lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Zawsze był tandeciarzem. Zwolennikiem wielkich, pustych gestów, bez większego znaczenia. Aktorem chwili. Kreatorem ulotnych emocji. Nie przepadał za prawdziwym sobą i chętnie przykrywał wrażliwą naturę maską wiecznego chłopca z przepastnym temperamentem i wybujałym ego. Chociaż nie, wróć. Ego było z nim związane bardziej niż Włosi z rytuałem picia kawy, czy Francuzi z Napoleonem. A to, że czasem nie było go zza niego widać…
Polański zaciąga się mocno papierosem. Ani to jednak czas, ani odpowiednie ku temu miejsce. Mrocznie chłodne metalowe nosze mrożą jego plecy, pomimo skórzanej kurtki, którą zakładał ostatnio wszędzie. Co z tego, że pogoda w Australii się poprawiała, skoro jemu ciągle było zimno.
Zaciąga się papierosem jeszcze raz i powoli opuszcza rękę, która zwisa teraz tuż nad podłogą, a popiół kapie na białe, pachnące chlorem płytki. Adam zerka prosto w jarzeniówki. Nie ma dobrej odpowiedzi, na stawiane sobie właśnie pytanie, po co tu do kurwy nędzy przyszedł? Ostatnio opowiadał jednak terapeutce o tym, że często wyobraża sobie swoje bezwładne ciało na metalowym łóżku w kostnicy. O tym, że jego puste oczy spoglądają w sufit bez wyrazu, a chwilę później ktoś zamyka w jednej z lodówek do czasu, kiedy nie odbierze go dom pogrzebowy.
Kto wybrałby trumnę?
Kto zorganizowałby pogrzeb?
Czy zależy mu na tym, żeby ktoś się pojawił?
Na te i podobne im pytania jest jedna odpowiedź. Zaczyna się na J, kończy na A i najpewniej chwilowo z chęcią przystąpiłaby do planowania tej imprezy. Ostatniego pożegnania. Polański jest przekonany, że zanim zamknęliby go w drewnianym pudle, wyściełanym atłasem, Julia Crane zdążyłaby na niego jeszcze napluć. I zupełnie nie miałby jej tego za złe.
Mężczyzna leży w bezruchu, nawet kiedy słyszy zbliżające się kroki i ktoś otwiera drzwi do pomieszczenia.
Dlaczego miałby zareagować? Co najgorszego może się wydarzyć?
Od tego nikt nie umrze.
Co innego od nowotworu mózgu, haha.
Brunet, chwilowo niemal pozbawiony włosów, przypomina sobie o bliźnie na czaszce, goleniu maszynką na zero i jebanej czapce, w której wygląda, jakby przechodził kryzys wieku średniego.
Cóż. Kryzys się jednakże zgadza.
Słyszy, że otwierają się jakieś szuflady, jedna – trzask, druga – trzask. Ktoś ewidentnie czegoś szuka. Wypuszcza przygaszonego papierosa spomiędzy palców. Mruga powiekami, jakby wcześniej nawet o tym zapomniał, bierze gwałtowny wdech, jakby właśnie powrócił do żywych i energicznie siada.
Coś chyba spada na podłogę, brzdęk, bardzo nieprzyjemny dźwięk. Albo ktoś go pyta, czy go pojebało, albo przyzwyczaił się do reakcji tego typu już tak mocno, że jego chory (dosłownie i w przenośni) umysł po prostu sam to projektuje. Przekrzywia głowę i wpatruje się bez większego przekonania i wyrazu w czyjeś ciemne oczy.
– Wybacz. Musiałem zderzyć swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Ale zdecydowany pass, sztywne towarzystwo. Mam nadzieję, że chociaż trumna jest przyjemniejsza – przytomnieje w końcu i ześlizguje się z niewygodnego, zimnego siedzenia. Posyła nieznajomej lekki uśmiech. W tonie jego głosu nie słychać dowcipu.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Mawiali, że do każdej pracy można się przyzwyczaić. Gdy zaczynała swój żywot dziewczyny ponurej w tej kostnicy to zapierała się rękami i nogami, że nie, że przecież unosi się odór śmierci, że fuj, ludzkie ciała, że gdzie ona tak naprawdę się dostała, teraz… jadła kanapkę i obserwowała jak ogórek spada na powiekę pewnej starszej pani jak mityczny pieniądz, który wręczyłaby świętemu Piotrowi albo innemu od przetransportowania ją łodzią do raju. Mia uważała, że to kiepski raj, skoro wszędzie była woda i to taka, po której nie wolno było chodzić, ale to ponoć występowało w wersji rozszerzonej. Nikt jej nie słuchał i nikt też nie celebrował upadku jej ogórka, który zawinęła szybciej niż odliczyła do pięciu, bo jasnym było, że wszystkie bakterie, nawet te żerujące na nieboszczyku grzecznie czekają.
Kiedyś pewnie umrze na zatrucie trupim jadem i to będzie doprawdy zabawna historia, na razie buszowała sobie po kostnicy jak po wybiegu VS czekając na transport z karawanem, który miał zawieźć damę z ogórkiem na ostatnie pożegnanie.
