Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Niewątpliwie typ miał imię, bo nielegalne jest nie nazwać dziecka jakkolwiek. To już zakrawa o znęcanie się, które zgłasza się do odpowiednich służb. W karcie jego imienia nie ma, a ja osobiście nie pamiętam, co ustalałyśmy. Wiem, że Milo z karty, to James na forum, więc już się tak bardzo nie czepiajmy szczegółów, bo to nie jest w tym momencie ważne. Ludzie jak byli młodzi, to często popełniali błędy i to była właśnie ta pomyłka życiowa Molly. Nie jedyna, oczywiście. Jedna z nich.
Molly aby mieszkać sama, musiała pracować. Wiedziała, że jej matka, samotnie wychowująca trójkę dzieci nie sypnie groszem. Brunetce zależało na mieszkaniu, nie jakiś akademikach, do których szkoła by się dołożyła. Jednak wiedziała, że mama dałaby jej kilka dolców, gdyby była taka potrzeba. Było to krzepiące i na pewno pozwalało lepiej spać każdemu młodemu, kto był w takiej samej sytuacji. Jednak nie da się ukryć, była to szkoła życia, która wszystkim wyszła na dobre. Przynajmniej ta decyzja nie była jedną wielką pomyłką.
-Niech sobie gadają. -przyznała. Wiadomo było, że tylko winny się tłumaczy, że im bardziej będzie zaangażowana w to, żeby przekonać innych, że jest inaczej niż sądzą, tym bardziej będzie się pogrążać. Czasem ignorowanie jest po prostu najlepszą i najłatwiejszą drogą podejścia do takiego problemu. To nie były już czasy podstawówki czy liceum, gdzie człowiek chciał być lubiany i jakieś plotki mogły totalnie i doszczętnie zniszczyć życie socjalne i towarzyskie.
-Jakoś średnio chce mi się wierzyć w to, że słowo "dziwny" może być odbierane pozytywnie-spojrzała na niego, chcąc mu jasno przekazać, żeby nawet się nie pogrążał, bo właśnie rozmawiali na ten temat. Im więcej powie, aby się wybielić, tym mniej prawdopodobne będzie to, że ktokolwiek w to uwierzy. Może Molly była dziwna (nie jej, ani mnie to oceniać), ale na pewno nie była szkolnym dziwolągiem, którego wszyscy się bali czy brzydzili. A to już coś!
-Dobra, skończmy ten temat-powiedziała. Ona nie miała najmniejszego zamiaru bronić Grahama niczym lwica swoich młodych, ale też nie zamierzała mówić cokolwiek złego na jego temat. Nigdy nie byli wielkimi przyjaciółmi, ale jednak nie miała do niego aż takich pretensji, aby teraz deptać po jego imieniu. Jeśli coś takiego miałoby kiedykolwiek mieć miejsce, to między Molly a którąś z jej przyjaciółek, może Emmą? Na pewno nie z Joelem.
-Coś w tym jest-zaśmiała się, słysząc takie, a nie inne podsumowanie tuż po tym, kiedy Adams poprosiła o zmianę tematu. Teraz tylko należało podjąć coś nowego, co nie będzie aż tak kontrowersyjne jak życiowe decyzje innej osoby. -No dobrze, to co teraz słychać w wielkim świecie osób, które ochraniasz? Masz jakieś ploteczki?-i tak, że zabujał się w dziewczynie, którą powinien chronić, to była odpowiednia ploteczka. Zwłaszcza, że wydawało się, że chciałby, aby była jego baby mama.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Gdyby Joel miał rodzeństwo, albo gdyby jego rodzice też byli w jakiejś kijowej sytuacji, to oczywiście nie wpadłby na pomysł, żeby zamieszkać samodzielnie czy nawet z kolegami. Dorosłość dorosłością, ale mógł być nadal dojrzałym osobnikiem, który mieszkał u rodziców i rozumiał, że ci nie są na chwile obecną zapewnić mu wsparcia w postaci płacenia za wynajmowane mieszkanie. Chociaż on to i tak od razu miał parcie, żeby sobie gdzieś dorabiać, bo swego czasu lubił wychodzić do ludzi i poznawać świat. Teraz zostało mu tylko uwielbienie do poznawania świata. Ludzi wolał zawężać do zaufanego grona. Chociaż jak poznawał nowych ludzi, albo odnawiał stare znajomości (jak w przypadku z Molly) to nie miał nic przeciwko.
- No i to jest najlepsze podejście. – Nie przejmować się tym, że ludzie gadają. Zawsze gadali i zawsze będą gadać. Priorytet to otaczać się takimi ludźmi, którzy jak gadają o tobie za plecami to tylko w superlatywach. Ciężko o takich ludzi, ale jest potwierdzone info, że jeszcze tacy ludzie istnieją. Ciężko ich znaleźć, ale jak już znajdą się w twoim życiu to warto powalczyć o to, żeby zatrzymać ich na dłużej, albo na zawsze.
