chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Sądząc po swoich poprzednich doświadczeniach, mężczyzna mógłby z dużym spokojem obstawiać, że czynnikiem, który zagrozi ich relacji, będzie brak poświęcania sobie wystarczającej ilości czasu potrzebnej do budowania coraz mocniejszej relacji. Tak bywało w jego życiu uczuciowym praktycznie zawsze i nawet fakt, że często pracował ze swoimi partnerkami w jednym budynku, nie sprawiał, że działałoby to jakkolwiek utrwalająco na związek. Teraz sytuacja wydaje się zupełnie inna, ale jak pokazał ostatni tydzień, jeśli bardzo będą chcieli, to nawet fakt, że ich codzienne życie toczy się w dwóch zupełnie innych kręgach, nie powstrzyma ich przez regularnym widywaniem się. Fakt, im więcej zajętości, tym tych okazji jest niestety mniej, ale sam fakt, że mogą na siebie liczyć w trudnych chwilach, też jest bardzo ważny.
- Dobrze. Będę próbował. - zaśmiał się, gdy jego słowa zabrzmiały niczym obietnica.
Aiden po prostu wiedział, czego chce i sukcesywnie do tego dążył, Julia miała jeszcze temperament, do którego sama się przyznawała. Może i sama ta wiedza nie sprawia, że kobieta od razu stara się powstrzymywać swoje emocje, ale dobrze jest być świadomym swoich mocnych i słabych stron. Dzięki temu argumenty drugiej strony mogą jakoś lepiej docierać. Czasami jest tak, że rozmowa z kimś posiadającym mocny charakter, tak na gorąco, w ferworze emocji nie jest najszczęśliwszym pomysłem, ale w którymś momencie te nagłe emocje muszą zacząć opadać i właśnie wtedy dyskusja zaczyna mieć sens. Thompson w najbliższym czasie wolałby nie musieć testować pod tym względem relacji z Julią. Taka sielska relacja z kolei też okazała się nie być dla niego, ale skoro udało im się odnaleźć własne tory, na których jest im najlepiej, to pozostaje tylko mieć nadzieję, że będzie tak możliwie jak najdłużej.
- To była krótka relacja. Jeśli będziesz chciała, to mogę Ci kiedyś o niej opowiedzieć, ale myślę, że nie ma też specjalnie o czym. - przyznał szczerze. Lekarz nie znał się zbyt długo z tamtą kobietą, ale jedno, co z całą pewnością jej zawdzięcza, to uświadomienie sobie, że nie jest jeszcze na takim etapie życia, na którym byłby pogodzony z życiem w pojedynkę. Z Camelią nie spędzili właściwie żadnej wspólnej nocy, ale myślał sobie wówczas czasami, że dobrze byłoby znów kłaść się spać i budzić obok kogoś, bo życie samotnika tak na dłuższą metę okazało się nie być dla niego. Uznając, że może to właśnie było sensem tamtej znajomości, by wrócić myślami do tu i teraz. - Nie byłoby nas tutaj, gdybym przez moment żałował, że wybrałem się na tamto przyjęcie. - powiedział, wodząc jeszcze przez chwilę po knykciach u dłoni artystki, dostrzegając, że tamto przecięcie sprzed tygodnia nie zasklepiło jej się jeszcze do tego stopnia, jak powinno po tym czasie.
Uśmiechnął się ciepło na słowa kobiety i faktycznie zabrał za spożywanie pierwszego od kilkunastu, a być może nawet i kilkudziesięciu godzin posiłku, bo gdzie tam była jego ostatnia przerwa na zjedzenie czegoś pożywnego wczoraj podczas dyżuru.
- Pewnie te słowa dziwnie zabrzmią z ust racjonalnego człowieka nauki, ale wszystko w naszym życiu ma jakiś sens. Często również te trudne doświadczenia. - stwierdził. Wyjątkiem były tak bezsensowne krzywdy, jak ta, która przydarzyła się ostatnio Desiree. Co do Julii, to na koniec dnia, to było wyłącznie jej życie, nikt by za nią nie wyjechał i nie nazbierał tych wszystkich inspiracji i kontaktów, które jej się udało zyskać również dzięki ostatniemu wyjazdowi. - A jeśli ta przyjaźń ma przetrwać, to znajdziecie sposób by nadrobić stracony czas. - dodał. Chirurg gdzieś tam mógłby się cieszyć, że historia Julii potoczyła się w ten sposób, bo dzięki temu mieli okazję ponownie się spotkać i rozpocząć poznawanie się tak naprawdę.
- Czy to ten moment, w którym bańka pryśnie? - uśmiechnął się tajemniczo i milknąc na kilka sekund, uniósł pytająco jedną brew do góry. - Skończyłem czterdzieści siedem lat. Nie było sensu hucznie tego świętować. - wyznał w końcu, nie pozostawiając dłużej szatynki w niewiedzy. W drugiej części wypowiedzi nie chodziło wcale o to, że wstydził się swojego wieku, po prostu nie miał tutaj tylu bliskich, żeby chcieć organizować imprezę, jednocześnie nie miał też tej presji wynikającej z okrągłych urodzin. Podszedł w związku z tym do zmiany liczby lat całkiem na spokojnie.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Te wszystkie obietnice, które były rzucane mimochodem, niosły między słowami jakieś głębsze przesłanie, że oboje spróbują. To dla niej i tak była ogromna nowość, bo pamiętała jak prędko ukróciła jakiekolwiek bliższe relacje, choćby z Dillonem. Tu czuła się na tyle swobodnie, że pozwalała sobie myśleć, że po tym wyjeździe nastąpi między nimi ciąg dalszy, nawet jeśli znała siebie i wiedziała, że może życzyć Aidenowi sporych pokładów cierpliwości. Jednak na tyle na ile go poznała, dostrzegała, że jest świadomy siebie, swoich potrzeb i pragnień, więc nie da się jej tak łatwo schować pod obcasem.
To było z jednak strony cholernie irytujące, ale też sprawiało, że była nim zaintrygowana i nie mogła się doczekać tego jak to będzie wyglądać w praktyce. Na razie jednak nie zamierzała z nim polemizować na żaden temat, bo wkraczali w ten najpiękniejszy okres relacji, gdzie widziało się siebie przez różowe okulary.
- A ja czasami ci pozwolę - obiecała również się śmiejąc, bo jeszcze tego nie grali, by Julia Crane dała sobie narzucić czyjąkolwiek wolę, ale przecież rozmowa dotąd szła im dobrze, więc całkiem możliwe, że nauczą się iść na kompromis. Poza tym godzenie się też może być przyjemne.
