adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
/ start!

- Pierdolona noga - rzuciła przekleństwem na dobry początek dnia. Tyle tylko, że w jej wypadku, początek dnia oznaczał godziny mocno popołudniowe, ale czy można jej się dziwić? Kilka ostatnich dni spędziła tu, w lokalu, za barem, obsługując wszystkich maruderów, którzy zapominali o tym, że czasem warto pójść już do domu, bo może czeka w nim zona, dziecko lub matka; obsługiwała młodych ludzi, dla których każdy dzień był kolejną kartą czekająca na zapisanie i czasem wszystkim im naprawdę zazdrościła. Tym pierwszym - beztroski, z jaka podchodzili do swojego dorosłego życia; tym drugim - beztroski - a i owszem - ale nieco innego gatunku, tej pierwszej, tego momentu, gdy czujesz, że masz przed sobą całe życie, a świat leży u twych stóp i tylko czeka na to, aż wypijesz drinka, dwa, ewentualnie siedem i rano, gdy wytrzeźwiejesz, zaczniesz go zdobywać.
Ona mogła zdobyć co najwyżej odznakę dzielnego pacjenta, gdyby tylko jej rehabilitant takimi dysponował. No i musiałaby być dzielna, a - ostatnio - zdecydowanie nie była. Może to kwestia zbliżającej się powoli rocznicy jej wypadku, może to pora roku, może złe wibracje, a może po prostu chodziło o nią? Może to w niej tkwił problem? Ha! Na pewno! Problem leżał przede wszystkim w jej ciele, które nie było już tak sprawne, jak kiedyś. Miała nogę, ale czasem czuła się tak, jakby kończyna nie należała do niej, jakby była zupełnie oddzielnym bytem, czymś, co wszczepiono jej w czasie snu i nad czym kompletnie nie panowała.
Tak, jak teraz.
Nie robiła niczego skomplikowanego. Chciała po prostu usiąść na barowym stołku w części dla klientów i zapalić, ale upadła jej zapalniczka. Niestety, po jej lewej stronie. Kiedy chciała się po nią schylić, noga, na której nieco się podpierała, ta pokiereszowana, nieco jej się osunęła. Dobrze, że w ostatniej chwili Gwen chwyciła blat, bo prawdopodobnie leżałaby teraz na podłodze, a to ostatnia rzecz, jakiej teraz chciała. Spędziła na niej wystarczająco dużo czasu. Nie chciała pozwolić sobie na kolejny moment słabości. Nie tu. Kiedy przeklinała pod nosem, była pewna, że obok niej nie ma nikogo innego, ale dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że w pobliżu był Caspian, który zapewne wszystko słyszał.
- Mogli mi ją od razu uciąć. Nie musiałabym się z nią teraz pieprzyć - dodała jeszcze na koniec. Czy naprawdę tak uważała? Niekoniecznie, po prostu... Po prostu nie chciała zaczynać tego tematu.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Jak wyglądał obecnie idealny dzień Caspiana? Dość prosto. Nikt się do niego nie przypierdalał, a on sam spędzał go żłopiąc piwo albo szkocką. Najlepiej na kanapie, ale kiedy akurat na kanapie nie siedział, to jechał do baru. W barze nie tylko mógł dostać alkohol, ale przede wszystkim jedzenie, a umówmy się, że kiedy jesteś na pierdolonym wózku to ostatnie, na co masz ochotę to siedzieć przy garach i kroić rzeczy na blatach przeznaczonych do tego, żeby ktoś przy nich kurwa stał.
Tak więc dzisiaj wjechał do Moonlight niemal jak do siebie, był stałym bywalcem, a jego eks szwagierka już wiedziała doskonale, co powinna mu zaserwować, żeby usatysfakcjonować go emocjonalnie. W tym wszystkim odnajdywał jakiś komfort. Może nie był z Gwen szczególnie blisko, ale ją lubił, serio. Zresztą, też była trochę kaleką, a umówmy się – bycie inwalidą we dwoje niosło za sobą poczucie komfortu. Oczywiście nie mówił tego na głos. Inaczej Gwen by mu prawdopodobnie przypierdoliła czymś ciężkim – na przykład kuflem, a jednak osób na wózku nie powinno się bić, tak?
Ta więc wjechał do Moonlight i właśnie w tej chwili był świadkiem, jak Gwen omal się nie przewróciła i mimo całej swojej zgorzkniałej postawy życiowej, zlustrował ją raczej troskliwym spojrzeniem i westchnął ciężko, unosząc jedną brew.
