rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Kiedyś w Edynburgu (kiedyś brzmiało całkiem lepiej niż zaledwie przed rokiem) natknął się na mały sklepik na rogu. Pewnie nie zwróciłby na niego uwagi, ale właściciel zachęcał do tego, by wpaść, bo w środku znajdowała się studnia życzeń. Jako lekarz medycyny i światły, młody człowiek nie wierzył w takie przesądy, ale nie mógł odmówić staruszkowi, który zachęcał go do zajrzenia. Zdecydowanie nie chodziło o samą studnię, która wprawdzie robiła wrażenie z tym przezroczystym włazem, po którym można było ostrożnie stąpać- czuło się lekką nutkę dreszczyku na myśl o spadnięciu w dół- ale o to, że samo miejsce wydawało się biedne, a Alfie jakoś nigdy nie stronił od pomocy ludziom, którzy tego wymagali.
Dyskretnie, rzecz jasna, bo przecież nie było niczego gorszego od litości. Z tego też powodu wszedł tam niby dla studni, ale jego wzrok padł na małe plakietki, które właściciel posiadał wręcz w zatrważającej ilości. Było ich tak sporo, że mógłby spędzić długie godziny przebierając w nim jak w ulęgałkach i szukając tej najwłaściwszej. Nie miał jednak w kredycie tyle czasu- te odwiedziny wyłuskał ze swojego napiętego harmonogramu, więc mógł jedynie poświęcić kilkanaście minut na szybki przegląd zawieszek i wybrał kilka z nich nie zwracając uwagi na cenę. Był w tak dobrej sytuacji, że to zagadnienie nigdy go nie dotykało, więc mógł tym samym sprawić przyjemność mężczyźnie, który zdawał się obserwować go z dobrotliwym uśmiechem.
Obiecał, że jeszcze tu wróci, ale i tak nie szczędził pieniędzy dla niego, choć sprzedawca i tak wydał mu resztę czując się w obowiązku jeszcze, by zaprosić go na whisky do miejscowego baru. Z zaproszenia nie skorzystał, ale pozwolił sobie wcisnąć ostatnią plakietkę, którą teraz bawił się czekając na pannę Winslow. Na pannę, którą nie widział już od roku, choć przecież już dawno temu przybył do Lorne Bay.
Póki jednak rodzice nie wiedzieli o jego pobycie tutaj próbował być dyskretny i unikać wszystkich ich znajomych, a przyjaciółka nieszczęśliwie znalazła się na tej liście wstydu. Zdecydowanie zaś powinien się przed nią ukorzyć i w tym miała mu pomóc ta zabawna zawieszka, którą trzymał w dłoni czekając aż zjawi się na umówionym miejscu. Wybrał spacer, bo zawsze uważał, że wczesnym latem plaża jest piękna i po zmroku zdawała się być całkiem znośna z pogodą, którą akceptował. W Australii jedynie akceptował poranki i wieczory, cała reszta wydawała mu się niedorzeczna, więc w takich godzinach funkcjonował czując się po trochu jak wampir, gotowy do żeru w nocy.
Może i nawet lekko tak wyglądał w tej białej koszuli, ale na widok dziewczyny obnażył zęby, a nie kły uśmiechając się szeroko i wyciągając do niej swoje ręce.
- Kogo me oczy widzą - i choć spodziewał się reprymendy, musiała ona zaczekać, bo podnosił ją do góry i wręczał jej plakietkę z jutowym sznurkiem z napisem od najgorszego przyjaciela na świecie. I chciałoby się zakrzyknąć, że historii tego podarunku by nie zrozumiała, ale przecież Midge rozumiała absolutnie wszystko i za to właśnie ją kochał.
Niezależnie od tego jak długo się nie odzywał i zdawał się żyć zupełnie w swoim świecie, co zapewne zaraz miał jej wytłumaczyć na tyle dobitnie jak potrafił. Najpierw jednak musiał nacieszyć się jej zapachem, niesionym przez morski wiatr.
studentka — na kierunku artystycznym
22 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
no more dreaming like a girl, so in love with the wrong world
001.

