sekworker, tancerz — Shadow
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Sms od Santiago nie był niczym zaskakującym - zwłaszcza, że został wysłany niedługo po tym, jak Thierry wyszedł z mieszkania Sad. Czy Maurice uważał, że dziewczyna "nakablowała"? Nie, absolutnie - zdziwiłby się raczej, gdyby nic nie powiedziała Delgado i próbowała dusić to zdarzenie w sobie; Thierry jednak wykonując swój plan nastraszenia jej nie brał pod uwagę konsekwencji ze strony Kolumbijczyka - zdawał sobie jedynie sprawę z tego, że prędzej, czy później (raczej prędzej) mężczyzna się o tym dowie i postanowi zrobić z tym porządek. Kanadyjczyk jednak nie zastanawiał się nad tym, co konkretnie może z tego wyniknąć i nieszczególnie się tym przejmował: nie spodziewał się, żeby Tiago zrobił mu jakąś dużą krzywdę, bo to byłoby zarzynanie kury znoszącej złote jaja, a poza tym - podobno kochał? Jeśli kocha, to nie zrobi dużej krzywdy (mała krzywda była akceptowalna i w pewnych granicach nawet pożądana).
Odczytawszy smsa z rozkazem pojawienia się jutro o szesnastej, odłożył telefon na szafkę i poszedł do wanny, relaksować się i rozkoszować tym, co przeżył kilka godzin temu. Podobało mu się to wszystko - nawet to, że oberwał ostatecznie butelką i talerzem: lubił ludzi z pazurem i dziewczyna naprawdę mu zaimponowała. Zyskała punkty w jego oczach.
Następnego dnia pojawił się w posiadłości Delgado o umówionej godzinie - przyszedł punktualnie, wesoło uśmiechnięty i udający, że nie wie, o co chodzi. Głowę miał zabandażowaną: zrobił sobie opatrunek na rozciętej skórze, którą prawdopodobnie trzeba było pozszywać, ale Thierry nie lubił szpitali i wolał sam radzić sobie z takimi rzeczami. Wcisnął dzwonek i czekał, aż ktoś mu otworzy, a sam stał z rękami założonymi za plecy i rozglądał się wokół wesoło, bujając na nogach, jakby w głowie grała mu jakaś muzyka.

Sad Bright
Santiago Navarro Delgado
przemytnik i diler — gdzie się da
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
{outfit}

Santiago zdenerwował się po przeczytaniu wiadomości od Sad i nie miał nawet głowy do tego, żeby odpowiadać jej cokolwiek będącego sensownym w tym momencie smsem. Przez chwilę musiał to sobie poukładać w głowie i zastanowić się co dalej, bo jedno było pewne - nie mogło tak być, że Thierry będzie sobie łaził do Sad i ją szantażował, śledził czy straszył, czy cokolwiek on tam jeszcze robił. Swoją drogą, zamierzał się tego dowiedzieć, ale od obojga, dlatego oboje zaprosił na szesnastą do swojej posiadłości. Nie otrzymał odpowiedzi od żadnego z nich, ale nie spodziewał się odpowiedzi, i tak doskonale wiedział, że pojawią się o wyznaczonej porze. Ani Thierry ani Sad nie byli osobami, które zignorowałyby wiadomość, którą wystosował, zwłaszcza że wyraźnie zaznaczył, że odmowy nie przyjmuje.

Poszedł otworzyć słysząc dzwonek do drzwi i uniósł brwi w reakcji na widok Thierry'ego z bandażem na głowie. No tak, Sad pisała coś o tym, że go pobiła... Westchnął krótko, złapał go za przód koszuli i wciągnął do środka, a potem oparł go plecami o drzwi i pocałował mocno, agresywnie, władczo. Powitanie musiało być takie jak należało, niezależnie od tego czy spotkali się w celach opierdolu, wspólnie spędzonej nocy czy jakimkolwiek innym.

