Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
027.
I will keep you safe
within the chambers of my heart
{outfit}

Był daleko od domu.
Wiedział, że stary Dashwood i firma, dla której pracuje Joel szykują coś co miałoby ochronić Lunę. DeWitt nie był jednak pewien czy będzie w to w jakikolwiek sposób zamieszany. Zajmował się ochroną, a to wszystko powoli zamieniało się w jakąś operację, która powinna zostać przeprowadzona przez albo odpowiednie agencje, albo prywatną armię. Cokolwiek, ale na pewno nie przez agencję zajmującą się ochroną. Obserwując przygotowania do tej akcji zastanawiał się czy to wszystko jest w ogóle legalne. Osoba Dashwooda była kimś o kim się w firmie nie rozmawiano. Wszyscy doskonale wiedzieli kim jest ten człowiek, ale jednocześnie wszyscy ignorowali to czym się zajmuje. Ludzie lubili udawać, że tego nie wiedzą. Joel się nie odzywał, bo co miał innego zrobić? Był tylko pionkiem w wielkiej firmie. Mógł się tylko po cichu zastanawiać ile hajsu zgarnął jego szef za to, żeby pomóc w zorganizowaniu safe house'a, dla córki swojego klienta. Żaden z ochroniarzy tego hajsu nie widział. A przynajmniej nie ci, którzy zajmowali się na co dzień ochroną Luny. Joela pensja też nie uległa zmianie.
Fakt, że został ostatecznie przydzielony do całej akcji był dla niego lekkim zaskoczeniem. Przy planowaniu wszystkiego nie był w to angażowany. Nie wiedział z jakiego powodu i nie interesowało go to. Być może szef nadal chciał mu dać nieco luzu po jego prywatnych przeżyciach. Prawda mogła być też taka, ze po prostu Dashwood nie miał zaufania do Joela i nie chciał go przy tej akcji. Joel już dawno zauważył, że akurat on mógł sobie dobierać agentów według własnego upodobania. To, że ostatecznie i właściwie na ostatnią chwilę został w to zaangażowany, mogło oznaczać tylko to, że Luna mogła być problematyczna, a DeWitt nigdy nie miał problemów, żeby z nią współpracować.
Po prawie czterech godzinach lotu z Cairns do Melbourne, przesiadł się w inny, prywatny samolot, którym przyleciał do Devonport w Tasmanii. Stamtąd już, autem został przewieziony do miejsca, w którym przebywała Luna. Jeżeli rzeczywiście sprawiała problemy to nie mógł jej o to obwiniać. Droga była męcząca. Za długa i zbyt skomplikowana. A z tego co zrozumiał to biedna Dashwood nie miała zielonego pojęcia, gdzie jest. Okłamywano ją i ukrywano miejsce docelowe. Dodatkowo była odcięta od świata. Zero Internetu, zero rozrywek, tylko towarzystwo jej ulubionych ludzi, którzy nie chcieli z nią nawet rozmawiać. W drodze do posiadłości, która znajdowała się pośrodku niczego, Joel zdążył się trochę przespać. Mimo wszystko odczuwał zmęczenie i wiedział, że pierwsze kilka godzin będzie istnym koszmarem.
Po dotarciu na miejsce przywitał się z człowiekiem, którego nie znał, a który dotąd zajmował się ochroną Luny. Wiedział, że nie był to ktoś kto pracował dla agencji. Raczej jeden z ludzi jej ojca. Szeptem zdradził mu kody do zabezpieczeń alarmowych, pożegnał się i odjechał nie czekając aż Joel wejdzie do środka. Przez chwilę DeWitt przyglądał się jak auto mężczyzny znika pomiędzy drzewami. Wszedł do środka i od razu po wejściu wpisał kod zabezpieczając cały dom w razie, gdyby pojawili się nieproszeni goście. Odłożył na bok swoją torbę i zaczął się przechadzać po parterze domu. Nie spodziewał się znaleźć tutaj Luny. Dostał informację, że ta siedzi od wczoraj w swoim pokoju i odmawia wszystkiego. Dla Joela była to idealna okazja do tego, żeby zrobić obchód domu i żeby pozamykać antywłamaniowe rolety. Nie było sensu ryzykować, a nie spodziewali się nikogo przez najbliższe dwa dni. Po kilku minutach ruszył do góry i bez problemu znalazł jej pokój. Zapukał i wszedł do środka. Nie czekał na odpowiedź. Wiedział, że albo jej nie dostanie, albo zostanie obrzucony jakimś chamskim tekstem. W końcu to Luna.
-Luna. - Próbował zwrócić na siebie jej uwagę, ale była zbyt obrażona, albo wściekła, albo smutna, albo zraniona, albo wszystko na raz. Zastał ją siedzącą na ziemi przy łóżku i patrzącą się wprost przed siebie. Bez słowa usiadł na ziemi obok niej i złapał jej rękę, żeby spleść jej palce ze swoimi. -Wiem, że jesteś wściekła, ale to wszystko dla twojego dobra i bezpieczeństwa. - Rozumiał jej złość i ból. Rozumiał, że była wściekła, bo nie mogła w pełni korzystać z życia i nie była wolna. Nie miała tej samej swobody, którą mieli inni. Mimo wszystko Joel rozumiał z jakich powodów jej ojciec był jaki był. Robił to wszystko dla niej.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
009.