W przeciwieństwie do myślenia o jakiekolwiek innej kobiecie w jego życiu, ale na szczęście była na tyle pewna siebie, że nie podejrzewała go o jakieś podwójną grę ani też nie próbowała widzieć w jego słowa drugiego dna. Skoro zerwali (o ile było w ogóle co zrywać) to wszystko było w porządku.
- Nie wiem czy chcę - zauważyła więc z ociąganiem. - Jeśli mam być szczera, to chyba wolałabym skupić się na nas, a nie na tym, co było i co teraz jest bez znaczenia - wyjaśniła uśmiechając się, gdy delikatnie przejechał palcami po jej dłoni. Może i goiłaby się szybciej, gdyby nie uderzyła nią swojego brata. Nie podejrzewała jednak, że to problem, choć skrzywiła się lekko z bólu, gdy lekko ją przekręciła puszczając go i pozwalając mu jeść. Czekało ich przecież popołudnie pełne atrakcji, a spodziewała się, że i kolejną noc spędzą bezsennie korzystając z tego ostatniego momentu bycia tylko ze sobą.
- Czemu dziwnie? - zaskoczył ją jednak tymi słowami. - Myślałam, że ludzie nauki lubią wszystkie wyjaśnienia i związki przyczynowo-skutkowe - zastanowiła się jednak nad jego słowami i kiwnęła głową. - Z tym czasem bywa różnie, wiesz? W końcu ona jest olimpijką, a ja pewnie będę musiała promować wystawę i bywać tu i tam - po jej minie mógł odgadnąć, jaki miała do tego stosunek, choć wiedziała, że to duża część jej pracy.
Nie zamierzała jednak się na tym skupiać, zwłaszcza że w końcu padła odpowiedź na jej pytanie i na moment przerwała jedzenie i wyprostowała się, by spojrzeć na niego dłużej, a wręcz przeskanować wzrokiem jego przystojną twarz, zarost i wreszcie odpowiedzieć na jego zaczepkę.
- A dlaczego miałaby pęknąć? Bo jesteś starszy? Myślę, że pewnie problem byłby, gdybym miała osiemnaście lat, a ty trzydzieści - i tym sposobem dała mu do zrozumienia, ile wiosen już przeżyła, choć nie mówiła tego wprost. - Jesteśmy na takim etapie, że to jest obecnie bez znaczenia. Poza tym całkiem dobrze się dogadujemy, choć wiesz, to zabawne, bo gdy byłam nastolatką, zarzekałam się, że nigdy nie pójdę w ślady swoich rodziców i wybiorę jakiegoś towarzyskiego outsidera w stylu artysta bez grosza - parsknęła. - A każdy mój związek tworzyłam raczej z kimś z towarzystwa. Najwyraźniej umiem buntować się tylko artystycznie - zauważyła i musiała z rozbawieniem przyznać, że Aiden mimo dwóch rozwodów zrobiłby wrażenie na jej rodzicach.
Musiała jednak sprzeciwić się braku świętowania, więc pokręciła kategorycznie głową.
- Ależ oczywiście, że jest co celebrować! Przeżyłeś mocny kryzys, zmieniłeś swoje życie, wróciłeś do zawodu, trochę wychodzisz na prostą z dzieckiem i może nie spodziewałeś się, że skończysz tutaj z jakąś postrzeloną artystką, ale to chyba nie jest tak do końca źle, co? - posłała mu zaczepny uśmiech. Mógł mówić, co chciał, ale ona zamierzała skupić na nim całą swoją uwagę, bo na to zasługiwał po tej całym tygodniu, gdy był dla niej wsparciem.
- A na pięćdziesiątkę wynajmę ci jacht i dwudziestolatki - parsknęła, choć miała nadzieję, że to ona miała być jego kryzysem dojrzałości, a nie jakaś długonoga stażystka.
Mieli jednak jeszcze trzy lata, by się przekonać czy wówczas nadal będą chcieli się znać i jak to wpłynie na ich kontakty.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Nieco dziwne byłoby dla Aidena, gdyby pozwolił się tak do końca wsadzić pod przysłowiowego pantofla, bo chyba nie był takim człowiekiem, który bez słowa protestu pozwoliłby się podporządkować komuś. Chyba zwyczajnie za dużo już w życiu doświadczył i obserwował, żeby godzić się na życie wyłącznie wedle czyichś reguł. Z drugiej strony, myślenie tylko o sobie związku też nie przyniosłoby niczego dobrego, no i tutaj okazuje się, jak kluczowa jest w związku dwóch dorosłych osób umiejętność chodzenia na kompromisy. Czasami trudno jest schować do kieszeni swoją dumę i przyzwyczajenia z ostatnich kilkudziesięciu lat, ale to, czy jest się w stanie to zrobić, jest prawdziwym testem dla związku. Różowe okulary niestety kiedyś trzeba zdjąć, mija okres największej euforii i wtedy trzeba nauczyć się ze sobą żyć, bo jeśli nie, to związek może bardzo szybko dobiec końca. Thompson nie wybiegał w swoich rozmyślaniach tak daleko w przyszłość. Nie zmierzał też szukać problemów na siłę, szczególnie gdy w końcu udało im się wygospodarować czas, który mogą poświęcić wyłącznie sobie, przekonując się dzięki temu, że chcą brnąć w to dalej. Aiden dzięki tej relacji odnalazł w sobie jakieś nowe siły witalne, zauważył, że Julia działa na niego motywująco i inspirująco do pracy — nie tylko nad sobą prywatnie, ale też w kwestii powrotu do zawodu na pełnych obrotach.
Z kolei dużo bardziej zaskakujące byłoby dla niego, gdyby Julia dała się w pełni podporządkować. Już ją trochę poznał i z każdym kolejnym dniem przekonywał się, że to nie jest ten typ kobiety. Toteż jeszcze przez chwilę śmiał się z jej przyzwolenia na jego rządzenie się. Swoją drogą, gdy wczoraj podjął taką próbę, proponując ten wyjazd, to nie wyszła na tym źle, mając to w pamięci, w przyszłości może też łatwiej będzie jej odpuszczać dowodzenie.
