Rękoma wykonywał gest gitary, a później nawet przeszedł w udawanie perkusisty. Jak zbliżała się pora śpiewania, to DeWitt dał znak Salmie, żeby czyniła honory i zaśpiewała pierwsza. Następnie dołączył do niej w odpowiednim momencie, a przy refrenie to już w ogóle odleciał wczuwając się w bycie gwiazdą rocka.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Lekkie rozbawienie pojawiło się na jej twarzy, przyglądając się jego reakcji, której zupełnie się nie spodziewała. Fakt powiązania Freddiego z muzyką był dla niej tak oczywisty, że już dawno przestało ją to szokować w jakimkolwiek stopniu.
Nie — pokręciła lekko głową. — Przynajmniej jeszcze nie — dodała, bo przecież oczywiście, że wierzyła w to, że marzenia Freda w końcu się spełnią i zacznie robić poważną karierę muzyczną i będzie bożyszczem nastolatek, czy jaka akurat grupa docelowa mu się zamarzy, gdy już zabierze się do tego wszystkiego na serio. Także jak na razie niestety nie potrzebowała wsparcia w trzymaniu statuetek swojego brata, ale kto wie — może jeszcze zdarzy się taka sytuacja. Będzie miała wtedy w głowie ekscytację Joela w tej kwestii na pewno, więc do niego pierwszego się zgłosić. Chyba. Chociaż miała jakieś takie mgliste podejrzenia, że jak ktoś ma tyle ważnych statuetek i nagród, że mu się nie mieszczą, to po prostu kupuje większy dom.
Ach, to jesteś zupełnie bezpieczny, nie mogą Cię wyrzucić bez opłacenia rachunku, to zakazane — pewność i przekonanie w jej głosie wybrzmiewały na tyle mocno, że naprawdę trudno było się z tym jakkolwiek kłócić. — To byłoby zmuszanie człowieka do bycia złodziejem, a to nielegalne — wygłosiła to takim poważnym tonem wszystko, jakby naprawdę była w stanie wskazać na to konkretny paragraf. Tak naprawdę nie była, ale w jej głowie po kilku drinkach klarowało się to jako coś najjaśniejszego i najbardziej sensownego pod słońcem. Ona sama też nie wpadłaby na to, aby wziąć sobie coś, za co należało zapłacić i tego nie zrobić. Okrutna sprawa, takie bycie oszustem.
Otóż to, w życiu nic nie robi się samo ani przez żadne mistyczne siły, sami do tego doprowadzamy — jak miała się z nim nie zgodzić, skoro mówiła takie mądre rzeczy? No nie było to możliwe, bo dokładnie w to wierzyła również ona. Nie lubiła bardzo, gdy ludzie ostatecznie mówili jakieś farmazony widocznie tak miało być i siadali na tyłku, godząc się z cierpieniem, zamiast po prostu zacząć działać i coś z tym zrobić.
Tego nie jestem pewna, ale przecież nie będziemy traktować tego poważnie na śmierć i życie, prawda? — rywalizacja często bywała niezdrowa, ale przecież nie ma od razu co popadać w paranoję. — To będzie zabawa — dodała jeszcze, bo brzmiało to zdecydowanie lepiej niż stwierdzenie, że będą ze sobą rywalizować. Nie ma co używać takich ostrych słów, żeby nie psuć wieczoru, który był bardzo przyjemny i miły. I w świetnym, niespodziewanym towarzystwie.
Do dzieła — skinęła głową z poważną miną, a potem rzeczywiście przyszedł czas na to, aby mogli zaprezentować swoje umiejętności. I o ile Salma rzadko godziła się na karaoke, tak dzisiaj wcale tego nie żałowała. I jej nastrój był odpowiedni, i najwyraźniej miała do tego odpowiedniego kompana. Sama się bardzo zaangażowała w ten występ, żałując trochę, że nie może zarzucać włosami, bo aktualnie był krótkie, jak to robili prawdziwi rockandrollowcy. Bez tego jednak poradzili sobie świetnie i nawet otrzymali — przynajmniej jej zdaniem — bardzo gorące i zaangażowane brawa.
