ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).

Bywały takie momenty, w których dochodził do wniosku, że cała ta jego medyczna wiedza wcale nie była mu do życia taka niezbędna. Bo o ile zestaw pewnych podstawowych dla jego fachu faktów miał opatrzony wręcz do cna, niczym przeciętny Kowalski widok z kuchennego okna, tak raz na jakiś czas pojawiał się kłopotliwy zestaw pytań , który wyrzucał w jego wyobraźni obrazki tak niewymownie, że dziękował za więcej. Do tej puli mógł spokojnie wrzucić to co właśnie działo się w jego głowie. Wizja tej młodej dziewczyny najpierw spadającej z wysokości, a potem z impetem uderzającej o chodnik plus szybka przypominajka dotycząca praw fizyki wystarczyły, by po raz kolejny był bliżej porzucenia tej roboty w pizdu.
- Pytasz o lot czy o moment uderzenia? - nagle uderzyło go to, że zamiast zaczynać odpowiadać, mógł zarzucić jakimś bezpiecznym: nie zajmuj sobie teraz tym głowy, przyjrzał się jednak dziewczynie i doszedł do wniosku, że zdecydowanie nie należy ona do tych, które łatwo da się spławić. Postanowił więc względnie delikatnie to uogólnić. O ile można było względnie delikatnie opowiedzieć o rozpłaszczeniu się człowieka na chodniku. - Ludzkie ciało jest tak zaprogramowane, że zwykle się stawia w trakcie takich przygód. Spadający zaczyna spinać mięśnie, opór powietrza z jednej strony robi się większy niż z drugiej, zaczyna się obracać w niekontrolowany sposób, dochodzi do tego panika i zapewne nawet nie wie w jakim momencie dochodzi do uderzenia. Szczęściarze, jak Mindy, umierają w momencie zderzenia z podłożem, bo ich czaszka pęka, mózg się wyprowadza, dochodzi do przerwania rdzenia i niech im ziemia lekką będzie, cała reszta, która ma przyjemność przekonać się o tym, że fizyka to kurwa i w tym momencie powinienem zrobić wykład o energii kinetycznej, ale przejdę do sedna - gwałtowne wyhamowanie jej prowadzi do zamiany organów w mięso mielone, delikwent więc zaczyna się wykrwawiać. Finito - niech cię drzwi ścisną, Riseborough, nie ma to jak przyjemne tematy poruszane w rozmowie z dziewczyną, która przeżyła traumę. Mogło się to jednak wydawać pewnie śmieszne, ale jemu w tym momencie zaświeciła się lampka podpowiadająca, że może w ten a nie inny sposób Mia przechodzi (w tempie iście olimpijskim) etapy żałoby, nie zamierzał więc mówić jej co w takim momencie jest dobre, a co złe. Nie wiedział, czy to wyznacznik bycia spoko gościem, ale pozwalał jej robić to na własnych zasadach.
I pewnie by nawet o to zapytał, wszak kawał wścibskiego był z niego lekarzyny, ale nagle zasunęła mu takim newsem że wcale lepszego nie potrzebował. O mało szczęka nie opadła mu tak mocno, że nie zbierał zębów z podłogi.
- Zapytałbym czy sobie żartujesz, ale widzę że nie - wszak po tych dzieciakach (jasne, towarzystwo było ledwo z dziesięć lat młodsze od niego) mógł spodziewać się wszystkiego. Przyjrzał się jej jeszcze raz, mocno, przy tym badawczo, chyba żeby sprawdzić czy przypadkiem nie zrobi z siebie głupka. - Coś się stało? Znaczy... Wybacz osobiste pytanie, jeśli nie masz ochoty nie odpowiadaj, ale też jeśli mogę ci jakoś pomóc to mów - odrobinę się w tym wszystkim zaplątał, nawet wzruszył rzekomo obojętnie ramionami, co by nie wyszło że się tym zestresował. - Wiem, że opcja mocowania u jakiegoś obcego typa o aparycji psychola - urwał, aby mocniej doceniła że nawet w takim momencie ją cytuje. - To nie jest żaden szczyt twoich marzeń, ale jeśli chcesz to mam wolny pokój, jest łóżko i zamek w drzwiach, a i chyba sympatyczniej otworzyć do kogoś gębę niż kolejna noc w takim sztywnym towarzystwie - palnął, owszem, bez zastanowienia, ale bez zastanowienia również proponował nocowanie (śmieszne słowo) zupełnie obcej dziewczynie, której id zapewne ledwa zdążyło ostygnąć.
Po raz pierwszy więc w historii docenił ciszę, która zawisła nad nimi, ale kiedy Mia odezwała się znowu, pierwszym o czym pomyślał było to, że problemy powinien mieć on. Za tą cholerną niestosowną propozycję.
