właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Saul nieco się zdziwił, widząc smsa od Dicka - nie widzieli się już lata, ich znajomość jakoś się... rozmyła, kiedy po zerwaniu z Rayem pochlali się razem i przespali ze sobą. Chyba obaj byli tym faktem tak zażenowani, że powoli przestali się do siebie odzywać - po tamtym wydarzeniu nie rozmawiali o tym, co się wydarzyło, a między nimi stanął wyraźny mur. To był jeszcze czas, kiedy Saul nie mia w zwyczaju sypiać z mężczyznami dla samego seksu. Miał dwadzieścia trzy lata i był załamany zerwaniem swojego pierwszego związku - nie tylko pierwszego, ale i takiego, który uważał wtedy za poważny. Prawdopodobnie taki był i możliwe, że przetrwałby do dzisiaj, gdyby tylko Saul nie był homofobicznie nastawiony do samego siebie i gdyby nie bał się pokazywać komukolwiek, że kocha mężczyznę.
Był teraz ciekaw, skąd Remington ma jego numer, tym bardziej, że ewidentnie Saul został mu polecony przez kogoś jako źródełko - w zasadzie słusznie, gdyby nie to, że od niedawna Monroe próbował zerwać z nałogiem i wszelkimi nielegalnymi interesami. Ale niestety ćpał nadal, mimo wszystko - rzucenie tego gówna nie było takie proste, jak mogłoby się niektórym wydawać. Nie brał już w żyłę i jeśli posiadał herę, to rzadko (od kiedy zarówno Klaus, jak Sam wywalili mu działkę do kibla) - zdarzało mu się kupić to "na wszelki wypadek", ale chował to przed samym sobą, nie mając zamiaru brać (chociaż nieraz kusiło cholernie). Miał jednak jakiś kwas i extasy, którymi mógł się podzielić, bo ani to (w jego rozumowaniu) mocne, ani nie tak znów straszne - o tym nie mówił ani swojemu chłopakowi, ani bratu, bo nie widział sensu: traktował to raczej jak każdą inną używkę i brał okazjonalnie. No i - Isaac na pewno by się do tego nie dorwał, bo Saul trzymał takie rzeczy pod kluczem, razem z lekami, od kiedy młody zaczął u niego częściej bywać i przewracać mu dom do góry nogami. Teraz otworzył tę zakluczoną szufladę i wyciągnął wszystko, co miał i mógł ewentualnie opylić dawnemu przyjacielowi. Rozłożył to na łóżku i czekał, siedząc na kanapie z bosymi stopami opartymi o stolik kawowy. Dłubał frezarką w nowym wisiorku, który robił ze srebra i złota, przedstawiającym węża oplatającego kruka. Sam nie wiedział, skąd ten pomysł przyszedł mu do głowy, ale im dłużej o tym myślał, tym bardziej widział w tym relację swoją i Wernera, tym bardziej, że kruk zdawał się otulać węża skrzydłami i jednocześnie atakować go dziobem, a wąż z jednej strony chciał ukąsić, a z drugiej wyglądał, jakby tulił się do ptaka.
Słysząc dzwonek do drzwi położył ozdobę i narzędzie na stolik i poszedł otworzyć, biorąc po drodze zapalonego przed chwilą papierosa. Był ubrany w jasne, sprane dżinsy i białą podkoszulkę bez rękawów.
- Właź - powiedział zamiast powitania, kiwnąwszy głową w stronę wnętrza swojego domu - To czego ci potrzeba? I ile masz kasy?