- Je te tuerais pour ce que tu as fait - wymamrotał, nie odrywając się nawet od jego ust. - mais je t'aime trop. - dokończył po chwili, wciąż z ustami przy jego ustach, po czym ugryzł go delikatnie w dolną wargę i odsunął się od niego, żeby wypuścić chłopaka z uwięzi, w której się chwilowo znalazł. - Idź do salonu. Możesz nalać alkohol, wiesz gdzie go znaleźć - on sam poprawił swoją koszulkę, bo się nieco pogniotła i zerknął na zegarek, sprawdzając, czy Sad jest już spóźniona czy jeszcze nie i czy aby na pewno nie powinien się już zacząć denerwować.

Thierry Maurice DeVilliers
Sad Bright

sumienny żółwik
zira_fell
wszystkie multi podpięte
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Z początku nie miała zamiaru pojawić się w posiadłości Delgado. Nie widziała zbyt wielkiego sensu w konfrontacji, bo na tyle, na ile przyszło jej znać Santiago, to wiedziała, że nie tylko on będzie tam na nią czekał. Nie była w nastroju by po raz kolejny patrzeć w oczy Thierrego, a tym bardziej by znaleźć się w pomieszczeniu, w którym niegdyś leżała związana do tej pory nie rozumiejąc za co i dlaczego. Miejsce, które do niedawna kojarzyło jej się ze spokojem, miłością i oddechem od życia, teraz napawało ją lękiem i niezadowoleniem. Stojąc przed posesją dopalała nerwowo papierosa czując, że zupełnie nie jest w nastroju na to co miało ją czekać w środku. Miała przy sobie gaz pieprzowy, tak na wszelki wypadek, ale też znała rozkład mieszkania Delgado jak własnego i wiedziała, z resztą Thierry również, że była w stanie zamienić w broń wszystko co nawinie jej się pod ręce.
Życie doświadczyło ją zbyt mocno by nie posiadła umiejętności samoobrony, nawet jeśli czasami jej działania wykraczały poza jej granicę, a zaczynały stanowić atak. Zbyt często dosięgał ją przemożny strach, że nie zdąży się obronić na czas, że to ona musi wyjść pierwsza z inicjatywą by mieć szansę na wygraną. W końcu nic nie liczyło się tak mocno jak liczyło się życie.
Nie chciała patrzeć na wzrok Santiago, kiedy będzie patrzył na Thierrego. Wiedziała, że dopadnie ją silna zazdrość, prawdopodobnie tak silna, że wyzwoli w niej te najbardziej prymitywne instynkty, te pragnące bólu i cierpienia kogoś, kto przysparzał jej tego samego. Wyrzuciła niedopałek gdzieś w krzaki, schowała ręce w kieszenie kurtki zmierzając w kierunku drzwi wejściowych. Z początku chciała zatrzymać dłonie tam gdzie były, bezpiecznie spoczywające na gazie pieprzowym i pęku kluczy, których Christian nauczył jej używać jak kastetu. Jednak po dłuższym zastanowieniu wyciągnęła je poprawiając na palcu pierścionek zaręczynowy. Dowód miłości. Dowód, którego Thierry nie posiadał. Dowód, który raz na zawsze zaprzysięgnie Delgado i Bright jako jedyny słuszny związek.
Zapukała w drzwi i gdy tylko się one uchyliły weszła do środka przeciskając się obok kogokolwiek kto jej otworzył.
-Czy to jest naprawdę konieczne?- spytała omiatając pomieszczenie szybkim spojrzeniem szukając wszystkiego co może posłużyć za broń.
Teraz jesteś bezbronna, Sad. Zdana na los mężczyzn. A to mężczyźni nienawidzą cię najbardziej.