- Dobrze. Nie będę cię przekonywał. – Uniósł w geście poddania się. Może nie był białą kobietą, która kochała otrzymywać znaki od losu, ale Joel był w stanie odczytać spojrzenie Molly. Wiedział, że nie powinien się pogrążać chociaż miał naprawdę spoko argumenty, żeby przedstawić, że „dziwny” może mieć pozytywny wydźwięk. Postanowił jednak wybrać opcję nie pogrążania się. Ale już wiedział, że jak kiedyś będzie pijany to zadzwoni pewnie do Molly i jej zrobi wykład na temat tego, że nie ma niczego złego w byciu dziwnym. Nawet jeżeli dla Molly to będzie znak, żeby sobie odpuścić jednak odnawianie relacji z Joelem. Może po takim telefonie to Adams uzna, że Joel jest dziwny, ale dziwny w takim sensie, że raczej nie warto się z nim trzymać.
Skinął tylko głową. Jeżeli temat rzeczywiście nie był odpowiedni to Joel na siłę nie będzie go kontynuował. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że mógł przy tym ranić uczucia Molly. Coś takiego nigdy nie było jego zamiarem. Ale dobra, jak już zakończyli ten temat, to nawet dla niego lepiej, bo przynajmniej nie szerzył żadnej nienawiści.
Zaśmiał się i pomachał palcem. – Sprytna zmiana tematu, ale nie dam się w to wciągnąć. – Oczywiście Joel nie pomyślał o tym, żeby komukolwiek powiedzieć o swojej relacji z Luną. Jakby już miał o tym z kimś rozmawiać to postawiłby na przyjaciela, a nie osobę, z którą dopiero co odnawia znajomość. Poza tym wszystko się rozwijało i nie było o czym rozmawiać. A Joel był raczej osobą prywatną i jego związek był sprawą wyłącznie jego i jego partnerki czy potencjalnej partnerki. – Niestety nie mogę za bardzo rozmawiać o pracy. Mam podpisane kontrakty, które zobowiązują mnie do milczenia. – Niestety taka była prawda. I oczywiście nie mówił tutaj o Lunie, bo nawet nie przyszłoby mu na myśl, żeby ktoś miał go pytać o relacje z klientkami. – Ale osoby, które ochraniam, ciężko pracują. Także nic nowego w tym temacie. I nie mam nic przeciwko. Cieszę się ich szczęściem, bo dzięki temu ja mam pracę. – Jakby siedzieli w domach to Joel nie miałby kogo ochraniać. Niech pracują.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly miała rodzeństwo, ale była najstarsza z nich. Nie da się ukryć, że czuła się poniekąd odpowiedzialna za siostry i chciała od zawsze pomagać matce, bo widziała jak ciężko jest jej po tym, jak zostawił ją mąż. To znaczy, Molly jak mało kto, zdawała sobie sprawę z tego, że to nie było udane małżeństwo i dobrze się stało, ale to wcale nie znaczyło, że życie było łatwiejsze. Może jedynie psychicznie... Nieważne, Molly czuła potrzebę wydoroślenia. Wiedziała, że będzie to trochę problematyczne dla całej swojej rodziny, ale także w kwestiach finansowych. Odkąd się wyprowadziła, utrzymywała się sama. A że zamieszkała z chłopakiem, tym, którego imienia lepiej nie wypowiadać, bo ja nie pamietam, a Ty tak, to nie było to wcale takie trudne. Molly wierzyła, że robi dobrze, ani że nikt nie ma do niej o to pretensji. Każda rodzina była inna, nie można było oceniać innych.
Jak się ma dziewiętnaście lat, to ma się wiele pomysłów i chęci, a dopiero z czasem się człowiek dowiaduje, zazwyczaj na swoich błędach, co tak naprawdę jest fajne, a co tylko inni ludzie i wyobrażenia przekonują, że jest fajne. Mogłoby się wydawać, że chodzenie do knajpy na sobotnie śniadanie będzie super, normalnie idealny plan na początek wolnego dnia, a koniec końców wiązało się to z koniecznością wstania wcześnie, przyszykowania się, wyjścia na głodniaka i wyboru miejsca, co już mogło być wrzodem na dupie. Te pierwsze lata dorosłości bardzo kształtowały człowieka, który mógł się wyrwać z tego, co nauczono go w domu, by przekonać się co się samemu lubi.
Były już osoby, ba, postacie, które przekonywały, że wszystko co oryginalne, jest lepsze Tofik, a dziwny i oryginalny to w sumie były synonimy. Nawet jeśli tak było, to to wciąż nie wyjaśniało wszystkiego i Molly zdecydowanie nie chciała być takim tofikiem. No, ale nieważne. Oby jednak Joel nie czuł potrzeby wydzwaniać do swojej dawnej i obecnej koleżanki po nocach. Nikt tego nie lubi, zwłaszcza jak istniały inne osoby, te które właśnie patrzyły, czy da się wydłubać oko dinozaurowi, które zaburzały sen. Nie potrzeba było kogokolwiek innego.
