neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
003.
Czuła się bardzo źle z tym, w jaki sposób zakończył się wieczór, który spędziła z Astorią. Powinna była albo wcale nie próbować jej pocałować, albo nie stchórzyć. Rumieniła się cała na myśl o słowach, które szatynka wypowiedziała prawie na sam koniec. Chciała, żeby Mallory ją pocałowała. To mieszało jej w głowie i dokładało się do bałaganu, który zaczął tam powstawać od momentu, w którym Lindbergh wyciągnęła z jej włosów liść. Z jednej strony w jej głowie wybrzmiewało to, co powinna zrobić, a raczej czego robić nie powinna. Z drugiej, głos łudząco podobny do Julii, mówił jej o tym, czego chciała.
Ten drugi ewidentnie wygrał, gdy napisała do niej na Messengerze, zapraszając ją na wspólne wyjście. Połączyła to zaproszenie z prośbą o możliwość wyjaśnienia swojego zachowania. Oczekiwanie na odpowiedź stresowało ją prawie tak mocno jak egzamin końcowy na studiach. I nie miała nawet czym zająć swoich myśli, bo miała kilka godzin do rozpoczęcia pracy. Całe szczęście, na odpowiedź nie musiała czekać tyle, ile czekała na wyniki tamtego testu. Ręce jej się trzęsły gdy jej odpisywała, że ma dwa bilety do teatru. Jeszcze mocniej jej się trzęsły, kiedy stała przed wejściem do budynku i czekała aż Astoria się pojawi. Nerwowo wygładzała swoją sukienkę i bawiła się trzymaną w rękach torebką.
W co ona się pakowała? Naprawdę rozważała zdradzenie swojego męża, gdyby jej nowa znajoma wyraziła chęć bycia kimś więcej niż tylko platoniczną relacją? Nie pamiętała już jak to było być szczęśliwą w tym małżeństwie i zdążyła się już dawno temu zorientować, że Raymond nie jest jej wierny, ale czy to dawało jej prawo robić to samo? Ten ciąg pytań pozostających bez definitywnych, prawidłowych odpowiedzi zdawał się ciągnąć w nieskończoność i każde rodziło kolejne. Nie miała pojęcia na co jest gotowa, jak daleko leżą granice tego, do czego skłonna jest się posunąć i czy te granice są nie do ruszenia, czy też dało się je przesunąć, jeśli by się użyło odpowiednich argumentów. Tak długo żyła w tym stanie zawieszenia emocjonalnego, że te kiełkujące uczucia sympatii i fascynacji osobą Astrid, przytłaczało ją. Nie mogła się już jednak wycofać. Obiecała sobie, że tym razem nie stchórzy. Poza tym, kobieta pojawiła się w zasięgu jej wzroku. Przełknęła ślinę i wykonała dwa kroki, żeby wyjść jej naprzeciw.
Cześć — przywitała się z nią miękko, choć głos jej przy tym zadrżał i założyła za ucho kosmyk włosów, wyrwany przez wiatr z koka. Nie znała etykiety powitania na takie okazje jak ta, więc trzymała ręce przy sobie. — Chciałam zacząć od przeproszenia Cię jeszcze raz za… tamto — powiedziała i obdarzyła ją pełnym skruchy uśmiechem. — Nie wiem co we mnie wstąpiło — przyznała szczerze. Nie zachowywała się tak w normalnych okolicznościach. Nie była taka śmiała. I już na pewno nie całowała ludzi znienacka przy pierwszym spotkaniu. Była tego pewna, choć ostatni raz na jakimkolwiek spotkaniu przypominającym pierwszą randkę była ponad dziesięć lat temu. — Mam nadzieję, że Twoja obecność tutaj oznacza, że nadal chciałabyś ze mną spędzać czas — wyraziła swoje życzenie, może nawet marzenie. Byłoby jej niezmiernie żal, gdyby przez jej czyny ich znajomość, nawet gdyby miała pozostać jedynie przyjaźnią, by się przedwcześnie zakończyła.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
003

Astoria doskonale znała smak rozczarowania. Niedawno zakończony związek boleśnie przypomniał jej gorycz, która nierozerwanie wiązała się z poczuciem niesprawiedliwości i złamanym sercem. Nauczyła się z nim funkcjonować, gdy tak skrupulatnie budowała swoją nową codzienność — w Lorne Bay, gdy nie dzielisz się każdą minutą swojego życia. I chociaż zaliczała na tym polu równie dużo upadków, co rzekomych wzlotów, to w żadnym momencie nie przyszłoby jej do głowy, że poczucie rozgoryczenia wróci do niej jak bumerang nie za sprawą Wendy, a przypadkowo poznanej kobiety. Tej samej, której zdążyła poświęcić ledwie dwie godziny — za krótkie, by lepiej ją poznać, odkrywając nieco więcej o tym, kim była Mallory i zrozumieć, dlaczego po jej nagłej ucieczce poczuła się tak rozczarowana.