You knew what you wanted and you fought so hard
Just to find yourself sitting in a golden cage
{outfit}
To miał być dzień jak każdy. Była co prawda umówiona na spotkanie z ojcem, ale zawsze widywali się dość często. Mimo tego, że Dashwood był zajętym człowiekiem i Luna mogła powiedzieć o nim kilka złych rzeczy to zawsze miał czas na rodzinne spotkania. Mówił, że chce jej coś pokazać w Cairns, co niedawno kupił. Nie miała pojęcia o czym mówił, ale sądziła, że będzie to jakiś kolejny budynek albo samochód. No, bo co innego? Skoro miała gdzieś jechać to założyła na siebie wygodniejszy strój, czyli dżinsy, bluza i adidasy. Nie będzie się przecież stroić na spotkanie z ojcem. Gdy w końcu pod jej dom zajechało wielkie, czarne auto wiedziała, że ojciec już na nią czeka. Oczywiście nie był sam. Obstawiony był swoimi ludźmi, których Luna znała już od lat. Pan Dashwood w swoim najbliższym otoczeniu miał tylko zaufanych ludzi. Był to krąg, który podejmował decyzję za jej ojca, gdy ten akurat zajęty był czymś innym. Ich rozmowa przebiegała tak jak zwykle. Zawsze udawało im się dogadywać, a ojciec nigdy nie podniósł na nią głosu, nawet jak robiła okropne awantury, a to akurat Luna potrafiła zrobić. Nie musiał na nią krzyczeć, bo jego spokojny ton głosu był o wiele bardziej potężniejszy, a dziewczyna chociaż starała się buntować to wiedziała, że za bardzo nie ma jak. Tym razem miała wrażenie, że obędzie się bez nerwów, bo było naprawdę fajnie. Zdziwiła się, gdy wysiadła z samochodu i okazało się, że są na lotnisku, a przed nimi stoi piękny, biały samolot pasażerski. - Kupiłeś sobie samolot? - Zapytała, bo tego się nie spodziewała i oczywiście, że chciała przetestować jak się nim lata. Nie pomyślałaby, że ojciec ma w tym jakiś swój ukryty cel. Wsiadła do środka zachwycona wyposażeniem wnętrza. Nigdy nie leciała prywatnym samolotem i była pod wielkim wrażeniem. Już miała napisać do Gai i pochwalić się jej czym teraz będą latać na babskie wypady, ale załoga kazała wyłączyć telefony. No cóż, napisze jej jak wyląduje. Sądziła, że polatają sobie chwilę nad Cairns i okolicami, a później wrócą. Patrzyła przez okno jak samolot się wznosi i pod nimi są już tylko chmury, o dziwo akurat latać nigdy się nie bała. Większość lotu spędziła na rozmowach z ojcem i opowiadaniu mu o swoim nowym pomyśle, który chciała zrealizować z Gaią. Dashwood był jak najbardziej za tym żeby dziewczyny się tym tematem zajęły i Luna przez chwilę poczuła się tak jak kiedyś, gdy między nią i ojcem nie było jeszcze tej całej złości związanej z tak mocnym ograniczaniem jej przestrzeni osobistej. Tęskniła za tym. Nawet się nie zorientowała kiedy minęły 2 godziny i była trochę zdziwiona, że aż tak długo latają. Ojciec ją jednak uspokoił wmawiając jej, że czekają na wolny pas do lądowania, a ona się przecież na tym nie znała. Po pół godzinie samolot zaczął się jednak obniżać i to wtedy Luna dostrzegła, że miejsce na którym lądują wcale nie jest Cairns. Spojrzała na ojca i wiedziała, że coś jest nie tak, bo ten wpatrywał się okno zupełnie nie reagując na jej pytania o to gdzie są. Chwilę później drzwi samolotu się otworzyły i weszli uzbrojeni po zęby mężczyźni, których już Luna nie znała. Porozmawiali chwilę z jej ojcem, a później stanowczo zażądali, by Luna poszła z nimi. Nie wiedziała co się dzieje i nie miała zamiaru nigdzie z nimi iść. Ojciec dalej nie zwracał uwagi na jej głośny sprzeciw, aż w końcu jeden z mężczyzn złapał ją za nadgarstki, podniósł i przerzucił sobie przez ramię żeby zanieść ją do opancerzonego samochodu.
Nie wiedziała co się dzieje, nie wiedziała dokąd jadą. Nikt nie chciał jej o niczym powiedzieć. Zabrali jej telefon i kazali siedzieć cicho. Gdyby nie była tak wystraszona, albo chociaż znała tych ludzi, to pewnie wcale, by nie posłuchała. Teraz jednak starała się zapamiętać trasę jaką jechali, chociaż wiedziała, że jest to raczej bezskuteczne. Straciła poczucie czasu, więc nawet nie była w stanie stwierdzić, która była godzina i ile im zajęło dotarcie z lotniska do domu pośrodku niczego. Uzbrojeni ludzie wprowadzili ją do środka, a tam czekał na nią już jej ojciec. Jak zwykle swoich suchym, zimnym i pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem mówił jej czego nie może robić będąc w tym pięknym domu. W połowie przestała go grzecznie słuchać i rozpoczęła się kłótnia, której chyba jeszcze nigdy w rodzinie Dashwoodów nie było. Jednostronna oczywiście, bo ojciec dalej nie zachwycił ją nawet gramem emocji. Nie reagował na jej krzyki, prośby, groźby... na nic. Jakby mówiła do ściany. Gdy miał już tego dość machnął ręką na jednego ze swoich ludzi, który ponownie podniósł ją i zaniósł do pomieszczenia, które miało byc jej pokojem.
Czuła jak dusi sie z nerwów, jak brakuje jej powietrza w płucach i nie może złapać oddechu. Nigdy nie czuła się tak poniżona, tak ignorowana, jakby mówiła w języku zrozumianym tylko dla niej. Wiedziała, że drzwi nie są zamknięte, ale nie miała zamiaru wracać tam. Usiadła na podłodze i płakała. Płakała tak długo, że aż zrobiło się ciemno i sama nie wiedziała kiedy zasnęła.
Obudziła się wcześnie następnego dnia, mając nadzieję, że to wszystko było tylko bardzo złym snem. Koszmarem, o którym chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Niestety, gdy otworzyła oczy okazało się, że jest to jej nowa rzeczywistość. Ktoś zapukał do drzwi, a później do pomieszczenia wszedł człowiek jej ojca, którzy przyniósł jej śniadanie. Nie zaszczyciła go spojrzeniem, tak samo zresztą jak śniadania. Nie była głodna, nie chciało jej się pić, nie chciało jej się spać, nawet oddychać nie za bardzo jej się chciało. Z miejsca podniosła się dopiero po kilku godzinach, pomyślała, że może będzie w stanie utopić się w wannie. Okazało się, że ojciec to przewidział i łazienka, która połączona była z jej sypialnią miała jedynie prysznic.
Było już grubo po południu, gdy odwiedziła ją kolejna osoba, tym razem przynosząc obiad. Jakby to miało jakieś znaczenie. Nie chciała jeść, nie chciała tu być, ani nie chciała mieć nic wspólnego z tą rodziną. Siedząc tutaj, oparta o łóżko wpatrywała się bezczynnie w krajobraz za oknem. Początkowo po prostu się patrzyła, ale później zaczęła tworzyć w głowie obrazy tego jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby jej matka nie umarła. Katowała się tym układając coraz to lepsze scenariusze, a każdy opierał się na tym, że jakkolwiek, by nie było, to nigdy nie zostałaby zamknięta w domu pośrodku niczego. Pogrążyła się w tym na tyle mocno, że w końcu znów zasnęła. Gdy obudziła się po paru godzinach w domu było jakoś dziwnie cicho. Nie słyszała głosów ludzi, którzy zazwyczaj kręcili się gdzieś dookoła jej pokoju. W sumie czy to robiło jej jakąś różnicę? Nie. Nic jej nie robiło juz różnicy. To było straszne, bo o ile wczoraj czuła jeszcze złość i rozgoryczenie, tak teraz miała w sobie jedną wielką pustkę. Czuła się jak wydmuszka. Usiadła więc znów na podłodze, podciągając kolana pod brodę. Znów spojrzała na las, który znajdował się naprzeciw jej okien i, który powoli robił się coraz to ciemniejszy.
