Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
005.
I feel that we're all lighthouses,
and my job is to shine my light as brightly as I can to the darkness.
{outfit}

Ronan długo odkładał przyjechanie pod latarnię morską, której został właścicielem. W sumie to nie tak, że został. Kupił latarnię, więc naturalnie należała do niego. Właśnie tego chciał. Czegoś stabilnego co będzie symbolem jego miłości do Philomeny. Nie wiedział jednak, że ostatecznie patrzenie na latarnie będzie mu przychodziło z takim trudem. Co jeżeli ostatecznie będzie dążył do tego, że ta latarnia będzie symbolem, ale tylko i wyłącznie upadku jego związku? I to oczywiście z jego winy. Nie dziwił się, że Philly się od niego odsuwała. Nie to jej obiecał kiedy się ze sobą wiązali. Nie miał być typem, który w związku jest tylko od czasu do czasu. Miał być człowiekiem oddanym i kochającym. A tymczasem on potrafił nie przyjeżdżać na noc do domu, bo bardziej opłacało mu się nocować w aucie na budowie niż jechać do domu, spać tam tylko i z powrotem wracać. Postanowił, że się jednak nie podda. Nie podda się w związku ze swoim narzeczeństwem oraz z latarnią morską. Od dziecka latarnie morskie go fascynowały. Uwielbiał je i marzył o tym, zeby kiedyś jakąś zbudować. Marzenie po części spełni. Może tej nie postawi, ale z pewnością zajmie się przywracaniem tej do lat jej świetności.
Nie bez powodu umówił się z Tylerem właśnie tutaj i o tej porze. Chciał sprawdzić jak latarnia świeci i chciał też uniknąć tej fali upałów, która była niesamowicie tragiczna i uniemożliwiała wszystko. Ronanowi aż odechciewało się pracy, a i tak nie miał zbyt wiele do zrobienia w Lorne. Był tutaj na przymusowym i miał nadzieję, że krótkim urlopie. Chciał zaraz wracać z powrotem do Melbourne. W idealnym świecie chciałby tam wrócić z Philly. Na to się jednak nie zapowiadało.
Wysiadł z auta i przysiadł sobie na masce przyglądając się latarni. Nie wchodził do środka. Tutaj chciał poczekać na Tylera. Poza tym chciał się pocieszyć tym, że słońce nie grzało mu w czapę i nie utrudniało życia. Przyjemny wiaterek, który wiał znad wody był chyba nagrodą za wszystkie cierpienia dzisiejszego dnia.
Kiedy pomyślał dzisiaj o latarni i o odnawianiu jej, pierwszą osobą, która przyszła mu na myśl był Tyler. Kiedy Ronan pracował więcej na terenie Lorne i Cairns, zatrudniał chłopaka do pomocy. Chciał go nawet ściągnąć do Melbourne, ale osoba, która załatwiła mu kontrakt, załatwiła mu też ludzi do pomocy. Postanowił więc, że nawiąże kontakt z chłopakiem. Może nadal był na miejscu i nadal potrzebował jakiejś fuchy, żeby zatrudnić się na dłużej, a taka latarnia to jednak była inwestycja i praca na kilka miesięcy. Słysząc kroki obrócił się i z uśmiechem spojrzał na twarz Tylera.
- Cześć. - Przywitał się posyłając mu szeroki uśmiech i wyciągając dłoń, żeby zaserwować mu uścisk. Wolną ręką klepnął dawnego przyjaciela w ramie. - Wyrosłeś. - Zażartował sobie nawiązując do różnicy wieku. - Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że spotykamy się o tej godzinie. Chciałem trochę odsapnąć od upałów. - No było nieco późno i może Tyler miał jakieś plany, albo rodzinę czy coś. Naprawdę dawno się nie widzieli. - Cicha noc, święta noc pokój niesie ludziom wszem. - Uniósł nawet lekko dłoń i wziął lekki rozmach na widok, który rozpościerał się przed nimi. -Fantastyczna nagroda po upalnym dniu, nie? Cisza i spokój. - Dodał, ale uznał, że może wyjść na szaleńca, więc machnął tylko ręką. - Co słychać? - Zapytał, bo jednak nie chciał od razu przechodzić do biznesów.
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#3

Nawet jakby Ronan oferował złote góry za kontrakt w Melbourne, raczej mało prawdopodobne było to, aby ten zgodził się wyjechać, choćby na parę godzin. Lorne Bay to było jedno rodzinne miasto, tutaj miał rodziców, żonę, dom a przede wszystkim stała pracę, którą lubił. Nie przynosiła kokosów, ale to nic. Zawsze też było gdzie indziej się zaczepić, także nie narzekał. No i to nie tak, że żarł gruz, bo nie miał na kanapki, że szukał za wszelką cenę roboty. Cenił Ronana, bo nie dość że właśnie, dawał mu dorobić parę groszy, to jeszcze wielu rzeczy go nauczył w temacie budowlanki. Pewnie, jeśli już kiedyś nastąpi ten moment i Clarke wyda wszystkie zaskórniaki na starą łajbę do remontu, to Ashford również będzie pierwsza osobą, którą zapyta o to, jak to zrobić.
Różnica 14 lat to było wiele i trudno było nazwać to taką przyjaźnią, ale również nie było to relacja ojcowsko-synowska, to byłoby dziwne, ale taki starszy brat, którego nigdy nie miał. Wróć, miał brata, Alexa, również można było liczyć na niego w każdym momencie, ale to coś innego jednak. Nie da się porównać latarni, która niewątpliwie była stabilna, więc nadawała się na symbol, który wytrwa wiele lat, do rozpadającego się jachtu miała się jak pies do jeża. Czy pięść do nosa - niewątpliwie była spełnieniem marzeń i niby woda je łączyła ale to nic.
