Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Jakie to głupie, nie? Przegadali ze sobą nieskończone godziny na wszelkie możliwe tematy - błahe i głupie, poważne i smutne. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, o problemach, zranionych uczuciach i pękniętych sercach. Z nikim nie rozmawiał nigdy tyle, co z Jetem. Nawet z siostrą, a przecież swego czasu była przecież jego jedyną powierniczką, a teraz i przed nią miał tajemnice. Na terapii też nie otworzył się do końca, ani wtedy w ośrodku, ani teraz, a przecież ojciec znalazł mu najlepszą specjalistkę w Cairns korzystając ze swoich medycznych znajomości. Przez ten krótki czas spędzony razem na odwyku zaufali sobie na tyle, bo opowiedzieć sobie najbardziej wstydliwe czy żenujące historie ze swojego życia, a teraz nie umieli wyznać, że coś do siebie poczuli. Mitcha jeszcze można zrozumieć, bo nie chciał wystraszyć kumpla, którego uważał przecież za stuprocentowego heteryka. Bo który facet nie poczułby się skonsternowany czy nawet zagrożony po wyznaniu kumpla-geja, że ten coś do niego czuje? W przypadku Thompsona logicznym było, że pierwszy się nie przyzna. Ale Jethro miał wolną drogę. Mógł nawet wykorzystać i odwrócić sytuację, gdy Mitch zażartował, że w sumie to nigdy nie był z dziewczyną, więc nie może mieć pewności, czy jest gejem.

Czy trzeba się puszczać za coś? Nie można dla samej przyjemności puszczania się? Mitch był młodym, zdrowym facetem z potrzebami i prędzej czy później pewnie chciałby je spełnić inaczej niż własną ręką, a internet pełen był uczynnych ludzi. Tylko czy umiałby na trzeźwo? Pewnie nie. A czy puszczał się teraz? Nie byli przecież parą… A jednak odwzajemnił ten pocałunek oddając się w pełni tej cudownej chwili żywcem wyjętej z jego fantazji. A może to był sen i zaraz się obudzi? Tak bardzo był zdezorientowany.
- Tylko trochę? - zapytał cicho i przygryzł dolną wargę zdając sobie sprawę, że miał ciasno w spodniach. Znowu. Tym razem jednak Jethro nie był biernym uczestnikiem, a ewidentnym sprawcą. Czy znowu poczuł go, gdy przyciągnął jego biodra do swoich? Chyba nie, bo odsunął się zbyt szybko. Czy dostrzegł to charakterystyczne wybrzuszenie na jego spodniach? To już prędzej, bo gapił się na niego nieustannie, a Mitch nie miał jak tego ukryć. I tym razem chyba nawet nie chciał.

Chyba przytaknął. Chyba nie czekali zbyt długo na przyjazd Ubera, bo nawet nie zdążyli zapalić, a chyba tego potrzebowali. Mitch potrzebował. W samochodzie całą drogę - choć wcale nie była długa - walczył ze sobą. Kilka razy otwierał usta, by zapytać o to, co się wydarzyło chwile temu pod knajpą, ale nie odważył się. Chyba bał się odpowiedzi. A może zwyczajnie nie chciał rozmawiać przy kierowcy. Co z tego, że prawdopodobnie nigdy więcej go nie zobaczy? Siedział więc grzecznie na swoim miejscu z nosem niemal przyklejonym do szyby nie patrząc nawet w stronę Vermonta, ale myślami był w jego ramionach. Oczyma wyobraźni widział już, jak odpina pasy, przysuwa się do niego i pochyla rozpinając mu spodnie. Uśmiechnął się do swoich myśli. I znowu poczuł falę gorąca rozlewającą się w okolicach podbrzusza, a policzki zapiekły go żywym ogniem. Czy to był dobry pomysł, by spędził z nim tę noc? Nawet jeśli grzecznie położył się na kanapie, to pokusa będzie zbyt ilna… Jeszcze nie było za późno, by zmienić kurs i zahaczyć o farmę. Ojciec go zabije, jeśli wyczuje alkohol, ale zabije go też, jeśli nie odbierze telefonu. A zignorował już kilka. Nie słyszał. Miał wyciszony, jak zawsze w pracy. Do rana pewnie będzie miał z milion nieodebranych połączeń. Może jednak Aiden wykaże się zrozumieniem? W końcu jego syn miał urodziny, to chyba normalne, że trochę wypił ze znajomymi. Przecież tak bardzo obawiał się, że jest samotny, powinien się więc cieszyć, że to się zmieniło. Że był w końcu szczęśliwy

