Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
wiz

Minęły już ponad dwa tygodnie odkąd odwiózł Callie do domu. Tej nocy wcale nie spał tak spokojnie, jak przewidywał. Zobaczenie jej po raz kolejny wybudziło tysiące wspomnień, o których od lat starał się już nie myśleć. Co ważniejsze, nie dawało mu spokoju to, co powiedziała. I nie chodziło bynajmniej o tę wiadomość głosową, czy kilka słownych policzków, które mu wymierzyła w barze. Chodziło o tę wzmiankę o raku. Wtedy, w barze wziął to po prostu za pijacką gadaninę, aczkolwiek z jakiegoś powodu nie mógł przestać o tym myśleć. Co jeśli rzeczywiście mówiła prawdę?
Próbował się z nią skontaktować. Napisał jej wiadomość prosząc o spotkanie. Tylko jedno. Jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Gdy zadzwonił został od razu skierowany do poczty głosowej. Najwyraźniej go zablokowała. Cóż... Rozmawiali o tym, że może go już więcej nie zobaczyć, zrozumiał, że właśnie taką podjęła decyzję. Musiał się z tym po prostu pogodzić. Nie dzwonił już więcej, ani nie pisał. Skupił się dalej na swoim życiu. Pomaganiu siostrze, opiekowaniu się siostrzenicą, swoich nowych pacjentach. Musiał przejść nad tym do porządku dziennego.
Po pierwszym tygodniu już wiedział, że nie da rady. Nadal mu na niej zależało. To, co mieli, nie mogło po prostu zostać wymazane przez kilka złych decyzji. Nowotwór nie jest czymś, z czym powinno walczyć się samemu. Jak sama powiedziała, jej partner po prostu odszedł. Skoro chodzi na randki, nie ma nikogo innego. Przynajmniej nie w relacji. Pozostaje rodzina, lecz czy miała kogoś na miejscu? Nie miał pojęcia. Raz jeszcze chciał się po prostu upewnić, że ma wszystko, czego potrzebuje żeby przetrwać.
Dlatego złamał pewne bariery etyczne. Przymilił się do kilku pielęgniarek, lekarzy. W końcu dali mu po prostu znać gdy Callie znów pojawiła się w szpitalu. Wiedział, że to zły pomysł by ją napadać akurat tutaj, ale nie miał wyboru. Przecież nie przyjdzie do jej mieszkania. Tak, przynajmniej miał wymówkę, że jest w miejscu pracy. Że nie robi tego specjalnie, ale robił.
Pojawił się w drzwiach jej pokoju po prostu opierając się o framugę. Nie wchodził jeszcze do środka. Przez chwilę po prostu patrzył co ta okrutna choroba robi z kobietą, którą kochał.
- Więc to nie był tylko pijany bełkot... - odezwał się w końcu krzyżując ręce na piersi - Jak się czujesz? - wiedział, że chujowo, ale musiał zapytać. Nie spodziewał się żadnych miłych słów, ani tym bardziej wdzięczności, że się tutaj pojawił. Nie pozwoli sobie jednak zostawić jej z tym samej.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
jak umierać, to chociaż wygodnie

Nie była pewna co wydarzyło się tamtej nocy. Jakie dokładnie słowa padły, w jakiej kolejności i jakie towarzyszyły im emocje. Wypiła zdecydowanie za dużo by mieć jasność przebiegu spotkania z Harringtonem. I kiedy dostała od niego smsa, musiała się spiąć całą silną wolą która jej pozostała, żeby nie odpisać. Jedno spotkanie. Brzmiało niegroźnie, prawda? Trzeźwą Callie kierował jednak rozsądek. Trzeźwa Callie zdawała sobie sprawę jak skomplikowane jest teraz jej życie i nie chciała sobie jeszcze dokładać - czegoś, czego nie mogłaby w tym stanie udźwignąć. Nie hoduj w sobie więcej, niż możesz połknąć: miłości, uniesień czy nienawiści.
Leżała w szpitalu już drugi dzień. Dochodziła do siebie po zabiegu ginekologicznym - kolejnym już mającym na celu zatrzymać zagrażający życiu krwotok, spowodowany rozprzestrzeniającym się po macicy rakiem. Niedługo miała zaczynać chemioterapię i naświetlania, wciąż jednak nie umówiła się na termin - paraliżował ją strach. Przeczytała wszystkie wciśnięte w rękę przez lekarzy broszurki, ulotki i karteczki o tym jak miało wyglądać leczenie przedoperacyjne i… Trudno było zrobić pierwszy krok w jego stronę. Trudno było się pogodzić z tym, że jeszcze bardziej schudnie, że będzie wymiotować, straci włosy i jakąkolwiek radość z życia. Jeszcze trudniej było zaakceptować to, że cała sprawa najpewniej będzie się musiała skończyć usunięciem tego, co niezbędne, by spełniła swoje marzenie o ciąży i macierzyństwie.
Z rozmyśleń o beznadziei wyrwał ją głos, którego nie spodziewała się usłyszeć. Była jednak zbyt zmęczona, by jakkolwiek maskować swoje zdziwienie, cokolwiek przed nim udawać albo awanturować się, żeby sobie poszedł.
Pytasz służbowo czy prywatnie? — wcale nie była pewna. Psychiatra/terapeuta mógł zabłądzić na oddziale onkologii w ramach wykonywanej pracy; może z jakiegoś powodu odgórnie skierowano go do porozmawiania z pacjentką. W przeciwnym razie jego zachowanie wskazywałoby na borderline stalking, gdy najpierw odszukał ją w barze, później nachodził w szpitalnej sali. Sama nie wiedziała która z tych opcji była gorsza? Nie znaczyć dla niego nic, czy wciąż znaczyć cokolwiek?