-Nie wiem, czy Marnie nie będzie zazdrosna, że spędzam noc z Tobą i tym o to... Fallusem, ale no, cześć-uśmiechnął się, wyskakując z samochodu, który zaparkował zaraz obok samochodem kumpla. Mentora, szefa? No, ale prawda była taka, że zamiast spędzać czas z żoną, przyjechał tutaj. Po zmroku, nad ocean, gdzie faktycznie było całkiem przyjemnie. O wiele lepiej niż w środku dnia nad hotelowym basenem. Zwłaszcza z taką białą, niemal porcelanową skórą, którą nie wiadomo po kim miał Tylor. Dopiero co żona musiała go nacierać kefirem. A to był dopiero początek sezonu letniego!
-Dziękuje. Tyle razy powtarzałem All I want for christmas is my two front teeth, że w końcu się spełniło!-Uśmiechnął się, nawiązując do tego, że wciąż był młody i piękny, szczerbaty może nie był, jak za dawnych dobrych czasów, ale odstające uszy wciąż mu zostały. -Fajnie tutaj. Samotnie, żaden akwizytor nie zapuka do drzwi-przyznał. Nie wiedział, czy ta konkretna latarnia również ma miejsce na mieszkanie, czy tam chociaż pryczę, ale słyszał kiedyś od swojej już żony, że czytała książkę, gdzie akcja się działa właśnie na latarni morskiej na jakimś odludnym kawałku wyspy, czy czegoś takiego. -Jezu, idealnie. Przynajmniej jest tu czym oddychać, nie to co w dżungli. Mieszkam w Tingaree i tam może jest w dzień chłodniej, ale w nocy niekoniecznie. -wyjaśnił, bo tego Ronan mógł nie wiedzieć. Nie byli nastoletnimi dziewczynkami aby plotkować non stop. Choć w trakcie ciężkiej pracy czasem się zdarzyło.-Pizze tu dowożą?-zapytał jeszcze, podchodząc do budowli, by postukać w nią palcem. No chciał zobaczyć z czego to zbudowane i jak się trzyma!

ronan ashford
Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ronan miał to samo podejście. Nie chciał opuszczać Cairns, w którym jednak mieszkał zanim wyjechał do Melbourne. Tutaj miał rodzinę, przyjaciół i firmę. On również nie zarabiał jakiś kokosów, ale praca pozwalała mu na godne życie i ją lubił, więc nie było powodu, dla którego mógłby to zmienić. Niestety później zaoferowano mu całkiem fajny kontrakt. Minusem było to, że musiał się przeprowadzić właśnie na jakiś czas do Melbourne. Ostatecznie wyszło mu to na dobre, bo jest szansa, że gdyby nie wyjechał to nie poznałby swojej obecnej miłości, Philomeny. Co byłoby w sumie trochę śmieszne skoro ta oryginalnie była z Lorne. Ta Australia taka wielka ale ostatecznie jednak bardzo mało.
- Fallusem? – Zaśmiał się, bo dawno nie słyszał tego wyrazu. Pewnie ostatni raz w szkole. – Zawsze mogłeś wziąć Marnie ze sobą. Dodatkowe ręce do pracy. – Zażartował sobie, bo może i sprawiał wrażenie człowieka z kijem w dupie, ale czasami udało mu się sypnąć jakimś słabym żartem. Głównie wtedy kiedy nie był w pracy i nie myślał o pracy. Chociaż ta latarnia to trochę jak praca. Ale jednak robił to dla siebie. – Nie zabiorę ci dużo czasu. – Obiecał. Nie będzie zmuszał go do tego, żeby pracowali po nocach.
- Jakbyś ich nie dostał to z pomocą zaprawy gipsowej na pewno byśmy coś skombinowali. – No jednak miał jakiś drugi, słaby żart w rękawie, którym mógł się popisać przed Tylerem. Ale ogólnie to jestem pewna, że na bank byłby w stanie zrobić mu jakieś idealne zęby, gdyby rzeczywiście ich nie miał. W końcu jakoś musiał zapracować na ten tytuł majstra i złotej rączki. – Owszem. Jest idealnie. – Ronan jak kupował tą latarnię to marzył o tym, że wróci do okolic, żeby tutaj zamieszkać i że właśnie ta latarnia będzie taką jego samotnią, w której będzie sobie siedział jak będzie potrzebował spokoju.
- Warto tam zamieszkać? W Tingaree? – Zapytał i gestem ręki wskazał latarnię, żeby podeszli bliżej. – Pomieszkuję na razie u kuzynki, ale obawiam się tego, że będę musiał zostać tu na dłużej i patrząc na ceny to w Tingaree opłaca się najbardziej. – No może Sapphire było jeszcze tańsze, ale tam było nieco strasznie i biednie. Nie chciał aż tak sobie obniżać warunków. Chociaż mówił to też typ, który spał często w aucie, bo nie chciało mu się wracać do domu.
- Jeszcze nie próbowałem tutaj niczego zamawiać. – Spojrzał na latarnię. – Z zewnątrz nie jest tragicznie, więc to zostawiłbym na koniec. Tak mi się wydaje. Bardziej zależy mi na środku. – Poinformował go i nawet podszedł do drzwi, wyciągnął z kieszeni klucz i otworzył drzwi zapraszając go do środka. – Tam jest miejsce na coś w stylu… małej sypialni, tutaj jakieś pomieszczenie kuchnipodobne. – Wskazał mu wszystko nie musząc nawet ruszać się z miejsca. – No i toaleta. – Wskazał jeszcze jedno pomieszczenie.
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, wybrankę życia można spotkać w naprawdę dziwnych sytuacjach, samo miejsce nie zawsze miało wiele do gadania. Jeśli przykład Ronana to było za mało, to Ty był drugim przykładem, że przypadek jest o wiele większą mocą sprawczą niż jakaś tam karma. Kiedyś wiele lat temu, mały psotnik po otrzymaniu kolejnego baniaka, został skazany na korepetycje z jedną z mądrzejszych dziewczynek w klasie. Spojler alert: Jest z nią teraz po ślubie. No, ale to ta sama najmądrzejsza dziewczynka była powodem, dlaczego Tyler nie chciałby nigdzie wyjeżdżać do pracy, bo totalnie nie przywykł do spędzania jakiegokolwiek czasu z dala od swojej wybranki. A żeby ona znalazła pracę w nowym miejscu, na krótki czas, było dość problematyczne. Nieważne. Ty pewnie by nie spytał Marnie o chęć wyjazdu, tylko sam zadecydował za nią, że nie jest zainteresowany.
