wykładowca sztuk plastycznych — james cook university
39 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I have done bad things, did them to good people. Got no self-control, it's the root of my evil
001.
God knows I've tried
but I just can't forget
{outfit}

Nie chciał tu być. Nie w takich okolicznościach, nie z takiego powodu, prawdopodobnie z żadnego, nawet jeżeli często myślał o Ethanie i szczerze się za to potępiał. Nigdy nie sądził, że dojdzie do podobnej sytuacji i myślał o tym milion razy, zastanawiając się czy zlecenie ma na celu osłabić ojca Ethana czy utrzeć nosa jemu samemu, bo był przekonany, że jego rodzina doskonale wiedziała o ich dawnym romansie. Nie był już wcale taki pewny co to zlecenie miało udowodnić i co oznaczało, ale to nie miało znaczenia. Ważne było co za nie otrzyma. Umowa była pewna, a zadanie pozorne proste. Jeżeli wykona je pomyślnie zarówno on i jego syn będą zwolnieni z obowiązku służenia koronie, jeżeli jednak się wycofa, okaże się w jakikolwiek sposób niezdolny do wykonania czynności lub sam zginie, jego syn zostanie odebrany i uda się na wychowanie oraz szkolenie do Anglii i pewnie nigdy więcej nie zobaczy matki. Nie mógł na to pozwolić i nie zamierzał. Dla dzieci zrobiłby wszystko, bez wyjątku.

Nie był pewien jak skomplikowane będzie wykonanie zlecenia, dopóki nie zjawił się tutaj przed kilkoma miesiącami. Okazało się, że cel był chroniony nie tylko wyjątkowo dokładnie, ale i dyskretnie. Nie dałby rady od tak zbliżyć się na tyle, by być skuteczny, więc postawił na taktykę wtopienia się w tło. Stworzył całkiem wiarygodną bajkę, którą najpierw wypróbował na własnej żonie, a gdy ta zdawała się niczego nie podejrzewać, zajął się szukaniem zajęcia w Cairns i odpowiedniego miejsca do tymczasowego zamieszkania. Niewielka, opuszczona od dawna farma wydawała się idealnym miejscem do zaszycia się na jakiś czas. Zakupił ją przed miesiącem, ale dopiero teraz udało mu się podjąć pracę, która była jedynie zastępstwem za poprzedniego profesora, który prowadził zajęcia ze sztuki plastycznej. Coś jednak podpowiadało Tristanowi, że profesor szybko się nie zjawi. Właściwie w ogóle się nie zjawi, bo uniemożliwiały mu to ciężary, przytrzymujące jego ciało na dnie Sapphire River.

Dzisiaj był więc jego pierwszy dzień w pracy, co wbrew pozorom nie napawało go entuzjazmem. Wyglądał jakby nie spał kilka dni, ale się przynajmniej ogolił, uznając że nie chciałby stracić tej pracy przez swoje niedbalstwo. W końcu to była jedna z ważnych opcji, mogąca mu ułatwić zbliżenie się do celu. Z podkrążonymi oczami jednak nic nie zrobił. nawet nie do końca je zauważając. Sam nie wiedział, w którym momencie zaczął nazywać Ethana celem w swoich myślach, ale brzmiało to niezbyt przyjemnie. Wolałby mówić na niego inaczej, ale przecież nie mógł się też oszukiwać. Od teraz mężczyzna był celem, niczym i nikim więcej. Poprawił kołnierzyk czarnej koszuli, zerkając przelotnie w lustro tuż przed wyjście i wygładził garnitur. Skrzywił się lekko, jakby nie podobało mu się to, co zobaczył. Może i właśnie tak było.