- No i słusznie. - skinął głową. Relacja, o której wspomniał trwała ledwie przez moment i gdyby Thompson zaczął już darzyć tamtą kobietę jakimś uczuciem, to nie zjawiłby się na ślubie, a już na pewno nie pozwoliłby sobie na tak intymne momenty w towarzystwie Julii. Teoretycznie nie robili wówczas niczego złego, ale już wtedy dało się dostrzec coś wyjątkowego w gestach, które ze sobą wymieniali. Nie chodziło tutaj o flirt, bo ten czasami w towarzystwie działał wręcz na korzyść i nie ma co ukrywać, że Aiden nie stosował tego w przeszłości dla zyskania kontaktów, ale o te iskry, które przeskakiwały między nimi, gdy tylko ich ciała złączyły się w tańcu.
- Jako naukowiec powinien Ci raczej opowiedzieć o reakcjach naszego mózgu, gdy spotykamy kogoś bliskiego, albo o tym, że przeprowadzono badania nad prawdopodobieństwem przetrwania przyjaźni na odległość. - stwierdził, popijając gorącą czarną kawę. On jednak w kwestiach relacji między ludzkich dawał dość do głosu tzw. losowi, chociażby dlatego, że dane dwie osoby nie są zależnie na świecie wyłącznie na siebie. Ich życie definiuje praca, partnerzy, doświadczenia z przeszłości i pewnie wiele innych czynników, które w przypadku każdego człowieka mogą być czymś innym. Trudno w tym aspekcie wziąć na pewnik słowa, że jesteśmy panami własnego losu, w relacjach, czy to przyjacielskich, czy romantycznych, to jednak bardziej skomplikowane. - To wszystko ma się jednak nijak do rzeczywistości. - skinął głową, po czym chwilowo przyszło im podrzucić temat blasków i cieni przyjaźni Julii i Ainsley.
- Nie chodzi mi o akceptację społeczną, bądź jej brak, pomyślałem sobie, że mogłabyś stwierdzić, że nie chcesz wiązać się z kimś w takim wieku. - przyznał. O tyle, o ile zdążył już poznać Julię, to wiedział, że w swoich wyborach nie kierowałaby się tym, co inni ludzie powiedzą. Bardziej zakładałby, że to ona po prostu inaczej wyobraża sobie swoje życie. Gdy jednak powiedziała, że ta różnica, która w jego oczach nie ma absolutnie żadnego znaczenia i dla artystki nie stanowiła żadnej przeszkody, to odetchnął z ulgą. Jakiś pesymista mógłby teraz powiedzieć, że układa im się już zbyt długo i w niedalekiej przyszłości coś będzie musiało przerwać dobrą passę. Wyprzedzając nieco bieg zdarzeń, można by mu przyznać rację. Nie wybiegajmy jednak tak daleko, bo mężczyzna, zastanawiając się trochę nad cechami wspólnymi swoich byłych partnerek, mógł co prawda wskazać kilka punktów stycznych, ale więcej jednak różniło je od Julii. Chociażby styl życia, nigdy na poważnie nie spotykał się z artystyczną duszą. Tak więc na dłuższą metę, to niewątpliwie będzie dla niego test. - Jest taka możliwość, albo Twoja rodzina miała na Ciebie większy wpływ, niż mogłoby się wydawać. - stwierdził. Chirurg absolutnie nie mówił tutaj wyłącznie o przypadku Julii, im był starszy, tym więcej cech i decyzji swoich rodziców dostrzegał w sobie samym. Pytanie tylko, czy rodzice z wyrachowania przekazali im te wszystkie wartości, które teraz wychodzą, czy tak już po prostu jest, bez względu na środowisko, z którego się wywodzimy.
- Skończyłem tutaj z postrzeloną artystką, która sprawia, że znów mam ochotę czerpać z życia pełnymi garściami. - uśmiechając się, odpowiedział na słowa kobiety. Choć faktycznie była bardziej nieprzewidywana niż jego wszystkie byłe partnerki razem wzięte, to właśnie to był klucz do sukcesu. A gdyby mu to nie odpowiadało, to nie doprowadziłby do ich znalezienia się tutaj. - Co prawda nie wiem, jak to będzie za trzy lata, ale dziś mogę powiedzieć, że godzę się na jacht wyłącznie z Tobą na pokładzie. - zdecydował. Nigdy od czasu, gdy sam przestał być dwudziestolatkiem, nie interesowały go tak młode kobiety, więc można zakładać, że i w przyszłości to się nie zmieni. Chciał wierzyć, że nawet jeśli Julia nie miałaby być do końca życia, to nigdy nie zacznie ganiać za studentkami. Urągałoby to jego godności. Choć może z drugiej strony w pewnym wieku działa to na poprawę poczucia własnej wartości? Nie ważne. Lepiej, aby nigdy nie doświadczył tego na własnej skórze.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Często słyszała- chyba nawet od niego- że ma zdolności do tego, by czarować ludzi. Pewnie pomagała w tym jej uroda, bo niestety ładnemu wiele rzeczy przychodziło łatwiej, ale i też ogromny urok osobisty, który sprawiał, że umiała owinąć sobie mężczyzn wokół palca. Zresztą miała też niezłych nauczycieli, pokazujących jej, że może dostać wszystko to, czego pragnie. Czasami robiła to bezwiednie, innym razem wykorzystywała swoje umiejętności do cna. Wiedziała jednak- i ten respekt był bardzo zastanawiający- że z mężczyzną siedzącym naprzeciwko niej nie pójdzie jej tak łatwo. Owszem, nie był do końca odporny na jej wdzięki (czego dał jej wyraz choćby poprzedniej nocy), ale tym razem chciała być fair i skupić się na nawiązaniu między nimi prawdziwego porozumienia.
Głównie dlatego, że mimo tego napięcia seksualnego między nimi lubiła fakt, że mogą zwyczajnie ze sobą rozmawiać i poznawać się bliżej. Imponowało jej to, że Aiden naprawdę ją słucha, zderza się z nią poglądami i że ta dyskusja jest taka żywa. Tego nie dało się osiągnąć żadnymi, kobiecymi sztuczkami, choć pewnie i tymi w końcu będzie próbować go nieco złagodzić, gdy dojdzie do jakiegokolwiek konfliktu.
Na razie jednak zdecydowanie się na to nie zapowiadało, niezależnie od tego czy dowiadywała się o jego byłej (kolejnej, bo o żonach już co nieco wiedziała) czy też dyskutowali o jej nadszarpniętej przyjaźni z Ainsley. Uśmiechnęła się na jego słowa i skinęła głową.