Wow, to było bardzo udane, jesteś bardziej super, niż się spodziewałam, Joel — przyznała z uznaniem w głosie, gdy już ustąpili miejsca na scenie kolejnym uczestnikom. — Uprzejmie dziękuję za ten profesjonalny występ — powiedziała z uśmiechem, ale bardzo poważnie, wyciągając rękę, aby uścisnąć mu dłoń niczym poważny biznesmen, który dobił targu z innym biznesmenem. — Drinka? — zaproponowała, bo przecież to nie tak, że chciała się odwrócić na pięcie i sobie iść. Noc jeszcze młoda, nie ma co sobie odmawiać.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Rozejrzał się ukradkiem po barze jakby szukał ludzi podejrzanie wyglądających. Nie pomyślał, że najbardziej podejrzanie w tym momencie wygląda on. – Wiesz… – Zaczął, ale wcale nie mówił jakoś cicho. Ludzie niedaleko nich normalnie mogli usłyszeć wszystko co mówił. Nie musieli jakoś specjalnie nasłuchiwać. Joel po prostu chciał przekrzyczeć muzykę, ale jednocześnie być tajemniczym. – Moja praca trochę polega na kontaktach z… poważnymi i wpływowymi ludźmi. Mogę załatwić twojemu bratu kilka wizytówek. – Pewnie miał na koncie kilka osobistości ze świata muzyki, których ochraniał. Oczywiście był świadom tego, że z żadną taką osobą nie ma super relacji i że wizytówki to jedyne co mógłby jej bratu załatwić. Także równie dobrze mógł mu wygooglować adresy wytwórni muzycznych i podać. Chciał jednak dobrze! Chciał pomóc!
- To jest… to bardzo cwane z ich strony. – No pewnie ludzie woleliby dać się wykopać z baru niż płacić spory rachunek. Tylko nie Joel. Joel był porządny. On nawet jakby był wykopywany to by poinformował człowieka, który go wykopuje, że nie opłacił rachunku. Dałby się zaprosić z powrotem do baru, opłaciłby rachunek i poprosiłby, żeby wykopali go jeszcze raz. Tak czy siak zanotował sobie w głowie, że Salma jest inteligentna i zna się na prawie, więc na luzie będzie mógł do niej podbić po jakieś porady prawne.
- Tak. – Pokiwał energicznie głową i był nawet gotów na to, żeby zacząć jakieś rebelie. – Jebać mistyczne siły. – Szepnął, bo nie chciał, żeby ktoś usłyszał jak przeklina w miejscu publicznym. Pewnie dał temu vibe hail hydra.
- Myślisz? – Spojrzał na nią zmieszany. – Ja tam trochę byłem nastawiony na to, że jak w karaoke będą wyrównane szanse to przerzucimy się na bitwę taneczna. – Nawet nie żartował. On akurat był zbyt sztywny, żeby mieć jakieś fajne, kocie ruchy. Ale ona? Ona wyglądała jak kobieta kot, więc z pewnością miała w zanadrzu jakieś kocie ruchy, które pomogą im wygrać puchar, którego nie ma, a który Joel sobie wmówił.
Joel był zachwycony ich występem. Po słowach Salmy rzeczywiście bardziej nastawił się na dobrą zabawę niż na rywalizację i prawdopodobnie to mu pomogło. Poczuł się zrelaksowany i docierało do niego, że pierwszy raz od kilku miesięcy czuje się błogo, lekko i najzwyczajniej na świecie szczęśliwie. Gdyby wiedział, że coś tak prostego jak karaoke zdejmie z jego barków ciężary ostatnich miesięcy, to przyszedłby śpiewać wcześniej. Chociaż może to nawet nie o sam występ chodziło. Może kwestią było dobre towarzystwo, które w kluczowym momencie sprowadziło go do parteru i nie pozwoliło na to, żeby się zbłaźnił?
