lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Fakt, że teraz potrafiły dobrze bawić się w swoim towarzystwie, bez jakichkolwiek krzywych spojrzeń czy znaczących uwag, zakrawających o wypominanie przeszłości, był dość budujący. Były co prawda pijane i zjarane, ale Romy czuła się niesamowicie lekko nie tylko przez wszystkie używki, ale też tak po prostu, przy Priyance. Było to bardzo przyjemne, a ona nie zastanawiała się ani przez moment, czy przypadkiem nie powinna się tym martwić. Może nie samą lekkością, jaką w tym momencie czuła i brakiem nieprzyjemnego napięcia między nimi, ale tym, że z taką łatwością zapomniała właściwie o swoim chłopaku, który pozostał w oddali, grając w pijacką grę z resztą znajomych. Co prawda nie znaczyło to nic i nie sądziła, że Chester miałby cokolwiek przeciwko. Tak właściwie nie wiedział do końca o tym, jakie były uczucia Romy względem Priyanki — nigdy nie przyznała się nikomu, że była w niej zakochana dość mocno. Tak samo, jak nigdy też jemu nie powiedziała kocham Cię do tej pory, bo nie była pewna, czy to czuła. Była zauroczona i zakochana, to na pewno, ale dla niej te kwestie należało odrobinę rozdzielać. Bo można było przecież kogoś kochać i nie być w nim zakochanym, tak samo jak można było się zakochać, ale nigdy nie pokochać. Czy miało to sens? Dla niej wiele. Wolała jednak się nad tym nie zastanawiać. Po pierwsze dlatego, że była w nie najlepszej formie do tego. Po drugie dlatego, że ostatnie, co chciała w tym momencie rozkminiać to to, czy nie pakują się mniej lub bardziej świadomie w jakiś trójkąt miłosny, gdzie nie do końca wiadomo, co kto do kogo czuje. A po trzecie dlatego, że było jej zbyt miło, aby skupić się na czymkolwiek innym niż ich taneczna wyprawa.
Wiele osób by się z tym nie zgodziło — nie powinna sobie ujmować, bo przecież ogromna ilość osób nie potrafiła spróbować rzeczy, które jedli tylko raz, źle przyrządzone i uznali, że są okropne albo w ogóle ich nie jedli, ale nie podobał im się kolor albo wygląd ogólnie, więc od razu je skreślali. — Co najdziwniejszego jadłaś w swoim życiu? — zapytała. Romy czuła się raczej otwartą na nowe smaki osobą, ale też właściwie nigdy nie miała okazji spróbować czegoś naprawdę dziwnego, jak robaki albo ser z larwami. Chociaż tego drugiego chyba by nie tknęła, była na to zdecydowanie za miękka. Ale smażone na głębokim oleju, chrupiące robaczki? To brzmiało już zdecydowanie bardziej zachęcająco. Chociaż oczywiście nie aż tak bardzo jak wspólny taniec w drodze po taco z Priyanką.
Albo chociaż do części, a potem już niech poczta pantoflowa i legendy miejskie załatwią sprawy — zaproponowała po tym, jak przemyślała bardzo poważnie tę sprawę, kiwając z przekonaniem głową. — Inaczej potrzebny byłby nam Black Bolt, żeby wszyscy go usłyszeli, a jak wiadomo: to nie kończy się dobrze — lepiej nie ryzykować, że zamiast poinformować ludzi na świecie o wiadomości, którą chyba Romy już nieco zapomniała, to wszyscy by umarli. Byłby to tak zwany przypał.
Tak, dokładnie. Ale znajdują się też różne, o których zapomniałam — jej mina mówiła dość jasno, że w tym momencie odkrywała różne zaskakujące rzeczy. — Dowiedziałam się na przykład, że kiedyś chciałam być syrenką i zamieszkać na rafie koralowej — poinformowała ją takim tonem, jakby co najmniej dokonała jakiegoś odmieniającego dzieje ludzkości odkrycia. — Tym bardziej nie mogę kopać śmietników — odetchnęła z ulgą, że tego nie zrobiła. — Wtedy rozsypują się śmieci, a śmieci niszczą rafę koralową — wyjaśniła jej swój tok rozumowania, który w sumie miał zadziwiająco dużo sensu. — Głupio niszczyć swój przyszły dom — to już mniej sensowne było, ale czy wyglądała, jakby się tym przejmowała? Ani trochę.
