Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
W końcu przyszedł ten ultra wyczekiwany dzień. Parapetówka! Moment, na który czeka każdy nowy lokator mieszkania, czy też domu, ponieważ oznacza on koniec pewnego chaotycznego etapu. No, tak szczerze mówiąc, to Caspar nie był pewien, czy faktycznie dotrwa do tego momentu. Jasne, dom który rodzice mu kupili był w pełni wyremontowany i praktycznie skrojony pod jego potrzeby, jednak we własnym zakresie musiał sprawić, że wnętrze domu będzie prawdziwie jego. W końcu się udało, niedawno się wprowadził do nowej posiadłości, a tym samym oświadczył światu, że czas na imprezę.

Jak to zwykle bywa na imprezach osób, które naprawdę je lubią i kompletnie nie biorą pod uwagę, że cokolwiek może pójść nie tak- drzwi frontowe były otwarte na oścież, a po domu kręciły się różne osoby. Było to zachowanie, które we wszelkich horrorach byłoby określone jako lekkomyślne, a nawet głupie. No ale Caspar wychodził z założenia, że nic złego nie może się przytrafić w tak piękny i uroczysty dzień. Dlatego do mieszkania wciąż napływały nowe osoby, a niektóre po jakimś czasie znikały. Chłopak zajmował się tłumem, polewajac kolejne drinki zebranym, zagadując i upewniając się, że wszyscy bawią się doskonale. A tłum był naprawdę spory! No i chociaż Caspar bardzo chciałby z czystym sercem powiedzieć, że kojarzył wszystkich obecnych, to jednak tak nie było.

Jednak po krótkim czasie zauważył jedną z osób, które naprawdę znał i z czystym sercem mógł powiedzieć, że ją zaprosił, a nie jest jedynie kolegą kolegi, który akurat szukał sposobu na spędzenie sobotniego wieczoru. Chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu, kiedy na horyzoncie zobaczył Priam'a. Gdy tylko się do niego zbliżył, podał chłopakowi szklaneczkę z jakimś drinkiem. Powiedzmy... whisky?

-No i to jest człowiek, którego chciałem zobaczyć! – przyznał radosnym głosem, spoglądając na swojego kolegę. Jakie to życie bywa zabawne, że jeszcze niedawno Caspar bujał się po Ibizie, a dzisiaj oblewał swoją parapetówkę i spotykał osoby, które jeszcze niedawno miał wrażenie, że są elementem jego przeszłości-Wspaniale Cię widzieć – przyznał z uśmiechem.

Priam był jedną z osób, które naprawdę miło było mu zobaczyć jeszcze raz. Prawdziwy kumpel, na którego zawsze mógł liczyć. Nie to co Melinda! Ale jak już wiemy, o Melindzie się nie rozmawia

-Opowiadaj, jak życie! – zaoferował z szerokim uśmiechem, popijając przy tym jakiś drink-Opowiedz mi o wszystkim! Gdzie żyjesz? Czym się zajmujesz? – wymieniał kolejne pytania z szybkością karabinu maszynowego.

Priam Lloyd-Haskell
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
pianista, kompozytor — studiuje na james cook university
21 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
One good thing about music, when it hits you, you feel no pain.

Przez ostatnie trzy lata bardzo rzadko wychodził z domu w celach imprezowania typowo prywatnie. Mógłby takie przypadki policzyć na palcach. Nie zawsze tak było. W liceum bardzo dużo czasu spędził na podróżach i imprezach, szczególnie w ostatnim roku. Obecnie był pełen podziwu dla samego siebie, kiedy zastanawiał się jak on dał radę pogodzić to wszystko z nauką. Jeździł głównie po Europie, zahaczając po drodze o wiele klubów i imprez prywatnych. Wiele czasu spędzał wtedy z Casparem, bo chociaż dzieliło ich kilka ładnych lat, to dogadywali się całkiem nieźle. Przede wszystkim łączył ich wtedy wspólny cel: dobrze się bawić, nie przejmować konsekwencjami i niczego nie żałować. W taki sposób powstają najlepsze, albo najgorsze, wspomnienia. Akurat szczęśliwie złożyło się tak, że tych nieprzyjemnych wspomnień nazbierał niewiele i ten imprezowy okres wspominał bardzo pozytywnie.