Wiesz, Gal… Jak ktoś zamyka przed tobą drzwi, to nie znaczy, że powinieneś pukać w okno — może tamtego wieczoru celowo nie zadeklarowała, że nie chce go więcej widzieć; może celowo pozostawiła temat niedokończonym, sprowadzonym do żartu. Teraz jednak nie mogła się oprzeć zwróceniu uwagi na to, że znów pojawił się przy niej niezaproszony. Wsparła się na łokciach, krzywiąc przy tym, bo każdy ruch powodował ból w dolnej części brzucha. Sięgnęła ręką do tyłu, by poprawić poduszkę i przyjąć pozycję półsiedzącą. — Jest super. Naprawdę. Zaznacz tam w jakimś kwestionariuszu, że nie planuję samobójstwa, i będziemy mieli to z głowy.
To niewiadomoco. Niejasnego charakteru odwiedziny, niejasnego charakteru relację i niejasnego charakteru przyszłość.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jego koneksje pozwoliły mu się dowiedzieć, że jest ponownie w szpitalu oraz na którym oddziale. Niestety znajomości nie były na tyle dobre by wiedział co dokładnie tutaj robiła. Nie miał pojęcia o zabiegu, o tym jak zaawansowana jest jej choroba. To wszystko było chronione przywilejem pacjenta i doktora, tego nie złamałby żaden lekarz wart swojego dyplomu. Nawet on. Nie wyobrażał sobie jednak nie być tutaj dla niej, skoro był na miejscu. Nie potrafił też do końca żyć z tym, jak to zostawili. Może gdyby upewnił się, że jednak kłamała, że wszystko jest w porządku, albo przynajmniej, że ma tutaj odpowiednio duże wsparcie by przejść przez to bez jego pomocy. Wtedy pewnie byłby w stanie odpuścić. Do tego jednak musieli się zobaczyć. Jeszcze ten jeden raz.
Widząc ją w szpitalnym łóżku na chwilę zamarł. Nawet jeśli wiedział, czego może się spodziewać, chyba nic nie jest Cię w stanie przygotować na widok bliskiej osoby w szpitalu. Zwłaszcza jeśli dwa tygodnie wcześniej faktycznie przyznali się do swojej diagnozy. Nie miał problemu przyznać przed sobą i przed nią, że nadal nie jest mu obojętna. Nawet jeśli nie pamiętała dokładnie ich rozmowy z tamtego wieczoru, musiała wiedzieć, że się spotkali, a to już o czymś świadczyło. Widząc ją teraz chyba zaczynał sobie uświadamiać, że gdzieś tam bardzo głęboko w sobie nadal czuł te same uczucia, które kiedyś w nim wybudzała. Może nawet nadal ją kochał, bo czy tego uczucia można się tak naprawdę wyzbyć jeśli nie zakochało się w kimś innym? On nie miał tego szczęścia.
- Prywatnie. - odpowiedział nie ruszając się z miejsca - Etyka i zasady nie pozwoliłyby mi być twoim terapeutą. - przy okazji rozejrzał się nieco po pomieszczeniu.
Żadnych kwiatów, torby, czegokolwiek, co świadczyłoby, że jest tutaj z kimś innym. Nie martwił się w tym momencie o innego faceta. Szukał po prostu śladów, że nie przechodzi przez to wszystko sama. Niestety takowych nigdzie nie zauważył. To go martwiło. Nie może być w tym wszystkim sama. Potrafi być twarda, ale to potrafi zniszczyć największego twardziela.
- Tak... dostałem tę wiadomość. - uśmiechnął się cierpko na kolejny wymierzony policzek - Mogę wejść? - postanowił zatem naprawić swój błąd i dać jej ten wybór.
Niechętnie, ale pogodziłby się z tym, gdyby powiedziała nie. Ostatnie, czego teraz chciał to jej się naprzykrzać. Potrzebowała spokoju, a nie byłego ze skomplikowanej przeszłości. Pozostawiał to zupełnie w jej gestii patrząc na nią wyczekująco.
- Pielęgniarka Ci nie powiedziała? Teraz można to zrobić online. - za szybko z takimi dowcipami?

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
Nie był jej obojętny. Kiedyś był dla niej wszystkim. Tego, co mieli w Brisbane, nie znalazła później nigdzie. Może dobrze? Może skoro te fajerwerki skończyły się wybuchem, kolejne skończyłyby się śmiercią. Może powinna pogodzić się z tym, że ich drogi się rozeszły. Nie szło jej to źle - dopóki o sobie nie przypomniał jakiś czas temu. Teraz ponownie zajmował niebezpiecznie dużo przestrzeni w jej myślach. Teraz znów reagowała na jego bliskość tak, jak kiedyś. Serce biło szybciej. Oddech stawał się cięższy. Oczy rozświetlały się tymi drobnymi iskierkami zachwytu i pożądania, a wargi układały się w uśmiechu. W barze mogła to zwalić na alkohol, ale tak naprawdę nie miał on żadnego znaczenia. Gdyby godzinę wcześniej dłoń na jej kolanie położył facet z którym się umówiła, pewnie taktownie, acz stanowczo, by ją strąciła. — Kiedyś bardzo dobrze szło nam ignorowanie etyki i łamanie zasad — odparła. Musiał wiedzieć, że nie żałowała czasu który ich łączył. Mimo tego, że przygoda skończyła się dwoma złamanymi sercami.