Na miejscu szedł przez korytarz dosyć sztywnych krokiem, ściskając w dłoni rączkę dużej teczki. Drugą dłoń trzymał w kieszeni eleganckich spodni, wodząc wzrokiem po kręcących się wokół studentach i nauczycielach. Witał się, jak gdyby nigdy nic, wyłapując drobne szczegóły, odróżniające zwykłe osoby od tajnych agentów i ochroniarzy. Miał nadzieję, że nikt go nie rozpozna, ale wątpił w to. Mogło się tak zdarzyć tylko w przypadku, gdyby ktoś z jego rodziny się wygadał, a wyglądało na to, że za bardzo im zależy. Musiał jednak uważać, żeby sam się nie zdradzić. Ethan na pewno go rozpozna, a to i tak wzbudzi zbyt dużo podejrzeń. Stąpał po kruchym lodzie i zdawał sobie z tego sprawę.

Zobaczył go na stołówce i mimo, że wymienili tylko krótkie spojrzenia, to już to poczuł 一 dreszcz przebiegający wzdłuż jego kręgosłupa, mrożący, a jednocześnie tak dobrze znany. Kilka minut później wyszedł na korytarz, odczekał chwilę, upewniając się że Ethan podąży za nim i kiedy zauważył jego sylwetkę, wszedł do pustej sali wykładowej i wsunął się powoli na siedzenie mniej więcej w połowie drogi do profesorskiego biurka.

Ułożył dłonie na oparciach, zastukał palcami w miękki plastik i wbił błękitne tęczówki w białą tablicę, zawieszona na przeciwległej ścianie. Czekał, a potem usłyszał kroki za plecami.

To już ponad dziesięć lat, prawda? 一 zapytał, mając na myśli okres czasu, podczas którego ani razu się nie spotkali. Ponad dekada. Uśmiechnął się lekko pod nosem, jakby uznawał to za dobry żart.


wykładowca historii sztuki — James Cook University
39 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
stylówka