Każdy kolejny dzień, każda godzina i minuta, każda decyzja, każde niepowodzenie — wszystko przynosiło jej ból, którego nie potrafiła nazwać, wsadzić w szczelne ramy, a następnie go pokonać. Nigdy w życiu nie czuła się tak b e z s i l n a i prawdopodobnie nigdy nie była tak podatna na zranienia. Ostatnimi czasy Midge stale robiła tzw. dobrą minę do złej gry — uśmiechając się i nie mówiąc zbyt wiele; nie opowiadając o swoich problemach i nikogo nimi nie zadręczając. Poniekąd nie czuła odpowiedniego wsparcia, a poniekąd, miała wrażenie, że gdy wspomni o czymś głośno, stanie się to jeszcze bardziej realne. Wierzyła, że tym, czego potrzebuje, jest ucieczka — więc powoli przestawała być sobą. Nie była z tego dumna.
Nie miała ochoty widzieć Alfiego.
Po pierwsze dlatego, że miała wrażenie, że o niej z a p o m n i a ł, wyjeżdżając i odsuwając się, a później nie dając żadnego znaku, że żyje, wrócił i jest dostępny. Nie był — a ona go potrzebowała. Wcześniej. Teraz było na to za późno i nie zamierzała dzielić się swoimi rozterkami. Być może znał ją za dobrze, by przegapić różnicę, ale Marjorie niewątpliwie zamknęła się w sobie i znacznie ciężej było do niej dostrzec. Nawet jeśli starała się sprawiać wrażenie, że wcale tak nie jest. Jednakże nawet jeśli nie miała ochoty na to spotkanie, nie potrafiła ot, tak odmówić i nie posłuchać, co ma do powiedzenia.
Z sercem w gardle zmierzała w jego kierunku, nerwowo odrzucając z twarzy niesforne loki. Widząc szczery uśmiech na twarzy Alfiego, ciężko było się na niego złościć; zresztą, nigdy tego nie potrafiła. Nie chodziło jednak o zdenerwowanie, irytację, czy podobne uczucia, a … pustkę, którą dostrzec można było w jej oczach. W przeciwieństwo do ust one się nie śmiały. — Dobrze cię widzieć — powiedziała, całkowicie szczerze. Wbrew wszelkim ale, naprawdę miała to na myśli. — Dawno cię nie było — nie w mieście, nie na plaży, ale obok niej. Midge zakładała, że Alfie dobrze wie, że to ma na myśli.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Wiedział. Nie, nie miał jeszcze tak wykształconej perfekcyjnie intuicji, by wyczuć zmiany, które dokonały się w jego przyjaciółce, ale znał swój smutek doskonale. Rozpoczął się od jednego z tych beznadziejnych w swojej treści wyborów- albo zostać i poświęcić siebie dla kogoś albo wyjechać i poświęcić kogoś dla siebie. Nie umiał podjąć żadnego z nich.
Najpierw wyjechał, więc to była decyzja i jej powinien się trzymać jak przystało na człowieka odpowiedzialnego. Zamiast tego jednak po roku zdezerterował nie czując się godnym zaszczytów, jakie roztaczała przed nim medyczna śmietanka.
Powrócił tylko po to, by przekonać się, że jego wybór rozwiązał się w międzyczasie sam, że ba, nigdy takiego dylematu mieć nie powinien, co było chyba jeszcze gorsze. Ponownie zwątpił, gdy usłyszał historię o swojej matce i o jej wpływie na całą tą bajkę z nieszczęśliwym zakończeniem. Bo tylko u Andersena księżniczką mogła być żebraczka. W życiu należało ją odpowiednio zabezpieczyć i posłać, fora z dwora!