– Przynajmniej zostaje ci jedna sprawna, u mnie żadna się nie ostała – wzruszył ramionami. Nienawidził rehabilitacji i chociaż chodził na nie – a raczej jeździł – w miarę regularnie, to coraz bardziej go one frustrowały, bo nie widział postępów, a Caspian był typem człowieka, który jeśli nie był dobry w czymś natychmiast, to cholernie łatwo się frustrował. Niestety.
– Dostanę szkocką? – poruszył brwiami i uśmiechnął się delikatnie, spoglądając na nią z wyraźną nadzieją, że nie odmówi kalece w potrzebie.


Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Nie, chyba by go nie uderzyła (a już na pewno nie kuflem - kto by potem za to zapłacił?), bo mimo wszystko miała na ten temat podobne zdanie. Wiadomo, nie będą trzymać się za ręce w czasie rehabilitacji, ale czuła się jakoś tak... Spokojniej. Tak. Nie czuła się niczym rzadki gatunek zwierzęcia na wybiegu w ogrodzie zoologicznym, bo wiedziała, że większość spojrzeń innych ludzi i tak zawieszona będzie na jej towarzyszu. Może to było egoistyczne, może nie powinna tak myśleć, ale to było silniejsze od niej. Jednocześnie nie miałaby żadnych pretensji do Caspiana, gdyby okazało się, że myśli tak o niej.
- Ty masz chociaż fajny wózek, a ja? Jeśli nie wdrapię się na stołek, to mam do wyboru stanie albo leżenie na podłodze - nawiązała jednak do tego, przed chwilą prawie na niej wylądowała. Jeśli miała doszukać się w tym jakichś pozytywów, to chyba tylko jednego - tego, że to właśnie on był tego świadkiem. Gdyby do Moonight weszło właśnie jej rodzeństwo lub jego siostra, nie podniosłaby się. Nie chodziło nawet o to, że fizycznie nie dałaby rady, bo może udałoby jej się jakoś podeprzeć i usiąść, ale akurat przy nich nie chciała okazywać słabości. Nie chciała, żeby wiedzieli o jej problemach i tym, że czasem naprawdę wolałaby nie mieć tej jednej nogi. Może wtedy świat przestałby się jej czepiać, ludzie przestaliby ją zauważać i miałaby święty spokój.
Inaczej byłoby z jego matką. Jej ufała. Uważała ją za swoją przyjaciółkę i... Pewnie, pani Macfarland była jej eks teściową, ale nadal były sobie bliskie. Mimo wszystko chyba nie chciałaby dzisiaj z nią rozmawiać, bo... Bo w domu zaliczyła już kilka kolejek. Bo dawniej nie paliła, a teraz...
- Nalej sob... Nalej mu - zwróciła się jednak do jednej z barmanek. Mogłaby wstać i nalać mu sama, ale zajęłoby jej to mniej więcej tyle czasu, ile zajęłoby to jemu. - I dla mnie - poprosiła od razu. - Będziesz we wtorek u Adama, prawda? Akurat wtedy podwiezie mnie siostra, jeśli chcesz, możemy po ciebie podjechać. Albo ty podjedziesz po mnie. Jak wolisz.
I tak pojadą razem. Niby oboje byli dorośli, niby nie musiała go pilnować, ale z nim było jej raźniej rzez to wszystko przechodzić. Zresztą, całkiem przyjemnie jej się też z nim piło, więc byłoby przykro, gdyby któreś z nich nagle złamało ich niepisaną umowę.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Faktycznie, wspólne rehabilitacje były czymś, co odrobinę koiło nerwy Caspiana. Po postu mężczyzna nie chciała aż tak wybuchać złością i odrobinę się krygował, kiedy w pobliżu była żona jego zmarłego brata. Ta nić porozumienia, jaka między nimi się nawiązała była czymś, co mężczyzna naprawdę cholernie doceniał. Nie sądził, że z kimkolwiek ją nawiąże, dlatego przebywanie z Gwen, która nie oceniała i rozumiała jego frustracje było dość terapeutyczne.