Poszedł za nim do salonu, wydmuchując po drodze dym z płuc.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie powinieneś się z nim bawić, najwyraźniej system kastowy made in Great Britain miał się całkiem zacnie, zwłaszcza w kręgach starego Remingtona, gdzie rozkosznie rekomendował swojemu synowi znajomości, a na inne kręcił nosem. Jasnym było, że nie przypadnie mu do gustu dziecię pokroju rodziny Monroe, choć nie powiedziałby wprost, że chodzi o pieniądze. Pardon, o ich brak, który był tak uderzający, że od biedy tej familii mogłoby zakręcić się w głowie. Każdy rodzic zaś potrzebował wiedzieć, że jego dziecko nie spotka się z tak odrażającą gałęzią społeczeństwa. Zakazy więc płynęły jeden po drugim, potem przerodziły się w ostrzeżenia, jak i w pokorne prośby. Dick Remington jednak nic sobie nie robił z dobrych rad Othello, który najchętniej wystawiłby go w szklanym kloszu i spędzał czas z Saulem. Niezależnie od tego, ile pieniędzy posiadał (spoiler: iście niewiele) nadal był przecież doskonałym kompanem w przygodach młodego adepta życia, jakim był niegdyś ten przyszły strażak.
Niesamowite, że dobre rady ojca zyskały na wartości dopiero kilkanaście lat później, gdy po jednej z suto zakrapianej imprezy obudził się obok niego. I tak naprawdę powinno go nie obejść to znacznie, bo przecież po odejściu Ainsley wszystko mu było jedno, kto i w jakiej pozycji obok niego lądował, ale najwyraźniej jeśli chodziło o przyjaciół, sprawy komplikowały się w najlepsze. Sam nie wiedział od czego to tak naprawdę zależy, ale musiał przyznać, że nagle okazało się, że znajomości tego kalibru nie przetrwają burzy w postaci przyjacielskiego numerku pod prysznicem.
Chyba, wtedy już ćpał tak ostro, że po latach wspomnienia stanowiły jedynie mglistą grę domysłów, a przecież Dick nigdy nie był z gatunku tych emocjonalnych durni, by się w niej pogrążać. Uznał więc, że się przespali i na tym padła ich przyjaźń, za co tatuś mógłby nagrodzić go kolejną platynową kartą, ale przecież wydoroślał i nie dostawał już prezentów za tak słuszne wybory. Pozostawało więc zapomnieć o Saulu i wychodziło mu to nader doskonale do czasu ostatniej akcji strażackiej, która była już na ustach wszystkich.
W końcu nie zawsze lekarka zostaje znaleziona w stanie agonalnym na klifie. Brzmiało to jak jedna ze szwedzkich powieści kryminalnych i zapewne w innych okolicznościach byłby tym wręcz zafascynowany, a jego socjopatia zbierałaby żniwo.
Coś jednak w tym systemie się popsuło, wywaliło jakiegoś kolosalnego errora i Dick nagle powracał do wydarzeń, które już zagrzebał odpowiednio. Do tamtego dnia, gdy naszprycowywany lekami i narkotykami oraz upojony alkoholem zrobił coś niewybaczalnego tamtej dziewczynie. Coś, co pewnie miałoby znamiona gwałtu, ale przecież on jako dobrze wychowany, młody człowiek z białym kołnierzykiem nigdy by się do niego nie dopuścił. To ludzie pokroju Saula tak robili i dlatego to właśnie do niego odzywał się Remington, gdy zaczynał poszukiwać.
Kolejne okrągłe sformułowanie dla załatwienia sobie działki towaru od byłego przyjaciela. To przecież po to tu przyszedł, a nie w celu powrotu do dawnej znajomości. I może tylko wydało mu się to niedorzeczne już na progu, gdy padło oczywiste pytanie. Przecież nie zacznie nagle wstrzykiwać heroiny dla kaprysu, a cena nie grała roli w pastelowym świecie Dicka Remingtona.
- Potrzebuję kokainy. I nie interesuje mnie ILE zapłacę - zaznaczył, ale najwyraźniej jego dobre maniery nakazywały mu spocząć i odbyć jedną z tych rozmów na temat życia, które przebiegało im na oddzielnych orbitach.
Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Dobrze, że Saul nie siedział Dickowi w głowie i nie wiedział co plątało się po tych jego zwojach - że nie miał pojęcia o tym, jakie zdanie ma na temat ludzi jego pokroju oraz o tym, że sądził, iż Saul byłby zdolny do gwałtu i pozostawienia jakiejś dziewczyny ledwie żywej na jakimś klifie - gdyby wiedział, co siedzi mu we łbie, prawdopodobnie zamiast koki facet dostałby w mordę i tak by się to skończyło: obaj byliby posiniaczeni. Saul znowu mimo, że miał być już grzeczny, spokojny i dobrze ułożony. Ale i tak od rozmowy z Samem zdążył już obić ryj jednemu smarkowi, więc... po prostu lepiej dla niego było, żeby nie plątał się w nic takiego więcej. Takie rzeczy mógł sobie robić, kiedy był pozostawionym samemu sobie smarkiem, którego nikt nie wychowywał, a on próbował jakoś ogarnąć siebie, swoje emocje, swoją relację z rodzicami, coraz liczniejsze rodzeństwo i wszystko, co się w nim kłębiło i nie znajdowało innego ujścia, niż przez bójki i ataki na innych. Teraz trzeba było dorosnąć nareszcie i stać się porządnym obywatelem.
To nie będzie łatwe, bo prawdę mówiąc do tego Saul potrzebowałby porządnej terapii - ale może przynajmniej częściowo uda mu się samemu ogarnąć własny pierdolnik.
Stanął w drzwiach salonu, przenosząc ciężar ciała na jedną nogę i wydmuchując dym z papierosa nosem. Trzymał fajka między kciukiem i palcem wskazującym, przypatrując się mężczyźnie.
- Okej, gram za dwieście pięćdziesiąt dolców - powiedział, unosząc nieco głowę - Mam przy sobie pięć gram, więc powinno ci starczyć na jakiś czas, przedni towar, a jeśli będziesz potrzebował więcej, to skołuję - teraz nie byłem przygotowany na taką ewentualność, że odezwie się do mnie kumpel sprzed lat i powie, że nagle potrzebuje towaru.
Oparł się ramieniem o futrynę i zaciągnął znowu, ciekaw reakcji.
- Prawdę mówiąc, już dawno nie zajmowałem się dilowaniem. Skąd w ogóle masz mój numer? Kto był na tyle miły, że mnie polecił jako źródełko?
Miał nadzieję, że Samuel się nigdy o tym nie dowie. Ani w ogóle nikt niepowołany, bo wtedy mógłby się pożegnać z marzeniami o opiece nad młodszym rodzeństwem - chociaż bliźniaki wydawały się być tak zajadłe, że możliwe, że nie uda się z nimi dogadać. No i zaraz będą dorosłe.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Pewnie większość ludzi doszłaby do wniosku, że wolałaby nie być w głowie Dicka albo inaczej, nie słyszeć jego myśli, jeśli byłaby taka możliwość. Gdy czasami śniła mu się apokalipsa zombie, to wcale nie był przerażony wizją jakiejś kreatury zjadającej mu mózg, ale właśnie tego, że nastanie moment, gdy jego emocje (ich brak głównie) staną się jawne. Pewnie wtedy jego szare komórki smakowałyby jak papier, a wyżłobienia na jego czaszce nie byłyby aż tak znaczne. Właśnie tak to widział i tego się czasami bał.
A potem radośnie sobie przypominał, że żyli na razie w rzeczywistości, gdzie jego głowa należała tylko do niego i mógł wpuszczać do niej taki szajs jak tylko chciał. Dosłownie, bo przecież był na tyle dobrze wychowanym, brytyjskim dżentelmenem, że żadne z tak podłych określeń nie opuściło jego ust, choć pewną pogardę miał wypisaną na licu. Nie mógł nic jednak na to poradzić- odziedziczył z obrzydliwie wielkim funduszem powierniczym, który miał oczywiście przepieprzyć na prochy.
Nie zamierzał jednak rozczulać się nad swoją niedyspozycją, ba, miał wziąć, by uspokoić galopujące myśli, które nagle okazywały się żałosnymi wyrzutami sumienia. Może i Saul nie byłby w stanie zgwałcić dziewczyny i jej porzucić tak, by sobie radośnie (na pewno) zdechła, ale już Remington swojej osoby nie był taki pewny i tę niepewność chciał zatłuc narkotykami.