Santiago Navarro Delgado
Thierry Maurice DeVilliers
sumienny żółwik
lachmaniara
sekworker, tancerz — Shadow
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie spodziewał się takiego powitania - raczej sądził, że zostanie z miejsca obrzucony pełnym złości spojrzeniem, być może usłyszy parę nieprzyjemnych słów (groźba śmierci do nich nie należała, zwłaszcza, że opatrzona wyznaniem miłosnym), zostanie objechany od góry do dołu. Jednak to, że został w taki sposób wciągnięty do środka: za koszulę, to już sprawiło, że zrobiło mu się cieplej. Później jeszcze to przygwożdżenie do drzwi... Zamruczał zadowolony w usta Tiago, uśmiechając się chwilę po oddanym mu pocałunku i przesunął delikatnie palcami po jego skroni, odgarniając włosy.
- Tu ne me tuerais pas, tu souffrirais trop - powiedział łagodnie, przesunął językiem po przygryzionej przed chwilą wardze i rozejrzał się wokół. Ruszył do salonu, przesuwając palcami po ścianie i brzegach mebli, docierając w końcu do barku. Nalał sobie whisky, wrzucił kostkę lodu i zasiadł na kanapie, zakładając nogę na nogę. Czuł się teraz jak pan i władca, czuł, że jest ważny dla Santiago: chyba takie gesty, jak ten przed chwilą, były dla niego największym dowodem jego uczuć, bo był wściekły, a mimo to powitał Thierry'ego namiętnym pocałunkiem.
Na jego palcu również błyskał pierścionek od niego: nie zamierzał go zdejmować, miał go na palcu również wtedy, kiedy zarabiał - czasem myślał, że to nic, że Delgado z nim nie weźmie ślubu, ale przecież kochał, oświadczył się i mówił, że zrobiłby to, gdyby mógł. To powinno Maurice'owi wystarczyć i czasami rzeczywiście mu wystarczało - na przykład w tej chwili.
Niedługo po swoim przyjściu usłyszał w korytarzu głos Sad. Tej Sad, którą z pewnością wystraszył - było to po niej widać wtedy, kiedy był jeszcze w jej mieszkaniu. Była przerażona - i o to chodziło. Czy teraz również była? Zapewne, jeśli domyślała się, że nie jest tu sama ze swoim narzeczonym - a sądząc po jej słowach, była tego pewna, w innym wypadku zachowywałaby się inaczej, nie pytałaby, czy to konieczne, możliwe, że wręcz rzuciłaby mu się na szyję, ćwierkając o miłości lub złorzecząc na Thierry'ego. Nie, na pewno wiedziała, że nie są sami - tak samo, jak on był już wcześniej pewien, że nie został zaproszony sam.
Siedział na tej kanapie, wpatrując się w swoją whisky, jakby była czymś najistotniejszym na świecie w tej chwili i jakby dostrzegł tam coś ciekawego.

Sad Bright
Santiago Navarro Delgado
przemytnik i diler — gdzie się da
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Drzwi przed Sad otworzył Tiago - chciał ją nawet przytulić na powitanie, ale weszła do środka tak szybko, że nie zdążył, jedynie popatrzył na nią szeroko otwartymi oczami, po czym zamknął za nią drzwi i ruszył za dziewczyną w stronę salonu, w którym znajdował się już siedzący na kanapie Maurice.

- Tak, jest to konieczne - popatrzył na dziewczynę z mieszanką smutku i irytacji. To pytanie go nieco zirytowało, bo chyba dość wyraźnie zaznaczył w swojej wiadomości, że spotkanie jest konieczne i że nie przyjmuje na nie odmowy. Pytanie o jego konieczność było więc dla niego czymś porównywalnym do ciosu w policzek, a tego się od Sad akurat nie spodziewał.

Ruszył w stronę barku, sięgnął po butelkę wina i kieliszek, a gdy rzeczony zestaw wręczył swojej narzeczonej sam sięgnął po butelkę whisky, którą wcześniej otworzył Thierry i nalał sobie solidną porcję alkoholu do szklanki. Przez chwilę milczał, patrząc to na jedno, to na drugie, upijając kilka łyków duszkiem.

- Musimy porozmawiać - oświadczył siląc się na spokój, choć dla obojga było jasne, że wcale nie jest spokojny. Ale chyba mu się nie dziwili? Nie miał ostatnio zbyt wiele okazji do tego, żeby być spokojnym. Najpierw akcja z Sad, Darą i tasakiem, a potem jeszcze Thierry, który postanowił nawiedzić dziewczynę w jej mieszkaniu. Tego wszystkiego było ostatnimi czasy po prostu za dużo.