Cierpiał jak cierpi każdy młody człowiek, gdy z miejsca każą mu dorosnąć, a on jeszcze nie chce i nie potrafi. Gdzieś w tym wszystkim zgubił Midge, zatarł ją i teraz, gdy wreszcie była obok, uderzało to w niego jak obuchem. Tak bardzo, że chciał ją złapać w objęcia i przepraszać bez końca, że był jednym z tych najgorszych przyjaciół, że życie nagle okazało się być tak tragiczne jak mawiali dorośli. Brak czasu nagle urósł do najbardziej prawdziwej wymówki i pewnie właśnie ją by celebrował i opakowywał w piękne słowa, gdyby nie to, że dostrzegł w jej spojrzeniu pustkę. I choć porwał ją w ramiona i tulił do siebie, jasnym było, że zdecydowanie nie odpuści.
- Co się stało, gdy mnie nie było?- powinien ją przeprosić, pokajać się za swoje podłe zachowanie, ale przecież wiedział, że czasu nie cofnie i że ten skurczybyk już odmierzył minuty rozłąki między nimi, a on przecież nie chciał nigdy jej skrzywdzić kochając ją jak siostrę.
studentka — na kierunku artystycznym
22 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
no more dreaming like a girl, so in love with the wrong world
Walczyła z pokusą, by okazać słabość. Otworzyć się, rozpłakać, opowiedzieć, co jej się przytrafiło i poprosić o wsparcie, którego potrzebowała. Miała jednak wrażenie, że nie potrafiła. Otoczyła się murem i odizolowała od świata. Co gorsza, uważała, że nikt nie zwraca na to uwagi — rodzina była zbyt zajęta swoimi sprawami, a nowi przyjaciele nie mieli pojęcia, jaka była wcześniej. Zanim to wszystko trafił szlag. Zanim zapomniała o swoich planach i marzeniach. Nie pamiętała, kiedy ostatnio s z c z e r z e się z czegoś cieszyła. Być może podczas przeprowadzki? Wypakowując swoje rzeczy w nowym, pięknym pokoju, mieszczącym się w akademiku o podwyższonym standardzie; zarezerwowanym dla ludzi, którzy mieli pieniądze (czyli dzieciaków z dobrych rodzin). A może podczas pierwszych zajęć, gdy jej praca została pochwalona? Od tamtego momentu nie słyszała już ciepłych słów, ale była to jedynie jej wina; chwilowo straciła również wenę. Wszystko, co powstawało z jej rąk, stało się bezbarwne i nijakie. Bała się przelewać swoje emocje na sztukę, więc przestała to robić.
To nie tak, że Midge była zła na Alfiego … po prostu w niego z w ą t p i ł a. Właściwie w niego oraz łączącą ich więź, którą niegdyś uważali za coś ważnego i nieprzerywalnego. Nie była z tego zadowolona. Żałowała, że tak się stało. Ale może istniał sposób, by naprawić błędy? — Nic, czym powinieneś się przejmować — odpowiedziała na jego pytanie pewnym tonem. Sugerującym, że więcej nie doda; a przynajmniej nie teraz. Nigdy nie była osobą skorą do zwierzeń, a teraz sytuacja znacznie się pogorszyła. — Od kiedy jesteś w Lorne? — zapytała, chcąc zmienić temat. I próbując dowiedzieć się, jak długo nie dawał jej znać, że wrócił. Jakie nasilenie powinno mieć jej rozczarowanie? — I co się stało? — dorzuciła, bo to również była całkiem istotna kwestia. Nie była pewna, co stało za jego wyjazdem i wpłynęło na długość tego przedsięwzięcia.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Nigdy podobnych zwierzeń nie uważał za słabość. Działał poniekąd wbrew rodzinie, która widziała w nim skałę, na której oprzeć się może nawet młodsze rodzeństwo. Był wzorem postępowania, idealnym wykrojem, który potem miał zostać powielony w kolejnych pokoleniach. Był jedną z wielu gałęzi drzewa genealogicznego, ale powtarzano mu, że jest to gałąź jeszcze wolna od zarazy, złamań i burz, które miały przyjść później.