- Och, dobrze obaj wiemy, że to ścierwo, ale średnio mnie to obchodzi - zauważył przytomnie, choć miarą jego opanowania było to, że woreczek planować schować do kieszeni, a nie rozsypać działkę jak za dawnych lat. W ogóle brało go na jakieś sentymentalne wspominki w tej ruderze i był bliski oddania mu za to napiwku, ale wreszcie odliczył kwotę i rzucił mu na stół.
To był ten moment, w którym powinien przyznać się przed samym sobą przede wszystkim, że mu go brakowało, choć przez te lata nie szukał kontaktu zauważając, że dzieli ich za dużo. Łącznie z tymi jego rodzinnymi bachorami, które utwierdzały go w przekonaniu, że powinni wykastrować jego matkę.
- To czym się teraz zajmujesz? - oho, ale wjechał small talk, jego tatuś powinien być z niego dumny, bo najwyraźniej miał całkiem dobre maniery, gdy już na stole pojawiała się kokaina. A może tak po kresce?
Mógł mu z chęcią postawić tak jak niegdyś stawiał mu pałę.
- I zapomnij, nie zdradzam nikomu swoich źródeł. Prawda jest zresztą taka, że wiedziałem. Możesz zgrywać porządnego, możesz sam w to wierzyć, ale to wszystko siedzi w tobie i najwyraźniej czekało na odpowiednią okazję - wyjaśnił mu z cynicznym uśmieszkiem człowieka, który wiedział o czym mówi i na dodatek robił to bez cienia skrępowania. W końcu z ich dwójki to Saul zapewne zaśnie dręczony wyrzutami sumienia, które Dick zdoła posypać kokainą, zupełnie jak solą na rany.
Co z tego, że zaszczypie i doprowadzi do rychłego zejścia, skoro na moment się zasklepią. Oto filozofia życiowa człowieka upadłego.
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Stwierdzenie, że towar jest ścierwem go zirytowało - on zawsze miał najlepszy, bo miał dobre kolumbijskie źródło.
- Ja nie handluję gównem - rzucił, posyłając Dickowi piorunujące spojrzenie. Zerknął na stolik, gdzie zostały mu rzucone pieniądze i pokręcił głową - Dupek, jak zawsze. Nie zmieniłeś się.
Zgarnął pieniądze, schował do kieszeni i skinął głową w stronę torebeczki, która właśnie znikała w spodniach mężczyzny.
- Nie sprawdzisz tutaj? - zapytał bez większego przekonania: może to nawet lepiej, że Remington nie zamierzał ćpać u niego w mieszkaniu, bo jeszcze by przesadził i byłby kłopot. Jak chce wciągać, to może niech robi to gdzieś, gdzie narobi kłopotu innym. Mimo to on również teraz zauważył, że brakowało mu go, więc pytanie wynikło bardziej z tego, że chciał go tu jeszcze chwilę zatrzymać i może pogadać. Ot - jak to z przyjacielem z dzieciństwa i młodości; ostatecznie znali się od dawna i zerwanie tej przyjaźni go bolało, pluł sobie w brodę, że się z nim przespał i to zniszczyło ich przyjaźń. A mógł trzymać fiuta w spodniach.
Z zamyślenia na ten temat wyrwało go pytanie mężczyzny o obecne zajęcie.
- Prowadzę sklep - odpowiedział tylko, niepewny, czy powinien zdradzać mu więcej: a nuż chciałby to jakoś wykorzystać, choćby tak, żeby w jakiś sposób przykopać Saulowi.
Westchnął w odpowiedzi na stwierdzenie, że wszystko siedzi w nim i czeka na odpowiednią okazję - tak, on też się tego obawiał i podejrzewał, że nigdy nie uda mu się do końca wyrwać z poprzedniego życia - ono zawsze będzie gdzieś obok, będzie wracać, choćby w postaci takich Dicków. I mógł odmawiać sprzedaży, mógł się pozbyć wszystkich prochów (tak, jak kazał mu Sam), mógł jakimś cudem zupełnie wytrzeźwieć i nie wziąć do mordy nawet dopalacza, ale i tak to wszystko będzie wracać.