Hmmm… dobrze. Ale nie możemy o tym zapomnieć, bo nie będę mogła spać ze stresu — że ktoś powiesi ją na choince, rzecz jasna. Była to przerażająca wizja, której zdecydowanie wolała uniknąć i w tym momencie uznała to za bardzo realne zagrożenie. A nie miała nawet obronnego psa, żeby ją przed tym uchronił. Ani królika. Króliki na pewno też mogą być obronne. — Możemy się kąpać na golasa w oceanie — oznajmiła po chwili pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy, chociaż szczerze mówiąc, to była przekonana, że nie mówi tego wcale na głos. — Czy to już jest grzeczne czy bardziej niegrzeczne? — zastanawiała się dalej, trochę uważając, że robi to w myślach. — Czy ja myślę, czy głośno myślę — spojrzała na Priyankę pytająco, a jej głos był zupełnie poważny, bo naprawdę chciała wiedzieć.
Masz piękne włosy, więc mam nadzieję, że nie — zmarszczyła lekko nos i podeszła bliżej, aby trochę jej włosy podotykać i sprawdzić, czy nic tam nie ma. — Nie masz, na szczęście. Jakby się zaplątała, to musiałabyś je jeszcze obciąć — odetchnęła z ulgą. — Są też bardzo miękkie — podzieliła się z nią tym odkryciem, chociaż teraz już trzymała ręce przy sobie. Nie do końca chciała, ale uznała to za słuszne. — Nie jak puszek małej kaczuszki, tylko tak inaczej — czy było to istotne? Zapewne nie do końca, ale dla niej owszem.
Dam, a Ty mi kalafiora? — uważała, że to całkiem uczciwa wymiana. I zapewne dobiły targu, a potem zamówiły jedzenie, dobierając do tego coś do picia i mogły tańczyć. Facet trochę się pod nosem podśmiechiwał, ale Romy uznała, że pogrozi mu palcem, jak będą odchodzić. Żeby nie dał im niedobrych tacosów, bo będzie przykro. Poza tym, skoro Pri na nią czekała, to oczywiście musiała czym prędzej do niej dołączyć.

priyanka nadir-mortensen
social media manager — disney
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
when she bites her lip, looks at me like that, i wanna be more than a friend
does she feel the same? does she want me back?
Pri nie wiedziała czy bez alkoholu i zielska byłoby między nimi równie przyjaźnie, czy jednak niezręczność i duchy przeszłości wkradłyby się z powrotem. Ale też się nad tym nie zastanawiała, dając się porwać tej chwili, w której wszystko było w jak najlepszym porządku, a one po prostu dobrze się w swoim towarzystwie bawiły. Nie chciała wracać do przeszłości, do tego rollercoastera, którym była jej ówczesna relacja z Romy. Bo nie tylko Simmons wpadła po uszy, Priyanka zadurzyła się w starszej o rok dziewczynie jak w nikim przedtem. Potem można było mówić o takim uczuciu jedynie przy Marissie, ale to już była zaprzeszła przeszłość, do której nigdy nie chciała wracać. Natomiast była pewna, że to nie jest jej ostatnie spotkanie z idącą obok niej tanecznym krokiem pięknością i jeszcze wiele razy się zobaczą, co dawało całe pole rozwijaniu się różnych uczuć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Dziś mogła mówić o tych pierwszych, ale kto wiedział, co przyniesie przyszłość?
Wzruszyła ramionami, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Może i tak było, nie zastanawiała się nad tym specjalnie nigdy. Ich strata, skoro po jednym złym doświadczeniu coś już kompletnie skreślali, nie chcąc dać drugiej szansy w innych okolicznościach.
Hmm… Nie wiem czy jadłam coś takiego, czym się wszyscy chwalą po swoich podróżach do Azji — zastanowiła się całkiem poważnie, robiąc przy tym taką minę jakby próbowała odpowiedzieć na pytanie o sens życia. — Ale jadłam raz marshamallowy w kształcie mangust. Był to dziwny wybór zwierzęcia, wcześniej nawet nie wiedziałam jak wygląda mangusta — wymyśliła w końcu. — Myślałam, że to jakieś morskie stworzenie — dodała, żeby wyjaśnić skąd brało się jej zaskoczenie. Była przekonana, że to jakiś rodzaj ośmiornicy albo czegoś takiego.
