pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
002.
Seems you cannot be replaced
And I'm the one who will stay
Bywały dni, gdy Carson tęskniła za Londynem - za swoim mieszkaniem i ulubionym kubkiem do kawy, za pozostawionymi tam książkami, za pobliskim kinem, w którym jeden pracownik zawsze mieszał jej słodki popcorn ze słonym, choć teoretycznie nie powinien tego robić… Tęskniła za łażeniem bez celu po mieście, nie martwiąc się, kogo może spotkać i za tym, żeby przed wyjściem z domu pamiętać nie tylko o rękawiczkach, ale też o zabraniu parasola. Jeszcze kilka tygodni temu wszystkie te drobiazgi zaczynały doprowadzać ją do szału, ale teraz, siedząc w Lorne Bay, zaczynało jej tego brakować. Wyjazd do Australii wydawał jej się dobrym pomysłem - zamierzała trochę odpocząć, złapać oddech z dala od codziennych obowiązków i nadgonić z pisaniem, ale zupełnie nie potrafiła znaleźć tu sobie miejsca. Do tego stopnia, że zdarzało jej się żałować, że postanowiła przyjechać akurat na końcówkę roku: rodzina jej nie wybaczy, gdyby zwinęła się tuż przed chanuką, a poza tym nikt nie uwierzyłby, że Carson musi wracać do Londynu z powodu pilnych obowiązków zawodowych chwilę przed Bożym Narodzeniem.
Oczywiście istniały też plusy. Trzy wielkie plusy, za którymi Carson tęskniła, będąc w Londynie. Mogła sobie wmawiać, że przecież wciąż jest blisko ze swoimi przyjaciółkami, ale to była miła odmiana: wysłać do nich wiadomość, nie zastanawiając się, która u nich jest godzina, wpaść do czyjegoś domu w dresie, zamiast dzwonić na messengerze i być na bieżąco z wszystkimi plotkami.
Dzisiejszy dzień spędzała z Lemmie, w pełni wykorzystując to, że jedna z nich nie pracowała, a druga radośnie ignorowała czekające na nią obowiązki (chociaż, bądźmy szczere, gdyby spytać na przykład ojca Carson, pewnie powiedziałby, że nie pracowała w ogóle). Obiecała pomóc Lemmie w robieniu pierniczków, dlatego siedziała teraz przy kuchennej wyspie, pochylona nad blatem w sposób, za który jej kręgosłup pewnie jej nienawidził, i próbowała dekorować ciastka.
- Wiesz, myślałam, że Joey będzie chciał się spotkać, żeby omówić rzeczy związane z rozwodem, ale… nawet o tym nie wspomniał. Myślisz, że powinnam go o to zaczepić? Czy lepiej udawać, że nie ma tematu? - spytała pierniczka, którego właśnie ozdabiała (a tak naprawdę to Lemmie). Zdążyła jej już pewnie zrelacjonować, że spotkanie z prawie-byłym mężem okazało się tragiczne, ale wciąż nie wiedziała, co z tym zrobić. Dlatego podniosła piernika, na którym próbowała odtworzyć scenkę rodzajową, prezentując ciastko przyjaciółce. - Zobacz. Przybieżeli do Betlejem pasterze, grając jezuskowi na skrzypcach, tak to szło? - to dobry moment, żeby przypomnieć, że Carson była żydówką - nie znała się ani na piernikach, ani na kolędach. Własna ignorancja sprawiała, że mogła być z siebie dość zadowolona, dlatego odłożyła ciastko z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, a potem spytała: - Hej, kim jest ten koleś z winnicą, o którym pisałaś?

lemmie marlowe
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
006.
favourtie person, favourtie time
{outfit}


Lemmie tęskniła za nią codziennie, szczególnie kiedy kończył połączenie nazywane przez nią często między wymiarowym, bo miała wrażenie że przyjaciółka mieszka w ogóle na innej planecie patrząc na to jak Londyn różnił sie od Lorne Bay. Ogromnie cieszyła się, więc że w końcu zdecydowała się wrócić, bo ona tak nazywała właśnie jej wakacje. Żyła w tej delulu rzeczywistości, gdzie przypomni sobie jak super mieć swoje dziewczyny na wyciągniecie ręki i zostanie. Poza tym, nie ma się co oszukiwać, ale Australia była o wiele lepszym miejscem do mieszkania. Była to bardzo nieobiektywna i egoistyczna opinia Lemmie, którą wygłaszała praktycznie przy każdej rozmowie z Carson. Rozumiała natomiast, że tęskniła. Chociaż ona wcale nie tęskniłaby za swoją rutyną. Nienawidziła swojej rutyny aktualnie. Kłamstwem by było stwierdzenie, że nienawidziła swojego życia, ale dużo jego elementów jej nie odpowiadało. Zaczynając na przykład od tego ile czasu jej narzeczony spędzał w pracy i że zapominała o tym jak bardzo ją to bolało, kiedy poświęcał jej trochę więcej uwagi niż zwykle. A kończąc na tym co od niej oczekiwał, a ona będąc od lat jego utrzymanką, która nie skończyła studiów czuła, że jest mu to winna. Wszystkim tym dzieliła się z Carosn, ładniej to w słowa ubierając i stawiając Jeremyego w trochę lepszym świetle, bo teraz zamiast robić z nią pierniki to by ją pakowała. A Lemmie lubiła święta. Nie lubiła tego jak nieprzytulny ten dom był nawet w tym okresie, ale dzisiaj ze odpowiednią muzyką, zapachem pierników i jej ulubioną osobą Lems czuła, że jest całkiem przytulnie.
