Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#11

Molly jako kurza mama? Latająca z grabiami po ogrodzie, a właściwie kawałku puszczy, który sąsiadował z domem, w którym mieszkała... Cóż, to się wielu osobom, również światłym i z wielką wyobraźnią po prostu nie śniło. Było to dziwne, podejrzane wręcz. Nie pasowało do niej, do tej, która lubiła Cairns, czy Brisbane właśnie za wieżowce, czy bliskość sklepów, teatrów (do których nie chodziła), generalnie za zgiełk wielkiego miasta.
Jednak brunetka nad wyraz dobrze się odnalazła w Lorne Bay, może dlatego, że było to jej rodzinne miasteczko. Co z tego, skoro wróciła w zupełnie inne rejony, w okoliczności, które były dla niej totalnie nowe i niezrozumiałe. Dobrze się odnajdywała, co absolutnie nie świadczy o tym, że wszystko, co robiła, było poprawne. Miała mnóstwo nauki przed sobą. Do tego momentu nigdy nie zajmowała się nigdy dziećmi, ani też kurami. Czy to ją deprymowało? Oczywiście, lubiła być choć dobra w tym co robi, nie musiała być od razu idealna. Ideały nie istnieją, a jeśli by istniały, to byłyby nudne. A jej życie nie było nudne. Nie w ostatnich miesiącach!
Jednak aklimatyzowała się całkiem dobrze do sytuacji. Pamiętała, aby sypać ziarno kurom dwa razy dziennie, rzucać im na przykład obierki z kuchni, czy regularnie wymieniać wodę, a z małych, puchatych żółtych stworków, które były takie przyjemne w dotyku, stały się większe, pióra zmieniły kolor... To chyba była faza brzydkiego kaczątka, bo wyglądało jakby były częściowo wysokubane, a częściowo chore na coś strasznego. Nie ma to jak miłe słowo od swojej matki, prawda? Nie mniej jednak Adams z przyjemnością się im przyglądała, wręcz nie mogąc się doczekać tego, aż kurki podrosną na tyle, by dawały jajka. Właściwie to po to je sobie sprawiła. I żeby się nie nudzić. Jakby miała rzeczy do robienia... Na szczęście w tym momencie nie miała ich za wiele. Graham z Sally byli poza domem, a Molly jak na dorosłego przystało, zamierzała zrobić jak najwięcej rzeczy ze swojej listy rzeczy do zrobienia. Ogarnięcie kur należało do największego zadania. Miała cały kojec przestawić, bo kury wydziobały już prawie całą trawę. I w trakcie robienia tego, jedna, chyba ta co zawsze była najbardziej dzika i bojowo nastawiona... I najwyraźniej aspirująca do roli w filmie "uciekające kurczaki 3", bo dała nogi. I to nie tylko z kojca, ale generalnie z działki!
Brunetkę nagle tchnęło, policzyła kury, wyszła jej o jedną za mało i zaczęła się rozglądać. Niby otwarta bramka dała jej do myślenia ale kura to by się przecież i zmieściła pod zamkniętą. Zwłaszcza jakby miała wielką ochotę na ucieczkę. Dlatego też kobieta przymknęła kojec i wyszła na ulicę, aby się rozejrzeć za zbiegiem. Wydawało się jej, że widzi coś za jednym z nielicznych samochodów, więc nie zwracając uwagi na swoje ciapaki, brak telefonu, udała się powoli w tamtą stronę-Cip cip, cip? Jak się kurka wodna, woła na kurę? Czemu książeczki dla dzieci nie uczą takich podstawowych rzeczy, tylko jak robi kura. Koko to każdy głupi wie.... Rodzic taką wiedzą posiada!-zaczęła psioczyć pod nosem, rozglądając się.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Mimo iż od wyznaczenia daty operacji Preston nie dostawał już nowych zleceń i właściwie przestał być już aktywnym policjantem, to wciąż miał kilka spraw do domknięcia, więc właściwie niezmiennie pojawiał się na komisariacie. Powinien być już na zwolnieniu lekarskim, bo w jego stanie zdrowia nie wiadomo kiedy ręka odmówi mu posłuszeństwa tak na dobre, a jeszcze jeśli nie daj boże stałoby się to w czasie gdyby prowadził samochód i spowodowałby wypadek, to już żadne znajomości nie uratowałyby mu dupy. Nie potrafił jednak usiedzieć na miejscu, głowa mu na to nie pozwalała. Dlatego, choć teoretycznie nie powinien, to dojeżdżał na komisariat samochodem. Tam spędzał kilka godzin, które też pozwalały mu nie osiwieć do reszty z nerwów, zamykając tym sposobem ostatnie sprawy. Niby nie sprzątał swojego biurka i szafki, którą zajmował przez ostatnich piętnaście lat i nikt go nie wyrzucał z pracy, ale miał świadomość, że nie prędko, o ile w ogóle, wróci do tego co robił i każdy kolejny dzień pracy, który przybliżał go do operacji, był coraz bardziej nostalgiczny. Nawet jeśli Turner jako samiec z krwi i kości nie przyznałyby się do tego na głos, to ogarniało go poczucie nieuchronnego końca jakiegoś etapu. Nie chodzi tutaj o patos, i poczucie nie wiadomo jakiej misji, której jednak prawdopodobnie nie uda mu się doprowadzić do końca. Po prostu jeśli człowiek zajmuje się czymś przez całe dorosłe życie, albo żyje gdzieś przez wiele lat, to gdy nagle zachodzi potrzeba zmiany, która nie do końca jest wynikiem naszej decyzji, tu trudno jest odciąć wszystko grubą kreską i zacząć życie odmienione o 180 stopni.