- O reakcjach mózgu i feromonach słyszałam głównie w kwestii zakochania bądź silnego zadurzenia. Biorąc pod uwagę nas jestem skłonna w to leciutko uwierzyć - pokazała mu na palcach ile owe lekko znaczy i roześmiała się. W końcu musiało coś zadziałać- jakaś siła, przyciąganie- skoro z etapu bardzo przelotnych znajomych wpadli sobie w ramiona i zaczęli ze sobą tańczyć. Nie, żeby jej to przeszkadzało, ale sądziła, że na pewno reakcje fizyczne na tą drugą osobę są ważne. - Ale ty pewnie bardziej będziesz się skłaniać do tego, że to nasz świadomy wybór, kogo wpuszczamy do swojego życia - celowała, choć przecież to były tylko przypuszczenia. Jak na razie nadal się poznawali i dla Julii Crane nie było bardziej ekscytujących momentów każdej relacji niż ten, gdy mogła chłonąć całą sobą tą drugą osobę, razem z jej poglądami, wierzeniami i wszystkim, co sprawia, że jest sobą.
Pod tym względem była jak jeden z tych wampirów energetycznych, choć nigdy nie byłaby skłonna, by okradać kogokolwiek z jego energii. Wręcz przeciwnie, bliżej jej było do tej, która w innym zapalała światło emanujące od zawsze jakąś niestworzoną wręcz pasją.
Która czasami sprawiała, że jej reakcje były wręcz teatralne, tak jak teraz, gdy zastygła z kawałkiem tosta i przyjrzała mu się uważnie.
- Uhm, jak na naukowca jesteś trochę mało domyślny - parsknęła i pewnie wypadałoby nieco rozwinąć temat, ale jak na razie całkiem z premedytacją tego nie uczyniła zajmując się głównie dokończeniem (i to w pośpiechu) swojego śniadania.
Przerwała tylko na chwilę, gdy stwierdził, że znowu chce mu się żyć. Wtedy podniosła wzrok i posłała mu jedno z tych spojrzeń, które sugerowały, że tak, wiedział co i kiedy powiedzieć, by zaczarować tę konkretną dziewczynę. I choć fakt, trzy lata zdawały się w jej perspektywie abstrakcją, musiała przyznać, że ta ładna wizja ich na jachcie miała zacząć ją na nowo prześladować. Jak i oczekiwanie aż w końcu Aiden skończy swoje śniadanie.
Gdy tak się stało, wstała w końcu i przeszła obok stołu lądując prędko na jego kolanach, zupełnie jakby miała nastąpić zaraz jakaś nieznana dotąd apokalipsa. I tak go całowała- równie mocno, gwałtownie, impulsywnie, całą sobą czując, że pewne kwestie wymagają nawet zepsucia swoich perfekcyjnie wymalowanych ust.
Dopiero po dłuższej chwili oderwała się od niego i spojrzała na niego z bliska uśmiechając się lekko.
- Gdybym nie chciała być z tobą, nie zgodziłabym się na ten wyjazd, który cóż, jasno sugerował, w którym kierunku pójdzie ta znajomość. Ba, pewnie nawet bym nie poszła z tobą na kolację, choć to ja wsunęłam ci wizytówkę do kieszeni. Chciałam cię od chwili, gdy tak zupełnie na wariata przyjąłeś moją małą pantomimę z udawaniem chłopaka i mam gdzieś to czy masz lat czterdzieści czy pięćdziesiąt. Chcę CIEBIE - szepnęła mu do ucha śmiejąc się lekko, bo jeszcze przed chwilą rozmawiali, że jest postrzelona, co najwyraźniej się sprawdzało. - I kochanie - spojrzała na niego delikatnie odgarniając włosy z jego czoła. - To najpiękniejsze uczucie, gdy czerpiesz z życia pełnymi garściami - stwierdziła pewnie, bo przecież nikt tak jak Julia Crane nie potrafił tego tak robić, choć zawsze miała wrażenie, że brakuje jej kogoś, kto z łatwością dotrzymałby jej kroku.
Zwykle z tego powodu tłumiła pewne emocje, ale przy nim nie chciała. Nie, gdy był tak blisko i pewnie mogła tego pożałować, bo powinna kierować się rozumem i być bardziej wylewną, ale przecież tę dziewczynę w dużej mierze cechowały emocje i uczucia, a te wyrywały się w stronę Aidena jedynie potęgując jej wybujały temperament.
- A co do jachtu… Zawsze mogę być jedyną dziewczyną, która opala się na nim topless i daje się na tym przyłapać - szepnęła mu na ucho, a potem jak gdyby nigdy nic, upiła łyk jego gorącej kawy.
Zupełnie niewinna i dobrze wychowana panienka.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Gdyby Julia się bardzo postarała, to nawet Aidena byłaby w stanie owinąć sobie wokół palca. Bo mężczyzna owszem miał jakieś zasady, ale nadal pozostawał tylko mężczyzną, który jest podatny na kobiece wdzięki. Historia zna nie takie przypadki, gdzie kobiety cynicznie wykorzystywały swój czar i wdzięk, dla uzyskania własnych korzyści. Thompson nie chciałby, by za jakiś czas okazało się, że to wszystko między nimi, to tylko gra. No bo właściwie od niej wszystko zaczęło się na weselu, gdy posłużył jako wytrych w pewnej kłopotliwej sytuacji Julii z jednym z gości. Wówczas nie miał nic przeciwko odegraniu takiej scenki rodzajowej. Również z perspektywy czasu wyszło im to na dobre. Jednak gdyby za jakiś czas miało wyjść na jaw, że Julia nie wyszła z roli, to raczej nie przystałby na to bez mrugnięcia okiem. Nawet gdy nie dochodziły jeszcze do głosu poważne uczucia, a zwyczajne zaangażowanie, to zderzenie się z prawdą w tej sytuacji byłoby bardzo bolesne.
Nic jednak nie wskazywało na to, aby brali udział w mistyfikacji wykreowanej przez jedną albo drugą stronę. Jest wręcz przeciwnie, trudno byłoby o coś tak namacalnie prawdziwego. I fakt, chemia zachodząca się w ciele człowieka, która dotyczy relacji międzyludzkich, jest nie do oszukania, ale w znalezieniu się w tym momencie, w tak krótkim czasie, pomogły im pewne trudne zdarzenia, o czym zdaje się, też już było w kontekście takim, że trudno w takich sytuacjach utrzymać studiowaną przez lata życia towarzyskiego pozę.
