Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
010.
When I look at you, I can feel it.
I look at you and I'm home.
{outfit}

Niczego nie był pewien bardziej niż swojej nieobecności na weselu Harolda i Emilii. Nie widział powodów dla których miałby celebrować zawarcie małżeństwa tej dwójki i nie uważał ich za rodzinę, którą powinien tego dnia wspierać. Zaczął nowe życie z dala od Lorne Bay i było one pozbawione bólu, jakiego zaznał w obecności swojego ojca, dlatego podjął decyzje i nie rozmyślał więcej nad tym całym wydarzeniem.
Zmienił ją po telefonie Emilii, na dzień przed w e s e l e m.
Nie robił tego dla swej przyszłej macochy i ojca, który nie był w żaden sposób poruszony nieobecnością syna - chciał pojawić się dla Frankie, która od ich ostatniej wizyty nachodziła go we śnie. Nie potrafił poradzić sobie z tym jak wyglądało ich pożegnanie gdy przyjechała do Townsville i wiedział, że wieść o tym, że z kim się spotykał, wyrządziła jej niemałą krzywdę. Problem polegał na tym, że Coningsby nie był świadom uczuć, którymi dziewczyna darzyła jego osobę i przekonany był, że traktowała go jedynie jak gówniarza, który w chwili słabości, zaspokajał jej potrzebę bliskości. Zrozumiał, że się mylił dopiero, gdy wsiadła do auta i zniknęła, a on nie był na tyle silny by spróbować ją przy sobie zatrzymać. Pozwolił na to by zniknęła z jego życia i cholernie tego żałował.
Jej matka zdołała go przekonać w ostatniej chwili, tłumacząc jak ciężko jej córka znosiła tę rozłąkę. Nie wiedziała co prawda o uczuciach, którymi się wzajemnie darzyli ale była pewna, że Frankie zależało na tym by zbudować tutaj silną, ciepłą i kochającą się rodzinę. I właśnie dlatego, resztkami sił spróbowała ściągnąć chłopaka na ten ślub, licząc, że ten faktycznie się zjawi.

Gdy na rozświetlonym skrawku zieleni pod lasem, zaczęli zjeżdżać się goście, atmosfera robiła się nerwowa. Para młoda martwiła się o każdy szczegół ceremonii i wesela, a na ich prośbę, Frankie biegała od kelnerów i muzykantów po fotografa czy też samego urzędnika stanu cywilnego. Melodia przygrywała cicho, umilając gościom oczekiwanie na początek imprezy, aż w końcu poproszono gości o zebranie się przy ślubnym kobiercu i rozpoczęła się ceremonia.
Chłopak zjawiwszy się przed jej startem, przywitał się niechętnie z kilkoma znajomymi rodziców, których nie widział parę dobrych lat, a następnie ulokował się gdzieś z boku, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Wzrokiem starał się zlokalizować Frankie, jednak jak się spodziewał, ta towarzyszyła matce w ostatnich przygotowaniach. Dostrzegł ją dopiero gdy melodia zaczęła grać weselny marsz, a ona przeszła przez ołtarz z kwiatami. Wtedy pojawili się państwo młodzi, a on przeklinał dzień w którym jego ojciec zjawił się na farmie.
Przemowa. Przysięgi. Wręczenie obrączek.
Ogłaszam Was mężem i żoną.
Głośne brawa i piski.
Był jedyną osobą, która nie cieszyła się tą wieścią. Nie klaskał, nie wiwatował. Stał na szarym końcu i poczekał do chwili, aż wszyscy goście przejdą do namiotu, gdzie zaczną zajmować miejsca przy stołach. Wtedy, dostrzegł idealną okazję - Gardner witała się z gośćmi, którzy najpewniej byli od jej matki i gdy tylko została sama, zaszedł ją od tyłu.
Mówi się, że przeklęta jest żądza złota — zagaił, trzymając dłonie w kieszeniach eleganckich spodni u uśmiechnął się łobuzersko — Ale dla tego widoku warto zaryzykować — dodał i zatrzymał się zaledwie metr przed nią. Wyglądała przepięknie - długa złota suknia, upięte włosy z których wydostało się kilka, luźno opadających kosmyków i lekko zaróżowione usta, których grymas wciąż doskonale p a m i ę t a ł. Nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił uwagi na rozcięcie w kreacji, które odsłaniało jej zgrabne nogi, podkreślone niewielkim obcasem. Nie znał jej w takim wydaniu, jednak mógłby się do niego przyzwyczaić.

rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
015.
fraknie & sidney
when i look at you, i can feel it. i look at you and i'm home.
outfit
Postanowiła z a p o m n i e ć.
Wsunęła na nadgarstek cienką, czarną gumkę – jedną z tych, którymi splatała włosy, kiedy denerwowały ją wpadając do oczu – i ilekroć pomyślała o blondynie, naciągała ją i puszczała, by poczuć ból. Ból, który miał sprawić, że oduczy się wracania pamięcią do jego osoby, a najlepiej całkowicie zapomni o tym, że kiedykolwiek istniał. Niestety tortura okazała się nieskuteczna, przynajmniej na ten moment. Natomiast prawy nadgarstek dziewczyny, zasłonięty kwietną bransoletką, którą otrzymała od dzisiejszego partnera, pozostawał wyraźnie zaczerwieniony.
