olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

Ludowa mądrość mówiła, że przeciwieństwa się przyciągają i najwyraźniej miało to zastosowanie nie tylko w przypadku relacji romantycznych. Bowiem może i owszem, Ainsley była doskonale wręcz wyhodowana wychowana, by funkcjonować w pewnej kontrolowanej samotności, ale z drugiej strony miała głęboką potrzebę dzielenia swojego życia z kimś, bycia z kimś, bycia w związku. Potrzeba bycia kochaną, potrzebną wraz ze świadomością o tym, że (często gdzieś tam, na drugim końcu świata) jest ktoś, dla kogo jest najważniejsza, dawało jej takie poczucie bezpieczeństwa, że bez tego chyba nie byłaby w stanie funkcjonować. I choć nadal nie przyznałaby tego na głos, ale to pewnie mocno naiwne i godne zakochanej nastolatki przekonanie, było sporą zasługą jej męża, a raczej ich pierwszego związku. To, jak to wyglądało teraz, nie ułatwiało niczego.
- Magda żartuje sobie ze mnie pod tym kątem - że to tak, jakby ktoś zabrał mi młodość, bo nikt nigdy nie poprosił mnie o chodzenie, nie miałam okazji być cheerleaderką, nie latałam na imprezy do akademika czy nigdy nie miałam kłopotów z policją - zaśmiała się odrobinę za głośno, wszak sprawa była na tyle śmieszna, że przecież i jej szwagierka nie miała (wątpliwej) przyjemności do większości rzeczy z tej listy się choćby zbliżyć. Pozwoliła jednak swojej przyjaciółce dokończyć i niby kiwała twierdząco głową, niby się zgadzała, ale jednak chyba nie do końca. A może była to kwestia tego, że mimo gorących starań nie była w stanie skupić na dłużej swoich myśli na czymś, co nie było jednym z co najmniej kilku problemów okupujących od jakiegoś czasu jej głowę? Mimo wszystko uśmiechnęła się lekko i dodała już poważniej: - Zachowujesz się trochę tak, jakby nazwanie sprawy po imieniu - tak chcemy być razem, tak jesteśmy razem, to było coś złego. Wiesz, ja rozumiem, że nie wszyscy biorą ślub w zastępstwie drugiej randki - i trochę tutaj zarzuciła włosami jak te idealne modelki z reklam kosmetyków do włosów. Jesteś tego warta nabierało w tym momencie zupełnie nowego sensu. - ale też nie ma nic złego w tym, że kogoś po prostu chcesz - dodała z rozbrajającym zupełnie uśmiechem. Z Ainsley bowiem może nie był żaden specjalista od związków, ale akurat w temacie chcenia kogoś tak bardzo, że można dla tej relacji spalić cały świat, była akurat ekspertką. Może i jej małżeństwo miało obchodzić niebawem pierwszą rocznicę, ale nadal miała wrażenie że odrobinę nie opadł cały kurz po tym, jak wtedy postawili dla siebie z Dickiem wszystko na głowie. I właśnie uśmiechała się do tej myśli, kiedy Julia sprowadziła ją na ziemię laurką wystawioną dla Aidena.
I jedynie wrodzona powściągliwość pozwoliła się jej wręcz histerycznie nie zaśmiać.
- Czym się zatem niby od ojca różni? - zapytała, mając wrażenie że Julia mocno przestrzeliła z tym argumentem. Prawda była w końcu taka - i Ainsley musiała przyznać, że jest w tym momencie trochę hipokrytką - że wśród mężczyzn, którymi się razem z przyjaciółką otaczały, raczej trudno było znaleźć kogoś, kto do pewnego standardu nie pasuje. I miała już się rozpędzić, tłumacząc jej to w bardziej rozwinięty sposób, kiedy po dalszej części prawie udławiła się winem.
Kim jesteś i do, do cholery, zrobiłaś z Julią Crane - bliska była zakrzyknąć, ale najpierw odrobinę zjeżyła się, słysząc szorstkie pojechałaś do Dicka. Zupełnie tak, jakby było coś dziwnego w tym, że po prostu wróciła do swojego męża, ale przecież nie to było w tym momencie istotne.