Ethan uczył tu od kilku miesięcy: przed wyjazdem z Anglii załatwił sobie prace na tutejszym uniwersytecie, nie chcąc jechać na drugi koniec świata zupełnie bez perspektyw i jakiegoś miejsca zaczepienia. To, że chciał uczyć, wiedział od dawna i od dawna to robił - od kiedy obronił magisterkę. Przez jakiś czas pracował w muzeum jako kustosz, ale to nie było to, co go naprawdę pociągało - chciał mieć kontakt z młodymi umysłami, wpajać im wiedzę, dyskutować z nimi o obrazach i rzeźbach, o kulturze, o tym, jak sztuka zmieniała się na przestrzeni dziejów i jak interpretować dzieła w oparciu o przeżycia artysty i to, co działo się w danym czasie na świecie. Nie chciał przy tym mieć na głowie wciąż gderającego ojca i reszty rodziny, która wymagała od niego bycia Kimś Ważnym, a nie jakimś tam wykładowcą. Skoro już zajął się tym, czym się zajął, to niech będzie najlepszy, najwybitniejszy, niech zdobędzie tytuły naukowe...
Miał dość. Tu miał spokój i mógł "w ciszy" zająć się tym, co kochał: sztuką.
Inna sprawa, że będąc w Anglii zbyt wiele przypominało mu o porażkach miłosnych: wszędzie stykał się z miejscami, w których widział twarze osób, które kochał, widział siebie z nimi w tej kawiarence, w tamtej księgarni, pod tym drzewem, na ławeczce. W tym budynku kiedyś mieszkała jego druga żona, gdy ją poznał. A w tym...
O swojej pierwszej i wciąż nieustającej miłości starał się nie myśleć w ogóle mimo, że jego twarz nadal nawiedzała go w snach czy na jawie. Nie potrafił o nim zapomnieć mimo, że doskonale wiedział, że powinien - coraz częściej zastanawiał się, czy to przypadkiem nie zakrawało o obsesję. Nie próbował go szukać, nie starał się zakłócać mu życia i życzył mu jak najlepiej: wiedział, że Tristan ma żonę i dziecko, że ułożył sobie życie. Ethan się z tego cieszył i naprawdę chciał, żeby to właśnie był związek na całe życie, jeśli go uszczęśliwiał. Było mu przykro z tego powodu, że to nie on był tym związkiem na całe życie, ale rzeczywiście życzył mężczyźnie szczęścia, choćby i z kimś innym. Kochał go i choć zapewne (tak sądził) ta miłość osłabła na przestrzeni lat, to wciąż gdzieś tam się tliła, nawet gdy Ethan próbował związków z innymi osobami, nawet dwa razy się ożenił. Nadal trzymał w specjalnym pudełku zdjęcia Tristana, listy od niego i pamiątki po nim: jego ołówek, którym kiedyś - jeszcze jako chłopak w liceum - narysował portret Haskella (portret oczywiście też zachował, jak wszystkie inne rysunki, które od niego dostał); bandanę, którą też od niego dostał i co jakiś czas przykładał do nosa. Chyba nadal wyczuwał na niej jego zapach... chociaż zapewne tak naprawdę to było tylko złudzenie. Czy wciąż pamiętał jego zapach...?
Nie spodziewał się go tu spotkać, dlatego gdy dostrzegł do w stołówce, serce mu na moment stanęło, by po chwili ruszyć galopem. W tej krótkiej chwili cały świat przestał istnieć i było jak w tych durnych filmach: wokół zrobiło się ciemniej, a jedyne jasne miejsce, jedyny wyraźny punkt to właśnie Tristan i jego piękne, wciągające, jasne oczy, gdy ich spojrzenia się spotkały. Ethan na moment zapomniał, jak się oddycha. Znieruchomiał z widelcem w połowie drogi do ust - otrzeźwiał nieco dopiero w chwili, gdy Blackburn odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Ethan zamrugał, rozejrzał się zakłopotany mając nadzieję, że nikt nie widział jego reakcji na nadejście nowego profesora, po czym spojrzał na swój niedojedzony obiad, znów na drzwi i po chwili podniósł się, by odnieść talerz do okienka. Ruszył za dawnym partnerem na sztywnych nogach, niepewny, czy w ogóle powinien to robić. Po drodze przychodziły mu do głowy różne myśli: dlaczego się odwrócił i odszedł, zamiast porozmawiać? Czy nie chciał go widzieć? Nie spodziewał się tu Ethana? Może miał nadzieję, że te dziesięć lat temu uwolnił się od niego wreszcie...? Wtedy nie wyglądało, żeby miał go dosyć, ale może to tylko pozory?
A może był tu w celu zabicia kogoś? Może nie chciał zostać ujawniony? Kiedyś mówił Ethanowi, czym się zajmuje on i jego rodzina - oczywiście Haskell nikomu o tym nie powiedział, ale ta informacja teraz rodziła pytania. A co, jeśli miał zamordować właśnie jego? Albo jego brata? Nie byłoby w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że ojciec był teraz bardzo znaczącą w Anglii osobą i że nie był człowiekiem o nieposzlakowanej opinii. Zapewne wielu chciałoby mu zrobić krzywdę, a ponieważ do niego samego ciężko byłoby się dostać, to być może próbowano mu zaszkodzić, zabijając mu któregoś z synów? Obu?
A może to tylko przypadek, a Ethan za dużo sobie wyobrażał...? Teraz sylwetka Tristana znikająca za drzwiami jednej z sal sprawiała wrażenie, jakby mężczyzna chciał, żeby Ethan za nim poszedł - może po prostu chciał porozmawiać na osobności, bez świadków?
A co, jeśli tam będzie próbował mnie zabić...?
- Ponad dziesięć lat - powtórzył za nim cicho, nieco drżącym głosem, stając w otwartych drzwiach sali i nie mając odwagi wejść głębiej. Walczył sam ze sobą i tłumaczył sobie, że przecież Tristan nie próbowałby go zabić - kochał go, przynajmniej kiedyś i nie było powodu, żeby akurat Lloyd się go bał. To spotkanie było przypadkowe. Na pewno.
Dlaczego, do diabła, na drugim krańcu świata?! Co on tu robi?!
- Teraz zajmujesz się wykładaniem na uniwersytecie? - zapytał, czując się z tym pytaniem jak idiota, ale nie wiedział, co innego mógłby powiedzieć. Czuł potrzebę wybadania, czy rzeczywiście Tristan - jak kiedyś than słyszał - zrezygnował z poprzedniego zajęcia, czy wciąż się tym zajmował i należało być wobec niego ostrożnym. Już i tak wykazał się dostateczną nieostrożnością, idąc tu za nim.
Kątem oka dostrzegł jakiś ruch niedaleko i usłyszał kroki na korytarzu - jakimś cudem prawie nigdy nie był zupełnie sam. Podejrzewał, że to ojciec wysłał za nim ochroniarzy, ale nie pytał go o to: udawał sam przed sobą, że jest normalnym człowiekiem, a nie synem kogoś ważnego, nie kimś, kogo trzeba by było chronić. Mimo wszystko wiedział też, że ochrona nie jest głupim pomysłem, bo gdyby został całkiem bez niej, to mogłoby się to źle skończyć: ostatecznie - czegokolwiek by sobie nie wmawiał i czegokolwiek by nie próbował, to nie był zwykłym szaraczkiem, dzieckiem innych szaraczków. Pragnął tego, ale nie był w stanie zmienić swojego pochodzenia.
- Tęskniłem za tobą - zdecydował się dodać po chwili, bojąc się, że zaraz usłyszy coś nieprzyjemnego - na przykład że ma się odczepić albo ogarnąć, bo to, co było, to już dawno się skończyło, teraz Tristan ma normalną rodzinę, a tamto w liceum i późniejszy romans to tylko przygody, etapy w życiu, nic ważnego.