Tego dnia gumka miała się nie przydać. Lista obowiązków ciągnących się za Frankie była tak długa, że nie pozostawiała ani sekundy na r o z m y ś l a n i e. Dziewczyna pilnowała, by wesele było dokładnie takie, jak wraz z matką zaplanowały. Próbowała dopilnować każdego szczegółu – ułożenia kwiatów, poinstruowania fotografa, uzgodnienia z muzykami tego, w których momentach mieli zagrać konkretne utwory, a nawet przypilnowania gości, którym rozdała torbeczki z ryżem, którego rozrzucanie miało zwieńczyć cywilną ceremonię. Była tak zaabsorbowana, że nie znajdowała czasu nawet dla swojego partnera! Wprawdzie ostrzegła go, że jako druhna będzie miała masę dodatkowych obowiązków, lecz mimo to dręczyło ją sumienie. Gregg na szczęście znał kilkoro gości – Lorne Bay było na tyle małe, że nie dało się tego uniknąć – ale mimo to zauważyła, że kilkukrotnie poszukiwał jej wzrokiem. Okazał się jednak na tyle uprzejmym mężczyzną, że nawet raz nie poskarżył się na jej przedłużającą się nieobecność. Czy to było wsparcie, jakiego potrzebowała?
Ślub nie był długi. Wypowiedziane głośno przysięgi poruszyły kilka osób, co uradowało dziewczynę, bo osobiście dopilnowała, by słowa miały w sobie wzruszającą moc – w tajemnicy przed Emilią poprawiła przysięgę Harolda, a nie mówiąc Haroldowi, pomogła również matce. Schodząc spod ołtarza, patrzyła na splecione dłonie m a ł ż o n k ó w. Ślub napełnił ją nową nadzieją. Być może wszystko miało szansę dobrze się skończyć!
Pozostawiła młodą parę, gdy goście zaczęli składać im życzenia pomyślności. Uznała, że to idealny moment, by odszukać Gregga. Skierowała się na lewo, ale nagle wyrosło przed nią kilkoro dawnych znajomych Emilii, których przywitała uściskami. Nadeszło to, czego obawiała się najbardziej – pytania. Ciekawi tego, jak ułożyła sobie życie, wypytywali ją o pracę, związki, mieszkanie… Minęła wieczność, zanim uwolniła się z tego potrzasku, a wtedy usłyszała głos, którego nie pomyliłaby z żadnym innym.
Odruchowo sięgnęła do nadgarstka, by strzelić gumką, lecz nie znalazła jej. Szlag! Odwróciła się powoli, by spojrzeć na Sidney’a. Nigdy dotąd nie widziała go tak elegancko ubranego. Na niektórych mężczyznach czerń wyglądała przytłaczająco – jakby wybierali się na pogrzeb – podkreślała mankamenty urody i sprawiała, że prezentowali się groteskowo. Natomiast Sidney sprawiał wrażenie twardego i niebezpiecznego. W dodatku czerń podkreślała złotą barwę jego włosów. I ten łobuzerski uśmiech wykwitły na jego ustach…
— Uznam to za komplement — powiedziała, siląc się na zachowanie spokoju. Starała się nie patrzeć mu w oczy. Jego niespodziewana obecność wywołała w niej dwojakie emocje. Z jednej strony – niechętnie to przyznawała – cieszyła się, że go widzi. Z drugiej, wolałaby, żeby wracał to cholernego Townsville. Była roztarta. — Wybacz, szukam kogoś — dodała i ponownie obróciła się do niego plecami. Gregg, musiała znaleźć właśnie jego.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Wracając na weekend do rodzinnego Lorne Bay, był świadom, że dziewczyna najpewniej nie będzie w stanie poświęcić mu zbyt wiele czasu przez wgląd na obowiązki, które spadły na jej barki wraz z mianowaniem jej na druhnę. Wiedział też, że był ostatnią osobą, którą chciała ujrzeć tego dnia na weselu matki, jednak zjawił się tu tylko i wyłącznie z jej powodu, o czym zresztą nie omieszka jej powiedzieć.
Nie uważał by potrzebował jej wybaczenia i nie zamierzał przepraszać za to, że próbował na nowo ułożyć sobie życie w Townsville. Tutaj, nie czekało na niego nic z wyjątkiem ojca, który przy każdej sposobności, pragnął podporządkować sobie dorosłego syna. Co się tyczyło Gardner - wiedział przecież, że bez względu na wybór miejsca do życia, dziewczyna nie spojrzy na niego tak, jak na faceta z którym mogłaby kiedykolwiek zbudować stabilną relację, dlatego nie zastanawiał się zbyt długo, gdy atrakcyjna dziewczyna zaczęła kręcić się wokół jego osoby. Potrzebował relacji i stworzenia czegoś, co pozwoli mu zapomnieć o dawnym życiu ale przyjazd Frankie, uświadomił mu, że w najbliższym czasie, nie będzie w stanie spojrzeć na inną dziewczynę w ten sam sposób co na nią. Dlatego był tu i chciał jej wyjaśnić, że niezależnie od tego, kogo wpuści do swego życia, żadna kobieta nie zastąpi mu więzi, którą zbudował z nią na tej nieszczęsnej f a r m i e.