Dla Prestona zmiana miejsca zamieszkania, na początku tego roku, nie była tak poważnym krokiem. Pomimo iż przeprowadził się na przedmieścia, to wciąż mieszkał w Lorne Bay — mieście, które znał jak własną kieszeń. Tutaj zresztą nigdzie nie było daleko, wystarczył kwadrans i już było się w centrum, a potem kolejny, aby dotrzeć do dzielnicy, w której znajdują się farmy.
Jak się miało wkrótce okazać, również w Tingaree ktoś postanowił założyć farmę. No może niekoniecznie farmę, a fermę. Wciąż jednak chodziło o hodowanie zwierząt gospodarczych. Nieraz w programach przyrodniczych pokazywano, że nawet w tropikalnych obszarach można było spotkać kury, czasem żyjące sobie wolno, bo najpewniej uciekły właścicielom, wybierając wolność. Tutaj jednak Preston nigdy dotąd nie spotkał kury pośród buszu. Tym większe będzie jego zaskoczenie, gdy jedną taką uciekinierkę zobaczy. Najpierw jednak schodząc po schodach domu, usłyszał kobiecy głos, a im był bliżej drogi wyjazdowej, tym wyraźniejszy on się stawał. Słowa, które dobiegały do jego uszu, jednak na tyle nie miały dla niego logicznego sensu, że gdy tylko znalazł się w zasięgu wzroku owej kobiety, spojrzał na nią podejrzliwie.
- Wszystko w porządku? - zawołał, unosząc pytająco jedną brew w górę.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly nie była najlepszym pocieszycielem na świecie, ale głównie dlatego, że nie miała za wiele doświadczenia w ostatnim czasie, bo mieszkając w Brisbane nie miała wiele okazji do tego, aby w ogóle spotykać się z ludźmi, więc nie spotykała się z jej dramatami. Jednak mając dwie młodsze siostry, w przeszłości musiała być opoką i głosem rozsądku w tej ferajnie. Jednak współczucie, czy głaskanie po głowie dwóch nastolatek, to na pewno było co innego, niż pocieszanie drugiej osoby. Z resztą, doskonale wiedziała, że nie każdy to lubi, niezależnie od tego, w jak ciemnej dupie się znajdował. Dlatego też, Molly nawet nie zamierzała nawet zagadywać Prestona, czy coś w jego życiu się dzieje. Nie znała jeszcze sąsiadów na tyle dobrze, nie zawędrowała do tego domu, aby pożyczyć szklankę cukru, czy pół masła. Właściwie, to pod taką wymówką jeszcze u żadnego sąsiada nie była. Czy to dobrze? W młodości jak była podlotkiem to znała wszystkich sąsiadów, zwłaszcza tych, którzy mieli dzieci i psy, bo się bawiło na podwórku, czy tam ulicy. A teraz? Ludzie woleli wsiąść w samochód i podjechać do sklepu zamiast komuś przeszkadzać i go nachodzić. XXI wiek, prawda?