- Nie wiem czy jest paragraf na malowanie martwej koleżanki, zanim jeszcze ostygła - odpowiedział odrobinę nonszalancko, trochę unikając odpowiedzi, bo niby co innego miał w tym momencie powiedzieć?,
Najwyraźniej oboje w tych kłopotach gustowali.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Rozkładanie na czynniki pierwsze zagadnień tego rzędu jak śmierć koleżanki brzmiało jak jeden ze sposobów na bezsenność. W końcu kodowanie sobie tego przeraźliwego momentu jak uderzenie głową o grunt musiało być na tyle dotkliwe, że Mia mogła przypominać to sobie bez końca w zwolnionym tempie. Nigdy jednak nie była jedną z tych dziewuszek, które próbują upiększać świat za pomocą brokatu i złudnej iluzji tego, że wszystko będzie dobrze, więc wolała usłyszeć prawdę. Najlepiej tę kanciastą i pozbawioną ozdobników w postaci chrześcijańskiego bełkotu, więc gdy lekarz zaczął jej opowiadać, skinęła głową z wdzięcznością i z przyjęciem tematu. Bez żadnych sentymentów czy nagłych wybuchów płaczu, bo Mindy nie żyje.
Przecież to nie tak, że on swoją historią sprawił, że była mniej martwa czy że ta zbrodnia (o ile to była zbrodnia) była mniej tragiczna. To nie on swoimi słowami łamał jej kręgosłup czy przetrącał czaszkę, więc ta historia już się wydarzyła, a on całkiem na chłodno ją relacjonował. Na tyle, że sama podeszła do tego jak miała w zwyczaju wyobrażając sobie raczej ogrom pracy, jaki musiałaby włożyć, by doprowadzić ją do stanu używalności.
W sensie używalności w leżeniu i byciu pięknymi zwłokami, bo jakimś cudem zawsze ludzie chcą, by bliscy w trumnie wyglądali dobrze jakby uczestniczyli w wyborze miss cmentarnej, a nie w pogrzebie.
Tyle, że na koniec uświadomiła sobie, że przecież i tak nie będzie jej dane malować tych resztek, bo rodzice jej drogiej koleżanki wybiorą pewnie bardziej wypasiony zakład pogrzebowy w Cairns, który ponoć miał w powozie pogrzebowym konie i w ogóle robił nieziemskie (dosłownie) wrażenie.
Powinna chyba się cieszyć, ale poczuła lekki zawód i pewnie dlatego jej czujność została uśpiona, bo przecież inaczej nie przyznałaby się obcemu człowiekowi do tego, że nie ma gdzie spać. Drapieżnicy zawsze w ten sposób wietrzą ofiarę i omal nie parsknęła, gdy jej rozmówca faktycznie postanowił się nią zaopiekować. Pardon, zaoferować jej swoje mieszkanie.
- A może to ja jestem morderczynią i napytasz sobie biedy? Pomyślałeś o tym? - zapytała bezczelnie i jak na razie (co miało się jej zmienić) pokręciła stanowczo głową, bo przecież przywykła do radzenia sobie samej.
To znaczy radziła sobie dotąd wybitnie, skoro pierwsze kroki na nieruchomościowej wolności skutkowały próbą oskarżenia o morderstwo, ale nikt nie był aż tak doskonały, prawda?
Z tego powodu jakoś sama przyłapała się na tym, że coraz częściej spogląda na niego z ukosa i uśmiecha się zupełnie jakby wpadała w to jedno z tych dziewczyńskich zauroczeń, choć brzmiało to absurdalnie biorąc pod uwagę okoliczności i to, że właśnie ze szczegółami przedstawił jej wizję śmierci koleżanki.
Tej miss cmentarza, która pewnie co tydzień będzie dostawać świeże i białe kwiaty, a rodzice będą rozpaczać bez końca. Jeszcze za dziesięć lat będą wspominać to cud dziecko, które miało napuchnięte wargi od obciągania, ale hej, śmierć usprawiedliwia wszystko i z wszystkich nagle robi aniołki!
- Tak po prawdzie to myślę, że można to podciągnąć pod próbę zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Wiesz, najpierw bratam się z fizyką i ją spycham, żeby sobie fiu! leciała, a potem ją maluję, żeby wyszło, że jednak mi na tej dziewczynie zależało. To nie brzmi jak coś wyrachowanego? - i może wybrała zły moment na uśmiech, który mógł złowić w bocznym lusterku samochodu, do którego wreszcie podeszła.
A potem wsiadła zupełnie jak do siebie dopiero teraz dostrzegając na dłoni plamę krwi, która dziwnie się jej gryzła z tym anturażem samochodowej przejażdżki na luzie, więc szybko próbowała ją zetrzeć o materiał swojej spódniczki, która oczywiście musiała się podwinąć.
- Dlaczego to robisz? Nie lepiej być normalnym lekarzem, a nie takim od trupów? - dopytała jak gdyby nigdy nic, bo przecież to naturalne, że wypadałoby prowadzić jakiś small talk w drodze do zakładu pogrzebowego, gdy cuchnie się krwią i myśli się trochę za bardzo jak smakowałyby jego usta.