I słusznie, zasługujesz na niego i wiele innych — odparł, przerzucając ciężar ciała na palce, przez co zakołysał się w miejscu. Nie próbował się przymilać, choć nie szczędził sobie komplementów, które składał na jej dłonie. Po raz pierwszy mieli okazje spojrzeć na siebie w zupełnie inny sposób i chyba to było w tym wszystkim najciekawszym doświadczeniem.
Gdy po wymianie zaledwie jednego zdania, próbowała się oddalić, Sidney wychylił się i chwycił ją ostrożnie za ramie, chcąc zatrzymać ją i nie pozwolić by po raz kolejny zniknęła mu z oczu. Ostatnim razem gdy puścił ją wolno, srogo tego żałował.
Poczekaj, chciałem z tobą porozmawiać. Daj mi szanse.. — rzucił pospiesznie, widząc, że w obecnej chwili, pragnęłaby być w zupełnie innym miejscu. Nie była specjalnie zaskoczona jego obecnością i nie był pewien czy jego przyjazd zdołał zrobić na niej jakiekolwiek wrażenie. Jeśli nie zamierzała na niego patrzeć to nie widział powodu dla którego powinien zostać do końca tej imprezy. Wróci na farmę, gdzie dostał zielone światło od Emilii by przenocować i zmyje się stamtąd zanim nowożeńcy wrócą ze swej weselnej imprezy.


Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Myślała o nim zdecydowanie częściej niż na to zasługiwał. Zdarzało się, że nadużywała jego imienia w obecności matki, gdyż nie zawsze potrafiła w porę ugryźć się w język. Prawdę mówiąc, chciała powiedzieć jej o wszystkim; przytulić się do niej i rozpłakać. Bo nikt nie potrafił pocieszać tak skutecznie jak mama. Ale nie mogła tego zrobić, jeśli nie chciała zburzyć długo budowanego szczęścia. Udzielała więc Emilii zdawkowych odpowiedzi, sugerując, że pragnie jedynie, by mieli jeszcze jedną szansę na stworzenie r o d z i n y. Kłamała, lecz robiła to dla dobra ich wszystkich – a przynajmniej tak to sobie tłumaczyła. Może gdyby wiedziała, że matka weźmie sprawy we własne ręce i zaaranżuje przyjazd Sidney’a, Frankline bardziej pilnowałaby tego, co mówi?
Z drugiej strony był tutaj, przyjechał; jakaś jej część niezaprzeczalnie cieszyła się, że go widzi.
Musiała włożyć wiele siły w to, by odwrócić się do niego plecami, a nawet wtedy widziała przed oczyma jego łobuzerski uśmiech. Próbowała przywołać w myślach twarz Gregg’a, ale nie była w stanie przypomnieć sobie choćby tego, jaki kolor miały jego tęczówki; jakby oczy spowiła jej gęsta mgła przesłaniająca wszystko poza nim.
Wtem uścisk krzepkiej dłoni zmusił ją do przystanięcia. Spojrzała na palce oplatające jej ramię, a następnie na wprost na blondyna. Serce szaleńczo obijało się między jej żebrami, a ona nie mogła go powstrzymać, co miała sobie za złe; nie była wystarczająco silna, by nakazać sobie obojętność wobec chłopaka.
— Nie tutaj — rzuciła, po czym raptownie wyrwała się z jego uścisku. Bo Sidney nie miał racji! Jego niespodziewany przyjazd wzbudził w niej wiele emocji, lecz żadnej z nich nie chciała mu pokazać, bojąc się, że w ten sposób przyzna się do słabości. Chciała natomiast, by wiedział, że wciąż była na niego zła, że była z a z d r o s n a o dziewczynę, z którą rzekomo spotykał się w Townsville.
A jednak rozbudził w niej ciekawość, przez którą nie mogła mu odmówić.
— Tędy — wskazała. Rozciągnęła usta w odrobinę nerwowym uśmiechu i poprowadziła ich ku zapleczu. Minęli wielu rozgadanych gości oraz szereg osób z obsługi. Podczas ustalania szczegółów wesela, Frankline zdążyła dość dobrze poznać to miejsce, dzięki czemu wiedziała, gdzie będzie kręciło się najmniej postronnych osób. Kilka razy obejrzała się przez ramię; chciała sprawdzić, czy ktokolwiek zwrócił na nich uwagę. Musiała przyznać, że spacer w obcasach po nieutwardzonej ziemi sprawił jej niemałe trudności, ale zatrzymała się, dopiero gdy miała pewność, że nikt ich nie usłyszy.
