Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#12

Odkąd Molly spotkała Joela w sklepie dla majsterkowiczów parę tygodni temu, niedługo po tym, jak wprowadziła się z powrotem do miasta, postanowiła po jakimś czasie do niego napisać. W końcu wymienili się numerami, kiedyś można ich było nazwać niemal przyjaciółmi, choć nie da się ukryć, że to postać byłego panienki Adams była ich spoiwem. Nie było typa w życiu Molly, więc nie było też Dewitta, a i mężczyzna nie pojawiał się nigdzie na radarze brunetki. Tak już było, było to dość normalne i chyba nikogo to specjalnie nie zdziwiło.
Jednak nieco zaskakujące było, jak prywatny ochroniarz zaproponował spotkanie. Niby nie było to nic wielkiego, prawda? Skoro chcieli utrzymywać kontakt ze sobą, to nie było niczym dziwnym, aby się spotkać niezobowiązująco raz na jakiś czas, prawda? Bo skoro mężczyźnie nie przeszkadzało to, że Molly musiała zabrać ze sobą swoją małą podopieczną, o której rozmawiali w sklepie, to raczej byłoby to nic konkretnego. Zgodziła się, bo czemu nie. Zaproponowała jakieś miejsce, gdzie będzie można się przejść, albo usiąść, w zależności od humoru dziewczynki.
Molly po pracy przyjechała z Cairns, ogarnęła się, wpakowąła Sally do wózka i wybrała się przed siebie. Musiała przyznać, że w ostatnim czasie zaczęła doceniać te spacery, które były niemalże codziennym rytuałem, gdzie można było spotkać różne osoby, w tym dzieci i ich rodziców, piesełki i inne takie. Dobrze jej to robiło i na kondycję i na głowę. A musiała przyznać, że w życiu jej i jej bliskich wiele się działo, dopiero co jej siostra uciekła sprzed ołtarza powodując mały, sąsiedzki skandal... Nieważne.
W umówionym miejscu pojawiła się parę minut przed wyznaczoną godziną, ale wiązało się to z lekką zadyszką. Oparła się o wózek i zaczęła się rozglądać, czy Joel już się pojawił. Nie zwracała wtedy tak wielkiej uwagi na swoją słodką dziewczynkę, która zdążyła wyrzucić już na ścieżkę dwie swoje skarpetki, chrupka i zabawkę, teraz próbowała zrobić to samo ze smoczkiem, który jednak zła kobieta, nazywana przez nią Molly (w myślach, bo bobas jeszcze nie mówił), przypięła do jej bluzeczki i nie chciał zrobić radosnego plask na chodniku. Jednak nie przejmowała się tym, tylko usilnie walczyła. -O, hej-z daleka już zauważyła zmierzającego w jej stronę mężczyznę, jednak do powitania czekała aż ten będzie w miarę blisko.-Co słychać?-zapytała, całkowicie nieświadoma tego, że Sally usilnie pracowała nad tym, aby zabawić się w podchody i zostawiać za sobą ślady, gdziekolwiek zabiorą ją w jej powozie.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
030.
Joel był pewien tego, że jego znajomość z Molly nie zostanie pociągnięta dalej. Zakładał, że raczej zakończy się na przypadkowym wpadaniu na siebie. A skoro jednak Joel rzadko kiedy bywał w mieście, to zakładał, że będą się widywać naprawdę rzadko. Oczywiście po ich ostatnim spotkaniu pomyślał o niej parę razy. Zdarzyło mu się nawet sięgnąć po telefon, żeby coś napisać, ale ostatecznie nigdy tego nie robił. Był często tak zawalony pracą, że darował sobie kontynuowanie jakichkolwiek znajomości wiedząc, że te zostaną przez niego zaniedbane. Tak jak na przykład zaniedbał relacje z Milani, która jakby nie patrzeć była jego szansą na zbudowanie czegoś trwałego. Kiedy w końcu to Molly postanowiła być tą, która się odezwała, Joel nie miał problemu z tym, żeby zaproponować spotkanie. Dodatkowo cieszył się na myśl o tym, że Molly zabierze ze sobą swoją podopieczną.
Ostatnio Joel zaczął myśleć o życiu i o swojej przyszłości. Wiedział, że nie należał już do najmłodszych i że z czasem przestanie być atrakcyjnym kawalerem do wzięcia, a stanie się starym typem, który pozwolił odejść każdej kobiecie, którą kochał. Tak czy siak wszystkie jego myśli ostatecznie wędrowały ku temu, że chciałby zostać ojcem. Za każdym razem jak o tym myślał to wyobrażał sobie Scarlet u swojego boku. Nie był pewien czy widział ją, bo była miłością jego życia czy po prostu w jego oczach była idealnym materiałem na matkę, czy dlatego, że była jak dotąd jedyną osobą, z którą rzeczywiście był w stanie wyobrazić sobie kolejne 60 lat swojego życia. Czuł to w każdym pocałunku, który z nią dzielił. Wiedział jednak, że ten rozdział został już zamknięty. Trochę na jego życzenie. Może nawet nie na życzenie, ale po prostu chciał móc ruszyć dalej nie myśląc o tym, że może jest chociaż cień szansy na to, że Scarlet czuła do niego to co on do niej.
Tak czy siak uznał, że spotkanie się z Molly i z dzieckiem będzie idealnym momentem do sprawdzenia tego czy rzeczywiście Joel jest na etapie życia, gdzie pragnie posiadać dziecko, czy może po prostu jest samotny, albo przerażony wizją przyszłości. Pojawił się delikatnie spóźniony dzierżąc w ręku takiego przystojniaka. Oczywiście tego największego. Nie mógł się pojawić na spotkanie z dzieckiem bez jakiejś łapówki. Chciał być polubiony. Kiedyś, jak jeszcze miał najlepszego przyjaciela Ephraima, to był ulubionym wujkiem jego córki. Może tutaj też będzie mógł jakoś zabłysnąć.