Najwyraźniej jednak czas miał znaczenie jedynie w przypadku żywych, bo zdołała zjeść kanapkę i wyskoczyć po kawę, a tych obiboków dalej nie było. Halo, tu ciało im stygnie!
Powoli zaczynała żałować, że jest aspołeczna i zamiast urządzić tu jakąś imprezę z zimnym alkoholem spędzała czas sama domykając lodówki, które wariowały na skutek otwartych drzwiczek. Czasami, w najlepszych marzeniach sennych widziała jak ktoś szamocze się i budzi w tym zimnie, a ona z impetem zatrzaskuje mu dopływ powietrza. Wcale nieprzypadkowo zazwyczaj widziała twarz swojej koleżanki, która jeszcze nie została pochowana. Ba, nawet jej tutaj nie przywieźli, bo prokuratura zajęła się nią osobiście. Pewnie zrobią jej złe kreski i zwalą to na dobro śledztwa. Jakie dobro przewiduje szpecenie dwudziestolatki?
O. Kurwa. Mać.
Na metalowym stole palił sobie ktoś papierosa i choć jak dotąd doceniała przejawy inwencji twórczej, polegającej na zaliczaniu najdziwniejszych miejsc z fajką (serio, Mia mogłaby prowadzić taki Instagram) to chyba przez ostatnie zderzenie z budzącą się z samobójstwa wariatką była już lekko znużona tymi okolicznościami.
- Serio? Zwiedzanie w piątek, wkładamy do lodówki po obiedzie - i chyba uratowało go to zsunięcie się z JEJ stołu, na którym wszędzie walały się okruszki tytoniu, bo już szukała wzrokiem narzędzia, którym mogłaby mu zapewnić całkiem uczciwą promocję i doświadczenie chłodu śmierci, o której tak fantazjował.
- Ty normalny jesteś? - i dopiero, gdy wstał, zeskanowała go wzrokiem zakładając ręce na piersi zupełnie jakby chciała się odgrodzić od ewentualnego psychola, ale coś w jej oczach, jakaś dziwna iskra mogły mu powiedzieć, że bardziej była zaintrygowana niż przerażona. Była to dobre określenie, bo choć wreszcie przełożyła ręce do dziewczęcej bluzy z kapturem i była gotowa poprosić o wyjście, stały się dwie rzeczy.
Podjechał karawan, by zabrać tę od ogórka i Mia zdała sobie sprawę skąd zna ten niedorzeczny ryj, opatulony czapeczką i palący papierosa na jej stole. Pewnie powinna dygnąć i przeprosić szanownego pana w kwiecie wieku za wszelkie niedogodności, ale podejrzewała jak zareagowaliby chłopcy na widok mężczyzny tutaj, więc spojrzała raz jeszcze na metalowy stół.
- Wskakuj na to i udawaj trupa! - i pewnie mógłby zapytać jej równie serio czy ona jest normalna, ale zanim zdążył, zarzuciła na niego białe płótno, które pamiętało czasy zmarłego proboszcza z pobliskiej parafii. Chciał doświadczać to i ona mu zaraz doświadczy.
Miała tylko nadzieję, że zgasił papierosa, bo włosów mu zostało tak niewiele, że zdecydowanie nie powinien nimi szastać.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Wszystko dzieje się na tyle szybko, że zanim Adam zdąży cokolwiek zarejestrować, leży znów na metalowym łóżku, tym razem jednak pod białym prześcieradłem. Zamiast obrzydliwego sufitu teraz widzi jednak tylko odrobinę światła przebijającą się przez cienki materiał.
Jezu, czy ona tym przykrywała wcześniej kogoś nieżyjącego?
Natrętna myśl zaczyna go niepokoić i chociaż wcześniej leżał w bezruchu i starał się sprawdzić, jak długo może wytrzymać bez oddechu, teraz zaczyna panikować.
Jeśli przykrywała tym trupa, to czy był wtedy nagi?
Mimowolnie nabiera oddech, ale jeszcze resztką sił powstrzymuje się przed tym, żeby nie zrzucić z siebie przytłaczającej go płachty.
Mężczyźni, przed którymi z nieznanego mu powodu, schowała go dziewczyna, wciąż pakowali coś do samochodu, wymieniając z brunetką swoje uwagi na temat życia i ewidentnie (oraz bez większych zaskoczeń) śmierci. Polański zaczyna się więc nieco wiercić. Porusza dłonią, odchyla podbródek do góry, potem nieco w bok.
A co jeśli, nie dość, że zmarły był nagi, na przykład schorowanym 80-latkiem z hemoroidami i narzuta-na-zmarłe-ciała, dotykała jego e l e m e n t ó w s t r a t e g i c z n y c h, a teraz dotyka jego twarzy?
To wystarczyło, żeby wyskoczył jak z trampoliny, narobił hałasu, ściągał z siebie materiał w popłochu, a następnie energicznie i z obrzydzeniem pocierał dłonią swoją brodę. Jezu, jak on stęsknił się za posiadaniem prawdziwego zarostu. Albo włosów w ogóle. Takich dłuższych niż 5 milimetrów. Chociaż, gdyby miał przyznać szczerze – lepsze jednak to, niż zakola.