- No tak, to, że miłość jest w dużej mierze reakcją chemiczną, dużo mówi się w mediach masowych już od dobrych kilku lat. Ale naukowcy jakiejś uczelni, podejrzewam, że ze Stanów Zjednoczonych, próbowali dowieść, że jednakowa reakcja mózgów dwójki ludzi na jakiś szeroko dyskutowany temat, albo taki, który wzbudza silne emocje, zwiększa prawdopodobieństwo tego, że się zaprzyjaźnią. - odpowiedział. Co prawda nie był w stanie przytoczyć wyników tych badań, sam czyta o tego typu badaniach w charakterze ciekawostek, bo są tak dalekie od jego specjalizacji, jak tylko się da i zwyczajnie nie ma czasu przyglądać się temu z zawodowego punktu widzenia. Jeśli natomiast chodzi o mózg, to zawsze interesowała go jego prawda, do tego stopnia, że na etapie wyboru specjalizacji zastanawiał się nad pójściem w stronę neurologii. - W jakimś stopniu masz rację, bo uważam, że jako samodzielni ludzie na końcu my decydujemy, z kim chcemy się spotykać, a z kim nie. Jednak czasami w towarzystwie danej osoby wyrzut dopaminy i serotoniny jest na tyle duży, że trudno je ignorować i chyba nie ma sensu z nimi walczyć. - rozpoczął od skinięcia głową po usłyszeniu stwierdzenia Julii, ale chwilę potem zdecydował się kontynuować ten temat. Wierzył, że jeśli za bardzo zapali się w tematach związanych ze swoim życiem zawodowym, to Julia skutecznie zmieni temat.
Teraz, gry mówił o wszystkich tych hormonach, które musiały być im znajome w ostatnim czasie — nawet jeśli nie byli w stanie określić, który z nich bardziej dochodzi do głosu w danym momencie — spojrzał artystce w oczy, by w ten sposób przekazać jej, że to właśnie ten przypadek, w którym jedyną słuszną drogą było danie się ponieść emocjom. W związku z tym nie było sensu próbować podtrzymywać poprzedniej relacji. To znaczy, o ile mieliby podtrzymać tradycję i spotkać się dopiero za kolejny rok, to Aiden pewnie nie podjąłby decyzji o zakończeniu tamtej relacji tak szybko, ale gdy na kolacji z Julią, chemia uderzyła ze zdwojoną siłą, to wszystko już stało się jasne.
- Jestem tylko prostym chirurgiem. Co ja mogę potrafić poza obsługą skalpela. - wzruszył ramionami i zrobił minę, jakby słowa, które Julia do niego kierowała, były dla niego zupełnie niezrozumiałe. Nie powinna zbyt wiele wymagać od człowieka, który zawodowo zajmuje się naprzemiennie cięciem i szyciem. A tak zupełnie na poważnie, to może i nie miał nie wiadomo jak wielkich wątpliwości, czy to stosunku do siebie, czy do tego, jakie Crane ma podejście do ich znajomości, ale jednocześnie pewność własnej wartości nie pozbawiła go krytycyzmu, również, a może przede wszystkim wobec samego siebie.
Czyny mówią dużo więcej niż słowa, dlatego przyjął to, że we względnej ciszy dokończyli swój pierwszy posiłek tego dnia. A jeszcze bardziej docenił sens tego starego porzekadła w momencie, w którym Julia właśnie czynem zdecydowała się przekazać mu, że poznanie jego wieku nie stanowi dla niej żadnego przeszkody.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Wiem też, że jest jeszcze piękniejsze gdy można to robić z drugą osobą, która dotrzymuje Ci kroku. - zgodził się z Julią, a zwieńczeniem tego momentu, był buziak, który pozostawił na czubku nosa kobiety. Swoją drogą ten nos też miała niedorzecznie idealny, ale akurat kwestie związane z kanonami urody, były ostatnim tematem, o którym mógłby teraz myśleć. No, chyba że w aspekcie takim, że chętnie wróciłby do pokoju, by móc jeszcze raz, tym razem już bez pośpiechu studiować każdy skrawek ciała kobiety. - A skoro jesteśmy zgodni w tym względzie, to myślę, że to dopiero początek naszej podróży. - splótł ze sobą ich dłonie i jeszcze raz musnął usta Julii. Może nie było to najmądrzejszym pomysłem, bo z każdą kolejną sekundą coraz bardziej walczył z chęcią odwołania wszystkich planów na dzisiejsze popołudnie i najbliższy wieczór. Słowa kobiety wcale nie skazywały na to, że mogłaby mieć coś przeciwko takiemu obrotowi spraw. - Ja mógłbym być zaskoczony całą sytuacją, ale potraktowałbym Cię z pełną gościnnością. Tak, ten pomysł podoba mi się dużo bardziej i zaczynam żałować, że pięćdziesiątka dopiero za trzy lata. - uśmiechnął się sugestywnie, gdy bezwiednie wodził palcami po udzie kobiety.
Jeśli chcieli opuścić obszar rezerwatu, to lepiej, aby nie wracali do pokoju po śniadaniu. Kiedy jednak zorientowali się, że właściwie nic ze sobą nie zabrali przed przyjściem do restauracji, to powrót do domku okazał się nieunikniony.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Czyli wychodzi na to, że każda relacja jest determinowana przez mózg i człowiek szuka punktów stycznych u innych? - starała się za nim nadążyć, choć skupiała swoją uwagę głównie na to z jaką pasją o tym opowiadał, a nie na poszczególnych słowach. Zawsze miała słabość do ludzi, którzy tak fascynują się tym co robią i z przyjemnością odnajdywała to w Aidenie, który powoli wciągał ją w swój medyczny świat. Dla niej to był faktycznie terra incognita, ale Julia zawsze lubiła poznawać nowe rzeczy, zupełnie jakby w DNA miała zapisane bezustanne próbowanie. W innym wypadku faktycznie mogłaby nie tyle się znudzić (co przy jej pieniądzach i możliwościach wcale nie było takie trudne), ale stracić zapał, a przez to wenę, która potem napędzała najpiękniejsze z jej obrazów.
Stworzone również z takich chwil jak te, gdy spojrzał jej prosto w oczy i to było bardziej wymowne niż jakiekolwiek słowa.
- Dopamina i serotonina mówisz - powtórzyła za nim i doprawdy musiała być to jedna z tych zabójczych mieszanek, bo nie umiała oderwać od niego swojego spojrzenia, gdy jej myśli mknęły do ich spotkania, gdzie jakimś przypadkiem jej dłonie błądziły na jego karku i tak już zostały. Niezależnie od tego co lub kto nimi kierowało w tym momencie, ta energia nadal między nimi przepływała i była świadoma, że i on to też czuje.