Nie wypierała się naiwnej, czy odrobinę zbyt uczuciowej natury, która utrudniała jej życie, kiedy miała naście lat. Zrozumiałaby fascynację nieco lepiej w jakimkolwiek innym momencie — kiedy nie czuła się pusta po zerwanych zaręczynach i skończyła okazjonalne podglądanie Wendy na Instagramie. I może gdyby nie napisała do niej, Astoria zdołałaby uwierzyć, że ją wymyśliła. Co nie było trudne, bo uważała, że ktoś tak piekielnie uroczy i zachwycająco piękny, nie mógł po prostu przechadzać się na tej samej imprezie, podzielając jej znudzenie. Nie proponował poszukiwania labiryntu i nie siedział tam nocą, dumając nad tym, na co wydałyby pieniądze, których nie posiadały. A jednak Mallory Henderson zdawała się istnieć, pisać do niej i nawet zapraszać ją na spotkanie. Tak realne, że szykowanie się na nie zabrało całą przestrzeń myślową Astorii, wypychając z nich Wendy. Nie było miejsca na złamane serce i zastanawianie się, czy dziewczyna, którą niedawno oznaczyła na Instagramie, jest jej nową Astorią. Było za to trzykrotne przebranie się, nim odszukała w garderobie coś, w czym nie wyglądała nachalnie i desperacko.
Uśmiechnęła się kilka kroków przed tym, zanim zatrzymała się przed Mallory. Gdyby nie niepewność, którą chwilowo przy niej odczuwała, bez wahania przyznałaby, że wyglądała pięknie — chociaż niczego innego się nie spodziewała, gdy sama tak skrupulatnie przerzucała wieszaki z sukienkami.
— Nie przepraszaj mnie. Proszę — starała się ukryć nerwowy uśmiech, gdy to mówiła. Przyjęłaby słowa skruchy, gdyby Mallory żałowała ucieczki i wycofania się, ale nie chciała, by po raz kolejny przepraszała ją za to, że spróbowała ją pocałować. Gdyby tego nie zrobiła, prawdopodobnie ten sam gest wykonałaby Astoria — i jej samej na pewno nie przyszłoby do głowy, by się później kajać. — Chociaż bardzo lubię teatr to tak, trochę chodziło o ciebie jednak — dodała niby żartobliwie i lekko zaczepnie, nie do końca jednak wiedząc, czy nie przekraczała granicy, którą wyraźnie chciałaby zarysować Mallory. Była gotowa to przełknąć, jeśli stanowiło to podstawowy warunek utrzymania relacji z zachwycającą Mal.
— Idziemy? — zapytała, brodą wskazując główne wejście. Nie miała pojęcia co to za sztuka, ani o której się zaczyna, bo jakoś nie przyszło jej do głowy, by wypytywać o te szczegóły podczas ich rozmowy.
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Rozczarowanie w życiu Mallory miało różny smak w zależności od tego, czego dotyczyło. Najbardziej gorzka była świadomość tego, w jaki kąt, z którego nie widziała żadnego wyjścia sama się zapędziła. Zdążyła się do tego przyzwyczaić i pogodzić się z tym, ale przez to jedno spotkanie, smak ten zaczął jej znów przeszkadzać.
Wiedziała, że były to tylko dwie godziny. W teorii nie powinny one stanowić podstawy by podawać całe swoje życie ponownej ocenie. Jednak Mallory miała wrażenie, że wybudziła się ze snu na jawie i zaczęło jej się znów chcieć żyć. Chciała by urokliwa szatynka miała w tym swój udział i ku temu zmierzała, niezależnie od formy, jaką przyjmie ich relacja. Nie dotarło do niej jeszcze, że to nie tylko o Astorię chodziło. Owszem, to ona i wizyta w labiryncie wyrwały Henderson z egzystencjalnego otępienia, ale nie oznaczało to, że bez niej znów w nie popadnie. Na razie skupiona była jedynie na kobiecie. Jeszcze tyle chciała się o niej dowiedzieć i lepiej ją poznać. A na razie zachwycać się tym jak wyglądała, zmierzając w jej kierunku. Mallory musiała przełknąć ślinę, bo nagle zaschło jej w gardle. Zaśmiała się nerwowo na jej prośbę, ale kiwnęła głową.
Postaram się więcej tego nie robić — zapewniła ją i na razie nie chciała się bardziej zagłębiać w ten temat. Ani w powody, dla których się powstrzymała przed pocałowaniem jej, ani w to dlaczego w ogóle chciała to zrobić. Choć była jej winna obydwa te wyjaśnienia i miała zamiar to dzisiaj zrobić. Trzymanie Astorii w niewiedzy było niesprawiedliwe, ale ta świadomość tylko trochę pomagała jej w przełamaniu się. Potrzebowała jeszcze chwili. — Och — westchnęła, kiedy usłyszała dokładnie to, co chciała usłyszeć. — Dziękuję, cieszę się — zapewniła ją, obdarzając ją przy tym ciepłym uśmiechem na wypadek, gdyby miała wątpliwości po tym westchnieniu.