Galahad miał specjalne przywileje, choć po rozstaniu mieć ich nie powinien. I może dlatego, zamiast natychmiast wygonić go z sali, przynajmniej rozważyła za i przeciw zaproszenia go do środka. — Możesz wejść — zdecydowała, zaskakując przy tym samą siebie. Odchyliła kawałek szpitalnej kołdry, by wyjąć spod niej termofor w granatowym, miękkim pokrowcu. — Skoro już wracasz do mnie jak bumerang, to cię do czegoś wykorzystam — przecież nie mogło być tak pięknie, żeby powiedziała szczerze: jestem załamana, wszystko mnie boli i chcę, żebyś przy mnie posiedział. To byłoby zbyt dojrzałe, a oboje mieli z tym swoje trudności. Wyciągnęła w jego stronę ten zimny już termofor, by po chwili poprosić: — Napełnij wrzątkiem.
Siliła się o jak najbardziej normalny ton, ale nic z tego nie wychodziło. Nie dało się ukryć, że źle się czuła, a termofor nie był kaprysem - był okładem, który rozluźniał skurcze w dole brzucha. Żart zaś skwitowała delikatnym uśmiechem. Nie było za wcześnie - przeciwnie, im dalej uwaga od jej złego stanu, tym bardziej byłaby zadowolona. Dla Galahada zawsze chciała być kobietą, której pragnął - nigdy kobietą, której było mu żal. Z tego tylko względu gdyby mogła wygrzebać się z łóżka, już by mu uciekła korytarzem. — Pielęgniarka mnie nie lubi — zupełnie się tym jednak nie przejmowała; w miękkim, kobiecym głosie nie było ani grama urazy. Przymknęła na moment oczy, bo organizm był wycieńczony zabiegiem i chorobą, a jaskrawe światło nie pomagało odpocząć.
Nie musisz tu być prywatnie — dodała cicho. Wychodziła z założenia, że odwiedzanie jej w szpitalu nie jest niczym przyjemnym - dlatego NIKOMU nie powiedziała że w nim jest. Nie podejrzewała też że Harrington chciałby być z nią taką dłużej niż zwyczajowo wypada. I chciała go zwolnić z tego obowiązku. Żeby się nie zmuszał do tych odwiedzin. — Nie zaoferuję ci ani ciekawej rozmowy, ani błyskotliwych żartów, więc… — otworzyła oczy — Nie trać czasu.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Do tego, co mieli w Brisbane nie dało się już wrócić. Nie ważne jak bardzo by chcieli. Za bardzo się tam nawzajem skrzywdzili. Choć on nadal reagował na nią jak na najsłodszy w swoim życiu narkotyk, nie chciałby wracać do tego, co było. Nie potrafił się jej oprzeć. Ani wtedy, ani w barze, czy nawet teraz. Nie musiała mieć na sobie pięknej sukienki i umalowanych ust by być dla niego seksowną. Pragnął jej każdą cząstką swojego ciała. Nie potrafił oderwać od niej oczu. Od jej pełnych ust, smukłej sylwetki czy tych długich nóg. Kochał każdy skrawek jej ciała i to, że okryte było teraz po prostu piżamą nie miało żadnego znaczenia. Nie zapomniał jak to było być z nią. Tego nie dało się zapomnieć.
Może w stanie, w którym była i w szpitalnym łóżku nie wyglądała najseksowniej, ale dla niego była ucieleśnieniem seksu. Dorosłość polegała jednak na tym, że te wszystkie uczucia potrafił teraz odłożyć po prostu na bok. Skupił się na niej. Na jej potrzebach, tak jak nie robił tego nigdy wcześniej. Nawet jeśli dawała mu wprost do zrozumienia, że trochę się wpraszał. Musiał, wiedział jaka potrafi być uparta. Sama by się do niego nie odezwała.
- Kiedyś... Musieliśmy to robić. - odpowiedział wchodząc do pomieszczenia za jej pozwoleniem.
Celowo pozostawił niedopowiedzianym, co dokładnie miał na myśli. Czy to, że byłby gotów dać temu drugą szansę? To, że chciał spróbować jeszcze raz? Sam tego nie wiedział. Nie miał tej odpowiedzi. Z resztą nie był to ani czas ani miejsce.
- Widzisz? Jednak nie tylko piękna buźka, błyskotliwy intelekt i świetne poczucie humoru. - wyszczerzył się odbierając od niej termofor tym razem pozwalając sobie już na powrót tego Galahada, którego znała. Zawsze trzymały się go żarty.
- Oho... Co już przeskrobałaś? Lekarstwo było za gorzkie? - odwrócił się do niej nastawiając wodę w czajniku nadal wesoło się do niej uśmiechając.
Wiedział z własnego doświadczenia, że najlepszym lekarstwem jest uśmiech, pozytywne nastawienie i jego wyszukane dowcipy, które pozwalają na chwilę zapomnieć o tym, co jest tu i teraz. Oparł się o szafkę czekając na zagotowanie się wody.
- Służbowo mi nie wypada. - wzruszył ramionami uśmiechając się do niej rozbrajająco - Od ciekawej rozmowy i błyskotliwych żartów zawsze byłem ja. Przynajmniej tak mi się wydawało. - puścił jej oczko napełniając termofor wrzątkiem.