Od wczoraj mogła z całą pewnością stwierdzić, że najbardziej lubiła te momenty, gdy odrzucał od siebie jakąkolwiek walkę i dawał wygrać pożądaniu, które przecież do tej pory tamowali oboje ze względu na okoliczności czy sytuację towarzyską. Teraz nadal przypominało to igranie z ogniem, ale czasami już podchodzili odważnie blisko nie bojąc się tym razem poparzenia. Uśmiechnęła się do swoich myśli i dała mu stwierdzić, że faktycznie jest prostym chirurgiem, choć cóż, Julia miała swój research i zderzyła się z wieloma publikacjami na temat jego zawodowej pracy.
Niezależnie od tego jak bardzo ją korciło, nie sprawdzała jednak jego prywatnego życia uznając, że ten fragment powinna poznać sama w swoim czasie. Czymś innym były jednak zawodowe dokonania i była dumna z doktora Thompsona pod tym względem.
- Zwykłam mówić o sobie, że jestem tylko rzemieślnikiem - droczyła się z nim wyciągając ładne dłonie do góry, ale przecież wiedziała, że długo nie wytrzyma w tym utrzymywaniu powagi i gdy wreszcie znalazła się na jego kolanach, a on delikatnie cmoknął ją w nos, zmarszczyła go i roześmiała się. Miał rację, niczym było czerpanie z życia pełnymi garściami, gdy nie miało się kogoś obok siebie i to szczęście, te nikłe kilkanaście godzin, jakie ze sobą spędzili, było gwarantem tego, że chciała wejść w tę relację głębiej.
Jej myśli wypowiedział na głos Aiden i to też było znamienne, więc z przyjemnością splotła z nim swoją dłoń i dała sobie ukraść jeszcze jeden pocałunek.
- Chcesz, żebym straciła dla ciebie głowę? - zapytała przekornie wodząc ponownie palcami po jego karku. Jeśli tak to całkiem nieźle mi szło, a gdy jego dłoń zaczęła sunąć po jej udzie, zapomniała całkowicie o czymś takim jak wodospady całego świata. Zbyt cienki materiał sukienki dzielił go od jej nagiego ciała i ta świadomość rozpalała ją bardziej niż ten duszny i tropikalny klimat. Tym bardziej, że sami błądzili raczej w rejonach grzesznych fantazji.
- Zaopiekowałbyś się mną jak wczoraj? - położyła nacisk na tę opiekę, choć oboje doskonale wiedzieli jak miałaby ona wyglądać. I jak bardzo kuszące było dla niej ponowne oddanie się dłoniom, które tak pewnie sunęły się po jej ciele. - I wiesz, zawsze mogę być już teraz twoją urodzinową dziewczyną - zauważyła i powoli, z rozmysłem przesunęła dyskretnie jego palce pod materiał swojej sukienki, by jak przystało na lekarza, namacalnie mógł odkryć jak bardzo ten pomysł na nią działa.
I tą samą dłonią przypierał ją zaledwie chwilę potem do ścianki ogromnej wanny, którą przecież należało odpowiednio wykorzystać. Ją oraz wygodne łóżko, a przede wszystkim brak kontaktu ze światem zewnętrznym, który mógłby przestać istnieć na te minuty, gdy wreszcie przenosili się z fantazji do równie kuszącej rzeczywistości, w której nadal nie mogli się od siebie oderwać.
Dopiero wizja, która urodziła się w jej głowie podczas obserwowania Aidena, śpiącego nago i beztrosko pod prześcieradłem, sprawiła, że zostawiła go na moment. Dość długi, bo przecież z pomocą hotelowej obsługi musiała przygotować stolik i delikatne girlandy na balkonie, który teraz zamienił się w jeden z tych werońskich cudów. Wiedziała, że pieniądze sporo ułatwiają i pewnie dzięki temu mogła ekspresowo ogarnąć tę niespodziankę, ale jej zmysł artystyczny zdecydowanie też pomógł i mogła stwierdzić, że teraz przyozdobiony balkon, pełen dobrego jedzenia i chłodzącego się szampana, wyglądał na tyle kusząco, że wreszcie sama usiadła na krześle.
W sukience, którą przywiozła tu specjalnie na tę okazję i która miała tą, dzięki której uwiedzie go do reszty. Najwyraźniej jeansy działały równie dobrze, ale nie zamierzała iść na żadne skróty, nie podczas jego urodzin, więc wyciągnęła też z walizki szpilki i zadbała o czerwone usta, którymi teraz otulała filtr papierosa. Pierwszego, którego zapaliła podczas tego wyjazdu i pierwszego, na którym zapewne przyłapał ją Aiden, gdy obudził się wreszcie i zajrzał na balkon.
- Dzień dobry, a może dobry wieczór? - musiał jej wybaczyć to, że nie znalazł ją w pościeli, ale przecież musiała zorganizować mu tę kolację. Na ich zasadach, na tym pięknym balkonie, gdzie można było słuchać odgłosów natury i gdzie byli tylko we dwoje, więc mogli być całkiem swobodni. I choć Julia Crane posyłała mu całkiem pewny uśmiech, w głębi serca zdecydowanie bała się tego, że uzna jej pomysł za tani, za durny i rodem z komedii romantycznych.
Mimo to próbowała i to wszystko dla niego.
- Wszystkiego najlepszego.
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
- Tak sugerowałby obecny stan wiedzy, a trzeba mieć na uwadze, że i tak mózg pozostaje w dużej mierze niezbadanym narządem. - stwierdził. Wciąż toczą się przecież badania nad takimi zagadnieniami, jak sny czy też ludzka wyobraźnia, za które odpowiada właśnie mózg. Aiden naprawdę jest pod jego wielkim wrażeniem, choć wydawać by się mogło, że zważywszy na swoją specjalizację, mógłby z większą pasją opowiadać o skórze. W każdym razie już tak zupełnie prywatnie mógłby bez problemu podpisać się pod stwierdzeniem, że mózg jest szalenie seksowny. Czy najbardziej? Jako wzrokowiec, człowiek wyczulony na piękno, nie posunąłby się jednak do tak daleko idących wniosków, ale wciąż, gdyby nie pociągający umysł partnerki, to żadna z jego relacji nie miałaby szans przetrwać dłużej, niż tylko okres pierwszego zauroczenia.