Wystarczy jednak wzrastać w wartościach, które dotąd nim kierowały i wszystko będzie dobrze. Takie słowa słyszał za często, wryły mu się w pamięć i dlatego został lekarzem. Myślał, że to zgodne z tym, co prezentuje sobą jego rodzina.
Rozczarowanie było porównywalne do skoku z naprawdę dużej wysokości i uderzenia o grunt z impetem. Ktoś kiedyś stwierdził, że to on zabija, a nie wysokość i Alfie był tego boleśnie świadom, więc tak, przejmował się jej smutną i zmienioną twarzą. Jeśli ktoś przyoblekł jego przyjaciółkę w rozpacz, zrobiłby wszystko, by go pogrążyć. Śmiertelnie jednak bał się tego, że nie chodzi o coś, co łatwo można zniwelować siłą swojej woli.
Bał się nieuniknionego i dlatego zmarszczył brwi, gdy stwierdziła, że nie powinien się przejmować.
- Nie możesz mi tego zakazać. Sama dobrze o tym wiesz- zdecydował, ale poniekąd uszanował tę ciszę, jaka się między nimi zalęgła po tych słowach. Nie naciskał na zwierzenia, nie badał jej na tyle, by z niej je wyłuskać, ale nie odejdzie. Już nie.
Westchnął jednak, gdy jego pytanie zatoczyło koło i jak ten bumerang powróciło do niego.
- Już jakiś czas- przyznał cicho, nie był gotowy spotkać się z nią. Nie wtedy, gdy sam znajdował się w rozsypce i dopiero z trudem poskładał się na nowo. - Pamiętasz, jeszcze przed wyjazdem na stypendium do Edynburga spotykałem się z dziewczyną. Ona… ona była w ciąży, a ja wyjechałem. Doszło do mnie, że jestem idiotą i powróciłem tutaj, by ją odzyskać, a ona powiedziała mi, że dziecko nie jest moje- wyrzucił wszystko jednym haustem, bo przecież musiał jej pokazać, że tak można i to wcale nic złego czasami tak po prostu mówić.
studentka — na kierunku artystycznym
22 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
no more dreaming like a girl, so in love with the wrong world
Ona również patrzyła na wszelkiego rodzaju słabości z odmiennej perspektywy, gdy chodziło o innych ludzi; na siebie natomiast nakładała olbrzymią presję, a własne postępowania oceniała znacznie surowiej. Nie pozwalała sobie na emocje, które bezwzględnie dusiła w zarodku. A nawet jeśli coś przypadkiem się wymsknęło … starała się nikogo tym nie przytłaczać. Nawet Alfiego, który niegdyś był dla niej jedną z najbliższych osób. Ale właśnie … n i e g d y ś.
Tak, ja wiem. Po prostu nie warto — odparła, z bladym uśmiechem, dotykającym zaledwie kącików ust. Przynajmniej nie teraz, kiedy musieli zająć się innymi sprawami. Bo Midge w lekkim szoku słuchała jego słów, nie mogąc do końca uwierzyć; nawet jeśli czasy, gdy myślałam, że ludzie mają dobre intencje, dawno już przeminęły. — Ale … jak to się stało? Mówiła ci wcześniej, że dziecko jest twoje, czy tak po prostu wywnioskowałeś? To było coś poważnego? — zarzuciła go kolejnymi pytaniami w dość intencjonalny sposób; wiedziała, że to zdejmie z niej presję, by mówić o sobie. Odwróci jego uwagę, chociaż na chwilkę …. żeby mogła nadal, powoli, przyzwyczajać się do obecności przyjaciela. Kwestie, które poruszyła, były natomiast całkiem kluczowe — nie miała pojęcia, czy widywali się na wyłączność, by Alfie, bez wahania, mógł stwierdzić, że to jego dziecko. I czy w ogóle w ten sposób to przedstawiła. Zastanawiało ją również, o kogo chodziło — czy ją znała? Tutaj jednak mu odpuściła; przynajmniej na razie. — I Alfie? Jak się czułeś z myślą, że być może zostaniesz ojcem? — zapytała jeszcze, z czystej ciekawości; nawet jeśli nie było to zbyt przemyślane. Sama Marjorie miała do czynienia z noworodkiem w postaci bratanicy, której absolutnie się bała. Albo inaczej — bała się, że zrobi jej krzywdę, gdy tylko jej dotknie. W końcu maleństwa były tak kruche i podatne.