- Wybacz - wcięła się w pewnym momencie w słowo, unosząc przy tym palec, zupełnie tak jakby oświeciła ją najdoskonalsza myśl. - Gdybym chciała cię przelecieć, też z pewnością jechałabym do ciebie a nie wybrała towarzystwo styranego po akcji strażaka - to był jeden z tych momentów, gdzie zdanie zdaje się opuszczać jej usta bez żadnej kontroli, szybko więc postanowiła wytłumaczyć pewne rzeczy poważniej: - A tak całkiem serio, po tym co widziałam w trakcie kolacji i ogółu atrakcji, które ją przerwały to raczej nietrudno odgadnąć jego intencje. Więc zupełnie bezinteresownie przyjechał do ciebie tego wieczora. I w trakcie kolejnych też pojawiał się zupełnie bezinteresownie, ot tak bo miał potrzebę na nocne, głębokie rozmowy o życiu. Julia - wręcz jęknęła, bo nie była w stanie uwierzyć, że ta dziewczyna była w stanie nabrać się na taki banał. Ktoś kiedyś w rozmowie z nią użył dość trafnego określenia na taki zestaw zachowań i właśnie szukała go w swojej głowie. - Myślisz, że dziewczyny mojego ojca czy ojca Dicka lecą na to, że jeden jest tyranem i furiatem, a drugi... - ma ciężką rękę i niszczy ludzi, miała już dopowiedzieć, ale tej pewnej chorej lojalności nie można było jej odmówić, więc wyjątkowo zasznurowała usta i poprawiła się tak, jakby po prostu zabrakło jej słów: - ... drugi też? Nie, oni są właśnie w ten sam nienachalny sposób czarujący. Sprawiają, że czujesz że są potrzebni. To o czym mówisz... Mój brat nazwał to kiedyś typowaniem rannej antylopy ze stada i gwarantuję ci, że Caroline, Catherine czy jak tam ma na imię nowa dziewczyna mojego ojca poleciała na to samo - spojrzała mocno na Julię, po czym zagapiła się na zawartość trzymanego w ręku kieliszka. To musiała być wina tego przeklętego wina, inaczej przecież nigdy nie pakowałaby się nikomu w życie z buciorami.
Chyba, że po prostu zawsze musiał być ten pierwszy raz?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Musiała pomyśleć o swojej straconej młodości, ale przecież nie miała wrażenia, że cokolwiek z niej straciła. Owszem, naznaczona była trudnymi doświadczeniami, które zdeterminowały jej życie i popchnęły ją w stronę nadużywania zakazanych substancji, ale nadal dzięki Adamowi szalała. Czasami za bardzo, czasami kończyło się nieprzyzwoicie i zbierała doświadczenia, które były absolutnie niedorzeczne, ale czuła całą sobą tę młodość, która nie pyta o rozsądek. Teraz z perspektywy czasu rozumiała, że brakowało jej jednak uczucia tej pierwszej i niewinnej miłości, bo jej przyszło się zderzyć z człowiekiem, który traktował ją wciąż jak opcję. Pewnie tego po części zazdrościła nawet Ainsley, która przeżywała swoje pierwsze razy z obecnym mężem, choć na samo wspomnienie jego nazwiska Julia dostawała ciarek na ciele i nie było to jedno z tych przyjemnych doświadczeń.
- A Magda lepsza? Obie jesteście dość nudne pod tym względem- wtedy jeszcze nieco się z nią droczyła, bo nie wiedziała, co nastąpi później. Nie sądziła nigdy, że będzie musiała zmierzyć się z tego rodzaju ostracyzmem i będzie to dotyczyć jej najbliższej przyjaciółki.
W końcu dotychczas Julia robiła dość niepokojąco niemoralne rzeczy i nie wzbudzało to w pani Remington żadnego sprzeciwu, a tu umówiła się z mężczyzną. Wolnym, bez zobowiązań, bez żadnego bagażu w postaci żony i nagle cały świat zwariował, a ona musiała tłumaczyć się z tego, że co? Poszła z nim do łóżka? Niezależnie od tego, kiedy to zrobiła (bo przecież nie podczas tych bezsennych nocy) i jak to wyglądało, miała wrażenie, że nie jest gotowa na to, by ktokolwiek się do tego mieszał. Nie teraz i praktycznie nigdy.
Z tego powodu poczuła nagły ścisk w gardle i mało brakowało, a po prostu wstałaby i bez słowa wyszła z tej restauracji nie pozwalając sobie na żadną scenę.
