Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Blondyn dla niej starał się być lepszym mężczyzną, jednak była też czynnikiem zapalającym, który w moment potrafił wywrócić jego życie do góry nogami i zniszczyć to, czego dokonał dotychczas. Miała ogromny wpływ na jego nastrój i zachowanie, przez co spoczywała na jej barkach odpowiedzialność za to co stanie się gdy postanowi go skrzywdzić. Nie miał zbyt dużego doświadczenia w relacjach damsko-męskich, które zwykle opierały się wyłącznie na fizycznym zbliżeniu, jednak była drugą kobietą, której zapragnął ponad wszystko inne i drugą, która mogła go z r u j n o w a ć. Zależało mu na tym by była obok i precyzował dokładnie, że nie chodziło tu o przyjaźń ani rodzinne relacje, których kurczowo powinni byli się trzymać. Był zakochany i jednocześnie przerażony tym, gdzie po raz drugi zaprowadzi go niepoprawnie ulokowane uczucie. Był destrukcyjny dla najbliższego otoczenia ale i samego siebie, wybierając nieodpowiednie kobiety na swe życiowe partnerki.
Nie myślał o tym, gdy zalewała go fala intensywnych, cielesnych doznań. Czul ciepło jej ud, które oplatały go w pasie i smak słodkich perfum, które ściągał pocałunkami z jej dekoltu. Ledwo panował nad przyspieszonym oddechem i jęknięciami, które niekontrolowanie wydostawały się z jego ust. Na zewnątrz trwało wesele, a za ścianą przechadzała się obsługa, która w każdej chwili mogła ich nakryć. Gdy jednak dotarł do kulminacyjnego punktu tej nasyconej intymnością bliskości, zapomniał o otaczającej ich imprezie i wydał z siebie jęk. Gdy było po wszystkim, starali się zadbać o to by w razie nieoczekiwanych gości, mieć na sobie choć część ubrań.
Tylko na weekend. W poniedziałek rano muszę być już w Townsville — odparł, widocznie niezadowolony kolejną rozłąką i rychłym pożegnaniem. Mógł rzucić wszystko i zwyczajnie wrócić do Lorne, jednak wiedział, że tutaj, nie zaznają spokoju i szczęścia. Nie pod nosem rodziców, którym nie potrafiłaby zrujnować pierwszych chwil w małżeństwie. — Chciałbym — oderwał się od stołu i podszedł do niej, by ułożyć dłonie na jej nagich ramionach — Ale powinnaś być tu z matką. Ja nie jestem w stanie udawać, że cieszy mnie ich związek i lepiej jeśli wrócę. Emilia pozwoliła mi zająć mój dawny pokój i mówiła, że wrócą jutro koło południa — wyjaśnił, godząc się na powrót do domu tylko przez wgląd na nieobecność Hala.
Jego uwagę odwrócił ponownie dzwoniacy telefon, więc wycofał się i sięgnął po koszulę, którą wciągnął na ramiona. — Odbierz ten przeklęty telefon. Pewnie cię szukają — odezwał się, wierząc, że wydzwania jej matka. Właściwie nawet przez chwile nie przyszło mu na myśl, że mogła przyjść tu w towarzystwie innego mężczyzny.

sidney coningsby
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Pragnęła jego b l i s k o ś c i. Nawet jeśli rozsądek podpowiadał, wrzeszczał, że popełniają błąd, ciało dziewczyny zdawało się temu przeczyć. Nie chciało podporządkować się racjonalnym argumentom, chciało c z u ć przyjemność spijaną z jego warg. Poddała się tym pragnieniom i ostatnie czego chciała to wyrzuty sumienia. Pozwoliła sobie poczuć szczęście, a wtedy Sidney – zaledwie jednym słowem – zburzył je.
Znieruchomiała. Rozchyliła usta, lecz nie wydobyły się spomiędzy nich żadne słowa, bo nic r o z s ą d n e g o nie przychodziło jej w tym momencie do głowy. Wtedy poczuła na sobie jego dłonie, lecz prędko strąciła je, robią krok do tyłu; o mało nie wpadając przy tym na metalowy regał. Patrzyła na niego z niedowierzaniem i rosnącą wściekłością.