Wydawało jej się, że słyszy głos Joela, ale pewnie tylko jej się przesłyszało. Nie było go tu przecież, a gdyby przyjechał to na pewno, by zauważyła. To jej wyobraźnia się z nią droczyła. Chciałaby żeby tu był, chciała móc się schować przed całym tym syfiastym światem w jego ramionach, zobaczyć jak próbuje udawać, że się nie śmieje z durnot, które robiła, poczuć ciepło jego ciała. Niby ten dom miał być dla niej najbezpieczniejszym miejscem, ale absolutnie tak nie uważała, nie jeżeli nie było tutaj jego. Gdy ktoś wszedł do pokoju, to nawet nie zareagowała. Sądziła, że to znowu jakiś człowiek jej ojca z jedzeniem. Dopiero, gdy mężczyzna usiadł obok niej to przeniosła na niego wzrok. Gdyby jeszcze była w stanie się uśmiechać, to pewnie w tej chwili, by to zrobiła. Pozwoliła na to, by splótł ich dłonie cały czas mu się przyglądając jakby chciała się upewnić, że jest prawdziwy. - Nie jestem wściekła - odpowiedziała dopiero po chwili. - Nie mów tak, to tylko tłumaczenie, które jest używane przez ludzi, gdy chcą traktować innych jak rzeczy, które mogą sobie rozmieszczać jak im się podoba. - Trochę przestraszyła się brzmienia własnego głosu, niby wiedziała, że jest jej, ale zupełnie nie brzmiał jak ona. Nie było w nim nic. Brzmiała jak swój ojciec, bez emocji. - Jak powinnam czuć się z tym, że siedzę tutaj zamknięta, a jego ludzie właśnie mordują innych ludzi, którzy mieli na tyle czelności, by sprzeciwić się mojemu ojcu. Może masz jakiś pomysł, bo ja absolutnie nie mam pojęcia. - Powiedziała zaciskając nieco mocniej swoją dłoń na jego. Przeniosła z powrotem wzrok na okno. Chciała się zapytać czy wiedział o tym wszystkim, ale czy to miało jakieś znaczenie? I tak nie mógł nic z tym zrobić. - Dlaczego tu jesteś? - Głupie pytanie, pewnie miał jej pilnować, ale zdziwiła się, że dali tu jego zamiast jakiegoś gbura z ekipy jej ojca. Na przykład tego, który tak okropnie ją wczoraj potraktował zostawiając siniaki na jej nadgarstkach.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Pokiwał tylko lekko głową i w milczeniu jej się przyglądał. Zakładał, że jest wściekła, ale tak naprawdę to nie miał zielonego pojęcia jak mogłaby się czuć. Teraz rzeczywiście nie wyglądała na wściekłą. Nawet pokój nie był jakoś zniszczony. Nic nawet nie wskazywało na to, że z tego pokoju korzystała. Zupełnie jakby po dotarciu do tego domu usiadła sobie na podłodze i siedziała tak do tego momentu.
Westchnął ciężko słysząc jej odpowiedź. Nie wiedział za bardzo jak na to zareagować. Zamiast odpowiadać od razu przeniósł wzrok na ich dłonie i ułożył wolną dłoń na ich splecionych palcach. –Postaw się w jego sytuacji. Ma kogoś kogo kocha ponad życie. Zrobi wszystko, żeby cię chronić. Nawet jeżeli na jakiś czas oznacza unieszczęśliwienie cię. – Joel był w stanie zrozumieć starego Dashwooda. Nie chciał go rozumieć, bo nie chciał czuć sympatii do człowieka, który jest kryminalistą. Nie chciał nawet dla niego szukać zadnych wymówek. Z drugiej jednak strony widać było, że rodzina ma dla niego największą wartość. Raz, że to w rodzinę chcą uderzyć jego przeciwnicy, a dwa to to, że ten robi wszystko, żeby ją chronić. A jednak była jego adoptowaną córką. Równie dobrze mógł mieć wyjebane i pozwolić jej zginąć, żeby adoptować sobie kogoś nowego. On jednak postanowił walczyć o Lunę. –Nie zrobiłabyś naprawdę wszystkiego, żeby chronić kogoś kogo kochasz? – On na przykład nie musiał się nad tym zastanawiać. Wiedział, że by to zrobił. Nawet nie chodziło o to, że było to związane z jego pracą. Zrobiłby to, bo szczęście i życie innych (bliskich oczywiście) miało dla niego większą wartość niż jego życie. Gdyby miał możliwość cofnięcia się w czasie po to, żeby przywrócić życie swojej mamie czy swojemu tacie, zrobiłby to bez wahania. Co prawda w przypadku rodziców nie wiedziałby za bardzo jak ich uchronić. Oboje zmarli w wyniku choroby, a z tymi nie byłby w stanie wygrać. Gdyby jednak mógł, zrobiłby dosłownie wszystko. Teraz tak naprawdę nie miał nikogo na tyle bliskiego, żeby go podać jako przykład. Miał Lunę, ale wątpił, żeby wzięła jego słowa na poważnie. W końcu jakby nie patrzeć, nadal była obiektem, który ochraniał.
-Nie mam na to dobrej odpowiedzi. – Westchnął. –Właściwie to nie mogę nawet o tym rozmawiać. – Oczywiście, że wszyscy ludzie z firmy Joela zaangażowani w tą sprawę wiedzieli o co chodzi. Nie mogli jednak o tym mówić, bo firma nie mogła sobie pozwolić na to, żeby być zaangażowaną w coś takiego. No i jakby nie patrzeć tak oficjalnie to nie byli w to zaangażowani. Nikt z firmy nie brał w tym udziału. Nikt nikogo nie mordował. Nadal byli odpowiedzialni tylko i wyłącznie za ochronę Luny. Mimo wszystko ludzie mówili i wiedzieli i szef Joela zmusił niektórych do podpisania klauzuli, która zakazała rozmawiania na ten temat.
-Myślałem, że o mnie poprosiłaś. Dla towarzystwa. – Zażartował, ale widząc brak jakiegokolwiek zaangażowania z jej strony spoważniał. –Praca. Zostaję z tobą na kilka dni, żeby ktoś zawsze był u twojego boku. – Były naturalnie naprawdę małe szanse na to, że ktokolwiek dowie się gdzie jest teraz Luna. Joel na przykład miał teorię, że on nie był dzisiaj tutaj po to, żeby jej pilnować i w razie co ochraniać. Był tutaj raczej po to, żeby się upewnić, ze Luna nie będzie próbowała niczego głupiego.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Myślała, że przesiedzi w tym pokoju i na tej podłodze cały czas, który miała pozostawać w zamknięciu. Taki miała plan, o ile rzeczywiście coś w tej jej głowie było oprócz smutnych myśli o tym jak człowiek, który podobno ją kocha, traktuje ją jak zwierzaka. Gdy było fajnie to mogła radośnie biegać i bawić się pod nadzorem ojca, a gdy zrobiło się ciężko to została zamknięta w klatce. Plan nieco się zmienił, gdy pojawił się tu Joel, bo jednak nie chciałaby żeby z nią siedział cały czas na podłodze i jeszcze musiał się nią przejmować. Już tak miała, że akurat jemu nie chciała robić niepotrzebnego kłopotu. - Nie mam mu za złe tego, że próbuje chronić rodzinę. Oczywiście, że gdybym była na jego miejscu to też, bym to robiła. Z tą tylko różnicą, że ja traktuje swoich bliskich jak ludzi i dałabym im wybór tego w jaki sposób ta ochrona będzie przebiegać. On ustawia wszystko pod siebie, mając całą resztę co najmniej za idiotów. - Tego Luna nie mogła mu wybaczyć. Traktował ją jak kogoś kto jest niezdolny do jakichkolwiek refleksji na temat własnego bezpieczeństwa. Jakby była jakimś durnym dzieckiem, które wystawiało się na to, by dostać po pysku. Na własnej skórze przekonała się juz co to znaczy być w śmiertelnym niebezpieczeństwie i nie chciała przez to kolejny raz przechodzić, ale jeszcze bardziej nie chciała być traktowana jakby straciła naglę połowę swojego IQ. - Zrobiłabym. - Gdyby mogła przywrócić życie swojej matki to z radością oddałaby własne, chociaż niestety takie poświęcania nic nie dawały w realnym świecie. - Co nie zmienia faktu, że jestem dorosłą kobietą, która została porwana przez własnego ojca i nawet nie wiem gdzie jestem. Traktuje mnie jak dziecko i tego mu nie jestem w stanie wybaczyć. - Stwierdziła i dopiero po chwili spojrzała na Joela. - Myślisz, że naprawdę chciałabym zginąć? Nie jestem samobójczynią. Wbrew pozorom głupia też nie jestem. Przyjechałabym tutaj sama gdyby chociaż zechciał ze mną o tym porozmawiać. Nie robiłabym awantur o ochronę, gdyby to ze mną wcześniej przedyskutował. Traktuje mnie jak swoją własność tylko dlatego, że mnie adoptował i zapomniał ile sama musiałam zapłacić za miejsce w tej rodzinie. - Straciła całą swoją przeszłość, wszystkich przyjaciół, z którymi znała się od najmłodszych lat i, którzy wspierali ją po śmierci matki. W dniu, w którym została jego córką przestała już być tą samą Luną, która potrafiła włamywać się ludziom przez okna do ich domów. W sumie, może jednak do idealnej rodziny trafiła.