- Czekaj, czekaj, czy ty właśnie ze mnie zrobiłaś bezmyślną kukłę, którą należy zaciągnąć do łóżka?- wycedziła. - Wyobraź sobie, że chciałam tego równie mocno jak on. Ba, myślę, że nawet bardziej, więc nie, nie musiał bezinteresownie do mnie wpadać. Do cholery, od kiedy zresztą seks jest nagrodą za dobre sprawowanie albo pomoc w kłopocie? Jak w ogóle możesz mnie tak widzieć, skoro przez te dni myślałam tylko o Flannie i o tym jak mu pomóc? I mam w dupie o czym w tym momencie myślał Aiden, jest mężczyzną, chciał mnie, mógł być w tym całkiem interesowny! - podniosła głos wzburzona. - Ale nigdy nie wywarł na mnie żadnej presji, nigdy do niczego mnie nie zmusił, w przeciwieństwie do twojego ukochanego szwagra, więc przestań go z nimi porównywać! - warknęła i zaczęła w torebce szukać pieniędzy.
- I tak, na pewno chciał mnie przelecieć rok temu, gdy byłam w ciąży i go poznałam. To wtedy było dla niego kluczowe- dodała nie kontrolując się nawet i nie kontrolując tego, że właśnie zdradziła swój własny sekret.
Nie mogła jednak uwierzyć, że dla Ainsley ta cała ich relacja, ten romans, który wybuchł niespodziewanie sprowadzał się jedynie do zrobienia z niej całkiem ładnego bibelotu. Nie mogła nawet zdzierżyć tej myśli, a przecież tyle razy powtarzała jej jak ona to widzi i jak bardzo jest daleka od stereotypu, że mężczyźni wykorzystują biedne i bierne kobiety. Może i takie bywały, ale na pewno jedną z nich nie była Julia Crane i dlatego tak bardzo się zapaliła mówiąc słowa, które zapewne nie powinny paść. Najwyraźniej jednak mleko się rozlało, a raczej wino i czuła się zmęczona jak nigdy dotąd krzycząc na swoją najlepszą przyjaciółkę.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

Dick miał rację. Ainsley znała niewiele kobiet, a te które dopuściła do siebie naprawdę blisko można było policzyć na palcach jednej ręki, na dodatek próżno było w tym gronie szukać jakichkolwiek nowicjuszek. Wszystkie te relacje trwały już pewien, całkiem zdrowy, okres czasu, powinna być więc - choćby siłą rozpędu - nauczona pewnego postępowania z przyjaciółkami, mimo to nadal zachowywała się często jak dziecko we mgle i robiła głupoty. Do tego stopnia, że tak właściwie straciła już całkiem orientację, nie byłaby w stanie określić po co tak właściwie się dziś spotkały. Od niewinnego:
- Dość nudne to w tym momencie kolosalne niedopowiedzenie - dodatkowo opatrzonego pozornie obojętnym wzruszeniem ramionami, przechodziły bowiem na wojenną wręcz ścieżkę, co samą zainteresowaną uderzyło tak skutecznie, że na moment zaniemówiła. A doprawdy, trudno było doprowadzić Ainsley Remington do tego, by zabrakło jej języka w gębie. Choć nie, wróć, może inaczej. Do tego, by ten język chociaż na chwilę nie był w stanie wypowiedzieć jednego choćby słowa po angielsku.
Sama Ainsley dobrze znała jednak ten proces. Rzadko wychodził on poza sferę zawodową - równie bowiem rzadko wrzeszczał na nią ktoś inny niż trener albo menadżer - ale owszem, zdarzało się. Wystarczyła dosłownie chwila by Ainsley niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przełączała się z tej całkiem przystępnej, uśmiechniętej dziewczyny w zimną, niewzruszoną niczym sukę. Idealne, nieodrodne dziecko Atwoodów. Coś, czego zwykła się wstydzić, a co wychodziło jej tak doskonale, że i w tej kategorii powinni ją obwieszać złotem.
Najpierw więc wyprostowała się więc, poprawiając na sobie żakiet, w ten sam sposób, w który poły marynarek poprawiają wszystkie te rekiny biznesu i prawnicze harpie. Pewne rzeczy najwyraźniej dostawało się w genach.