- Cześć. – Przywitał się z uśmiechem i nawet przez sekundę niezręcznie stał, ale ostatecznie uznał, że przywita się z Molly pocałunkiem w policzek. Kiedyś się tak witali, więc nie powinno to być wcale szokujące. –Wszystko w porządku. – Odparł beztrosko. –A co u ciebie? – Zapytał, ale zaraz przeniósł wzrok na dziewczynkę w wózku. Kucnął nawet przy wózku, żeby się przywitać. –Cześć. Ale sobie pozostawiałaś jedzenia na później. – Zauważył obecne wszędzie okruchy i zaczął je z dziewczynki zdejmować i zrzucać na ziemię. –Mam dla ciebie prezent. – Oznajmił i wręczył jej dinozaura, który w sumie był trochę za duży dla niej, ale przynajmniej będzie miała przyjaciela. Wstał już i spojrzał na Molly. –Wyprany w specjalnym płynie jak coś. – Wiedział jak kobiety są wyczulone na to, żeby dzieci unikały zarazków, ale zbyt silnych środków chemicznych, więc się nawet postarał.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly miała inne podejście do znajomości i odkąd wróciła do Lorne Bay, to miała wielką ochotę odnowić wszystkie kontakty, znaleźć nowych znajomych i otaczać się ludźmi. W końcu tak bardzo jej tego brakowało w trakcie jej pobytu w Brisbane. Niby tam też mogła poznawać nowe osoby, tworzyć relacje od zera, ale jakoś jej tam nie szło. Nie wiedziała gdzie wyjść, aby kogoś poznać, nie potrafiła się tam odnaleźć. No trudno, na całe szczęście miała to już za sobą, wróciła w rodzinne strony i choć nie miała za wiele wolnego czasu, aby spędzać go właśnie wśród ludzi, tak wiedziała, że nie mają już po trzynaście lat i to, że nie będą rozmawiać przez tydzień, absolutnie nie musi znaczyć, że coś z ich relacją jest nie tak. Czasem można było rozmawiać z kimś raz na miesiąc, a wciąż nazywać kolegą czy koleżanką. Tak też było z Joelem. Może i by chciała z nim częściej spędzać czas, jak to było w czasach studenckich, ale totalnie nie miała na to czasu.
Myślała o tym, że jest panną w wieku 33 lat, ona też. Więcej kobiet miało takie problemy, a ona dodatkowo zdawała sobie sprawę z tego, że dwa poprzednie związki rozpadły się przez nią. Nie, że brała na siebie 100% winy, ale z 55% na pewno. Nieważne. Nie musiała przynajmniej się w już martwić, że nigdy nie poczuje jak to jest matką, co jej tak naprawdę groziło. Nie było to jej dziecko, biologicznie, ale prawnie już tak. Niby nie opiekowała się nim sama, ale też nie ze swoim partnerem... To dopiero było skomplikowane, ale cóż. Nie można mieć w życiu wszystkiego, prawda? Molly starała się patrzeć na życie w jasnych barwach. Starała się, ważne słowo.
-Też w porządku, miło Cię widzieć-powiedziała, nie widząc absolutnie nic złego w takim powitaniu. Może sama by na to nie wpadła, bo jednak teraz ich nie łączyły tak zażyłe kontakty jak kiedyś, ale absolutnie nie uważała tego za coś zdrożnego, czy też nie pomyślała, jak jakiś podlotek, że to musi cos znaczyć. Za stara była na takie myśli!
-Och Sally...-jęknęła Adams, bo w końcu przesunęła swój wzrok na dziewczynkę i zauważyła, że ta pozbyła się paru rzeczy z wózka, więc zostawiła Joela sam na sam ze swoją nową ulubioną dziewczynką i cofnęła się parę kroków, aby znaleźć ich zguby. Chwilę jej to zajęło, co skłoniło ją do przemyślenia, że powinna zwracać na nią więcej uwagi. Cóż, dopiero się uczyła jak to jest być matką. Wróciła do nich akurat, jak mężczyzna pokazywał pluszaka. -O woow, Twój własny dinozaur... Prawie tak duży jak ty-uśmiechnęła się do dziewczynki, która, jak każda kobieta, lubiła dostawać prezenty. A takie duże jak ona to już w ogóle!-Nie trzeba było. I kupować i prać jej specjalnie-może była wyrodną macochą, czy tam matką zastępczą, ale nie chuchała i nie dmuchała na wszystko, owijając dziecko folią bąbelkową. Oczywiście, nie pozwalała jej kraść kurczakom obierek z kuchni, czy lizać wózki sklepowe, już bez przesady! Jednak nie zawsze prała nowe maskotki, już bez przesady. -Słuchaj, bo ja jeszcze pomyślę, że córkę mi podrywasz, a ona jest za młoda na randki!-zaśmiała się, lekko trącając kumpla łokciem, po czym lekko ruszyła przed siebie z wózkiem.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Joel też już był za stary, żeby w ogóle oceniać relacje na podstawie tego jak kogoś długo, albo krótko znał, albo jak częsty miał kontakt z drugą osobą. Absolutnie nie miał nic przeciwko temu, że jego przyjaźnie i znajomości nie obracają się wokół wiecznego kontaktu ze sobą. Rozumiał, że wszyscy byli dorosłymi ludźmi i mieli pracę oraz często rodziny czy partnerów i partnerki, z którymi też się chciało spędzać czas. Poza tym takiego Joela zbyt częste spędzanie czasu z ludźmi wymęczyłoby psychicznie i biedak zamknąłby się w sobie. Był zbyt introwertyczny na coś takiego. Także rzadsze kontakty z ludźmi, którymi nadal mógł nazywać przyjaciółmi, jak najbardziej mu odpowiadały. Tym bardziej, że wcale nie oznaczało to tego, że nie może na nich liczyć.
- Ciebie również. Cieszę się, że to robimy. – Wskazał na siebie i na nią, ale po chwili ogarnął jak to mogło wyglądać. – W sensie wiesz… że odnawiamy wiadomość. – Dodał wyjaśnienie i posłał jej nawet szeroki uśmiech. Niby nie byłoby nic złego w jego oczach zasugerowanie czegokolwiek. On był singlem, z tego co wiedział ona też, ale po prostu… no nie wypadało. Poza tym mógł się tylko domyślać, że Molly miała teraz na głowie tysiąc innych spraw związanych z dzieckiem.