Po przeprowadzce, czego właściwie się spodziewał, wpadł w wir nauki i samodoskonalenia się. Uczył się nie tylko do egzaminów, ale wiele czasu poświęcał na rozwijanie swojej pasji, która nie była jednak jedynie jakimś hobby, ale uznawał ją za sposób na życie i uważał, że będzie jego głównym źródłem zarobku. Musiał więc być najlepszy.

Nowe miejsce w jakiś sposób pomagało mu skupić się na studiach, graniu na pianinie i promowaniu się w sieci. Nie znał tutaj nikogo, kto mógłby wyciągać go z domu i odciągać od ćwiczeń. Co prawda poznał wielu nowych ludzi w międzyczasie, ale takim łatwiej było odmówić i trzymać ich na dystans. Zdarzało się, że ktoś namówił go na przykład na imprezę studencką, ale czasami musiał się gdzieś wyrwać i nieco oczyścić umysł, poluzować nieco łańcuch, aby nie zwariować.

Trochę zaskoczyła go wiadomość, że Caspar wraca do Lorne Bay i to podobno na stałe. Świat jest mały i jak widać nie wszystko da się przewidzieć. Była to jednak pozytywna niespodzianka i bez wahania zgodził się przyjść na parapetówkę, napić się czegoś i powspominać stare czasy.

Wpadł do domu znajomego w dobrym humorze i z uśmiechem, a po drodze odpowiadał na spontaniczne powitania, chociaż w zasadzie nikogo z tych zabawnych ludzi nie znał. Wszyscy zdawali się już świetnie bawić, chociaż godzina była dosyć młoda. Nawet przybił z kimś piątkę, co go rozbawiło, więc zaśmiał się, wzruszając ramionami, po drodze robiąc sobie też szybkiego drinka, którego popijał, szukając gospodarza.

Świetna chata 一 zawołał, po tym jak się przywitali i machnął dłonią, jakby chciał wskazać wszystko wokół nich, aż zatoczył nadgarstkiem kółko w powietrzu. Zamknął usta na słomce, tkwiącej w jego szklance, po czym nabrał powietrza, żeby odpowiedzieć na wszystkie pytania.

Studiuję w Cairns, a poza tym gram na pianinie chyba bez przerwy. Australia jest super, chociaż ta nagła zmiana klimatu... Upały w zimę? Odlot. Musiałem sobie to najpierw poważnie poukładać w głowie, ale oprócz tego jest mega 一 odparł, po czym szeroko się uśmiechnął i opadł okrakiem na krzesło w odwrotnym do zwyczajowego kierunku, czyli tak, że torsem mógł się oprzeć o oparcie. Odchylił głowę, odszukując spojrzeniem twarz Caspara.

A co u ciebie? Skąd decyzja o powrocie, myślałem że na zawsze pozostaniesz szalonym podróżnikiem. 一 Uśmiechnął się nieco delikatniej, niż wcześniej, przyglądając mu się z czystą ciekawością.


Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Jeżeli czegokolwiek Caspar Strand w życiu był pewien, to tego, że nic nie jest pewne. Dzisiaj chłopak przekonał się o tym po raz kolejny. Dlaczego? Caspar był delikatnie rzecz ujmując przekonany, że już nigdy więcej nie spotka swojego dobrego towarzysza Priam'a i do końca dni będą po prostu internetowymi znajomymi. A jednak, Anglik stanął właśnie w drzwiach jego nowego domu, w pieprzonej Australii i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że wcale to nie był sen. A trzeba przyznać, że łatwiej byłoby wyjaśnić tę sytuację, gdyby Caspar właśnie sobie smacznie spał z misiem Paddingtonem w ręku i śnił. No ale jak już wiemy, tak wcale nie było. To działo się naprawdę. O cholera.

-Dzięki – odpowiedział odrobinę mechanicznie Caspar, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Szczerze mówiąc, to szczerzył się jak głupi. Jakże mogło być inaczej? Kiedy tylko Strand zobaczył swojego kumpla, wróciły do niego wspomnienia wspólnych imprez – tego jak wspólnie raz włamali się na łódkę zacumowaną gdzieś na Tamizie, którą następnie rozbili, albo wyśpiewywali jakieś dzikie piosenki w pubach podczas karaoke. Kiedy o czwartej rano człowiek nadal jest pijany, a publika domaga się kolejnego numeru z repertuaru Shanii Twain, to jej piosenki przestają być guilty pleasure – zostaje samo pleasure a element „guilty” wraca rano, po wytrzeźwieniu -Nie wierzę, że tutaj serio jesteś – przyznał z szerokim uśmiechem na twarzy.