- Pewnie nie ma - przeniosła z powrotem wzrok na okno - na razie to chyba jedyna słuszna jaka może być to taka, że nie powinnam się tym przejmować, bo Ci ludzie wiedzieli na co się piszą, ale nie jest to takie łatwe do zrobienia. - Myślała o tym, że mogą zginąć nie tylko Ci ludzie, którzy próbowali ją zabić, ale może też ktoś z gangu ojca? Znała tych ludzi, niektórzy nawet byli nie najgorsi. Czasem widywała się z ich dziećmi, gdy przychodzili z nimi do jej ojca. Jakieś biedne dziecko miałoby przez nią stracić ojca? To było ciężkie do zniesienia. - No tak, wasza firma też ma te swoje tajemnice... prawie jak księża i lekarze. - Prawnicy zresztą też, ale Luna nic nie musiała podpisywać żeby tu być.
Pokiwała głową. - Ochroniarz do towarzystwa, brzmi jak porno wersja filmu z Costnerem - rzuciła po chwili i nawet się uśmiechnęła zerkając na niego z boku. Miała nadzieję przynajmniej, że to rzeczywiście był uśmiech, a nie jakiś skurcz mięśni twarzy. - Mam nadzieję, że chociaż dobrze Ci zapłacą za siedzenie tu ze mną - w końcu będzie na służbie pewnie przez parę dni. - Gdyby to ode mnie zależało to by Cię tu nie było - tym razem wbiła swoje spojrzenie prosto w jego oczy, chyba pierwszy raz odkąd się tu pojawił. Gdy zadał jej to pierwsze pytanie to już wiedziała, że nie powinno go tu być i to nie dlatego, że ona nie chciała by był gdzieś obok niej. Absolutnie. - To nie jest bezpieczne, wystarczy, że jedna osoba się wygada z tym, gdzie jestem i ktoś może tu przyjechać, a wtedy... nie przeżyłabym gdyby coś Ci się stało przeze mnie i nie mów, że jesteś świadomy ryzyka, bo to Twoja praca. To nie ma znaczenia. - Wiedziała, że w życiu, by sobie nie wybaczyła, gdyby stało mu się coś poważnego tylko dlatego, że ktoś chciał ją dopaść. Zabrała swoją dłoń, tylko po to, by tym razem położyć mu ją na policzku. - Nie daj się zabić tylko dlatego, że mój ojciec sobie zażyczył żebyś tu był - Luna wiedziała, że gdyby ktoś z wrogów ojca dowiedziałby się, gdzie ona jest to pewnie, by tu po nią przyjechali. Chcąc wywrzeć na jej ojcu jakąś presję pewnie, by jej nie skrzywdzili przynajmniej nie od razu, a on? Był niepotrzebną przeszkodą.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Westchnął tylko ciężko. Naprawdę nie chciał już rozmawiać o jej ojcu. Głównie dlatego, że on po prostu wiedział rzeczy, których Luna nie wiedziała i musiał być niestety lojalny swojemu kontraktowi. Nie mógł jej o tym mówić. Jednocześnie zaczynało go delikatnie irytować to, że Luna tak bardzo musiała okazywać swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji. Miała ojca, który się o nią troszczył i robił wszystko, żeby ją chronić, a ona wszystko przedstawiała tak jakby ją więził jak jakąś księżniczkę w wieży. Gdzie przecież tak nie było. Załatwił jej ten safe house tylko dlatego, że planował zrobić obławę na ludzi, którzy zagrażali Lunie. Czy było w tym coś złego? Chyba lepsze takie zachowanie niż robienie z Luny żywej przynęty i to bez jej zgody. Albo w ogóle nie interesowanie się tym, że dziewczyna może zginąć. A już najbardziej godne podziwu było to, że Luna nie była nawet dzieckiem z krwi tego człowieka. Ale też nie jestem pewna w sumie czy Joel o tym wiedział. No tak czy siak po prostu nie chciał go tłumaczyć. Nie pochwalał jego zachowania, ale jego pobudki były szczere i prawdziwe. Pod tym względem nie miał mu nic do zarzucenia. Tym bardziej, że te wszystkie akcje nie były tylko i wyłącznie jego wymysłami. Przychodził i konsultował wiele rzeczy z przełożonym Joela.
Rozłożył ramiona, bo tylko udowodniła mu to, że robiłaby dokładnie to samo co jej ojciec, gdyby sytuacja była inna. Po prostu wmawiała sobie, że jej stary ją ograniczał czy coś. Ochroniarzy też jej wynajął dla jej bezpieczeństwa. Luna ignorując ich obecność mogłaby funkcjonować jak każdy człowiek. Sama wiecznie czepiała się obecności ludzi, którzy poza wykonaniem swojej pracy i nieodzywaniem się do niej, nie chcieli niczego innego.
- Nie zostałaś porwana. Wsiadłaś do samolotu dobrowolnie. – No on wiedział jak było, bo wszystko zostało wcześniej ustalone. Z żadnym człowiekiem z ochrony nie wsiadłaby tak beztrosko do samolotu jak ze swoim ojcem.
- Przestań. – Skrzywił się, bo już zaczęła mu się kończyć cierpliwość. – Nie traktuje cię jak swojej własności. Jesteś po prostu tak bardzo negatywnie nastawiona, że postrzegasz to wszystko w ten sposób. Pomyślałaś o tym jak swoim podejściem utrudniasz wszystko nie tylko jemu, ale też nam. Mi? – Spojrzał na nią, ale zaraz przeniósł wzrok. – Może rozmawiałby o tym z tobą gdybyś zmieniła podejście. – Może gdyby nie utrudniała pracy ochroniarzom to żaden nie zostałby postrzelony. Może gdyby była bardziej wyrozumiała dla swojego ojca to wszystko zostałoby rozwiązane szybciej. – Narzekasz na to jak on cię traktuje, gdzie nie traktuje cię źle, a pomyślałaś o tym ile dla ciebie ryzykują ludzie, którzy nawet cię nie znają? – Wielu jego kolegów z pracy miało rodziny, dzieci, a jednak stawiali się w pracy i robili wszystko, żeby chronić naburmuszoną Lunę. Robili to znając ryzyko, ryzykując życiem po to, żeby ona obrażona mogła sobie teraz bezpiecznie siedzieć na odludziu, gdzie inni ryzykowali wszystkim.