– Na szczęście wdrapywanie się na stołek całkiem nieźle ci idzie. Ja nie sięgam do baru brodą, czuję się jak pierdolony trzylatek – stwierdził, wywracając oczyma, bo doskonale to opisywało jego stan. Nawet nie mógł stanąć na palcach, jak to robiły dzieciaki, żeby zajrzeć, co było na blacie. Przejebane, serio. Rozumiał też niechęć do okazywania słabości. Często nawet w sklepie wybierał produkty, które niekoniecznie mu smakowały, bo najzwyczajniej w świecie były niżej na sklepowej półce niż te, które lubił naprawdę. Do kurwicy by go chyba doprowadziło jakieś współczujące spojrzenie czy uroczy głosik jakiejś kobiety, którą normalnie przewyższyłby o głowę, a która musiała teraz stawać na palcach, by mu pomóc dosięgnąć ulubione płatki śniadaniowe. Na ustach Macfarlanda zatańczył delikatny uśmiech, kiedy kobieta kazała mu nalać, a barmanka pewnie spojrzała na niego pytająco, bo wcześniej się nie przysłuchiwała ich wymianie zdań.
– Szkocką z lodem – sklaryfikował natychmiast i spojrzał na nią, powoli kiwając głową. – Raczej będę. W sumie ja mogę po ciebie podjechać, nie ma sensu zawracać głowy twojej siostrze – stwierdził, wzruszając delikatnie ramionami i zerkając na nią z uśmiechem, tak samo bladym jak wcześniej. Chyba nie potrafił już się uśmiechać szczerze. Cóż. Musiał z tym żyć.
– Jak mam tam iść to mnie aż trzepie. Nadal nie widzę u siebie żadnego progressu – rzucił, wzdychając ciężko i upijając whisky, którą postawiła przed nim barmanka. Nie była to do końca prawda, bo Adam twierdził, że postępy są spore, ale Caspian podchodził do tego nieco inaczej – skoro nadal jeździł na wózku, to postępów nie było i chuj.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
O tak. Nie mówili o tym głośno, nie rozmawiali o tym, ale ona również czuła, że przez życiowe doświadczenia wykształciła się między nimi dość specyficzna więź, której nie zrozumiałby nikt w pełni sprawny. Co ciekawe, miała nieodparte wrażenie, że nigdy wcześniej nie zamienili ze sobą tylu zdań, co teraz, od czasu ich wypadków. Byli rodziną, owszem, czasem ze sobą rozmawiali, jak każdy, ale dopiero teraz rozmawiali na poważnie. No i... Nie powie tego głośno, ale na pewno w jakiś sposób cieszyło ją to, że dobrze na niego działała.
- Jeśli chcesz, możemy usiąść przy stoliku. Nie musimy siedzieć przy barze - zaproponowała od razu. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że mógł czuć się teraz znacznie gorzej, niż ona (co już teraz było ogromnym osiągnięciem, bo nigdy nie pomyślałaby, że ktoś może czuć się gorzej). Siadła tu, bo nie spodziewała się, że Caspian się tu pojawi, ale nie chciała, żeby mężczyzna czuł się jak ten wspomniany trzylatek. Sama nie chciałaby się tak czuć.
- Wiesz, ona jest bardzo chętna i dla niej to naprawdę nie jest problem, ale... - zawiesiła na moment głos. W tym oto miejscu warto przypomnieć znane w pewnych kręgach powiedzonko - "wszystko to, co słyszymy przed ale jest nieważne". - Nie chcę jej wykorzystywać. Nie chcę nikogo wykorzystywać. Sam wiesz, jak to wygląda. Ktoś myśli, że wyświadcza ci przysługę, a ty czujesz się jak frajer.
Starała się nadać temu nieco humorystyczny ton ni nieco się uśmiechnąć, ale niezbyt jej to wyszło. Na szczęście właśnie teraz przed Caspianem pojawił się zamówiony przez niego alkohol, więc mogli już skupić się na piciu. Miała pod ręką swoje piwo, o które zdążyła poprosić, zanim usiadła.
- A co mówi Adam? - bo jego zdanie też było jednak ważne.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Faktycznie tak było – o ile dla Casa bardzo liczyły się wartości takie jak ojczyzna (nawet ta mała, lokalna) oraz rodzina, tak z Charliem nigdy nie złapał aż takiego kontaktu – niby nie różniło ich wiele lat, ale mieli różne priorytety i zainteresowania. Teraz szczerze żałował, że nie poświęcił młodszemu bratu więcej czasu i uwagi, bo ten na pewno próbował wyciągać do niego pomocną dłoń wielokrotnie. Z Gwen jednak zamieniał zwykle zaledwie kilka słów na rodzinnych spotkaniach – bo była żoną brata. To całe kalectwo zdecydowanie ich do siebie zbliżyło i Caspian… Well, nie narzekał. Miło było mieć kogoś, kto po prostu rozumiał i nie patrzył na niego za każdym razem ze współczuciem, którego Macfarland tak bardzo nie znosił.