Nie, lepiej, żeby nie otwierał ust. Byśmy były winne śmierci wielu osób, ale tylko przez chwilę — a potem by same pewnie umarły. Także zgadzała się z Romy, lepiej było załatwić jakiegoś heralda, resztą zajmie się głuchy telefon. — Lubisz komiksy? — zapytała. — Nie wiedziałam — mruknęła, nieco zawiedziona, że się rozminęły w tej kwestii i sama zakochała się w geekowskim świecie dopiero na studiach. A może zapomniała, że Simmons się już wówczas zaczytywała?
Nie wypada, słabo by było pływać w śmieciach — pokiwała głową, trochę zagubiona w tej wypowiedzi, ale tyle zrozumiała. — Czemu syrenką? H2O? — dopytała, gdy styki w jej mózgu w końcu zadziałały i zapaliła się stosowna lampka.
Postaram się — obiecała Romy prawie z ręką na sercu, ale nie potrafiła nic wymyślić sensownego przez tę pustkę w głowie i fakt, że działo się dużo naraz i to w niekoniecznie takiej kolejności jak zapisywała się w umyśle Pri. Tym bardziej więc kolejne zdanie jakie padło z ust jej towarzyszki wzięło ją z zaskoczenia. Aż się potknęła o chodnik, a raczej o własne stopy, ale udało jej się uniknąć bliskiego spotkania z betonem. Przez chwilę gapiła się na nogi, jak gdyby chciała się ustrzec przed kolejnym takim wypadkiem, ale tak naprawdę ją zamurowało i w tej pustce nic sensownego nie chciało się urodzić. Poza jedną, cichą myślą, że bardzo by chciała, ale ta nie potrafiła się uwolnić. A raczej jakaś bardziej trzeźwa część umysłu Priyanki jej na to nie pozwalała. Myślała, że żadna taka jej nie pozostała, ale najwyraźniej to ją obudziło. — Umm… Nie wiem czy w tym jest coś niegrzecznego — wydukała z siebie w końcu. — I mówisz, nie tylko myślisz. Chyba — uzupełniła jeszcze drugie rozważanie kobiety i zdobyła się na szerszy uśmiech, bo całe to zakłopotanie zdążyło jej ulecieć z głowy jak za dotknięciem magicznej różdżki. Albo dotknięcia palca Romy.
Nie, nigdy — przestraszyła się, robiąc wielkie oczy i też dotknęła swojego koka, żeby upewnić się, że wciąż tam jest. Odetchnęła z ulgą. Te włosy były jej dumą, owocem wielu lat ciężkiej pracy. Nie mogła się ich pozbyć. — Wyplątywałabym — stwierdziła z absolutną pewnością. Nieważne jak długo by jej to zajęło. — Mogę Ci pożyczyć odżywkę — zaproponowała od razu, choć nie była to jedyna część jej pielęgnacji, która sprawiała, że włosy miała miękkie. Jak kaczka albo coś innego.
Tak — zgodziła się bez zastanowienia. Sprawiedliwe to było. Przetańczyły te kilkanaście minut, w czasie których facet przygotowywał ich jedzenie, czasem każda w swoim małym świecie, czasem razem. Priyanka klasnęła w dłonie, gdy obwieszczono im, że mogą zabierać swoje taco i popędziła tam hasając jak Czerwony Kapturek. Zgarnęła swoje i jej, ruchem głowy wskazała by Romeine wzięła ich picie, a potem ruszyły by znaleźć sobie jakieś wygodne miejsce do zjedzenia. — Może tu? — zaproponowała i wskazała jednym kartonikiem miejsce do robienia grilla z ławeczkami. Nie czekała nawet na odpowiedź tylko poszła od razu ku jednemu ze stolików. Postawiła na nim ich jedzenie, zrzuciła z siebie sandałki usiadła na blacie, zamiast na ławce, na której umieściła bose stopy. Dlaczego? Bo taką miała fantazję.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Wszystko najwyraźniej przed nimi. Trudno stwierdzić, ile będą z tej nocnej wyprawy pamiętać, a to też zapewne było ważne. I czy kiedyś postanowią rozgrzebać wspólną przeszłość. Romy nie do końca wiedziała, jak wyglądała relacja Priyanki z Chesterem. O tym, że jej obecny chłopak i jej była dziewczyna byli razem dowiedziała się całkiem niedawno i sprawiło to, że poczuła się nieco dziwnie, niczym bohaterka jakiejś słabej teen dramy, w której każdy sypia z każdym. Zdawała sobie sprawę, że mogła mieć nadal jakiś sentyment do swojej pierwszej miłości, więc to trochę mieszało się z tym, że aktualnie była zakochana jej chłopaku — przynajmniej w teorii, ale samo w sobie brzmiało to dość mocno dziwnie i niezręcznie. I chociaż jak na razie jej relacja z mężczyzną nie była jakaś poważna, nie planowali wspólnego mieszkania i nie składali jakichś wielkich deklaracji, to jednak było to coś, co mocno mogło rzutować nawet nie tylko na to, jak będą układały się sprawy między Priyanką, Chesterem i Romy, ale też na całą grupę. Zepsute jajko trudno ignorować, nawet jeśli jest jedno.