Przez dłuższą chwilę nie odzywał się i patrzył wprost przed siebie. Zaczynał powoli nienawidzić swojej pracy. Nie przez to, że sam ryzykował życiem. Akurat jego życie było w tym momencie niewiele warte. Przecież to nie tak, że miał żonę, która czekała na niego w domu. Nie miał nawet rodziców, którzy mogliby się o niego martwić. Nienawidził tej pracy ze względu na to jacy ludzie byli niewdzięczni i jak nie doceniali tego, że żyją i że mają kogoś kto się o nich troszczy. Zawsze były pretensje o wszystko. Zabrał swoją rękę i po chwili wstał.
- Po prostu daj nam wykonywać naszą pracę. – Jak nikt nie będzie nikomu przeszkadzał i wchodził w drogę, to wszystko się skończy bezproblemowo. A jednak naprawdę wątpił w to, żeby Luna miała większe pojęcie o ich pracy niż oni. – Idę sprawdzić dom i czujniki poza domem. Jak wrócę to przygotuję coś do jedzenia. Jak zechcesz coś zjeść to będę na dole. – Oznajmił. Nienawidził siebie za wszystko co jej teraz powiedział, ale musiał to zrobić. Musiał zmienić podejście skoro dotychczas nie traktowała go na poważnie, a przynajmniej odnosił takie wrażenie. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, ale w końcu wyszedł i rzeczywiście zajął się dokładniejszym obejściem domu. Zajrzał w wiele zakątków, upewnił się, ze dom jest zabezpieczony i że alarm jest włączony. Jak to zrobił to usiadł przy stole w jadalni i włączył laptopa. Stamtąd był w stanie skonfigurować czujniki ruchu, które były rozstawione wokół domu. Początkowo miały włączyć ciche alarmy, żeby zbyt wcześnie nie spłoszyć potencjalnych napastników. Oczywiście szanse na to, że ktoś tu przyjdzie były naprawdę małe. Prawie znikome. Jedyne czego mogli się spodziewać to może kangurów. Jak już wszystko posprawdzał i poustawiał, to zostawił laptopa uruchomionego, ale zabrał się za robienie jedzenia. I nawet postawił na lasagne, bo wierzę, że byłby w stanie przygotować coś takiego.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
– Ale nie wyszłam z niego dobrowolnie – pokazała mu nawet siniaki na swoich rękach. Jaki ojciec pozwoliłb na to, by w ten sposób traktowano jego córkę? Zamiast z nią normalnie porozmawiać to urządzili jakąś szopkę i traktowano ją jak worek ziemniaków, który jakiś karku sobie przerzucił przez ramię i wsadził do samochodu. Tak powinno się traktować ludzi? Jeżeli Joel uważał, że cel uświęca środki to good for him, ale Luna się z tym nie zgadzała.
- Proszę Cię, mógł ze mną porozmawiać zanim pojawiliście się Wy. Od samego początku miał gdzieś moje zdanie. – Nie utrudniała nikomu pracy kiedy jeszcze takowa nie istniała. Już wtedy miał ją w dupie i któregoś pięknego dnia po prostu jej zakomunikował, że od dzisiaj będzie miała ochronę. Kropka. Zero dyskusji, zero rozmowy. Miała ze spokojem przyjąć to, że jej swoboda będzie ograniczona? Nołp. Jednak dopiero kolejne słowa Joela wytrąciły ją całkowicie z równowagi. O ile przed chwilą nie była wkurwiona, tak teraz już i owszem. – Ty chyba sobie żartujesz – warknęła odsuwając się od niego. – Jeszcze nie tak dawno sam mi mówiłeś, że mam się Wami nie przejmować, bo to wasza praca, płacą wam za to i każdy z was wie na co się pisze. A teraz wychodzisz mi z takim tekstem i zarzucasz mi coś takiego. Jak śmiesz... – Aż wstala z tej podłogi, bo musiała to rozchodzić. Kto jak kto, ale Luna była bardzo empatyczną osobą i nigdy nie chciała żeby komuś stała się przez nią krzywdę. Dosłownie chwilę temu mu o tym mówiła. Ludzie w tej chwili umierali żeby ona mogła wrócić do domu.
Sądziła, że kto jak kto, ale akutrat Joel ją zrozumie, że sam widział jak te ograniczenia na nią wpływały. Zresztą nie tylko na nią. Jej każde spotkanie z przyjaciółmi było związane z tym, że będzie razem z nią jakies plus jeden, które stanie kilka kroków za nią. Tak samo w jej pracy. Klienci nie zawsze byli zadowoleni z tego, że w gabinecie oprócz nich jest jeszcze ktoś. Już nawet nie ma co wspominać o chodzeniu na randki, czy nawet głupie wyjście do klubu, gdzie przecież w trakcie tańca z kimkolwiek mogła dostać kosę pod żebra. Ochrona nie będzie w stanie sprawdzić każdego człowieka w klubie, a mogli tam być ludzie rożni, w tym też tacy, którzy nie lubili jej ojca. Więc owszem, uważała, że daje im wykonywać swoją pracę po prostu nie szwędając się po miejsach, gdzie ta praca mogłaby być utrudniona. Kiwnęła tylko głowa, gdy ją poinformował o swoich planach, ale w tym momencie absolutnie ją to nie interesowało. Całe szczęście, że zszedł jej z oczu, bo nie miała ochoty na niego w tym momencie patrzeć. Plusem było to, że przynajmniej dowiedziała się co tak naprawdę o niej myśli. Szkoda tylko, że uważał, że jej zdanie, emocje czy odczucia względem tego wszystkiego nie mają najmniejszego znaczenia, bo podobno ojciec się o nią troszczy. Fantastycznie.