– A dasz radę doczłapać? W razie czego mogę cię podwieźć moim rydwanem – poruszył brwiami z rozbawieniem. I chociaż w głosie mężczyzny było słychać delikatną nutkę uszczypliwości, to w gruncie rzeczy naprawdę nie miał niczego złego na myśli. W gruncie rzeczy był jej wdzięczny za tę propozycję, bo w tym miejscu czuł się jeszcze bardziej jak inwalida. Nie było to przyjemne uczucie, zdecydowanie. Frustrowało go przeokropnie, że ze sprawnego, rosłego chłopa zmienił się w taką bezradną pizdę, jak to określał w swoich myślach.
– Oczywiście, że to nie jest dla niej problem, jesteście rodziną, Gwen – stwierdził spokojnie, spoglądając na Fitzgerald. Nie wątpił, że nie było to szczególnie problematyczne dla rodziny – pomoc ukochanej osobie. Wiedział jednak, jak to bywało. – Wiem aż za dobrze – dodał na kolejne słowa, bo faktycznie tak było. Za każdym razem, gdy ktoś starał się mu pomóc i był miły, miał poczucie, że był frajerem. Że jako facet, sam powinien pomagać i że nie powinien pomocy potrzebować. Ach, te wzorce toksycznej męskości!
– W chuju mam jego zdanie – mruknął cicho, ale zaraz westchnął – Twierdzi, że widzi poprawę, ale co z tego, skoro nie widzę jej ja? – uniósł jedną brew i spojrzał na kobietę z jakimś takim smutkiem. – A Tobie co mówił? – spojrzał na nią z leciutkim, delikatnym uśmiechem.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Sama nie lubiła, kiedy ktoś patrzył w ten sposób na nią. Nie było więc nic dziwnego w tym, że traktowała Caspiana jak zwykłego, normalnego faceta i kompletnie nie zwracała uwagi na jego stan. Dla niej nie miało znaczenia to, że w tym momencie jeździł na wózku. Liczyło się, to jakim był człowiekiem, a w tym momencie jego charakter (a zwłaszcza brak życiowego entuzjazmu) działał na nią wyjątkowo kojąco. W tym momencie był właśnie tym Macfarlandem, którego potrzebowała.
- Dam. Jakoś dam - delikatnie się uśmiechnęła. - A rydwan oszczędzaj. Może będziesz musiał podrzucić mnie nim do domu.
Wiadomo, żartowała. Co ciekawe, robiła to pierwszy raz od dawna i chyba całkiem nieźle się z tym czuła. Może po prostu czuła, że Caspian nie wymagał od niej uśmiechu i udawanej radości, więc łatwiej było jej się na to wszystko zdobyć. Przy innym raczej by się tak nie zachowywała. Oni tylko czekali na to, aż będzie z nią lepiej, a Macfarland zachowywał się inaczej, niż reszta.
No, ale ostatecznie i tak poszli do stolika.
- Co z tego, skoro nikt nie potrafi zrozumieć, że ja tego wszystkiego nie potrzebuję?
Trochę skłamała, bo jednak podwózki bardzo potrzebowała, ale cała reszta... Nie potrzebowała, by ktoś organizował jej czas, bo sama potrafiła go sobie zapełnić, chociażby leżąc i pijąc. Tak było jej dobrze. Miała bar i nie potrzebowała niczego więcej.
- Zaufaj mu. Jest specjalistą, a to, że ty czegoś nie widzisz, o niczym jeszcze nie świadczy. Przecież nie wstaniesz z wózka w ciągu jednego dnia - chociaż naprawdę mu tego życzyła. - Grunt to dobre nastawienie. Nie powiem, że akurat ja je mam, ale... Na początku mówili, że w ogóle z tego nie wyjdę - wzruszyła ramionami. Jak widać było na załączonym obrazku - wyszła z wypadku względnie cało.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Dlatego właśnie Caspian był cholernie wdzięczny Gwen, że nigdy nie naznaczała go tym cholernym piętnem inwalidy. Nawet jeśli faktycznie miał problem z poruszaniem się, nawet jeśli mógł korzystać z tych specjalnych miejsc parkingowych, a jego samochód miał tę przeklętą naklejkę, nie chciał się czuć inwalidą. Chciał się poczuć… Sobą. O ile w ogóle to było możliwe. Od miesięcy patrzył w lustro i nie poznawał samego siebie. Okropnie wkurwiająca sprawa.