-No wiesz, penisem. Tak o-zaczął machać rękami, tłumacząc, jak debilowi, czemu kształt latarni morskiej morskiej przypomina mu penisa. I nie, nie wyciągnął swojego ze spodni, spokojnie. No, i był w sumie trochę zdziwiony, czemu mądrzejszy od niego człowiek, bo za takiego miał Ashforda, nie zna takiego słowa! -Daj spokój, Marnie nie nadaje się do takich rzeczy. Jest stworzona do wyższych celów. W budowolance byłaby jak krewetka w składzie porcelany.- Niby nic złego by nie zrobiła, ale dobrego również nie. No i żadnego efektu by nie było. -Nie ma sprawy, bylebym wrócił przed świtem-powiedział. Szczerze mówiąc, to był pewien, że chodzi o jakąś rozmowę, czy coś takiego. Choć domyślił się już, że chodzi o pomoc w robocie przy tej latarni morskiej, ale nie brał pod uwagę faktu, że może mężczyzna chciałby, aby od razu się zabrał za skuwanie tynków? -Dokładnie, coś by się ogarnęło-aż się zaśmiał, choć na tyle znał się na budowlance, że wiedział, że zaprawa gipsowa może by nie przeszła, ale jakiś silikon czy coś innego na pewno zdałoby egzamin. Żartowali już w przeszłości, że jego odstające uszy można naprawić dwoma ruchami takerem i przybić mu je do czaszki, skoro w niej i tak nie było nic poza sznurkiem utrzymującym rzeczone uszy na swoim miejscu.
-W Tingaree? Nie narzekam, ale domy nie są duże, wpasowują się w klimat. Tylko żeby zostać zaakceptowanym przez mieszkańców i nie zostać pogonionym z widłami jak Shrek przez rolników, musisz mieć powiązanie z Aborygenami. U mnie Marnie jest Aborygenką, więc nie było problemu-powiedział. Z resztą dziewczyna wychowała się w tej dzielnicy i chyba ją lubiła, bo to ona przyniosła pocztą pantoflową informację, że domek jest wolny i oni mogliby stworzyć tam swoje gniazdko. -Choć jak to w lesie tropikalnym, jest trochę parno, plus sporo żyjątek, ale tego akurat się nie boisz chyba?-Ronan wydawał się być mężczyzną, który niczego się nie bał, ale kto wie, może to tylko pozory? Prawdziwi mężczyźni również płaczą, czy tam w australijskiej edycji, boją sie pająków.
-No to musisz odpalić sanki któregoś dnia i sprawdzić, czy musisz przywozić sobie tutaj prowiant w postaci chleba i puszki szprotek, czy możesz zamawiać sobie co dusza zapragnie, nawet takie rzeczy jak steki-aż mu zaburczało w brzuchu jak pomyślał o swojej ulubionej potrawie, której dawno nie jadł. Będzie musiał poprosić o to swoją żonę. On mógł w najlepszym razie zrobić sobie zupkę chińską zalewaną wrzątkiem, taki był tuz kulinarny.
Wszedł do środka, będąc zainteresowany latarnią. Musiał być na jakiejś wycieczce szkolnej, kiedy ostatni raz wchodził na latarnię morską a to tylko na taras widokowy, a nie zobaczyć mieszkania latarników.-Zajebongo-powiedział zaglądając do mieszkanka, jednak totalnie było to miejsce jednoosobowe, nawet na schodach było trudno się minąć! -Miejsca na choinkę to tu nie masz. Może na jedną choinkę i jedną bombkę-zauważył, wychodząc z powrotem na zewnątrz.-Ty, a możemy wejść na sam szczyt? Musi być świetny widok na ocean, nawet po zmierzchu. Będziesz odpowiedzialny za lampy, czy z niej się nie korzysta?-mały, ciekawy chłopczyk zdecydowanie się w nim obudził, a wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Jeśli faktycznie Ashford poprosi go o pracę tutaj, to na pewno weźmie tutaj Marnie, aby pokazać jej to miejsce od środka!

ronan ashford
Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Wiem co to jest fallus. – Powiedział to dopiero po jakimś czasie, bo jednak obserwowanie Tylera jak macha tymi rękoma i próbuje mu wytłumaczyć kształt latarni było naprawdę zabawne. Pewnie było najlepszą rzeczą jaka mu się przydarzyła w ciągu ostatnich kilku dni. Przynajmniej miał jakiś powód do uśmiechu, a nie do marszczenia brwi i zastanawiania się czy coś spierdolił.
- A kto mówił o budowlance? Znalazłbym jej coś łatwiejszego do roboty. – Wyszczerzył się. Pewnie ciężko byłoby mu zaufać komuś nowemu z pracą przy latarni. Tylera znał, pracował z nim wcześniej, więc wiedział, że to był ziomek, który się do czegoś takiego nadawał. Z Marnie już sprawa była inna. Nie wiedział nawet czy kobieta potrafi utrzymać w ręku młotek, a co dopiero młot pneumatyczny. Chociaż nie było tutaj też tak źle, żeby rzeczywiście planował używać młota pneumatycznego. No i od razu zaznaczam, że to nie miało związku z tym, że Marnie była kobietą. Po prostu nie znał jej na tyle (o ile w ogóle ją znał!), żeby zaufać temu czy ma fach w rękach.
- Mam nadzieję, że wrócisz zanim zapadnie zmierzch. A przynajmniej przed północą. – W sumie to nie wiem jak w tej Australii z zachodami słońca, a nie chce mi się tego googlować, bo mam za dużego backloga, żeby jeszcze prowadzić dodatkowe badania. Przepraszam.