— Nie wiedziałam, że przyjdziesz. Wybrałabym ci lepsze miejsce — powiedziała, nie patrząc na niego. Zamiast tego nerwowo poprawiała sukienkę, przy okazji sprawdzając, czy nie ubrudziła jej po drodze.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Pojawiając się na weselu ojca, starał się nie zwracać na siebie uwagi gości. Osoby, które zostały zaproszone przez Emilie nie znały go i nie wiedziały kim jest, a dalecy krewni Harolda, ostatnim razem widzieli chłopaka, gdy ten miał nie więcej niż piętnaście lat. Nikt nie interesował się jego obecnością, a mimo to, gdy rozmawiał z dziewczyną, rozglądał się dookoła, chcąc mieć pewność, że nikt nie przygląda im się podejrzliwie. Gdy pochwycił jej ramię, szybko zabrał rękę i wcisnął ją z powrotem w kieszeń spodni, zdając sobie sprawę, że powinien być ostrożniejszy. Zgodził się więc z tym, że nie było to odpowiednie miejsce na tego typu rozmowy i ruszył za nią w stronę małego pałacyku w którym funkcjonowała gastronomia, kryte sale oraz toalety. Nigdy wcześniej nie był w tym miejscu, dlatego przeciskając się przez kuchnie, nie spuszczał Frankie z oczu.
Emilia do mnie dzwoniła. Twierdziła, że było ci przykro z powodu mojej nieobecności, więc jestem — odparł krótko, choć nie był to jedyny powód jego przyjazdu. Z jednej strony, nie chciał by pomyślała, że telefon jej matki zaważył na jego decyzji ale z drugiej, ogromną trudność sprawiało mu uzewnętrznianie się przed kimkolwiek. Nie mówił nikomu gdy było mu przykro, gdy czuł się samotny, zraniony oraz niedoceniany; milczał też gdy czuł szczęście bądź gdy jego serce pragnęło wyrwać się z piersi na widok dziewczyny, której pragnął. Gdy podjął próbę podzielenia się tym i zaczął uczęszczać do gabinetu Priscilli, wydawało mu się, że zaczynał odczuwać ulgę. Złość z niego uchodziła, a on znacznie lepiej panował nad buzującym testosteronem. Gdy jednak opowiedział blondynce o własnych uczuciach, ona zdeptała je i wystawiła go za drzwi. Miał więc mieszane uczucia i obawiał się powtórki z rozrywki, choć teraz wydawał się być pewny siebie i opanowany.
Nie zamierzałem zostawać zbyt długo. Większość gości przybyła tu by celebrować to małżeństwo, a ja wciąż go nie popieram i nie powinienem tu być — odparł i gdy weszli do pomieszczenia na tyłach pałacyku, oparł się o stół na którym stały opakowane pudła i torby z prezentami dla pary młodej. Wychylił się nawet delikatnie by zerknąć do jednej z nich i wcisnął do środka dłoń by wyjąć z niej butelkę drogiej whisky. — Przyjechałem tu by się z tobą zobaczyć ale ty nie wyglądasz na kogoś, kto cieszyłby się z mojego przyjazdu — odparł i bezpardonowo odkręcił butelkę i powąchał jej zawartość. Droga, pomyślał i pociągnął łyka na posmakę. Nie liczył na to, że wpadnie mu w ramiona ale jeśli go tu nie chciała, wystarczyło powiedzieć. Nie chciał być tu dłużej aniżeli było to konieczne!

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Małżeństwo zostało zawarte. Wesele dopiero nabierało tempa; nie wszyscy goście zdążyli złożyć nowożeńcom życzenia, a pozostali powoli gromadzili się przy stołach. Minie kilka godzin, a wtedy wszyscy zaproszeni – o własnych siłach lub z czyjąś pomocą – zaczną rozjeżdżać się w różnych kierunkach, wracać do swojej codzienności. Aż do dzisiaj Frankline poświęcała temu przyjęciu wiele czasu. Zaangażowała się, co pozwalało jej oderwać myśli od gruzów, w jakie zamieniło się jej prywatne życie. Bała się tego, co nadejdzie jutro, gdy wszystko przybierze nowy kształt, a ona straci cel.
Ponownie chwyciła się za nadgarstek, lecz tym razem, aby poprawić kwietną bransoletkę, która niespodziewanie zaczęła jej przeszkadzać.
— Nie wiedziałam, że ze sobą rozmawiacie — powiedziała cicho, czując nieprzyjemne uczucie w żołądku. Poczuła się zdradzona i odsunięta. Wyszło na jaw, że nawet Emilia miała przed nią tajemnice i podejmowała działania za jej plecami. Wraz z obrączką przyjęła nazwisko męża. Nagle dziewczyna poczuła się całkiem sama, opuszczona. Była o s t a t n i ą Gardner; aż do teraz nie przypuszczała, że tak mocno to w nią uderzy. — Przynajmniej mówiła prawdę, było mi przykro przez twój wyjazd — dodała, choć prawdopodobnie Sidney doskonale to wiedział. Tamtego dnia przy samochodzie wykrzyczała mu wystarczająco wiele, by zrozumiał, że poddała się tym uczuciom, niestety w najmniej odpowiednim momencie.