Tak — pokiwała głową i ruszyła do przodu. Przepuściła Astorię w drzwiach, a potem pokierowała je obie w stronę wejścia na loże u góry. Podała dwa bilety stojącemu przy schodach mężczyźnie i powiedziała, że wie dokąd idą. Jej rodzice wspierali finansowo ten przybytek, co oznaczało, że miały wyborne miejsca tylko dla siebie. Mal zajęła jedno z nich w loży, która w tej chwili była pusta poza nimi dwiema. — Mówiłam Ci w ogóle co to za przedstawienie? — zapytała, bo nagle ją olśniło, że nie pamięta by w ogóle o tym kobiecie pisała. Tak bardzo skupiła się na tym by ją zaprosić, że zapomniała wspomnieć na co. Brawo dla niej, naprawdę. — Mogę jednak Cię przeprosić jeszcze raz? — zadała więc kolejne pytanie, pół żartem, pół serio.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Astoria byłaby gotowa nie wciskać się do życia, w którym nie było dla niej miejsca. Chociaż czas spędzony z Mallory wydawał się nagłym odbiciem od stanu, w którym znajdowała się po rozstaniu, nie naciskałaby, rozumiejąc całą masę rodzących się w głowie kobiety obiekcji. Mogła nie wiedzieć o czekającym mężu i ciążącej jej nieprzyjemnie obrączce, ale podejrzewała, że całowanie przypadkowych kobiet, pośrodku labiryntu, mogło nie stanowić znanego elementy dla kobiety.
Dlatego gdyby Mallory się nie odezwała, Astoria także by tego nie zrobiła. Nie z powodu braku chęci, czy chowanej urazy, ale starając się uszanować uczucia, które mogły jej towarzyszyć. Mogły, bo nie potrafiła określić ich wprost, skoro Mallory sama ich nie sformułowała i nie nazwała, gdy zmierzały tamtego wieczora do wyjścia z labiryntu.
Nie przeszkadzało jej porzucenie tamtego tematu — tak długo, jak dawało to szansę na spędzenie miłego dnia. Jeśli szczerość wystawiłaby jego przebieg na próbę, Astoria byłaby gotowa zrezygnować z wyjaśnień. Stąd lekki uśmiech, który pojawił się na jej ustach, gdy kiwała głową.
— Nie. A ja nawet nie zapytałam — przyznała z lekko zażenowanym uśmiechem. Nie interesowała ją fabuła, skoro zaproszenie wychodziło od Mallory. Mogły iść na cokolwiek, a Astoria i tak doceniłaby okazję do spędzenia czasu w jej towarzystwie. Pusta loża była miłym zaskoczeniem i sprawiła, że mimowolnie jej myśli powędrowały w kierunku, wywołującym lekki dreszcz przebiegający wzdłuż pleców. — Możesz to zrobić dzisiaj tylko, jeśli przypadkiem kopniesz mnie w kostkę — odparła ze śmiertelną powagą. Nie kłamała. Słowa skruchy wypowiadane przez Mallory budziły w niej lekkie zakłopotanie i sprawiały, że czuła się nie najlepiej ze wspomnieniami tamtego wieczora. A bez tego ciężko było myśleć o nim tak, by wygodnie omijać nagłą ucieczkę kobiety.
— To co to za przedstawienie? — zapytała w końcu, brodą wskazując scenę. Starała się na niej na kilka chwil skupić, nie chcąc znowu zbyt natrętnie zawieszać spojrzenia na jej pięknej twarzy. Co było cholernie trudne, bo w panującym półmroku łatwo było sobie wmówić, że tego nie dostrzegała. A Astoria miała problem z przypomnieniem sobie nagle kiedy ostatnio stresowała się czymś aż tak. Nabierając powoli pewności, że nawet początkowe randki z Wendy nie sprawiały, że czuła się tak zagubiona i niepewna. Prawdopodobnie dlatego, że tamte spotkania łatwo było z góry jakkolwiek nazwać — to niekoniecznie.

neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Dojrzewała do myśli, że chce by w jej życiu znalazło się miejsce dla Astorii. Albo kogoś takiego jak ona. Na razie była daleka od stwierdzenia tego w sposób definitywny, ale na razie czuła, że nie chce znów zapadać się w mętne objęcia egzystencjalnej monotonii, z której tamtego popołudnia i wieczora zaczęła się wyrywać. Dużo było elementów tego wszystkiego, których nie potrafiła jeszcze jasno określić, nadać im kształtu i nazwy. Były niewyraźnymi kształtami, nieśmiało formującymi się w głębi jej umysłu. Wypowiedzenie ich na głos na razie nie wchodziło w grę. Nie wiedziała tylko czy ma czas na to by móc to zrobić na spokojnie i w swoim tempie, czy też cierpliwość szatynki skończy się nim Mallory będzie mogła powiedzieć tudzież pokazać jej coś bardziej konkretnego. Jednak chciała jej dać coś, nie zostawiać w ciemności i bez niczego. Po co miałaby wówczas zostawać?