— Wracasz do Townsville? — ledwie zdołała wycedzić, nie spuszczając z niego wzroku. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko było na nic! Że przyjechał tutaj, by wzbudzić w niej uczucia, p r z e l e c i e ć na weselu własnego ojca i zniknąć niczym podły tchórz! To nie mogło dziać się naprawdę, nie mogło. Wolałaby, żeby ostatnie godziny okazały się k o s z m a r e m, bo jego odejście nie bolałoby tak bardzo.
— Skoro, jak twierdzisz, chciałbyś, to zrób to! — powiedziała, czując, że za moment łomoczące serce wyrwie się z jej piersi, lecz tylko po to, by spaść na podłogę i rozbić się na tysiące kawałków. Kawałków, po których Coningsby p r z e j d z i e, udając nieświadomego krzywdy, jaką ponownie jej wyrządzał. — Wróć ze mną. Wróć do mnie — dodała, czując wstręt do samej siebie; płaszczyła się przed nim, mimo że najwyraźniej nie zamierzał poświęcać jej więcej cennego czasu.
Straciła głowę. Stała w samej tylko bieliźnie i zastanawiała się czy prędzej zaleje się łzami czy uderzy go w twarz. Wtedy usłyszała telefon. Cholerny telefon, który nie chciał zamilknąć! Odnalazła torebkę i odebrała, praktycznie nie patrząc na ekran – nie musiała, wiedziała, kto dzwonił. — Gregg, przepraszam, nie denerwuj się, zaraz do ciebie oddzwonię — powiedziała, próbując brzmieć naturalnie, lecz słyszała, że kontrolę nad głosem przejęło zdenerwowanie. Rozłączyła się i ponownie spojrzała na Sidney’a. Czekała na więcej. Chciała w i ę c e j.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Popełnili wiele błędów, a cofnięcie ich nie było możliwe. Popełniali je raz za razem, dopuszczając do siebie nie tylko pragnienie bliskości ale także uczucia, które z czasem pojawiły się między nimi, niwecząc wszystko co dla siebie zaplanowali. Coningsby nie powinien wracać do miasteczka i pozwalać na to by jego życie ponownie wywracało się do góry nogami, a mimo to pokonał ogrom kilometrów pociągiem, tylko po to by znaleźć się z nią w ciemnym pomieszczeniu gospodarczym i poczuć w dłoniach jej gładkie, filigranowe ciało i smak jej pełnych, stęsknionych ust. Nie żałował swojej decyzji, jednak wiedział, że powinien trzymać się z daleka od niej, ojca i całego Lorne, które było dla niego p r z e k l ę t e.
Mam pracę, pamiętasz? — odparł, dostrzegając w jej twarzy zawód. Nie mógł od tak rzucić wszystkiego i zostać, zwłaszcza, że nie miał przy sobie zbyt wielu ubrań. Ostatnim razem spakował się w niewielką torbę i zniknął na długie miesiące, nie mając tak naprawdę żadnego dobytku ale w Townsville, nawet jego garderoba przeszła ogromną metamorfozę. Nie tchórzył — brał odpowiedzialność za swoje czyny i nie zamierzał odrzucać wszystkiego co dostał od Lucasa od tak. Ten chłopak dal mu schronienie, pomógł mu z pracą i dal szanse na nowe życie; jak mógłby o tym zapomnieć i po prostu tu zostać?
Nie mogę rzucić wszystkiego i po prostu zostać. Chce być tutaj, z tobą ale.. najpierw muszę wszystko uporządkować tam — odparł spokojnie, próbując uświadomić jej, że wcale nie wycofywał się rakiem. Nie, nie tym razem — Nie mogę zawieść Lucasa, informując go przez telefon, że zostaje w Lorne i prosić go by zapakował moje rzeczy w pudło i przesłał je tutaj. Jest jedną z niewielu osób, która nie skreśliła mnie na starcie i pomogła mi się podnieść, gdy byłem na pieprzonym dnie. Pamiętasz jeszcze wieczór, gdy zdecydowałem się na wyjazd? — zapytał, sięgając pamięcią do dnia gdy przećpany i napity, snuł się po polach Carnelian Land. Najbardziej w świecie pragnął zostać z nią ale w obecnej sytuacji, po prostu nie mógł. Nie oznaczało to jednak, że zamierzał wrócić do Townsville na stałe, bo choć powinien to zrobić, nie potrafił żyć bez niej.