- Zależy - powiedziała, chociaż brzmiała na mało zaangażowaną w rozmowę, chociaż była, ale aktualnie skupiała swoją uwagę na tym, żeby idealnie narysować dachówki na swoim piernikowym domku - Chcesz szybko tego rozwodu? - zapytała, po czym uniosła wzrok żeby na przyjaciółkę spojrzeć - Chcesz w ogóle tego rozwodu? - to było chyba ważniejsze pytanie, a Lemmie zdała sobie sprawę, że w zasadzie to nigdy jej tego nie zapytała tak wprost. Wiadomo, że różne rzeczy się między dwójką ludzi dziać, nawet takie dość beznadziejne, po których przyjaciółki jednej ze stron chcą tej drugiej przebijać opony albo rzucać zgniłymi pomidorami jak go spotka na ulicy, ale no nie zmienia to tego, że czasem chce się próbować i tak. Miłość i te sprawy - Na lirze - poprawiła ją - Moja mama uwielbiała te przyśpiewki dziwne - kolędy to były, ale to nic. Lemmie nigdy świadomie nie zwracała na to uwagi, jak widać podświadomie zostało jej to w głowie. Carson na pewno dobrze wiedziała jaką nawiedzoną wariatką była pani Marlowe, która żyła totalnie w swoim, zupełnie innym świecie jak jeszcze żyła hehe - Winfred - odpowiedziała znowu wgapiając się w swojego piernika, na który teraz już malowała drzwi, bo wiadomo że w domku z piernika są potrzebne - Poznałam go na jednej z tych nudnych imprez ostatnio i się zakumplowaliśmy - fakt, że Lemmie, która na ogół mówiła dużo, mówiła teraz mało i bardzo niekonkretnie było pewnego rodzaju znakiem. Co prawda ona sama nie do końca wiedziała czego znakiem, bo Winniego traktowała bardzo po przyjacielsku. Myślała o nim często, uwielbiała spędzać z nim czas i rozśmieszał ją jak nikt inny, ale wszystko po przyjacielsku. Narzeczonego miała przecież, więc oczywiste to było.
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Wcale nie odnosiła wrażenia, że Lemmie nie jest zaangażowana w rozmowę - może po prostu znały się już zbyt długo, żeby Carson mogła przejmować się takimi pierdołami (wychodziła raczej z założenia, że nawet jeśli Lemmie nie miała ochoty jej słuchać, to i tak nie było innego wyjścia i najwyższa pora, by się z tym pogodzić), ale istniały też pewne zalety tej sytuacji. Czasami z piernikami rozmawiało się po prostu łatwiej niż ze sobą nawzajem, dlatego Carson wciąż w skupieniu rysowała swoją scenkę rodzajową, a przy okazji - wzruszyła ramionami w dość mało precyzyjnej odpowiedzi. - Potrafię znaleźć plusy szybkiego rozwodu - powiedziała, co było przecież chyba równie niekonkretne co jej wcześniejszy gest. Chyba sama zdała sobie z tego sprawę, bo westchnęła z lekką irytacją. Podniosła głowę, by spojrzeć na Lemmie i założyła sobie włosy za uszy. - To znaczy: oczywiście, ja się domyślam, że rozwodzenie się z nim byłoby koszmarne. Albo: będzie koszmarne - poprawiła się, marszcząc lekko czoło. Wciąż czasami to do niej nie docierało i zdarzało się, że nawet po upływie kilku miesięcy myślała o tym z lekkim zaskoczeniem: o tym, że ona i Joey się rozstali, a podpisanie papierów rozwodowych nie jest żadnym wyimaginowanym scenariuszem, żadnym co by było, gdyby, a po prostu czymś, co czeka ich w niedalekiej przyszłości. Przecież Carson była z nim właściwie całe swoje dorosłe życie (albo nawet dłużej, bo nie wiem, czy dwudziestojednoletnia Carson rzeczywiście zasługiwała na miano dorosłej), a teraz co, koniec? To wciąż brzmiało tak abstrakcyjnie, że potrafiła tylko teoretyzować na ten temat, zupełnie jakby rozmawiała z Lemmie o rozstaniu, jakie przytrafiło się ich dalekiej znajomej, a żadna z nich nie była w nie zaangażowana emocjonalnie. - Ale skoro ja tu jestem, a on chciał się spotkać, to założyłam, że będziemy rozmawiać o rozwodzie. No i… miałoby to sens, prawda? Skoro oboje jesteśmy w jednym mieście, przecież… - chciała powiedzieć, że przecież kiedy wróci do Londynu, długo jej w Australii nie zobaczą, ale ugryzła się w język. Nie mogła jej tego zrobić, zwłaszcza że nigdy nie umiała wyjaśnić, że nie wyjechała dlatego, że nie chciała być blisko przyjaciółek, a dlatego, że czuła się w Lorne po prostu źle i chyba nigdy tu nie pasowała (co nie znaczy wcale, że jakoś mocno pasowała do Londynu: może trochę bardziej niż do Australii, ale nie tak zupełnie). - Przecież oboje mielibyśmy to już z głowy - dokończyła. To ją chyba najbardziej dziwiło: założyła, że sam Joey będzie chciał to szybko załatwić, skoro wyglądało na to, że zaczął w Lorne nowe życie. Zawisła chwilę nad blatem, by wybrać sobie kolejną ozdobę, której użyje do ozdabiania pierników. Wreszcie wybrała i mogła wrócić do pracy. - Nie chcę dłużej czekać, aż on zrozumie, że to było głupie i wróci do Londynu - wiedziała, że to nie była odpowiedź na pytanie Lemmie, ale innej nie miała. - Nie wiem, Lems - dodała jeszcze, na wypadek gdyby dziewczyna sama się nie zorientowała. To wszystko było jakieś okropnie skomplikowane, czemu nie mogła po prostu siedzieć z Lemmie i dekorować ciastka, gdy wszystko na świecie samo się w tym czasie rozwiąże?