Kroki na korytarzu były jednak zbyt energiczne i głośne, by należały tylko do jednej osoby. A skoro już raz niewerbalnie zgodził się brać udział w tajemnicy, to nie mógł się tak nagle z tego wycofać. Nie wydawało mu się, żeby schowanie się za drzwiami w tym wypadku wystarczyło. Szybki rekonesans pomieszczenia uświadomił mu, że opcja jest jedna.
– To trochę jednak kurwa, przesada – zdążył wymamrotać do siebie na jednym wdechu pod nosem, zanim nie położył się znów na metalowej leżance i wsunął do środka komory. Szafki. Lodówki? Tam z kolei było ciemno. Może nawet zbyt. Za dużo przestrzeni na zanurzenie we własnych (również mrocznych) myślach. Uchylone drzwiczki dostarczały nieco powietrza i porcję stłumionych dźwięków.
– Ktoś tu był?? Przecież nie ożył ci pacjent doktor Ginsberg heheh – grubszy, łysawy (szkoda, że Adam tego nie widzi) karawaniarz rozglądał się po pomieszczeniu.
Pozostało mu mieć nadzieję, że Mia szybko spławi swoich wybawców i sprawnie wytypuje, które LOKUM było wolne.
A może… Może lepiej go nie wybawiać.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Jej matka zwykła mawiać, że napyta sobie kiedyś biedy tym rodzajem spontaniczności, która wyłączała zdroworozsądkowe myślenie. Zazwyczaj stukała jej palcami w nos i mówiła, że to rodzaj pstryczka, którym wyłącza sobie żaróweczkę nad głową i uruchamia instynkty. Te zaś zazwyczaj wodzą ją na manowce. Pewnie kobieta miała na myśli niewinne harce i psoty, bo Mia miała zaledwie dziesięć lat, gdy jej to sugerowała, ale teraz Ginsberg dojrzała do tego, by zdawać sobie sprawę jak wiele determinuje ten dziwny ośrodek w jej mózgu, odpowiadający za jakąś młodzieńczą ciekawość i zaintrygowanie.
I za ten dziwny trzepot mięśni między jej udami, które zdawały się reagować na lokalną gwiazdę wśród ojców sprzed kilku lat. Wówczas nie rozumiała czemu tak koleżanki żywo reagują na tego człowieka, czemu nocowanie u Diany staje się wytrychem i czemu towarzyszy temu taka gorączka. Najwyraźniej należało go przeczołgać u progu śmierci, by stał się dla niej interesującym na tyle, że postanowiła go uratować.
Dobrze, zabrzmiało tak jakby ci mężczyźni szykowali kolejne ciało na przeszczep, a nie wywalili go z kostnicy na zbity pysk i jeszcze dołożyli mu po razie w ramach nauczki. Czuła się jednak bohaterką i nawet założyła czyste prześcieradło (szkoda, że nie wiedział), by ukrócić mu cierpienie, a potem zajęła się wywozem swojej podwładnej, która wyglądała wreszcie dostojnie w perłach.
Dopiero po załatwieniu absolutnie wszystkiego zjawiła się z powrotem w kostnicy i dostrzegła, że zniknął.
Tego jeszcze nie grali, by w kostnicy spierdoliło jej ciało i nie interesowało ją w tym momencie, że było ono żywe. Pewne reguły w tym miejscu obowiązywały, prawda?
Nie była jednak idiotką na tyle, by zacząć się drzeć jak wściekła nawołując pana Adama, bo jutro pewnie czekałby na nią uroczy szlafroczek i panowie sanitariusze, a wszyscy pokiwaliby głową, że zwariowała po śmierci Mindy. Musiała znaleźć go jakoś dyskretnie i choć nie miała tu wiele do przeszukania, nie brała pod uwagę lodówek.
Być może dlatego, że trzeba było być skończonym kretynem, by samemu z własnej woli pakować się do tego lodowatego, ciemnego i klaustrofobicznego miejsca.
Czy ona powiedziała skończonym kretynem?
Ależ oczywiście, że nie domknął drzwiczek.
Złapała za nie i z impetem je otworzyła stając nad jego głową i czekając aż otworzy oczy.
- Dzwoń do Watykanu. Mamy nowe zmartwychwstanie - rzuciła, ale musiałaby być bez serca (niemożliwe), by nie przejąć się tym jak bardzo zmarzł. Przykryła go swoją kurtką- marną i lekką jak przystało na australijską aurę- więc złapała go mocno za rękę pomagając mu wstać. - Czy ciebie do reszty pojebało? Czy pana - bo gdzieś jej wreszcie kliknęło, że wypadałoby zwracać się do niego z szacunkiem - popierdoliło? A jakbym nie wróciła i ktoś zamknąłby drzwiczki? Swoją drogą, w 3a leży kobieta z trądem, więc gratulacje - prychnęła, ale szybko podała mu kubek z kawą, może nie była najcieplejsza, ale na start dobre i to.