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Bolało go, że wszystko tak się zmieniło. Myślał jedynie, że te metamorfozy koncentrują się głównie na jego rodzicach, którzy z osób najbliższych stali się kompletnie obcymi ludźmi dla niego. Wiedział, że nie potrwa to wiecznie i pokrewieństwo wreszcie da o sobie znać, a on będzie usiłował poskładać to w jedną całość, ale jak na razie ta mozaika była tak bardzo popękana i on jak nikt inny zdawał sobie sprawę, że nawet po renowacji nie odzyska dawnej świetności.
Trzymał się więc kurczowo Midge, tego statusu przyjaźni po grób, zawieranej metodami, które przerażały go teraz jako przyszłego lekarza i trzymał się mocno jej w tym fizycznym znaczeniu bojąc się, że nagle rozpłynie mu się w powietrzu, skoro już teraz ledwo dawała o sobie znać.
- To ja decyduję o tym- zaznaczył, gdy określiła, że jest niewarta jego uwagi. Jak dawniej potarmosił ją po włosach i spojrzał na nią uważnie. Gdyby tylko ten wzrok mógłby sprawić, że zasłona opadnie i wszystko stanie się jasne, nie spuściłby z niej swojego spojrzenia wygrywając dziecięcą Ciuciubabkę. Na nic się jednak to nie zdało i musiał podpisać swoisty akt kapitulacji powracając do tematów bardziej prozaicznych i już dla niego minionych.
Jak i uczucie do tej dziewczyny, które nie wyparowało po poznaniu prawdy, a o wiele, wiele później fundując mu istny rollercoaster emocji. Miał wrażenie, że teraz jednak udało mu się zejść z karuzeli i może już spokojnie o tym rozmawiać. W innym wypadku, podobnie jak i ona, odwróciłby wzrok.
- Mówiła wcześniej, że to moje i ja wtedy… Myślałem, że ją kocham, ale to była taka ułuda. To wszystko wina tych wszystkich poetów, którzy idealizują swoje kochanki, a potem przychodzi rzeczywistość i tak bardzo uderza w ciebie- próbował jej to wytłumaczyć tak bardzo składnie jak umiał, ale przecież nie było nic pięknego w tym, że kobieta chciała wykorzystać jego status materialny, by zapewnić swojemu dziecku przyszłość.
Ani w tym, co początkowo czuł, więc spuścił wzrok czując się niejako przyłapany na gorącym uczynku.
- Przeraziłem się, wiesz? Tak bardzo się bałem, że nie dam rady i nie będę jak mój ojciec, ale potem oswoiłem się z tym i z nią, bo to dziewczynka- a potem ktoś brutalnie odebrał mu jedne z tych marzeń, o których nawet nie miał pojęcia, że je posiada.
To nie była historia ze szczęśliwym zakończeniem.
studentka — na kierunku artystycznym
22 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
no more dreaming like a girl, so in love with the wrong world
Ciężko było wrócić do tego, co mieli w p r z e s z ł o ś c i, skoro po drodze tak wiele się zmieniło, a czas nieubłaganie gnał do przodu, unieważniając niegdyś zawarte pakty pod wpływem nowych czynników i zdarzeń. Poza tym rzecz kolejna: nadszarpniętego zaufania nie dało się zreperować ot tak, w kilka chwil, zamiatając wszystko pod dywan — a Midge już w ogóle nie posiadała tej zdolności, przyzwyczajona do stanu, w którym na nikogo nie może liczyć. Poniekąd c h c i a ł a ponownie zdobyć umiejętność otwierania się przed drugim człowiekiem, ale nie miała pojęcia, jak to osiągnąć. Czy istniała jakaś instrukcja? Ogólny plan działania podczas radzenia sobie z podobnymi problemami?