Mangusta… — powtórzyła to słowo w taki sposób, jakby obracała każdą literkę na języku i jakby ją zdecydowanie bawiło. — A nie jest? — spojrzała na nią zdziwiona. — To chyba przez to, że brzmi jak langusta — było to zadziwiająco sensowne stwierdzenie jak na to, co działo się w jej głowie i jak bardzo była porobiona.
Byłoby to dramatyczne i nieskuteczne — no bo w końcu nikt by się nie dowiedział o… W sumie zapomniała o czym, ale musiało być to ważne, skoro chciały zatrudniać herolda, który ogłosi to na całym świecie. — Tak, bardzo — przytaknęła od razu. — Nawet je rysuję — dodała, już odrobinę mniej śmiało, bo w sumie to z jakiegoś powodu poczuła się zawstydzona, gdy mówiła o tym akurat Pri. — W sensie w pracy. Ale nie jakieś super znane, żaden Spider-man czy inna Wonder Woman — dodała od razu, bo nie chciała wyjść na chwalipiętę. Nie dodała jednak, że bardzo jej się to marzyło. Nie udawało się jej jednak nadal tam dostać, dlatego też podejrzewała, że raczej pozostanie to na liście marzeń do odhaczenia do jej śmierci.
Nie jestem pewna — przyznała zgodnie z prawdą. — I właściwie nie wiem, czy lubię syrenki, Arielka czesała się widelcem — zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad tym, czy na pewno sobie tego nie wymyśliła i naprawdę widziała to w tej bajce, ale chyba nic nie pomyliła. Wzruszyła jednak ramionami, bo uznała, że nie ma co się nad tym zastanawiać
Uśmiechnęła się do niej promiennie, gdy obiecała się postarać, a potem westchnęła ciężko, gdy okazało się, że wcale nie tylko myśli, ale też mówi na głos. — Ups, głupio — przyznała, kręcąc głową z zawodem na twarzy, bo sama siebie rozczarowała. — Chyba masz rację, to nie jest niegrzeczne — zaufała jej w tej kwestii, bo czemu miałaby nie? Priyanka była bardzo mądra, więc na pewno nie wyjdzie na tym źle. Będzie musiała jeszcze pomyśleć trochę nad tym, co powinna wybrać, żeby nie zawisnąć na choince, bo to jej się w głowie utwierdziło na tyle, że stało się jakimś jej nowym koszmarem.
Pomogłabym Ci — zapewniła ją, bo jednak włosy Priyanki były naprawdę piękne i imponujące. Niewiele osób, które miały włosy długości, takiej jak miała Romy, miały je zadbane. A co dopiero takie długie jak Pri. Więc należało szanować i podchodzić ostrożnie, a nie wplątywać tam anteny.
Większość rozmyślań, które miała w głowie, uleciały z niej gdzieś daleko, gdy tylko zostały wywołane po odbiór jedzenia. Była okropnie głodna, dlatego też koniecznie chciała już jeść. — Może być tam — zgodziła się, podchodząc za nią do ławeczek, aby usiąść obok i postawić picie obok ich pudełek. Najpierw jednak ponownie wzięła kubek do ręki, aby się napić. — Wspaniałe orzeźwienie — poinformowała swoją towarzyszkę. Chyba mogłaby grać w reklamie tego oto orzeźwiającego napoju. Chociaż chyba nie należało go reklamować jako świetne lekarstwo, gdy suszy Cię po blancie.