- Zakumplowałaś się z Winfredem - powtórzyła nieco sceptycznie, patrząc na Lemmie znad swojego piernika. Naprawdę nie słyszała, jak to brzmi? - No dobrze - powiedziała to zupełnie, jakby jej uwierzyła, choć oczywiście wcale tak nie było. Odłożyła piernika na tackę i sięgnęła po następnego. - To jakiś kolega Jeremy’ego? - skoro poznali sie na imprezie, to chyba było sensowne założenie. A dla Carson tym ważniejsze, że gdyby okazał się kumplem Jeremy’ego, od razu poczułaby do Winniego lekką niechęć. Bardziej by sobie przeskrobał chyba tylko wtedy, gdyby okazał się kolegą jej własnego męża.

lemmie marlowe
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Lemmie była z tym pogodzona od dawna. Prawda była taka, że cholernie za nią tęskniła, więc słuchałaby jej nawet jakby czytała jej instrukcje obsługi miksera albo ulotkę tabletek antykoncepcyjnych. Cokolwiek w zasadzie. Zamierzała nacieszyć się tym, że ma ją tu na miejscu i może oglądać jej piękną twarz na żywo, a nie na ekranie telefonu czy laptopa. Jakby to od niej zależało to nigdy więcej by tego nie zrobiła, ale rozumiała uczucia jakimi darzyła Lorne Bay. Ogólnie to podziwiała ją, że odważyła sie wyprowadzić do innego kraju i tam budować sobie życie od zera. Lemmie na przykład dała dupy w tym aspekcie swojego życia, bo mimo że skończyła trzydzieści lat to nie miała zupełnie nic swojego. Życie zbudowała dookoła gościa, z którym nie jest pewna czy chce w ogóle być, nie skończyła studiów, totalna porażka - Ja minusy - powiedziała nie odrywając wzroku od piernika. Nie chciała jej ani przekonywać, ani namawiać. Po prostu warto na to z dwóch stron spojrzeć.
Nie musiała wcale próbować za nią nadążyć. Znały się tyle lat, że bardzo dobrze rozumiała jej paplaninę, która dla niej nie była paplaniną wcale. Nie była to też krótka, konkretna odpowiedz, ale ona wcale na taka nie liczyła. Nie był to w końcu prosty temat, więc czemu odpowiedz Carson miałaby taka być? No bez sensu. Słuchała ją raz patrząc na piernika, raz na nią, raz sobie po prostu na nią popatrzeć żeby z mowy ciała też coś odczytać, bo mimo że obie niby były zajęte piernikami to te elementy też dużo mówiły - Nie dziwie się - powiedziała na koniec jej wywodu - Ja też nie wiem i nic z tego nie rozumiem - tak było, a mądra kobieta z niej - Ale moglibyście, teraz szalona propozycja będzie uważaj, pogadać i się dowiedzieć? - zapytała. On im mimo wszystko kibicowała, więc bardzo chciała, żeby udało im się to jakoś poukładać, nawet jeśli znaczyłoby to że znowu będzie widziała Carson raz na ruski rok. Wiadomo, jakby musiała wybierać stronę to będzie to zawsze strona przyjaciółki, ale póki nie musiała to mogła jakimiś mądrościami sypnąć. W kwestii swojego związku nie była taka mądra, to tu chociaż mogła nadrobić - Albo uprawiać seks i liczyć, że jakoś to będzie - to była też legitna propozycja. Bez seksu to tak słabo żyć w próżni, ale z seksem to co innego. Lemmie bardzo poważna teraz była jak coś. Seks istotna sprawa, ona była fanką.
Kiwnęła głową. Dla niej brzmiało dość logicznie, więc zupełnie nie wiedziała skąd ta podejrzliwość i dziwny ton, którym została przez przyjaciółkę obdarowana - No tak - powiedziała jeszcze - Nie wiem o co Ci chodzi - przyznała - Poznaliśmy się, polubiliśmy, więc spędzamy razem czas i się kumplujemy - przedstawiła wszystko najprościej jak umiała, tak po kolei, żeby i dla Carson to nabrało sensu. Pominęła co prawda, że Winnie był zajebiście przystojny, super zabawny, inteligentny i uwielbiała z nim rozmawiać tak bardzo jak to jak się przy nim czuła. Swobodnie było jednym z określeń na pewno, mimo że długo go wcale nie znała. Tego jednak nie powiedziała, bo mogłoby to skomplikować wszystko i zabrzmieć, no trochę głupio - Nieee, co ty - aż parsknęła, bo ona sie z przyjaciółmi swojego narzeczonego kolegować nie chciała. Przynajmniej nie tymi nowymi. Ci ich wspólni koledzy byli fajni, ale Jeremy ich chętnie zamienił na jakiś ważniaków, którzy piją drogi burbon - Nie znają się nawet. Jeremy nie chodzi już na te imprezy, bo jest zajebiście zajęty pracą, tenisem z kolegami i potencjalną kochanką, więc miałam przyjemność chodzić tam z jego matką. Teraz mam Winniego - co do kochanki to nie miała żadnych dowodów, ale podejrzenia zawsze mieć można - Chciałam ich ostatnio sobie przedstawić, ale nie wyszło - wzruszyła ramionami, żeby ukryć że jak tylko sobie to przypomniała to poczuła ogromne wkurwienie. Na swojego narzeczonego oczywiście.

pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Wcale nie uważała swojej decyzji o wyjeździe za odważną - przecież Carson była wtedy jeszcze dzieciakiem i tak naprawdę nie miała pojęcia, z czym wiąże się przeprowadzka na inny kontynent, z dala od rodzinnego domu. W tamtym czasie chyba nie do końca traktowała to nawet jako przeprowadzkę: była wtedy na studiach i choć już wtedy czuła, że nie chce spędzić reszty życia w Lorne Bay, oficjalnie wyjechała tylko na wymianę studencką. Nie wiedziała jeszcze (co najwyżej: miała nadzieję), że od tamtej pory zacznie sobie układać życie w Anglii i będzie wracać do Australii zawsze już tylko na chwilę, z kupionym biletem powrotnym, korzystając ze wszystkich przywilejów gościa. I za każdym razem, gdy wyjeżdżała, czuła pewną ulgę. Chociażby dlatego, że w większym mieście było zwyczajnie łatwiej - więcej szans na znalezienie pracy, którą lubisz, więcej ludzi, w których możesz się zwyczajnie wtopić i robić rzeczy, które sprawiają ci przyjemność, nie martwiąc się reakcjami sąsiadów. Czasami, gdy była w Lorne, musiała sama sobie o tym przypominać: powtarzać sobie, że jest dorosła i nie musi się tym przejmować, choć łatwiej było powiedzieć niż zrobić.
