lorne bay — lorne bay
23 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
003.
I do not know if it is night or dawn. But it is safe: my ocean warm shoe.One meter back one meter forward
Huckberry& Hugo
{outfit}
Głowa znów bolała go przez tydzień - martwiło go to, ale udało mu się to przetrwać nie faszerując się ani jedną tabletką przeciwbólową. Kosztowało go to sporo samozapracia; zaciskał zęby gdy wzrokiem spoglądał na szafkę w kuchni, w której były schowane różne wspomagacze. Obiecał sobie, że tego nie zrobi ale znów czuł, że powoli traci kontrolę nad swoim ciałem. Nie potrafił się nad niczym skupić, cały czas czując jak ból roznosi mu czaszkę: musiał się przede wszystkim pilnować, nie chciał by ktoś przyłapał go na mającego skrzywioną minę a mając pod dachem dwóch współlokatorów mających na ciebie oko było to jeszcze większym wyzwaniem: ulgę dopiero przynosiły mu noce, w których bezkarnie mógł leżeć w łóżku w swoim pokoju i zwijać się z bólu, który nie odpuszczał. Na szczęście w tym tygodniu miał zajęcia na porannej zmianie: mógł im tylko machnąć ręką, w przelocie jedząc śniadanie, chociaż zwykle brat i tak wstawał godzinę później od niego: to mijanie się bardzo mu odpowiadało, nie musiał wtedy kręcić przed nim, że coś jest nie tak. Bywały momenty, w których migrena na trochę ustępowała gdy na chwile opierał głowę o szybę metra kiedy jechał na uczelnie, ale na zajęciach znów ledwo co potrafił się skupić: jego notatki zamieniały się w bezsensowne bazgroły, a regułki, które pojawiały się na slajdach ledwo potrafił przepisać do swojego laptopa. WSZYSTKO docierało do niego jak z za ściany, niby na przerwach siedział ze znajomymi ale każdy już dostrzegał, że znów odlatywał, ale wszyscy przecież byli przyzwyczajeni do tego jaki na co dzień potrafił być Hugo - odwdzięczał się im jedynie porozumiewawczym spojrzeniem, zapewnieniem, że wszystko jest ok i przede wszystkim by nikomu nie przyszło do głowy alarmować jego rodziny. Wszystko było ok
-tęsknym wzrokiem zerkał na godzinę wyświetlającą się na ekranie swojego telefonu, licząc, że to będzie już tylko ostatni wykład. Nie musiał na niego chodzić, oczywiście, ale na początku roku obiecał sobie, że ten rok będzie inny niż poprzedni: zacznie się prawdziwie uczyć, nie tylko po łebkach, byle się prześlizgnąć. W końcu naprawdę interesowała go architektura, którą w końcu sam wybrał. Tego dnia przerażała go myśl, że jeszcze będzie musiał wytrzymać kolejne kilka godzin w Hungry Hearts: najchętniej przecież by się położył i zamknął oczy. I ich nie otwierał.
Znowu byli u nich znajomi: małe grono przyjaciół zalęgło im w salonie, spędzając wspólnie piątkowy wieczór: mieli taką tradycje, że się spotykali właśnie w ten dzień tygodnia aby odreagować tygodniowy zapierdol. Dziś naprawdę nie miał ochoty ich widzieć, ale przecież musiał udawać, że wszystko gra. Była Candela, były jego koleżanki, do których się tylko uśmiechał półgębkiem, siedząc wciśnięty w róg kanapy z piwem w ręku, ale w pewnym momencie musiał wstać. Nie zwrócił uwagi na to, że jego brat akurat opowiadał jakąś historię wszystkim, czmychnął do łazienki: Czuł jak łzy kapią mu na dłonie, którymi opierał się o umywalkę w łazience. Podniósł właśnie głowę znad umywalki dostrzegł cienką stróżkę krwi spływającą mu z lewej dziurki nosa: stał i wpatrywał się w nią do momentu aż nie uświadomił sobie, dlaczego mu: cholera spływa krew. Nie zdążył jej zmyć: akurat w tym samym momencie drzwi łazienki otworzyły się i kątem oka dostrzegł jak ktoś mu wchodzi do środka.
-Kurwa, nie możesz pukać wcześniej? - odwrócił się szybko plecami do ściany, udając, że sięga nerwowo po papier toaletowy, ale coś mu nie wyszło bo w tej samej chwili ból głowy przycisnął go na tyle mocno, że nie potrafił dłużej i oparł się bezradnie o ścianę, odruchowo chwytając się za czoło -Proszę, wyjdź, okej? - nie odwracał sie, drugą ręką trzymając sobie papier przy nosie, z którego wciąż płynęła krew.
Huckleberry Langford
ambitny krab
kama
M.Hammett