- Poważnie? – Teraz to był szczerze zaskoczony, bo już sobie odnalazł dwie chatki, które chciałby obejrzeć. Oczywiście na wynajem, bo naturalnie nie planował tu zostawać. Chociaż odnosił wrażenie, że Philly ostatecznie nie będzie chciała sprzedać rodzinnej farmy i że tutaj zostanie. On się przez to czuł jak czarny charakter w Hallmarkowym filmie świątecznym próbując ściągnąć ją do dużego miasta. No i niby na upartego mógłby tutaj wrócić, bo jednak tutaj miał rodzinę, a w Melbourne po prostu większe możliwości jeżeli chodziło o karierę. Nic poza tym. A jednak kochał Philomenę na tyle, żeby zdecydować się na taki kompromis. Problemem jednak było to, że ona go o coś takiego nie pytała i nie prosiła. Zupełnie jakby w ogóle go nie chciała. – To albo będę musiał porozmawiać z rodzicami o moich korzeniach, albo myśleć nad inną dzielnicą. – W sumie to nie zależało mu na dobrych stosunkach z sąsiadami, bo przecież nie miał zamiaru zostawać tutaj na dłużej. Najwyżej przemyśli ofertę Philly i zostanie z nią na farmie. – Nie. To mi akurat nie przeszkadza. – Jemu to wystarczył po prostu dach nad głową i łóżko do spania. Dla niego każdy dom był ja hotel. Byle się wyspać i strzelić dwójkę przed pracą.
- Tak… rzeczywiście będę musiał to sprawdzić. – Pokiwał głową i w sumie to dotarło do niego, że wcale nie musi wynajmować żadnego domku w Tingaree i nie musi nawet zatrzymywać się u Cat czy u Philly. Mógł po prostu spać sobie tutaj. Ogarnie dwupalnikową małą kuchenkę, żeby mieć gdzie robić sobie jedzenie, a z resztą da się żyć.
- Nie planuję w sumie tutaj mieszkać, więc choinki mi nie trzeba. – No nie chciał się na razie przyznawać do tego, że rzeczywiście myślał o tym, żeby tutaj pomieszkiwać. Raczej by to chciał ogarnąć dla kogoś kto pełniłby rolę latarnika. A on nie mógł tego robić mieszkając w Melbourne. Będzie musiał spotkać się z kimś w urzędzie, żeby zapytać jak można to zorganizować.
- Musimy tam wejść. – Właściwie to był jeden z powodów, dla którego tutaj przyszli. Ronan zamówił nową żarówę do latarni. Nie miał jeszcze okazji jej zamontować, bo jednak siedział w Melbourne. Ale teraz była idealna okazja. A, że żarówa nie była najmniejsza, to potrzebował pomocy z wymianą. Przynajmniej dopóki nie nauczy się robić tego sam. – Musimy tam wejść i założyć nową żarówkę. – Wskazał na całkiem pokaźne pudło. – Będę za to odpowiedzialny. A przynajmniej dopóki nie znajdę kogoś kto się zajmie tym na stałe. – Wstyd, żeby taka latarnia stała w mieście i nie funkcjonowała poprawnie. Kiwnął głową na Tylera, podniósł karton i powoli zaczął się wspinać po wąskich schodach. Nie chciał się zabić i nie chciał potłuc tej żarówy.
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli chodzi o robienie z siebie pośmiewiska, celowo lub nie, Tyler był najlepszy do tego. Serio, on z większości sytuacji totalnie sobie nie zdawał sprawy, a jeśli wiedział, to miał totalnie w jelicie grubym, bo nie należał do osób, które przejmowały się tym, co ludzie o nich sądzą. Po prostu nie otaczał się ludźmi, którzy cokolwiek do niego mieli, życie było za krótkie, aby sobie samemu dostarczać problemów i zmartwień. Jego bliscy akceptowali go takim, jakim był, no może poza jego ojcem - ale z tym człowiekiem wiele osób miało jakieś problemy i totalnie Clarke nie rozumiał, dlaczego jego matka wciąż z nim jest... No ale to była rozmowa na inny moment, być może też z kimś innym. W końcu, co Ronan biedny zawinił, aby zwalać na niego taką niezbyt wygodną rozmowę? O tym Ty mógł rozmawiać z Alexem, on by go zrozumiał, totalnie.
-Masz jakieś dziecko, którym mogłaby się zająć?-zdziwił się. No, Marnie w tym była najlepsza, już pal licho, że dawała sobie radę z nim samym, tak brunet był zawsze zafascynowany tym, jak jego ukochana żona opowiada o tym, że Saddie nauczyła się piosenki na pamięć, ale tak słodko przekręca słowa, albo że mały Tim zdzielił małego Johny'ego za to, że nie chciał się podzielić samochodzikiem. Totalnie była idealna w tym co robi i na pewno będzie świetną matką, ale to za jakiś czas, rozmawiali już o tym. -A no, chyba że chcesz tutaj stworzyć jakieś przytulne gniazdko, to się sprawdzi-niemal palnął się otwartą dłonią w czoło, jak bardzo był niekumaty chwilami. W tym też jego żona mogła pomóc i było już zbieżne z tym, co by Ty tu robił, czyli odwalał budowlankę! Ona była zdecydowanie zbyt drobna, aby utrzymać młot pneumatyczny, ale zwykłym, manualnym potrafiła wywijać, choć wszystkie sprawy domowe załatwiał Clarke i wcale nie trzeba było mu przypominać co pół roku!
-No ja myślę, Marnie nie lubi jak spędzam noc z kimś innym-zaśmiał się, sugestywnie poruszając brwiami. Z niego naprawdę był wielki dzieciak, którego zawsze będą śmieszyły żarty z podtekstem, a niektóre jeszcze sprawią, że się biedak zawstydzi!
-Tak mówią. Czy faktycznie ktoś to sprawdza, nie jestem w stanie powiedzieć. U mnie nie było potrzeby aby to sprawdzać-powiedział. Może to była miejska legenda, albo po prostu sposób na odstraszenie białych by nie włazili ze swoimi buciorami w ich dzielnicę? Mogło tak być, ale nie zamierzał się wymądrzać. Jeśli Ashford byłby zainteresowany, to Marnie zdecydowanie będzie wiedzieć. A jak nie ona, to jej rodzice, więc nie było tematu. Kto wie, może nawet mogliby się wstawić za latarnikiem? W końcu ten był niemal przyjacielem rodziny, który zapewniał robotę Tylerowi!