- To nie będzie szybki rozwód, Lem, on wyjechał pół roku temu - skoro Lemmie chciała znaleźć wady szybkiego rozwodu, Carson szybko zmieniła zdanie w tej kwestii. Nawet jeśli nie miała pojęcia, jakim cudem minęło już tyle czasu, teraz po prostu wzruszyła ramionami. - Nie mogę cały czas czekać i mieć nadzieję, że zmieni zdanie - bo początkowo głównie to robiła, gdy on układał sobie życie od nowa w Lorne. Co zresztą uważała za dość żenujące, ale tego chyba nie musiała dodawać.
Mimowolnie się uśmiechnęła, gdy blondynka nazwała swoją propozycję szaloną. - Rozmawialiśmy - przyznała i odłożyła kolejnego piernika. Chwilowo nie sięgnęła po kolejnego, bo i tak nie mogła się na nim skupić. - No, a przynajmniej próbowaliśmy. I Joey był beznadziejny, przysięgam - wcale nie czuła się źle z tym, że obgaduje męża w ten sposób, powinien się z tym liczyć. - No wiesz, na przykład ja go spytałam, czy… czy zostałby w Londynie, gdybym go poprosiła, żeby został, co nie? Ze mną, dla mnie, cokolwiek, a on mi odpowiadał rzeczy typu: “a co za różnica?” - zrobiła minę, która jasno wskazywała, że ta odpowiedź wcale Carson nie satysfakcjonowała. Tym bardziej, że przecież zadawanie podobnych pytań swojemu byłemu nigdy nie było łatwe. - Albo, wiesz, “przecież wcale cię nie zostawiłem w Londynie, bo nie jesteś rzeczą, a można zostawiać tylko rzeczy”, co to jest w ogóle za pierdolenie, Lemmie? - ona nie wiedziała, więc może Lem jej wyjaśni. Albo przynajmniej utwierdzi Carson w przekonaniu, że miała rację, gdy oceniła zachowanie Joeya. Propozycja uprawiania seksu nie oburzyła jej jakoś szczególnie - może po prostu dlatego, że to była Lemmie - i wreszcie chwyciła nowe ciastko. - Widziałaś go w ogóle ostatnio? - zakładała, że nie spotkali się na kawę po jego przyjeździe, ale mogli minąć się gdzieś w sklepie. - Zrobił się taką hotówą, że to aż żenujące. Nie mówię, że skoro mnie zostawił, powinien wyglądać na zmarnowanego i smutnego, no ale… mógłby chociaż trochę - jeśli nie dlatego, że poszedł po rozum do głowy, to zwyczajnie za karę.
- Dobra, okej - powiedziała zupełnie nieironicznie i uśmiechnęła się do Lemmie, żeby wiedziała, że to nie było ironiczne. Akceptowała istnienie przyjaźni damsko-męskiej, więc skoro Lem mówi, że to kolega, a nie przyszły mąż, była gotowa jej uwierzyć (nawet jeśli trochę ją to rozczarowało, co będzie udawać, że nie). - Opowiesz mi o nim? - zaproponowała, bo nie wiedziała o samym Winniem jeszcze za dużo. - I czy wie, że jesteś gotowa spiknąć go ze swoimi koleżankami? - dopytała jeszcze, bo przecież proponowała im to już dawno, jeszcze w smskach, a Carson była ciekawa, co on na to.
Zmarszczyła lekko czoło, słysząc o tej teściowej, a potem pokiwała głową: - Z tego, co mówisz, to brzmi, jakby dobrze się stało, że teraz masz Winniego - zauważyła. - A o co chodzi z tą kochanką? Mam mu nakopać? Jeśli chcesz, to mogę - gdyby ją aresztowano, nawet redaktorka Carson nie miałaby prawa się czepiać, że nie oddaje książki. - Myślisz, że się polubią? - to był kolejny test: jeśli Winnie był porządnym facetem, nie powinien przecież zakumplować się z Jeremym.

lemmie marlowe Winfred p. rosenberg
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Westchnęła ciężko. Bolało ją słuchanie o tym i patrzenie na Carson w takim stanie. Joey miał szczęście, że Lemmie była teraz damą, bo by mu wpierdoliła kijem, który pamiętał jeszcze czasy jak mieszkała z matką w przyczepie i czekał tam na zbirów - Teoretycznie możesz wszystko - zaczęła, bo ona nie była tu przecież od tego, żeby jej mówić co mogła a czego nie - Ale jeśli nie chcesz czekać to jest jeden, stary jak świat sposób - powiedziała patrząc na nią dość wymownie. Oczywiście chodziło jej o seks z kimś innym. Oczywiste. Jak nie wiadomo o co Marlowe chodzi to chodzi o seks.