Dobrze — kiwnęła głową, gdy już skończyła się cicho śmiać ze słów Arii. — Będę trzymała nogi przy sobie — obiecała luźno. Rozejrzała się po wnętrzu sali, którą widziały w połowie ze swojej loży. Miejsca powoli się zapełniały, a kurtyna sceny delikatnie falowała od ruchu powietrza. Dopiero po chwili przeniosła znów wzrok na kobietę, czując w niemal bolesny sposób, że są tu tylko we dwie, ukryte przed oczami innych widzów. Jedynie ze sceny można je było dostrzec. Mallory mogła być stłamszoną, wzgardzoną żoną, ale nawet ona, a może właśnie w szczególności ona, miała w głowie pewne myśli związane z tym jak prywatny był ten ich taras.
Shirley Valentine — wyjaśniła pospiesznie, bo zapomniała o tym, że jeszcze o tym nie wspomniała przez to o czym się zamyśliła. — O kobiecie w średnim wieku, która ma dość swojego życia, które stało się bardzo męczące i monotonne, ale przez długi czas nic z tym nie robi — zaczęła, starając się streścić opis fabuły, który czytała w internecie. Wydawało jej się, że nieco za dużo zostało w nim zdradzone, więc próbowała uchronić swoją towarzyszkę przed spoilerami. Widziała oczywiście ironię w tym, że akurat tę sztukę grali w teatrze, ale tylko gorzko się z tego śmiała wewnętrznie. — Ale w końcu postanawia coś zmienić — dokończyła więc w taki sposób by Astoria mogla śledzić sztukę z zainteresowaniem, bez świadomości tego, co się stanie dalej. Kiedy to mówiła, cały czas patrzyła na kobietę i zastanawiała się czy powinna jakoś do tego nawiązać.
Jestem Ci winna wyjaśnienia — podjęła więc, zebrawszy się na odwagę. Ręce jej się trzęsły, więc zacisnęła je na swojej torebce. I spuściła na nią wzrok, bo nie było jej stać by teraz spoglądać na tę twarz, którą i tak potrafiła przywołać w swojej wyobraźni z dość dokładnymi szczegółami. Nabrała powietrza w płuca i je wypuściła dość głośno. — Jest to zupełny przypadek, że akurat na takie przedstawienie trafiłyśmy — zaznaczyła. — Ale dość dobrze ono oddaje chyba moje życie w tej chwili — stwierdziła i dała radę spojrzeć na Astorię, uśmiechając się przy tym dość smętnie.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Tak długo, jak to miejsce będzie dedykowane Astorii, Mallory nie będzie musiała tego nazywać, czy kształtować. Nie musiały szukać ładnej nazwy, która to jakkolwiek określi — i to nie dlatego, że nie chciałaby rozwijać niczego, co pewne, czy przyziemne. Nikt nie musi znać odpowiedzi na pytanie, dokąd to zmierzało, skoro same nie umiały jeszcze jej znaleźć. Sama Astoria nie umiałaby określić, czego w niej szukała. Nie chciała leczyć sobie Mallory złamanego serca i chyba wcale tego nie robiła, skoro przy Mallory zapominała nagle o ślubie, który nie doszedł do skutku, porzuconej karierze i braku jakichkolwiek pomysłów na samą siebie.
Ciężko było o tym nie myśleć. Dreszcz, który przebiegł po plecach Astorii, był sygnałem, że musiała skupić się na czymkolwiek innym, niż sama kobieta. Zaczepiała spojrzenie na przypadkowych punktach, w nadziei, że myśli, które krążyły po jej głowie, opuszczą ją w końcu, pozwalając czerpać przyjemność z samego wyjścia. Panujący półmrok był zbawieniem, bo nie była pewna, czy przypadkiem zaróżowione policzki, nie zdradziłyby całej masy uczuć, nad którymi Astoria nieudolnie starała się zapanować.
— Brzmi ciekawie — przyznała, nie rozumiejąc wcale kryjącego się za tym wszystkim przekazu. Mało o niej wiedziała, więc nie było możliwości, by w głowie Astorii kropki zaczęły łączyć się same. Po jej późniejszych słowach pokiwała powoli głową, nie drążąc tematu. Nie chciała namawiać jej do psucia jej widowiska, bo lubiła być zaskakiwana. Lubiła, gdy dostawała to, czego wcale się nie spodziewała — także w życiu.