Trochę się zaśmiał z biednej Molly, która musiała teraz zbierać powyrzucane przez Sally zabawki. Sam jednak został przy wózku, przy którym kucnął, żeby nieco poznać Sally. A przynajmniej się jej przedstawić, bo wiadomo, że z takimi dziećmi to nigdy nie wiadomo. Ledwo ogarniają życie, więc na bank ogarną nową twarz.
- Uznałem, że to będzie ładny gest na przełamanie lodów. – Zażartował. Wiadomo, że dzieci raczej zaufają komuś kto da im zabawkę. Co jednak było smutne i chore, więc może jednak Joel powinien liczyć na to, że Sally nie przyjmie zabawki, bo wtedy będzie miał pewność, że jest mądrym dzieckiem. Dzieci były jednak ciężkie w obsłudze i zaraz Joel zacznie kwestionować czy jednak dziecko chce.
- Ja… – Aż się zaciął, bo w sumie nie był pewien o co go teraz Molly posądza. – Nie chciałem jej… podrywać. – W końcu to było dziecko. Nawet mu to przez myśl nie przeszło. – Po prostu założyłem, że wypada przynieść jakiś prezent. – Dawno nie poznawał żadnego dziecka. Jak poznawał córkę dawnego przyjaciela, Ephraima, to było łatwiej, bo jednak poznawał ją zaraz po tym jak się urodziła. I nie podrywał jej! Co to w ogóle za przykre oskarżenia?
- Gdzie jest twój partner w zbrodni? – Zapytał próbując zmienić temat. Z tego co zapamiętał to Molly współpracowała z kimś w wychowywaniu tego dziecka. No, ale mógł się mylić.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Dokładnie, w pewnym wieku człowiek orientuje się, że to nie wcale częstotliwość i intensywność kontaktów wyznacza ważność relacji. Pewnie, coś było w tym, że z osobami, które się lubi i ceni chce się spędzać czas, lecz po trzydziestce chyba nikt nie ma ani czasu, ani sił na takie coś. Przynajmniej Molly mogła się zdobyć najwyżej na napisanie smsa, może dwóch.
-No właśnie miałam powiedzieć, że to zabrzmiało lekko... dwuznacznie!-wybuchła śmiechem. Określenie "to" niewątpliwie kojarzyło się jednoznacznie z głupimi, szczeniackimi latami, kiedy obie strony wstydziły się użyć słowa seks. A żeby było jasne, Joel nie był szpetny, nie miał parchów i generalnie nic nie świadczyło o tym, że Molly nie chciałaby tego zrobić z nim, ale nie umawiała się z nim na to! A jakby się umówiła, zapominając o tym, że był najlepszym kumplem jej byłego, to na pewno nie miałaby ze sobą dziecka. -No tak, oczywiście. Ja też się cieszę. Nawet nie wiesz ile osób z mojej młodości wciąż tu jest, lub w którymś momencie wróciło w okolice. Aż człowiekowi od razu milej!-rzuciła. Powtarzała na lewo i prawo, że teraz, tutaj czuła się o wiele lepiej, że w końcu miała do kogo się odezwać, po prostu czuła się... dobrze, na swoim miejscu, wśród swojej rodziny i bliskich.
-Ja doceniam. Czy Sally doceni to musisz poczekać czy zechce podzielić się chrupkiem... Możliwe, że nawet takim, którego jeszcze nie przeżuła-zaśmiała się. Był to humor totalnie madkowy, nie oczekiwała, że mężczyzna to zrozumie, albo doceni. W każdym razie za chwilę mała dziewczynka na pewno wyciągnie dłoń po smaczki (czy to słowo było zarezerwowane tylko dla smaczków dla zwierząt, czy do ludzi również mogło zostać użyte?) i jak dostanie dwa chrupki to może się podzieli. Wtedy Joel spokojnie będzie mógł powiedzieć, że się zakumplowali. Wiadomo, podzielenie się posiłkiem to największe z uznań, jakie można otrzymać od kobiety!
-Spokojnie, Joel. To tylko takie żarty z mojej strony. -zdecydowanie nie były to żarty wysokich lotów, ale brunetka absolutnie nie miała nic zdrożnego na myśli. Jeśli poczułaby chociaż cień niepokoju, to na pewno wymyśliłaby że mała marudzi i musi się zawinąć, czy coś w tym stylu. Także, spokojnie, nic złego się nie dzieje.
-Graham? Wyjechał ... służbowo-powiedziała. Cóż, jej przyjaciele stworzyli piękny plan, lecz nie miał on tak naprawdę wiele wspólnego z życiem codziennym. Mężczyzna naprawdę nie odnajdywał się w żałobie po kolejnych bliskich w swoim życiu, z małym dzieckiem, za to ciągnęło go na front, a przynajmniej gdzieś z dala od wygodnego życia w Lorne Bay, by pisać, czy relacjonować. Szczerze? Nie winiła go za to i absolutnie nie zamierzała go trzymać siłą przy sobie. Oczywiście, że samej było jej trudniej, ale poradzi sobie. Z przyjaciółmi i rodziną, ale sobie poradzi.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Też się zaśmiał, bo absolutnie nie to było jego intencją. Nie chciał wprowadzić jakiejś niezręcznej atmosfery, gdzie wychodzi na to, że sugeruje coś czego sugerować nie chciał. Joel był raczej z tych porządnych. Takie rzeczy mógłby sugerować tylko kobiecie, z którą spotykałby się już jakiś czas i gdzie sugerowanie czegoś takiego byłoby na miejscu. Z Molly nie wypadało. Dlatego, że dopiero co odnawiali znajomość, ale też dlatego, że jednak była byłą dziewczyną jego kumpla. I mimo, że z jej byłym partnerem już się nie trzymał, to jednak byłoby to nieco dziwne. Chociaż z drugiej strony… czy rzeczywiście by tak było?
- To nie było moim zamiarem jak coś. Znasz mnie. – Joel zawsze się prezentował jako porządny człowiek przecież. Nie był nawet łamaczem serc, bo nie chciał nikomu łamać serca. Pozwalał za to, żeby to jemu łamano serce. No chyba, że rzeczywiście robił to nieświadomie, co jednak już mu się zdarzyło.