- N i e podniosłam na ciebie głosu - skarciła ją surowo i wróciła do swojej poprzedniej, całkiem nonszalanckiej pozycji, tym samym robiąc odpowiednio dramatyczną przerwę, którą zwieńczyło jej głośne westchnięcie, tak przepełnione jednak chłodem i spokojem, że nawet umarłego wyprowadziłaby tym z równowagi. - Nie wiem kogo przed chwilą słuchałaś, ale na pewno n i e m n i e. N i e zrobiłam z ciebie nikogo. N i e chcę wiedzieć czego chciałaś, a czego nie, nie w moim interesie jest wysłuchiwanie o czyimś życiu seksualnym, mam ciekawsze rozrywki - prychnęła tak, jakby sama sugestia, że mogło dla niej być w świecie coś ciekawszego dla niej niż j e j osobiste życie seksualne, była głęboko uwłaczająca. - Jedyne do mogłam zrobić to ocenić taki a nie inny wybór partnera. Sądziłam, że stać cię na więcej niż typ, który potrzebuje się dowartościowywać towarzystwem takich gnid jak mój ojciec albo teść. Doprawdy, wyborna to dla mężczyzny rozrywka, kiedy można przed kolegami pochwalić się nową dziewczyną. A dla kobiety musi być to faktycznie szczyt marzeń, zostać przez takiego wybraną - mówiła taktowo, tak jakby miała tą formułkę wyuczoną na pamięć. Jej głos był zupełnie beznamiętny, zupełnie wyprany z jakichkolwiek uczuć, do kompletu wbiła w nią spojrzenie, które było tak puste, że zdawała się nawet mrugać przy tej okazji rzadziej.
Nagle jednak w pewien sposób zrozumiała poirytowanie Julii, choć nie spodziewała się, że z podobną chęcią wydrapania komuś oczu odpali się akurat po tym, jak wspomniany zostanie jej ukochany szwagier.
- N i g d y nie porównałam mojego męża z jego ojcem - wycedziła, najpierw mocno akcentując nigdy, a potem mojego męża. Wyraźnie zirytowana dodała: - Co ty tak właściwie do nich masz? - teraz już było słychać, że ciśnienie się jej podniosło, akcent w ułamku sekundy stał się ostrzejszy, głos wyższy, a i błysk w oku stał się ponownie jakiś znajomy. - Nie jestem głupia ani ślepa. Nie jesteś w stanie zdzierżyć obecności Dicka w tym samym pomieszczeniu, nawet jeśli otacza cię wianuszek ludzi, a teraz jeszcze Clarence? - Julia na ten moment trafiła ze swoimi oskarżeniami pod bardzo zły adres, bo tak jak Ainsley była nietykalna u Remingtonów, i krzyżyk na drogę temu kto śmiałby choćby zasugerować cokolwiek złego na jej temat w obecności czy to jej męża, czy to szwagra, tak ona sama odwdzięczała się tym samym i okropnie się zjeżała, kiedy ich nazwisko było stawiane w jakimkolwiek złym świetle.
Ale tak szybko, jak się odpaliła, tak szybko zgasła. Dosłownie, jakby ktoś ją w tej chwili wyłączył i zahibernował.
Albo, jakby dostała prosto w twarz.
- Powtórz jeszcze raz co powiedziałaś i zastanów się co w tej wiadomości było nie tak - cholernie ją zabolało, że podobno były takimi przyjaciółkami, podobno miały być jak siostry, a Julia nie była w stanie podzielić się z nią informacją o ciąży. Abstrakcja, tym samym, że ona uważała do tej pory, że gdyby ona sama miała mieć kiedykolwiek dziecko, Crane byłaby trzecią osobą - zaraz po lekarzu i jej mężu - która by o tym wiedziała. - Byłaś w ciąży? - zapytała retorycznie, tak cicho, jakby wypowiedziane w ten sposób mogło zostać tajemnicą. - Flann wiedział? - choć czuła, że niepotrzebnie pyta, bo miała wrażenie, że dobrze zna odpowiedź, a usłyszenie jej na głos jedynie złamie jej serce, ale najwyraźniej była tym typem masochistki, który pewne rzeczy robił sobie świadomie.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
O dziewczynach takich jak Julia Crane mawiano, że musiały się urodzić pod samymi gwiazdami. Nie wiedziała skąd to się bierze- wszak jej rodzina raczej nie należała do temperamentnych i zazwyczaj wszyscy zachowywali się zgodnie z etykietą, która nakazywała brak wylewności i pewien wrodzony takt. Właśnie tego przez lata ją uczono próbując okiełznać nieco jej gniew i wrodzoną potrzebę negacji wszystkiego. Niektórzy ludzie po prostu nosili bunt w sobie i ona była tego najlepszym przykładem. Nigdy jednak nie sądziła, że dojdzie do momentu, w którym ten przysłowiowy lont zapali jej przyjaciółka.