– Jakoś damy radę, nie ma problemu. Mój rydwan jest twoim rydwanem, madame – odparł z rozbawieniem. Szczerym rozbawieniem. Naprawdę Gwen była w gruncie rzeczy jedyną osobą, z którą potrafił rozmawiać tak luźno i rozmowy te dawały mu naprawdę olbrzymie ukojenie nerwów. Tak czy siak, miło było sobie z nią pożartować. Nawet jeśli nigdy tego od niej nie wymagał, bo umówmy się – ich życie ssało. Koszmarnie.
Odetchnął głęboko, słysząc kolejne słowa blondynki i uniósł nawet jedną brew, a twarz bruneta przybrała w tym momencie bardzo sceptyczny wyraz. Uśmiechnął się blado, odrobinę pobłażliwie, a jego ton… Cóż, wybrzmiał odrobinę ponuro.
– Potrzebujesz, Gwen. Niestety, jakkolwiek chujowo się do tego przyznać, oboje potrzebujemy pomocy od bliskich – westchnął, bo na co dzień tego nie przyznawał. – Po prostu chujowo jest to zaakceptować. Ja nadal się z tym nie pogodziłem – wzruszył ramionami. Ona też nie, a jednak jej noga nie była sprawna od dwóch lat, tak? Byli indywidualistami, dlatego chyba tak ciężko było się im przyznać, że czegoś potrzebują.
– Ale dobrze by było. Poza tym doskonale wiesz, że to nie są dni tylko miesiące. Czasami mam ochotę tym jebnąć, ale jak myślę, że miałbym korzystać z czyjejś pomocy przez resztę życia, to mnie kurwica bierze – westchnął ciężko i spojrzał w oczy Fitzgerald. To była jego jedyna motywacja – usamodzielnienie się.
– Dlatego nie powinno się ufać lekarzom. Widzisz? Nie dawali ci szans, a teraz chodzisz – zauważył całkiem słusznie, spoglądając na Gwen z tym samym, ponurym uśmiechem co wcześniej.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Sama miała problemy z poruszaniem się, więc dlaczego miałaby patrzeć na Caspiana niczym na inwalidę? Pewnie, jeździł na wózku, ale ona sama też była nieco ułomna, więc jego stan nie miała dla niej znaczenia. Dla niej liczyło się przede wszystkim to, czy Macfarland zamierza zrobić coś ze swoją sytuacją, czy będzie w niej tkwił, bo to, jej zdaniem, znacznie bardziej definiowało go jako człowieka. Jako mężczyznę. Nie to, żeby Gwen teraz tak na niego patrzyła, ale... No Caspian kobietą nie był, tak?
- Nie żartuj sobie, bo kiedyś naprawdę z niego korzystam, a wtedy będziesz mocno się przed niektórymi tłumaczyć. Oj, mocno - a ona razem z nim. I żeby wszystko było jasne - nadal żartowała, bo przecież nadal nie będzie wiózł jej do domu. Dobrze, że oboje mieli tego świadomość. Dobrze, że trafił jej się akurat taki szwagier.
Bo umówmy się, Caspian był idealny. Przy nim nie grała, nie udawała i naprawdę ceniła sobie jego towarzystwo oraz uwagi. Te zazwyczaj były wyjątkowo celne, ale chyba trudno się temu dziwić, przecież doskonale znał jej sytuację. No i co miała mu powiedzieć? Nawet jeśli próbowała udawać twardą, to aż taka twarda jednak nie była.
- Myślisz, że kiedyś nam się to uda? - wiadomo, chodziło jej o to, czy kiedyś się z tym wszystkim pogodzą. Z jednej strony naprawdę tego nie chciała, bo to oznaczałoby dla niej pewnego rodzaju porażkę i pogodzenie się ze swoim losem, ale z drugiej... Może to, choć na moment, dałoby jej spokój i ukojenie? - Chodzę, ale co to za chodzenie, skoro na dłuższych dystansach i tak muszę używać kuli - skrzywiła się. - Ale... Wiesz, jedyne, co mnie w tym wszystkim cieszy, to to, że chodzimy razem na tę rehabilitację.