Na twarzy Lemmie mogła zobaczyć minę uznania, ale tylko Carson na nią zasługiwała. Jej mąż nie, totalnie nie. Na niego najpierw wywróciła oczami, a potem z każdą kolejną informację robiła to coraz bardziej zmieszaną i zniesmaczona minę z nutką oburzenia na jakąś ją było stać - Kurwa no żadna - zaczęła komentowanie, bo oczywiście bez tego sie nie mogło obejść - Czasu nie cofnie okej, ale nie o to chodzi w tym pytaniu - dla niej to było oczywiste jak to, że codziennie rano wstanie słońce - Myślę, że miał udar słoneczny. Tylko to wyjaśni takie pierdolenie - nie potrafiła niestety nadać temu sensu, ale jak najbardziej była team Carson jeśli chodzi o ocenę zachowania tego głupiego mężczyzny. Z całą sympatia jaką do niego miałam - Uważam, że ocenienie jego w ten rozmowie jako beznadziejny to bardzo hojne z Twojej strony, bo ja bym użyła przynajmniej trzech przekleństw - powiedziała. Jebany na pewno byłoby jednym z nich jak coś - Czyli przyjechał tu, nie chce się z Tobą rozwodzić ale nie zamierza też rozmawiać? Więc czego on chce? - zapytała, bo Carson może miała jakąś teorię po ich spotkaniu. Lems potrzebowała więcej sensu w tym zobaczyć zdecydowanie. Kiwnęła głową, bo temu nie można zaprzeczyć, ale nie zamierzała tego na głos oczywiście mówić. Jeszcze jej nie powaliło, żeby nazywać hotówą takiego łajdaka - Trochę wygląda smutno - stwierdziła - Ma taki smutek w oczach - tak było. Każdy kto zostawia taką laskę musi trochę smutku w oczach mieć - I może wygląda bardzo dobrze, ale widziałaś siebie? Jesteś od niego o połowę młodsza, więc z automatu jakieś dwieście razy seksowniejsza plus z natury powalająco piękna. Nie potrzebujesz się starzeć, żeby być zajebistą hotówą - poinformowała ją, bo Carson zdążyła chyba o tym zapomnieć na chwilę. Mogło jej wypaść z głowy patrząc na to co się w niej działo, ale na szczęście ma Lemmie.
Trochę odetchnęła na te słowa, chociaż teraz pomyślała, że to dziwne że tak zareagowała. Jakby właśnie została nakryta na czymś bardzo złym, a przecież nic złego nie robiła. No pomyślała sobie z raz czy dwa, że fajnie jakby Winnie był jej przyszłym mężem, ale no bez przesady że to jakaś zbrodnia - Jasne - odpowiedziała, jak słowa przyjaciółki ją wyrwały z chaotycznych przemyśleć - Jest zajebiście stylowy. Zawsze wygląda super, ale jest przy tym taki wyluzowany, jakby się urodził z srebrnym garniaku - uśmiechnęła się na samo wspomnienie jak się tego dnia prezentował jej kumpel - Jest zabawny, super inteligentny, ale możesz z nim gadać o największych pierdołach i mieć przy tym frajdę. Nie nosi kapci - skrzywiła się, bo obie wiedziały że Lems kochała mięciutkie kapcie, nawet żyjąc w takich temperaturach - I jest normalny, ale w taki ciekawy sposób. Nie wiem jak to opisać - wzruszyła lekko ramionami - I czuje się przy nim mega swobodnie zawsze, jakbym go znała milion lat a w sumie nie wiem czemu się rozwodzi z żoną, czy jego rodzice w ogóle żyją i co lubi jeść na śniadanie - no trochę się dziewczyna rozgadała. Trochę też zaprzeczała samej sobie, ale zamierzała się kłócić do ostatniego oddechu, że to tylko kumpel jak coś - I nie wie jeszcze. Wstrzymam się z tym trochę, chociaż aż się oficjalnie rozwiedzie - stwierdziła lekko.
- Też tak myślę - zgodziła się - O nic. Nie wiem sama - pokręciła głową - Nie powinnam nawet tak myśleć, bo jego zdaniem wszystko jest w porządku, więc jak jest w porządku to facet nie szuka kochanek, prawda? - oprócz tego, że spędzał dużo czasu w pracy nic na to nie wskazywało, więc to może nadzieja tonącego? Miałaby wtedy powód, żeby go zostawić, taki konkretny. Zanim odpowiedziała na to pytanie to zrobiła minę analizując to mocno w głowie - Myślę, że Winnie byłby mega miły, a potem powiedział że Jeremy jest bucem tylko ładniejszymi słowami - stwierdziła. Jakby był to test na dobra narzeczoną to na bank by zawaliła w tym momencie, skoro bardzo ją interesowała co jej kumpel pomyśli o jej narzeczonym, a nie na odwrót.
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
- Ale nie chcę - odparła szybko. Teoretycznie Lemmie miała rację - mogła czekać na niego nawet kolejnych dziesięć lat, gdyby się uparła. Ale Carson była już zwyczajnie zmęczona. I właśnie tak teraz westchnęła: jak ktoś, komu siła skończyła się już dobry miesiąc temu. - A muszę? Nie mogę po prostu… nie wiem, zostać jedną z tych onieśmielających kobiet w średnim wieku, które już o jedenastej rano są trochę nastukane i wszyscy się ich trochę boją, bo jeśli o tej porze czujesz od niego alkohol, to wiesz, że jest nieobliczalny? - kiedyś zostałaby po prostu starą panną z kotami albo smutną, samotną desperatką (którą Carson teraz totalnie była), ale czasy się zmieniają, był prawie 2024 rok: zamierzała wierzyć, że w dzisiejszych czasach bez faceta możesz być kim chcesz. Nawet jeśli postanowisz po prostu zostać pojebana.