Wrócił do niej przysuwając sobie krzesło. Podał jej cieplutki termofor, a sam zajął zasłużone miejsce przy jej boku. Pozwolił sobie wziąć jej dłoń i przesunąć swoim kciukiem po jej delikatnej skórze.
- Jak sobie radzisz? - spojrzał na nią z troską. Czymś, co rzadko wcześniej u niego widziała.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
W tej kwestii zupełnie się z nim nie zgadzała: nie musieli. Wtedy. Chcieli. Ona chciała, mimo pełnej świadomości tego, że robi drugiej kobiecie straszne świństwo. Ale nikt jej do tego nie zmuszał - każde spotkanie, każdy telefon, to był wybór. Każdego dnia wybierała źle - wybierała swoje szczęście (przynajmniej połowiczne) kosztem cudzej krzywdy. Minione lata pozwoliły jej dojrzeć do tego, by wziąć za swoje zachowanie odpowiedzialność. By przejrzeć na oczy i dostrzec swoją winę. Niemniej, to stawiało przed nią pytanie o teraz. Teraz nie musieli, miał rację. Ale czy teraz chcieli? Czy ona chciała? Istniało ryzyko, że ponowne spotkania przypomną o potrzebach, których kiedyś nie spełnił - a które, całkiem teoretycznie, mógłby spełnić teraz.
- Jesteś skromny jak zawsze - gdyby miała siłę, to właśnie w rozbawieniu przewracałaby oczami; mężczyźnie z jej niewerbalnych reakcji pozostał więc jedynie delikatny uśmiech, który wskazywał na zadowolenie z żartobliwego tonu, który przyjął. Niestety, historia z pielęgniarką wcale nie była tak trywialna, żeby było jej do śmiechu, toteż westchnęła ciężko. - Wczoraj przywieźli mnie po zabiegu i przyszła podpiąć mi dożylne przeciwbólowe - jakby na potwierdzenie tych słów ruszyła ręką; za gestem podążył ruch rureczki podłączonej do wenflonu, a Carter zerknęła do góry by ocenić jak wiele płynu zostało w woreczku. - Pytałam jakie przeciwbólowe, ale chyba wzięła mnie za wariatkę z dyplomem lekarza wikipedii i nie chciała mi odpowiedzieć - co Callie uznała za bezczelne, a bezczelności nie znosiła ponad wszystko! Zwłaszcza, że za pytaniem kryły się naprawdę ważne sprawy. - Powiedziałam, że nie mogę leków opioidowych - bo, o czym przynajmniej trochę wiedział Galahad, kiedyś spodobały jej się za bardzo; od lat była całkiem czysta i wszystko było lepsze niż ryzyko powrotu do starych przyzwyczajeń. - Ona na to, że mogę, bo lekarz wpisał w karcie. Więc... - cała ta sytuacja była skrajnie niekomfortowa, bo nie chciała tłumaczyć obcej babie swoich problemów, których szczegółów nie znał tak naprawdę nikt, poza samą Callie. To były jej najpilniej strzeżone tajemnice. Najwstydliwsze. - Mogło się tak zdarzyć, że... Chyba... - czyli zdarzyło się na pewno - ... Wyrwałam wenflon - wszystkie chwyty dozwolone, tak? Wszystko by zrobiła, byle tylko zatrzymać trasę pierwszej kropli narkotycznych leków. Tym sposobem pielęgniarka uznała ją za wybrzydzającą, wymądrzającą się i utrudniającą wszystko pacjentkę, i Callie nie polubiła. A jej było wszystko jedno - ważne, że postawiła na swoim; lekarz wykreślił leki których nie chciała przyjmować z jej karty. I to wyjaśniało, dlaczego teraz leżała w stanie zwłok - jedyne, co mogła przyjąć, to paracetamol czy ibuprofen, które po takim poważnym, inwazyjnym zabiegu nie pomagały ani trochę.
Ciepły termofor z trudem, ale ułożyła pod kołdrą na brzuchu - wydawał jej się teraz bardzo ciężki, choć nie mógł ważyć więcej, niż półtora kilograma. Przechyliła głowę na poduszce, by zawiesić spojrzenie na tym swoim ciekawym, błyskotliwym rozmówcy z piękną buźką, a kiedy chwycił jej dłoń nie zaprotestowała. Może dlatego, że jej była bardzo zimna, a jego przyjemnie ciepła, dotyk więc przynosił natychmiastową ulgę. - Źle ci się wydawało - jeszcze zostało jej na tyle energii, by choć trochę go zaczepić. - Ty zawsze byłeś od odkręcania słoików i sięgania po rzeczy odłożone wysoko.
Może żartowała, ale i w tym znajdowało się ziarenko prawdy - to były niewątpliwe zalety Harringtona w jej życiu. - A ja byłam od czego w takim razie? - znów przymknęła oczy, bo mówienie kosztowało ją zdecydowanie dużo energii, którą trzeba było oszczędzić gdzieś indziej.
Na pytanie nie do końca wiedziała jak odpowiedzieć, ponieważ nie była przyzwyczajona do jego opiekuńczości i troski. Domagała się ich - tak, ale kilka lat temu. Teraz o nie nawet nie prosiła, a on oferował sam z siebie. Trochę jej to mieszało w zmęczonej głowie, postanowiła jednak skorzystać. Na zapas, jak kiedyś. Kolejnej okazji mogło nie być. - Napisałam listę, wiesz? Jak w tych kiczowatych komediach. Bucket list - uśmiechnęła się szerzej, choć temat umierania wcale nie był wesoły. - Chcę skoczyć ze spadochronem i spróbować zjeść twaróg.