Walczył i przegrywał. Zerknął w końcu na mężczyznę i powoli przesunął dłoń wzdłuż siedzenia pochylając się nieco w jego stronę, aż palce nie napotkały Vermontowego uda. Przesunął po nim opuszkami palców, ale nim zdecydował się na jakiś odważniejszy krok, samochód zatrzymał się u celu.
Kurwa.

przyjazna koala
turiruri
brak multikont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Jakże ironicznym był fakt, że Jethro prędzej wyspowiadał się Julii, niż głównemu zainteresowanemu. Potrzebował jakiegoś głosu z zewnątrz, który powiedziałby mu, że przecież nie ma w tym nic złego - przecież to, że spodobał mu się Mitch nie było końcem świata. Nikt go za to nie spali na stosie, przecież zupełnie akceptował orientację chłopaka. To było całkiem normalne, nic wielkiego, póki nie przytrafiło się to jemu samemu. Wiało zinternalizowaną homofobią, którą sam na siebie nałożył. Ze strachu przed odkrywaniem siebie, kiedy myślał, że chociaż to miał z głowy. Dopiero alkohol, paradoksalnie, go otrzeźwił i pomógł wykonać ten pierwszy krok, na który nie zdobyłby się bez tego chyba nigdy. Cóż, lepiej późno, niż wcale?

Sam nie do końca był pewien, czy to wszystko działo się naprawdę, czy może to tylko wyobraźnia płata mu figle. Albo to bardzo realny sen, z którego obudzi się sam, w swoim łóżku i z ćmiącym kacem.

Nie odzywał się, czekając na ich kierowcę. Na ustach wciąż miał wspomnienie tych pocałunków i gdyby tylko mógł, zatrzymałby to uczucie na zawsze. Może powinien coś powiedzieć? Nie bardzo wiedział co, więc - jak zawsze - wyciągnął z kieszeni paczkę z tytoniem i przystąpił do skręcania papierosa. Jakie to wszystko było głupio-niezręczne i nieporadne, zupełnie jakby mieli jakieś pożal-się-Boże piętnaście lat i wypili swoje pierwsze piwo, podkradzione ojcu z lodówki. Winowajcę czysto szczeniackiego wybryku. Takiego, do którego strach się przyznać przed rodzicami, bo przecież lepiej, żeby nie wiedzieli. Zdążył tego papierosa skręcić, ale o odpaleniu mógł jedynie pomarzyć, bo ich Uber pojawił się zaraz przy krawężniku. Wsunął papierosa za ucho i wpakował się na tylne siedzenie. W samochodzie też milczał, zerkając jedynie co jakiś czas na Mitcha, który usilnie wpatrywał się w szybę. Może to wszystko to był błąd? Może nie powinien robić nic, akceptując swego rodzaju porażkę, bo przecież widział jak chłopak dobrze bawił się z tą dziewczyną. Cholera, sam mu podpowiedział, co mógłby zrobić w ramach randki. Sam był sobie winny, a świadomość, że chłopak wcale nie był j e g o wracała do niego jak pieprzony bumerang. Zerkał na kierowcę, samemu walcząc z pomysłem zmiany kursu i odstawienia młodszego do domu, by następnego dnia udawać, że wcale nic między nimi nie zaszło. Nie mógł się jednak przemóc, a nawet nie chciał. Palce chłopaka na jego udzie tylko utwierdziły go w przekonaniu, że nie chciał go tej nocy nigdzie indziej, niż przy sobie. Chciał, cholera, tak bardzo chciał, by chociaż tej nocy chłopak był jego. Położył dłoń na tej Thompsonowej, nie w geście obronnym. Nie zatrzymał go, a właśnie to samochód się zatrzymał tuż przy wejściu do budynku, w którym pomieszkiwał Vermont.