- Dziękuję! - wyrzuciła z siebie sfrustrowany okrzyk (i oczywiście Lemmie nie miała z tą frustracją nic wspólnego), unosząc przy tym swojego piernika do góry. Dokładnie tak, przecież wcale nie o to chodziło w tym pytaniu! W tym momencie była wyjątkowo wdzięczna za to, że Lem podziela jej perspektywę, bo Carson zaczynała się już zastanawiać, czy to nie ona zwariowała. Dobrze było utwierdzić się w przekonaniu, że to tylko jej mąż. Zapomniała, że miała dekorować ciastka i zjadła kawałek piernika, a gdy żuła, pokiwała głową w skupieniu. - Brzmi jak słuszne rozwiązanie - wydawało jej się, że udar słoneczny nie był jakiś szczególnie zagrażający życiu (ale to dobry moment, by przypomnieć, że Carson była pisanką, nie miała zbyt imponującej wiedzy o różnych chorobach), więc chyba nie była aż tak straszną osobą, jeśli trochę mu tego udaru w tym momencie życzyła? W tej sytuacji nie pozostało jej nic innego jak tylko przytaknąć Lemmie i zaakceptować, że owszem, była bardzo hojną kobietą. Mogła z tym żyć. - Myślałam, że przekleństwa są tu oczywiste - tym bardziej, że tymi już się pewnie zdążyły narzucać pod adresem Joeya już po tym, jak wyjechał do Lorne Bay, a Carson trzeba było zbierać z londyńskiej podłogi, bo sama nie była w stanie się po tym ogarnąć.
Pokręciła głową i zjadła jeszcze kawałek piernika. - Nie mam pojęcia - przyznała. - Sam chciał się ze mną spotkać, a potem… tak naprawdę nic ode mnie nie chciał? Ja mu w kółko zadawałam jakieś pytania: czy chce coś jeszcze zabrać ze starego mieszkania, czy mam mu oddać pierścionek zaręczynowy i tak dalej, a on widocznie przyszedł, żeby się na mnie pogapić - co nie było takie zupełnie niezrozumiałe, ale skoro chciał, mógł równie dobrze gapić się na nią w Anglii, kto mu bronił. Zmarszczyła czoło, patrząc na Lemmie nieco uważniej. - Myślisz, że głupio zrobiłam, że przyjechałam? - nie wpadła na to wcześniej, ale może naprawdę tak było? A Joey miał prawo się o to zirytować? - Chyba raczej w chuju - była to bardzo niewyrafinowana reakcja na smutek w oczach, z czego Carson szybko sama zdała sobie sprawę i wywróciła oczami, jakby chciała dać Lem do zrozumienia, że nieważne, wcale nie muszą ciągnąć (hehe) tego tematu.
Pomyślała o tym samym - że gdy rozmowa zeszła na Winniego, Lemmie reagowała trochę jak ktoś, kto został nakryty na gorącym uczynku albo co najmniej na czymś wstydliwym. Nie zamierzała tego jednak oceniać ani specjalnie tego komentować. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że przecież wciąż miała narzeczonego - Carson mogła go nie lubić i po cichu myśleć, że Lemmie byłaby dużo szczęśliwsza, gdyby po prostu kopnęła Jeremy’ego w tyłek i poszła się całować z Winniem, ale… to chyba nie było coś, co mogła i powinna powiedzieć Lem, prawda? Włażenie z butami w cudze związki zwykle źle się kończy, a poza tym: Carson mogła twierdzić, że przecież nie ma żadnej różnicy, gdy mieszka w Londynie i wciąż mogą być bliskimi przyjaciółkami, mieszkając na dwóch różnych kontynentach, ale po tych kilku latach widywania Lem głównie na kamerce, miała pewne opory przed szczerym wyrażaniem opinii na temat jej zaręczyn. Jak gdyby straciła do tego prawa, kiedy wyjechała i, mimo najszczerszych chęci, nie było jej przy Lemmie zawsze. Dlatego teraz po prostu uśmiechnęła się na opowieść o Winniem, kończąc swojego piernika. - Srebrny garniak?! - podniosła głos, patrząc na dziewczynę z mieszanką niedowierzania i rozbawienia. - Naprawdę miał srebrny garniak? Lemmie - spoważniała nieco, bo i temat nie był do żartów. - Musisz mi go pokazać. Typ ma instagrama? Obiecuję, że nic przypadkiem nie polajkuję - nie była przecież świnią, a wręcz przeciwnie - uważała się za utalentowaną stalkerkę, co się będzie demaskować jakimiś lajkami. - Nie nosi czy nie lubi? - poprosiła o doprecyzowanie kwestii kapci. W pierwszej chwili zrobiła minę, coś pomiędzy niezadowoleniem a zwykłym “no, stara, nie można mieć wszystkiego”, ale może to było jeszcze do uratowania? A jeśli nie, to cóż, podobno kocha się nie za coś, a pomimo czegoś… Więcej miękkich kapci dla Lemmie. - Nie wiesz, czemu się rozwodzi z żoną? - powtórzyła, unosząc nieco brwi. - To akurat, wiesz, dobrze, żebyśmy się tego dowiedziały - nieświadomie przełączyła się na liczbę mnogą, ale to tylko pokazywało, że była zaangażowana w tę rozmowę i związek. Który nie był jeszcze związkiem. - Jeszcze nie jest rozwiedziony? - upewniła się. To mógł być red flag, ale może Carson chciała po prostu posłuchać więcej plotek.
Zmarszczyła lekko czoło, trochę zmartwiona tym, co słyszała o chujku Jeremym. Nie miała odpowiedzi na to pytanie - dawniej pewnie by przytaknęła, ale to było w czasach, w których wydawało jej się, że kiedy jest w porządku, ludzie nie postanawiają rzucić wszystkiego i wyjeżdżać na inny kontynent. - Poczekaj, czy ty naprawdę podejrzewasz, że on ma romans? - spytała tak neutralnie, jak była w stanie. Nawet jeśli już zaczynała się zastanawiać nad wymyślnymi torturami, za które nie wylądowałaby w więzieniu na kilkadziesiąt lat. Kilka - jeszcze spoko, mogłaby sobie popisać w spokoju i nie martwić się chorymi cenami mieszkań w Londynie, bo pokój miałaby za darmo. Uśmiechnęła się do Lemmie, jakby chciała jej w ten sposób wynagrodzić to, co zaraz powie: - A myślisz, że Jeremy jest bucem? - spytała miękko.