- Nie zgrywam porządnego, tylko chcę się taki stać - odpowiedział tylko - Siadaj, dam ci browara, jeśli chcesz. I powiedz, co u ciebie.

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie do końca wiedział czy to była pochwała czy może przygana. Nie chciał nigdy się zmieniać, uważał, że świat robi to w wystarczającym tempie, więc owszem, pozostawał taki sam. Poza tym po ojcu wiedział, że najlepszych rzeczy nie należy na siłę ulepszać i sprawa miała się podobnie z nim samym. Takiego brytyjskiego sznytu nie wolno było poprawiać, choć mógł zapłakać rzewnie nad samym sobą, który powraca do nałogu jak australijski bumerang traktując odwyk jak święto ruchome i cykliczne. Nie przyznawał się jednak nikomu, że obecnie do stracenia miał o wiele więcej, bo karierę i żonę. Do wygrania zaś w perspektywie długodystansowej ogromne nic, ale przecież nigdy ćpanie nie było jakimś maratonem, ale pieprzonym sprintem.
Tą gonitwą do tego, by poczuć się przez chwilę mniej żałosnym gnojem niż miało to miejsce ostatnio.
- Nie zmienia się ideałów, Saul. Klasyka jest zawsze w modzie. Powinieneś to wiedzieć - odparł z leniwym uśmieszkiem człowieka, którego nie sposób było obrazić, gdy nie znało się jego słabych punktów, a przecież usilnie się starał nikomu ich nie ujawniać. Wiadomo, że wiedzieli o Ainsley (każdy wiedział), ale już nawet był przygotowany na wciśnięciu gadki jak bardzo to małżeństwo jest czystym biznesem, nawet jeśli nikt nie miał mu w to uwierzyć.
Pokręcił głową na jego propozycję spróbowania towaru na miejscu. To była jedna z jego głównych zasad, bo raz wciągnął dilera w szpony nałogu i nie, żeby żałował (aż tyle serca nie miał), ale posypanie ludzi białym śniegiem było w kiepskim tonie, a on dorósł i miał maniery.
- Jaki sklep? - zapytał i nie dlatego, że go w jakiś sposób to interesowało, ale skoro już zgrywali dawnych przyjaciół po latach to ta rozmowa musiała się jakoś kleić. Pewnie wolałby pytanie wprost czy dalej mężczyzna jest gejem czy może jak w przypadku Dicka było to jedno wielkie eksperymentowanie, które minęło bezpowrotnie. Najwyraźniej jednak byli zmuszeni zamiast tego rozprawiać o karierze Saula w handlu, choć brzmiało to tak niedorzecznie, że mało brakowało, a zapytałby czy dalej przyjmuje klientów na tyłach sklepu. Tak, Dick Remington był potwornym dupkiem i czasami nawet zdawał sobie z tego sprawę, ale nie robił nic, by temu zapobiec.
Mimo tego jednak skinął głową na browara i usiadł rozglądając się po wnętrzu.
- Co u mnie? - powtórzył i choć nie zamierzał mu odpowiadać na to pytanie zbyt szczerze, lekko się zaśmiał. Ten prowadzi sklep, on jest strażakiem, chłopięce marzenia zaliczone. - Jestem komendantem straży pożarnej - dodał więc z dumą czując, że to i tak nie największy jego życiowy sukces. Ten miał na imię Ainsley, choć nie zamierzał chwilowo komentować obecności obrączki na swoim palcu.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
- "Ideałów"... - prychnął i poszedł po to piwo. Wcisnął butelkę w łapy Dicka, sobie otworzył drugie i rzucił otwieracz na stół: mógłby zachować się jak w szczenięcych latach i otworzyć zapalniczką, ale po co, skoro miał odpowiednie narzędzia? Oparł stopy o blat stolika kawowego i rozsiadł się wygodnie - Jeśli imponuje ci bycie dupkiem, to znaczy, że jesteś stary, a nadal głupi, ale twoja wola.