Chciała powiedzieć, że wcale nie była jej tego winna. Nie musiała czuć się zobowiązana do niczego — do przepraszania jej, wyjaśniania i mówienia tego, na co nie była gotowa. Coś jednak sprawiło, że Astoria nie weszła jej w słowo, pozwalając kontynuować. Patrzyła na jej sylwetkę, nieznacznie znikającą w panującym półmroku z niezrozumiałym napięciem. — To znaczy? — pociągnęła niepewnie, dość delikatnie. Miała dość swojego życia? Była nim zmęczona? Astorii ciężko było się odnieść do tego nadal, posiadając jedynie zdawkowy opis tego, co powoli rozpoczynało się na scenie. — Chcesz to jakoś wyjaśnić szerzej, czy mam oglądać i zrozumiem? — zapytała, bo nie umiała na nią naciskać. Nagle wydawała się mniej pewna, bardziej delikatna i krucha. Poprzednim razem zachwycała ją w każdym stopniu — będąc bardziej jak księżniczka, stworzna na potrzeby bajki. Teraz, chociaż jej urok nie zniknął wcale, więcej w tym było ostrożności i obawy, której Aria nie do końca rozumiała.


neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Mallory za bardzo zafiksowała się na próbie nazwania tego, ubrania w jakieś słowo lub kilka, które pozwoliłby jej poczuć, że ziemia nie ucieka jej spod stóp. Ale w ten sposób tylko bardziej panikowała wewnętrznie i prowadziła dywagacje ze sobą, które nie prowadziły w żadnym sensownym kierunku. Może powinna spróbować po prostu spędzać czas z Arią, nie myśląc o tym dokąd to zmierza i co z tego będzie. Dopóki nie zaczęła się nad tym zastanawiać, ich wieczór był naprawdę wspaniały. Swoim myśleniem wszystko zepsuła.
Przekaz nie był jasny, jeśli nie znało się kontekstu. Był za to zupełnie przypadkowy. Mallory często chodziła do teatru, zwykle wtedy gdy chciała. Też wówczas, gdy grano jakąś konkretną sztukę, którą chciała obejrzeć, ale głównie wtedy, kiedy odczuwała potrzebę zanurzenia się w tym świecie. Kochała teatr. Był zupełnie innym medium niż książki i filmy. Czuła te emocje i przeżywała je razem z bohaterami jeszcze bardziej, bo widziała to wszystko na żywo. Wspierała też finansowo organizację, która fundowała stypendia do szkół teatralnych dla uboższych uczniów. Uważała, że wszyscy powinni móc spełniać swoje marzenia. Sama nie miała do końca takiej szansy. Nawet nie wiedziała, jakie by one były, gdyby zdecydowała się nie podążać ścieżką, którą wyznaczyli dla niej rodzice. To nie tak, że tego żałowała, bo kochała to, co robi. Po prostu czasem zastanawiała się co by było gdyby.
Myślę, że możemy zacząć od obejrzenia, a potem wyjaśnię więcej — powiedziała cicho, spoglądając na kobietę. W złym momencie zabrała się za próbę wyjaśnienia. Sztuka właśnie się zaczynała. Odwróciła więc powoli głowę by spojrzeć na scenę, na którą wyszła znana australijska aktorka teatralna, przylatująca do Cairns na kilka występów Shirley Valentine. W trakcie pierwszego aktu zerkała co jakiś czas niepewnie na Astorię, ale nic nie mówiła. Będą miały na to chwilę na przerwie. I po sztuce, jeśli wówczas jeszcze Lindbergh będzie chciała z nią rozmawiać. Czuła się jakby szła po omacku, nie wiedząc dokąd zmierza i wykonując pewnie po drodzę całą masę niewłaściwych kroków. Co prawda, podjęła dopiero pierwsze, ale była pewna, że na tym się nie skończy.
Chcesz się czegoś napić? — zapytała po tym jak kurtyna opadła i zaczęło się dwadzieścia minut przerwy przed drugim aktem sztuki. Miała lekko zachrypnięty głos, bo oglądanie bohaterki, mierzącej się z nieprzyjemną monotonią swojego życia, było dla niej dość emocjonującym doświadczeniem. — Jak wrażenia?

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Astoria patrzyła na jedną scenę zafascynowana, jakby szukała ukrytych wskazówek, które powiedzą jej więcej o Mallory, by w kolejnej nagle odkryć, że już rozumie. Patrzyła na kobietę na scenie, odczuwając już nie tylko współczucie, czy lekkie rozżalenie na myśl o życiowej niesprawiedliwości, ale zadziwiającą wściekłość. Ciężko było jej skupić swoją uwagę na tym, co działo się na scenie i nie zerkać na Mallory, ale próbowała. Przypomniała sobie, jak mówiła o podróżach wtedy, gdy siedziały w labiryncie i to sprawiło, że przez ułamek sekundy poczuła potrzebę sięgnięcia po jej dłoń.
Na chwilę przed przerwą zdała sobie dopiero sprawę, że siedzi wyprostowana na jak struna. Lekki ból rozszedł się po jej plecach, przy przekręciła po raz pierwszy twarz, by zerknąć na Mallory. Trwało to jedynie ułamek sekundy, bo miała wrażenie, że przez bliskość z historią, oglądanie jej reakcji kątem oka, byłoby nie na miejscu, Miała prawo czuć całą masę emocji, których Astoria nie znała, więc nie szukała tam dla siebie miejsca tak długo, jak sama jej nie zaprosi, wyjaśniając odrobinę lepiej swoją historię.