Właściwie to powrót do Lorne Bay był ciężki sam w sobie, to nie tak, że gdyby Adams miała zamieszkać w Sapphire River, albo Pearl Lagune, to byłoby to o wiele łatwiejsze! Nie z takim, a nie innym powodem tego powrotu w rodzinne strony. No i sam powrót, z podkulonym ogonem, jak przegryw, do niewielkiego miasteczka, w rodzinne strony, gdy tak naprawdę jest się człowiekiem miastowym i najchętniej mieszkałoby się w przeszklonym apartamentowcu w samym centrum. No ale już nieważne. Molly nie zamierzała robić z siebie ofiary, tylko poświęcić swój czas i energię na to, aby stworzyć sobie przytulne gniazdko właśnie w tym miejscu, w takim, a nie innym otoczeniu. Było to chwalebne, na pewno dobre dla jej psychiki, ale wcale nie proste. Ani dla niej, ani innych. Może niewielkie posesje w Tingaree nie były idealnym miejscem ani na farmę, ani na fermę, ale te kilka kur, które brunetka sobie sprawiła nie mogły narzekać na to, co je spotka w życiu! Przynajmniej nie skończą w rosole. Cóż, nie w jej rosole. Ona dalej w drób będzie się zaopatrywać w sklepie.
-Eee... Chyba tak. Nie wiem. Nie?-stanęła przy Prestonie, choć chyba powinna była wziąć nogi za pas i gonić kurę. W końcu nawet jeśli nie była dobra w sporty, to kurczaka powinna dogonić. Chyba, że ten wybierze przemoc tego dnia, co chyba już miało miejsce. W końcu w zagrodzie u Molly miał wszystko, co potrzebował! Wodę, ziarna, trawę i inne takie. Wolności nie miał, ale jak taka mała kurka może sobie porodzić sama w wielkim świecie? -Kura mi uciekła. -przyznała w końcu, czując się trochę zagubiona.-Właściwie, to... powinnam za nią biec, nie?-stwierdziła, trochę zagubiona to patrząc na ulicę, którą podążył drób, to na mężczyznę, bo uważała, że trochę niegrzecznie będzie, jak teraz zacznie uciekać, po wymienieniu dosłownie dwóch słów.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
W małych społecznościach zawsze lepiej znać swoich sąsiadów, niż nie mieć pojęcia kto mieszka dwa domy w prawo albo trzy w lewo. Szczególnie w klimacie, gdzie powodzie i silne podmuchy wiatru mogą skutecznie uprzykrzyć życie, chociażby cienka nić sympatii z sąsiadami pozwala na wspólne poradzenie sobie z pewnymi trudnościami. Jeśli Molly jest tutaj nowa, to szybko zorientuje się, jaka atmosfera panuje w Tingaree, ale też w całym Lorne Bay i dowie się, że tutaj nie żyje się tak bardzo anonimowo, jak w Brisbane, które jest przecież olbrzymią metropolią, więc zupełnie nie da się jej porównać do nadmorskiego miasteczka, w którym właśnie przyszło im się poznać. Ten brak anonimowości ma zarówno swoje atuty, jak i wady, ale przynajmniej w oczach Prestona tych pierwszych jest więcej. Choć też twierdzi tak, będąc w pozycji uprzywilejowanego białego mężczyzny, który w dodatku nosi odznakę przyczepioną do paska. W każdym razie Lorne Bay to nie miasto, w którym inwigiluje się mieszkańców na każdym kroku, tutaj zwyczajnie żyją towarzyscy i przyjacielscy ludzie. Czego Turner może nie potwierdza swoją postawą, bo umówmy się, daleko mu od promyczka, który właśnie z troską zapytał przypadkowo napotkaną na swojej drodze nieznajomą czy wszystko w porządku. Raczej w tyle głowy miał myśli, że coś może być nie tak z psychiką tej kobiety, albo przynajmniej jest pod wpływem czegoś nielegalnego. W takich okolicznościach raczej nie pozostawiłby jej samej sobie, więc koniec końców on też wpisuje w kategorię osób troszczących się, tylko po prostu na własnych zasadach.
W każdym razie już w pierwszym odruchu spojrzał na źrenice nieznajomej, co pozwalało mu wykluczyć to, że kobieta mogłaby być pod wpływem kilku oczywistych używek. Zawsze w grę wchodził jeszcze alkohol, ale jednak szatynka stawiała kroki dosyć równo, więc nie można było w pierwszy rzut oka stwierdzić, że wypiła sobie więcej w ostatnich godzinach.