Powstrzymała odruch, by się odsunąć, gdy tarmoszenie po włosach niezupełnie jej się spodobało. Nie była dzieckiem, a poziom ich zażyłości znacznie zmalał, co utrudniało przyjmowanie podobnych gestów. Nie odpowiedziała również na jego komentarz, skupiając się wyłącznie na opowiadanej przez mężczyznę historii.
Och — wyrwało jej się, zanim sformułowała sensowniejszą wypowiedź. — Przykro mi, Alfie — i naprawdę tak było; do tego stopnia, że miała ochotę ponownie go przytulić, ale nie dała sobie przyzwolenia na taki gest, nie potrafiąc przebić się przez niewidzialną barierę. Koszmarne uczucie. — Ale wierzę, że dałbyś radę, naprawdę — przyznała, bez cienia wątpliwości. Widziała już, chociażby, jak jej brat został postawiony pod ścianą i zmuszony do podjęcia samotnego rodzicielstwa, a pomimo strachu i niepewności, poradził sobie fantastycznie, i był dla Paddy’ego wspaniałym ojcem. — Zakończyłeś ten rozdział na dobre? — zapytała, nie mając pojęcia, jak to wygląda aktualnie. Utrzymywali kontakt? Alfie nadal żywił do niej uczucia?
I Alfie? Dlaczego nie zadzwoniłeś? — dorzuciła pytanie, które nie dotyczyło już j e g o sytuacji, a tej i c h, która niezupełnie jej opowiadała. A w zasadzie ledwo udało jej się je wypowiedzieć, bo bardzo bała się odpowiedzi — nawet jeśli powstały w jej głowie obraz był znacznie gorszy i całą winę sprowadzał do niej. Była złą przyjaciółką?
rezydent chirurgii — Cairns Hospital
24 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
panicz, który marnuje swoją błękitną krew wypruwając żyły na rezydenturze z chirurgii urazowej, poza tym dumny chłopak pani architekt, choć nadal ma kłopoty rodzinne i mieszka na łodzi
Gdyby znalazła taką instrukcję to pewnie kazałby ją sobie wydrukować na powiększeniu i powiesić nad swoim łóżkiem, a raczej nad koją w swojej kajucie. Dobrze, tak naprawdę to nawet nie była jego kajuta, bo pływał okrętem swoich rodziców. Właściwie w ogóle nie pływał, bo jedynie zacumował na brzegu i spędzał tam noce. To wszystko jednak to były nieistotne detale, którymi teraz zaprzątał sobie głowę, zgodnie z powiedzeniem, że tylko ten zajęty umysł nie ma czasu przetwarzać wszystkiego, co stało się jego udziałem.
Pewnie psychiatrzy wyraziliby głośny sprzeciw wobec takiej wykładni, ale rezydentura dała Alfiemu czas na pozbieranie się na dobre i na przepracowanie tego ogromu rozczarowania i utraconej miłości. Nie tylko w kwestii tej dziewczyny, ale i małego dziecka, z którym oswoił się na tyle, by widzieć w sobie przyszłego ojca. To wszystko jednak teraz nie miało znaczenia, podobnie jak przeszłość, która faktycznie nie brała jeńców i już znikała sobie rozkosznie za horyzontem pozostawiając dwójkę przyjaciół na rozdrożu.
Nieważne bowiem, ile i jak będzie się tłumaczyć Midge ze swojego milczenia- dziewczę wyciągnie wnioski samodzielnie i nie będzie już dla nich ratunku.