Tristan Blackburn
wykładowca sztuk plastycznych — james cook university
39 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
I have done bad things, did them to good people. Got no self-control, it's the root of my evil

Nie miał pojęcia ile Ethan wiedział o tym, co tutaj robił, a ile się domyślał. Był ciekaw jak bardzo świadomy był swojego położenia i czy już połączył kropki. Był inteligentny, więc jeżeli jeszcze się nie zorientował, widząc go tutaj w tej chwili, to niedługo to do niego dotrze. Pytanie na ile Tristan chciał się zdradzić i czy zagra w otwarte karty, czy jednak będzie próbował go zwodzić i uśpić jego czujność.

Wbrew pozorom to nie było dla niego wcale takie łatwe. Teoretycznie powinien załatwić sprawę jak najszybciej i zniknąć, a potem odebrać nagrodę i zabezpieczyć swoją rodzinę. W praktyce wyglądało to jednak inaczej. Łudził się, że zrobi po postu co do niego należało, ale kiedy zobaczył Ethana, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały, trudno było mu zebrać myśli, aby trzeźwo osądzać sytuację, w jakiej się znalazł. W jakiej obaj się znaleźli.

Siedział do niego tyłem, ale to wystarczyło. Usłyszał jego głos i już wiedział, że znalazł się w położeniu, z którego nie było dobrego wyjścia. Musiał jeszcze raz przemyśleć każdy swój ruch. Przecież to powinno być logiczne, że wybierze syna, krew z krwi, że zadba o niego i jego przyszłość. Czemu więc siedział, drżąc? Czemu patrzył przed siebie, w nicość, wzrokiem przepełnionym bólem i niezdecydowaniem? Czemu śmiał się nerwowo i tych reakcji nie kontrolował?

Również słyszał kroki na korytarzu i rozmowy studentów oraz innych wykładowców, a przynajmniej dopóki ciężkie drzwi od sali wykładowej nie zatrzasnęły się za Ethanem. Wtedy nastała cisza, a między nimi wywiązało się napięcie, które czuł wyraźniej, niż tłukące się mocno w jego piersi serce.