- Mówisz o takiej prawdziwej kurze? - zapytał, szeroko otwierając oczy. Nie, żeby nigdy nie widział kur w tej okolicy i w swoim życiu. Po prostu w pierwszej chwili założył, że powodem tego monologu Molly nie może być realny drób. To znaczy wciąż żyjący, ale jednak nadal można było posługiwać się tym określeniem. - Jeśli tak i o ile chcesz ją odzyskać, to powiedziałbym, że nie masz czasu do stracenia. - stwierdził. Z drugiej strony nie sądził, by kurze w tej okolicy mogła stać się jakaś krzywda. Pewnie spokojnie pożyłaby jeszcze trochę na wolności. Jej żywot mógłby co najwyżej ukrócić nieuważny kierowca albo jadowite zwierzę. No dobra, patrząc na to z tej perspektywy, to faktycznie lepiej byłoby, gdyby kobieta jak najszybciej powróciła do gonienia kury, póki jeszcze jest jakkolwiek w stanie przewidzieć jej położenie.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly może była nowa w Tingaree, przynajmniej jako mieszkanka, ale Lorne Bay znała doskonale. Znała było tu idealnym słowem, w czasie przeszłym, bo pamiętała jakie było to miasteczko, kiedy je opuszczała. I może bywała tutaj regularnie, ale nawet odwiedzając najbliższych i słuchając historyjek z ich życia nie da się porównać, do bycia miejscowym. Jednak wiedziała mniej więcej co i jak, jak to jest gdy niemal wszyscy się znają, sąsiedzi chcą czuć więź i móc poprosić o wszelką pomoc. Mogło to być uciążliwe, chwilami męczące, ale to było właśnie to, czego Molly w tym momencie potrzebowała. Być może trochę się jeszcze obawiała swoich sąsiadów z Tingaree - w końcu ona sama nie miała nic wspólnego z ich kulturą, a jednak mieszkała tutaj. Jako prawny opiekun jednej z nich, małej Sally, ale wciąż. Sądziła, że znajduje się gdzieś w szarej strefie, gdzie o akceptację trzeba prosić osobiście i rada osiedla miała określony czas, aby wydać swój osąd. Albo petentka zostanie zaakceptowana, warunkowo oczywiście, lub zostanie wygnana, otrzymując jedynie 24 godziny na spakowanie siebie i dobytku swojego życia.
No ładne zdanie miał Preston o swoich sąsiadach, na prawdę. Czy to było takie częste, że mieszkańcy tej okolicy byli pod wpływem... czegoś? Molly nie należała do żadnych degeneratów, którzy w środku dnia byli pod wpływem. Nawet lampki wina, bo zazwyczaj miała pod swoją opieką dziecko. Może i była nieumalowana i zdecydowanie po domowemu i nie dałaby po sobie poznać, że takie stwierdzenie ją zabolało, ale to byłoby prawdą. Może i była szalona, że zgodziła się zmienić swoje życie do stanu w jakim było teraz, ale bez przesady. W tym szaleństwie musi być metoda!
-A widziałeś kiedyś, aby taki gumowy kurczak, co piszczy po naciśnięciu kiedyś uciekał? Albo jeszcze lepiej, taki w panierce-zaśmiała się. Naprawdę, sądziła że Preston żartuje, choć na próżno było szukać uśmiechu na jego ustach, ale kto wie. Może był człowiekiem, który śmieje się wewnątrz, utrzymując kamienną twarz? Nie można było takiego kogoś osądzać, bo nie ma szerokiego uśmiechu!
-Myślę, że zdecydowanie powinnam ją odzyskać. Trochę byłoby słabo, gdybym pierwszą kurę straciła już w pierwszym tygodniu-westchnęła. Zdecydowanie powinna była biec. W końcu kura to nie gołąb pocztowy, sam do swojego domku nie wróci. Samochód w Tingaree pewnie nie powinna się mocno obawiać, bo ruch samochodowy tu był znacząco ograniczony, ale jadowite zwierzę? To w końcu była Australia, tu wszystko było jadowite!

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Lorne Bay poza jakimiś zmianami kosmetycznymi i tymi, które są związane ze rozwojem technologicznym, nie zmieniło się wcale tak bardzo. Prawdę mówiąc, nawet nie będąc tutaj przez dwadzieścia lat, bardzo szybko można poczuć ten sam klimat, który towarzyszył nam podczas ostatnich momentów w miasteczku. Pewnie nie czuć już tej samej specyficznej aury, którą czuliśmy, będąc nastolatkami, dopiero co wchodzącymi w dorosłość, bo proza życia zwyczajnie wzięła górę nad naszym życiem, ale to wciąż stare dobre Lorne Bay. W Tingaree może faktycznie ta społeczność ma swoją własną specyfikę, tutaj ludzie już nie są tak otwarci, chociaż z każdym rokiem coraz bardziej stawiają na turystykę, a żeby zachęcić przyjezdnych, muszą, chociaż pozory otwartości zachować. W każdym razie Preston był w stanie zrozumieć pewien dyskomfort Molly, z drugiej strony tak właściwie to jest jej życie i jeśli akurat ma potrzebę mieszkać tutaj, to nikt nie powinien jej tego utrudniać. To tylko punkt widzenia mężczyzny, który również ma niewiele wspólnego ze społecznością rdzennych mieszkańców, więc nie zna wszystkich lokalnych zwyczajów, a jednak przyjęli go całkiem dobrze. W każdym razie jest dowodem na to, że mieszkańcy dzielnicy nie wypędzają z niej ludzi, w których żyłach nie płynnie krew Aborygenów.