- Właściwie to rzeczywiście nie mam zielonego pojęcia. – On nawet nie wiedział ilu ludzi z jego młodości tutaj zostało, albo wróciło. Wiedział, że są tacy jak on, którzy nigdy nie wyjechali, albo przeprowadzili się po prostu tylko do Cairns. Cały czas wpadał na kogoś kogo znał. Lorne Bay było małe. Nawet jak nie znało się kogoś osobiście to na bank znało się go z imienia, z twarzy i prawdopodobnie znało się kogoś kto tą osobę znał. – To jesteś teraz w erze nawiązywania nowych znajomości czy odświeżania starych? – Z nim to sprawa była jasna. Zdmuchiwali kurz ze swoich więzów, które jednak zostały zrujnowane przez jej byłego. Nie ma co się oszukiwać.
- Postaram się nie obrazić jak się okaże, że jednak mój dar nie został przyjęty. – Wiedział jak to jest z dziećmi. Kochały dostawać prezenty, ale nie zawsze prezent pasował, bo nie trafiał w obecne zainteresowania małej istotki. Jednego dnia są to postacie z Psiego Patrolu, a następnego dnia liczy się już LEGO Ninjago, albo rzeczy, o których Joel nie ma zielonego pojęcia. Maskotka dinozaura była jednak bardzo neutralnym zagraniem. Wszystkie dzieci kochają dinozaury. – Przeżute to jednak moje ulubione. Człowiek nie musi się wysilać z gryzieniem. Wystaje zaakceptowanie mokrej, zimnej papki i przełknięcie jej. Jak na prawdziwego mężczyznę przystało. – Oczywiście żartował i miał nadzieję, że nie zostanie poczęstowany taką papką. Nie wiedziałby jak się zachować. Czy zjeść, żeby nie urazić Molly i dziecka? Czy wyrzucić, żeby oszczędzić sobie wstydu? Dużo nauki przed nim, żeby zostać idealnym ojcem.
- Okej. To dobrze. To trochę się uspokoiłem. – Ułożył sobie dłonie w okolicach przepony i nawet wziął parę głębszych oddechów, żeby zobaczyła jak go zestresowała takimi żartami. Biedny Joel, był o krok od zawału! Nie należał już do najmłodszych jegomościów. Zaraz jednak się rozchmurzył i po przyjacielsku klepnął Molly w plecy. Niech wie, że wybaczone. Chociaż żaden facet nie chciał być oskarżany o coś takiego!
- Słucham? – Zapytał i był delikatnie oburzony. Normalnie by się nie czepiał, bo on też wyjeżdżał służbowo, niejednokrotnie. Jednak ton głosu Molly nie sugerował krótkiego wyjazdu. – Zostałaś z tym sama? – Nie było delikatnego sposobu na to, żeby o to zapytać. Nic dziwnego, że w końcu zdecydował się jej polecić Gaię. – Czy Sally nie była też jego zobowiązaniem? – Dopytał, bo może źle zrozumiał sytuację czy coś.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Oczywiście, że Joel należał do tych porządnych, Molly nigdy, przez tyle lat znajomości, nie mogła zarzucić mu niczego złego, czy niegodnego, nie bójmy się tego powiedzieć. Co prawda, nie odzywał się do niej, gdy zerwała z jego przyjacielem, lecz sobie mogła zarzucić dokładnie to samo, więc to akurat się zerowała. Może minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz spędzali ze sobą czas, ale zależało jej raczej na tym, aby tą znajomość odbudować, a nie zdeptać w zarodku.
-Ja też nie robię żadnych statystyk, ale na pewno po liceum wiele osób wyjeżdżało, albo planowało to robić. Jedni, jak ja, wyjechali aż do Cairns, ale wiem że parę osób podostawało się na uczelnie w innych częściach kraju-przyznała. W samym Lorne Bay nie było przecież uczelni, ani wielkich perspektyw zawodowych, trzeba było się zdecydować na coś. A jak człowiek dorastał, czy mierzył się z rzeczywistością, to musiał zdawać sobie sprawę z tego, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, plus mieszkanie pod miastem jest jednak tańsze i przyjemniejsze. Więc nic dziwnego, że ludzie wracali. Lub po złamanym sercu, czy innych problemach, tak jak ona i jej siostra, Athena. Ludzie byli jednak prości i przewidywalni, niestety.
-Tak-odpowiedziała krótko, pchając przed sobą wózek, w końcu umówili się na spacer. -W sensie, i nawiązuje nowe relacje, zwłaszcza w Tingaree, odświeżam stare. Nie jestem wybredna-powiedziała. W sumie, to nie wiedziała, co jest trudniejsze. Czasem stare znajomości umarły z jakiegoś konkretnego powodu i trzeba było się zastanowić, czy jest sens w ogóle to ruszać. Z drugiej strony, nawiązywanie nowych znajomości po trzydziestce nie było wcale łatwe, bo gdzie można poznawać ludzi? W przypadku Molly, tylko plac zabaw wchodził w grę tak naprawdę.
-Nie będzie tak źle, nie martw się-powiedziała, już widząc że pluszak przypadł od gustu dziewczynce. Prawdziwym testem będzie to, czy mając do wyboru inne zabawki, dalej będzie zainteresowana dinozaurem. A to się okaże już wkrótce, a Joel nie będzie musiał o tym wiedzieć, prawda? Mniej wiesz, lepiej śpisz, sprawdzało się w naprawdę wielu sytuacjach życiowych, w tej też da radę. -Fuj-zaśmiała się i uderzyła leciutko mężczyznę w ramię, aby dać znać, jak bardzo niesmaczne było to stwierdzenie. Lecz nie bójmy się powiedzieć.... Dość prawdziwe. Dzieci w pewnych aspektach były niesamowicie obrzydliwe i jako rodzic, trzeba było się do tego przyzwyczaić. Przetrwać w zdrowiu psychicznym i spokoju ducha mogli tylko ci najbardziej odporni. -Oczywiście. Sama nie miałam nic złego na myśli, wiesz że czasem można się nie zrozumieć-przytaknęła. Może tamten żart był słaby i poniżej pasa, ale nie chciała, aby Dewitt ją oceniał przez pryzmat tego. Bo ona absolutnie nie miała nic złego na myśli i było jej po prostu głupio. Dlatego też ten stan należało zagadać, aby to padło w zapomnienie.