Tak, dzisiaj jest mój pierwszy dzień pracy. Ładnie tu masz, Ethanie. Uwiłeś sobie przyjemne gniazdo 一 odparł, opanowując drżenie głosu na tyle, aby mówić w miarę swobodnie i wyraźnie. Nie był jeszcze w stanie na niego spojrzeć, dlatego dalej patrzył w dal, na podest na dole sali, na którego środku stało duże, drewniane biurko. Z tego co kojarzył do pierwszego wykładu zostało dwadzieścia minut i tylko bóg wiedział, co się wydarzy w ciągu tego czasu.

Pociągnął krótko nosem, poważniejąc całkowicie, przesuwając palcami po oparciach fotela, dociskając je mocno do rączek, aż nie zbielały mu opuszki.

Nie spodziewał się takiego wyznania, nie po tak długim czasie i nie na samym wstępie. Uderzyły go słowa o tęsknocie, tym bardziej że sam ją czuł. Przepełniała go nie tylko dzisiaj, ale przez ostatnie lata, kiedy wspominał ich wspólne chwile i czasami pragnął cofnąć czas i wybrać inaczej. Postawić się przeznaczeniu, które pchało go w życie, którego wtedy nie chciał, chociaż czuł się w obowiązku wypełnić swoje zadanie. Miał nieco inne ideały, był młodszy, głupszy i zdecydowanie bardziej krnąbrny.

Nie sądził też, że kiedykolwiek znajdzie się w takim położeniu i ich kolejne spotkanie prawdopodobnie zakończy się śmiercią jednego z nich. Nie tak to sobie wyobrażał. Przekręcił głowę, by spojrzeć na mężczyznę kątem oka i zacisnął zęby, przesuwając stopy nieznacznie, jakby powstrzymał się właśnie przed gwałtownym podniesieniem się. Nie odpowiedział, po prostu uniósł dłoń i wyciągnął ją w boku, układając w powietrzu wewnętrzną stronę do góry. Przywoływał go, dając mu czas do namyślenia się. Jeżeli Ethan zdecydował się podejść bliżej i dotknąć jego dłoni swoją, Tristan ujął ją, zaciskając na niej palce, po czym przyciągnął do swojej twarzy i oparł na niej policzek. Przymknął oczy, układając się na niej, wpasowując w nią i chłonąć jej ciepło.

Nawet po tylu latach? 一 zapytał przyciszonym głosem, chociaż nie miał pojęcia jakie znaczenie będzie miała dla niego odpowiedź i czy w ogóle chce ją znać. Nigdy nie czuł się tak przy żonie, chociaż mówił jej, że ją kocha i mówił to szczerze. To jednak nie była miłość, która tak naprawdę rozgrzewała jego serce, która kryła się w każdym zakamarku jego ciała i umysłu, teraz paląc go niemalże tak samo, jak ciepło tak drogiej dla niego dłoni.