Chciało jej się płakać, ponownie, ale tym razem sobie na to nie pozwoliła i po prostu wzięła kilka głębokich oddechów żeby się jakoś uspokoić. Nie pozwoli sobie na kolejny atak płaczu, a na bank nie przez coś takiego. Coraz bardziej zaczynała tęsknić za Gaią i ich domkiem barbie. Rozejrzała się dookoła nie wiedząc co ma za bardzo teraz ze sobą zrobić. Czuła, że robi się głodna, w końcu nie jadła nic od wczorajszego poranka, ale postanowiła poczekać i pójdzie coś zjeść dopiero jak Joel położy się spać. Nie chciała go spotkać na dole. Przejrzała więc półkę z książkami i od razu zauważyła, że te akurat wybieral jej brat, bo byly tu same jego ulubione tomiszcza. Wzięła więc do ręki Zbrodnię i Karę i zaczęła czytać próbując jakoś zabić czas. Od książki oderwała się dopiero, gdy zrobiło się już późno, a na zegarze wybijała północ. Nie słyszała żadnych odgłosow z dołu więc wyszła z pokoju i zeszła na dół z nadzieją, że Joel już śpi. Gdziekolwiek, było tu tyle pokojów, że mogli się mijać przez cały czas jaki musieli tu być.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Dobra. Nie będę się za bardzo odnosić do tej kłótni, bo Joel jednak wyszedł, a jak będę kontynuować to wyjdzie, że typ tam jednak stał, ale jednocześnie też wyszedł, co nie będzie miało po prostu sensu. Tak czy siak zaraz po tym jak się uspokoił to wiedział, że przesadził. Mógł mieć tysiące negatywnych myśli na temat jej zachowania i zachowania jej ojca, a także po prostu całej tej sytuacji. Nie był jednak kimś kto powinien się w tym temacie wypowiadać. To nie jego sprawa i to też nie jego stanowisko, żeby mówić jakiekolwiek rzeczy. Być może nawet takie przykre. Wiedział, że wszystko było jego winą, bo to on pozwolił sobie na to, żeby się za bardzo do tej sprawy zbliżyć. A w sumie to nawet nie do całej sprawy, bo miał jednak wyjebane w jej ojca, jego interesy i to kim zajmuje się cała rodzina i czym jest jego praca. Nie interesowało go to. Po prostu polubił Lunę. No i za bardzo, bo jednak pozwolił sobie na to, żeby lubić ją na tyle, żeby ją pocałować. A jak już raz ją pocałował, to przyłapywał się na tym, że chciał ją całować częściej. A nie wypadało przyjść do pracy, obdarować ją pocałunkami, a później spędzić dnia na upewnianiu się, że nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Wiedział też, że w czasie, w którym myśli o tym, żeby ją całować, traci skupienie, którego potrzebował, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo. Zgodził się na przyjazd tutaj z egoistycznych pobudek. Po prostu chciał z nią spędzić czas, a znał sytuację i wiedział, że każdy inny człowiek będzie oddelegowany do tego czym w tym czasie miał się zajmować jej ojciec. Dlatego Joel wybrał bezpieczniejszą opcję. Siedzenia z nią tutaj. Pewnie nawet chamsko liczył na to, że się pobawią w dom czy ki chuj. Wolał mieć ją na oku, bo wiedział, że nikt nie ochroni jej tak jak on. Z drugiej jednak strony… może zdrowy rozsądek kogokolwiek innego nie byłby zaślepiony uczuciami, które nie powinny istnieć?
Przez cały ten czas siedział w kuchni. Zostawił gotową lasagne w piekarniku i sam jej nawet nie tknął. Stracił apetyt. Siedział i nasłuchiwał jakichkolwiek odgłosów. Tych pochodzących z zewnątrz, ale też ze środka. Musiał być czujny, ale jednocześnie chciał żeby Luna czuła się w tym domu swobodnie. Wkurwiało go więc to, że przez parę godzin słyszał tylko i wyłącznie ciszę. Można było oszaleć. Postanowił jednak skupić się na pracy, a nie na tym, że mógłby sprawdzić co u niej spoglądając w monitoring wewnętrzny. Nie chciał być kripem, więc postawił na pracę.
Nawet nie ogarnął kiedy zrobiło się tak późno. Dopadł idealnej okazji do tego, żeby nadrobić całą robotę administracyjną. Ekran laptopa przy którym siedział miał przyciemniony, więc jego wzrok był już przyzwyczajony do ciemności. Zerknął w jej stronę kiedy pojawiła się u dołu schodów. Przymknął laptopa i przyglądał jej się przez chwilę.
- Przepraszam. – Powiedział w końcu i nawet wstał, ale nie podszedł do niej. – Nie powinienem był niczego mówić. To było nieprofesjonalne. – Oczywiście, że wszystko musiało się kręcić wokół pracy i jego profesjonalizmu czy w tym przypadku, jego braku.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Myślała, że już go nie zastania na dole, dlatego trochę się zlękła gdy go usłyszała. Przystanęła na ostatnich stopniach schodu i przyglądała mu się, chociaż niewiele widziała, bo jedyne światło jakie było to te, nikłe, które wydobywało się z ekrany laptopa. - Nie musisz mnie przepraszać, to Twoja opinia. Każdy jakąś może mieć. - To czy się z nim zgadzała to już inna sprawa. Była trochę rozdarta, bo z jednej strony po tym co usłyszała to nie chciała z nim rozmawiać i jakiś głosik w głowie mówił jej, że powinna się odwrócić i wrócić do swojego pokoju. Całe szczęście z dziecinnym zachowaniem wygrywała ta druga strona medalu, która nie chciała się na niego złościć i nie chciała spędzić całego tego czasu obrażona. Poza tym, być może, gdzieś w głębi serca wiedziała, że mógł mieć trochę racji. Mało, ale jednak. - Ughh... jak jeszcze raz usłyszę to słowo to przysięgam, ze dojdzie tu do jakiś rękoczynów - chyba nic jej ostatnio tak nie triggerowało jak Joel i jego ciągle gadanie o "profesjonalizmie", którego i tak nie potrafili najwyraźniej zachować. Wiedziała, że raczej nie miałaby z nim szans, ale mogła być jak mały piesek, zrobić dużo zamieszania i w końcu go ugryźć. - Poza tym, to i tak nam nigdy nie wychodziło - dodała schodząc już całkiem ze schodów. Przynajmniej w jej wypadku tak było, odkąd zaczął ja ochraniać to świadomie i z premedytacją z nim flirtowała, początkowo żeby trochę jakoś rozluźnić tą całą nadętą atmosferę, w której sie znalazła, a później cóż... wyszło jak wyszło. Dobrze pamiętała jak na samym początku ich znajomości specjalnie się przy nim przebierała tak żeby w odbiciu lustra było wszystko widać. Nie była taka niewinna na jaką czasem pozowała.
- Dlaczego nie śpisz? Późno już. Wzrok sobie popsujesz od siedzenia po ciemku przed komputerem - a co to za ochroniarz jak ma problemy z oczami. Mało przydatny. Luna przeszła obok niego i podeszła do aneksu kuchennego, żeby sobie ogarnąć coś do jedzenia. Mogłaby zjeść tą lasagne, którą zrobił, ale na noc tyle sera to by ją zabiło. Postawiła więc na zwykłe płatki z mlekiem. - Ja też przepraszam, wiem, że czasem jestem dla was wrzodem na tyłku - dodała chwilę po tym jak wzięła bardzo głęboki oddech. Słowa wyleciały jej na jednym wydechu, bo ciężko jej było się przyznać, że bywały momenty, w których przesadzała.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Uśmiechnął się smutno pod nosem. – Zacytuję ci polskiego pisarza. Papieża znasz to może i on nie jest ci obcy. – Trochę mu się uśmiech poszerzył, bo był dumny z tego, że potrafił znaleźć humor w czymś takim. A wszyscy dobrze wiemy, że akurat Joel to poczuciem humoru nie za bardzo grzeszył. Jak Bóg rozdawał poczucie humoru to Joel dostał 100% profesjonalizmu. – ”Poglądy są jak dupa, każdy jakieś ma, ale po co od razu pokazywać.” – Joel to pewnie czytał Sapkowskiego w oryginale. Taki był z niego prawdziwy cwaniaczek. Pewnie miał nawet na pośladku wytatuowanego pana Żebrowskiego. To był jego Wiedźmin. – To Sapkowski. – Zdał sobie sprawę z tego, że nie powiedział nazwiska, a szansa na to, że Luna mogłaby go rozpoznać tylko po cytacie była mała. No, ale kto wie? Jeszcze mogła go przecież zaskoczyć. No, ale wracając do rzeczy ważnych, to Joel uważał, że Luna zasługiwała na przeprosiny z jego strony. Był tylko parobem, który miał ją ochraniać. Nie powinien mieć żadnej opinii na ten temat. Powinien tylko wykonywać swoją pracę i nawet nie musiał tego robić z uśmiechem na ustach.