I głupotą byłoby przypuszczać, że wszystko to dotyczyło jedynie Aidena. Owszem, nie zamierzała pozwolić sobie na jakiekolwiek personalne wycieczki w jego kierunki, ale jak w soczewce zbiegło się parę problemów, z którymi dotąd próbowały sobie radzić. Dwa kontynenty, rozjazdy, brak czasu, łapanie się tylko strzępków informacji, które i tak okazywały się niewystarczające. To wszystko nagle urosło do postaci potwora, którego za chwilę miał dokarmiać sam temperament Julii, który źle reagował na tę wystudiowaną pozę.
W tym momencie odczuwała, że ma do czynienia nie ze swoją serdeczną przyjaciółką, ale kimś w rodzaju własnych rodziców i to wrażenie było niemal bolesne. Tak bardzo, że wcale nie zamierzała się uspokoić ani spuścić z tonu czując, że pewne kwestie muszą zostać wypowiedziane.
- A ja myślałam, że stać cię na to, by nie oceniać kogoś, kogo praktycznie nie znasz i nie masz zielonego pojęcia, co sobą reprezentuje, bo podczas kolacji byłaś jak zwykle skupiona na klejeniu się do męża- odgryzła się i musiała przyznać, że choć wcześniej była przekonana, że sobie poradzi i że niechęć do Remingtonów (bo ta już dotyczyła całej rodziny) nie przeniesie się na to kiepskie małżeństwo. Najwyraźniej była kiepską aktorką, bo Ainsley od strzału wypomniała jej stosunek do tego całego towarzystwa.
Tego lubującego się w ciosach, co nagle wróciło do niej z impetem jak i siniaki na ramionach, gdy nią szarpał, więc mało brakowało, a roześmiałaby się głośno z ironii, bo przecież nie dalej jak przed chwilą dziewczyna zastanawiała się jak Desiree mogła ukrywać przemoc domową, a sama nie była w stanie dostrzec, jakim psychopatą jest jej szanowny szwagier.
- Co mam do niego? Serio, co mam do niego?!- ale nie zamierzała jej niczego ułatwiać i objawiać przed nią żadnej prawdy objawionej, bo miała świadomość tego, że ona by jej nie uwierzyła i ta myśl chyba zabolała nawet bardziej niż wyrzuty w stronę Thompsona, który nagle dla Julii stał się kimś ważnym. Nie była więc w stanie jej na to odpowiedzieć, nagle chciała po prostu wyjść stąd i nigdy nie wrócić, a przecież obiecywały sobie szczerość i po minie Ainsley wiedziała, że i ona pierwsza złamała tę obietnicę. Wystarczyło tylko kilka powiedzianych naprędce słów, z którym przyjaciółka mogła odczytać jedną z tych tajemnic. Tyle, że Julia nigdy jakoś tego nie ukrywała znacznie, po prostu pani Remington nigdy nie zapytała, więc też nie wyznawała jej prawdy wiedząc, że to jeden z tych tematów tabu.
- Nie chodzi o to, że byłam w ciąży- spojrzała na nią uważnie i pokręciła głową, gdy padło wreszcie pytanie o Flanna. - Naprawdę myślisz, że nie powiedziałabym facetowi, z którym byłam? Co to ma do rzeczy?- ale wiedziała przecież, widziała w spojrzeniu przyjaciółki ten zawód i dlatego nie mogła przemilczeć tego do końca. - Ty mi nie powiedziałaś, że wychodzisz za mąż, ba, że wreszcie wzięłaś ślub, więc o czym my w ogóle mamy rozmawiać?- zapytała retorycznie, bo dla Crane było już jasne, że chwilowo zdecydowanie nie powinny.
Nie, gdy mogły paść, których obie prędzej czy później miały pożałować.
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.