-Jeśli mianem "tego" nazywasz Sally, to tak. W tym momencie jestem z tym sama-przyznała. I szczerze? Joel był pierwszą osobą, która zareagowała w ten sposób. Inni, którym mówiła, że poniekąd została samotną matką i słomianą wdową na bliżej nieokreślony czas, kiwali ze zrozumieniem i klepali ją po ramieniu, że mądrze zrobiła, przystając na taką kolej rzeczy. -Jest. Nie mam do niego pretensji, nie wyjechał w końcu na zawsze, tylko na jakiś czas. Nawet jeśli jest się rodzicem, trzeba myśleć o sobie i swojej karierze-powiedziała, choć nie brzmiała jakoś tak w stu procentach pewna swoich słów. Ale chciała w to wierzyć i nie mieć problemu z tym, jak kolejny raz los postanowił pokrzyżować jej życiową sytuację.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
To, że Joel po zerwaniu Molly i tego typa, którego imienia nie pamiętam, nie utrzymywał z nią kontaktów, mógł tylko obwinić fakt, że chciał być lojalny przyjacielowi. Jego znał dłużej niż Molly, więc naturalną koleją rzeczy było to, że po ich rozstaniu to przyjaźń z nim miałby zachować. Nic takiego się jednak nie stało. Ten sam przyjaciel dosyć szybko odciął się od wszystkich dotychczasowych znajomych i właściwie Joel do teraz nie wiedział co się z nim działo. Wiedział tylko, że żyje, bo raczej na pogrzebie by się pojawił. Chociaż kto wie, może to też przegapił.
Parsknął cicho pod nosem. – No tak, wyjazd do Cairns jest to rzeczywiście poważny wyjazd. – Zażartował sobie z niej. On do Cairns to w sumie tylko wyjechał w poszukiwaniu pracy. No i ją znalazł. Ale mieszkanie zostawił sobie w Lorne. Raczej nie widziała świata, w którym przeprowadza się do wielkiego miasta. Mógłby tam pracować, ale ostatecznie siedzieć w domu chciał w rodzinnym Lorne. Może i urodził się w Cairns, ale to Lorne było jego rodzinnym miastem.
- To dobrze. Brzmi w sumie jak coś fajnego. – Przez chwilę zastanawiał się nawet czy są jacyś ludzie, z którymi on chciałby odnowić znajomości. – I jak to w ogóle idzie? Ludzie są chętni do odnawiania starych znajomości czy raczej jest nawiązywać nowe? – Dopytał, bo wiadomo, że ludzie byli dziwni. Może ktoś chował jakieś dawne urazy i nie chciał widzieć w swoim życiu Molly? Może jej zazdrościli czy coś? Albo po prostu charaktery ludziom się zjebały?
Joel mógł się tylko domyślać, że w dzisiejszych czasach dzieci były zasypywane prezentami i zabawkami. On jako dzieciak to miał tych zabawek tak średnio, ale też nie mógł narzekać na ich ilość. Chodził do sklepów i widział ogrom wszystkiego co obecnie było serwowane dzieciom. Wiedział, że ciężko będzie znaleźć zabawkę, która zatrzyma na sobie uwagę dziewczynki na dłużej. Uznał jednak, że pluszak jest dosyć neutralnym prezentem. Ostatecznie człowiek zawsze będzie chciał się przytulić do czegoś mięciutkiego i pluszowego. – Mam nadzieję. – Odparł z uśmiechem. Nie miał zamiaru się fochać, żeby nie było. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że ten żart był jednak dosyć ciężki i ciężko było wyczuć, czy mówiła na poważnie czy nie.
- Miałem oczywiście na myśli całą sytuację. – No nie nazwałby Sally „tym”, tym bardziej, że dziewczynka była obok i Joel dopiero co ją poznał. – Powinnaś mieć do niego pretensje. – Spojrzał na nią lekko oburzony. – Jak godzisz się na bycie rodzicem chrzestnym dziecka, to musisz się liczyć z czymś takim. Oczywiście, że człowiek o tym nie myśli, bo wszyscy zakładamy, że dziecko będzie szczęśliwie wychowywane przez rodziców, ale… powinnaś mieć do niego pretensje. Co za palant. – Pokręcił głową z niedowierzaniem. – Na karierę przyjdzie czas jak Sally będzie wystarczająco samodzielna. W grę wchodzi wychowanie i uczucia dziecka. – Jezu co za idiota z tego typa. Jak można przełożyć karierę nad dziecko, w tak kruchym i ważnym dla siebie momencie życia. Mogą iść na najdłuższy spacer świata, a Joel i tak nie da rady rozchodzić tej żenady.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Spokojnie, ja też nie pamiętam imienia tego typa. Widać nie był aż tak ważną postacią w życiu Molly, by otrzymał własne imię. Molly potrzebowała się trochę odciąć od tego całego towarzystwa, żeby nie musieć rozmawiać o tym, co się stało, co czuje i tak dalej. Nie miała pretensji do Joela o to, że urwał im się kontakt. Może chciał być lojalny, ale świat by absolutnie się nie zawalił, jakby to brunetka wyciągnęła pierwsza ręka, zaproponowała wyjście na kawę, czy choćby poprosiła o pomoc przemeblowaniu. Okej, to akurat byłoby dziwne, tak się do siebie nie odzywać, a potem oczekiwać pomocy. No ale hej, świat by się nie zawalił, to akurat była prawda!
-Każdy wyjazd z rodzinnego domu, gdzie mama nie będzie marudzić, że nie odłożyłeś kubka do zmywarki tylko na blat, to był poważny wyjazd!-No, może argument nie był do końca trafiony, ale jak nastolatek wyrywał się z rodzinnego domu i nagle mógł robić wszystko, ze spaniem do południa po zamawianie pizzy cztery razy w tygodniu, to było... wow! Nie da się ukryć, że tak było i wcale nie trzeba było mieć jakiś kiepskich relacji rodzinnych, by się cieszyć z wyprowadzki do akademika. Teraz Molly ceniła sobie Lorne Bay i nie widziała problemu z dojeżdżaniem do biura może nie codziennie, ale dość regularnie, ale kiedyś? Nie, koniecznie musiała zamieszkać w wielkim, no dobra, większym mieście. I jakby dalej wszystko zależało tylko od niej, to pewnie mieszkałaby w Cairns. Nie w Lorne Bay a i na pewno nie w Brisbane, bo tam się jej wcale a wcale nie podobało.