- Dobrze. Zróbmy z tego słowo tabu. – Zasugerował takie rozwiązanie, żeby jej nie triggerować. Chyba nie chciał, żeby doszło do rękoczynów. A przynajmniej tych, które ona miała na myśli. Mógł się zachowywać PrOfEsJoNaLniE nie mówiąc na głos tego słowa. Zdecydowanie było to coś do zrobienia. – To prawda. – Wiedział, że z nim flirtowała, a on jej na to pozwalał. Początkowo dlatego, że po prostu przykro mi, ale Luna miała opinię obrażonej księżniczki i po prostu jak z nim flirtowała to Joel chciał zobaczyć drugą stronę tej wersji, gdzie Luna była po prostu dziewczyną, która miała ograniczony świat przez własnego ojca. No i później po prostu zaczął w to wszystko brnąć, aż pozwolił sobie na to, żeby zaszło to za daleko.
- Nie lubię chodzić spać jak mam… jakieś spięcie z kimś. – No w tym przypadku tym kimś była ona. – Poza tym jestem tutaj, żeby o ciebie dbać, a nie żeby spać. – Patrz jak sprytnie nie powiedział, że ma jej pilnować! Ale ogólnie to przespać się będzie kiedyś musiał no bo jednak też jest człowiekiem i niewyspany nie za bardzo będzie zdatny do użytku i ostatecznie doprowadzi do tego, że oboje zginą. Jeżeli oczywiście do czegoś dojdzie. A nie dojdzie przecież!
- Jesteś. – Przyznał, ale posłał jej też ładny uśmiech, żeby wiedziała, że nie ma nic przeciwko temu. – Lubię jak jesteś moim wrzodem. – Skrzywił się jak to powiedział, bo zabrzmiało to w chuj dziwnie, ale już trudno. – Poza tym masz do tego prawo. – No miała pojebaną sytuację, co tu dużo gadać. – Ale tak sobie pomyślałem, że skoro już tu jesteśmy i jesteśmy tu we dwoje to możemy to wykorzystać. Możemy zapomnieć o tym po co tu jesteśmy i poudajemy, że w końcu udało nam się gdzieś razem wyjechać. Bez ludzi gapiących się, bez żadnej innej ochrony, gdzieś gdzie nikt nas nie zna. – No bo kto by ich tutaj miał znać. Kangury i węże, które się czasem pojawiały za oknami? Ten dom to w ogóle jakby dosłownie powstał po to, żeby być czyimś safe house.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Zmarszczyła czoło słuchając tego co mówi i lekko zmrużyła oczy. - Sapkowski? - Gdzieś kiedyś jej to nazwisko migneło i musiała sie chwilę zastanowić. - Aaaa... to ten co napisał książki na podstawie tej fajnej gry? - Była małym chamem i sobie teraz żartowała, bo wiele można było o Lunie powiedzieć, ale nie ignorowała polskiej kultury. Nie wiem w sumie czemu, ale najwyraźniej wiedziała podświadomie, że kiedyś jej przyjdzie spotkać na swojej drodze takiego Joela. - Żartuje oczywiście, wiem, że najpierw był serial Netflixa - ciągnęła ten głupi dowcip uśmiechając się do niego. - Ale nie znałam wcześniej tego cytatu. Bardzo się cieszę, że mnie zapoznajesz z polską sztuką literacką - no nie brzmiało to jak jakieś wybitne dzieło! - Poza tym nie mam nic przeciwko temu żebyś mi mówił o swoich poglądach - ubrała to w ten sposób chociaż kusiło żeby powiedzieć, że nie ma nic przeciwko temu żeby jej pokazywał swoją dupę. To brzmiało o wiele, wiele gorzej.
- Dziękuję - odpowiedziała, chociaż po prostu wolała żeby czasem trochę wyluzował, szczególnie w momentach, gdy byli sami. Ona, by na niego nie doniosła, gdyby się zaczął zachowywać trochę mniej pRoFeSjOnAlNiE, nawet by wolała gdyby tak było. Już dawno przestała go traktować jak swojego typowego ochroniarza i miała nadzieję, że on nie traktował jej już tylko jak klientkę. Może powinna go o to zapytać? Wtedy wiele, by się wyjaśniło, ale trochę bała się, że zrobi z siebie idiotkę.
- Nie będziesz o mnie zbyt dobrze dbał jak będziesz niewyspany. Nie wiem jak działa ten dom, ale nie zdziwiłabym się, gdyby zaczynało wszystko w nim wyć jak tylko na teren posesji wejdzie ktoś obcy. - Znając jej ojca to wszystko mogło być możliwe. Spiny też już nie mieli więc mógł na spokojnie odpocząć. Luna mogła obiecać, że będzie grzeczna i nie spróbuje uciekać. Komu jak komu, ale przecież Joelowi, by nie robiła problemów.
Zaśmiała się, bo brzmiało to jednocześnie i źle i uroczo. - Dobrze, że to dodałeś - powiedziała z uśmiechem, chociaż no nie obraziłaby się na niego za cos takiego. Zdawała sobie sprawę, że bywała beznadziejna. Uniosła lekko brew słysząc jego propozycje, a później pokiwała głową. - Bardzo mi się ten pomysł podoba - jeżeli tylko on umiał na chwilę zapomnieć o tym po co tu są. Ona jakoś sobie poradzi. Może i była w złotej klatce, ale gdy mogła z nim spędzić czas, nie wydawało sie to już aż tak straszne i upokarzające. - Podobno w Bieszczadach jest całkiem fajnie - rzuciła jeszcze wyraźnie rozbawiona tym jak dobrze zna geografię Polski. Zjadła też kilka kolejnych łyżek płatków i odłożyła miskę na blacie. - Pytanie natury technicznej... dużo jest tu kamer? - To było dość istotne, bo nie chciała mu się rzucić na szyję, a później, by się okazało, że Joel ma stracić przez to pracę. Martwiła się jednak!

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
- Ała. – Położył sobie dłoń po lewej stronie klatki piersiowej. – Ranisz mnie. – Powiedział, ale się uśmiechał, bo wiedział, że Luna go trolluje. A przynajmniej miał taką nadzieję. Już go raz zaskoczyła wiedzą na temat jego kraju, więc zakładał, że wiedziała więcej. Poza tym nie raz ją widział z książką. Może niekoniecznie polską książką, ale zakładał, że jest oczytaną osobą. Poza tym naprawdę trzeba było być Vanessą Kirby i mieszkać pod kamieniem, żeby nie wiedzieć takich podstaw o Wiedźminie. – Staram się na każdym kroku informować ludzi o tym, że taki kraj jak Polska istnieje. – Oczywiście żartował. ZNOWU. Jednak nie ma takiego kija w dupie jak myślimy. Nie promował Polski zbyt często, bo wiedział, że za gadanie o Polsce za granicą można dostać w zęby. A on nie chciał stracić zębów. – Dobrze. W takim razie moje myśli są dla ciebie otwarte. Pytaj o co chcesz. – Nie chciał jej okłamywać. Będzie się z nią dzielił swoimi przemyśleniami, ale postara się to robić w bardziej ludzki sposób. Bez bycia agresywnym dupkiem. Chociaż może agresywny nie był. Był po prostu dupkiem w tamtej chwili.