Przygryzła wargę. Nie chciała komentować jego zachowania; zrobił wiele bezczelnych rzeczy, dlatego podebranie ślubnego prezentu wcale jej nie zdziwiło, a jedynie utwierdziło w przekonaniu, że pozwalał sobie na zbyt wiele, nie bacząc na innych. Podobnie potraktował ją.
Milczała przez chwilę, po czym odebrała mu butelkę i również napiła się bursztynowego płynu. Whisky okazała się delikatniejsza, niż mogła się tego spodziewać. — Czego ty właściwie chcesz, Sidney? — spytała, wciąż ściskając szyjkę butelki w dłoni. — Nie udawaj, że jesteś zaskoczony. Nie udawaj, że myślałeś, że ucieszę się na twój widok. Zraniłeś mnie. Tak cię zaskoczyło, że nie skaczę z radości? — prychnęła i wepchnęła mu butelkę w ręce.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Wiedział jak wiele czasu poświęciła by dopiąć całe przygotowania do końca i musiał przyznać, że efekt był świetny. Nie interesował się dekoracjami ani oświetleniem na weselach, a tym bardziej nie dbał o to jak przebiegać będzie organizacja tego konkretnego ale potrafił docenić czyjeś starania i pochwalić prace dziewczyny. W przeciwieństwie do niego, Gardner mocno skupiała się na tym by ten dzień był idealny i wiedział, że robiła to z myślą o matce, która jeszcze długo będzie wspominać to, co zrobiła dla niej córka.
W sumie ja też nie. Zaskoczył mnie jej telefon — podrapał się po skroni, przyznając, że nawet numeru jej matki nie posiadał w swoim telefonie. Emilia była ciepłą i sympatyczną osobą, która najpewniej spróbowałaby choćby w jakimś stopniu dać mu matczyną miłość gdyby faktycznie Sidney dał jej ku temu okazje. Zależało jej na tej rodzinie i w przeciwieństwie do Hala, dbała o każdego jej członka, nie odsuwając chłopaka na bok. Blondyn był dla niego zagrożeniem i stary Coningsby wiedział, że syn nigdy nie zapomni mu przeszłości. Łatwiej i b e z p i e c z n i e j było go znosić gdy żył w Townsville, aniżeli gdy był na miejscu. — Przez wyjazd i przez to co powiedział Lucas.. W zasadzie, sam też się nie popisałem.. — urwał, wpadając w słowotok, wywołany zakłopotaniem. Chciał przyznać, że wiele ze słów, które padły wtedy z jego ust nigdy nie powinny trafić pod jej adres, jednak nie potrafił cofać czasu i pozostało mu jedynie szczerze przeprosić. Nie radził sobie z gniewem, tęsknotą i zazdrością, a po jej wyjeździe zrozumiał, że i jej nie było łatwo.
Gdy odebrała mu butelkę, skupił na niej swój wzrok i widział jak daje upust całemu napięciu. Był to dla niej cholerny dzień i przede wszystkim stresujący, zważywszy na skale wydarzenia, dlatego nie chciał niczego zepsuć. Był tu dla niej ale w każdym momencie mógł też wyjść — zależało to wyłącznie od niej.
Chce byś wreszcie powiedziała co do mnie czujesz. Jeśli pragniesz mnie tak samo jak ja ciebie, super. Jeśli jednak targa tobą nienawiść i nie chcesz mnie tu widzieć, zrozumiem — odparł, wbijając palce w spód stolika. Nie dbał o gości, drogą sukienkę czy fryzurę, która najmocniej ucierpiałaby gdyby mógł zrobić z nią to, czego broniło mu sumienie. Niezależnie od tego czy odwzajemniała jego uczucia, Sidney nie mógł żyć w świecie w którym go nienawidziła. — Ale wiedz, że nie dbam o żadną inną dziewczynę i choć próbowałem żyć dalej, nie p o t r a f i ę przestać o tobie myśleć — odparł, odpychając się od stołu i chwycił za szyjkę butelki z której upił większego łyka. Odstawił ją na bok i zbliżył się do niej, dotykając swoim czołem jej czoła. Wtedy telefon zaczął wibrować w jej torebce, a on wiedział, że czekają ją dalsze obowiązki. Nie przepuszczał jednak, że to jej partner; jak mógł nie przewidzieć tego, że ktoś na pewno będzie jej w tym dniu towarzyszyć?

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Nie potrafiła mu się oprzeć.
Próbowała z m u s i ć się do tego, by o nim nie myśleć, by wybić go sobie z głowy, lecz za każdym razem ponosiła porażkę. Jego uśmiech, głęboki tembr głosu, a przede wszystkim wspomnienie dotyku jego spracowanych dłoni, wracały do niej, nie dając chwili wytchnienia. Nie chciała się temu poddawać. Broniła się przed tymi uczuciami, bo podejrzewała, że jeśli dopuści do świadomości ich istnienie, zostanie mocno zraniona. Wystarczyło, że na moment opuściła gardę i niemal natychmiast spotkała się z rozczarowaniem.