Czy Priam kiedykolwiek wspominał o tym, że chciałby przenieść się do Australii? Być może! Caspar jednak był na tyle pochłonięty doczesnym doświadczeniem, że kompletnie nie obchodziły go czyjekolwiek plany na przyszłość. Być może byłby nawet zazdrosny, że chłopak po prostu ma plany na przyszłość, ponieważ Strand nigdy takiego planowania nie praktykował. Chociaż teraz czuł się odrobinę inaczej, odbierał świat w delikatnie inny sposób. Caspar czuł, że chce zmienić coś w swoim życiu. Czy to oznaczało, że rzeczywiście lada chwila zostanie kimś innym, nauczy się piec muffinki i przestanie być sobą? Nie, zdecydowanie nie. Jednak jakaś część jego osoby dorosła. Coś się zmieniło, jednak trudno wskazać jednoznacznie co.

Tak czy siak, dzisiaj było odrobinę inaczej. Chociaż wokół działa się dzika impreza, ciągle przechodzili nowi ludzie, albo się przywitać albo po prostu skomplementować gospodarza, to Casp słuchał uważnie słów swojego kumpla. Kiedy Priam opowiadał mu o swoim życiu, Caspar uważnie słuchał opowieści o tym, jak to Priam trafił w najbardziej nielondyńskie miejsce na świecie. Oj tak, pogoda tutaj była tak bardzo odmienna od tej angielskiej. Szczerze mówiąc, to spokojnie że można by było pomyśleć, że to jakiś kompletnie inny świat. Zupełnie jakby żyli w świecie Gwiezdnych wojen i właśnie przedostali się na inną planetę.

-No to fakt, trzeba się przyzwyczaić – zauważył w końcu z uśmiechem, a następnie kiwnął w kierunku kuchni i sam również skierował się w tamtą stronę-Czego się napijesz? – spytał odrobinę głośniej, by przekrzyczeć zebranych.

Kiedy już przedarli się do kuchni, w której był odrobinę spokojniej, to Caspar wziął się za przygotowanie zamówionego przez towarzysza drinku. No i kiedy tak mechanicznie działał nad tym napojem, to zaczął opowiadać:

-Podróżnikiem – parsknął śmiechem kręcąc przy tym głową z rozbawieniem. Ostatnim określeniem jakiego się spodziewał, było właśnie słowo „podróżnik”, ponieważ trudno byłoby go zestawić z jakimś Indianą Jones'em-Poczułem, że już czas na zmianę. Może założę jakieś biuro, może po prostu zatrudnię się u kogoś. Jeszcze nie podjałem żadnej decyzji – tak naprawdę podjął, nie zamierzał palcem kiwnąć i liczył na to, że rodzice nadal bez zająknięcia będą finansować jego odrobinę ekstrawaganckie życie. No ale teraz, gdy już zrezygnował z życia nomada, może koszty zycia będą odrobinę mniejsze i stabilniejsze! Oby, bo inaczej skończy się na tym, że faktycznie będzie musiał znaleźć pracę.



Priam Lloyd-Haskell
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
pianista, kompozytor — studiuje na james cook university
21 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
One good thing about music, when it hits you, you feel no pain.

Po reakcji Caspara śmiało uznał, że ten cieszy się z ich spotkania tak bardzo, jak on sam. W jakimś stopniu był zafascynowany, że los pozwolił im na skrzyżowanie dróg po tak długim czasie. Może ogólnie rzecz biorąc nie był to imponujący okres, ale w ich wieku czas płynął nieco inaczej. Miesiące dłużyły się, niczym lata. Co prawda mieli kontakt, ale dużo słabszy, niż wtedy kiedy spędzali ze sobą czas fizycznie. Priam wspominał chłopaka bardzo dobrze i nigdy nie żałował niczego, co się między nimi wydarzyło, niezależnie od tego ile wypili i jak dużego kaca przeżywali później, nawet tego moralnego. Ostatecznie, z perspektywy czasu, uznawał że świetnie się ze sobą dogadywali i bawili, więc należało to odpowiednio docenić.