Kurtyna podniosła się chwilę potem, sprawiając, że Astoria po raz pierwszy przeniosła wzrok na Mallory — na dłużej, niż kilka sekund. Próbowała nie zastanawiać się nad tym, co oznacza lekko chrypa, z którą wypowiadała słowa oraz mina, z którą jej się przyglądała. Walcząc jednocześnie z potrzebą przytulenia jej tak, jakby to ona była pierwowzorem głównej bohaterki. Smutną inspiracją, która zasługiwała na ładniejsze życie, niż to, które miała.
— Łączy cię z nią tak dużo, jak zakładam? — zapytała ostrożnie. Jedno pytanie stale kręciło się po głowie Astorii, domagając się wypowiedzenia, ale wiedziała, jak bardzo nie chciała usłyszeć potwierdzenia. — Masz męża, prawda?
Nie musiała potwierdzać, by Astoria wiedziała, że był to powód, dla którego zerwała się tamtego wieczora. Rozczarowanie, które poczuła, było przytłaczające i nieco bolesne, ale i tak zdołała wygiąć lekko usta w niepewnym uśmiechu. Lubiła to, jak czuła się w jej towarzystwie na tyle, by z łatwością przekonać samą siebie, że wystarczyłaby jej przyjaźń. I chociaż możliwość, że mąż ograniczał ją tak, jak główną bohaterkę budziła w Astorii gniew, to potrafiła zrozumieć osobiste zasady, które mogłyby nią kierować. Potrafiłaby je zrozumieć nawet na tyle, by nie angażować się uczuciowo. Co było ciężkie, skoro Mal była pierwszą osobą, po rozstaniu Wendy, która sprawiła, że Astoria dostrzegła drobne światełko. Dlatego siedziała, czekając na wyjaśnienia, wiedząc jednocześnie, że chciała, by jej mąż nie okazał się skończonym dupkiem, nawet jeśli miałoby to sprawić, że między nimi nie będzie nic więcej, niż przyjaźń.

neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Mal myślała, że nie odbierze tej sztuki aż tak bardzo personalnie i emocjonalnie. Była przyzwyczajona do takiego stanu rzeczy, jaki przedstawiała główna bohaterka, więc nie powinno było jej to tak boleć. Pomyliła się jednak, bo przeżywała to wszystko tak intensywnie, że aż czuła to w zakończeniach nerwowych. Tak samo jak czuła na sobie od czasu do czasu wzrok Astorii. I sama na nią zerknęła ukradkiem kilka razy. Chciała wiedzieć co o tym myśli. Głównie jednak pochłaniały ją emocjonalne znużenie, rozterki i problemy Shirley Valentine. Do momentu, w którym kurtyna się zamknęła, a jej wzrok spoczął ostatecznie na Astorii.
Miała wrażenie, że odsłoniła się przed nią w sposób, którego zupełnie się nie spodziewała i na który się psychicznie nie przygotowała. Zacisnęła szczękę, kiedy usłyszała jej pierwsze pytanie. Spuściła wzrok na swoją bardzo delikatną obrączkę, którą z łatwością można było wziąć za zwykły pierścionek. Tego zaręczynowego nie nosiła, bo był zupełnie nie w jej stylu. Za duży i zbyt krzykliwy. Tak jakby Raymond wcale jej nie znał, gdy go wybierał. Nie chciała tego mówić na głos. Dopóki o tym nie mówiła, nie przypieczętowywała swojego losu. A przynajmniej w ten sposób o tym myślała. Jak gdyby jakaś furtka miała się zamknąć z głośnym trzaskiem, a ścieżka za nią stać się niedostępna. Ale kobieta zasługiwała na szczerość, a Mallory nigdy nie była kimś, kto potrafił kłamać przed ludźmi, na których jej zależało.
Tak — przyznała się więc krótko. Podejrzewała, że to pytanie prędzej czy później padnie z ust Astorii, ale odpowiedzenie na nie i tak sprawiło jej trudność. A to był dopiero początek. Podniosła wzrok z powrotem na szatynkę i uśmiechnęła się słabo, bo nie chciała, żeby Astoria miała taką minę. Wiedziała, że wszystko popsuła i nie miała pojęcia co z tym zrobić. Poza byciem szczerą. — I moje życie jest dość podobne do tego, które wiedzie bohaterka — potwierdziła kolejne pytanie, które jeszcze nie zdążyło wybrzmieć, ale już między nimi wisiało. Westchnęła krótko, zbierając się w sobie by kontynuować. — Nie jest aż tak źle jak u niej — dodała jeszcze, bo daleko jej było pod wieloma względami do protagonistki. Nie była aż tak ograniczona przez możliwości finansowe ani tak odseparowana od innych. Była za to bardziej spętana przez konwenanse i zobowiązania, ale o tym nie wspominała na razie.