Oba punkty listy wydawały się Callie Carter jednakowo przerażające i niebezpieczne.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnął się rozbrajająco na komentarz o swojej skromności. Akurat to jedno nigdy nie było jego mocną stroną. Nie uważał się za lepszego od innych, a jedynie znał swoje silne strony. Jak chociażby jego uśmiech, poczucie humoru czy ta przystojna buźka. Nie było co się z tym spierać. Przynajmniej w jego opinii. Z resztą wiedział, że najlepsze, co może teraz dla niej zrobić to po prostu ją rozśmieszyć. Rak nie był czymś na co mógłby wynaleźć lekarstwo. Jej terapeutą tym bardziej nie mógł być, więc jedyne co mu pozostało to sprawienie by chociaż od czasu do czasu się uśmiechnęła. I oceniając po delikatnym uniesieniu kącików jej ust ku górze wychodziło mu to na razie całkiem nieźle.
Na historię o pielęgniarce tylko pokręcił głową z dezaprobatą. Po wszystkim jednak po prostu przewrócił oczami i szeroko się uśmiechnął. To była cała Callie. Zawsze uparta i stawiająca na swoim. Chociaż tym razem miała rację. Nie powinni jej podawać czegoś, czego nie chce. Tym bardziej jeśli miała to zapisane w karcie. Galahad wiedział jednak, że pielęgniarki są często po prostu cholernie przepracowane. Nie zamierzał jej usprawiedliwiać, lecz wiedział chociaż skąd mogła brać się jej niechęć. Na razie nie zamierzał opowiadać się po żadnej ze stron. Tak było dla wszystkich najlepiej.
- Czuję, że podbijesz serca tutejszego personelu. - zaśmiał się cicho na rozluźnienie atmosfery - Na przyszłość możesz zawsze mówić, że jesteś uczulona. Wtedy od razu dadzą sobie spokój. - uśmiech który jej teraz okazywał był po prostu życzliwy. Nie zamierzał jej w żadnym wypadku pouczać.
Nigdy nie sądził, że zobaczy ją w takim stanie. Nie w szpitalnym lóżku, po jakiejś bolesnej operacji. Nie tylko dlatego, że w Brisbane nigdy nie byłoby mu dane tak jej odwiedzić przez jego małżeństwo. Callie po prostu zawsze wydawała mu się niezniszczalna. Pełna życia, zabawy. To jeden w powodów dla których się w niej zakochał. Widząc ją teraz zmarnowaną, słabą i bez tego błysku w oku łamało mu serce.
- No weź... To nie wszystko, do czego mogłem się przydać. Ale schlebiasz mi doceniając moje walory fizyczne. - uśmiechnął się do niej wesoło nadal powoli pocierając wierzch jej dłoni swoim kciukiem - Hmm... Niech pomyślę. Byłaś całkiem dobra w... - uśmiechnął się nieco sugestywnie wodząc dłonią po jej przedramieniu i w górę ręki - Rozśmieszaniu mnie oczywiście. - prawie parsknął śmiechem tylko energicznie przytakując głową na potwierdzenie własnych słów - No i robiłaś całkiem dobre drinki. - puścił jej oczko zabierając powoli drugą dłoń, lecz pierwsza pozostawała zaciśnęta wokół jej.
- I to wszystko, na co Cię stać? Możemy obie rzeczy skreślić w przyszłym tygodniu. A ten twaróg to nawet dzisiaj. - zdawał się mówić kompletnie poważnie, nawet wyciągnął telefon jakby zaraz miał bookować dla nich oba wyzwania.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
W świecie zawsze panuje równowaga! Jakież to górnolotne stwierdzenie, a jednak prawdziwe - bo niemiłą pielęgniarkę równoważył w szpitalnej rzeczywistości Callie pewien onkolog, z którym dwa lata temu spędziła bardzo udaną noc. Po prawdzie, wtedy nie wiedziała że będzie jej onkolog kiedykolwiek potrzebny - aczkolwiek obecnie sytuacja przedstawiała się tak, że na końcu korytarza przyjmował facet który zdążył Carter poznać od strony bardzo nie-służbowej. Z tego powodu komentarz o podbijaniu serc mocno Callie rozbawił, jednak pozostawiła powód dlaczego tylko dla siebie.
Dobrze, niech będzie - to nie wszystko — skoro już się tak domagał uznania, niech zna jej dobroć i łaskawość! Mogła zrobić krótką przerwę w zaczepkach i zaoferować prawdziwy komplement, tylko dlatego, że tym głaskaniem dłoni wprawił ją w dobry nastrój i troszeczkę uśpił jej czujność. Już prawie zapomniała o tym, że lepiej byłoby dla wszystkich, gdyby sobie poszedł. — Zawsze lubiłam słuchać, jak opowiadasz. Nieważne o czym. I wcale nie zasypiałam z nudów! — musiała od razu uprzedzić jego oczywisty wręcz docinek, bo to wcale nie było tak, że jej się oczy zamykały żeby już go więcej nie słuchać. Przeciwnie! Tembr głosu mężczyzny uspokajał. Wprowadzał w odpowiedni nastrój. Mogła czuć się bezpiecznie i zrelaksować, zatapiając w każdym słowie, a że przy okazji kończyło się to kilkukrotnie spaniem… Cóż!