Delikatnie się uśmiechnęła. O tak. W tym wszystkim tylko to było dobre. Kiedy ona nie miała ochoty na ćwiczenia, on wyciągał ją do Adama. Kiedy on miał już dość, to ona namawiała go na więcej.
- Możemy zmienić temat na nieco weselszy? - zaproponowała w końcu. Ileż można się nad sobą użalać! Nawet ona w końcu się tym męczyła.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Sam właściwie nie wiedział, dlaczego miałaby tak na niego patrzeć – być może dlatego, że czasami się tak czuł? Jak inwalida, który nic nie mógł zrobić sam. Na którego patrzyło się z politowaniem i któremu trzeba było zawsze pomagać? Dlatego tak doceniał, że Gwen wcale nie starała się mu pomóc, a jeśli już to robiła, to faktycznie robiła to dość dyskretnie i nie czuł tej litości, którą czuł od dosłownie każdej innej osoby. Może było to właśnie kwestią faktu, że sama nie była w pełni sprawna? Może dlatego jej pomoc akceptował chętniej niż osoby w pełni zdrowej?
– Z czego niby? Z tego, że cię podwiozłem? Oj przestań Gwen, doskonale wiem, że chciałabyś się przejechać – zaśmiał się, pierwszy raz od dawna był to zupełnie szczery, niewymuszony śmiech, a w oku Casa pojawił się jakiś taki delikatnie łobuzerski błysk, który można było ostatnio niezwykle rzadko w jego oczach zaobserwować – od czasu wypadku na froncie praktycznie wcale.
Ona również była towarzyszką idealną. Była obecnie chyba jedyną osobą w Lorne Bay, ba! Albo nawet na całym świecie, która go nie irytowała. Która go nie oceniała. Przy której nie musiał udawać, że życie na wózku nie ssie tak bardzo. A ssało cholernie i nienawidził tego rydwanu całym sercem. Oczywiście były też osoby, których towarzystwo tolerował. Na przykład jego rodzina czy Andrew, ale nikt nie był w stanie go zrozumieć. Może jedynie mała Charlotte, która go nie oceniała, bo tylko się śliniła i robiła w pieluchę.
– Nie wiem – odparł szczerze, upijając łyk ze swojej szklanki. Nie chciał jej mydlić oczu. Z jednej strony oczywiście, byłoby to wygodniejsze. Z drugiej… Nie był pewien, czy z pewnymi rzeczami w ogóle dało się pogodzić. – To nie konkurs tego, kto ma gorzej, Gwen. Poza tym oboje wiemy, że to ja jestem tą osobą – mruknął niby to z rozbawieniem, ale słowa te zabrzmiały odrobinę… Gorzko. Trochę taki się czuł. Zgorzkniały. – O tak, to jakiś pozytyw – uśmiechnął się blado, a gdy zaproponowała zmianę tematu, uśmiechnął się lekko.
– Podobno Pandora wychodzi niebawem z odwyku – rzucił luźno, bo ten temat chyba był weselszy – Myślisz, że zrobienie imprezy pod tytułem „Witaj po odwyku” to zły pomysł? – zaśmiał się cicho, bez cienia wesołości. – Myślisz, że w ogóle się tu pojawi? – zapytał nieco poważniej, bo jednak… Tu był Andrzej, tu była jej córka… Wypadałoby się chyba zjawić, a z tego co wiedział, Gwen była z nią w stałym kontakcie, więc na pewno wiedziała, co planuje.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Nie mów o tym nikomu, ale... - pochyliła się nieco i ściszyła głos do konspiracyjnego szeptu - prawda jest taka, że zawsze o tym marzyłam.
Dla niej też był to jeden z pierwszych prawdziwych uśmiechów od czasu wypadku. Te sporadyczne zarezerwowane były przede wszystkim dla małej Charlotte. Pomimo trudnych doświadczeń, córka najlepszej przyjaciółki była dla niej naprawdę ważna. Nie ukrywajmy, w przypadku Gwen dzieci nie były ulubionym tematem to rozmów, ale przecież nie było nawet odrobiny winy dziewczynki w tym, że pewne sprawy w życiu jej przyszywanej ciotki ułożył się tak, jak się ułożyły. Tak, oboje z Caspianem zdecydowanie dogadywali się z Princess, no i oczywiście ze sobą.