Jak się pewnie domyślasz, nie jestem szczególnie szczęśliwa w tym małżeństwie — powiedziała po chwili milczenia. Nauczyła się już mówić o tym między wierszami, ale pierwszy raz wyznała to komuś tak otwarcie. Było to z jednej strony orzeźwiające, z drugiej sprawiło, że na jej twarzy i szyi pojawił się rumieniec wstydu. Nie lubiła się przyznawać do porażek. Spojrzała niepewnie na Astorię. Zrzuciła na nią bardzo dużo w tej chwili. Być może za dużo.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Miała wrażenie, że jeszcze nigdy w życiu — w żadnych okolicznościach — nie czuła, że powinna aż tak ostrożnie dobierać słowa. Chciała zapytać o wiele rzeczy, próbując przełożyć historię na szczegóły z życia Mallory, ale wszystko wydawało się zbyt bezpośrednie, bezczelne, a chwilami i brutalne. Łatwiej było czekać na to, aż sama doda coś więcej, rozjaśniając obraz, który niby stworzył się w głowie Astorii, ale i tak pozostawał niezbyt wyraźny.
Zdała sobie sprawę z tego, że na jej potwierdzenie kiwa żałośnie głową dopiero po kilku, długich sekundach. Nie sprawiało to, że Astoria czuła potrzebę ucieczki. Kiedy przykładała zbyt dużą wagę do wyboru dzisiejszego stroju, to i tak starała się ostudzić własne zapały. Przekonanie siebie, że to zwykłe spotkanie może i nie było łatwe, ale na pewno na swój sposób ułatwiło jej przyjęcie do wiadomości informacji o mężu.
— Przykro mi — przyznała. Nie lubiła, gdy ludzie używali tych dwóch słów, wiedząc, że nie niosą one za sobą zbyt wiele. W tej chwili jednak odczuwała szczere współczucie względem Mallory, która tkwiła w nieszczęśliwym małżeństwie. I chociaż rozwiązanie cisnęłoby się na usta samo, to na pewno nie zamierzała go jej podsuwać, wiedząc, że gdyby było tak proste, to już dawno by je zrealizowała. Nie rozumiała tej sytuacji, ale wyjaśnić mogła ją jedynie Mal. Kolejne słowa nie były żadnym zaskoczeniem — stanowiły raczej podsumowanie tego, co zdołała wyciągnąć spomiędzy jej słów i samego przedstawienia, które przecież miało być odpowiedzią na niezadane pytania.
— Wiesz, co zrobisz dalej? — zapytała niepewnie. Może nic? A może szukała wsparcia po prostu w osobie, która pomogłaby jej jakoś uporządkować ten bałagan? Astoria chętnie znalazłaby w tym swoją rolę, by nie zostawiać Mallory samej. Tym bardziej że nie musiała przyglądać się jej pięknej twarzy zbyt czujnie, by i tak odczuwać całą mieszaninę emocji, które pchały ją do tego, by po prostu ją przytulić. Kiedy ją poznała, była definicją słowa zachwycająca, teraz była tak krucha, że gdyby tylko nawiązała z nią choćby minimalny kontakt fizyczny teraz, zrodziłaby się w niej szczera obawa, że zrobi jej przypadkiem krzywdę. Pęknie i się rozpadnie, raniąc przy okazji Lindbergh. — Nie chcę mówić nic wielkiego, bo wiem bardzo niewiele, ale umiem być dobrą przyjaciółką, jeśli będziesz chciała. Bez względu na to, czy jest jakieś dalej w twoich planach, czy nie — sprecyzowała, żeby wiedziała, że sama Astoria nie zamierza wywierać na niej presji. Nie oczekuje, że Mallory będzie wiedziała co dalej.


neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
Dobieranie słów i kluczenie między zdaniami były nowością w ich relacji. W końcu przy poprzednim spotkaniu rozmowa płynęła tak naturalnym rytmem, że Mallory wciąż miała wrażenie, że był to idealny sen. Takie rzeczy jej się w życiu nie zdarzały dotychczas. Rzeczywistość, w której żyła musiała jednak w pewnym momencie wkroczyć i zniszczyć tę idyllę. Teraz musiała się z tej rzeczywistości rozliczyć i być szczera z Astorią. Nie mogły budować tej przyjaźni czy czegokolwiek innego na ułudzie. Niezależnie od tego jak wiele ta szczerość od niej wymagała, ich relacja była dla niej w tym momencie ważniejsza.
Dziękuję — rzuciła odruchowo, znając ten ciąg raczej z filmów niż własnego życia. Nawykła do bycia osobą, która te słowa wypowiada, gdy jeden z jej pacjentów nie opuści stołu operacyjnego żywy. Nie do przyjmowania ich. A na pewno nie w kontekście jej życia i małżeństwa. Bardzo mało osób wiedziało o tym, że nie tworzyli z Raymondem szczęśliwej pary. I myślała, że ten stan nigdy się nie zmieni i będzie w tym dalej tkwić. Jednak przez kobietę, która siedziała teraz obok niej, Mal nie była już tego taka pewna. Jednak daleka była od decyzji co z tym faktem zrobić. To, co dość naturalnie przyszło do głowy Lindbergh, wciąż pozostawało opcją, która wydawała jej się niemożliwa do spełnienia.