lemmie marlowe Winfred p. rosenberg
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
bezrobotna — ale szuka
33 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
i don't wanna look at anything else now that I saw you, i don't wanna think of anything else now that I thought of you
Miała ochotę ja teraz przytulić, ale nie wiedziała czy to dobry pomysł. Ona była dotykalska i pomagało jej to zwykle, ale zwykle sprawiało też, że się totalnie rozklejała, a temat był taki, że mogło się tak stać. Wolała więc skupić na wizji nastukanej przyjaciółki - Możesz. Pasowałoby Ci to - stwierdziła nawet kiwając głową - Jesteś onieśmielająco piękna, masz trochę szaleństwa w oczach też, więc totalnie to widzę. Tylko jest jeden problem, bo trochę Ci brakuje do tego wieku średniego jeszcze. Więc co będziesz robiła przez ten czas? - zapytała. No z dychę co najmniej miała, także dość dużo czasu. Życie można sobie ułożyć, popsuć, a potem znowu ułożyć.
Chciała jej pomóc jakoś bardzie. Utwierdzenie, że to nie ona jest tu wariatką tylko jej niedoszły były mąż czy jak tam go chcemy określać (Lemmie by proponowała wprowadzić na stałe chujek, ale na razie się z tym wstrzymuje, zobaczymy jak sie sytuacja rozwinie) było jakimś tam sukcesem, ale małym. Chciałaby więcej. Chciałaby sprawić, że się lepiej poczuje, ale niestety niewiele mogła zrobić. Rozbawić ją co najwyżej. Dopóki cała sytuacja się nie wyjaśni, dopóki chujek nie powie co on miał w głowie niewiele się zmienić mogło - Nie dziwię mu się - stwierdziła - Jest się na co gapić, a to jedyne co mu zostało - a warto przypomnieć, że ona była tą która ją zachęcała do seksu na przywitanie/pogodzenie/rozstanie, ale swoim debilnym zachowaniem Joey stracił resztki wsparcia z jej strony. Jedyne co mogła mu zaproponować teraz to wpierdol - Ale chujowo. Zachowuje się totalnie chujowo - westchnęła - Może oprócz tego udaru miał jakieś inne uszkodzenie mózgu? - zasugerowała, bo tylko to miało sens - Albo kryzys wieku średniego - to też miało sens. W końcu Carson sobie starego typa wybrała.
- Jakbym miała odpowiedzieć samolubnie to nie, oczywiście że nie - powiedziała. Ona się z tego cieszyła bardzo, okoliczności co prawda chujowe, ale tak jak wspomniała, jej ocena była samolubna - Ale ogólnie też nie - dodała po chwil - Zasługujesz na odpowiedzi i na zamknięcie. Joey jest głupi - tak uważała. Zero wstydu - Głupi chuj - podsumowała go ładnie, z dumą wręcz jakby jakąś wybitną obelgą to było.
Roześmiała się na reakcję przyjaciółki - No tak - przytaknęła - Wyglądał super - dodała jeszcze, bo Carson miała co do tego wątpliwości jak widać, ale to dlatego że go nie widziała. Wyglądając jak on można wiele rzeczy. Lemmie je zamierzała rozwiać od razu, więc chwyciła za telefon, żeby jej instagrama Winniego pokazać, bo na pewno miał (chociaż patka nie założyła, nie ma buzi dla niej). Czuła się trochę jakby się chwaliła nowym chłopakiem, ale bez żadnego stresu. Wiedziała, że jej gust zostanie pochwalony zaraz. Znaczy jej kumpel, bo przecież tylko ich łączyło, nic więcej zupełnie - Nie nosi, więc jest jeszcze nadzieja - powiedziała. Już ten temat mieli obgadany, więc to kwestia czasu na pewno, aż Lemmie sprawi, że będzie team kapcie, nie wątpiła w to ani trochę - Nie, ale wydaje mi się że to nie było rozstanie w zgodnie. Nic złego o niej nie mówił - co oczywiście dobrze o nim świadczyło, warto zauważyć - Ale mam takie wrażenie, jak zahaczamy o ten temat - dokończyła. Na tą liczbę mnogą się zaśmiała nawet, chociaż było to mega miłe, musiała przyznać - W swoim czasie się dowiemy - powiedziała nadal rozbawiona. Wiadomo, że jak ktoś coś mówi Lemmie to mówi to też Carson. Tak to jest z bratnimi duszami - Jeszcze nie. Kwestia czasu z tego co wiem - odpowiedziała. Niestety nie miała za wiele ploteczek w tym temacie. Carson sama zapyta hehe.
Takie coś może zmienić patrzenie człowieka na niektóre rzeczy, zdecydowanie. Lemmie tak po cichu podziwiała Carson, bo jeszcze nie były na tym etapie gdzie by jej to powiedziała, ale uważała że nawet jeśli nie do końca sobie radzi to jej zdaniem radzi sobie świetnie. O wiele lepiej niż ona by sobie radziła w takiej sytuacji. Westchnęła ciężko słysząc to pytanie, po czym rozejrzała się dookoła jakby chciała się upewnić, że nikogo tu oprócz nich nie ma - Trochę liczę, że ma - powiedziała i zabrzmiała jak totalna wariatka - Łatwiej by było odejść - dodała trochę ciszej, po czym wzruszyła ramionami i odwróciła się do lodówki, żeby wyjąć z niej wino, które im polała do kieliszków. Była przyzwyczajona do mówienia jej wszystkiego, ale przez kamerkę. Na żywo czuła się trochę dziwne teraz, trochę jak okropny człowiek - Zmienił się odkąd go ostatnio widziałaś - może nie była to odpowiedz na jej pytanie, przynajmniej nie konkretna, ale w pewnym sensie była - Odkąd przejął firmę - sprecyzowała. Wszystko mu do głowy uderzyło, bo nie pieniądze. Je miał wcześniej.