Lubił jego charakterystyczny, szeroki uśmiech i nie sposób było go nie odwzajemniać. Nie miałby mu absolutnie za złe, gdyby wyszło, że nie pamięta informacji, którymi się dzielili. W końcu obaj żyli swoim życiem i różne informacje mogły im wypadać z głowy. Mimo wszystko miło było mieć znajomych, którym można było się czasami zwierzyć, chociażby aby coś z siebie wyrzucić.

Do mnie to chyba też jeszcze nie do końca dociera, ale cieszę się, że mnie zaprosiłeś. Takie przyjemne niespodzianki mogłyby się przytrafiać nieco częściej 一 zauważył odrobinę rozbawiony, czy może po prostu w dobrym humorze.

Kiedy padła propozycja przeniesienia się do kuchni, wstał z krzesła i ruszył za Casparem, zaciskając dłoń na prawie pustej szklance. Oparł się biodrem o blat, ustawiając się przodem do gospodarza, dopił drinka i odstawił puste szkło na blat z cichym stuknięciem.

Zaskocz mnie 一 zachęcił go z lekkim uśmiechem, zdając się całkowicie na jego wybór. Miał ochotę trochę poszaleć, skoro już wyrwał się ze swego poukładanego ostatnio świata, nawet jeżeli szaleństwo miałoby się skończyć na randomowym drinku, przygotowanym przez Stranda.

Nie mógł nie zareagować na rozbawienie chłopaka, nawet jeśli odrobinę się zmieszał. Chyba nie palnął nic nieodpowiedniego? Zaśmiał się jednak cicho w odpowiedzi na jego zaraźliwy śmiech i wzruszył ramionami. 一 No co? Z tego co pamiętam, to nie stałeś nigdy w miejscu. Chyba dobrze nam się imprezowało w różnych miastach Europy 一 zauważył, przesuwając opuszkami palców po krawędzi drewnianego blatu. Przez chwilę błądził wzrokiem po wnętrzu pomieszczenia, ale ostatecznie uniósł go na twarz rozmówcy, unosząc kącik ust w delikatnym uśmiechu.

Uniósł brew i cicho zagwizdał, słysząc zalążek jego planów, bo był to przecież jakiś zarys, który musiał się w głowie Caspara pojawić, nawet jeżeli nie był dopracowany, to dosyć ambitny.

Własny biznes? Czyżbyś naprawdę planował się ustatkować? 一 W jego głowie zabrzmiała lekka nuta niedowierzania, bo w końcu chłopak jawił mu się zawsze jako lekkoduch. Co prawda własne mieszkanie było sygnałem na chęć ulokowania się w jednym miejscu, ale jeszcze nie musiało to oznaczać, że na pewno zostanie tu na stałe. Jednak praca i to taka odpowiedzialna? Coś było na rzeczy. Nie znał przecież szczegółów, więc czuł tylko coraz większą ciekawość.

Skąd ta chęć zmiany trybu życia? 一 zapytał więc, przyglądając się rozmówcy z nieukrywanym zaciekawieniem. Może nawet lekką fascynacją, podsycaną alkoholem, krążącym we krwi. Zawsze miał słabą głowę, o czym Caspar z resztą doskonale wiedział, a po alkoholu, jeżeli działał razem z dobrym humorem, wszystko wydawało się dużo bardziej emocjonujące. Nie zgrywał więc ciekawskiego, naprawdę taki był. Nie przejmował się też tym, że może wydawać się zbyt nachalny, bo w końcu hamulce mu zwyczajnie puszczały. Chyba też odrobinę mu schlebiało, że ze wszystkich gości, to właśnie z nim postanowił rozmawiać i jemu przyrządzać własnoręcznie drinka. Nie miał w końcu pojęcia, że większości ludzi na tej imprezie Caspar nie znał najlepiej. Spontanicznie zanucił pod nosem słowa piosenki, która akurat popłynęła z głośników. Był bardzo muzykalny, nie dało się tego ukryć. Tańczyć również uwielbiał, co nie było tajemnicą, więc jeżeli jego ciało bujało się lekko do rytmu, nie powinno to nikogo znajomego dziwić.