- Byliśmy fantastyczni! – Oznajmił dołączając do niej z boku sceny. – Ty… ty byłaś zajebista. Wow! – Wycelował w jej stronę ręce i nie mógł się nadziwić tym jak niesamowita była Salma. – Chcesz mi powiedzieć, że trochę o mnie myślałaś? – Złapał ją za słówko i posłał szeroki uśmiech. – Potrzebowałem tego tak bardzo. – Przeczesał sobie włosy ręką nadal niedowierzając temu jak dobry występ zaliczyli. A przynajmniej miał nadzieję, że tak właśnie było i że nie wmówił sobie tych wszystkich oklasków i wiwatów. – Ja również dziękuję. Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszej partnerki. – Oczywiście jej dłoń chwycił i uścisnął. Nachylił się nawet, żeby ucałował jej dłoń. Prawdziwy dżentelmen. – Zdecydowanie. Pozwól, że ja postawię. W ramach podziękowania. – Gestem ręki zaprosił ją w stronę baru i wybrali sobie nawet miejsce, gdzie muzyka tak nie dawała po uszach, więc mogli sobie na spokojnie porozmawiać. – Cokolwiek wybierzesz, wezmę to samo. – Już i tak tyle dzisiaj wymieszał, że kolejny drink nie zrobi mu pewnie większej różnicy. – Jak to możliwe, że nie wpadłem na ciebie wcześniej? – Zapytał przypatrując się jej i próbując sobie przypomnieć czy rzeczywiście tak było.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Uniosła brwi, przyglądając mu się zaintrygowana, gdy rozejrzał się wręcz konspiracyjnie, jakby co najmniej był tajemniczym Don Pedro i szukał Baltazara Gąbki. Albo innym szpiegiem, który komuś imponował. każdy ma swoich bohaterów, jak wiadomo. Salma uważała, że Don Pedro był super, być może dlatego, że wiedziała tylko, że miał czarną pelerynę, wąsy jak kot i mówił karramba. Brzmiało to zacnie jej skromnym zdaniem. — Brzmi to bardzo tajemniczo, Joel. Czy to ściśle tajne, czy możesz mi zdradzić więcej? — zapytała, przekrzywiając głowę i przyglądając mu się uważnie. Teraz co prawda trudno było go wrzucić do kategorii przesadnie poważnych ludzi, ale pamiętała wystarczająco dobrze, gdy te kilka razy widziała go w innych okolicznościach. Pewnie nawet skrzynkę na listy otwierał poważnie i niczym tajny agent: ukradkiem. Chociaż prawda jest taka, że jej bujna wyobraźnia w połączeniu z tym, że wypiła kilka drinków i naprawdę dobrze się bawiła, pracowała wystarczająco intensywnie, aby sobie to wszystko teraz wyobraziła. Dopisując znaczenie do rzeczy, w których wcale tego nie było.
Prawda? I całkiem roztropne — zaśmiała się, bo w tym momencie słowo roztropny z jakiegoś powodu nieco ją rozbawiło. Gdyby wiedziała, że Joel jest takim porządnym gościem, to chyba czułaby się przy nim jak ta zbuntowana dziewczyna ze szkoły, która ściąga innych na złą drogę, kusząc po lekcjach papierosem, którego umiała palić niesamowicie cool (pewnie dokładnie to robiła), pierwsza miała tatuaże, kolczyk w nosie i malowała usta na prawie czarno. Ale na szczęście aktualnie nie podejrzewała, aby ściągała go na złą drogę. Zaśmiała się za to rozbawiona, kiwając głową na jego słowa, bo co mogła innego, skoro się z tym zgadzała w stu procentach? — Dokładnie — przytaknęła, równie cicho co on. — Powinniśmy później za to wypić — była co prawda prawie pewna, że o tym zapomni, ale to nic.
Hmmm, nie możemy. W pojedynkach tanecznych nie da się ze mną wygrać, więc bez sensu — w jej głosie była taka pewność, że trudno było jakkolwiek się z tym kłócić. Kocie ruchy zresztą zapewne w niewielkim stopniu zaprezentowała też chwilę później na scenie, bo jednak jak dobra piosenka leci, to należy czuć ją całym sobą, to była jej zasada. Jego chyba też, bo poziom zaangażowania miał dość podobny do jej własnego, pewnie dlatego właśnie te wyrazy uznania były
Nie mogę Ci tego potwierdzić — uśmiechnęła się niewinnie. — Lubię być tajemnicza — wyjaśniła, unosząc zawadiacko brwi, a potem puściła mu oczko, nadal pięknie uśmiechnięta.
Cieszę się, że mogłam pomóc — nie kłamała, bo było to bardzo miłe doświadczenie, a jeśli dodatkowo mu to pomogło, to tym bardziej. — I cała przyjemność po mojej stronie — nie sądziła, że może się aż tak dobrze bawić na karaoke, ale jednak efekty były takie, a nie inne i nie mogła się z tym kłócić. Zamówiła dla nich gin z tonikiem, jak na basica w kwestii alkoholu przystało, a potem odwróciła się twarzą w jego stronę.