- Wiem. Przepraszam. Nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało - odezwała się po chwili. Naprawdę nie chciała licytować się z nim w kwestii urazów i nawet jeśli zdarzyło jej się o tym wspomnieć, to nie miała na myśli żadnego konkursu. Po prostu czasem czuła się ze sobą tak źle, że musiała znaleźć temu jakiejś ujście. Narzekanie weszło jej chyba w krew i o ile narzekanie przy zwykłych ludziach było jeszcze w miarę fair, tak robienie tego przy Caspianie... To nie było rozsądne. Ciężko powiedzieć, jak jej to wyjdzie, ale postara się brzmieć teraz nieco bardziej... Optymistycznie? Fuj!
- Tak. Chyba nawet już wyszła - ale nie była pewna, bo nie do końca kojarzyła, który dziś z kolei dzień miesiąca. Kiedyś pamiętała, kiedy przyjaciółka wychodzi, ale z oczywistych powodów nie poleciała do Stanów, żeby odebrać ją osobiście. Raz, nie czuła się na siłach, dwa, jeszcze to ją ktoś zatrzymałby na odwyku, a po co marnować miejsce, które należy się komuś, kto naprawdę ma problem? - Tylko pod warunkiem, że będzie to impreza bezalkoholowa - zażartowała. - Przyjedzie. Tego jestem pewna. Nie wiem tylko, co dalej. Przede wszystkim sami muszą się dogadać.
Ona raczej nie będzie im w tym pomagać, w końcu byli dorośli, a i sama miała na głowie swoje problemy. Mimo wszytko - wiadomo - pomocy nie odmówi.

Caspian Macfarland
lorne bay — lorne bay
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Jeżdżący na wózku weteran wojenny, który powoli zaczyna mieć problem z alkoholem. Lokalny patriota, który wcześniej angażował się w sprawy społeczności - obecnie raczej pozostaje w cieniu.
Zaśmiał się cicho, kiedy usłyszał słowa kobiety. Cóż, miło było pożartować, nawet jeśli jego czterokołowy rydwan doprowadzał go do absolutnego pierdolca i szczerze go nienawidził, nie? Tak czy siak, spojrzał na kobietę z delikatnym uśmiechem, czającym się gdzieś w kącikach ust i westchnął mimowolnie.
– Może kiedyś ci się poszczęści – odparł, patrząc jej w oczy i na chwilę zsuwając wzrok na usta blondynki. Po chwili oczywiście się opanował i westchnął cicho. Faktycznie, jeśli chodziło o Princess to od czasu do czasu się do niej uśmiechał. Dziewczynka jeszcze nie rozumiała, że ulubiony wujek nie jest w pełni sprawny i dzięki temu nie patrzyła na niego ze współczuciem, chyba dlatego lubił jej towarzystwo – oczywiście, o ile nie darła swojej uroczej mordki wniebogłosy.
– Nie szkodzi, hej. Tylko żartowałem. Poza tym oboje wiemy jak jest – wzruszył ramionami. Uczył się powoli podchodzić do swojej niepełnosprawności z dystansem, chociaż nie zawsze mu się to w pełni udawało. Żył z tym. Odetchnął głęboko i spojrzał na nią. Wiadomo, że mogła sobie ponarzekać – bóg jeden wiedział, że on to przy niej robił ciągle, także zupełnie mu to nie przeszkadzało.
– Och… – westchnął mimowolnie i spojrzał na blondynkę z lekkim niepokojem. Mimo wszystko obawiał się, co będzie kiedy Pandora wróci, bo znał stosunek Andrzeja do całej tej sytuacji i obawiał się, że ich spotkanie wcale nie będzie miłe i urocze. – E tam, przecież pić może. Chyba. Może, nie? – uniósł brwi, bo nie był zupełnie pewien, jak to wyglądało po odwyku.
– Wiem, ale nie jestem pewien, jak to będzie wyglądać. Andrew nadal ma do niej żal o to wszystko i trochę mu się nie dziwię – wzruszył ramionami, bo jednak był trochę zwolennikiem teorii, że Panda była sama sobie winna. Wiedziała, że bierze, nie? Inna sprawa, że chyba nie powinien jej oceniać, skoro sam ukojenia szukał w szklaneczce whisky.

Gwen Fitzgerald
sumienny żółwik
-
brak multikont
ODPOWIEDZ