Za to dziwne zachowanie, nieumiejętność utrzymania kur w zagrodzie może niektórym po jakimś czasie zacząć działać na nerwy. Nie, to jeszcze nie jest ten moment. Zresztą Preston dopiero co upewnił się, że Molly nie ma żadnych alkoholowych urojeń i kura uciekinierka, to prawdziwe zwierzę. Jeszcze nie miała okazji wywołać u niego irytacji i skoro nie spieszyło mu się jakoś bardzo, to może nawet spróbuje pomóc z tą kurą. Ostatecznie szkoda byłoby, gdyby skończyła pod kołami samochodu, a jeszcze gorzej, gdyby to były koła jego auta.
- Gdzieś na końcu świata myślę, że mógł się zdarzyć kurczak uciekający z talerza. - wzruszył ramionami, i dał po sobie poznać, że zaczęła bawić go absurdalność całego tego spotkania. Wiadomo, że nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale w środowisku kulinarnym zwykło używać się tego typu określenia do opisania mięsa, które niekoniecznie zostało poddane odpowiedniej obróbce.
- Mogę Ci w tym jakoś pomóc? - zapytał, nie mając bladego pojęcia o hodowli kur. Nie wiedział nawet, w jaki sposób powinno się je nawoływać, ale do tego zdaje się, nieznajoma już doszła. Z drugiej strony pogoń za kurą przy akompaniamencie cip, cip, cip, wydawała mu się mało efektywna. Powinno istnieć lepsze rozwiązanie, o którym na pewno napisano w rolniczej części Internetu, dlatego też sięgnął po telefon, z zamiarem wpisania frazy jak zwabić kurę do zagrody i spojrzał pytająco na Molly.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
To nie tak, że Molly totalnie nie rozpoznawała miasteczka od swojego powrotu, bo po pierwsze, nie było jej tylko parę, no kilkanaście lat i to nie ciągiem. Od czasu do czasu bywała w miasteczku, odwiedzając bliskich, spędzając wspólnie święta... Jednak na dłużej przyjechała dopiero teraz. A właściwie na zawsze, bo choć zawsze dobrze czuła się w wielkim mieście, to miała chwilowo dość wszelkich zmian, przeprowadzek i tym podobnych. Może nie czuła się w Tingaree jakoś specjalnie komfortowo w tym momencie, ale widziała już zmianę między pierwszym dniu w tym domu, a tym co obecnie czuła. Człowiek potrafił się do wszystkiego przyzwyczaić i wcale nie chodziło tutaj o syndrom sztokholmski. A może po trochu jednak tak? W końcu sytuacja, w której się znalazła ani trochę nie wyglądała jak jej plany na życie, które snuła przez wszystkie lata swojego życia. I żeby było jasne - kur w swoim życiu również nie widziała, a jednak je miała! I całkiem była zadowolona z tej decyzji. Czy sąsiedzi byli z tego faktu równie zadowoleni? Cóż, na razie nie narzekali, ale nie miała w swojej gromadzie koguta, który by piał o nieludzkiej godzinie, więc zawsze mogło być gorzej. Ostatnio te słowa chyba stawały się mantrą Molly. Zawsze mogło być gorzej, niezależnie od sytuacji, która spotka człowieka.
Szkoda kury, niezależnie od tego, jakby miała skończyć. Była jeszcze młoda i głupia i nie zdawała sobie sprawy z tego, że na wolności nie będzie mieć lepiej niż w zagrodzie Molly. Bo co dobrego może taką małą kurkę spotkać w Tingaree, czy ogólnie w Australii? Nie bez powodu drób nie żyje na wolności! Jasno z tego wynika, że jak już jest wolne, to ... Nie żyje zbyt długo. HA!
-Kurczak uciekający z talerza? Nie wydaje mi się, to nie jest mięso, które można podawać surowe-zauważyła. W końcu jedząc surowego kurczaka, można było się nabawić co najmniej zatrucia pokarmowego przez salmonellę albo tą drugą bakterię. Co innego wołowina, z tego można było zrobić tatara, a Gordon Ramsey mówił, że to mięso jest tak surowe, że dobry weterynarz by je wskrzesił! W takiej sytuacji śmiało można było się obawiać, że sztuka by spieprzyła z talerza w długą. Ale kurczak? Raczej nie było to wykonalne. Albo Molly totalnie nie zrozumiała żartu Preston, co było równie prawdopodobne, jak mamy być szczerzy.