Hmmm… Może dlatego, że długo mnie tu nie było, wróciłam stosunkowo niedawno — było to wytłumaczenie na wszystkie życiowe i towarzyskie zaległości, których trochę się nazbierało przez te lata. — Jaka jest najdziwniejsza rzecz, jaka ostatnio Ci się przytrafiła? — zapytała zupełnie bez żadnego powodu. — To pytanie bez ukrytego dna, po prostu pojawiło się w mojej głowie — dodała, aby nie miał jakichś dziwnych podejrzeń. Nie chciała przecież, żeby pomyślał, że planuje go zabrać na jakąś dziwną, podejrzaną wyprawę, mówiąc że cokolwiek to było, to może to przebić. Bywała szalona, ale bez przesady. Nie planowała iść siłować się z krokodylem, bić z kangurem albo szukać polany, na której wyląduje statek obcych.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Pokiwał głową, ale nie odpowiedział od razu. Teraz jeszcze był pijany, ale coś mu we łbie podpowiadało, że trzeźwy Joel nigdy nie opowiadałby tak ochoczo o swojej pracy. W sumie to lubił mówić o swojej pracy. Kochał swoją pracę, jakkolwiek smutno to może brzmieć. Ale no po prostu nie miał tak, że chodził tam z przymusem. – Czasami zdarza się, że ochraniam ludzi, którzy są bardzo wiesz… szanowani w przemyśle filmowym czy muzycznym. Jeżeli twój brat jest dobry to myślę, że mógłbym pomóc załatwić mu chociaż rozmowy. – Dobra, nie wiedział czy mu się uda, ale no wiedział, że swoją pracą zasłużył sobie na szacunek wielu wpływowych ludzi. Nawet oferowali, że jak będzie czegoś potrzebował to ma się do nich zwracać i ściskali mu ręce. Nie wiedział na ile poważne to było, ale przecież spróbować nie zaszkodzi. Nigdy wcześniej o tym nie myślał, bo jednak nie znał nikogo kto mógłby mieć jakiś talent. W sumie no znał Scarlet, swoją byłą, ale ona miała talent pisarski i nawet publikowała. Zdecydowanie to ona była bardziej tą osobą z kontaktami jak jeszcze tworzyli parę. Teraz Callaway została kimś z kogo Joel długo próbował się wyleczyć. No, ale wiadomo, kto by chciał się wyleczyć z Margot Robbie.
- O ja. To mogłaś od razu mówić. Poszlibyśmy na bitwę taneczną. Pewnie jest gdzieś niedaleko jakiś garaż podziemny, albo krąg utworzony między kontenerami. – Pewnie niczego takiego nie było. A przynajmniej nie w Lorne. No chyba, że było, ale on o tym nie wiedział, bo po prostu nie był człowiekiem, który mógł zaprezentować kocie ruchy. Coś tam zatańczyć potrafił, ale naprawdę potrzebował alkoholu, żeby się rozluźnić i nie czuć skrępowania tym co mógłby na ewentualnym parkiecie zrobić. Pewnie też przesadzał, ale no lepiej być ostrożnym z czymś takim. Jest niewiele rzeczy gorszych od osoby, która myśli, że potrafi tańczyć.
- W porządku. – Odwzajemnił uśmiech i pokiwał głową. – Taką tajemniczość jestem w stanie zrozumieć. Jest w niej coś… intrygującego. – Pewnie nie byłoby to tak intrygujące gdyby Salma nie dodała do tego wszystkiego mimiki, która była wisienką na torcie. Aż w pewnym momencie Joelowi zrobiło się głupio, że tak się gapił, ale jednocześnie nie mógł oderwać wzroku.
- Podejrzewam, że bez ciebie poważnie bym się zbłaźnił, więc jest szansa, że dosłownie uratowałaś mi życie. – Pewnie dostałby zakaz wchodzenia do baru za swój tragiczny występ. Chociaż też wątpię. Karaoke w końcu było po to, żeby ludzie, którzy nie potrafią śpiewać mogli się dobrze bawić i poczuć jak gwiazdy estrady. A przynajmniej karaoke powinno być zakazane dla tych coś śpiewać potrafią. A dzięki Salmie, Joel nabrał pewności siebie i dzięki temu jego część występu nie była aż tak tragiczna. Czuł się pewnie i dobrze się bawił.
- W takim razie cieszę się, że mogłem na ciebie wpaść. – Skoro jest tu od niedawna, to mógł się uznać za szczęściarza, że akurat ich ścieżki się skrzyżowały. – O, wow. Postanowiłaś zadać takie pytanie najnudniejszemu człowiekowi na świecie. – Zaśmiał się, ale w sumie nie zamierzał się poddawać. Na pewno wydarzyło mu się coś dziwnego, a co nie było np. znalezieniem białej skarpetki w czarnym praniu. – Nie wiem właściwie czy to dziwne, ale nie wiedziałem, że coś takiego się praktykuje. Ogólnie to pracuję w agencji prywatnej ochrony. – Nie wiedział czy o tym wiedziała, więc wolał dać szybkie background story. – Często zdarza mi się podróżować i ochraniać jakieś gwiazdy, celebrytów itp. I na przykład nie wiedziałem jak bardzo… możliwe jest przespanie się z kimś sławnym jak ty jesteś normalną osobą. Jedyny haczyk jest taki, że przed całym aktem seksu pojawia się adwokat, albo menadżer, który zmusza cię do podpisania klauzuli poufności. Jeśli nie podpiszesz to do niczego nie dojdzie. – Rozłożył ramiona. – W sumie to nikt nie dojdzie, hehe. – Dobra, nie mógł się powstrzymać od takiego debilnego żartu. Pewnie dlatego, że Joel jednak bardzo rzadko kiedy miał okazję do dobrego żartu. To jednak mu się udało. – Teraz twoja kolej. – Podziękował barmanowi, który akurat w międzyczasie podał im drinki. Od razu zapłacił, żeby nie było, że rzeczywiście trzyma ten dług.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Kochanie swojej pracy wcale nie brzmiało smutno. Właściwie ludzie przecież właśnie do tego dążyli i bardzo chcieli. Nawet jeśli nie wszyscy (na szczęście) wierzyli w to, że jeśli będą kochać to, co robią, to nie przepracują ani jednego dnia czy coś tam takiego. Praca w końcu, nawet jeśli najwspanialsza i wymarzona, miała prawo być męcząca i nużąca, a czasami najzwyczajniej w świecie wkurwiająca. Tak przynajmniej twierdziłą Salma. Relacja jak każda inna, miała swoje wzloty i upadki. Ona też kochała przecież to, co robiła. Ale niejednokrotnie miała dość, niejednokrotnie stała w kropce, nie wiedząc co dalej i niejednokrotnie frustrowało ją, że zrobiła coś albo nie zrobiła czegoś. Ale mimo to wracała i znowu dochodziła do etapu, w którym czuła, że po prostu lubi to, co robi i wcale nie musi się zmuszać.