-Generalnie dobrze. Nie będę udawać, że ludzie nie są zainteresowani ploteczkami, co to się stało, że wróciłam, co z tym dzieckiem i tak dalej-teatralnie przewróciła tutaj oczami. Jak przyjechała do miasteczka, to nad wyraz wiele osób było nagle zainteresowanych remontem, czy choć wymianą mebli, zapraszając Molly o siebie niby służbowo, ale tak naprawdę po to, by się dowiedzieć co i jak. Czy można ich było o to winić? No niby nie.... Ale jakiś tam niesmak jednak pozostawał. Chyba że zlecenie faktycznie odbywało, to było wszystko rozgrzeszone!-Nie będę jednak udawać, że ze wszystkimi chciałabym odnowić znajomości. Były takie osoby w liceum, których nie trawiłam i bardzo bym się zdziwiła, jakby teraz coś się zmieniło. Na przykład Blaise... No ale jakbym go spotkała na swojej drodze, to nie udawałabym, że go nie znam tylko rzuciłabym cześć.-przyznała. Co jak co, ale jej charakter się nie zjebał i po prostu wypadało powiedzieć cześć tamtemu gnojowi, czy pani Dalley mieszkającej parę domów dalej od rodziny Adams. No po prostu wypadało, jak się było dobrze wychownaym!
-Cała sytuacja... No dziwnie jest-przyznała. Chyba nikt w życiu nie przygotowywał się mentalnie do takiej sytuacji. Nie dało się tego przewidzieć, nie można było tego chcieć, czy oczekiwać. To spadało na człowieka nagle i w sytuacji takiej trudno myśleć sensownie.-Ale nie mam. Może jestem dziwna-powiedziała, może nieco zaskoczona taką reakcją ze strony Joela. Powinna być zła? Na pewno nie wypadało być zachwyconą z tego, że teraz będzie zajmować się dziewczynką sama i że może o wszystkim decydować i być prawdziwą matką. Taka myśl nie przyszła jej do głowy, choć mogłaby. Wierzyła, że Graham za jakiś czas wróci i znów będą się bawili wspólnie w rodzinę. -No ale to ja też jestem wyrodna, bo chodzę do pracy?-zapytała. Właściwie, to było to głupie pytanie, bo ona chodziła na parę godzin dziennie, a nie znikała na dłuższy czas. Jednak co innego zaczęło jej świtać w głowie. Może Joel pochodził z rozbitej rodziny, gdzie ojciec go zostawił i dlatego tak się burzy? To było znacznie bardziej prawdopodobne niż to, że Joel tak się zachował całkiem niedawno i miał już wyrzuty sumienia.-Nie musisz odpowiadać. Mogę Ci zaproponować nawet chrupka, abyś miał powód, by nie odzywać się, bo nie mówi się z pełnymi ustami...-podała mu paczkę z przekąskami, którą karmiła Sally od czasu do czasu-Znasz taką sytuację z własnego doświadczenia?-zapytała, nie wiedząc czy dobiera dobre słowa.-Wiem, że to wtrącanie się w nieswoje sprawy, przepraszam. Jak mówiłam, nie musisz odpowiadać-zapowiedziała. Czuła się głupio, wchodząc w życie Joela z buciorami. Nawet jeśli w Australii nosiło się głównie japonki albo obuwie bhp ze względu na wszystkie dziwne żyjątka.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Joel nawet jakby chciał być lojalny temu człowiekowi bez imienia, to nie do końca to wychodziło. Na szczęście nie z winy Joela. To tamten po poznaniu swojej nowej, a prawdopodobnie obecnej dziewczyny odciął się od wszystkich. Chociaż Joel uważał, ze to nawet nie jego wina. Uważał, że to ta laska czuła się zagrożona tym, ze jej chłopak ma sporo znajomych, którzy byli zgraną grupą. Dla swojego bezpieczeństwa postanowiła go od wszystkich odciąć. A wiadomo jacy są faceci, jak już mają laskę, to potrafią dla niej zapomnieć o całym bożym świecie. Nawet o najlepszych przyjaciołach.
Zaśmiał się. – Nie no. Zgadzam się. Pamiętam jak poszedłem robić kurs i oznajmiłem rodzicom, że łatwiej będzie mi się uczyć jak będę wynajmował mieszkanie ze znajomymi. Rodzice oczywiście byli w szoku, ale zgodzili się. A ja? Boże… byłem pół godziny od domu, a czułem się jakbym mieszkał na kontynencie. Od razu byłem bardzo dorosłym człowiekiem, który sam sobie robi prawnie i sprząta kiedy chce. – Joel to nawet przy swoim pierwszym, dorosłym, samotnym zamieszkaniu nie miał etapu, gdzie był nierozważnym gówniakiem. Był dobrze wychowany. Lubił sprzątać i lubił mieszkać w wysprzątanym mieszkaniu. Dobrze sobie organizował czas i dzięki temu miał czas na pracę, na sprzątanie, na gotowanie, ale też na swoje zainteresowania czy spędzanie czasu ze znajomymi.
- Ahh, ludzie zawsze będą się interesować. – Machnął delikatnie ręką. – Mogłabyś zwołać oficjalną konferencję prasową, żeby wszystkich oznajmić co się wydarzyło, a i tak by sobie dopowiadali swoje. – Ludzie kochali żyć cudzymi życiami. Ich były zbyt nudne, więc woleli dopowiadać sobie dramaty na temat cudzych. A taka Molly była jednak łatwym kąskiem. Pojawila się ponownie w mieście, ale tym razem miała u boku dziecko, które nie było jej dzieckiem. A przynajmniej nie z krwi i kości, bo jakby nie patrzeć, teraz to było jej dziecko. – Nie zawracaj sobie nimi głowy. Nie warto. Wymieniaj uprzejmości, nie pozwól im myśleć, że patrzysz na nich z góry. Bądź normalna, miła. Ale nie angażuj się. – Mówił oczywiście o tych ludziach, z którymi Molly nie chciała utrzymywać kontaktu. Joel nie miał parcia na udawanie, że lubi kogoś kogo tak naprawdę nie lubi, albo z kim najzwyczajniej na świecie nie chciał utrzymywać kontaktów. Nowy rok miał być rokiem, w którym trzymamy się z dala od toksyczności!