Rozmowę przerwał dzwoniący telefon i imię, które dopiero po chwili skojarzył. Opowiadała mu o koledze z pracy, jednak nie sądził, że faktycznie postanowi zaprosić go na wesele własnej matki. — Gregg? — zapytał, lekko podminowany i zapiął guziki koszuli do końca, po czym sięgnął po marynarkę, którą dokładnie otrzepał i wciągnął na ramiona. — Chyba na ciebie czeka — rzucił obojętnie, wciskając dłonie do kieszeni spodni. Nie był zadowolony ale starał się panować nad nerwami, które najpewniej zrujnowałyby im wieczór. Najbardziej w świecie zapragnął teraz fajki, dlatego zlustrował ją wzrokiem i ruszył w stronę drzwi. — Ubierz się, poczekam na zewnątrz — rzucił krótko i wyszedł z pomieszczenia, ignorując fakt, że ktoś mógłby go zobaczyć. Gdy wyszedł na zewnątrz, zobaczył siedzących przy stolach ludzi, którzy najpewniej dostali w talerzach pierwszy tej nocy posiłek. On jednak sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów i odpalił jednego, przyglądając się wszystkiemu z bezpiecznej odległości.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Słuchała jego zapewnień, ale zdawała się ich nie słyszeć. W jej uszach rozbrzmiewał niewyraźny, drażniący szum, a ciało wciąż delikatnie drżało, pamiętając siłę niedawno osiągniętego orgazmu. Doznania sprawiły, że była otępiała, pijana bliskością Sidney’a, która miała – ponownie – zostać jej odebrana. Nie potrafiła powiedzieć tego głośno, bo prawdę mówiąc, nie chciała tego przyznawać nawet przed samą sobą, ale mu nie ufała. Nie wierzyła, że wyjedzie tylko na c h w i l ę, a po uporządkowaniu i zamknięciu niedawno rozpoczętego w Townsville życia, wróci bezpośrednio do niej, by – ponownie – zamknąć ją w swoich ramionach. Bała się, że k t o ś odciągnie jego uwagę i przekona, by nie wracał do Lorne Bay, gdzie przecież nie był szczęśliwy, o czym nawet teraz uparcie przypomniał.
— Rozumiem — skłamała, opuszczając wzrok. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że okazywał wdzięczność oraz szacunek wszystkim poza nią. Dbał o to, by nie zawieźć Lucasa, a jednocześnie nie miał żadnych oporów przed zostawieniem jej samej. Im bardziej jej zależało, im głębszymi uczuciami go darzyła, tym bardziej niepewna się czuła. Bo miał w garści jej serce i mógł ją zranić.
— Nie miałam pojęcia, że zjawisz się na ślubie — powiedziała, odkładając telefon. — Nie chciałam przychodzić sama — zaczęła się tłumaczyć, nie chcąc, by blondyn niewłaściwie odebrał towarzystwo Gregg’a. Niestety ton głosu Sidney’a nie wskazywał na z r o z u m i e n i e. I kiedy zamknął za sobą drzwi, Gardner nie wytrzymała. Wsparła się o stolik, na którym przed chwilą rozkosznie jęczała i kryjąc twarz w dłoniach, rozpłakała się. Wszystko przez to, że poczuła się bezsilna, może nawet wykorzystana. Odzyskanie spokoju zajęło jej kilka minut. Dopiero wtedy podniosła ciężką suknię i wbiła się w nią, z trudem zapinając zamek. Poprawiła włosy, sięgnęła po torebkę i wyszła z zaplecza, ostrożnie zamykając za sobą drzwi. Pierwszym, co poczuła, był zapach papierosów. Zrobiła kilka kroków, by znaleźć Coningsby’ego, lecz gdy go ujrzała, a ich spojrzenia się skrzyżowały, poczuła, że ktoś chwycił ją za ramię.
Wtedy też ujrzała Gregg’a. Uśmiechnęła się nieporadnie. Czubkami palców przetarła okolicę pod oczami, by upewnić się, że nie było tam żadnych pozostałości po łzach lub rozmazanym makijażu; nie chciała wzbudzać niepotrzebnej atencji. — Gregg, to jest Sidney, syn Harolda. Sidney, to Gregg, znajomy z pracy, o którym ci opowiadałam — przedstawiła ich sobie, nie do końca wiedząc, jak powinna zachować się w takiej sytuacji. Przede wszystkim chciała porozmawiać z blondynem, ale obawiała się, że kolejne zniknięcie będzie bardzo źle odebrane. Poza tym, czy mogli powiedzieć sobie więcej?