Byłam już strasznie głodna — przyznała, gdy zabrały się za jedzenie i zrobiła kilka pierwszych gryzów. — Pyszne — to był ważny werdykt, który wyrażał więcej niż 1000 słów i zdecydowanie nie było potrzebne nic więcej. — A Twoje? — dopytała jeszcze, bo miała nadzieję, że również.

priyanka nadir-mortensen
social media manager — disney
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
when she bites her lip, looks at me like that, i wanna be more than a friend
does she feel the same? does she want me back?
Komplikacje z serialu dla nastolatek brzmiały tak żenująco, że Pri miała ochotę chować twarz w dłoniach. Gdyby miały takie problemy jak bohaterowie jej ulubionych komiksów to czułaby się z tym znacznie lepiej. Nie żeby miała coś przeciwko związkowi Chestera i Romy (no może coś miała, ale nie chciała się z tym do końca przyznać nawet przed samą sobą, więc można to było na razie zignorować), ale nie dało się ukryć, że czuła się z tym dziwnie. Sam fakt, że z obojgiem z nich łączyła ją zupełnie różna przeszłość i relacja sprawiał, że myśl o tym, że mogliby o niej kiedyś rozmawiać, stresowała ją. Tak jak wiele innych związanych z tym dziwacznym trójkątem. O wpływie na całą grupę jeszcze nie zdążyła nawet pomyśleć.
Tak, to to — zgodziła się z nią i obdarzyła promiennym uśmiechem, bo Romeine pomogła jej odkryć ten wielki sekret, nad którym sama tyle razy się głowiła. — Jesteś bardzo mądra — pochwaliła ją i poklepała delikatnie po ramieniu. Musiała być skoro rozwikała tę bardzo trudną zagadkę dla totalnie trzeźwej Pri.
Ale super — klasnęła w dłonie, ale już nie przyszło jej do głowy wyjaśnić, że to dlatego, że sama również była ich fanką. Stała się nią dopiero na studiach i nie wrzucała jakoś bardzo dużo z tej części swojego życia na social media, więc Simmons mogła nie mieć o tym zielonego pojęcia. — Naprawdę? — zapytała, robiąc wielkie oczy. — Wow — skwitowała, bo pozostawała pod wrażeniem tych wieści. — A co rysujesz? — zapytała, skoro już dowiedziała się czego takiego nie rysuje. Ale na podstawie tego, co powiedziała wcześniej, pewnie by chciała. Nawet zjarana potrafiła to ogarnąć, bo nie trzeba było być geniuszem, żeby połączyć te fakty. Znała to zresztą z autopsji, bo o niczym innym nie marzyła tak jak o pracy przy czymś, co kocha. Jej się udało osiągnąć to marzenie. Jeszcze nie przyszło jej natomiast do głowy, że mogłaby pomóc Romy spełnić jej.
Lepiej widelcem niż nożem — uznała, całkiem logicznie. Sama miała dość obojętny stosunek do syrenek. Na myśl o tym, że ciągle by musiała wyciągać glony i śmieci z włosów potrafiła tylko stwierdzić, że absolutnie nie chciałaby mieć ogona i machać nim pod wodą.
Dziękuję — odpowiedziała na jej chęć pomocy i posłała jej bardzo ładny uśmiech. Będzie wiedziała do kogo się zgłosić jak przyjdzie jej wyplątywać coś z włosów. Niekoniecznie antenę. Nie była tylko pewna czy będzie pamiętać o zapewnieniach Romy jak przyjdzie co do czego. Nie miała pojęcia jaka część z tej nocy pozostanie w jej głowie, a ile uleci wraz z myślami, które wypadały z jej głowy.