wykładowca historii sztuki — James Cook University
39 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Odpychał od siebie myśl, że może tu chodzić o zlecenie, jakie Tristan mógłby na niego mieć; wolał myśleć, że mężczyzna znalazł się tu przypadkowo albo - że nie przypadkowo, ale szukał go z powodów prywatnych, a nie zawodowych. Czy nie dotarło kiedyś do uszu Ethana, że Blackburn wycofał się z interesu i chciał prowadzić normalne życie? Może nadal to było aktualne...? Przecież chyba by go nie zabił, mimo wszystko - przez wzgląd na stare czasy?
Z drugiej strony dziwnie wyglądających ludzi, udających studentów albo zwykłych przechodniów, zrobiło się nagle jakby więcej, co już wcześniej go zastanowiło, a teraz stanowiło kolejną wskazówkę, że Tristan jednak nie przyjechał tu dla przyjemności czy zdobycia nowych doświadczeń. Ethan zapragnął go o to wprost zapytać, ale bał się odpowiedzi - prawdę mówiąc, bał się jego, dlatego drgnął niespokojnie, gdy drzwi się za nim zatrzasnęły: cholerna sprężyna. Lloyd obrzucił skrzydło nerwowym spojrzeniem, po czym znów zwrócił się w stronę dawnego ukochanego.
- Dziękuję, choć to nie ja je uwiłem - to po prostu sala wykładowa, w której mam przyjemność uczyć - powiedział i zagryzł dolną wargę, przyglądając się pobielałym palcom zaciśniętym na poręczy fotela. Niepokoiło go, że nie widzi twarzy Tristana, że ten zdaje się przed nim trochę kryć. Czy trzyma tam nóż albo pistolet? Ethan nie powinien być z nim sam w zamkniętym pomieszczeniu, póki nie upewni się, po co mężczyzna tu przyjechał. Mimo to coś ciągnęło go w stronę Blackburna, nie pozwalało stąd wyjść, chociaż przecież wszystko w nim zaczynało już krzyczeć, że powinien stąd uciekać i jeśli już rozmawiać z Tristanem, to wśród ludzi, tam, gdzie mężczyzna nie odważyłby się go zabić.
Poruszył nerwowo szczęką, patrząc na wyciągniętą w swoją stronę dłoń. Chciał podejść, bardzo chciał, chciał móc znów go dotknąć, zobaczyć z bliska, utonąć ponownie w tych błękitnych oczach, podziwiać odznaczające się wyraźnie kości policzkowe, ostro zarysowaną linię żuchwy, usłyszeć jego głos z bliska, obserwować usta wymawiające kolejne słowa... Wahał się, czy powinien, ale w końcu ruszył w jego stronę na sztywnych nogach i wsunął delikatnie dłoń w jego dłoń. Gdy Tristan przycisnął ją do swojego policzka, Ethanowi na ułamek sekundy pociemniało w oczach, jego serce zakłuło i zaczęło bić znacznie szybciej, a krew zaczęła mu szumieć w uszach. Jakimś cudem nogi się pod nim nie ugięły, choć nie wiedział, jakim właściwie. Dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo za nim tęsknił - sądził, że to uczucie trochę w nim przygasło przez te wszystkie lata, że już przyzwyczaił się do myśli, że prawdopodobnie więcej się nie spotkają, a nawet jeśli, to już z pewnością nie wróci to, co było kiedyś między nimi; sądził, że da sobie z tym radę, że przeszedł już nad tym do porządku dziennego i pozostało mu jedynie śnienie o Tristanie od czasu do czasu, trzymanie pamiątek po nim i oglądanie ich co jakiś czas. Już od dawna nie czuł silnego bólu, patrząc na te przedmioty, więc myślał, że "wyzdrowiał" i dał sobie radę z tymi uczuciami - teraz jednak wybuchły w nim na nowo i zrujnowały wyobrażenia o pogodzeniu się z rozstaniem.
- Tak, nawet po tylu latach, chociaż dopiero teraz widzę, jak bardzo - odpowiedział cicho, patrząc na niego i starając się nie pokazywać po sobie, jak wielkie emocje teraz nim targały i jak bardzo pragnął się do niego przytulić, wciągnąć w płuca jego zapach; ten zapach, który zawsze go uspokajał i sprawiał, że wszelkie troski stawały się nagle błahe, nie tak straszne i trudne do pokonania. Wciąż miał koszulę Tristana, którą ten kiedyś, lata temu u niego zostawił - Ethan początkowo spał z nią, a teraz czasami wmawiał sobie, że ona wciąż zachowała ten zapach bezpieczeństwa.
Czy jednak faktycznie nadal Tristan powinien mu się kojarzyć z bezpieczeństwem i spokojem...?
- Przyjechałeś do Australii w jakimś konkretnym celu...? - zdobył się wreszcie na pytanie. Trochę na około, ale nie potrafił zapytać wprost - przynajmniej jeszcze nie teraz.

Tristan Blackburn
ODPOWIEDZ