To jak było z tym pstryczkiem? Najwyraźniej się uruchomił, skoro go jeszcze stąd nie wywaliła.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Kiedy Mia wysuwa go z lodowatej szuflady, dociera do niego, że wejście tam mogło nie być najlepszym pomysłem jego życia. Przez jego ciało przebiega dreszcz, kiedy dziewczyna wspomina o kobiecie z trądem. Nie dlatego, żeby bał się zarazić – i tak jest już absolutnie przekonany, że stoi nad grobem – ale musiałby to być wyjątkowo nieestetyczny wygląd. Panie i panowie, tutaj też niewiele zmieniło się w życiu tego wysokiego bruneta z nieznośnie brytyjskim, wyrafinowanym akcentem – kobiece piękno nadal było tym, co jeszcze trzymało go na tej ziemi.
– Za stary jestem na Watykan. Oni tam lubią zdecydowanie młodszych chłopców – oznajmia beznamiętnym tonem głosu, niby to w formie bystrego komentarza do złośliwego żartu dziewczyny, niby to do siebie pod nosem. Zaczyna szukać czegoś intensywnie po kieszeniach, kiedy zostaje zaskoczony kubkiem z kawą. Bierze go, przekłada do drugiej ręki, aż w końcu z wnętrza kurtki wyciąga piersiówkę i dolewa do letniego płynu dość przesadną porcję. Możliwe, że łączenie radioterapii, tysiąca kolorowych tabletek (nadal żadnej niebieskiej w zestawie) oraz alkoholu i papierosów to nie coś, co popierałby jego onkolog, ale jego szczęśliwie tutaj nie ma. Mało tego, nie ma go też w Australii. Hans z pewnością spędzał właśnie czas, szusując po austriackich stokach. Na samą myśl o tym średnio przyjemnym, ŁYSYM (jak mu ufać, skoro sam nie potrafił sobie pomóc w tak kluczowym aspekcie życia) mężczyźnie ma ochotę przewracać oczami.
Zatrzymuje się przed kolejnym łykiem i uważnie spogląda na Mię. Ściąga brwi. Czy to możliwe, że ją kojarzy? Wygląda na dość młodą. Co gorsza, na tyle młodą, że prędzej niewiele lat dzieliło ją od Diany, nie na tyle młodą, że mogła się kiedyś z nią zajmować w ramach sąsiedzkiego babysittingu. Prycha cicho, do swoich myśli i bierze kolejnego porządnego łyka, a piersiówkę zachęcająco wyciąga w kierunku znajomo-nieznajomej.
– Gdybyś nie wróciła, a ktoś zamknąłby drzwiczki, to tylko przyśpieszyłoby nieuniknione – dodaje pełen rozbawienia i kubek z doprawioną kawą wyciąga w kierunku piersiówki, którą wcześniej jej przekazał w ramach toastu.
Za świetne pomysły.
Za wspaniałe spotkanie.
Za młodość.
Za starość.
Za umieranie.
Na szczęście, chwilowo jeszcze nie teraz.
– Czy ja cię skądś znam? – pyta jednak, kiedy jego mózg (z wyciętym fragmentem), nie podsuwa mu żadnej podpowiedzi.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
- Chyba, że uznamy cię za wilka od tych młodych chłopców - przyglądała się mu zupełnie śledząc dość niechlujny wygląd, który jednak nietypowo korespondował z tym brytyjskim sznytem. Mama- gdy żyła- opowiadała jej o wielkim świecie, który kiedyś stanie przed nim otworem. Dziś Mia miała wrażenie, że dziecię, którym była, chętnie by jej nakopało, bo to była jedna z tych fantasmagorii. Jedyne co stało przed nią otworem to ta pieprzona zamrażarka, w której przechowywała mięso.
I jednego popierdolonego Brytyjczyka, któremu za bardzo w krew weszły wizualizacje. Była gotowa zacząć podejrzewać, że duża w tym zasługa jego korzeni, bo przecież to w Londynie odbywały się próby pochówku najważniejszej osoby w państwie. Tak właściwie to pewnie był to rodzaj oswojenia się ze śmiercią, ale jak dla niej całkowicie chybiony.
Będzie martwy, nie poczuje tego chłodu ani tej ciasnoty. Jak się odpowiednio obok niej zakręci to nawet dostanie miejsce VIP, by nie rzucali jego ciałem zanadto i zabrali go od razu na spalenie. Potem zaś wciśnie jakiejś idiotce (musiała jakaś istnieć) jego prochy i wygłosi rzewną przemowę o tym jak bardzo kochał życie.
Standard, będzie trochę łez, dużo żałoby, ale wreszcie ktoś przejdzie nad tym do porządku dziennego, więc do cholery, po co się z tym nieuniknionym oswajać?