-Właściwie... Nie lubię prosić o pomoc, ale jakbyś mógł-Powiedziała w końcu. Problem był tylko taki, że nawet nie wiedziała, jak gonić taką kurę. Nie wytresowała jej jeszcze na tyle, aby przychodziła na jakiekolwiek zawołanie. -Widziałeś w którą stronę poszła?-zapytała, bo to już byłoby coś. Absolutnie nie oczekiwała, że Preston zza progu wyciągnie siatkę niczym na motyle, czy założy słomiany kapelusz niczym Indian Jones, albo może podkręci wąsa niczym Hercules Poirot, spokojnie.

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Preston nie miał prawa wiedzieć, w jakim miejscu życiowo jest Molly i co tak naprawdę sprawiło, że wylądowała z powrotem w mieście, ale nie powiedziałby, że w Lorne Bay jest jakoś bardzo tragiczne do życia. Nie jest to miejsce na odludziu, gdzie byłby ograniczony dostęp do cywilizowanego świata. Wiele potrzeb na spokojnie można tutaj zaspokoić. No i powrót początkowo może być trudny, bo powroty zawsze takie są. Jednak da się przywyknąć bez mieszania w to syndromu sztokholmskiego.
- To, że czegoś nie można, nie znaczy jeszcze, że ludzie tego nie robią. Zaufaj mi. Wiem, co mówię. - stwierdził. Mógłby jeszcze dorzucić, żeby kobieta nie ufała przesadnie ludziom, którzy przygotowują dla niej jedzenie w restauracjach, ale nie to było przedmiotem ich spotkania i właściwie Turner nie miał całego dnia na pogaduszki z sąsiadką. Skoro już miał zamiar pomóc, to chciał doprowadzić to do końca i wrócić do własnych obowiązków. Po nic w końcu nie wyszedł z domu.
- Cóż, jakby to powiedzieć, Twoje nawoływanie skutecznie odciągało uwagę od czegokolwiek innego. - rozłożył ręce. Zresztą nawet gdyby spotkał zupełnie milczącą Molly, to też nie przyszłoby mu do głowy, żeby patrolować teren. Wbrew pozorom, to, że jest policjantem, nie sprawia, że przez całą dobę kontroluje teren wokół siebie. Fakt, miewał takie momenty w swoim życiu w przeszłości, ale gdyby miał to być permanentny stan, wówczas z pewnością skończyłby w psychiatryku. W ogóle Tingaree było dla Prestona takim specyficznym miejscem, które też nie byłoby jego pierwszym wyborem, jeśli chodzi o ulubioną przestrzeń w Lorne Bay, ale jednocześnie jego zmysły tutaj zdecydowanie odpoczywają. Pewnie lepszym związaniem byłby jedynie domek nad samym oceanem, ale nie miał na to wpływu, że odziedziczył akurat dom w buszu. Tego na plaży będzie musiał się dopiero dorobić i kto wie, może gdy już poradzi sobie w życiu ze wszystkim, to sprzeda te nieruchomości, które nagle mu się namnożyły i kupi nieruchomość właśnie w tamtej okolicy. Bo co do tego, że chce na stałe osiąść w Lorne Bay, nie ma właściwie żadnych wątpliwości. Tylko czasami w kontekście kariery zawodowej zdaje sobie sprawę, że tutaj to jej nie zrobi. Na komisariacie w miasteczku zostało mu właściwie tylko stanowisko komendanta, a na tym, przynajmniej póki co, mu nie zależy.
- Może warto byłoby przygotować prowizoryczną pułapkę? Co jest przysmakiem twoich kur? Może na to uda się ją zwabić. - sugerował. Bieganie po okolicy miało w jego mniemaniu jeszcze mniej sensu, niż zakręcanie wąsa i wymachiwanie lupą w tym samym czasie.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Dzięki bogu, że po niej nie było widać, przez co przechodziła - nie była osobą, która musiała angażować wszystkich dookoła swoimi problemami, aby ją ojojać i poklepać po ramieniu. Wręcz tego nie znosiła. Miała grupę ludzi, która była wtajemniczona w to, co się dzieje w jej życie i to od nich otrzymywała wsparcie. Takie stwierdzenie z ust obcej osoby wręcz było dla niej komplementem. A Lorne Bay faktycznie nie było złym miejscem, tyle tylko że w planach brunetki niekoniecznie się znajdowało. Jednak wiadomo do czego służą plany- aby je zmieniać, więc Molly to zdecydowanie i bez większych grymasów to zrobiła.