Otworzyła szerzej oczy, zapytana o to co dalej. Jej wzrok natychmiast spoczął na ustach Astorii, jednak nie odezwała się ani słowem. W tym miejscu stawiała granicę swojej szczerości, a w głowie znów pojawił się pomysł, który ostatnim razem niemal wcieliła w życie, ale w ostatniej chwili stchórzyła. Nie mogła jednak traktować kobiety w ten sposób, dopóki nie będzie pewna czego takiego właściwie chce, co czuje wobec niej i na jak wiele jest gotowa. Uśmiechnęła się więc słabo i wzruszyła powoli ramionami.
Nie wiem — przyznała więc, niemal zgodnie z prawdą. Było za to kilka rzeczy, które mogła stwierdzić z całkowitą pewnością Chciała, być może nawet potrzebowała, mieć ją w swoim życiu. W jakiejkolwiek formie, w jakiej tylko Astoria chciała. Zanim jednak zdążyła zebrać te myśli w słowa, kobieta znów się odezwała. Mallory pozostało pokiwać energicznie głową i uśmiechnąć się znowu, tym razem szerzej i radośniej. — Bardzo bym chciała — zapewniła ją dodatkowo, żeby nie ulegało to żadnej wątpliwości. — Dziękuję Ci za wyrozumiałość — powiedziała po krótkiej chwili. Naprawde podziwiała, że Lindbergh chciała wciąż mieć z nią coś wspólnego, a nawet więcej, przyjaźnić się z nią w dalszym ciągu po tym jak ją potraktowała. Nie zachowała się wobec niej sprawiedliwie. Bycie zagubionym nie było zbyt dobrym wyjaśnieniem swojego zachowania, ale innego nie miała. W tym momencie zadzwonił dzwonek, obwieszczający, że antrakt zaraz dobiegnie końca i ludzie powinni wrócić na swoje miejsca. Z których one się nie ruszyły.
Och, nie zdążyłyśmy się niczego napić — powiedziała zaskoczona, bo nie wiedziała gdzie im ten cały czas zleciał.

astoria lindbergh
influencerka na urlopie — internet
30 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
don't wanna complicate the rhythm that we've got, but I'm speechless. when everything's so pure, can it be aimless?
Łatwiej było rozmawiać o tajemniczym labiryncie, niż prawdziwych, życiowych zawirowaniach — takich, których Astoria nawet się nie spodziewała. Kiedy szukały drogi do jego środka, nie podejrzewała, że już kolejne spotkanie zaprowadzi ją do tak skomplikowanego miejsca, w którym Mallory będzie próbowała rozliczyć się ze swojej aktualnej sytuacji. I nie zamieniłaby tego na niezobowiązujący spacer i nieco dziecięce dywagacje na temat spełniania marzeń wtedy, gdy nie ograniczały ich pieniężne limity.
Nie była zaskoczona odpowiedzią, gdy kiwała powoli głową. Życie Astorii wydawało się w tej chwili zdecydowanie mniej problematyczne i zawiłe, a mimo to sama nie umiałaby jednoznacznie określić, co takiego chciałaby zrobić dalej. Pytanie, które zadała, nagle wydało jej się naiwne i głupie, co odbiło się lekkim pieczeniem policzków. Pochyliła się do przodu, pozwalając, by włosy zakryły na kilka chwil jej twarz, ukrywając to lekkie zaczerwienienie.
— To dobrze, na to liczyłam — przyznała, uśmiechając się do niej. Idąc tutaj, po cichu liczyła, że sytuacja jeszcze się odmieni. Bez wiedzy na temat małżeństwa i jej życiowej sytuacji, mogła mieć nadzieję na coś więcej, niż przyjaźń. Łatwo było jednak w tej chwili zdusić poczucie lekkiego rozczarowania, na myśl, że mimo wszystko nie było to ostatnie spotkanie, jakie przyszło im odbyć.
Jednocześnie Astoria nie umiałaby określić, czy pakowanie się w tej chwili w cokolwiek innego miałoby sens, skoro wieczorami nadal tęskniła za Wendy. Wykorzystywanie Mallory jak plastra byłoby nieuczciwe na tak wielu poziomach, że zdołała przekonać samą siebie, że ich aktualna decyzja była najlepszym, na co mogły się zdobyć. Pozostawało jedynie nauczyć się panować nad chęcią pocałowania jej, która towarzyszyła jej od momentu, w którym Mallory prawie to zrobiła.
— To nic pójdziemy później — zaproponowała, poprawiając się na swoim miejscu. Przedstawienie znowu się zaczęło, ale niekoniecznie dobrze radziła sobie z tym, by skupić na nim swoją uwagę.
<3
ODPOWIEDZ