Teraz wewnątrz niej rozgrywała się nierówna walka. Walka między dwoma sprzecznymi pragnieniami. Wydawało jej się, że powinna pokierować się rozsądkiem – nie mogąc przełknąć poczucia z d r a d y, powinna pożegnać Sidney’a, odnaleźć Gregg’a i dać sobie szansę na relację niezbrukaną przykrymi doświadczeniami. Gdyby tylko było to tak banalnie proste, zrobiłaby to. Ale nie bez powodu zagubione serce szaleńczo miotało się wewnątrz jej piersi, błagając, by poszła w ślad za jego głosem.
— Nie czuję do ciebie nienawiści — przyznała, spoglądając na niego spod wachlarza ciemno pomalowanych rzęs.
I kiedy wykonał krok w jej stronę, wcześniej odstawiając butelkę, wiedziała, że p r z e p a d ł a. Mogłaby przysiąc, że poczuła mrowienie pod naciskiem przeszywającego spojrzenia jego niebieskich oczu! Pogodziła się z tym. Zaakceptowała, że będzie miała tę uległość na swoim sumieniu. — Pocałuj mnie — poprosiła. Ich czoła wciąż się złączały, lecz zamiast poczuć wibracje płynące z pocałunku, poczuła t e l e f o n. Zamknęła do tej pory lekko rozchylone usta. Otworzyła torebkę i zerknęła na wyświetlacz. Nie zdziwiła się, widząc na nim imię Gregg’a. Tuż pod nim błyszczały ikony dwóch słuchawek: czerwona oraz zielona. Podniosła wzrok, jakby w Sidney’u szukała odpowiedzi na pytanie, co powinna zrobić. Odrzuciła połączenie. Ledwie zdążyła schować telefon, a poczuła na sobie usta, za którymi tak cholernie tęskniła. Po omacku odłożyła torebkę na bok, by uwolnić dłonie, którymi powędrowała ku jego twarzy. Zatopiła się w nim – w jego bliskości, w smaku jego ust, których nie mogła pomylić z żadnymi innymi. Pomimo budzącej się w niej zachłanności, znalazła w sobie siłę, by na sekundę oderwać się od niego. — Pragnę cię — wydyszała, by miał pewność, że świadomie rezygnowała z przyjęcia, w które włożyła tyle pracy, aby móc rozkoszować się jego obecnością. — Pragnę cię całego — dodała, obserwując jego reakcję. Bo nie chodziło tylko o jego c i a ł o. Chciała wszystkiego. Bez względu na konsekwencje.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Blondyn nie był osobą, która lubiła sobie czegokolwiek odmawiać. Gdy czegoś pragnął, robił wszystko by to mieć i nie dbał przy tym o konsekwencje, czego dowodem było pojawienie się na ślubie własnego ojca tylko po to by odzyskać coś, co nigdy nie należało do niego. Miała jednak prawo go nienawidzić, zwłaszcza, że to rozwiązałoby pewne kwestie i ułatwiło trzymanie dystansu ale mimo to zdecydował się na ryzyko.
Dzielące ich centymetry sprawiały, że czuł wzrastające tętno i przyspieszoną akcje serca, które łomotało mu w piersi jak szalone. Językiem zwilżył wargę i omiótł ją wzrokiem, zatrzymując go na jej odkrytym dekolcie. Wiedział, że nie miał dłużej panowania nad swą myślą ani wzburzonym jak morze ciałem, które pragnęło naprzeć na nią z całych sił. Gdy wypowiedziała głośno swą prośbę, był gotów wbić się łapczywie w jej usta, jednak dźwięk jej telefonu, sprawił, że wstrzymał wodzę i dał jej możliwość wyboru. Nie miał pojęcia kto dzwonił, jednak spodziewał się, że wkrótce ktoś zacznie jej szukać, a ona zmuszona będzie wrócić na wesele. Widząc chwilowe rozdarcie, Coningsby bez zastanowienia ruszył na nią, spychając ją na stojący za nią metalowy regał i zamknął ich usta w pełnym tęsknoty i podniecenia pocałunku. Czując na karku jej ciepłe dłonie, poczuł przeszywający go dreszcz. Gdy odsunęła nagle swą twarz, podniósł powieki i sięgnął wzrokiem jej warg.
Wypowiedziane przez nią słowa, były jedynym co teraz słyszał. Jakby trwające na zewnątrz wesele ucichło, a oni mieli dla siebie cały kompleks.