Z samej grzeczności rzucił jakieś Dzięki do kierowcy i wygramolił się z auta. Zapomniał o całym świecie, o własnym nikotynowym głodzie, o tym ładnie skręconym papierosie za uchem. Ruszył tylko w stronę windy, która wydawała się wyjątkowo ociągać. Jakby to trwało wieki. Odchrząknął, zanim się odezwał.
Pożyczę Ci jakąś piżamę. — mruknął, uśmiechając się lekko i tym samym przerywając tę niezręczną ciszę. To, co właśnie powiedział wydało mu się jakimś kompletnym idiotyzmem, a nie zwykłym, kuriozalnym wręcz stwierdzeniem własnej gościnności. Trafienie kluczem do zamka udało mu się dopiero za drugim razem, choć utrzymywał przecież, że jest tylko troszkę pijany. Alkohol, razem z podnieceniem szumiał mu w głowie. Do mieszkania wszedł pierwszy, zdjął buty, a kurtkę bezceremonialnie zostawił na oparciu kanapy. Udał się od razu w stronę lodówki, gdzie - jak na zawołanie - na półce na drzwiach, tuż obok kartonu z mlekiem stało napoczęte, tanie Pinot Grigio. Użył go ostatnio do grzybowego risotto, naprędce przygotowanemu na lunch, a teraz przydało się jak nigdy. Nie bawił się w kieliszki, złapał jakieś pierwsze lepsze dwie szklanki i polał im obu szczodrą porcję, po czym podniósł spojrzenie na Mitcha.
Chcesz wina? — zapytał, znów mu się przyglądając. Tym razem jednak omiótł go wzrokiem, nie skupiając się na tych oczach, na rumianych policzkach i wilgotnych ustach. Dopiero teraz zauważył wybrzuszenie w jego spodniach i mimowolnie się uśmiechnął. Pociągnął łyka ze szklanki. Rano pewnie będzie tego żałował, ale póki co - podążał nie za jakimś rozsądkiem (cokolwiek miałoby to znaczyć, bo chyba jedyną rozsądną rzeczą w tym wypadku było po prostu dać się ponieść pragnieniom, najwyraźniej odwzajemnianym). Podążał za pożądaniem, co nie było mu wcale obce, nie w przypadku kobiet. Teraz był jednak nieco inaczej, co go tak samo przerażało, jak i wywoływało przyjemny dreszczyk emocji. — Czy może potrzebujesz pomocy…? — skinął dłonią, w której trzymał szklankę w stronę krocza chłopaka. A potem gestem tej samej dłoni przywołał go do siebie.

Mitchell Thompson
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


przyjazna koala
turiruri
brak multikont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Mitchell Thompson
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


przyjazna koala
turiruri
brak multikont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Mitchell Thompson
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


przyjazna koala
turiruri
brak multikont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Mitchell Thompson
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


przyjazna koala
turiruri
brak multikont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

*
Obudził się, a dokładniej został obudzony przez nieznośny, powtarzalny dźwięk budzika z telefonu. W pół-śnie odnalazł telefon, ulokowany gdzieś w okolicach jego lewego biodra i włączył drzemkę, jakby te dodatkowe pięć minut miało go zbawić. Przekręcił się na drugi bok, napotykając jednak przeszkodę, w postaci czyjegoś ciała. Otworzył zaspane oczy i zamrugał kilka razy, marszcząc brwi, kiedy przed nim ukazały się nagie, wytatuowane plecy Mitcha.

Kurwa.

Tyle tylko przeleciało mu przez głowę, kiedy dotarło do niego, dlaczego chłopak się tu znajduje, a wspomnienie poprzedniej nocy - tego uległego spojrzenia, kiedy przed nim klęczał, tych westchnień i jęków, i jego ciała, tak blisko - skutecznie zaklinowało się w jego głowie. Czy spanikował? Trochę. Tak, jakby to był jakiś pijacki wybryk, popełniony zupełnie nieświadomie, tyle że była tu jedna mała nieścisłość. Był pijany, ale nie najebany i całkowicie świadomy tego, co robił. Może wyjątkowo ośmielony przez alkohol, kursujący w żyłach, który pomógł w chociażby chwilowym wyzbyciu się wstydu przed własnymi pragnieniami. Nie mógł się wymigać przed samym sobą, że nie pamiętał. Cóż, może nie do końca wiedział jak znaleźli się tutaj, na tym materacu oboje. Mógł jedynie założyć, że zaciągnął tu Mitcha, nie dając mu spać na kanapie. Podniósł kołdrę i powoli wygrzebał się z pościeli, by przypadkiem go nie obudzić.

Tępy, ćmiący ból głowy towarzyszył lekkim, nieprzyjemnym nudnościom. Nie na tyle, by biec na spotkanie z kiblem, ale wystarczająco, by na samą myśl o jedzeniu wykręcało żołądek. Trzeba było ograniczyć się z tym piciem, chociaż… Cóż, nie przespałby się z Mitchem, ale też nie miałby kaca. Ani tego zwykłego, przyziemnie fizycznego, ani tym bardziej tego moralnego. Dlaczego właściwie go to tak męczyło - ciężko stwierdzić. Było fajnie, nawet przyłapał się na myśli, że powtórzyłby to. Jutro, za tydzień, za miesiąc - kiedykolwiek, a jednak nie do końca potrafił zaakceptować sam fakt, że spał z drugim facetem. Którego chciał.