- Po pierwsze: Sad, powinnaś udać się do lekarza. Wspominałem ci o tym wcześniej, ale mam wrażenie, że wciąż tego nie zrobiłaś i wciąż nie bierzesz leków. Jestem na siebie zły, bo powinienem tego przypilnować wcześniej, wybacz mi, że robię to dopiero teraz. - zaczął patrząc na dziewczynę, wciąż stojąc kilka kroków od kanapy. Nie zmuszał jej do tego, żeby siadała; decyzja należała do niej. Thierry mógł siedzieć jeśli chciał, ale on sam nie wyobrażał sobie prowadzenia podobnej rozmowy na siedząco; miał parę kwestii do poruszenia, a ojciec go nauczył, że ważne sprawy należy poruszać w odpowiedni dla nich sposób.

- Po drugie: Thierry, nie życzę sobie, żebyś nachodził Sad w jej mieszkaniu. Nie wiem po co tam poszedłeś i liczę, że zaraz mi to wyjaśnisz, ale tak czy inaczej nie powinno to mieć miejsca i nie chce, żeby się powtórzyło. Chyba że Sad zaprosi Cię na kawę albo obiad. Albo drinka. - wywrócił oczami.

- W każdym razie: nigdy więcej masz za nią nie chodzić, nie śledzić jej i nie grozić jej w żaden sposób. - teraz patrzył prosto na chłopaka, wolną dłoń (w której nie trzymał akurat szklanki) kładąc na swoim pasku. Do niego miał przypiętą broń, oboje doskonale wiedzieli o tym, że Santiago posiada kilka sztuk zarówno pistoletów jak i broni białej, Thierry'emu zapewne nawet parę razy groził jednym lub drugim rodzajem. Teraz nie wyglądał jednak, jakby chciał broni użyć, raczej jakby ten gest wykonał nieświadomie. To też było do niego podobne; często robił niektóre rzeczy bez zastanawiania się nad tym, z lepszym lub gorszym tego skutkiem.

- To samo tyczy się Ciebie, Sad. Nie chcę, żebyś nawiedzała Thierry'ego w jego mieszkaniu, jeśli np. przyszedłby ci do głowy odwet na nim. - spojrzał na dziewczynę już nieco spokojniej, z troską i czułością, po czym upił kolejnego łyka i to samo spojrzenie przeniósł na Thierry'ego. - Na każdym z was mi zależy, każde z was kocham i myślałem, że jest to jasne. Najwyraźniej jednak nie było wystarczająco jasne, skoro musimy się spotykać w takich nastrojach. - westchnął ciężko i zmierzwił dłonią włosy. - Czy to, co mówię, jest dla was jasne?

Sad Bright
Thierry Maurice DeVilliers

sumienny żółwik
zira_fell
wszystkie multi podpięte
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Bezbronna. Osamotniona. Jesteś w tym sama. On cię nie wspiera, już ci to udowodnił.
Nienawidziła się tak czuć. Nienawidziła przemożnego przeczucia, że wszystko pójdzie nie tak i jak zwykle będzie musiała poradzić sobie z tym samodzielnie. Nie wiedziała czyją stronę trzymał Santiago, ale wiedziała, że z tego spotkania nie wyniknie nic dobrego. Mogła spodziewać się wiele, ale żadna z tych rzeczy nie była niczym pozytywnym.
Przemierzyła mieszkanie Santiago wchodząc w przestrzeń okupowaną przez osobę, której nie miała ochoty oglądać, a której niestety się tutaj spodziewała. Nie omiotła go nawet spojrzeniem, a jedynie stanęła gdzieś niedaleko przyglądając się poszczególnym elementom wystroju mieszkania. Wazon, który wyglądał na niezbyt ciężki, lecz mogący zaboleć. Rzeźby, które cechowały się stanowczo większą masą, Sad nie była pewna czy byłaby w stanie je udźwignąć, ale wiedziała, że cios nimi zabolałby. A zwłaszcza ich potłuczenie. Pamiątki z różnych krajów, obrazy, nic co mogłoby w razie czego posłużyć jeszcze za broń.
Przejęła kieliszek wina od Santiago również nie patrząc mu w oczy, a wręcz układając swoją rękę tak by nie dotknąć jego dłoni. Była nadal zła, a Bright chowała urazę długo, stanowczo dłużej niż powinna.
Wciąż nie bierzesz leków.
Cokolwiek co nastąpiło po tych słowach nie miało już znaczenia. Żadnego.
Santiago nie rozumiał wagi swoich słów, które wypowiedział, gdy leżała skuta na tej samej przeklętej kanapie. Nie rozumiał co zrobił źle bo inaczej nie powtórzyłby tego błędu. Nie przy Thierrym, nie przy kimś kto absolutnie pod żadnym pozorem nie powinien posiąść takich informacji. Jedyne co łączyło jego i Darę to fakt, że obu zaatakowała (rzekomo), ale tylko powiedzenie jednemu z nich była w stanie przeżyć i przetrawić.
Kieliszek wina, który trzymała do tej pory w dłoni wysunął jej się spomiędzy palców, a po pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk tłuczonego szkła, które przerwało ten cholerny, bezwartościowy wywód.
-Co ty żeś właśnie powiedział?- wcięła mu się w słowo nie mając absolutnie żadnego zamiaru by słuchać dalej.
On cię pozbawia twoich tajemnic. Oskórowuje cię żywcem. Obdziera cię. On cię nie kocha, Sad.
-Co ty, do kurwy nędzy, powiedziałeś?
Nie kocha cię.
Gdyby cię kochał to by cię nie upokarzał, nie w taki sposób, nie przy nim.