O wow, to brzmi całkiem imponująco — przyznała szczerze. — Mam zerowe pojęcie o pracy ochroniarza takich ludzi, wiesz? — przyznała mu się od razu, bo przecież nie będzie udawać wszechwiedzącej. — To znaczy: jedyne pojęcie, jakie mam to z seriali i filmów, więc podejrzewam, że jest ono zerowe, bo podobno telewizja jednak kłamie — jej ojciec niby był wpływowym człowiekiem i niby mieli ochronę w domu, ale jednak to było zupełnie coś innego, skoro bardziej niż członków rodziny, strzegli oni raczej majątku i nie zakłócania miru domowego, czy coś tam. Nikt nie chodził za nimi krok, w krok. — Ale jakbyś szukał kogoś, z kim możesz potrenować i ustawić się na jakiś sparing, to jestem w to niezła — pochwaliła się, puszczając mu przy tym oczko z lekkim uśmiechem. Czy wyszło to trochę dwuznacznie? Być może. — Często zmienia się osoba, którą ochraniasz? — zapytała z zaciekawieniem, bo w sumie trochę ją to w tym momencie nurtowało. No bo jednak Netflix to raczej pokazywał te długotrwałe relacje, które — a jakżeby inaczej — potem przekształcały się w romanse, jakby co najmniej każdy ochroniarz miał romans z każdym swoim klientem.
Jeszcze nie znalazłam takiego miejsca, więc chyba nadal muszę trenować, żeby mnie zaprosili — wygięła usta w smutną podkówkę, bo totalnie łamało jej to serce. — Ale jak to się zdarzy, to będę o Tobie pamiętać, wprowadzę Cię — spojrzała na niego porozumiewawczo, mając zamiar to nawet zapamiętać. Co mogło być trudne, skoro raczej niestety nic takiego w Lorne nie istniało. Chyba. Może jednak powinna się rozejrzeć? Jeśli by na coś takiego natrafiła, to na pewno by go zabrała. Nawet jeśli nie miał kocich ruchów.
Cieszą mnie te słowa, bo właśnie o taki efekt mi chodziło — zapewniła go z lekkim zadowoleniem w głosie. Musiała dbać o reputację i utrzymywać swoją aurę tajemniczości. Chociaż tak naprawdę trudno było mówić o reputacji, skoro wyjechała z Lorne na studia i wpadała od czasu do czasu na kilka tygodni (raz kilka miesięcy w ramach wakacji), a na dłużej wróciła dopiero niedawno.
Na pewno nie — była o tym przekonana, co całkiem łatwo można było wywnioskować z jej tonu głosu. I to nie tylko dlatego, że uważała osobiście, że na karaoke nikt nie powinien czuć się w ten sposób. W końcu było to po to, aby się bawić, a nie przechwalać swoimi umiejętnościami wokalnymi i udawania, że jest się członkiem chóru anielskiego jakiegoś typa w kiecce na święta, czy coś.
Ja również, jesteś super towarzystwem — a naprawdę była przekonana, że to będzie dość nudny wieczór, a tu proszę. Joel okazał się ratunkiem i wspaniałą odmianą.
To nie możliwe, żebyś był najnudniejszy na świecie — pokręciła lekko głową z widocznym na twarzy rozbawieniem, bo totalnie jej to do niego nie pasowało. Może na co dzień był… Poważniejszy? Ale skoro pracował jako ochroniarz ważnych ludzi, to na pewno musiał mieć jakieś przygody. Związane z pracą, czy z podróżami z tymi ludźmi. Czy coś.