Jeśli chodzi o Julię, to mężczyzna był pewien, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej, niż tylko ładna buzia. Zresztą już wspomniane serotonina i dopamina o tym świadczą. Nie wspominając nawet o tych wszystkich ich rozmowach, które są i były naprawdę fascynujące. Aiden miał wrażenie, że działa to w obie strony, bo kobieta wyglądała na zainteresowaną, gdy opowiadał jej o swojej pracy, on też wydawał się być daleki od świata artystycznego, a gdy Crane mu opowiadała o sztuce, wówczas uważnie słuchał. Pewnie chodziło w tym wszystkim również o to, z jaką pasją potrafili mówić o tym, co jest dużą częścią ich żyć. Poza tym potrafili rozmawiać o czymś więcej niż swoja praca. Gdyby każde z nich skupiało się wyłącznie na tym, to dialog nie wyglądałby już tak dobrze.
- Czyli jeszcze nie udało mi się sprawić, żebyś ją straciła? Nie powiem, wymagająca dziewczyna mi się trafiła. - przewrócił oczami, drocząc się z szatynką. Skoro już użył określenia, które byłoby bardziej odpowiednie w rozmowie nastolatków, to i zachowywać się w tym stylu nikt im nie zabroni. Tym sposobem nie poszli na żadne wodospady, najlepiej odnajdując się we własnym towarzystwie w otoczeniu hotelowego pokoju. Jednak to nie były chwile, w których widoki na las deszczowy z przestronnych okien miałyby jakiekolwiek znaczenie. Jeśli będą chcieli zwiedzić okolicę, a Julia będzie miała ochotę popracować tutaj trochę, to będą musieli wkrótce powtórzyć ten wypad. Tym razem jednak potrzebna byłaby im jakaś siła, która pomoże trzymać się wstępnych założeń.
Być może po emocjach ostatniej doby, a może po całym zeszłym tygodniu, Aiden w końcu opadł z sił, nie zdając sobie w ogóle sprawy kiedy zasnął i jak dużo czasu mięło, aż się obudził. Gdy otworzył oczy, to pierwsze, na czym w ogóle skupił myśli, był zapach perfum Julii. Ten, który najprawdopodobniej już zawsze będzie mu się kojarzył właśnie z tą kobietą. Dopiero później zauważył, że nie ma jej obok niego, a rozglądając się w poszukiwaniu kobiety, dostrzegł, że na zewnątrz zapadł już zmrok. Przez moment pomyślał sobie, że ten dzień miał wyglądać nieco inaczej, a teraz już nie uda mu się zrealizować swoich założeń. Dla perfekcjonistycznej strony Thompsona był to mały cios. Jednak dostrzegając sylwetkę artystki na balkonie, zupełnie przestał się z tego powodu obwiniać. Zanim zdecydował się dołączyć do Julii, postanowił szybko się odświeżyć, a widząc, jak pięknie jest ubrana, założył wykrochmaloną koszulę i jedyne eleganckie spodnie, jakie zabrał ze sobą. Nie kłopocząc się, póki co z zakładaniem butów, boso po drewnianej podłodze wyszedł na balkon, zatrzymując się za Julią i kładąc dłonie na obu jej biodrach.
- Julio, najmocniej Cię przepraszam. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. - powiedział, muskając ucho kobiety i przyciągając ją do swojego ciała. - Dziękuję. Choć wiesz, że to Ty jesteś moim najlepszym urodzinowym prezentem. - odpowiedział. Okoliczności sprawiały, że Aiden nie uznał tego pomysłu za kiczowaty, zresztą w towarzystwie Julii czuł się dobrze nawet w tłocznej restauracji, więc to miejsce po prostu dodawało uroku. Zresztą postawiła przed sobą nie lada wyzwanie. To sztuka w ciągu kilku godzin i w dodatku na nieznanym terenie zorganizować urodzinową niespodziankę. Musiałby być złym człowiekiem, żeby nie docenić samych starań. W dodatku to wciąż wyłącznie na niej potrafił skupić swoją uwagę, a wszystko to, co wokół, nie miało większego znaczenia. - Moja urodzinowa dziewczyno. - dodał, zanim zupełnie ignorując pomadkę na ustach Julii, przywarł do nich swoimi ustami.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Było coś zadziornego w uśmieszku, jaki posłała w jego kierunku, gdy stwierdził, że ma do czynienia z wymagającą dziewczyną. Julia Crane nic nie mogła poradzić na to, że należała do tych niesamowicie pewnych siebie kobiet, które czasami swoją charyzmą zjadały na śniadanie nieodpornych na kobiecy urok mężczyzn. Pewnie w dużej mierze zepsuło ją środowisko, w którym się wychowała i które hołdowało jej, bo była urodzona w dobrej rodzinie. Jeśli zaś nie to, zdecydowanie musiał być to poklask ze strony artystycznego światka, bo przecież była utalentowana. Gwoździem do trumny zaś zapewne musiała być jej uroda. To wszystko sprawiło, że nie obawiała się jego słów. Otóż wymagała i to całkiem sporo, a Aiden wydawał się jednym z tych mężczyzn, który się tego nie obawiał.
To była jedna z tych najlepszych wróżb na przyszłość.
- Och kochanie, powiedziałabym raczej, że trafiła ci się dziewczyna dla koneserów - poprawiła go wreszcie ze śmiechem, gdy tak po prostu zaczął się z nią droczyć. - Wiesz, coś na wzór twojej ulubionej whisky- może i jest początkowo cierpka, ale… - nachyliła się, by wyszeptać mu do ucha: - ale za to jak rozgrzewa - i żeby nie być gołosłowną, powoli musnęła wargami jego skórę.
Czy ktoś w ogóle łudził się, że w ten sposób dojdą do tego, by oglądać wodospady? Okazywały się im, zresztą, całkiem niepotrzebne do szczęścia, a Julia na ten weekend odłożyła wszelkie plany fotograficzne zakładając, że kiedyś dojdą do etapu, gdy faktycznie przyjadą tu cokolwiek zobaczyć. Na razie władzę nad nimi przejmowały zupełnie inne zmysły i musieli im ulec, choć nie było chyba przyjemniejszej dezercji od całego świata, gdy tak po prostu tkwili sami w tym hotelowym pokoju, bez zasięgu, z nieśmiertelną plakietką na drzwiach z prośbą o to, by im nie przeszkadzać.
Nie zaskoczyło ją więc fakt, że i Aiden wreszcie zasnął, a ona jak przystało na energiczną i nieco potrzepaną (tylko momentami unosiła się między obłokami) artystkę była w stanie przygotować tę całą instalację, choć zapewne krytycy całego świata uznaliby to za tanie i mało odkrywcze. Nie ich jednak miała zachwycać, więc czekała spokojnie aż Thompson się obudzi. Najpierw również poczuła jego perfumy, a gdy dłońmi przyciągnął ją do siebie, uśmiechnęła się tak jakby to był najbardziej naturalny gest między nimi.