- To prawda. Jesteś dziwna. Ale to zawsze było twoją zaletą. – Szturchnął ją uśmiechając się. Nie chciał, żeby sobie pomyślała, że on ją tutaj nastawia negatywnie na tego typa. Miała prawo mieć inne zdanie niż on. Tym bardziej, że ona w przeciwieństwie do niego była zaangażowana w tą sytuację. Joel niekoniecznie. – Absolutnie nie. Robisz to co robią matki na całym świecie. Masz karierę i jednocześnie zajmujesz się dzieckiem. Nie ma w tym nic złego. – Inaczej było z tym typem, który jednak nie pozwolił na to, żeby zobowiązanie, na które się zgodził, zmieniło jego życie. Molly też musiała zapewne wprowadzić kilka zmian do swojego obecnego życia. On? Absolutnie nie. Po prostu sobie wyjechał i udawał, że to w ramach kariery.
Nieco zmieszany wziął od niej tą paczkę z przekąskami, a jak już zadała mu pytanie to się nawet roześmiał. Wziął sobie jednego chrupka, a resztę paczki oddał jej z powrotem. – Spokojnie. Nie mam problemu z tym pytaniem. – Odpowiedział i dopiero jak skończył to sobie zjadł tego chrupka. Dopiero jak wszystko połknął to znowu się odezwał. Nie chciał dostać pogadanki o tym, że nie żartowała z tym, że nie mówi się z pełnymi ustami. – Nie znam tego z własnego doświadczenia. Przez całe moje niedorosłe życie miałem oboje rodziców. Byli fantastycznymi rodzicami i uważam, że odwalili kawał dobrej roboty robiąc ze mnie człowieka, którym jestem dzisiaj. – Jasne, nie był idealny, ale nie miał sobie nic do zarzucenia. – Po prostu… nie rozumiem tego jak można porzucić niewinne dziecko. Jak zostajesz rodzicem chrzestnym dziecka czy prawnym opiekunem, to zawsze liczysz się z tym, że ostatecznie możesz tak skończyć. Nikt o tym nie myśli. Nikt nie marzy o tym, żeby dziecko straciło rodziców. Ale to byli wasi przyjaciele, a typ postanowił dać nogę? Pojebane. – On nie mógłby ze sobą żyć wiedząc, że jego przyjaciele patrzą na niego z góry jak żyje swoim życiem, a ich dziecko, którym obiecał się zająć zostało pozostawione samo sobie.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
"Tamten człowiek bez imienia" brzmi totalnie jak Sam-wiesz-kto, a kto jak kto, ale Cedric Diggory, pardon, Joel, na pewno ma wiele od powiedzenia na ten temat. Ale no, już nieważne. Co było w przeszłości, to powinno zostać w przeszłości i tyle. W sumie, to jakby Molly była złośliwą babą, a nie była, to by powiedziała, że śmieci się wyniosły same i nie ma co narzekać. Wiadomo, wtedy to bolało, skoro spodziewała się pierścionka i zaręczyn, a cóż, gość ją zostawił. A co było później, to Molly właściwie nie interesowało. Owszem, była dobrą dziewuchą, wiec zapytała Joela o to, czy ma z nim kontakt, ale nie nalegała na jakieś długie dywagacje co u niego i jak bardzo przekichane ma z tą nową panną, która Molly na bank do stóp nie dorasta.
-Dokładnie o tym mówię. Jestem pewna, że jakbyśmy zamieszkali sami, nawet w Lorne na ulicy obok, to czulibyśmy jakbyś byli dorośli-bo przecież o to chodziło. Chcieli, czuli potrzebę, aby wyrwać się spod władzy rodziców. W pewnym wieku, tak około 19-20 lat, mieszkanie z rodzicami było strasznym wstydem i nikt nie chciał się do tego przyznać. Jednak powrót do rodzinnego domu po ukończeniu studiów już był znacznie mniej obciachowy, bo i człowiek mądrzejszy. Choć wtedy też był bardziej rozsądny i lepiej by sobie radził w samodzielnym mieszkaniu. Bo ten, kto nie wyhodował nigdy nowej, włochatej społeczności, która już wynalazła koło, niech pierwszy rzuci kamieniem. Dziewczynkom też się to zdarzało, choć znacznie rzadziej. Molly miała pewne spektakularne wpadki, ale prowadzenia domu trzeba było się po prostu nauczyć!
-Jakbym zwołała konferencje prasową, czy wystosowała list otwarty, to dopiero byłby powód do plotek i gadania. Dlatego lepiej tego nie robić-przyznała. Nie miała problemu z tym, aby przyznać, że Sally nie jest jej córką. Jednak co innego mówić, rozmawiać, a co innego plotkować. A tego to nikt nie lubił, no ale trzeba olać sprawę. -Nawet nie wiesz, ile osób bywa w tym miasteczku zainteresowanych remontami. A zwłaszcza zmianą kuchni-zaśmiała się, machając już na to ręką. Zwłaszcza, że nie powinna była narzekać, bo parę projektów jednak wypaliło i jej nowy pracodawca był całkiem zadowolony z tego, że interes się kręci.
-Brzmisz jak tato, wysyłający dziecko do przedszkola, które martwi się, że nikt go nie polubi-zauważyła z lekkim uśmiechem. Mądre to były słowa, wręcz krzepiące, bo prawdziwe. No, ale Molly tego tak naprawdę nie trzeba było mówić, bo wiedziała co i jak i w sumie, niespecjalnie przejmowała się czymkolwiek, co inni sądzą. No, chyba żeby ktoś jej powiedział to prosto w twarz, to sprawa była zupełnie inna, to bolało bardziej.