Carson yael monaghan
pisanka — lorne bay
31 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
You were riding your bike to the sound of "It's No Big Deal" and you're trying to lift off the ground on those old two wheels. Nothing 'bout the way that you were treated ever seemed especially alarming till now, so you tie up your hair and you smile like it's no big deal
Przez chwilę liczyła na to, że jej się upiecze - że Lemmie pozwoli jej być starą wariatką i sprawę będą miały z głowy. Bo przecież - właśnie tu zaczynają się schody - Carson nie miała pojęcia, co dalej. Nie wiedziała, co będzie robić po powrocie do Londynu ani jak będzie wyglądało jej życie, dajmy na to, za rok. Zresztą: nie miała nawet pojęcia, co zamierza zrobić jutro, bo w Lorne Bay żyła trochę jak na przedłużonych wakacjach. Ale nie tych, gdy musisz kłócić się z resztą, czy wolicie zwiedzać, czy jednak leżakować albo czy nie wypada pić drinków do śniadania. Wakacje Carson przypominały raczej to lato, gdy masz trzynaście lat i przez kilka tygodni siedzisz w domu, próbując wykorzystać to, że szkoła zacznie się dopiero za kilka tygodni. Mało produktywności, dużo spania w chorych godzinach i jakiegoś takiego dryfowania bez większego planu i sensu, gdy nie wiesz nawet, jaki jest dziś dzień tygodnia, bo już dawno zaczęło ci się to mieszać. - Jeszcze nie wiem - odparła zgodnie z prawdą. - Może… może będę po prostu młoda i pojebana? Wiesz, tak żeby wszyscy wiedzieli, że nie warto się do mnie zbliżać. Będę… karmić gołębie. Albo coś - czy widziała coś niepokojącego w tym, że jej marzenia na przyszłość widocznie obejmowały to, by inni ludzie niechcący się do niej za bardzo nie zbliżyli? Ani trochę.
- Wolałabym chyba, żeby pogapił się na kogoś innego - mruknęła. Nie wiedziała, czy mówi to całkowicie szczerze: nie doszła jeszcze do tego momentu, w którym mogłaby zacząć sobie wyobrażać Joeya z inną kobietą i zastanowić się, co jej to robi - czy jest jej smutno, a może współczuje tej nowej dziewczynie. Jego randkowanie (mimo że przecież miał już całkiem sporo czasu na to, by zacząć spotykać się z innymi ludźmi) wsadziła do jednej z tych szczelnie zamkniętych szufladek, tuż obok swojego własnego: takiej, do której nie zaglądasz pod żadnym pozorem. A równocześnie: chyba zwyczajnie nie chciała mieć w tym momencie zbyt wiele kontaktu z własnym mężem. Ta sytuacja - ta, w której regularnie się widują, ale nic z tego nie wynika i tylko co jakiś czas jedno z nich wspomni, że może pora się rozwieść - zaczynała ją już coraz bardziej męczyć i czasami chciała tylko dalej móc udawać, że jest na wakacjach i nic złego nie może jej się przytrafić. Także dlatego nie pozostało jej już chyba nic innego jak tylko westchnąć. - Głupi chuj - powtórzyła za przyjaciółką, po czym uniosła swojego pierniczka, jakby chciała stuknąć się ciastkami z Lemmie w ramach toastu. Albo paktu.
- A, jak super, to doskonale - zapewniła pogodnie. Nie musiała już nawet sprawdzać tego na własne oczy - w niektórych kwestiach Carson była jak chorągiewka i bez najmniejszych oporów przejmowała opinię Lemmie. Skoro ona uważała, że jej przyszły facet wyglądał dobrze, Lemmie 2 (czyli Carson) również zaczynała tak uważać. Niezależnie od tego konkretnego outfitu, oczywiście sama perspektywa obczajenia Winniego na instagramie bardzo ją podekscytowała i przesunęła się tak, by jak najlepiej widzieć telefon Lem. - Hotówa - przytaknęła, a potem, w pełni respektując to, że są wyłącznie przyjaciółmi, spytała jeszcze: - Jak sądzisz, jakiego ma penisa? - no co, jakie prawo zabrania podobnych rozkmin w przypadku kolegi? No żadne. Wręcz przeciwnie - sama Carson pewnie wiedziała o penisie Adama zdecydowanie więcej niż by chciała.
- Trochę szkoda - skwitowała, bo ona bardzo chętnie poznałaby kilka gorących plotek o byłej żonie typa, którego nigdy nie poznała. Takie zawsze były jeszcze lepsze niż plotki o prawdziwych znajomych, wiadomo. Przemyślała jednak temat i dodała: - Ale to chyba dobry znak, co? Że nie kurwi na tę swoją byłą - zauważyła, po czym już tylko pokiwała głową, akceptując to, że w swoim czasie obie dostaną odpowiedzi na to nurtujące je pytanie.
- Lemmie… - zaczęła, może trochę głupio, tym bardziej, że wcale nie wiedziała, jak powinna dokończyć to zdanie. Wciąż tkwiła raczej na etapie, gdy ona nie przepadała za Jeremym, ale Lemmie go kochała, więc trzeba było zamknąć mordę. A skoro teraz mogła tę mordę otworzyć, powiedziała po chwili: - Kochanie, możesz odejść od niego w każdej chwili. Mówię serio, nie potrzebujesz… żeby on cię zdradził. Jeśli ci z nim źle, to najwyżej zamieszkamy razem i razem będziemy młode i nawiedzone - trudno było powiedzieć, czy ona próbowała teraz zachęcić Lemmie, czy jednak ją zniechęcić. Za ten scenariusz jednak śmiało mogła wypić, więc chętnie przyjęła ten kieliszek od Lemmie, a gdy już się trochę upiły, wykorzystała pewnie sytuację, by zadać jej jeszcze kilka niewygodnych pytań o narzeczonego. Zero wstydu.

lemmie marlowe koniec <33
oh deer what a year
carson
Tove, Leander
ODPOWIEDZ