Tego wymagało dobre wychowanie.
ortopeda | lekarz wojskowy — szpital w cairns
34 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
zawieszony. gdzieś między wojną a cywilem. w pracy za przekroczenie uprawnień i złamanie procedur. w zupełnej wściekłości po tym jak skrzywdzono jego siostrę. między dobrymi zamiarami a chęcią dania swojemu najlepszemu kumplowi w zęby. i między mią a totalnym zauroczeniem jej osobą (nie liczy się).

O tym co tak właściwie powiedział, na dobrą sprawę pomyślał dopiero w momencie, w którym wszystko - słowo za słowem - opuściło jego usta. Gdyby tylko miał tendencję do tego, by bardziej skupiać się na zastanowieniu nad sensem własnych wypowiedzi, pewnie wiele rzeczy stałoby się łatwiejszych, a tak... Pewne rzeczy po prostu ruszyły w eter i już nie mógł tego zatrzymać. Z jednej strony powinien czuć się zażenowany tym, z czym tak właściwie się w stronę Mii odpalił, z drugiej był mocno ciekawy jej reakcji, choć mógł postawić wiele na to, że zapewne nie rzuci mu się dziękczynnie na szyję, i że nie będzie mu dziękować, jego ofertę przyjmując.
Nawet biorąc pod uwagę, że istniała naprawdę ogromna szansa na to, że mieszkając w jego domu, niespecjalnie miałaby okazję na samego gospodarza wpaść. Cóż, nie zamierzał snuć przed nią takiej, dodatkowej reklamy. Nie, kiedy szybko zrozumiał, że gdyby się z kimkolwiek założył, właśnie by wygrał, bo jej zdecydowane pokręcenie głową wziął za jasną odmowę. I nie zamierzał się narzucać. Jedynie zaśmiał się w głos słysząc sugestię co do tego, że ona mogłaby być morderczynią.
- Aha - pokiwał głową twierdząco, przytakując jej pytaniu. - Jasne, że tak, pomyślałem. Bo co jeśli jedynie ułatwiłabyś tym wiele rzeczy, hm? Cwaniaro? - przez moment poczuł się odrobinę jak jakiś ponury żniwiarz, ale szybko się zreflektował. Nie chciał, żeby Mia miała go za jakiegoś ostatecznego ponuraka - w końcu tak właściwie to nim przecież nigdy nie był - uśmiechnął się w jej stronę odrobinę prześmiewczo - tak w mocno sugerujący żart sposób - a zarazem przebiegle, jakby w ten sposób sprawdzał jej czujność.
Była inteligentna i bystra, w tak uroczy sposób że od kiedy tylko w dość nietypowy sposób pojawiła się w jego towarzystwie (i życiu, przynajmniej tak trochę), nie mógł zupełnie wyrzucić jej osoby z myśli. Nawet, kiedy cały czas znajdowała się tak blisko, i na dodatek w tak naturalny sposób, że nawet niespecjalnie zarejestrował kiedy przeszli od wspólnych momentów (jakże obiecująco to brzmi) w ciasnej karetce do tego, w którym zajmowała miejsce pasażera w jego samochodzie, trochę tak jakby było jej miejscem od zawsze. Albo na zawsze miało się stać. I nie wiedział też czemu, ale aż uśmiechnął się do tej myśli, choć na ziemię sprowadził do jej głos.
- Widzisz - postanowił więc podpiąć się pod jej odpowiedź. - Przejrzałem cię od razu. Tylko cię tam pod tym akademikiem zobaczyłem nad tą nieszczęsną denatką i od razu wiedziałem. Serio. Wiedziałem, że tak naprawdę to planowałaś to przez cały ogólniak, na każdej lekcji fizyki zapatrując się na te śmieszne obrazki gdzie dziwaczny ludek z głową i kończynami z kresek robi dziwne rzeczy. To, nic innego, musiało cię zainspirować do tej okrutnej zbrodni - mówił tak poważnie jak tylko mógł, ale potem parsknął śmiechem. - Pewnie mogę tego pożałować, bo w najgorszym wypadku daję ci alibi, ale na tyle, na ile się już w swojej karierze samobójów naoglądałem, to na żadne morderstwo z premedytacją nie wygląda - mówił już dużo spokojniej, kiedy prowadził samochód, trochę na autopilocie, w stronę w której kojarzyło mu się, że istnieje taka instytucja jak miejscowy zakład pogrzebowy.
- Dlaczego pracuję w karetce? Pewnie powinienem mieć jakąś wzniosłą historyjkę o niesieniu pomocy, ale muszę cię sobą rozczarować. Robię to tylko dla zabicia czasu - pewnie nie zabrzmiało to jak najlepsza reklama samego siebie - w końcu są bardziej zajmujące, i do cholery bardziej normalne formy spędzania wolnego czasu niż pozwalanie ludziom rzygać na swoje buty, ale czuł że to nie jest jeszcze moment na to by się z tego wszystkiego jakoś bardziej wyspowiadać.
Pewne rzeczy zostawił niedopowiedziane zupełnie świadomie. Jedynie po to, by móc jej o tym opowiedzieć na którymś kolejnym spotkaniu.

< k o n i e c <3 >
ODPOWIEDZ