Skinęłą lekko głową, gdy wyjaśnił, czym się zajmuje, a potem słuchała z zaangażowaniem, co miał do powiedzenia, a jej brwi powędrowały do góry w geście zdziwienia, co przerwane zostało przez jej śmiech na jego żart. Ją bawiło, jak coś. Nie ma co być pruderyjnym, warto korzystać z takich okazji. Na żart, nie żeby od razu iść do łóżka z gwiazdą. Chociaż jak obie strony miały ochotę, to śmiało. To w końcu tylko seks, nie ma co robić z tego aż tak wielkiej sprawy, skoro nie zawsze wielką sprawą to było.
Nie miałam pojęcia, że to tak działa. Brzmi to jak jakieś szaleństwo. I w sumie trochę przykro, no bo wiesz. Czasami to po prostu jest chwila, w której człowiek wie, czego chce i jest odpowiedni nastrój, a potem nagle przychodzą jakieś formalności, czekanie na umowę i to wszystko znika — nie brzmiało to dla niej szczególnie przyjemnie, chociaż oczywiście mogło wynikać to z faktu, że Salam była bardzo spontaniczną osoba, która lubiła dać się ponieść chwili.
Hmmm… Ostatnio przyszła do mnie na siłownię kobieta, która zaczęła mi opowiadać, że w poprzednim życiu była Whitney Houston, a na pewno miała więcej niż 12 lat, więc dlatego należy jej się specjalny karnet i ochrona — to było bardzo, bardzo dziwne przeżycie. — Była strasznie niepokojąca, dobrze że Cię nie było, bo jeszcze próbowałaby Cię zatrudnić — zażartowała, no bo skoro to jego profesja, to kto wie.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
- Poczekaj. – Uniósł lekko dłoń i zszedł ze swojego stołka barowego. – Pokaże ci jak ta praca głównie wygląda. – Takim był fajnym typem. No i zaczął udawać jak chodzi z rozłożonymi rękoma i ochrania Salmę przed natarczywym tłumem, który chce ją dotknąć, albo wręczyć jej jakieś zdjęcie do podpisania. Oczywiście żadnego tłumu nie było. Były za to dziwne spojrzenia posyłane w jego stronę. – Nic specjalnego. – Dodał jeszcze z uśmiechem i wrócił na swoje miejsce. – A tak serio, poza tym, to dużo stania i łażenia za ludźmi, którzy myślą, że cos im grozi. Chociaż parę razy miałem nieprzyjemność uczestniczyć w incydentach z „fanami” i powiem ci, że… ludzie potrafią być naprawdę pojebani na punkcie celebrytów. – Joel to pewnie nie potrafiłby wielu dopasować nazwiska do twarzy, nawet jakby od tego zależało jego życie. A jednak w pracy musiał zajmować się ludźmi, którzy bali się o swoje życie, bo ktoś miał na ich punkcie jakąś chorą obsesję. – Czasami wynajmują nas też ludzie, którzy po prostu czują się samotni i wpadają w lekką paranoję. – To już bywa nieco smutne, ale z drugiej strony lepiej chyba zapłacić za ochroniarza, któremu musi zależeć na twoim dobrym samopoczuciu niż płacić prostytutce, która jednak chce cię odbębnić jak najszybciej. Nie, żeby Joel wiedział jak pracują prostytutki. Chociaż w sumie to wiedział, bo przecież jak pracował jako prywatny detektyw, to ściągał mężczyzn, którzy zdradzali żony z prostytutkami.
- Wiesz co? Właściwie to bardzo chętnie bym z tego skorzystał. – Musiał chodzić na siłownię, żeby utrzymywać formę, ale jak chodził samotnie to miał brak siły i motywacji i pewnie wychodziły mu gówno treningi. A tak, jakby mógł trenować z kimś, jeszcze z taką Salmą, to może w końcu zrobiłby i masę i rzeźbę, a nie tylko 30 minut na rowerku i podniesienie dwóch serii hantli.
- Nie. Raczej dostajemy klienta niż konkretne zlecenie. Jak byłem nowy w firmie to raczej pracowałem na ochronie obiektów, a później już zacząłem dostawać swoich klientów. Klientom też zależy na tym, żeby ochrona nie zmieniała się przez cały czas. Wiesz, jak rzeczywiście czują, że mają powody do obawy o swoje życie to wolą widzieć znajomą twarz. – Nie dziwił im się. Jakby był człowiekiem z paranoją, to każda nowa twarz byłaby kolejnym podejrzeniem, że osoba, która chce cię zabić, właśnie się pojawiła. A nikt nie potrzebował takiego komplikowania spraw. Dlatego każdy miał przydzielonych klientów. Do tego stopnia, że czasami klienci potrafili się obrażać i żądać konkretnego ochroniarza.