- Posłuchaj mnie, mam to gdzieś, że umierasz, ale ja za bardzo lubię tę robotę i nie zamierzam jej stracić przez twoje wybujałe ego. Nie jesteś wyjątkowym płateczkiem śniegu, każdy prędzej czy później zdechnie - wyjaśniła mu dobitnie i zapewne zbyt ostro, skoro wciskała mu do ręki kawę i obserwowała z lekkim niesmakiem jak doprawia ją czymś z piersiówki. Jak na osobę, której nie zależało, przejawiała dziwną chęć pomocy mu, a gdy wyciągnął ten napój bogów w jej kierunku, przyjęła go chętnie i wzięła potężnego łyka.
Tylko po to, by ją wykrzywiło.
- O Boże, to piją starzy ludzie?! - musiała jednak przyznać, że cokolwiek to było, rozgrzewało na tyle, że minęła jej nieco irytacja i wróciła do standardowego przyglądania się swojej ofierze gościowi, który powoli zaczynał łączyć fakty. Mogła zarzucić go obrazowymi wspomnieniami, gdzie z jego latoroślą pletły sobie warkoczyki i trajkotały o chłopcach, mogła też wyjaśnić mu jego własny fenomen wśród buzujących od hormonów dziewcząt, ale Ginsberg nigdy nie była jedną z tych paplających bez sensu dziewuszek, więc minęła go i zaczęła pakować swoje narzędzia do przeróbki trupów.
- Znam pana córkę. Co u niej? Wie, że ojcu odwala? - ależ chciała wybić go z tej pozornej równowagi i rozbawienia, które właśnie wykazywał, zapewne na skutek bliskiego kontakt ust z piersiówką. Skoro jednak był tak rozkosznie skupiony na tym, by sobie pewne rzeczy wyobrazić, wskazała mu wreszcie metalowy stół. - Proszę się położyć, mogę pana umalować na tę ostatnią drogę - i przy okazji zapewne tym sposobem dopilnować go na tyle, by nie bawić się z nim potem w chowanego w zamrażarce. Czy ona nie miała żadnych, lepszych planów na czwartkowy wieczór?

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Miks proszków przeciwbólowych i mocnego alkoholu, nawet w takiej ilości był dla skrajnie wyczerpanego organizmu sporym wyzwaniem. Nie, nie kręciło mu się w głowie jak nastolatce, ale zdecydowanie szybciej odczuwał niepokojące skutki pełnej uroki mieszanki.
Jest lekko oburzony słowami Mii, ale nie ma aktualnie siły na oburzenie. Siada na metalowej leżance, ale szybko przypomina sobie, że przecież dziewczyna kazała mu się położyć. No tak, w końcu zmarłych też raczej nie upiększa się w fotelu wizażystki. Są na to zbyt… sztywni.
Polański prycha cicho pod nosem sam do swojego żartu i spogląda na brunetkę.
– Szczerze powiedziawszy, nie przypominam sobie, żeby Diana miała aż tak w u l g a r n e koleżanki – mamrocze w jej kierunku pełen dezaprobaty, nieświadomie serwując jej swój najbardziej ojcowski ton, jaki zazwyczaj przeznaczony był dla jego własnej latorośli w chwilach największego rozczarowania.
Zamiast kontynuować wywód, poprawia się jednak na niewygodnym meblu i macha ręką w ramach znaku, że jest gotowy.
– Prawda jest też taka, że osobliwy gust do wybierania swojego towarzystwa, moja córka ma po mnie – wzrusza ramionami, co w leżącej pozycji wygląda dość zabawnie i w końcu składa ręce na swojej klatce piersiowej. Szuka wzrokiem dziewczyny, żeby upewnić się, czy robi to dobrze.
– Stary, umierający, ze złym gustem alkoholowym i chorą głową. Skoro te ustalenia mamy już za sobą, to wybierzmy teraz odpowiedni róż do policzków – gada i zerka na nią. Po wyrazie jej twarzy chyba wnioskuje, że tak zazwyczaj nie zachowują się jej klienci, dlatego rzuca krótkie - No tak, przepraszam - i zamyka oczy.
– Wiesz, nie żeby to było coś niepokojącego, albo żebym miał prawo pytać, ale praca ze zwłokami to chyba dość niecodzienny wybór, jak dla tak młodej kobiety?
Stara się nie wiercić, ale naprawdę nie jest mu tu za wygodnie.
Dobrze, że trumny są chociaż wyściełane aksamitem. Zdecydowanie wygodniejsze, jeśli chodzi o odpoczynek wieczny.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Zapewne, gdyby była jedną z tych dobrze wychowanych panienek to spuściłaby oczęta, dałaby przyozdobić swoją uroczą, dziecięcą buzię karminowym rumieńcem, a na końcu wymamrotałaby jedne z tych klasycznych przeprosin, bo przecież się zapomniała. Nie jej wina jednak, że matka wolała dyndać na żyrandolu niż kłaść nacisk na jej wychowanie, więc nic takiego nie miało miejsca. Poza tym nawet jeśli- głębokie jeśli- już byłaby grzeczna, to nie zmieniało to faktu, że to on włamał się do jej miejsca pracy i palił papierosa tam, gdzie leżały ludzkie zwłoki. Miała wszelkie prawo wezwać ochronę albo swoich karczków, ewentualnie sama wbić mu jeden ze szpikulców, ale nie miała żadnego na podorędziu, więc wyhamowała.