Więc pozwól mi — wyszeptał przy jej policzku i dłońmi przedostał się pod materiał jej sukienki. Dotykał jej rozgrzanych ud i składał pocałunki na jej szyi, nie przejmując się meblem, który pod wpływem nacisku, uderzał o ścianę. Oficjalnie stali się rodziną i wiedział, że choć pod kątem prawnym niewiele się zmieniało, moralnie robili coś zupełnie nieodpowiedniego. Nie dbał o to wcześniej i teraz, gdy ponownie wpuszczał ją do swego serca. — Chce tylko ciebie, Gardner — dodał i ponownie odnalazł jej usta. Jedną z dłoni sięgnął do ramiączka jej sukienki, które zsunął, by czym prędzej pozbawić ją ubrania.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Zdecydowanie ł a t w i e j byłoby go nienawidzić. Przekreślić jego osobę i nigdy nie wracać myślami do pocałunków, które ich połączyły, ani nocy spędzonej w opuszczonej stodole. Próbowała to osiągnąć. Ruszyć do przodu bez niego. Ale nie potrafiła! Mimowolnie pojawiał się w jej myślach, stanowiąc nieodłączny element każdego dnia. Przepadła. Z a k o c h a ł a się. I chociaż dostrzegała budzącą się w jego oczach namiętność, a nawet emocje, których nie potrafił – lub nie chciał – nazwać, bała się, że ją zrani. Wielokrotnie udowadniał, że jest s z o r s t k i m mężczyzną; zagubionym i z powodu trudnej przeszłości.
Obecność blondyna sprawiała, że błędy przestawały być błędami, a zamieniały się w przyjemność. Zajęta jego ustami, nie myślała o tym, co czekało na nią za zamkniętymi drzwiami. Nie zaprzątała sobie głowy porzuconymi obowiązkami oraz opuszczonym partnerem. Sympatia, jaką darzyła Gregg’a nie umywała się do uczuć, które wzbudzał w niej Sidney. Wybór był oczywisty.
Oddychała coraz szybciej, czując męską dłoń wsuwającą się w głębokie rozcięcie sukni sięgające aż do uda. Usłyszawszy prośbę o pozwolenie, zrozumiała, że dotychczasowe wątpliwości przestały mieć znaczenie. Regał znajdujący się za jej plecami, ograniczał swobodę ruchów, ale bycie w klatce tworzonej przez jego ramiona dodatkowo ją rozpalało. Odwróciła się do niego plecami. Odsunęła wyplątane z upięcia kosmyki włosów na bok, sugerując, by rozpiął zamek kreacji, którą wybierała wiele tygodni. Miała błyszczeć na niej, ale w tym momencie właściwszym dla niej miejscem była podłoga u ich stóp. Gdy się tam znalazła, odsłaniając specjalnie dobraną bieliznę, Frankie ponownie obróciła się twarzą do Sidney’a. Zsunęła z niego czarną marynarkę i nieśpiesznie, delektując się każdym rozpinanym guzikiem, rozebrała go z koszuli. Wkrótce do pozostałych ubrań dołączył również pasek, a wraz z nim porzucili ostatnie echa wstrzemięźliwości.
Tęskniła za nim, lecz aż do teraz nie przypuszczała, że ta tęsknota była tak silna. Czuła ją w każdym pocałunku, których zachłanność pozbawiła ją pomadki. Czerwony kolor malujący się na wargach zawdzięczała jemu.
Napięcie zaostrzyło się, gdy sprawnym ruchem podniósł ją do góry. Nie bacząc na zebrane prezenty, nie dbając o ich zniszczenie, posadził ją na blacie, strącając część z nich. Prawdopodobnie nie powinni zwracać na siebie uwagi i zachować ciszę, ale dziewczyna nie potrafiła powstrzymać głośnych jęków. Nakrycie ich razem mogłoby zniszczyć wesele. Problem w tym, że miała to gdzieś.
Mechanik i laweciarz — Lorne Bay Mechanic
28 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Małżeństwo jego ojca z matką Frankie zakończyło się fiaskiem, a on odzyskał farmę po dziadkach, więc żegna się z Townsville i wraca do Lorne po prawie półrocznej nieobecności.
Gdyby go znienawidziła, wszystko byłoby znacznie prostsze — ona dostałaby szanse na ułożenie sobie życia u boku właściwego faceta, a on żyłby z dala od Lorne i swojego ojca, prowadząc spokojne i względnie szczęśliwe życie. Tylko czy życie w tęsknocie mogłoby w końcu zaowocować czymś pozytywnym? Oboje potrzebowaliby czasu i sztywnego dystansu ale w końcu, na pewno by ruszyliby do przodu. Coningsby, wracając do Lorne na wesele ojca, podjął decyzje o tym by nie iść na łatwiznę i zawalczyć o kobietę, której pragnął. Nie wiedział co przyniesie przyszłość i czy po udanym seksie znów nie utkną w miejscu ale mimo wielu wątpliwości, wiedział, że pragnął być tu dla niej.