-Jesteś Grinchem? Choinki są super, taka mała na pewno by się gdzieś zmieściła!-Może nie był jakimś wielkim wielkim fanem świąt, który odpala choinkę już 1 listopada, ale nie czekał do wigilii, choć w ich domu była mała, sztuczna z różnymi, niezbyt pasującymi do siebie ozdobami. Miała jednak w sobie coś! -Oł jea. Nie mogę się doczekać widoków z góry!-powiedział, nie bojąc się, że ilość stromych, krętych schodów go pokona! Ćwiczył trochę, więc kondycję musiał mieć top! -Fajna robota. Bo tak naprawdę, to musisz być tylko pod ręką, a w trakcie nocnej zmiany możesz robić tak naprawdę wszystko. Robić na drutach, układać puzzle, składać lego... Byle tylko być na miejscu, jakby coś się działo-Gdyby nie to, że żona by go zdzieliła kapciem po łbie, że nawet wieczorów i nocy z nią nie spędza, to zgłosiłby się na ochotnika! Jednak pracował już za dużo, nie mógł tego zrobić. Z resztą, zajechałby się biedaczek, serio.
-Daleko jeszcze?-powiedział w pewnym momencie, gdy szczytu schodów wciąż nie było widać.

ronan ashford
Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No i to był właśnie temat, którego Ronan nie za bardzo lubił poruszać. Od dawna chciał być tatą, ale po prostu nie miał do tego sposobności. Nie był też typem człowieka, który puszczał się na prawo i lewo, więc nie było opcji, żeby miał jakieś sekretne dziecko, które zapuka mu do drzwi i zapyta czy Ronan jest tatusiem. Chociaż tego też nie do końca chciałby przeżyć, bo chciałby być po prostu wiecznie obecny w życiu swojego dziecka. Niczego jednak nie pospieszał. Zwłaszcza teraz kiedy był zaręczony. Naturalnie zakładał, że po ślubie nieco poluzuje z pracą i oboje z Philomeną zadecydują, że nastał odpowiedni moment na to, żeby zostać rodzicami.
- Nie mam nawet dziecka, którym ja mógłbym się zająć. – Odparł uśmiechając się, bo przecież nie będzie teraz tutaj smęcił Tylerowi jak to on w ogóle chce mieć dzieci. To nie tak, że Philly mu mówiła, że tych dzieci mieć nie będą. Pewnie gdyby tak powiedziała to raczej nie oferowałby pierścionka, bo jednak posiadanie rodziny było dla niego dosyć ważną sprawą.
- Przeszło mi to przez myśl. – Przyznał kiwając delikatnie głową. – Nie musiałbym płacić żadnego czynszu. Mógłbym zaoszczędzić sporo hajsu. A przestrzeń na jako takie życie tutaj jest. – Akurat on nie potrzebował wiele. Zdecydowanie mieszkania czy domy traktował jak hotele, w których przychodził tylko spać. I tak większość czasu spędzał w pracy. A gdyby przy okazji miał zajmować się odnową starej latarni, to właściwie od razu byłby na miejscu. Nie musiałby się martwić jakimiś dojazdami czy niewyspaniem. Czas nie byłby zmartwieniem.
- Myślę, że nikt by tego nie lubił. A jak jednak ktoś lubi jak jego partner spędza noc z kimś innym to cóż… – On to by ogłosił oficjalne zakończenie związku. Dla niego nawet całowanie się z kimś innym było czymś niewybaczalnym. Gdyby tylko wiedział, że jego ukochana Pilly już zaliczyła sesję z innym. Biedny.
- Dobra. To będę musiał sprawdzić jak to rzeczywiście jest. Jeśli mnie nie przyjmą ze względu na brak takich korzeni to po prostu… zostanę tutaj. – Spojrzał na wnętrze tej latarni i w sumie nie mógł narzekać. Widział się śpiącego tutaj. Mógłby nawet tak żyć. Może napisałby w międzyczasie książkę i zarobiłby tyle hajsu, że nie musiałby wracać do budowlanki. A jak już to wróciłby jak szef, który nadzoruje, a nie ten, który całe życie spędza w tej pracy.
- Zmieściłaby się, ale po co choinka w miejscu, w którym nikt nie bywa? – No on by bywał w sumie po to, żeby włączyć albo wyłączyć lampę, ale był też pewien, że dałoby się zorganizować jakieś włączenia na odległość. No albo by kogoś zatrudnił. Chyba, że rzeczywiście by tutaj zamieszkał. Masakra.
- Jeszcze w sumie nie do końca wiem na czym polega praca latarnika. A przynajmniej takiego obecnego. – Czasy się zmieniały to i technika się zmieniała. Nie wiedział czy powinien prowadzić jakieś dzienniki czy coś, czy chodziło tylko o zapalanie lampy?
- Jeszcze sekundka. – Odpowiedział wyglądając zza kartonu, żeby lepiej widzieć schody. No i rzeczywiście dotarli na górę i Ronan wyjął ze spodni klucze, którymi otworzył drzwi. – Spójrz tylko. – Powiedział stawiając karton na ziemi i podszedł do barierki, żeby zerknąć na piękny widok. Z jednej strony na wodę, a z drugiej na miasteczko.
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ty był zdecydowanie zbyt młody na to, aby zostać ojcem. Przynajmniej uważał tak on (choć dodawał jeszcze, że jest zbyt biedny na to), jak i jego żona. I zdecydowanie nie sądzili, że muszą się jeszcze wyszaleć, bo Clarke'owie i imprezy? To wcale nie pojawiało się często w tym samym zdaniu. Tyler zamiast łazić po klubach i wracać po północy, widać że łaził po budowach i dlatego nie spał całej nocy ze swoją żoną. A fakt, że w życiu spał tylko z jedną kobietą, zdecydowanie działał czasem na korzyść. Nie było takiej szansy, aby miał jakiegoś nieślubnego dzieciaka!