Ainsley Remington wyjątkowo rzadko zdarzało się miewać coś w rodzaju wyrzutów sumienia - na Boga, do tej pory nie doczekała się ich nawet w temacie wyjątkowo gustownej wymiany jednego przyszłego męża na zupełnie innego, który finalnie tym mężem został - ale w tym momencie poczuła właśnie to niepokojące uczucie. Całymi latami umiała przecież w końcu zamykać jadaczkę na temat tego co robił jej ojciec. Jej teść. Jak funkcjonowała w Londynie większość wielkich miłości, albo nawet te wszystkie bezinteresownie kręcące sie obok jej - jak nazwała to Julia - kochanego szwagra dziewczęta. Zupełnie niezrozumiałe więc okazywało się to, czemu akurat dziś przyszło jej się odezwać. I to na jak widać temat nie dość że gorący, to jeszcze zdecydowanie zbyt nośny. Z drugiej jednak strony, czy mogła się Julii dziwić, że broniła kogoś, w kim była zauroczona? Zakochana? Sama robiła to samo kiedy tylko na tapet wyciągnięte zostało nazwisko Remingtonów. Jedyne co mogla właśnie wyciągnąć, to to że ona chłopaków zna całe swoje życie, a szanowny pan doktorek w życiu jej przyjaciółki pojawił się...
- Och, pewnie bez pudła można kogoś poznać lub dowiedzieć się, co sobą reprezentuje po jakiś... Pięciu spotkaniach? Popraw mnie, jeśli się mylę - mało brakowało a do kompletu parsknęłaby nieelegancko. Zamiast tego spojrzała na Julię chłodno spod powiek i przez chwilę układała w ustach treść następnego zdania. Coraz śmielej nabierała przekonania, że wyciąganie osoby jej męża - może i encyklopedycznie wpieprzonej w schemat takiego a nie innego wychowania, towarzystwa czy podejścia do kobiet, ale w ostatnim czasie tak od tego wszystkiego dalekiej jak było to tylko możliwe - jest dla samego Dicka dość mocno krzywdzące, a na dodatek poczynione jedynie po to by ją samą zirytować do żywego. O mało nie uniosła do góry dłoni by ocenić teatralnie czy warto naruszyć ten jej niedorzecznie drogi manicure, by poświęcić go na wydrapanie komuś oczu. - I co, dochodzimy do miejsca gdzie problemem jest m o j a relacja z m o i m mężem? - postanowiła jednak zostawić sobie pewną furtkę i przez chwilę jeszcze poudawqć głupią.
- Musisz mi wybaczyć, ale mimo obiegowej opinii nie jestem żadną szkocką wiedźmą i nie mam tajemnych umiejętności czytania ze szklanej kuli. Nie mam więc zielonego pojęcia czym zasłużył się mój mąż, czy jak to ujęłaś wcześniej - kochany szwagier, że aż tak podnoszą ci ciśnienie - rzuciła z dość pobłażliwym uśmieszkiem, bo na ten moment miała wrażenie, że to trochę jak takie gówniarskie odbijanie piłeczki. Owszem, Ainsley zaczęła swoje mądrości na temat Aidena, więc Julia musiała zaserwować podobnymi na temat jej męża, proste. Przynajmniej tak na ten moment zakładała, bo przecież na tyle skutecznie wyrzuciła ze swojej głowy myśl, że szanowny pan Remington mógł być zdecydowanie prędzej człowiekiem którego powinna się realnie bać, a nie uznawać za kochającego i czułego męża, że nigdy w życiu nie odkopałaby jej akurat teraz.
Gdyby tylko biedna mogła wiedzieć.
Nie drążyła jednak. Nie, gdy poczuła się tak jakby cala ich mocno kilkuletnia przyjaźń właśnie okazała się co najwyżej jakąś niespecjalnie elegancką szopką, na dodatek wyrzuconą do kosza jak jakiś nikomu niepotrzebny śmieć. Dawno już nie było jej do tego stopnia przykro, że wręcz fizycznie się źle czuła. Starała się robić dobrą minę do złej gry, ale aktorka była z niej dosłownie fatalna, więc Julia mogła bez pudła wiedzieć, jak mocno z tym wyznaniem dzisiaj trafiła.