Adams tylko się uśmiechnęła-Wiadomo, że zasady są po to, aby je łamać, ale łamanie tej konkretnej mogłoby być naprawdę bolesne-zauważyła, bo zatrucie pokarmowe to ostatnia rzecz, którą można by nazwać przyjemną. A po co łamać zasady, skoro efektem jest ból i zgrzytanie zębów? No właśnie... Faktycznie, nie rozmawiali o kulinariach, ani o tym, co Molly zrobi z wredną kurą, jak tylko dorwie, bo stwierdzenie, że ukręcę ci łeb jak cię tylko znajdę było tutaj niewątpliwie nie na miejscu. Kobieta postanowiła, że jeść swoich zwierzątek nie będzie, a skoro chciała je ukatrupić, to równie dobrze mogła jej nie szukać.
-No nic..-westchnęła, bo nie mogła mieć przecież o to jakichkolwiek pretensji. Jeśli ktokolwiek powinien śledzić biegające zwierzęta, to właśnie właściciel. I choć można było posądzać policjanta, zwłaszcza na przerwie w służbie, że jednak coś go ciągnie do tego okna, by urządzać patrol, czy też służyć za osiedlowy monitoring. Lecz może jest to związane bardziej z wiekiem, niż z zawodem? W końcu to staruszki najczęściej się spełniają w takich działaniach, a nie emerytowani gliniarze!
-To dobry pomysł z tą pułapką...-powiedziała, drapiąc się po czole i już wizualizując jak coś takiego mogłoby wyglądać - była architektką wnętrz, więc może rzutu domu by nie narysowała, ani go nie zaplanowała, ale wizualizować w myślach i nie tylko potrafiła bez zarzutu. -Ja je karmię różnymi ziarnami czy jakimiś owocami, ale nie wiem czy to ją by skłoniło do tego, by wróciła do domu, skoro tutaj może sobie spokojnie wydziobywać robaki czy inne takie-przyznała. Choć wtedy poczuła, jakby żółta żarówka pomysłowego Dobromira zapaliła się jej nad głową. -Mógłbyś zostać chwile tutaj, patrząc czy jej gdzieś nie widać? Ja skoczę po ziarna i nasypie ścieżkę do ogrodu, może to zadziała...-powiedziała, choć brzmiało to trochę jak pomysł z kreskówek że jakaś postać widząc coś dobrego naiwnie podąża tym smakiem. No ale kto wie. Może drób miał tyle samo komórek co postacie z animacji...

Preston Turner
detektyw — Lorne Bay Police Station
38 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Przetyrany życiem policjant, nad którym właśnie zawisło ryzyko przedwczesnej renty inwalidzkiej.
Jedni decydują się na zmianę planów, inni po jakimś czasie dochodzą do wniosku, że ta zmiana niekoniecznie im służy, a jeszcze inni robią wszystko, tyle tylko nie dać się przeciwnościom losu. Preston coś wie o powrocie na stare śmieci. Sam wyjechał z Lorne Bay na czas szkolenia na policjanta. Z tym że on po kilku latach wrócił, a jego ówczesna żona nie miała już na to ochoty. Dziś, z perspektywy czasu, nie żałował żadnej z podjętych w tamtym czasie decyzji, pewnie małżeństwo i tak by nie przetrwało, jak zresztą zapowiadali im wówczas wszyscy bliscy. No i przynajmniej zarówno on, jak i była żona, która po różnych perypetiach wróciła do Brisbane, są teraz jakkolwiek spełnionymi ludźmi. Czy szczęśliwymi, to już zupełnie inna kwestia, bo życie niestety nie jest tak proste, by szczęście zależało wyłącznie od miejsca zamieszkania. Co więcej, zdarzają się sytuacje, w których to, gdzie zamieszkaliśmy, nie ma właściwie żadnego znaczenia. Mogą być to zarówno pozytywne, jak i negatywne momenty.
- Tutaj muszę się z tobą zgodzić. - stwierdził. W dodatku to ten tym zasady, której człowiek sam, z własnej i nieprzymuszonej woli by nie złamał. Ten proceder wydarzyłby się poza nim, a on albo już po pierwszym kęsie zauważyłby, że coś jest nie tak i raczej nic by mu nie było, albo dopiero po jakiejś części spożytego posiłku i wtedy już mogłaby się nie obyć bez konsekwencji.