- Tak, myślę, że zachowałbym się tak jak przystało na dobrze wychowanego młodzieńca- dziewczyna wiedziała jak bardzo było to dla niego kluczowe. - Tyle, że nie dane mi było się sprawdzić - dokończył i zamrugał kilka razy gwałtownie, bo choć nie zdziwiła go bezpośredniość tego pytania (wśród przyjaciół wszak nie było tabu) to już bezradność tak. Nie wyobrażał sobie utrzymywania kontaktu z kimś takim, niezależnie od jego motywacji.
- Tak. Od tamtej pory widzieliśmy się tylko raz… - nie chciał jej mówić, że był tak wówczas zdesperowany, że udawał parę ze swoją koleżanką ze stażu, bo to brzmiało tak żałośnie. - Nie chcę jej już znać- za to tego był pewien jak niczego i chyba powinien zostać przy tych bezpiecznych pytaniach, bo wreszcie padło to, którego obawiał się najbardziej.
Spuścił głowę.
- Mam być szczery? Było mi po prostu wstyd, że okazałem się taki jak wszyscy- wyjaśnił i westchnął. - Mogę ci to jakoś wynagrodzić?- specjalnie nie sugerował w jaki sposób, bo zdawał sobie sprawę, że taki ciężar win nie ma żadnej ceny.
Liczył na to, że jednak z czasem mu łatwiej będzie go ponieść, oczywiście z jej pomocą.
studentka — na kierunku artystycznym
22 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
no more dreaming like a girl, so in love with the wrong world
D o r o s ł o ś ć męczyła ją i stresowała. Chociaż wcześniej z niecierpliwością czekała na moment, w którym zacznie podejmować własne decyzje, ostatecznie uznała, że jest to bardzo zwodnicze. Łatwo było się sparzyć. Zrobić nieodpowiedni krok i żałować. Ona, pomimo młodego wieku, żałowała wielu rzeczy — a do nocy, która wiele zmieniła, niejednokrotnie wracała myślami, pomimo że nie chciała. Wolałaby to puścić w zapomnienie.
Alfie, najwyraźniej, też posiadał demony, z którymi próbował się rozprawić. Midge wierzyła, że sytuacja nie była dla niego łatwa — w końcu zyskał rodzinę, którą następnie stracił. Wpojono mu fałszywy obraz, który chwilę później wymazano, pozostawiając pustkę. Musiało go to sporo kosztować; dlatego Marjorie patrzyła teraz na przyjaciela z pełnym troski wyrazem twarzy.
Może jeszcze będzie. Wiesz, w przyszłości. Na przykład nieco bardziej zaplanowanej? — zagaiła, na sekundę odsłaniając zęby w uśmiechu. Ufała, że jeśli jej przyjaciel postanowił, że chciałby mieć rodzinę, właśnie do tego będzie dążył. Był zresztą bardzo młody, nadal się uczył, więc nie musiało się to zadziać teraz. Aktualnie miał tę przewagę, że mógł sobie wszystko z a p l a n o w a ć.
Skrzywdziła cię — rzuciła, w zasadzie stwierdzając jedynie fakt. Było to dość jasne. — Cały czas jest w Lorne Bay? — zapytała. Nie miała przecież pojęcia, o kim konkretnie mowa; nie poznała tej dziewczyny osobiście.
Zmrużyła oczy, gdy zadał kolejne pytanie i przyłożyła palce do skroni. Czy mógł jej to wynagrodzić? Nie, raczej nie. Co złego mogło się stać, już miało miejsce, a Midge walczyła z konsekwencjami. Nie był w stanie cofnąć się w czasie, by zapewnić jej wsparcie — a szkoda; może wówczas łatwiej wybrnęłaby z ciężkiego okresu. — Sama nie wiem, Alfie — stwierdziła, zgodnie z prawdą. — Spotkajmy się później i porozmawiamy, dobrze? — zapytała, po czym, rzucając mu krótkie do zobaczenia, ruszyła w kierunku domu. Miała zbyt wiele rzeczy do przemyślenia.
koniec <3
ODPOWIEDZ