Gdy jej kroki zatrzymały się na regale, zadbał o to by zamknąć j szczelnie w swych ramionach i nie dać przestrzeni wątpliwością, które mogłyby wedrzeć się pomiędzy ich rozgrzane ciała. Gdy odwróciła się do niego plecami, a palce wplotła w metalowa ramę mebla, zlokalizował suwak w jej sukience i pospiesznie pociągnął go w dół, pozwalając na to by kreacja zsunęła się po jej pół nagim ciele. Wzrok zawiesił na koronkowej bieliźnie, jednak zanim zdążył wykonać kolejny ruch jakim było pozbawienie jej biustonosza, brunetka odwróciła się do niego twarzą i zaczęła agresywnie ściągać z niego górną część garderoby. Nie przejął się gdy wypożyczona marynarka opadła na podłogę, jednak przesunął ją butem na bok i pozwolił by palce dziewczyny skupiły się na guzikach jego ciemnej koszuli. Po chwili pozbyli się reszty ubrań, na dobre zapominając o trwającym w najlepsze w e s e l u. Dłonią starał się uciszyć jęki rozkosze, które z siebie wydobywała, nie chcąc by ktokolwiek z obsługi zainteresował się i przerwał im przyjemność, bardziej pikantną od enchilady.
W końcu, gdy dali upust emocjom, blondyn wciągnął na siebie bieliznę oraz garniturowe spodnie i oparł się o stół z prezentami na przeciwległej ścianie. Próbował unormować oddech i nacieszyć się widokiem jej nagiego ciała, zanim na powrót wciągnie swą balową suknie. Uśmiechnął się zdyszany i zwilżył językiem usta.
Może kiedyś, moglibyśmy w końcu zrobić to w łóżku? To pomieszczenie jest znacznie lepsze niż stodoła ale nie miałbym nic przeciwko, gdybym mógł poleżeć z tobą w pościeli przez resztę nocy — zauważył, gdyż łączący ich seks zawsze był spontaniczny i z dala od domu. Cieszył się, że potrafili korzystać z każdej powierzchni, jednak gdyby wpuściła go swojego łoża, nie czuł by się jak ukrywający się przed rodzicami nastolatek.

Frankie M. Gardner
rzecznik prasowy — ratusz
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Zawodowo odpowiada na pytania dziennikarzy i pilnuje wizerunku burmistrza. Życiowo trochę się pogubiła, więc wróciła do matki, która zakochała się w mężczyźnie z Lorne Bay, z którym planuje ślub.
Zachowywała się jak zupełnie i n n a osoba. Sidney miał na nią ogromny wpływ. Jego sposób bycia oraz zuchwały uśmiech sprawiały, że odkrywała w sobie odwagę, jaką dotąd nie mogła się pochwalić. Ryzykowała. Wraz z nim przekraczała granice, które przez lata wydawały się nieprzekraczalne. Robiła rzeczy, o jakie wcześniej się nie podejrzewała. A to wszystko za sprawą f a s c y n a c j i. Blondyn bowiem różnił się od byłego partnera Frankie pod każdym względem. Wzbudzał w niej e m o c j e. I choć nie zawsze były pozytywne, to właśnie wściekłość a niekiedy również strach wzmagały w niej zainteresowanie jego osobą. Napięcie musiało znaleźć ujście, a s e k s był najlepszym sposobem na jego rozładowanie.
W jego ramionach po raz pierwszy czuła się naprawdę pożądana. Miała nadzieję, że dostrzegał w niej podobną namiętność, którą starała się przekazać w każdym geście. Dotykała jego nagich ramion, wspierając się na nich, gdy targały nią odruchy przyjemności. Zasłonił jej usta, uciszając głośne pojękiwania, których echa wydostawały się spomiędzy jego palców.
Dopiero gdy skończyli, a ona poczuła w sobie nieprzyjemną p u s t k ę, otoczył ją wstyd. Nie miał on nic wspólnego ze zbliżeniem, a miejscem, w którym do niego doszło. Spojrzała na leżące na ziemi ubrania, zmiętą suknię, na której leżało kilka przewróconych prezentów. Nagle zaczął docierać do niej szum wesela, rozpoznała muzykę i stukot obijających się o parkiet obcasów. Sidney ubrał spodnie, odnajdując się w bałaganie i tylko ona zdawała się p o g u b i o n a. Zebrała bieliznę i zasłoniła nią pośladki oraz biust. Wtedy dotarł do niej sens jego słów. Obróciła się, by na niego spojrzeć, kiedy nonszalancko opierał się o stół. Zauważyła, jak językiem przeciąga po zaczerwienionych wargach i ponownie zapragnęła go pocałować. Teraz rozumiała, co Emilia widziała we wszystkich łajdakach, którymi otaczała się przez lata.
— Zostaniesz? — spytała. Wystarczyły zaledwie dwa małe kroki, by ponownie znalazła się blisko niego; pomieszczenie było niewielkie i zaczynało być w nim duszno. — Zostaniesz w mieście? — doprecyzowała pytanie. — Mógłbyś spać dzisiaj ze mną — dodała, wpatrzona w jego oczy z ufnością, na jaką prawdopodobnie nie zdążył jeszcze zasłużyć.
Muzyka na zewnątrz stawała się głośniejsza. Frankline powinna była wyjść do gości, przeprosić Gregg’a, zająć się tyloma sprawami… Jednak zamiast tego przytuliła się do blondyna, by zaznać odrobiny ciepła, nie namiętności.
ODPOWIEDZ