- To nie moje pierwsze rodeo. – Ewidentnie moja każda postać będzie teraz w jakiś popierdolony sposób związana z byciem kowbojem. – Aczkolwiek masz rację. Niewyspany nie będę poprawnie wykonywał mojej pracy. – Nie było co kłamać. Może czasami zachowywał się jak robot z tym swoim profesjonalizmem, ale jednak był człowiekiem. Miał potrzeby i nawet uczucia. Zaśmiał się słysząc jej wizję tego domu. – Ma ciche alarmy. Gdyby miało tak wyć to wyłoby bardzo często. To jest jednak dom postawiony w środku dziczy. Zdziwiłabyś się ile pojawia się tu zbłąkanych zwierzat. – No on miał okazję się przekonać co do tego, bo przecież gapił się w te kamery przez ostatnie parę godzin kiedy siedział tutaj całkiem sam.
- W takim razie możemy go już wdrożyć w życie… – Tutaj teatralnie zerknął na zegarek na nadgarstku. – … teraz. – Uśmiechnął się, bo kto by się spodziewał, że ten pan maruda i złodziej uśmiechu Luny ma takie poczucie humoru. – Myślę, że wszędzie gdzie byłbym z tobą byłoby całkiem fajnie. – W Bieszczady to tylko z Pszemkiem, ale już nie chciał jej tego mówić, bo może nie znała memów, a on chyba nie miał siły tłumaczyć Pszemka i polskich gór.
- Pokażę ci. – Złapał ją za dłoń i poprowadził do małej spiżarki, która znajdowała się zaraz za lodówką. – Kamery są na każdym kroku. Głównie skierowane na zewnątrz, ale w razie alarmu skupią się na tym co się dzieje w środku. Jest jednak kilka martwych punktów. Jak na przykład ten. – Żeby też jej pokazać jak ten martwy punkt działa to nawet się nachylił w jej stronę i ją pocałował. Ale tym razem pozwolił sobie na pocałunek bardziej namiętny. Taki, że być może niedługo będzie musiał ją przepraszać za tą framugę, która mogła jej się wbijać w plecy.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
- Oj przepraszam - prawie można byłoby uwierzyć, że jest jej przykro gdyby nie fakt, że próbowała opanować śmiech i minę miała na pewno nie taką, która mogłaby wyrażać smutek. Teraz to wkurwiała się sama na siebie, bo mogła sama wyciągnąć kij z dupy i zejść na dół wcześniej, by tą sprawę z nim wyjaśnić. Była jednak zbyt dumna i żałowała tego. Straciła kilka godzin które mogliby wspólnie spędzić. - W imieniu australijskiego systemu oświaty bardzo dziękuję za Twoje starania w celu informowania nas o mapie Europy - chociaż ona to akurat tak połowicznie australijska była, bo ja ciągle zapominam, że typiara ma latynoskie korzenie. To wyjaśnia jej obrażalski i dość głośny temperament. - Okej... ale ostrzegam, że jest wiele rzeczy, o które mogę chcieć zapytać. - Miała tysiąc pomysłów, ale nie chciała przesadzać, bo zaraz się okaże, że ich rozmowa zostanie wywiadem. - Co myślisz o plackach ziemniaczanych z cukrem? - To było pierwsze z wielu pytań z dupy, które Luna mu zada. Ale było bardzo istotne! Ona na przykład miała pewne przemyślenie na ten temat i pewnie dlatego nikt nigdy nie zobaczy Luny Dashwood jedzącej placki ziemniaczane z cukrem. Nie było nawet takiej opcji. Gdyby to miało uratować jej ojca, to cóż trudno... umarłby, bo ona, by czegoś takiego nie zjadła.
- Dużo razy byłeś już zamknięty z wkurwiającą typiarą na chacie? - Zapytała szczerze zaintrygowana! Mógł się teraz pochwalić swoim doświadczeniem w takich rodeach, no chyba, że ujeżdżał wtedy klacze, to wolała o tym nie słuchać. Niektóre rzeczy powinny jednak zostać niewypowiedziane. - Sarny? Króliki? Wapiti? - Teraz to była ciekawa kto ich tu odwiedza, aż sama chciała popatrzeć na te kamery!
Czekała aż wybije godzina zero i znów zachichotała. Była jakoś dziwnie zadowolona, chociaż pół godziny temu miała ochotę mu wbić długopis między oczy. Ach te kobiety, takie zmienne. - I co teraz? Będziemy odgrywać jakieś scenki? Powinnam założyć fartuszek? - Zażartowała sobie, bo nagle zaczęła się nieco stresować. Co jak nie będą mieli o czym gadać i koniec końców i tak ich rozmowy będą opierać się głownie na jego pracy i jej życiu pod jego ochroną? Chyba wtedy Luna chciałaby sobie strzelić w głowę. - Teraz to już mi słodzisz tak, że za chwilę dostanę cukrzycy - posłała mu uśmiech wpatrując się prosto w jego twarz, a później wcale nie protestowała, gdy ją złapał za rękę. Poszła za nim i od razu mogła stwierdzić, że w tej spiżarce jest trochę ciasno, ale też zamiast babcinych przetworów było tu strasznie dużo monitorów. - Okropne... mam nadzieję, ze to się nigdzie nie nagrywa - nie chciała żeby ktoś później sobie mógł ją przewijać na VHSie. - Martwe punkty? Stary w ogóle nie dba o moje bezpieczeństwo - tak sobie zażartowała i nie myślała o tym, że sprawa rozwinie się w ten sposób, ale nie oponowała. Potrzebowała tego pocałunku odkąd tylko pojawił się w drzwiach jej sypialni te kilka godzi temu. Teraz ani framuga, ani jakieś martwe punkty nie miały znaczenia. Definitywnie przedłużyła ten pocałunek, trochę chyba nawet za bardzo, bo jak już wiemy Luna była WYPOSZCZONA, ale zachowała resztki świadomości żeby jednak nie przesadzać i cudem nie zaczęła go tam rozbierać. Musiała się opanować, co było trudne, szczególnie gdy nie za bardzo panowała nad swoim ciałem, ono żyło własnym życiem i nie chciało słuchać rozumu więc zamiast się od niego odsunąć to tylko przyciągnęła go bliżej. Całe szczęście po chwili dostała olśnienia i odsunęła się, ale bardzo niechętnie i zaledwie na kilka centymetrów. - Nie wiedziałam, że ochroniarze umieją TAK całować - powiedziała bawiąc się kołnierzykiem jego koszuli i spojrzała mu w oczy. - Masz rozpiskę tych martwych punktów? - Zapytała unosząc brew i zerknęła mu przez ramię czy gdzieś tam nie leżał jakiś plan miejsc, gdzie kamery nie sięgają.

joel dewitt
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
ODPOWIEDZ