Wzruszył ramionami i napił się, zerkając na mężczyznę i zastanawiając się znowu, czy dobrze byłoby mówić mu, jakiż to sklep prowadzi. Nie, nie zamierzał rozmawiać o handlu i swoich "podbojach", bo to był nudny temat, zwłaszcza dla kogoś, kto się nim nie zajmował - poza tym naprawdę chyba nie miał ochoty opowiadać o tym akurat jemu. Co innego rozmowa z Arthurem, który sam pytał o takie rzeczy, a co innego: Dick, do którego to imię wyraźnie pasowało.
- Jubilerski - odpowiedział tylko. Zawsze się interesował jubilerstwem i jeszcze w liceum uczył się tego fachu dla własnej przyjemności i rozwijania zainteresowań; wtedy jeszcze wierzył, że może kiedyś będą z niego ludzie, chociaż ta wiara bardzo szybko umarła wraz z marzeniami o normalnym życiu - nie doczekałby się go zresztą, gdyby nie finanse jego chłopaka (a raczej: jego ojca - Saul wolał nawet nie pytać, jakim cudem Werner te pieniądze wyciągnął od rodziciela, bo jeszcze jego domysły o okłamywaniu seniora okazałyby się prawdą, a ta była niewygodna dla Monroe'a).
- Komendantem straży pożarnej? - uniósł brwi - Ty? Wow...
Jeśli się nad tym zastanowić, to ciekawie się życie ułożyło: facet, z którym Saul się przespał w ramach odreagowywania, był teraz szefem powodu tego odreagowywania.
- W takim razie jesteś nad Rayem... - mruknął po kolejnym łyku piwa - To w sumie zabawne, ale cóż... To mała mieścina, więc w zasadzie nie ma co się dziwić, że wszyscy się tu znamy.
W tamtych czasach nie mówił Dickowi, z kim zerwał: twierdził, że z dziewczyną, że to jakaś "ona" złamała mu serce. Chyba nawet wymyślił wtedy jakieś imię, ale teraz już go nie pamiętał - w każdym razie nie zwykł nikomu opowiadać o tym, że zdarzało mu się pokochać mężczyzn, że bywał ich partnerem, że sypiał z facetami. Czy ktoś się tego domyślał? Być może, chociaż raczej nikt nie rozmawiał z nim wprost o tym, że ma go za geja i jeszcze niedawno gotów byłby dać w pysk komuś, kto śmiałby to zasugerować. Teraz już zareagowałby zapewne łagodniej, bo zaczynało do niego docierać, że to nie jest obraźliwe, ale z pewnością nie przeszedłby nad tym do porządku dziennego: nie był gejem. Nie chwalił się też tym, że sypiał z ludźmi za pieniądze - nie było to czymś, z czego byłby dumny i o ile ktoś się z nim z tej okazji nie przespał albo jeśli nie znalazł przypadkiem jego oferty albo filmu gdzieś w sieci, jeśli nie pytał ludzi o polecenia albo nie rozmawiał z kimś, kto korzystał z usług Saula, to też mało prawdopodobne, żeby się o tym dowiedział.
Tak czy inaczej - Saul trzymał się z Rayem w szkolnych czasach, byli niemal nierozłączni, za co zresztą Ray był nieraz wyśmiewany albo pytany, dlaczego zadaje się z tym śmieciem z rodziny, która ma więcej dzieciaków, niż pieniędzy. Może wtedy Dick się czegoś domyślił, mimo, że obaj to wtedy skrzętnie ukrywali? Albo połączył kropki później, skoro O'Brien w czasach studenckich wymachiwał tęczową flagą i mówił wprost o swojej orientacji, wręcz z niej dumny (tego Saul nie mógł zrozumieć, wychowany w homofobicznym, kościółkowym domu, gdzie obrywało się za każdy przejaw "braku męskości").
Zwrócił uwagę na obrączkę, ale nie pytał o nią - słyszał o jakimś hucznym weselu, dotarły do jego uszu plotki o Ainsley i Remingtonie, ale jego samego nie było wtedy w mieście, więc te ploty mu wystarczały.