Jej ramię drgnęło pod wpływem idącego dalej dotyku, ale to dlatego, że łaskotał - a nie bardzo miała siłę, żeby całkiem odskoczyć tak, jak nakazywał instynkt. — Hej, hej. Rozśmieszanie to bardzo wymagająca sprawa - wiesz ile traumy trzeba żeby być tak zabawną? — nawet króciutko się zaśmiała, czego pożałowała szybko; okazało się niemal od razu, że gest wprawiał ciało w drganie, które powodowało przeszywający ból. — I ranisz, Harrington! Wybaczyłam ci dużo, ale „całkiem dobrych” drinków nie wybaczę nigdy — zabrzmiało to nawet poważnie, choć jedynie się z nim droczyła. Takie słowa bolą na całe życie!
Nie — może przez chwilę nie było wiadomo, czy protestowała przeciw jego udziałowi w realizacji listy czy czemuś innemu, ale zaraz wątpliwości rozwiała: — Zła kolejność. Twaróg musi być po spadochronie. Bo jeśli umrę skacząc z samolotu, to nie będę musiała jeść twarogu — to ma sens! Przynajmniej dla niej, bo biała, dziwna tekstura tego kompletnie niepopularnego w Australii sera na samą myśl przyprawiała ją o odruch wymiotny. — Poza tym ty nie możesz skakać ze mną, bo szkoda by było, gdybyś umarł. Ja i tak niedługo będę do utylizacji, a ty jeszcze możesz się światu przydać — ponownie przymknęła oczy. — A lista jest długa. Chcę też wciągnąć koks z nagiego tyłka striptizerki w Vegas. I uprawiać seks na wszystkich siedmiu kontynentach. I dotknąć pingwina, nurkować na Wielkiej Rafie Koralowej, nauczyć się grać w szachy, zrobić idiotyczny tatuaż w widocznym miejscu… Wszystkich ci nie powiem, bo nie zasłużyłeś.
Lista była długa i składała się zarówno z rzeczy małych, osiągalnych na już, jak i tych które wymagały większej organizacji i nakładu czasu czy wysiłku. Były też punkty absurdalne, abstrakcyjne i dziwaczne, ale te były szczególnie wstydliwe i pozostawały jej sekretem.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Doceniał, że pomimo swojego stanu nadal próbowała się z nim trochę droczyć. To dawało mu do zrozumienia, że nie jest z nią jeszcze tak tragicznie. Jakoś radzi sobie z tym, co sprezentowało jej życie. Nawet jeśli znał ją na tyle by wiedzieć, że jest to jej naturalny mechanizm obronny. Humor symbolizował siłę. Przynajmniej w jej przypadku. Jeśli miała poczucie humoru inni będą myśleć, że nie ma się czym martwić, ani czym przejmować. To nie do końca tak. On był tego świadom. Tak samo jak tego, że żadna forma terapii, którą zna nie jest w stanie jej teraz pomóc. Przynajmniej nie przychodząc z jego strony. Dlatego jedyne, co mógł dla niej zrobić to po prostu być przyjacielem. Duchem przeszłości, który niestety nie niósł ze sobą jedynie przyjemnych wspomnień. Był tego absolutnie świadom, ale nie potrafił jej tak po prostu zostawić w spokoju. Czasami nadal bywał samolubny. Nawet w obliczu takiej tragedii.
- O tak, bo to tembr mojego głosu sprawiał, że oczy same Ci się zamykały. - zaśmiał się cicho patrząc na nią w specyficzny sposób - Wiesz, pewnie nadal mam kilka historii do opowiedzenia, jeśli masz problemy z zasypianiem. - wyszczerzył się do niej lekko ściskając jej dłoń.
Nadal miał do siebie całkiem dużo dystansu. Można powiedzieć o nim wiele, lecz nie to by był jakimś narcyzem. Doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich słabości. Jedną z nich była leżąca w szpitalnym łóżku kobieta. Jeśli sam miałby to określić, jego największą słabością. Tą, dla której zaprzepaścił tak wiele. Przynajmniej wtedy. Dzisiaj również nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Nawet gdyby najlepiej było dla obojga jeśli będą trzymać się od siebie z daleka.
- Szczyptę i jeszcze ciut, ciut. - uśmiechnął się do niej równie rozbawiony, ale za chwilę spojrzał na nią nieco zmartwiony widząc jak krzywi się z bólu.
Musiał zapamiętać by ograniczyć swoje poczucie humoru. Mógl sprawić żeby się uśmiechnęła, ale nie powinien jej rozśmieszać. Co oczywiście będzie cholernie ciężkie dla takiego gościa, jak on.
- No to słuchaj... Musisz sprawić żebym zjadł te słowa. - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco - Zdrowiej szybko to wpadnę do twojego baru i pokażesz mi co potrafisz. - obrócił jej dłoń by tym razem zataczać kciukiem małe kółka na jej wnętrzu.
- Hej, nie mów tak. - skarcił ją szorstkim tonem - Rak nie zawsze jest wyrokiem. Poradzimy sobie z tym. - spojrzał na nią kompletnie poważnie - A skoro lista jest taka długo to lepiej już zacznijmy planować te wszystkie eskapady. Mam trochę zaskórniaków po sprzedaży mieszkania. Powinno starczyć na wycieczkę po kontynentach. Ale ty stawiasz striptizerkę. - wyszczerzył się do niej bo nie mógł pozostać cały czas kompletnie poważny. Tego byłoby po prostu za dużo.