Do czasu tonu, na który zareagowała jak każda wannabe nastolatka, więc założyła ręce na piersi i posłała mu jedno z tym spojrzeniem pod tytułem weź się, tato. Gdyby miała trochę więcej oleju w głowie albo jakiekolwiek doświadczenie w tej materii to właśnie w tej chwili spłonęłaby rumieńcem czując dwuznaczność tej sytuacji, ale na to jeszcze była zbyt niewinna, więc parsknęła.
- Dobrze, tatusiu. Już będę grzeczna - i nie mogła docenić (jeszcze) jego pozy, bo skoro mu obiecała makijaż, musiała przygotować kosmetyki i wiedziała, że znienawidzi ją za tłusty, ciężki puder, który przypominał raczej wosk do mumifikacji zwłok.
Poczuła jednak, że się jej przygląda i spojrzała na niego uważnie.
- Zwłoki tak nie leżą. Musi pan być bardziej sztywny - i sama podeszła i wzięła jego ręce ustawiając je wzdłuż ciała. - Na samym końcu plecie się ręce i czasami je wiąże, gdy nie chcą się trzymać. Jest pan wierzący? Jakieś specjalne życzenia co do zawartości w dłoni? Różaniec, zdjęcie psa, ulubiony wibrator? - mogłaby mu opowiadać godzinami, co ludzie sobie wkładają i w tym wypadku wcale nie miała na myśli opowieści z dyżuru ratunkowego.
- I mam podziękować za ten osobliwy gust? - wzięła do ręki wazelinę i wreszcie powoli zaczęła mu natłuszczać twarz mordując go wzrokiem, gdy faktycznie gadać, bo praktycznie wszystko wylądowało na jego nosie.
- Dobra, ostatnie pytanie i zaczyna pan udawać trupa, bo ja nie będę pracować w takich warunkach - zastrzegła. - To nieuniknione to co? Nowotwór czy starość? - i z pędzlem czekała aż wreszcie udzieli jej odpowiedzi, ale chyba musiała też być szczera z nim, by nią uzyskać, więc westchnęła. - Nie każdy jak pana córka ma ojca architekta i dziadka dewelopera. Miałam do wyboru albo to albo tańczenie na rurze, ale zdecydowanie preferuję klientów, którzy obłapiają mnie tylko w Halloween - i chyba po raz pierwszy Ginsberg obdarzyła go uśmiechem, którego nie widział zbyt długo, bo od razu zamknęła mu powieki i to na dodatek czymś ciężkim, by nie mógł ich podnieść.
Chciał poczuć się jak trup, więc nie zamierzała zafundować mu jakiejś basic wersji, skoro już zmusił ją do wyciągnięcia kosmetyków i zostania po godzinach. Może i nie miała dokąd pójść, ale zawsze mogła w wolnej chwili ukraść kolejnego krasnoludka.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
Pokasłuje tylko na jej komentarz o tatusiu. Dość powiedzieć, że jego własna córka w zasadzie nigdy nie zwracała się do niego w tej formie. A z uwagi na posiadanie dziecka i w innych przypadkach nie był to raczej jego kink. Tych miał zdecydowanie więcej, ale to również nie temat do rozważania w kostnicy.
Mia mówi dużo i wyrzucane przez nią słowa zaczynają plątać mu się w głowie. Nie jest w stanie reagować na bieżąco, bo dziewczyna raz po raz zaskakuje go specyfikami, które nakłada mu na twarz. Mazie są chłodne (a to akurat zaskoczenie), nieprzyjemnie gęste a niektóre pachną… dziwnie. Boi się jej zapytać, czy jak przystało na dobrą makijażystkę dezynfekuje sprzęt po każdym kliencie czy też smaruje go właśnie pędzlem po kobiecie z trądem.
– Moja córka zwykła nazywać nas chujem i starym dziadem, nie architektem i deweloperem, aż miło to brzmi w ustach obcej osoby. Ale… rozumiem. Zwłaszcza kwestię obłapiania. To też nie tak, że chciałem cię ocenić. Po prostu, zwykła ciekawość – tłumaczy jej, krzywiąc się raz po raz, kiedy rozprowadza coś dziwnego po jego powiekach.
– Słuchaj, nie żebym był specjalistą, ale czy makijażystka nie konsultuje wcześniej z klientem finalnego looku? Po postu postawmy na klasyczny makijaż trumienny, nie drag queen – dodaje złośliwie, ale na jego ustach pojawia się coś na kształt delikatnego uśmiechu.
Znów porusza się, kiedy drętwieje mu ciało, ale tym razem szybki ręki ruch Mii unieruchamia go w miejscu. Posłusznie więc znów splata dłonie na klatce piersiowej.
Nie od razu odpowiada na pytanie, które zadała mu wcześniej.