Zachęciłaś mnie — uznała i sama napiła się swojego picia. Na koniec wydała z siebie taki odgłos jak ludzie w reklamach Nestea, a potem bez wahania wgryzła się w swoje taco z butter chicken. Którym oczywiście ubrudziła sobie pół twarzy, bo jakżeby inaczej. Zapytana o to czy jej smakowało mogła więc jedynie unieść brudny od sosu kciuk i uśmiechnąć się. Dopiero jak przełknęła ostatni kęs, była w stanie się odezwać. — Wspaniałe, dokładnie to czego gumisie potrzebują — oceniła, a potem przeszła do wkładania sobie po kolei palców do buzi, żeby oczyścić je z indyjskiego sosu. Usta i brodę wyczyści potem.
Gryz za gryz? — zapytała, kiedy chwyciła w dłoń drugie taco.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Nadal najgorzej w tym całym bałaganie chyba wypadała Romy, skoro postanowiła obskoczyć pozostałą dwójkę. Żenujące i żałosne, a fakt, że nie taki był jej cel raczej średnio ją usprawiedliwiał. Ich ścieżki rozeszły się lata temu, więc nawet nie podejrzewała, że się będą przeplatać znowu jakkolwiek. I chociaż nie uważała, że źle wyszło, że los ją trochę tym zaskoczył, to na pewno na razie nie było to takie proste. Przynajmniej wtedy, gdy była trzeźwa. W tym momencie jej głowa była leciutka jak piórko i nie było tam żadnych problemów. Niesamowita odmiana od codzienności, nawet jeśli Romy specjalnie nie narzekała aktualnie na swoje życie. Wręcz przeciwnie, wiele rzeczy układało jej się naprawdę dobrze, a jeśli nie, to coraz lepiej radziła ze stawianiem granic i wyrzucaniem rzeczy, które zamiast ją uszczęśliwiać, to ciągną jej nastrój w dół. To co prawda była najtrudniejsza rzecz, która nie zawsze udawała się od razu, ale to nic, prawda?
Czasami mi się zdarzy zabłysnąć — zaśmiała się z rozbawieniem, uśmiechając się przy tym promiennie bardzo, bo bardzo miło było usłyszeć taki komplement od niej. — Teraz będę się zastanawiać, jak naprawdę wygląda mangusta… — przyznała, bo nie potrafiła w ogóle skojarzyć, jakie to zwierzątko. W jej głowie do tej pory też dość jednoznacznie kojarzyło się to właśnie z istotami morskimi, a nagle okazywało się, że wcale nie, to po prostu psikus zrobiony w konspiracji z langustą. No niezły plot twist.
Hmmm… Super? — uniosła lekko brwi, przekrzywiając głowę i przyglądając się jej z uwagą. — Tak, chyba super. Ty też? — jej głowa działała momentami z lekkim opóźnieniem ewidentnie i potrzebowała chwili na łączenie dość oczywistych faktów oraz ich potwierdzenia, bo wszystko należało poddawać teraz pod wątpliwość. Chociaż jej lekkie zawstydzenie na reakcję Pri chyba wcale nie wynikało z tego. Po prostu dziwnie się poczuła, zdawało się, że patrzyła na nią z czymś przypominającym uznanie. Wzruszyła więc lekko ramionami, jakby jednak chciała dodać temu trochę nonszalancji i ująć odrobinę wyjątkowości. — Mam swój komiks o takiej dziewczynie, która jest superbohaterką i jedynie wzdycha do bezimiennych avengersów, którzy istnieją na innej ziemi, z której ją przeniesiono — czy miało to sens? Dla niej dużo i chyba dla ludzi częściowo też, skoro pozwolono jej rysować kolejne zeszyty. — Ma swoje przygody i problemy — dodała jeszcze, lekko. — Nic nadzwyczajnego, tak sądzę — tak, w końcu każdy superbohater miał swoje problemy, prawda? I przygody. Ona co prawda wplatała w to jeszcze wątki związane ze zdrowiem psychicznym i problemami tej natury, ale to znowu raczej też nie było aż takie odkrywcze, przynajmniej w mniej spopularyzowanych wątkach. — A Ty co robisz? — zapytała od razu, podnosząc się z ławki, aby jednak usiąść po turecku na stole, obok Priyanki, bo tak wygodniej było rozmawiać, niż jak była piętro niżej.