- Bierzesz tak ciągiem, czy to jakiś chwilowy nawrót? - zapytał tonem pytania o pogodę - Chociaż skoro odezwałeś się do mnie, to raczej znaczy, że nie masz stałego dealera - i po co było do tego wracać? Coś się konkretnego stało?

Dick Remington
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Tak naprawdę Saul nie miał wystarczającej władzy nad Dickiem Remingtonem, by go w jakikolwiek sposób znieważyć. Przecież o to bycie dupkiem podejrzewali go wszyscy, łącznie z jego matką, która po czwartym odwyku zaczęła wierzyć w magię horoskopów i pieprzyła, że te jego planety znalazły się w doprawdy kłopotliwym położeniu podczas jego narodzin. Z tego też powodu pewnie był taki nieznośny. Słowo to zaś brzmiało równie infantylnie jak to zaserwowane przez dawnego przyjaciela. Cóż, w świecie, gdzie światem rządził pieniądz, akurat on mógł sobie pozwolić na bycie największym skurwysynem, a i tak był hołubiony. Może i to było smutne oraz niesprawiedliwe, ale nic sobie z tego nie robił i z jego opinii również, więc roześmiał się lekko.
- I co, zrobiło ci się lepiej, gdy pochwaliłeś się swoją dojrzałością? Nadal jesteś cholernie naiwny - i przechylił butelkę z piwem nadal taksując wzrokiem głównie otoczenie, zupełnie jakby z tej rewizji mógł wyciągnąć więcej niż ze słów Saula, który kreował swoją własną rzeczywistość. Nie musiał znać dokładnych poszlak, Dick po prostu wiedział, że tak robią wszyscy i to jedna z tych plag dwudziestego pierwszego wieku. Być może oni i tak byli nieco starszym pokoleniem, które jeszcze nie odnajdywało się tak dobrze w sieci, ale wciąż ulegali pokusie zakłamywania rzeczywistości. Jak i teraz mężczyzna, który wprawdzie mógł prowadzić sklep jubilerski, ale dalej był w stanie załatwić kokainę, bo wiedział, że ktoś mu za to zapłaci lepiej niż za świecidełka, którymi handlował.
- Och, jak ruch w interesie? - zapytał więc nieco kpiąco, bo przecież może i nie był w temacie, ale wielkie korporacje zagarniały wszystko, łącznie z tak niewielkimi biznesami. Mógłby mu już współczuć, ale jak znał Saula to pewnie sobie ze wszystkim poradził.
Nie sądził jednak, że będzie w stanie go zaskoczyć wyznaniem, które było urwane, ale jasno dotarło do Dicka. Uśmiechnął się lekko i kiwnął głową próbując w pamięci odnaleźć postać tego strażaka, o którym mówił. Najwyraźniej jednak nie zasłużył się niczym szczególnym, skoro dla Remingtona był tylko jednym z wielu mundurów, a przecież straż była dla komendanta praktycznie całym życiem.
- Przypilnuję go sobie - obiecał i mogło to zabrzmieć jak jedna z tych gróźb, ale to przecież nie tak, że przez rodzaj ich znajomości będzie się znęcał nad jego partnerem. On tylko dopilnuje, by wykonywał obowiązki sumiennie, co przecież nie było żadnym novum. Podchodził tak do każdego ze swoich podwładnych.
Uśmiechnął się jednak niemal tajemniczo jak Mona Lisa, gdy Saul odbił piłeczkę i zaczął dopytywać go o jego nagły powrót do nałogu.
- Doceń, że masz szczodrego klienta i sobie daruj pytania - odpowiedział cierpko i rzucił pieniądze na stół. Myślał, doprawdy myślał, że jest jeszcze coś do uratowania, ale z każdą chwilą czuł tutaj, że obaj zmienili się bezpowrotnie i tę nostalgię za starymi czasami brał ze sobą w woreczku z białym proszkiem.

koniec <3
Saul Monroe
ODPOWIEDZ