Preston i Molly w tym momencie znaleźli się tak daleko od sytuacji kulinarnych, jak to jest właściwie tylko możliwe. Mężczyzna nawet porzucił żarty o przerobieniu kury na rosół. Choć powiedzmy sobie szczerze, kto nie lubi rosołu? Szczególnie po ciężkiej nocy, albo w obliczu przeziębienia, lub też na bolący brzuszek. Konkluzja może być następująca, rosół jest dobry na wszystko, no może poza sytuacją, w której z obcą kobietą obmyśla się plan złapania kury uciekinierki.
- Nieskromnie powiem, że nie miewam złych pomysłów. - wzruszył ramionami. Zastanawiał się przez chwilę, co jest przysmakiem kur. Pomyślał sobie o dobrej jakości ziarnach, może jakiejś kukurydzy, no i dżdżownicach, ale tak się składa, że w jego domu nie było żadnego z tych kurzych rarytasów. Z zamyślenia wyrwało go pytanie kobiety, na które jego pierwszą reakcją było spojrzenie na zegarek. Właściwie tak z kwadrans jeszcze miał, bo nie powinno być korków na drodze do centrum, więc skinął głową. - Poczekam tutaj chwilę. - stwierdził. Gdy kobieta zniknęła w swoim domu, to faktycznie przyglądał się otoczeniu. Coś w końcu przykuło jego uwagę. Wśród soczystej zieleni lokalnej bujnej roślinności, dostrzegł coś rudego. Spojrzał w kierunku, w którym udała się Molly, potem znów w tamto miejsce w buszu. To definitywnie musiała być kura.
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Jeśli ktoś myśli, że decyzja podjęta przez nich będzie zawsze wydawała się słuszna, to musi być naiwny. Oczywistym jest to, że człowiek się zmienia i decyzja w pewnym momencie wydająca się najlepszym, co człowieka może spotkać, w innym momencie wydawała się być głupia i totalnie nietrafiona. Czasem można było starać się to naprawić i podejmować kolejne kroki, czasem trzeba było zacisnąć zęby i jakoś się przemęczyć z tym, co los rzucił. Molly na początku myślała, że z tej całej zmiany w swoim życiu, która nie była drobna, kosmetyczna ani wymodlona, to właśnie przeprowadzka do Tingaree była najgorsza. Okazało się, że to wcale tak nie było. Dalej uważała, że jest miastową dziewuchą, ale widać potrafiła się dopasować do każdej sytuacji i parę pająków nad tarasem w dżungli nie było najgorszym, co może człowieka spotkać.
Molly tylko pokiwała głową. Nie było to mądre, ale na pewno nie każdy na świecie wiedział, że surowy kurczak może komuś zaszkodzić. No, ale nieważne. Temat surowego kurczaka wcale nie wydawał się być w porządku, skoro ich spotkanie tak naprawdę było związane z tym, ze trzeba było znaleźć uciekającego kurczaka i choć naprawdę dobrze by było, jakby był on wciąż surowy, to lepiej, żeby był tak świeży, że jeszcze żywy!
Na gorączkę, czy inną chorobę rosół był dobry i to nie tylko dlatego, że tak naprawdę się robił sam, ale w środku australijskiego lata bywały takie dni, że sama myśl o zjedzeniu czegoś gorącego powodowała pot spływający po kręgosłupie i myśli się tylko o lodach na każdy z posiłków. Może nie był to jakiś wybitny żart, ale cóż, jakby Preston rzucił, że pewnie jeszcze raz i kurak skończy w rosole za karę, to można było się spodziewać lekkiego uśmiechu rozbawienia.
-Doskonale, wydajesz się być idealnym sąsiadem. Dobrze jest mieć kogoś pod ręką, kto ma dobre pomysły-może takie słowa miały potencjał na to, by brzmieć prześmiewczo, czy sarkastycznie, ale Molly mówiła to całkiem swobodnie i właściwie to w dobrej wierze. Wciąż była tu nowa i cieszyła się, jeśli okazywało się, że mieszka w otoczeniu mądrych ludzi. No i takich, którzy w razie co służą pomocą. Nie mowa tutaj po pożyczce milionów, ale ewentualnie szklanki cukru, czy marchewki do rosołu z przebrzydłego kurczaka!
-Jestem-powiedziała po chwili przychodząc z woreczkiem ziaren. Najłatwiej było to zebrać, bo może i kury lubowały się w obierkach od owoców, ale przygotowanie tego trwałoby zbyt długo! Powoli sypała ziarnami to tu to tam, zastanawiając się czy zaraz jej ktoś nie okrzyczy, że mu śmieci pod oknem i że ziarna zaraz przyciągną jakieś robactwa i tak dalej. Adams wciąż nie była pewna, kto mieszka w którym domu i jak się zachowuje.

Preston Turner
ODPOWIEDZ