- Wyszło perfekcyjnie. – Nawet wykonał chef’s kiss, żeby jej pokazać pod jakim wrażeniem był.
Zaśmiał się słysząc, że jest super towarzystwem. Nawet machnął ręką. – Chyba pierwszy raz w życiu usłyszałem coś takiego. – Joel był trochę jak taka książka co ma 1000 stron. Wszyscy ci mówią, że jest super i o mój boże będziesz w trakcie czytania płakać i ta książka zmieni twoje życie, ale ostatecznie nikt tak naprawdę nie doszedł nawet do 30 strony. Nie miał się za zbyt interesującego człowieka. Mógł więc tylko dziękować swoim rodzicom, że dali mu chociaż interesującą twarz, która w wielu przypadkach ratowała mu życie prywatne i sprawiała, że ludzie chcieli z nim rozmawiać.
- Tak! Dokładnie. A co jak na przykład nawet nie wiesz, że właśnie się całujesz z kimś sławnym? Myślisz, że wyrwałaś dobrą partię, jest zajebiście, chcecie przechodzić do rzeczy i nagle cię stopuje i mówi „momencik, muszę wykonać telefon”. I po tym telefonie przychodzi jego mama, która jest jego prawnikiem. – Znowu sobie zażartował, bo po prostu uznał, że ma dobrą passę na żarty. Pewnie będzie myślał o tym wieczorze przez następne cztery lata i będzie rozważał karierę komika. – Mi osobiście przeszłaby chęć na cokolwiek. I nawet nie chodzi o to, żeby to podpisać tylko po prostu… to taki buzzkill. – Jak już z kim flirtujesz cały wieczór i ostatecznie ma do czegoś dojść, to niefajnie jakby wszystko zostało przerwane przez prawnika, podpisywanie umów, czytanie na głos tych umów i jeszcze rozmawianie o konsekwencjach jak umowy nie dotrzymasz. No chyba, że ludzie po prostu chcieli się przespać z kimś sławnym.
Zaczął się śmiać z jej opowieści. – Poważnie? – Napił się drinka. – Ale była stałą bywalczynią czy po prostu jakaś randomowa osoba z ulicy? Mam nadzieję, że dałaś jej chociaż tygodniowy karnet. Odmówić reinkarnacji Whitney Houston? – On by się bał, że za tydzień przyjdzie kolejna reinkarnacja Whitney Houston i nie będzie już taka grzeczna. – Wow. – Znowu się zaśmiał. – Przyznaj, że nie mogłaś się doczekać, żeby wykorzystać ten żarcik. – Pomachał jej palcem przed twarzą, bo oczywiście, że ogarnął do czego tutaj piała. – Dużo masz takich… nietypowych przypadków na siłowni? – Chciał wybadać ile takich reinkarnacji chodzi po ulicach Lorne.
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
Skinęła delikatnie głową na znak, że czeka i przyglądała mu się z zainteresowaniem, gdy zszedł ze stołka, aby przygotować dla niej na szybko mały pokaz. Uśmiech rozbawienia mimowolnie pojawił się ponownie na jej twarzy, szczególnie gdy widziała nie tylko jego starania, ale także reakcję niektórych osób, znajdujących się w bliższej odległości od nich.
Wygląda bardzo poważnie, zupełnie nie wiem, o co Ci chodzi. Poza tym, jakbyś za każdym razem miał być narażony na to, że ktoś naprawdę będzie próbował… Nie wiem, zabić albo oblać kwasem kogoś, kogo ochraniasz, to byłoby raczej gównianie — stwierdziła z przekonaniem, bo jednak cóż. Brzmiało to sensownie i logicznie, prawda? — No i chyba niewiele osób chciałoby taką robotę. Adrenalina to fajna sprawa, ale nie w aż takich ilości — to znaczy: chyba. Ona lubiła adrenalinę całkiem mocno, lubiła też podejmować wyzwania, także te naprawdę trudne, które zawieszały poprzeczkę wysoko. Jednak nie wyobrażała sobie życia w aż takim stresie. Chociaż chyba sama praca ochroniarza, nawet jeśli nie w aż tak wzmożonym ryzyku, wydawała się jej zbyt stresująca i zbyt mocno rozmijająca się z jej luźnym podejściem do życia. Ona często sama nie potrafiła siebie ochronić i popełniała z premedytacją głupoty, żeby sprawdzić, jakie przyniosą skutki. A co dopiero, gdyby miała mieć aż taką odpowiedzialność za kogoś innego.