Może wezmą mnie do reklamy i zostanę gwiazdą… Tej okolicy? — zastanowiła się przez krótką chwilę, chyba nawet całkiem poważnie, ale szybko o tym zapomniała i zachichotała wesoło rozbawiona, gdy Priyanka sama skosztowała napoju, wydając na koniec charakterystyczny dźwięk. Zaraz potem zaczęła jeść, bo była naprawdę głodna, więc nie było co zwlekać. Nie przeszkadzało jej nawet, że trochę sosu kapnęło jej na udo i pewnie też mocno się tym ubrudziła, bo przecież wzięły chusteczki, żeby temu zaradzić potem.
Tak, koniecznie — zgodziła się bez wahania, podając jej swoje taco, aby odebrać od niej jej z kalafiorem. — Och pyszne — przyznała, gdy się już w nie gryzła i delektowała się jego smakiem. — Wyborna symfonia smaków — dodała bardzo poważnie, tonem renomowanego krytyka kulinarnego, gdy ponownie się wymieniały.

priyanka nadir-mortensen
social media manager — disney
27 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
when she bites her lip, looks at me like that, i wanna be more than a friend
does she feel the same? does she want me back?
Nie były to określenia, które przychodziły Pri do głowy w odniesieniu do Romy i tej sytuacji. Nie do końca wiedziała jak nazwać to, co rzeczywiście czuła, ale nie znajdowało się to nigdzie w pobliżu żenującego ani żałosnego. Na pewno gdzieś wysoko na liście znajdował się dyskomfort i obawy, zapewne małostkowe i narcystyczne, że Romy i Chester mogą o niej rozmawiać i się z niej naśmiewać. Reszta była trudniejsza do ujęcia w konkretny sposób i do zamknięcia w kilku słowach. Być może wybielała Simmons w swoich myślach, ale nie znała szczegółów i okoliczności, w jakich jej byli się zeszli, więc jak mogła oceniać?
Jak połączenie fretki i surykatki — powiedziała po chwili zastanowienia, w trakcie której mrużyła intensywnie oczy, żeby zobrazować sobie mangustę w głowie, a potem rozłożyć ją na mniejsze czynniki, dzięki którym będzie mogła odpowiednio przedstawić ją swojej… koleżance. Nie miała pojęcia jak nazwać siedzącą obok niej kobietę, ale w tej chwili nie było to takie ważne. Mogła jej w teorii pokazać jakieś zdjęcie z googli na telefonie, ale na to nie wpadła.
Tak — pokiwała entuzjastycznie głową, aż kok jej się zatrząsł. Otworzyła lekko usta, chcąc jakoś skomentować komiks, ale przez chwilę miała pustkę w środku, bo jednak musiała poważniej przemyśleć jego fabułę. Po kilku sekundach udało jej się jednak załapać. — Jak się nazywa? — zapytała i wyciągnęła telefon, żeby sobie zapisać i obczaić. Bardzo chciała zapoznać się z twórczością Romeine, bo brzmiało to interesująco, z jej punktu widzenia. Mogła na to mieć wpływ nie tylko sama tematyka, ale też osoba autorki. Przecież każdy twórca przelewał odrobinę siebie w swoje dzieła, więc był to sposób na to by ją lepiej poznać. Zapytana o swój zawód poruszyła palcem, pokazując brunetce, że ma się nachylić. Nie mogła rozpowiadać za głośno o swojej pracy, a wypalone zioło potęgowało trochę jej paranoję. — Zarządzam socialami dla seriali i filmów z uniwersum Star Wars — wyszeptała, kiedy Romy znalazła się odpowiednio blisko.
Ja bym Cię wzięła do takiej reklamy — stwierdziła rzeczowym tonem, ale później i ją porwało jedzenie. Wymiana taco przebiegła dość pomyślnie, obie były zadowolone z efektów. — Tak, rozpływa się na podniebieniu — skwitowała, wtórując jej tonowi kulinarnego znawcy, a później zrobiła coś, czego żaden krytyk by nie zrobił i wpakowała sobie coś, co normalnie byłoby trzema gryzami całe do buzi. Była niesamowicie z siebie dumna, więc uśmiechnęła się, podnosząc głowę w czasie gryzienia. Znów starannie oczyściła palce i wzięła się za doprowadzanie się do porządku po tej uczcie. — Było mi to bardzo potrzebne — stwierdziła z wyraźnym zadowoleniem, wymalowanym również na twarzy. — Masz trochę sosu na policzku — powiedziała i bez wahania pochyliła się, żeby go zetrzeć serwetką. Trochę ją ten gest zawstydził jak doszło do niej co robi, więc szybko się wyprostowała po zakończeniu tej czynności i sięgnęła po swoje picie, żeby ukryć emocje. — Powinnyśmy chyba wracać, co nie? — zapytała jej, bo zrobiło się późno, więc rozsądnym byłoby pójście do domu. A żeby to zrobić musiały najpierw wrócić do reszty. O ile ktoś tam jeszcze został.