-A, ok-rzucił tylko. Ty był na tyle prostym chłopakiem, który nie chciałby nikomu sprawiać przykrości. Ani nie bójmy się powiedzieć, niekoniecznie nadawał się na poważne rozmowy. Nie, żeby nie był godny zaufania, ale niekoniecznie posiadał wiedzę, żeby móc się mądrze wypowiedzieć i aby dać jakąkolwiek radę. Gdyby Ronan wyjechał mu z chęcią posiadania dziecka, Clarke mógłby tylko poklepać go po ramieniu i przypomnieć, że rurki to nie jest najlepszy wybór.
-No i to jaka okazja. Nie każdy może pochwalić się spaniem w latarni. Może nawet nawiedzonej latarni? Stary, jak komuś ścierpnie noga na szycie a będzie chciał się odlać to na bank spierdo....spadłby z samego czubka schodów.-uśmiechnął się. Ronan był od niego sporo starszy, a wiadomo jak to jest przy osobach starszych i godnych zaufania. Nie przeklina się tak luźno jak przy rówieśniku. Z resztą, Ashford poniekąd był jego szefem, więc też się wypadało zachowywać.
-No niby tak, ale Marnie wie, że ja bym jej z Tobą nigdy nie zdradził-zarechotał. Cóż, co innego pracować po nocy, a co innego szlajać się z nie wiadomo kim. Prawdą było to, że nigdy w życiu by jej nie zdradził i mógł się pochwalić tym, że jedyną dziewczynę przed nią miał w zerówce i razem jedli klej na zajęciach z plastyki. -Jak coś, to pogadaj z Marnie, myślę że byłaby w stanie Ci jakoś pomóc-powiedział. On tak trochę naiwnie uważał, że skoro on z Ronanem się kumplują, to jego żona też właściwie jest kumpelką majstra. A przynajmniej nie powinni mieć żadnej kosy. Bo dlaczego? No chyba że za te wspólnie spędzane noce...
-Myślę, że musi być coś więcej niż tylko włączanie i wyłączanie lampy. -stwierdził to byłoby zdecydowanie zbyt proste. I w dzisiejszych czasach możliwe do zautomatyzowania. Napisanie takiego programu pewnie zajęłoby jakiemuś świeżakowi całe 5 minut.
-Wow...-powiedział, chodząc po balkoniku, czy co tam było na szczycie latarni. -Zajebiście to wygląda. -cóż, Clarke był zdecydowanie prostym chłopakiem, nie latał sporo samolotami, nie miał skąd wiedzieć, jak wygląda jego wioska, czy tam miasteczko z góry i to jeszcze w nocnym wydaniu. Oczka mu się świeciły jak przedszkolak, któremu ktoś wręczał całą tabliczkę ulubionej czekolady tylko dla niego. Mała rzecz a cieszy, nie?

ronan ashford
Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To w sumie dobrze się dobrali. Tyler był za młody i zbyt nieogarnięty, żeby służyć jakąś dobrą i pomocną radą, a Ronan nie był zbyt zainteresowany tym, żeby rozmawiać o swoich wewnętrznych rozterkach. Chociaż nie. Chętnie by o nich porozmawiał, ale był raczej skrytym człowiekiem. Wolałby na takie tematy porozmawiać z kimś poważnym i z kimś kto był zbliżony wiekiem. Tyler niestety się do tego nie załapywał. Ronan uwielbiał Clarke’a, ale wiedział, że rozmowa na poważne tematy z Ty’em byłaby strzałem w kolano. W oczach Ashforda, Tyler nadal był trochę dzieckiem.
- Nawiedzonej? – Zaśmiał się, ale w sumie to rozejrzał się tak dyskretnie po tej latarni. Nie myślał tak o niej, bo nie wierzył w coś takiego jak nawiedzone miejsca, ale w sumie… latarnia była stosunkowo tania i dosyć długo wisiała na stronie z ogłoszeniami. To nie tak, że Ronan ją zobaczył i od razu ją kupił. Obserwował spadki i wzrosty cen, aż w końcu po miesiącach obserwacji uznał, że trudno, że latarnia jest mu przeznaczona. Przez myśl mu nawet nie przeszło, że tak długo wisiała, bo była jakaś legenda, której on nie znał. A nie była też w jakimś tragicznym i opłakanym stanie. Coś musiało być z nią nie tak. – Na szczęście nie planuję zapraszać tutaj nie wiadomo jakiej liczby ludzi. – Ostatnie czego chciał to nieogarnięci ludzie chodzący po jego latarni. Wstęp będzie tutaj dla pracowników. Zwłaszcza jeśli serio planował tutaj zamieszkać.
- Mam nadzieję, że nie odbierzesz tego w żaden negatywny sposób, ale nawet nie byłbym zainteresowany tym, żebyś zdradzał Marnie ze mną. – Ronan nawet nie miał w życiu żadnego epizodu, w którym rozważałby swoją seksualność. Wspierał związki homoseksualne, był sojusznikiem, ale sam nigdy nie był zainteresowany byciem częścią związku homoseksualnego. – Dobrze. Będę pamiętał. Dzięki bardzo. – On właściwie wychodził z tego samego założenia. W sensie, dobra, może nie uważał Marnie za jednego ze swoich przyjaciół, ale skoro już przyjaźnił się z jej mężem to absolutnie nic nie stało na przeszkodzie, żeby ją traktować w jakikolwiek inny sposób. Także jak sam nic nie zdziała w sprawie z Tingaree, to z pewnością skontaktuje się z Tylerem, żeby obdarował go kontaktem do Marnie.
- No nie. Jest jeszcze kwestia prowadzenia dzienników. Znalazłem kilka starych, które musiały zostać po poprzednim właścicielu, ale jestem pewien, że to raczej jest już robione komputerowo. – Nie wyobrażał sobie świata, w którym prowadziłby te dzienniki notując w nich długopisem czy piórem i później jeszcze musiałby te dzienniki wysyłać do ludzi, których te raporty interesowały. Boże, miał tyle rzeczy do sprawdzenia, a tak mało czasu.