Jedno było pewne. "Nie pozwoli jej przejść przez to samej. Nie było takiej opcji.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
Może właśnie o to chodziło - że poza paroma bardzo wyjątkowymi sytuacjami, Galahad nie mógł zostać na noc. Callie brakowało w ich relacji normalności. Tego, żeby rano obudzić się obok niego, nawet posprzeczać o to, że chrapał albo o to, że zabrała mu całą kołdrę i atakowała zimnymi stopami. Żeby nie musiał zawsze prędko wychodzić, bo żona.
Nie masz pojęcia — przytaknęła. — Koc elektryczny nie pomógł, playlisty z dźwiękiem deszczu nie pomogły, podwójne zmiany - też nic z tego. Chyba już nigdy się nie wyśpię — powody tego stanu rzeczy przemilczała celowo; nie będzie się przecież żalić byłemu, że została sama w najgorszym momencie swojego życia. Callie miała za dużo zmartwień, żeby móc zamknąć oczy i odpłynąć - przebudzała się zdenerwowana co chwilę, albo aż do świtu przekręcała z boku na bok i podziwiała wystrój sypialni.
Dobrze, że jakimś cudem nie zwolnili mnie parę miesięcy temu, jak uderzyłam klienta — priorytety wzorowe, Carter! Co tam stabilność finansowa (zawsze przecież mogła się przemóc i odezwać do ojca milionera, ale na razie honor na to nie pozwalał) - ważniejsze, że będzie mogła zrobić swojemu eks dobrego drinka. — Gnojek klepnął mnie w tyłek, więc mu oddałam. Ale, oczywiście - nawet to zrobiłam źle — nie to było złe, że mu przywaliła - zasłużył, ale widocznie machanie pięściami to nie taka prosta sprawa! — i skończyło się złamaniem piątej kości śródręcza. Niedawno zdjęłam gips .
Śmieszna historyjka o własnym niepowodzeniu miała odwracać uwagę od rzeczy trudnych, ale oddaliła ważne tematy tylko o parę minut. Callie zerknęła kątem oka na zegar ścienny, po czym wyplatała dłoń z uścisku Harringtona i wspierając na łokciach, podniosła do siadu. O własnych siłach, należało zaznaczyć, bo nawet gdyby Galahad chciał pomóc - zostałby odtrącony.
Powolnym, niezgrabnym ruchem udało jej się odsunąć kołdrę a następnie przekręcić, by nogi zwisały luźno z materaca; zamknięte w przestrzeni pomiędzy udami Harringtona. Pozycja dawała jej drobną przewagę patrzenia na mężczyznę z minimalnej, ale jednak góry. — ”Poradzimy”, „zacznijmy” — powtórzyła słowa pozwalając, by ich oczy się spotkały. Nie zaczynała nawet się z nim kłócić o pieniądze - oczywistym było, że nie pozwoliłaby mu zapłacić, bo zatrzymali się na barierze kilometr wcześniej: tym, czy w ogóle pozwoliłaby mu w tych misjach uczestniczyć. — To nie takie proste, wiesz? Za pół godziny idę na randkę — i znów; spłaszczenie wątpliwości o przyszłość ich relacji - do żartu o jej życiu romantycznym, bo zabrakło jej energii na poważną rozmowę w tej chwili, w tych warunkach. — Straszny cham z tego mojego wybranka, swoją drogą. Nawet na kolację nie zaprosił, komplementów - okrągłe zero, i tylko za każdym razem: „panno Carter, rozbieramy się od pasa w dół i kładziemy w fotelu” — przewróciła oczami, a z tonu wybrzmiało rozbawienie. O tak. Obecnie najbliższy Callie był jej szpitalny ginekolog. Jak mogło do tego dojść? — Poza tym, żeby było jasne - striptizerka ma być dla mnie, nie dla ciebie! Jeszcze tego mi brakuje, żebyś się przy mnie gapił na inne baby - srogie, acz wesołe spojrzenie traktowało o ogromnej niepowadze wypowiadanych słów. Kwestią niezaadresowaną pozostało to, z kim ten seks na siedmiu kontynentach miała uprawiać. Trudne sprawy.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
Terapeuta/Psychiatra — Cairns Hospital
33 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- No nie.. To chyba jesteś skazana na moje przynudzanie, jeślie chcesz się w końcu wyspać. - wyszczerzył się do niej bez cienia wstydu.
Zupełnie nie miał nic przeciwko by jego dzisiejsza wizyta skończyła się właśnie na jakiejś opowieści, której jeszcze nie słyszała, a miał ich kilka w zanadrzu. Jeśli zostawi ją dzisiaj smacznie śpiącą w tym szpitalnym łóżku będzie całkowicie spełniony, a ona może zregeneruje trochę sił bo w końcu po to tutaj jest prawda? Zdecydowanie nie po to by dawać się poderwać swojemu byłemu.
- Czyli do twojej zwycięskiej loterii genów powinienem jeszcze dodać łamliwość kości? - roześmiał się wesoło bo historia, którą mu opowiedziała to była cała Callie.
To chyba ona częściej reagowała na takie zaczepki niż on. Może inaczej, za klepnięcie jej w tyłek obiłby mordę każdemu facetowi nie pytając nawet o powody, ale Callie miała coś takiego, że zawsze pakowała się w kłopoty. Nie dała też napastować żadnej innej kobiety, która byłaby w ich obecności. Galahad kiedyś myślał, że była taka gotowa do akcji bo miała jego przy boku. Wojskowy, te sprawy, jednak szybko się przekonał, że to nie miało żadnego znaczenia. Ona po prostu była tak żywiołowa i za to ją pokochał. Dlatego była kiedyś jego odskocznią. Z żoną tak naprawdę nigdy tego nie miał.