Jej palce zacisnęły się zamieniając dłonie w pięści, a paznokcie wbiły się w miękką skórę w geście samookaleczania. Przestąpiła parę kroków stąpając po potłuczonym szkle, które pod jej ciężkimi butami zamieniło się w żwir i podeszła do Santiago patrząc mu prosto w oczy.
-Santiago Navarro Delgado nie masz absolutnie żadnego prawa do mówienia tego komu ci się żywnie podoba, rozumiesz? Ż a d n e g o. To nie jest Twoje życie, tylko moje. I być może nie powinno być nasze.-w tym momencie nie mówiła sama za siebie, w tym momencie pozwoliła dojść do głosu demonom w jej głowie, które podszeptywały jej najgorsze możliwe rozwiązania tej sytuacji.
Nie słuchała go już. Nie przyswajała żadnej z informacji, nie obchodziło ją co mówił. Jej oczy się zaszkliły, jednak żadna łza nie spłynęła. To nie był moment na płacz, to był moment na wściekłość. Nie ruszyła się nawet o centymetr, wbijała swoje spojrzenie prosto w oczy mężczyzny, któremu jeszcze do niedawna wyznawała miłość teraz zastanawiając się czy aby było to przemyślane.

Santiago Navarro Delgado
Thierry Maurice DeVilliers
sumienny żółwik
lachmaniara
sekworker, tancerz — Shadow
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Do tej pory Thierry siedział spokojnie, jedynie obserwując sytuację i spodziewając się że Tiago zacznie niedługo na nich krzyczeć. Póki co nie zrobił tego, ale to wszystko wciąż było możliwe - Maurice tylko na to czekał, bo znał możliwości swojego pana i nawet wręcz spodziewał się, że oboje zaraz oberwą (on znacznie bardziej). Lubił go czasem drażnić, choć w tym momencie niekoniecznie miał na to ochotę - bał się go, mimo wszystko, mimo tego, że zwykle tego po sobie nie pokazywał i bywał wręcz bezczelny. Teraz jednak siedział na kanapie ze swoim drinkiem, czekając na rozwój sytuacji - a ten nastąpił zaskakująco szybko.
Słysząc, że Sad nie bierze leków i Tiago powinien tego przypilnować, Thierry nadstawił uszu, czując się jak jakaś surykatka, która wychynęła ze swojej nory i węszy wokół, starając się złapać woń zdobyczy. Nie wyprostował się; póki co nie dał po sobie poznać, że bardzo go ten temat zainteresował, wysłuchał tylko słów skierowanych do siebie. Nie zdążył jednak na nie zareagować, kiedy dziewczyna się odpaliła i wybuchła wściekłością. Thierry jedynie obserwował z zainteresowaniem to zdarzenie, ciekaw, co z tego wyniknie (o jakie leki chodziło? Jaki to miało związek z całym spotkaniem i ze sprawą włamania Kanadyjczyka do domu narzeczonej Delgado? Wnioskując z jej zachowania, raczej nie chodziło o żadną chorobę fizyczną - tego ludzie się nie wstydzili zwykle tak bardzo, jak chorób psychicznych, a Sad teraz wręcz kipiała). Gdy dziewczyna powiedziała, że ich życie nie powinno być