Był idiotą.

Skierował swoje kroki do kuchni, mijając po drodze porzucone jeansy, dwa t-shirty i przydeptanego, nietkniętego papierosa, który zapewne wysunął mu się zza ucha podczas tych wszystkich uniesień. Zupełnie o nim zapomniał, całą swoją uwagę poświęcając Mitchowi. Najpierw jednak, zanim zwinie nowego, wylał resztkę ciepłego, wczorajszego wina do zlewu, cierpiąc na sam zapach alkoholowych napojów i nalał sobie dużą szklankę zimnej wody. Zerknął na dowody wczorajszych przyjemności, pozostawione na blacie i jeszcze zanim cokolwiek zrobił - pozbył się ich, przecierając blat ręcznikiem papierowym. Wziął kilka porządnych łyków i podniósł swoje jeansy, wyciągnął paczkę tytoniu i zapalniczkę, po czym rzucił spodnie na kanapę i przysiadł na parapecie. Otworzył okno, zwinął papierosa i odpalił go, zaciągając się dymem. Pierwszy raz od kilkunastu godzin, skutecznie wytrącony ze swojego nawyku, zakrawającego już o nałóg. Potrzebował teraz nikotyny prawie tak, jak wczoraj potrzebował tego rudego chłopaka.

Czemu, do cholery, nie mógł przestać o tym myśleć?

Sięgnął po telefon i westchnął ciężko. Otworzył aplikację z wiadomościami. Zawahał się. Po co miałby pisać do Julii? Owszem, w pewnym stopniu go do tego wszystkiego przekonała, ale czemu miałaby ta wiadomość służyć? Jakiemuś prawie-dziecięcemu szukaniu pochwały? A może po prostu potrzebował przyznać jej rację, przy okazji przekonując samego siebie, że rzeczywiście - świat się nie zawalił. Chociaż jego głupi umysł podpowiadał mu, że tak może stać się w każdej chwili.

Mitchell Thompson
sumienny żółwik
mvximov
elijah
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

przyjazna koala
turiruri
brak multikont
szef kuchni — beach restaurant lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
it would be weird to work in a restaurant and not completely lose your mind.

kiedyś jeździł po świecie, pracując w najlepszych restauracjach. teraz - niedawno wyszedł z odwyku i prowadzi kuchnię w beach restaurant lorne bay, próbując przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości.
Te kilka dni, albo i nawet tygodni temu, nie myślał nawet o wychodzeniu z propozycjami mitchowej przeprowadzki, będąc za bardzo zajętym własnym wypieraniem faktu, że coś między nimi było na rzeczy. Gdyby jednak Mitch wtedy, albo kiedykolwiek potrzebował - oczywiście, że podsunąłby mu pomysł zatrzymania się u niego, na tydzień, może dwa, na jakiś czas, bo przecież nie na stałe - póki nie wróci do ojca, albo nie znajdzie własnego pokoju czy mieszkania. Bo przecież cokolwiek na stałe, na amen, przyklepane stertą kartonów, czekających w korytarzu na rozpakowanie, jak część życia chłopaka, która miałaby wejść w życie Vermonta i dostać własne szuflady, półki w szafie, kubek ze szczotką w łazience i ręcznik, co dzień wiszący obok tego drugiego, a nie tylko od święta. Nie był na to gotowy, a w obecnym kontekście tej niewyklarowanej relacji - bo właściwie czym teraz byli? Kochankami? Jethro nadal nie był świadomy sytuacji Thompsona z dziewczyną - jakiekolwiek pochopne kroki, podejmowane w afekcie, pod wpływem tego zauroczenia zakochania? mogły okazać się katastrofalnym falstartem.