Zmarszczył lekko brwi gdy wyswobodziła dłoń z jego uścisku. Myślał początkowo, że po prostu go odtrąca, więc tylko badawczo patrzył gdy zmieniała swoją pozycję. Tak, tym razem mogła patrzeć na niego lekko z góry tym bardziej kiedy pochylał się w jej stronę. Uniósł wzrok do jej pięknej twarzy wytrzymując spojrzenie oczu w których zakochał się tych kilka lat temu. Doskonale wiedział do czego zmierza powtarzając jego słowa. Nie były one jedynie dziełem przypadku. Był w pełni świadom tego co mówił, tego co czynił. Nie rzucał słów na wiatr. Tym razem nie było nic, co powstrzymałoby go od spełnienia swoich obietnic.
- Skoro to taki cham i prostak, może pozwolisz żebym wymazał ten niesmak po waszej randce i zaprosił cię na kolację? Jak już wypuszczą Cię na jakąś przepustkę. - uśmiechnął się do niej ciepło przy okazji też nawiązując do swojej własnej przeszłości - Obiecuję komplementy, alkohol i może nawet dobry seks. - poruszył wymownie brwiami kładąc dłonie na jej łydkach i powoli sunąc nimi ku górze.
- Tylko dla Ciebie? Bez sensu... - nadymał się udając niezadowolonego - Ale hej, przynajmniej nie jest to strpitizer z którego wzwodu chcesz sobie walnąć trochę koki. - wzruszył ramionami po chwili po prostu się śmiejąc - Myślę, że byłbym o to trochę zazdrosny. - musiał przyznać patrząc jej w oczy.

callie carter
kiedyś ulubiona barmanka lorne — teraz 2007 Britney
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Blind faith, heartache
Mind games, mistakes
Strasznie się to wszystko skomplikowało, gdy na horyzoncie pojawił się ten, który złamał jej serce. Łatwo było o tym zapomnieć. Łatwo było się zatopić w jego uśmiechu, podążać za narzucanym przez niego planem, pozwolić sobie poczuć to, do czego serce rwało. Ale to wcale nie był dobry pomysł. Rozum zalecał ostrożność. Resztki szarych komórek stawiały przed Carter bardzo ważne pytania.
Może nie pamiętam wszystkiego z Rudd’s, ale pamiętam, że jesteś tu tylko na chwilę — więc które z nich było tak naprawdę na przepustce? Z okrojonych informacji jakie miała Callie wynikało, że raczej on. Wpadł na jakiś czas, wypadnie jak mu się znudzi. — Znowu się mną zabawisz wtedy, kiedy tobie pasuje, a potem wrócisz do swojego „prawdziwego” życia. Nie mogę tak. Już nie — z głosu kobiety bardzo wyraźnie wybrzmiało rozczarowanie. Z każdym innym facetem poszłaby na jedną randkę, spędziła jedną noc i nie myślała więcej - ale nie z nim. I nie, nie oczekiwała teraz deklaracji JAKICHKOLWIEK. Byli dorośli, oboje wiedzieli że pewne rzeczy muszą się toczyć swoim biegiem, ale jednocześnie obawiała się, że znów wpadnie - i skończy tak samo jak kilka lat temu. Sama i w kawałkach. Musiała jednak przyznać, że dotyk męskich dłoni na łydkach był bardzo przyjemny, nawet jeśli na drodze pełnego odczuwania stała szpitalna piżama. — A poza tym… Nie jestem teraz w formie na dobry seks — wzruszyła ramionami. Chemia między partnerami to jedno, znajomość swoich preferencji drugie - ale pozostawał jeszcze element praktyczny. — Gdybyś mnie złapał tak, jak lubisz… — myśli mimowolnie uciekły w stronę paru konkretnych sytuacji, z czasów, gdy próg bólu zdrowej Callie był zdecydowanie dalej. Teraz była słaba, delikatna, wrażliwa na bodźce i krucha, niestety. Może szansa na jakiś seks była, ale raczej taki bez szaleństw. — Pewnie bym się popłakała z bólu i na tym by się skończyło.
A może jeszcze wcześniej. Niewykluczone - trudno jej było oszacować ile zajmie dochodzenie do siebie po zabiegu, i kiedy byłby dobry czas, żeby ryzykować zbliżeniami. Na pewno obawiała się też sytuacji, w której musiałaby powiedzieć „stop” i rozczarować partnera. Inaczej byłoby w stałym związku ze wspierającym, kochającym facetem, a inaczej… podczas jednorazowych przygód, które miały jeden cel.
Daj spokój — nawet sobie to wyobraziła i to NIE BYŁ piękny obrazek, więc posłała Galahadowi rozbawione spojrzenie. — Zdradzę ci sekret w imieniu kobiet — szepnęła konspiracyjnie, pochylając się nieznacznie w jego stronę. — Te wasze wzwody podobają nam się TYLKO wtedy, kiedy są o nas i dla nas.
Czyli wtedy, kiedy z nabrzmiałej męskości można było wyczytać, że ja jestem atrakcyjna dla ciebie i moje ciało czy zachowanie sprawia, że ty na mnie reagujesz. To był komplement. To podniecało. A nie postawiony tabletkami namiot, bo pan John Smith ma zmianę w robocie i musi odbębnić swoje, żeby zgarnąć napiwki i iść do domu. — Wszystkie inne są gdzieś na skali obojętności.

Galahad Harrington
sex on the beach
-
ODPOWIEDZ