ich wspólnym, coś w sercu Thierry'ego fiknęło radosnego koziołka, a on sam rozsiadł się na kanapie wygodniej, zakładając nogę na nogę i kładąc rękę na oparciu. Nie zamierzał się teraz odzywać, bo nie chciał zwracać na siebie uwagi żadnego z nich, nie chciał im przeszkadzać - był po prostu zafascynowany spektaklem, który rozgrywał się na jego oczach i który mógł doprowadzić do zerwania ich związku. I to nie przez niego! O dziwo - tu nie chodziło o to, co on sam zrobił, tylko o najwyraźniej poważny błąd Santiago. Zresztą owszem, on tez zgadzał się z Sad, że ta informacja nie powinna do niego dotrzeć i był zaskoczony, że Tiago w ogóle o tym wspomniał przy nim. O co mogło chodzić? Przecież to on się włamał, on jej groził, on zachowywał się jak popapraniec (zdawał sobie z tego sprawę i nie próbował przed sobą udawać, że było inaczej: zrobił to wszystko specjalnie i z pełną świadomością). Ona nie zrobiła mu nic złego - zasłużył na oberwanie butelką, zasłużył na jej wściekłość i wszystkie słowa, które usłyszał. Nie był pewien, co konkretnie Sad powiedziała Santiago, ale wyraźnie coś, co skłoniło go do stwierdzenia, że się nie leczyła na chorobę, którą miała. Co to było? Depresja? Dwubiegunówka?

Sad Bright
Santiago Navarro Delgado
przemytnik i diler — gdzie się da
30 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Wiedział, że nie powinien rozpowiadać wszystkim naokoło o chorobie Sad - rozumiał jej punkt widzenia i wiedział, że już to, że powiedział o jej chorobie Darze dość mocno ją zabolało. Być może faktycznie nie powinien poruszać tego tematu przy Thierrym, tak, natomiast targała nim masa różnych emocji w tym momencie, niekoniecznie pozytywnych i być może nie do końca panował nad swoim językiem. Jasne, nie jest to żadne wytłumaczenie na to co zrobił, ale ludzie nie zawsze postępują rozsądnie.

- Nie powinienem tego mówić, masz rację - przelotnie zerknął na stłuczone szkło, które jeszcze chwilę wcześniej było kieliszkiem. Przełknął ślinę, podnosząc wzrok na narzeczoną i prostując się nieco; wyglądał teraz trochę tak, jakby z godnością zamierzał przyjąć ewentualny policzek w niego wymierzony. Czy faktycznie dałby się uderzyć? Nie było to takie pewne, bo czasem był słodki i kochany, czasem ludzie widzieli w nim potulnego baranka, ale nie zawsze taki był i potrafił się bronić, potrafił też atakować (nie tylko słownie), więc tak naprawdę ciężko było przewidzieć co zrobi, jeśli dziewczyna faktycznie zdecydowałaby się go spoliczkować.

Nic takiego jednak nie nastąpiło, przynajmniej nie w tym momencie. Popatrzył jej prosto w oczy, dzielnie znosząc to w jaki sposób do niego podchodziła. Dźwięk szkła pod jej butami był w pewnym sensie przyjemny dla ucha.