– Nieuniknione to zepsute poczucie humoru, wiele złych decyzji w życiu, zbliżająca się starość i… nowotwór mózgu, II stopnia, ale wyjątkowo odporny na skalpel, chemię i austriackich lekarzy. Z tym ostatnim nawet bym sympatyzował, wyjątkowo chłodni ludzie. Tak czy inaczej, już nie niebawem mogę być bardziej… sztywny. Będziesz zadowolona – odpowiada w końcu, tym razem siląc się na uśmiech. Dociera do niego coś jednak i musi dodać jeszcze zdanie komentarza.
– Diana nie wie. Więc, gdybyś miała z nią jakiś kontakt, nie mów jej, proszę. Z wiadomych względów chciałbym to zrobić sam.


mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
To przebywanie z nim przypominało jej nieco zabawę nową lalką. Kiedyś marzyła o takiej mówiącej, ale ciągle słyszała, że potem, potem… potem jej matka zwisała jak bezwładna kukła, ale za wiele do powiedzenia nie miała, więc nauczyła się żyć z ludźmi, którym musiała wkładać do ust własne frazy. Z czasem i po zderzeniu z idiotami tego świata (Panie świeć nad duszą Mindy) stwierdziła, że to nie jest takie najgorsze rozwiązanie. Nie musiała odpowiadać na głupiutkie zaczepki, nie kłóciła się z nikim, była tylko ona i lodówka. Teraz jednak te marzenia o nowym manekinie, który sam wypowiada słowa, powróciły do niej i choć na przyszłość życzyła sobie mniej zepsutego i młodszego, postanowiła brać co jej dają.
A raczej co dawał jej sam kręcąc się na tym metalowym stole. Mogła go zapewnić, że do widocznego bólu istnienia zdecydowanie dojdzie nazajutrz ból pleców, ale za komentarz o draq queen nie zamierzała go o tym uprzedzać. Ba, uśmiechnęła się złośliwie i docisnęła go całego do tej zimnej powierzchni.
- Królewna chce wyglądać jak w naturalnym makijażu, tak? Żeby chłopcy nie widzieli, że jest pomalowana? - ironizowała. - Taki trumienny to jest coś takiego jak noszą gejsze - wytłumaczyła cierpliwie nie przestając nakładać mu pokładu, przecież rzęs ani oczu mu nie zamierzała malować, jedynie korektorem zakrywała cienie. - Taka woskowa maska, bo jak wyjdą panu plamy pośmiertne jest nieestetycznie. Doradzam kremację i rozsypanie prochów w ukochanym miejscu - dodała tonem ekspertki i akurat skończyła swoje dzieło, z którego była bardzo dumna i nie zamierzała dać sobie zepsuć tej informacji jego rakiem mózgu. Głównie dlatego, że każdy, kogo Mia najwyraźniej darzyła odrobinę sympatii, umierał, więc zdecydowała się zachować tak jak powinna każda obca osoba.
- Aha. To trochę niewygodne - skomentowała więc i złapała go za rękę, by pomóc mu wstać. - Tak więc doradzam kremację - kontynuowała i dopiero na wstawkę o Dianie spojrzała mu w oczy i szybko odwróciła wzrok. - Nie mam z nią kontaktu przecież - i usiadła na stole, na którym przed chwilą leżał i kiwnęła głową.
To nie była jej sprawa, więc i bez jego komentarza milczałaby jak zaklęta, a ze śmiercią oswoiła się na tyle, że nie robiła na niej aż takiego wrażenia, by o niej trajkotać.
- Powie jej pan czy dopiero zobaczy to w trumnie i stwierdzi, że trochę niezręcznie? - wskazała na jego makijaż. Powinien się cieszyć, że za te odzywki nie domalowała mu twarzy klauna albo jakiegoś brzydkiego narządu rozrodczego. Może dlatego, że jeszcze nie mogłaby malować z natury.
Poza tym trochę mu współczuła, na tyle, na ile można współczuć komuś, kogo zna się od kwadransa i komu mocno życzyła śmierci kilka razy podczas tej rozmowy. Powoli zaczynała się bać swojej siły sprawczej, jeśli to tak działało.

Adam Polanski
lorne bay — lorne bay
41 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
I'm afraid of all I am
My mind feels like a foreign land
Silence ringing inside my head
Please, carry me, carry me, carry me home
– Brakowało mi tylko porównania do japońskiej prostytutki, dziękuję.
Siada posłusznie, a jego kręgosłup jest mu wdzięczny. Powoli kieruje palce do twarzy, zerkając przy tym na Mię, czy na pewno może. Wciska je w swoje policzki, przesuwa nimi po skórze. Jak na kogoś, kto nigdy nie był pomalowany ciężko mu stwierdzić, jakie to uczucie. Na pewno ma wrażenie, że jest czymś poklejony. I jeśli to towarzyszy kobietom stosującym makijaż na co dzień, należą im się głębokie wyrazy współczucia.
– Dosłownie w ulubionym miejscu? Wydaje mi się, że rozsypanie zwłok w brytyjskim pubie jest nielegalne. A przynajmniej nieeleganckie – prycha cicho i wstaje z metalowego wózka na zwłoki, rozglądając się po pomieszczeniu za czymś na podobieństwo lusterka. Znajduje takie, zapewne należące do samej trupiej artystki, a nie do wyposażenia tego lokalu, ale bierze je bez pytania i przygląda się sobie z uwagą. Zawsze był próżny, nie potrzeba tego specjalnie ukrywać.