- Prawda. Zajebiście. – Przyznał i przeszedł na stronę balkonu, gdzie mógł sobie popatrzeć na miasto. Zmrużył oczy, żeby zerknąć w tereny, które były zajmowane przez farmy. Niczego jednak konkretnego nie dostrzegł. – I zobacz jak przyjemnie tutaj wieje. – No przy takich upałach to nawet delikatny wiaterek był zbawieniem. – Dobra. To pomożesz? – Zapytał uznając, że podziwianie widok w takim miejscu to powinni odbywać ze swoimi drugimi połówkami, a nie ze sobą nawzajem. Zajął się odkręcaniem starej żarówki, ale zanim to zrobił to przyjrzał się czy nie ma nigdzie ukrytych jadowitych pająków, węży, krokodyli czy goryli. Bóg jeden wie, co ta Australia była w stanie wyhodować.
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jakby Ronan i Ty się nie dogadywali, to pewnie ich wspólna historia zakończyłaby się w momencie zakończonej wspólnej pierwszej roboty. Wiadomo, że praca to jedno, jak ktoś wykonuje swoją pracę dokładnie, szybko czy w jaki tam sposób prace budowlane powinny być wykonywane, to wszystko jest okej… Jednak o wiele lepiej jest pracować z osobami, z którymi człowiek się nie żre, na widok których oczy nie wywracają poczwórnego backflipa tak mocno przewracając nimi. Ich relacje były jasne. Może i jednej i drugi (częściej ten drugi, Clarke) coś powie osobistego, ale żaden nie oczekuje jakiś bardzo bliskich relacji, zaplatania sobie wzajemnie warkoczyków i walki na poduszki w samej bieliźnie… Czy co tam kobiety robią, spędzając wspólnie ze sobą czas. Oni mogli spędzać czas, jak widać na załączonym obrazku, robiąc inne rzeczy (porównywać latarnię morską do penisa) i było to dla nich zupełnie normalne. No bo Clarke był dzieciakiem. Z jednej strony nieco wyrośniętym, bo jednak był dość młody jak na żonatego, a z drugiej strony, on naprawdę mentalnie miał piętnaście lat.
-Nie wiem, ale wyobraź sobie, jakie byłyby jaja, jakby faktycznie była nawiedzona. Mógłbyś srogo na tym zarobić, jak byś już wyprał swoje spodnie po pierwszej nocy spędzonej w nawiedzonej latarni-aż śmiechnął na głos, gdy to sobie wyobraził. Zwłaszcza, że Ronan naprawdę nie wydawał się być takim człowiekiem, który by się bał takich rzeczy, ani w nie specjalnie wierzył. No ale wiadomo, w wiele rzeczy się nie wierzy, dopóki nie doświadczy się tego na własnej skórze. Choć fakt, że długo się nie sprzedawała mógł nie mieć nic z tym tematem wspólnego. Ludzie o wiele bardziej wolą posiadłości z basenami, albo choć chatki w dżungli, niż latarnie morskie. Choć wiadomo, każda inwestycja w nieruchomości potencjalnie mogła być dobrym przychodem pasywnym. –No i słusznie, tutaj nawet nie ma miejsca dla wielu osób-przyznał. Jakby Ronan faktycznie chciał tu zamieszkać, to nawet pracownik latarni byłby intruzem, no ale cóż, tak to jest jak chce się człowiek bawić w outsourcing, czy to z lenistwa czy z innego powodu.
-Daj spokój, Marnie była, będzie i jest jedyną miłością w moim życiu. I jedyną dziewczyną, z którą po ukończeniu przedszkola, trzymałem się za rękę-przyznał. Tego Ashford mógł nie być świadomy, że Tyler nawet nie zarywał do żadnej innej dziewczyny w swoim życiu, nie mówiąc już o chłopakach, czy facetach. To po prostu były jego śmieszki, którymi był w stanie obdzielać świat zawsze i wszędzie, niezależnie od tego, która była godzina i gdzie się znajdował. Było to jego zaletą, ale także przekleństwem.. Choć tym drugim to raczej dla jego towarzystwa.
-Nie sądzisz, że świat poszedł na tyle do przodu, że to różne systemy same to robią?-zapytał. Nie znał się za bardzo na inżynierii, czy na informatyce, ale skoro podobno były samochody, które same się prowadziły, to dlaczego w latarnictwie wciąż mieli używać metod ze średniowiecza? Innym tematem mogło być to, że ta latarnia trochę trąciła myszką i trzebaby wydać ładne hajsy na to, aby wszystko się robiło samo. No, na pewno wielu rzeczy trzeba było się dowiedzieć, no ale jak się chciało pójść pod prąd i stać się ekscentrycznym latarnikiem, to były tego koszty.
-Jasne, co mam zrobić?-zapytał. No wiadomo, że pomoże, nie był taki. Choć patrząc na jego zafascynowaną widokami minę, pewnie można by go było zostawić tu na całą noc, a zorientowałby się, jakby otwarł paszczę aby ogłosić, że wraca na dół, bo musi się odlać. Jednak spokojnie, pomoże z tą wymianą żarówki, chyba że faktycznie pod kloszem będą siedziały jakieś dziwne robactwa i inni australijscy predatorzy!

ronan ashford
Remontuje i buduje + Latarnik — Latarnia morska
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ronan nie wierzył w takie rzeczy. Nie wierzył w to, że budynki mogą być nawiedzone. W żadne zjawiska paranormalne też nie wierzył. Nie wierzył, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczył. No i nie chciał doświadczać. Także naprawdę miał nadzieję, że to gadanie Tylera jest tylko gadaniem kogoś kto jest młody i kto może czerpie radość z oglądania horrorów. Ronan nie chciałby, żeby doszło do momentu, w którym będzie sobie siedział w tej latarni i wiatr za wieje zbyt mocno i otworzy jakąś szafkę, a on uzna, że to po prostu duch daje o sobie znać. Nie, nie. Nie ma opcji, że zacznie wierzyć w takie rzeczy.