Syn, zakała rodziny, syn martnotrawny — Rodzina Strand
25 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
I dreamed a dream
Of you and me
I dreamed that we
Were young
And in that dream
We sailed the sea
To a land
We loved
Szczerze mówiąc, to kiedy ich drogi się rozeszły jakiś czas temu, to Caspar z pełną świadomością ciężaru tej myśli uważał, że zapewne nigdy więcej nie spotka swojego towarzysza. Owszem, nie była to najprzyjemniejsza myśl świata, jednak trzeba było podchodzić do sprawy realistycznie. Jak wielkie szanse są na to, że spotkają się ponownie i to na dodatek na drugiej półkuli?

A trzeba przyznać, że chociaż Strand poznał wiele ciekawych osób podczas swojego kilkuletniego bajlando, to niewiele z tych znajomości było mu tak cennych jak ta. Dlatego każda sekunda była poniekąd prezentem dla niego, a on zamierzał czerpać z tego garściami.

-Zdecydowanie masz rację – przyznał w końcu otwarcie, ponieważ cała ta sytuacja była prawdziwie ciekawa-Nasze spotkanie, choć w cholerę miłe, gdzieś w moich mentalnych szufladkach znajdowało się obok spotkania Nessie, powrotu Cristiny Yang do Grey's Anatomy, a nawet rebootu Xeny wojowniczej kurde księżniczki. Nierealne, nigdy się nie zdarzy – znów szeroki uśmiech pojawił sięna jego twarzy. Skoro teraz Priam był ot tutaj w jego domu, to wszystko wskazuje na to, że czas wyruszyć do Szkocji, bowiem Potwór z Lochness najwyraźniej naprawdę istnieje, albo też można mieć co do tego nadzieję.

Kiedy tylko usłyszał prośbę, by zaskoczył swojego gościa, Caspar kiwnął głową na zgodę. Oj tak, już on załatwi mu taki drink, że kapcie spadną z nóg chłopaka. Czy będzie to Krwawa Mary? A może jakieś Pumptini, których nauczył się podczas pobytu w LA? Trudno powiedzieć, tak czy siak sięgał po kolejne składniki niczym szalony alchemik w transie i mieszał to wszystko nucąc coś pod nosem. Zdecydowanie podobała mu się wizja nazywania siebie „podróżnikiem”, nawet jeżeli niewiele to miało wspólnego z prawdą.

-Mam tutaj rodzinę, to na pewno było ważne w decyzji o tym dokąd się przenieść – wytłumaczył w końcu odrobinę za głośno, chcąc przekrzyczeć okolicznych plotkarzy, muzykę i inne takie imprezowe dźwięki. W końcu podsunął chłopakowi kieliszek od martini, w którym znajdował się różowy napój znany jako Pumptini-A co do reszty, to szczerze mówiąc ostatnio mam problemy finansowe – ujął dosyć dyplomatycznie to, że rodzice mają zastrzeżenia do jego stylu życia i tego, ile wydaje nie generując absolutnie żadnych zysków-No i może to właśnie chwila, bym naprawdę pomyślał o zmianie. Ile można żyć na garnuszku rodziców? Nawet jeżeli w innym domu niż oni – odpowiedź to długo, ale nie wiem czy Caspar chciał wprost przyznawać, że miał zamiar wyssać źródełko do cna zanim zdecyduje się na jakiekolwiek prawdziwe kroki w celu dorosłości.

-No a własny biznes, to tylko i wyłącznie dlatego, że miałbym drgawki żenady, gdyby jakiś CEO próbował mi dyktować jak mam przezywać dzień. Siedzieć osiem godzin za biurkiem? Nie, dziękuję, postoję – zauważył z uśmiechem, a nawet mrugnął do gościa porozumiewawczo.

Rzeczywiście Caspar był ostatnią osobom, którą można by było podejrzewać o to, że wytrzyma na dupie osiem godzin za tym samym biurkiem. To prawdziwy wulkan energii! Artysta drinków. Czy on powinien dać się zamknąć w jakimś korpo? No chyba nie.


Priam Lloyd-Haskell
ambitny krab
paddington5666
brak multikont
ODPOWIEDZ