- Naprawdę? W takim razie o co? Bo wiesz, do tej pory byłam świecie przekonana o tym, że przyjaciół ma się również od tego by dzielić się z nimi takim szczęściem jak posiadanie dziecka - i pewnie by się dalej rozkręciła, cały jednak szkopuł polegał na tym, że rozkręciła się, owszem, ale sama Julia i Ainsley przez moment poczuła się tak, jakby ktoś właśnie wylał na nią drinka. Chłodno i nieprzyjemnie. - Nic. Zupełnie nic. Zapomniałam, że przecież tego też mi nie powiedziałaś - zakończyła więc z ironicznym uśmieszkiem. - Naprawdę będziemy teraz porównywać moje małżeństwo, które mogło się skończyć szybciej niż zaczęło do tego że przez cały czas robisz przede mną jakieś tajemnice z najważniejszych aspektów swojego życia? Nie wiedziałam że na tym polega traktowanie swoich przyjaciół, dziękuję za dzisiejszą lekcję - skończyła równie ironicznie co jej przyklejony wręcz uśmiech.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Każde z nich zarzekało się, że nie będzie takie jak ich rodzice. Zazwyczaj szły za tym pewne deklaracje, które powtarzano jak mantrę. W końcu należało przerwać ten ponury łańcuch powielania w nieskończoność tych samych błędów i zamiatania pod dywan wszelkich problemów. Prawda ich wszystkich wyzwoli. To powtarzali najczęściej dziwiąc się, że pokolenia wstecz jeszcze na to nie wpadły, bo to przecież było takie łatwe i oczywiste. Można chcieć zmiany i ją dokonywać, więc najwyższa pora się za to zabrać. To przecież zależy tylko od nich. Te wszystkie slogany przemykały teraz przed oczami Julii Crane powodując w niej obrzydzenie. Bo przecież obecnie miała przed sobą nieodrodną córkę swojego ojca.
Tego samego, którego tak przed chwilą nienawidziła. Ainsley mogła wyzywać go od gnid, mogła nawet stawiać Aidena w jednym rzędzie z tym człowiekiem, ale najwyraźniej nie potrafiła wyzbyć się pewnych nawyków, którymi genetycznie obdarzył ją ojciec. Inaczej przecież nie zachowywałaby się tak chłodno wobec przyjaciółki, która od kilku dni przechodziła przez piekło. I może Julia była tym już dostatecznie zmęczona i zniechęcona, by nagle uruchomić się i toczyć wojnę o Remingtonów. Wygraną z góry, owszem, bo przecież Crane doskonale znała brata Dicka i wiedziała do czego jest zdolny, gdy usłyszy od kobiety nie, ale przecież nie o to chodziło, by musiała to udowadniać jej. Powinna sama wiedzieć, że jeśli ktoś taki jak Julia kogoś nienawidzi, musiało stać za tym coś więcej niż zwykłe uprzedzenie. To wszystko towarzyszyło jej w głowie, bo nie odpowiedziała wcale na jej fałszywy uśmiech czy jadowite słowa, które sprawiały, że po raz pierwszy zaczęła zastanawiać się czemu się przyjaźnią. W końcu z nikim tego pokroju nie znalazłaby porozumienia i ten fakt zabolał ją chyba najbardziej. To właśnie dlatego stała i przypatrywała się jej, gdy po raz kolejny mówiła. Do siebie, Julia zamknęła się w momencie, gdy okazała się niegodna zaufania, bo miała problem z Remingtonami.
Jakie to było zabawne i jaka to była klisza, że akurat wszystko jak w soczewce skupiło się na mężczyznach, którzy byli najmniej godni zaufania. W innym wypadku pewnie zapłakałaby, ale teraz nie zamierzała sobie pozwolić na choćby jedną łzę czy zwątpienie w swoim kierunku. To nie ona była winna i nie ona powinna dać po sobie poznać, że ją to rusza. Po pewnym czasie Ainsley stała się niczym innym jak tylko kukiełką, która mówiła i mówiła, a słowa nie docierały do Julii, bo gdyby tak się stało, musiałyby ją ugodzić śmiertelnie. Nie zniosłaby tego po tym wszystkim, po dniach spędzonych z Flannem w szpitalu i po wszystkich kiepskich snach, z których zrywał ją Aiden zapewniając niesamowite wsparcie.
Najwyraźniej to było jak zbrodnia, zresztą podobnie jak jej poronienie, które miało okazać się najszczęśliwszym momentem w jej życiu? Czy ona w ogóle wiedziała o czym mówi? Czy rozumiała czym dla Julii wtedy była ciąża?
To chyba sprawiło, że wreszcie się ruszyła i rzuciła na stół kilka banknotów.
- Jak któryś cię uderzy, zadzwoń- prychnęła i chyba nie musiała mówić, że w innym wypadku wcale nie chce jej widzieć. Nie teraz i nigdy więcej.
Ruszyła przed siebie i dopiero na parkingu rozpłakała się, bo już nie dała rady być silna.

zt
ODPOWIEDZ