romeine h. simmons
lorne bay — lorne bay
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
We don't make sense enough to give this time, but if you'll be mine we'll keep it optional.
Być może wynikało to z faktu, że każdy wobec siebie chyba był bardziej surowy — jeśli nie tak ogólnie, to pewnie chociaż tak trochę w środeczku. Romy miała do tego nadal tendencję, szczególnie w takich dość trudnych i stresujących momentach, w których wymagane było ukrywanie swoich odczuć dla dobra sprawy. Do tej pory nie poruszała z Chesterem tego tematu poza stwierdzeniem, że życie bywa przewrotne — ona sama nie dążyła do tego specjalnie, on najwyraźniej też nie, więc gdzieś tam zostawało to bardziej z boku. A dla Romy tak w sumie ważniejsze było, aby tę sytuację odrobinę wyprostować z Priyanką, a nie przegadywać ze swoim obecnym chłopakiem. Czy świadczyło to o niej źle? Być może. Nie dotarła jednak jeszcze do takich wniosków. Ale pewnie dotrze do nich szybciej, niż zdecyduje się obgadywać Priyankę z Chesterem. Nawet przed tym wieczorem (albo raczej nocą), którą spędziły razem naprawdę dobrze się bawiąc, nie wyobrażała sobie czegoś takiego. Teraz tym bardziej nie miało to racji bytu. Bo nawet jeśli sporo zapomni, to jednak na pewno nie to, że Pri nadal była fantastyczna. Może nawet bardziej niż te lata temu, gdy zwróciła jej w głowie, a potem ona sama bardzo brzydko to zepsuła.
Pokiwała głową na jej wyjaśnienie, chociaż chyba to, co sobie wyobrażała na te słowa, nie było czymś, co tak naprawdę mogło istnieć, ale nieważne. Potem wklepała jej do telefonu tytuł swojego komiksu, aby mogła go później znaleźć (ale ja go nadal nie wymyśliłam albo nie pamiętam, więc powiem kiedyś) i nachyliła się do niej, żeby usłyszeć konspiracyjne wyznanie o jej pracy.
Och wow! — na jej twarzy widać było mieszankę uznania i podziwu oraz zszokowania, bo jednak nie co dzień słyszy się takie rzeczy. — Brzmi to wspaniale — pokiwała głową. — Dobrze, że masz super pracę, skoro sama jesteś taka super — dodała jeszcze z przekonaniem, bo przecież miało to totalnie sens. Uśmiechnęła się też do niej pięknie, jakby na potwierdzenie swoich słów. — Kocham to uniwersum — poinformowała ją jeszcze, chociaż chyba było to zbędne, bo z jej reakcji dość łatwo można było to wyczytać.
Mnie również, czuję się ukontentowana — nawet bardzo, była to jedna z najlepszych nocnych przekąsek w ostatnich tygodniach w jej życiu. A że często pracowała po nocy, to miała je pewnie często. — Tak? Gdzie? — sama się nieco nachyliła w jej stronę, aby ułatwić jej zadanie, którego się podjęła, chociaż chyba po prostu początkowo chodziło jej o to, aby jej to pokazała. Nie narzekała jednak na taki obrót sprawy, choć na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec. — Dziękuję — dodała, uśmiechając się lekko. — I za to, i za towarzystwo — za to drugie chyba bardziej, ale jednak wolała nie wdawać się w szczegóły ani nawet zbytnio się nad tym sama nie zastanawiać.
Hm? Tak, chyba tak — przyznała, zbierając ich śmieci i wyrzucając do pobliskiego śmietnika, aby nie zostawiać po sobie bałaganu. A potem rzeczywiście ruszyły w kierunku, z którego przyszły, aby zebrać resztę swoich rzeczy i kompanów, i ruszyć do domów.

koniec, priyanka nadir-mortensen :frog:
ODPOWIEDZ