Wspaniale, możemy się zgadać jakoś w przyszłym tygodniu, jeśli uda Ci się wcisnąć w grafik między poważnych ludzi, którzy potrzebują ochrony — zaproponowała. Ona na pewno jakoś swój grafik da radę ułożyć, szczególnie że starała się coraz więcej zadań, jak na odpowiedzialną szefową przystało, delegować innym i mieć więcej czasu na to, co rzeczywiście chciała robić, czyli treningi. — Zobaczymy, jak sobie radzisz i jak u Ciebie z kondycją poza sceną karaoke — dodała, puszczając mu oczko z rozbawionym uśmiechem.
Ma to całkiem dużo sensu, pewnie potrzebują trochę stałości, żeby po prostu poczuć się bezpiecznie — pokiwała głową ze zrozumieniem, analizując to na szybko w swojej głowie. Co prawda nie znała się na tym, jak już mu wspominała, ale jednak mogła jakoś się do tego odnieść. Chyba. Pewnie średnio obiektywnie, ale przecież nie robili tutaj żadnego testu osobowości ani nic w tym stylu.
Był chyba zbyt skromny w kwestii tego, jak bardzo interesujący był. Jasne, Salma znała go tak, że wcale i trudno się na ten temat wypowiadać jakoś głębiej, ale w tym momencie mogła zaręczyć, że był naprawdę ciekawym i zabawnym gościem, w którego towarzystwie czuła się naprawdę przyjemnie. Bawiła się z nim świetnie i opowiadał interesujące historie na tematy, o których ona i pewnie większość szarych obywateli Lorne Bay.
Tak, to prawda. W końcu nie jest tyle tych sław i celebrytów aktualnie, że naprawdę trudno nadążyć i nie da się znać wszystkich, więc to nie takie trudne się w to wpakować.. — zgodziła się z nim, bo jednak patrząc na to pod tym kątem, to rzeczywiście: ryzyko było jakieś tam zawsze, a ona nigdy do tej pory nie myślała o czymś takim. Dobrze, że przy jej wszystkich podróżach nigdy nie trafiła na żadną sławę, bo byłoby to chyba bardzo niezręczne przeżycie. A może wcale nie, skoro ona nie miała zbyt wiele wstydu i granic.
Całkiem niby rozumiem te dokumenty i w ogóle, bo ludzie są czasami… Nie owijamy w bawełnę, są pojebani. Ale jednak jak się nie wie, że tego należy się spodziewać, to myślę, że odechciałoby mi się ściągać majtki, a nie wręcz przeciwnie — niegdy nie była osobą, którą kręciła specjalnie sława i nigdy nie była niczyją psychofanką. Nigdy też nie znalazła się w intymnej sytuacji z kimkolwiek znanym szerszej publiczności, więc może się zupełnie nie znała i nie wiedziała, o czym mówi. Ale jednak, formalności są mało seksi i zdecydowanie jej nie pociągały. Wręcz przeciwnie, uciekała przed nimi nawet w pracy, bo nudziły ją niemiłosiernie. — To może być ewentualnie jakiś mokry sen księgowych czy prawników — tak, to jedyne co jej przychodziło do głowy. Chociaż wiadomo, nie ma co generalizować, że każdemu z nich by się to spodobało. — Byłeś z kimś sławnym w takiej sytuacji, czy tylko byłeś pobocznym świadkiem, jako ochroniarz? — zapytała z zaciekawieniem. — Nie musisz mówić z kim — dodała od razu, bo nie planowała być aż tak wścibska i oczekiwać, że powie jej coś, co zapewne było zapisane w takiej umowie, której nie powinien łamać.
Nigdy wcześniej nie widziałam jej na oczy — pokręciła głową, bo naprawdę pierwszy raz w życiu widziała kobietę. — Nie, byłam okrutna i powiedziałam, że moją królową jest Beyonce. Potem oczywiście poszłam przeprosić Whitney, żeby nie sądziła, że jej nie szanuję… — zwierzyła mu się w tajemnicy. Nie była pewna, czy Whitney ją słyszała, ale wierzyła, że owszem.
Tak, bardzo czekałam, aby to powiedzieć, jak tylko przyszło mi do głowy — nawet nie kłamałą, uważała się w tym momencie za bardzo zabawną. — Hmm… W sumie to nie. Kocham tę pracę, treningi są najwspanialsze, ale to nie jest miejsce jakieś pełne przygód. Czasami muszę rozdzielić jakichś byczków, ale poza tym to raczej bez wielkich dramatów — był to oczywiście zabawny widok, biorąc pod uwagę jej wzrost i budowę, ale nie było to niczym specjalnym.

joel dewitt
ODPOWIEDZ