— Płakałaś? — spytał Gregg, i nim Frankie zdążyła zareagować, przetarł kciukiem jej policzek. — Wszystko w porządku, to tylko wzruszenie. Śluby mnie rozczulają.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Chciał móc powiedzieć jej więcej, jednak na ten moment wiedział, że powrót to Townsville był koniecznością. Chciał jednak móc być przy niej częściej, a skoro i ona tego pragnęła, wiedział, że czekały go pewne przemyślenia i kolejne decyzje, które należało podjąć ze spokojem. Nie mogła przecież oczekiwać, że porzuci dach nad głowa i pracę, która pozwalała mu przetrwać miesiąc z jedzeniem i piciem przy pysku. Musiał wrócić by uporządkować wszystko i uważał, że zatrzymanie się w jej mieszkaniu na dłużej też powinni ustalić gdy opadną emocje. Nie wiedział jednak czy było to tymczasowe rozwiązanie, do czasu aż znajdzie dla siebie własny kąt w rodzinnym Lorne, czy miałby stacjonować u niej weekendowo i mieszkać dalej w Townsville; poprosiła by zostać z nią ale nie wiedział co to miało oznaczać w praktyce.
Powinniśmy porozmawiać po weselu. Może przyjadę do Lorne w któryś weekend i spotkamy się w jakimś p o r z ą d n i e j s z y m miejscu? — zapytał, dając jej do zrozumienia, że absolutnie nie zamykał się na ten temat i zamierzał do niego wrócić gdy tylko nadarzy się okazja. Tymczasem, nastala rzeczywistość i przyszło mu się z nią pogodzić.
Z całych sił starał się zdusić w sobie zazdrość. Nie podobało mu się, że wokół niej kręcił się inny mężczyzna ale kim był by prawic jej morały? Przecież do niedawna sam starał się poukładać swoje życie do kupy i spotykał się z inna dziewczynę. Teraz jednak rozumiał, że żadna z kobiet nie zastąpi Frankie i dokładał wszelkich starań by posiąść jej serce na własność.
Gdy zaciągnął się papierosem, usłyszał otwierające się drzwi zza których wyłoniła się dziewczyna. Jej twarz była smutna, a oczy lekko poczerwieniały, co świadczyło o wylanych łzach. Ściągnął brwi i gdy zbliżyła się, chciał wyciągnąć dłoń by palcami otrzeć jej zmokły policzek oraz dowidzieć się co było powodem dla którego płakała, jednak zza rogu budynku wychylił się mężczyzna, który rozpromienił się na widok Gardner.
No tak, Gregg.. Gdy ich sobie przedstawiła, podał mu dłoń i zmusił się do uśmiechu z papierosem w ustach.
Powiedz mi coś, Gregg. Jako nowy brat Frankie, mam obowiązek spytać czy jesteście tylko kolegami czy .. no wiesz, masz względem niej jakieś poważniejsze zamiary? — spytał, ignorując palące jego policzek spojrzenie dziewczyny — Wiesz, ja zastanowiłbym się ze dwa razy, straszna z niej choleryczka i pedantka — skrzywił się i pokręcił głową, po czym spojrzał w stronę Gardner i uśmiechnął się. Musiał przyznać, że świetnie się bawił. Szybko zrozumiał jednak, że jego weselna z a b a w a dobiegła końca i powinien wrócić na farmę, która miał dla siebie aż do południa, następnego dnia. — Mówiłem właśnie Frankie, że przyjechałem na chwilę by spotkać się z ojcem. Rankiem muszę być w Sydney — skłamał i kontynuował — Bawcie się dobrze i stary, uważaj na nią — wytknął wskazujący palec, którym mu pogroził, a następnie odwrócił się w jej stronę, ułożył dłonie na jej ramionach i pochylił się by zbliżyć twarz do jej policzka. — Trzymaj się siostro. Niebawem się odezwę — rzucił i musnął jej policzek, starając się zachować na dłużej smak jej ust, zapach włosów i błysk jej czekoladowych oczu, który zerkały na niego z utęsknieniem. Sam zostawił po sobie jednak dym papierosowy i boleści miedzy udami.

koniec :excited:
sidney coningsby
ODPOWIEDZ