– Wiesz co, jeśli tak mają mnie zapamiętać nieliczni, którzy przyszliby towarzyszyć mi w ostatniej drodze… Kremacja nie jest złym pomysłem – dodaje, przechylając głowę, żeby zerknąć na swój profil w szklanym odbiciu. Oddaje w końcu lusterko na ręce właścicielki.
– Kusi mnie jednak wizja gadżetów erotycznych, zamiast różańca. Obrazoburcza i wyjątkowo zabawna sposobność na ostatnie zadrwienie z życia – I JAK ADEKWATNY POMYSŁ –To twoja wina. Będziesz mieć to na sumieniu.
Przez moment myśli o tym, żeby zmyć makijaż. Postanawia też zignorować pytanie o rozmowę z córką. Oczywiście, że powinien. Powinien porozmawiać z nią już wcześniej. Nie tyle, że wypadałoby. To był jego obowiązek. Przyzwoitość, nawet jeśli jego osobisty słownik zdawał się ignorować to słowo. Wobec niej, wobec Julii, wobec przyjaciół. Wyrzuty sumienia ciążyły mu gorzej niż strach przed tym, co nadejdzie. W jego głowie to wszystko wyglądało inaczej, kończyło się szybciej i szczęśliwie. Powinien wziąć poprawkę na to, że jego głowa była chora. Pod każdym aspektem.
Przymyka na moment oczy i zmienia zdanie. Odwraca się w kierunku Mii z delikatnym uśmiechem.
– Gotowa sprawdzić, jak twój makijaż farbami olejnymi odbierają ludzie na zewnątrz, czy masz jeszcze jakiegoś klienta? – pyta i dla potwierdzenia swoich słów, próbuje się skrzywić.

mia ginsberg
przyjazna koala
warren444
brak multikont
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
- A proszę. Mam jeszcze lepsze określenia dla człowieka, który włamuje mi się do lodówki. Użyć teraz czy za chwilę? - musiał pogodzić się z tym, że Mia Ginsberg nie potrafiła hamować języka. Ktoś mówił jej, że zapewne wynika to z tego, że jeszcze nie dorosła i czas złagodzi jej obyczaje, ale wówczas wychodziła z niej jeszcze typowa nastolatka, która nie waha użyć się fucka. Teraz też nasunęło się to jej na myśl, gdy wreszcie ojciec Diany (sama nie wiedziała czemu to podkreślała w głowie, zupełnie jak punkt obowiązkowy, na wypadek, gdyby z a p o m n i a ł a) podniósł się ze stołu i oczywiście poszedł sprawdzać jej umiejętności.
- Zacznijmy od tego, że należy się dwieście dol… euro, skoro liczymy po londyńsku - wyciągnęła rękę w jego kierunku. - A poza tym reklamacje może składać najbliższa rodzina. Pan już nie żyje. Zapakować jeszcze w worek czy poszukać odpowiedniej trumny w zakładzie? Mogę też załatwić spalanie, ale to już będzie na serio - ironizowała dalej próbując jednak poradzić sobie przy okazji w ten sposób z jego rychłą śmiercią, choć wiedziała, że gdy się już rozstaną, zapomni o tym i o nim na dobre.
Specyfika pracy, do żadnego trupa, nawet chodzącego, mówiącego i krytykującego jej CIĘŻKĄ PRACĘ się nie przywiązywała, więc wystarczyło tylko otworzyć drzwi na oścież. Wyjątkowo nie wyjedzie nogami do przodu, choć jakby rozpędziła ten wózek i wyrzuciła przez okno to byłby już gotowy na ostatnie pożegnanie.
Te cudowne i optymistyczne przemyślenia przerwał jednak on sam, a raczej uśmiech, który sprawił, że uwierzyła w momencie w jego guza mózgu. Nikt zdrowy na umyśle przecież by nie wyszedł w tej kleistej i ciężkiej mazi, która za moment miała zamienić się w papkę w zestawieniu z australijskim słońcem.
Poza tym, był BLADY i wyglądał raczej jak wyciągnięty żywcem z Dickensa i miała na myśli te creepy duchy, które zawsze ją przerażały w ekranizacji. Wzięła jednak torbę, niedojedzoną kanapkę do ust i ruszyła za nim bez słowa, bo nad każdym tego typu człowiekiem należało się litować i dopilnować, by nie zrobił sobie i otoczeniu krzywdy. Dobrze, była lekko zaintrygowana tym, kiedy się podda i w tym celu nawet przygotowała rozpuszczalnik do zadań specjalnych.
- Jak ktoś jednak stwierdzi, że ładna z pana draq queen to mam was zostawić samych? - zapytała równie lekko złośliwie dając mu się prowadzić gdziekolwiek chciał.
W zasadzie co ciekawszego miała do roboty?

Adam Polanski
ODPOWIEDZ