- Naprawdę wolałbym sobie tego nie wyobrażać. Serio. – Mógł poczytać opinie na necie czy nie ma nigdzie napisane, że o północy przy pełni księżyca w okolicach latarni słychać płacz młodej kobiety czy coś. Będzie musiał pomyśleć o zainstalowaniu kamer, żeby ewentualnie mieć jakieś dowody na istnienie lub brak istnienia zjawisk paranormalnych. – Wymyślasz teraz czy rzeczywiście coś słyszałeś? – Ronan tym razem nie zawtórował mu śmiechem. Próbował się uśmiechnąć chociaż delikatnie, żeby nie wyjść na zbyt poważnego człowieka, ale naprawdę mu nie wychodziło. Może i nie wierzył w takie rzeczy, ale jakby zaczął tutaj nocować to z pewnością zacząłby o tym rozmyślać i jakby coś się zaczęło dziać, to by po prostu sobie zaczął wmawiać. No i z czasem by pewnie oszalał, a przecież tego nie chciał. – No rodziny to nie chciałbym tutaj zakładać. – Może jakby był naprawdę samotnym człowiekiem, albo właśnie chciał stworzyć miejsce dla pracownika. Z rodziną, albo chociaż planami na założenie tej rodziny nie mógłby tutaj sobie pomieszkiwać. Była to jednak zawsze jakaś alternatywa w razie, gdyby jego obawy się spełniły i okazało się, że jego związek zmierza ku końcowi.
- Mówisz poważnie? – Dawno czegoś takiego nie słyszał. – Marnie to twoja jedyna i prawdziwa miłość? – Musiał doprecyzować, bo naprawdę nie wierzył w to, że takie rzeczy się jeszcze dzieją. On to myślał, że ludzie na chwilę obecną myślą tylko i wyłącznie o tym, żeby zdradzać się nawzajem i żeby uprawiać seks z jak największą liczbą osób.
- Zakładam, że tak jest, ale w sumie nie miałem okazji tego sprawdzić. – Zapewne gdyby taka latarnia miała być prowadzona przez profesjonalistę to nie mógłby jej sobie tak po prostu kupić. Oczywiście wiedział, że zobowiązaniem i jednym z warunków kupna jest właśnie wymienianie tej żarówki, ale rzeczywiście istniała szansa, że wszystko inne było już skomputeryzowane. Jedyny powód, dla którego wszystko mogłoby być nadal prowadzone ręcznie to po prostu z sentymentu i żeby pokazać turystom jak to wyglądało kiedyś.
- Pomóż mi ją wykręcić. Coś musiało się zablokować. – Pewnie mechanizm trochę zardzewiał i przyblokował możliwość swobodnego odkręcenia żarówki. – Nie chwytaj tylko za szkło, żebyś się nie pokaleczył. – Gdyby żarówka została przy tym zniszczona, to Ronan by się nie przejął. Bardziej mu tutaj chodziło o zdrowie i dłonie Tylera. Jeszcze potłuczone szkło poprzecinałoby mu palce i jakieś ścięgna i zrobiłby z chłopaka kalekę.
Ratownik na basenie — pullman pd sea temple resort & spa hotel
25 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tyler lubił słuchać takich historii. Jakby usłyszał, że hotel, w którym się zatrzymał jest nawiedzony i w pokoju nr 9 coś łamane przez ktoś wyje z bólu w środku nocy, to pewnie że byłby podekscytowany i pewnie chciał się właśnie tam zatrzymać. Z czystej, ludzkiej znajomości. Jednak musiał przyznać, że żadne paranormalne zjawiska raczej mu się nie przydarzyły, więc trudno powiedzieć, że w to wierzył. Najdziwniejsze, co mu się w życiu zdarzyło, to po pierwsze to, że Marnie go chciała, a po drugie, że za każdym razem, jak czegoś nie mógł znaleźć, bo nie było tego we wskazanym miejscu, tak ta rzecz się materializowała, gdy żona wstawała z kanapy, aby podejść i sprawdzić. No ale takiego prawdziwego ducha, czy innej metafizycznej sytuacji nie przeżył, więc nie, nie mógł w to wierzyć. On to z tych, co wsadzi paluch do ognia, aby przekonać się na pewno, że gorące.
-Dlaczego nie? Nie chciałbyś zarobić paru dolców na tym?-zapytał. No serio, prawda czy nie prawda, mogło to być dobrym mykiem, aby ludzie wpadali tutaj. Do pracy, czy na nocleg. No, ale z drugiej strony, Tylera raczej nie powinno się słuchać w takich tematach. Nie znał się na biznesach, ani na mądrych rzeczach, planach rozwoju, marketingu i tym podobnych. Mówił głównie to, co mu ślina na usta przyniosła. Na język? Nieważne. No i trochę mówił to, co sam uważał, za adekwatne do jego sytuacji. On by się zainteresował jakąś historyjką. -Nie no, nie mam zielonego pojęcia, ale jak chcesz, to mogę popytać!-zapewnił. Miał znajomości w tym miasteczku, wiedział gdzie jest biblioteka, może akurat uda mu się czegoś dowiedzieć? I wziąć do ręki książkę po raz pierwszy od skończenia liceum...
-W sensie tutaj tutaj, czy tak ogólnie tutaj?-zapytał, najpierw gestykulując, bo pierwsze "tutaj tutaj" znaczyło latarnię i jej najbliższe okolice, a ogólnie tutaj całe Lorne Bay. Choć Ty doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że faceci nie do końca lubią gadać o takich sprawach. I to nie tak, że naciskał na rozmowę od serca i zaplatanie sobie włosów na plecach. To pytanie po prostu cisnęło się na usta. Może dlatego też, że w końcu wkrótce Tyler chciał założyć rodzinę, był już po ślubie!
-Masz jakieś WD-40?-zapytał, choć ja osobiście nie wiem, czy gwint żarówki również można tym potraktować. Jednak Ty na pewno wie i Ronan tak samo, więc mógł stwierdzić, czy to sensowne pytanie, czy może jakieś podśmiechujki. Wiadomo, że jakby się zniszczyła przepalona żarówka to pół biedy, jednak mieli gołe łapska i faktycznie, mogli się pociąć. -Kurde, nie idzie... Ile lat ona mogła siedzieć w tym miejscu? 50?-cóż, każdy rodzaj zarówki ma inną żywotność, ilość świeceniogodzin czy jakiś inny, dziwny parametr opisujący żarówki w bardziej poetycki sposób.

ronan ashford
ODPOWIEDZ