-Zawsze byłam dziwna? Serio?-aż się oburzyła. Nie sądziła, że była dziwna, to była taka metafora! No i też nigdy nie odnosiła wrażenia, że rówieśnicy mają ją za dziwaka. Widać jednak doskonale się z tym maskowali. To był szok dla niej!-No właśnie. Moja praca pozwala na to, żebym siedziała w domu, czy jeździła do Cairns do biura. Jego praca wygląda tak, że musi czasem wyjechać-No, ale chyba nie powinna aż tak bardzo bronić ojca chrzestnego Sally, bo jeszcze Dewitt pomyśli, że Molly jest w nim zakochana czy coś. A nie była, tylko uważała, że każdy ma prawo żyć, tak jak chce i nie musi uważać, że opieka nad dzieckiem jest jedynym co ma sens w życiu. Molly chciała bardzo być matką, więc poświęcenia były dla niej oczywiste, tak jak by to było przy jej własnym potomstwie. Może Graham nie czuł tego instynktu macie...tacierzyńskiego?
-Joel, nawet jeśli masz rację, to z niewolnika nie ma pracownika. -powiedziała, ale ugryzła się w język, aby nie drążyć już tego tematu. Ona to zaakceptowała i to chyba powinno starczyć. A jak Dewitt chce sobie oceniać, to niech robi jak każdy dorosły człowiek, za plecami Molly.
Tylko, że to dziecko nie było pozostawione same sobie, Adamsówna się nim zajmowała najlepiej jak umiała. A jak widać nawet taki Joel chciał być dobrym wujkiem i przynosił wypchan....pluszowego dinozaura, który od razu stał się ulubioną zabawką. -Nie wiem. Może Graham będzie bogatym wujkiem, przywożącym prezenty i to też będzie dobre. Z resztą... Nie, żebym o tym myślała, ale co jakby któreś z nas kogoś poznało? Bawilibyśmy się w dom wszyscy na kupie? -powiedziała. No, kiedyś by to mogło nastąpić i byłoby dziwnie. -Mówiłam Ci, że mamy kury?-zapytała, dość panicznie chcąc zmienić temat.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Myślę, że w przypadku tego człowieka bez imienia, stwierdzenie „śmieci same się wyniosły” jest czymś co trafia w punkt. Nic lepszego na niego nie wymyślimy. Fakt, że nawet jego imieniem nie zawracamy sobie głowy mówi sam za siebie. A wiem na przykład, że on jednak miał imię.
- Tak, to prawda. – Pokiwał głową. Pewnie jego rodzicom, nie do końca było to na rękę, bo jednak musieli zacząć płacić za jego mieszkanie, gdzie typ mógłby sobie mieszkać u nich. Rozumieli jednak, że Joel potrzebował tego rzutu na dorosłość i w ogóle tego poczucia samodzielności i dorosłości więc ostatecznie go wspierali za co był im wdzięczny. Dzięki temu dzisiaj wiedział jak to jest mieszkać w pojedynkę i potrafił robić pranie, gotować, sprzątać, a czasami nawet sobie wyprasował koszule. Chociaż tutaj miał ten komfort, że miał opłacaną pralnię w pracy.
- No właśnie o to chodzi. Że nawet jakbyś to zrobiła, to ludzie i tak będą plotkować i wymyślać swoje rzeczy. Serio. Dlatego po prostu najlepiej sobie odpuścić i się nie angażować w ich problemy. – Joel, jak każdy człowiek lubił sobie posłuchać jakieś plotki. W końcu był tylko człowiekiem. Na dłuższą metę, słuchanie plotek było jednak męczące, bo plotkarze często oczekiwali, że druga strona się zaangażuje i też coś opowie. A Joel nie miał zamiaru opowiadać czy wymyślać plotek. Chciał być normalnym człowiekiem, który żył swoim życiem i nie obchodziło go życie innych. Za niego nikt nie umrze.
Uśmiechnął się na wzmiankę o tym, że zachowywał się jak tato. Czyli już wychodził z niego instynkt tacierzyński. Już zachowywał się jak mężczyzna, który powinien być ojcem. Starał się nie myśleć o tym, że nic nie zapowiadało tego, żeby tym ojcem się stał. W sumie to nawet chciałby, żeby pojawiła się jakaś laska z jego przeszłości informując go o tym, że w sumie to mają jednak dzieciaka. Poczuł dziwne ukłucie w żołądku, bo wiedział, że na pewno nie będzie to Scarlet.
- Ale nie w żadnym negatywnym sensie. – Zaśmiał się. – W sumie to nie wiem czy byłaś dziwna. Tak tylko powiedziałem! – Rozłożył ręce w geście kapitulacji. Nie chciał być atakowany, chociaż on to tam nadal się z tego śmiał. Nie uważał, żeby bycie dziwnym było czymś złym. Tym bardziej, że z tego co kojarzył to Molly zawsze była lubiana. Łatwo było ją polubić.
- No cóż… mówię tylko, że pracę można zmienić. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. – Jasne, mogłoby to być nieco trudne, ale nie było to niemożliwe. Jeżeli dostał na klatę takie zobowiązanie to powinien się go podjąć. On tego nie zrobił. Wolał sobie wyjechać i zostawić wszystko na głowie Molly. Nie chciał jednak za dużo gadać w tym temacie, bo jednak też niewiele wiedział, ale dla niego ten typ brzmiał jak ktoś kto po prostu uciekł od odpowiedzialności i użył pracy jako wymówki.
- Wiesz co… może ja po prostu nie lubię tego typa i raz w życiu chciałem na coś ponarzekać i trafiło na niego? Nieważne, że go nie znam. – Trochę sobie zażartował, ale jednocześnie to wszystko wyglądało tak jakby rzeczywiście miał jakiś problem do tego całego Grahama. A serio go nie znał, więc pewnie przesadzał. Pewnie Joel nagle się robi negatywnym człowiekiem.
- Nie mówiłaś! Co ty dajesz? Uwielbiam kury! Ile ich masz? – Ale się podekscytował teraz. Joel kochał zwierzaki, ale ze względu na swoją pracę nie mógł żadnego posiadać.
ODPOWIEDZ