-No weź. O mnie nie będziemy rozmawiać, o Tobie nie możemy... To po co tak naprawdę się tu spotykamy?-zaśmiała się. Wiedziała, że praca Dewitta często wiązała się z tajne przez poufne, ale to chyba nie tak, że nie mógł nic powiedzieć na jej temat? Może był z klientem w jakiejś super knajpie, którą mógł polecić, czy... Nie wiem, cokolwiek. Jeśli ten chciał porozmawiać o Lunie, to niech śmiało to powie. Może od niedawna utrzymywali znajomość, ale mieli też sporo lat doświadczenia z przeszłości. Chyba miał dobre zdanie na jej temat, że nie jest starą plotkarą... Choć o to, że jej decyzje są zawsze pozytywne, nie bardzo mógł ją oskarżać, co trochę podkopywało jej reputację. Jednak mógł spróbować. W sprawach kobiecych, o wiele lepiej porozmawiać z kobietą, z wiadomych powodów. -A jak ciężko pracują, to nie znaczy, że siedzą przy biurku i Ty cóż, się nudzisz rozwiązując kolejne sudoku każdego dnia?-No dobra, wiele osób, które potrzebują osobistego ochroniarza, pewnie nie siedzą przy biurku, no ale podpuścić go można było. -Poczekaj sekundkę-westchnęła, bo Sally zaczęła się mocno wiercić w wózku, więc Molly postanowiła być dobrym rodzicem i wyswobodzić dziewczynkę, by wziąć ją na ręce.

joel dewitt
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
To zawsze był ciężki temat. Kiedy nagle, któreś z dzieci musiało stawać się dorosłe, bo widziało cierpienia rodzica. Cierpienia, z którymi rodzic bardzo często nie potrafił sobie poradzić, albo udawał, że nic takiego się nie dzieje. Joel nie mógł sobie nawet wyobrazić jak to musiało być – żyć w rozbitej rodzinie, gdzie ty musisz robić za rodzica, bo rodzic kompletnie nie daje sobie rady z rzeczywistością. Był bardzo wdzięczny swoim rodzicom za to, że byli ze sobą szczerzy i że był ze sobą do samego końca. Nigdy nie dowiedział się jak to jest mieć rodziców, którzy za sobą nie przepadali. Oczywiście kłótnie się zdarzały, ale nigdy na tyle, żeby w jakikolwiek sposób miało to wpływ na Joela.
Zaśmiał się, bo w sumie było to dosyć trafne spostrzeżenie. – Nie mam zielonego pojęcia. Najwyżej po prostu zaczniemy rozmawiać o pogodzie, skoro nie chcesz rozmawiać o sobie. – Posłał jej ładny uśmiech. On o swojej pracy, najzwyczajniej na świecie nie mógł rozmawiać. Obowiązywał go kontrakt, który jakby złamał, mógł się przyczynić do tego, żę Joel straciłby pracę. A Joel nie chciał tracić pracy. Uwielbiał swoją pracę. Może za kilka lat, albo jak już odejdzie z firmy, jego kontrakt się przedawni i będzie mógł poopowiadać o najdziwniejszych przypadkach jakie miał w pracy. – Pamiętaj, że ja przynajmniej mam dobry powód, żeby o tym nie mówić. – Zażartował, chociaż absolutnie nie miał do niej pretensji o to, że nie chciała o sobie rozmawiać. Rozumiał ją. Kiedyś byli ze sobą blisko, a teraz po prostu odświeżali utraconą kiedyś znajomość. Może i nigdy nie zerwali znajomości w niezgodzie, ale taka przerwa wymaga odświeżenia zaufania. Nie o wszystkim musieli rozmawiać od razu.
- No wiesz… nie muszę do końca wiedzieć czym się zajmują. – Czasami wiedział. Dowiadywał się często wbrew własnej w woli i cóż… wolałby po prostu nie wiedzieć. Nie raz zdarzało się, że był odpowiedzialny za ochronę ludzi, którzy na tą ochronę w ogóle sobie nie zasłużyli. Albo ochraniał po prostu złych ludzi, albo po prostu dochodziło do sytuacji, w których widział osoby publiczne, które przed światem prezentowały się jako idealne osobistości, a tak naprawdę były największym ścierwem jakie żyło na tej planecie. – Przynajmniej nie zawsze mam dzień kiedy ryzykuję życiem. – Zaśmiał się pod nosem. Owszem, zdarzały się takie dni, że przez dwanaście godzin z krótkimi przerwami, potrafił siedzieć w aucie i obserwować jeden punkt, bo klient po prostu chciał się upewniać, że nikt nie będzie mu przeszkadzał.
Jasne. – Uśmiechnął się i sam przeszedł dwa kroki dalej, bo akurat rozdzwonił mu się telefon. Przeszedł na bok, żeby go odebrać. Rozmawiał przez telefon chwilę i zaraz wrócił do Molly. Przeprosił ją, ale okazało się, że w pracy coś wypadło i musi teraz jechać zastąpić swojego kumpla. Jeszcze raz ją przeprosił i ruszył w stronę wyjścia.

/ztx2
ODPOWIEDZ