Julia miała rację. Powinien odpuścić, bo w założeniu miało być przyjemnie, i tak było, jedynie on sam wyjątkowo lubił tworzyć sobie problemy, skupiając się na tym każdym ale co jeśli…? To wszystko było proste, zupełnie jak te kreski, które wciągał co dzień w biurze Atery. Mitch mu się podobał. On najwidoczniej Mitchowi również, skoro chłopak nie dość, że mu niczego nie odmówił, to sam prowadził go do pewnego momentu tej minionej nocy. Do cholery jasnej, powtórzyłby to, choćby teraz, gdyby tylko nie trawił go ten nieprzyjemny kac - jeszcze nie z rodzaju tych ciężkich, ale zbyt wyczuwalny, by można było go zignorować, zjeść śniadanie bez krzywienia się nad myślą o posiłku i stwierdzić, że właściwie to czuł się d o b r z e. Chociaż w porównaniu do kołaczącego serca i stanów lękowych, jakie towarzyszyły mu praktycznie każdego ranka w Nowym Jorku, razem z postępującym uzależnieniem okraszone tym irytującym rozdrażnieniem i potrzebą kolejnej kreski - wcale nie było tak źle. W porównaniu do detoksu to w ogóle czuł się ś w i e t n i e. Zerknął w stronę chłopaka, kiedy ten pojawił się w salonie i mimowolnie zmierzył go spojrzeniem, uśmiechając się lekko. Sam, gdzieś w którymś momencie tej minionej nocy, zapewne chwilę po tym jak (niezbyt chętnie) odsunął się w końcu od chłopaka, naciągnął bokserki z powrotem na pośladki, kierowany jakąś pożal-się-Boże przyzwoitością. Jakby to miało w ogóle znaczenie, kiedy kilka godzin temu posuwał go w kuchni, nie kwapiąc się nawet o te kilka kroków do sypialni, jeśli tak przejmował się przyzwoitością.

Dopalił papierosa, odgasił go na zewnętrznym parapecie i posłał peta pstryknięciem palców gdzieś poza okno. Teoretycznie nie powinien, ale też nie zdarzało mu się palić w mieszkaniu, siedząc tak na parapecie. Zwykle wychodził przed budynek, ale sama wizja ubierania się i zjeżdżania windą aż na dół, tylko po to by uraczyć się tą niewielką dawką nikotyny zwyczajnie go przerosła. Zablokował też ekran telefonu, odkładając go na parapet, kiedy Mitch się zbliżył, bo przecież raczej nie uśmiechało mu się, żeby chłopak widział jego konwersację z Julią, do której od razu napisał, trochę chwaląc się, a trochę żaląc, zupełnie jakby miał jakieś piętnaście lat, a nie prawie-trzydzieści. Nie miał pojęcia co z tym wszystkim zrobić, a jak przyjaciółka mądrze powiedziała - nie było sensu robić nikomu psychoanalizy, już i tak zaszli w tym czymś, cokolwiek to było, całkiem daleko. Z jednej strony odczuwał potrzebę nazwania tej relacji, udomowienia jej, oswojenia tak, jak oswajało się zwierzę. Nadając mu imię czyniło się je swoim. Z drugiej - sam nie był pewien, czy umiałby porwać się na takie oswajanie, mając w głowie bałagan chyba jeszcze większy niż przed odwykiem, którego nadal nie do końca pozwalał sobie posprzątać.

Dzień dobry. – mimo wszystko uśmiechnął się, wyzbywając się tej charakterystycznej zmarszczki między brwiami, która jakimś cudem jeszcze nie wryła się w skórę na stałe. Pojawiała się zawsze, kiedy o czymś instensywnie myślał, bądź wyjątkowo się na czymś skupiał. Podczas serwisu w pracy, kiedy pilnował, by wszystko wyglądało jak należy i trafiało do odpowienich stolików. Podczas rozmyślań nad połączeniem składników tak, by było to nie tylko ciekawe, ale i smaczne. Kiedy przekopywał się przez stosik faktur, jaki czekał na niego w biurze w każdy poniedziałkowy poranek. Albo kiedy po prostu myślał o swoich uczuciach, których często nie potrafił nawet nazwać lub jakkolwiek poskromić. Pokiwał głową twierdząco w odpowiedzi na pytanie chłopaka. — Nie mogę narzekać. A tobie jak się spało? — wsunął dłoń w te potargane, rude włosy i przeczesał je palcami. Ściągnął brwi z powrotem ku sobie, słysząc jego pytanie. Nie, to nie były żadne złe wieści, jedynie informacje o analnych orgazmach Julii i skali przyjemności, o które właściwie sam się prosił. A wolał nie wiedzieć.

Ze złych wieści to tylko kac i nie wiem czy ten papieros był dobrym pomysłem. — puścił Mitcha i zsunął się z parapetu. — Na śniadanie wolisz jajecznicę czy omleta? — nie bardzo miał ochotę na cokolwiek, ale wiedział, że im obu przydałoby się porządne śniadanie. Z dużą ilością masła i odpowiednio wysmażonym bekonem.

Mitchell Thompson
sumienny żółwik
mvximov
elijah
ODPOWIEDZ