- Uspokój się, wcale tak nie myślisz - coś w nim pękło gdy usłyszał, że być może nie powinno to być ich wspólne życie. Pokonał dość szybko odległość która dzieliła go z dziewczyną i dość mocno chwycił jej nadgarstek, przyciągając ją do siebie gwałtownie i wciąż patrząc jej przy tym w oczy. - Nie chcesz mnie zostawić, nie wygaduj głupot. - pokręcił głową, nie odrywając wzroku od jej oczu. Nie wyobrażał sobie, żeby dziewczyna faktycznie mówiła szczerze, ale... Sad była nieprzewidywalna, pokazała to ostatnio kilkakrotnie, więc może teraz mówiła serio...? - Przepraszam, nie powinienem wspominać przy innych ludziach o takich sprawach. Masz całkowitą rację. Nawaliłem. Ale to nie jest powód, żeby ze mną zrywać, Sad. - przełknął ślinę i ponad jej ramieniem spojrzał na Thierry'ego. Dziwnie się czuł z tym, że prowadzili tą rozmowę przy nim. Nie przemyślał tego, co chciał obojgu powiedzieć, nie miał głowy do układania sobie przemów i... chyba faktycznie nawalił. Powinien używać czasem mózgu, a nie tylko paplać ozorem jak leci.

Sad Bright
Thierry Maurice DeVilliers

sumienny żółwik
zira_fell
wszystkie multi podpięte
kierowca tira — tir
25 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Can't make me happy when I'm sad
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Szargały nią nieposkromione nerwy, szkło pod jej butami chrzęściło. Nie mówiła za siebie, już dawno zaczęła tracić kontrolę nad swoimi słowami, jej głos działał w opozycji do jej woli mówiąc to co podsuwały jej głosy w głowie zamiast to co naprawdę uważała. Choć ten jeden raz obie te rzeczy nazbyt się od siebie nie różniły.
On cię nie kocha. On cię zdradził, zdradził twój sekret. Nie zasługuje na twoją miłość, Sad.
Była skrajnie blisko uwierzenia w tę wersję wydarzeń. Tak ciężko było jej pojąć, że Tiago był w stanie zdradzić jej tajemnice komuś kto nigdy takiej wiedzy nie powinien posiąść. Teraz Thierry wiedział o niej stanowczo za dużo, a wiedza to była potęga w tej sytuacji. Przyznał jej rację, ale czy to cokolwiek zmieniało? Czy to przywróci jej poczucie bezpieczeństwa i stabilność emocjonalną? Skrajnie w to wątpiła.
-Nie dotykaj mnie!-podniosła głos być może bardziej niż z początku chciała. Znowu przekraczał granice jej dotyku, po raz pierwszy kiedy leżała skuta i ostatnie o czym marzyła to jego dłoń na jej plecach i teraz kiedy, jak gdyby nigdy nic, oplótł swoje palce w koło jej nadgarstka. Szarpnęła ręką próbując się wydostać z jego uchwytu. -Nie masz prawa mnie dotykać bez mojej zgody.-dodała twardo po raz kolejny bezskutecznie szarpiąc ręką.
Jej zdenerwowanie rosło z każdą chwilą jego gadaniny. Irytowało jej, że wmawiał jej co powinna czuć, a co nie, czego chce, a czego już niekoniecznie. Jakby to on decydował o jej emocjach. Sad nie miała zamiaru się na to godzić.
-Teraz będziesz mi mówił czego chce? Może pozwól mi samej zdecydować czego JA chce, co?- nigdy nie mówiła do niego w taki sposób, z resztą rzadko kiedy się kłócili. Ich wspólne życie często było czysto sielankowe. Być może dlatego, że oboje wiedzieli, że nigdy nie będą prawdziwą, zwykłą, monogamiczną parą. Teraz, kiedy kłócili się po raz pierwszy, kłócili się pełną parą. Używała tonu, którym nigdy nie mówiła w stosunku do Tiago, nigdy sobie na to nie pozwalała. Teraz jednak nie widziała innej możliwości.
-Nie mam absolutnie żadnej ochoty zostawać to na choćby minutę dłużej. Puść mnie i pozwól mi wyjść bo zacznę rzucać przedmiotami. A oboje wiecie, że jestem do tego zdolna.- spojrzała na Santiago wzrokiem nabuzowanym od iskier. Wzrokiem mówiącym, że mówiła to wszystko poważnie.

Thierry Maurice DeVilliers
Santiago Navarro Delgado
sumienny żółwik
lachmaniara
ODPOWIEDZ