- Jakoś po tym jak przełożyłeś swoją rękę na moją talię - odpowiedziała mu, ale przecież to chyba nie było najważniejsze. Parsknęła jednak, gdy zaczął ją przepraszać. - Panie doktorze, coś panu mówi oksytocyna? Możesz sobie ją doliczyć do tego hormonalnego koktajlu - odwróciła powoli głowę, by spojrzeć mu w oczy i wreszcie spoważniała głaszcząc swoimi palcami jego policzek. - Ostatnio widziałam, że niewiele śpisz, wtedy przy mnie. Stwierdziłam więc, że skoro już zasnąłeś to nie mam serca cię budzić- wyjaśniła. Do troski Julii również należało przywyknąć, zwykle wszystkich bliskich traktowała najlepiej jak tylko umiała, więc dla Crane było to równoznaczne z przychyleniem im nieba.
A przecież Aiden wyrastał powoli na kogoś jeszcze bliższego, zwłaszcza gdy tak patrzył na nią i wreszcie się z nią witał w ten jeden sposób, który nawet po tym namiętnym popołudniu wywoływał u niej to samo szybsze bicie serca.
- Twoja- szepnęła w jego usta i mogła się zarzekać, że może powinien uważać na szminkę, ale oboje dobrze wiedzieli, że uwielbiała, gdy w ten sposób ją jej rozmazywał. Zaśmiała się splatając dłonie na jego karku. - Pomyślałam sobie, że skoro ostatnio przejawiamy pewne… problemy - przerwała, by znowu parsknąć - z wyjściem na zewnątrz to możemy zjeść tutaj. Wiesz, chyba wreszcie do Australii przyszło lato i na balkonie jest tak parno, wilgotno, czuć i słychać las… i możemy się całować między posiłkami i nie obawiać się, że ktoś nas wyrzuci za nieobyczajne zachowanie - dokończyła patrząc mu w oczy. - Ale chyba powinnam się w końcu zamknąć, bo to twoje urodziny, więc możesz zażyczyć sobie wszystkiego. Oprócz Alaski, bo nie wiem czy byłabym znośna w niskich temperaturach - zaznaczyła i jeszcze musnęła jego wargi, ale wreszcie ze śmiechem spełniła swoje założenie o jego decyzji i odsunęła się zaledwie na milimetry oczekując na to, co powie..
chirurg plastyczny już nie na urlopie — Cairns Hospital
47 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Już nie taki nowy w mieście chirurg plastyczny, który ma farmę owiec i wrócił do zawodu. Prywatnie chce być szczęśliwy, ale skutecznie ktoś mu ciągle to uniemożliwia.
Gdyby Aiden obawiał się wymagających kobiet, to nie byłoby ich tutaj dzisiaj razem. Ba, gdyby był lękliwy i gdyby nie wierzył we własne mocne strony, to nawet w tamtą grę na przyjęciu weselnym nie dałby się wciągnąć. Co do Julii, to dziewczyną mogła pozostawać w ich prywatnym sposobie porozumiewania się, a tak generalnie bez dwóch zdań była kobietą, która bez skrupułów wykorzystuje wszystkie możliwe atuty idące za rzeczoną kobiecością. Czy to złe? Thompson zdawał sobie sprawę, że kobiety w świecie wciąż mają trudniej, nie inaczej musi być w środowisku artystycznym. Więc nie ma nic dziwnego, że wykorzystuje cały wachlarz swoich umiejętności, bo bardzo często sam talent to niestety za mało. Co więcej, dopóki sam lekarz nie stanie się pionkiem w wyrachowanej grze Crane, to nie powinien mieć z tym żadnego problemu. Być może śpiewałby inaczej, gdyby to on był tym facetem, przed którym próbowała uciec na ślubie przyjaciół, ale nie znalazł się w tym miejscu i nie ma prawa wiedzieć jakby to było gdyby. Zresztą kto normalny na początku związku myśli o możliwych konsekwencjach wynikających z jego zakończenia? Już pomijając fakt, że w czasie tego wyjazdu było kilka takich momentów, w których logiczne myślenie o czymkolwiek zdawało się być niemożliwe. Dobrze, obojgu im potrzebny był taki reset, nawet jeśli początkowo Aiden planował podejść do niego w nieco inny sposób.
W końcu wszystkie emocje, hormony i zmęczenie wzięły nad Thompsonem górę. Choć oczywiście wolałby nie zmrużyć oka przez całe dwa dni, to Julia miała rację. Są takie momenty, w których organizm decyduje za nas. No i ten Aidena zdecydował w którymś momencie, najpewniej w tym, w którym wodził dłonią po aksamitnej skórze artystki, a w jego mózgu zachodziło wiele skomplikowanych procesów, że potrzebny jest mu czas na regenerację. W perspektywie przyszłych kilkudziesięciu godzin ta decyzja okaże się jedną z lepszych w ostatnim czasie. Zresztą już teraz, po kilku godzinach snu i zimnym prysznicu lekarz czuł się niczym pięć lat młodszy człowiek.
- Dobrze, że nie w mogącym wprowadzić w większe zakłopotanie momencie. - zażartował. Technicznie rzecz biorąc, Aiden na pewno wie, czy zaśnięcie w momencie zbliżenia jest w ogóle możliwe, bo gdyby ktoś był już tak skrajnie zmęczony, to mogą pojawić się inne utrudnienia. W każdym razie nie to było teraz przedmiotem jego rozmyślań. Docenił zrozumienie Julii. Ktoś inny mógłby przecież chować urazę, a przecież nie tak powinno być w związku.
Mężczyzna chciałby, aby mogli zostać tutaj jeszcze trochę dłużej, bo rzeczywistość poza nimi zdaje się tutaj nie istnieć. A gdy wrócą do miasteczka, to siłą rzeczy będą musieli powrócić też do swoich codziennych obowiązków. Zawsze będą jakieś terminy, które będą ich goniły i ktoś, kto będzie czegoś od nich chciał. To w sumie jakiś sposób na nie wypalenie się relacji, ale zawsze też jest ten etap, w którym chciałoby się spędzać czas tylko ze sobą. Ten, w którym każdy wymieniony dotyk oraz słowo mają znaczenie i chciałoby się tak w nieskończoność. Pewnie właśnie dlatego tak trudno było im wyjść dzisiaj poza obszar kurortu, a nawet zajmowanego apartamentu w nim. Za jakiś czas będzie z tego całkiem zabawna anegdota.
- Nie mam pojęcia, o jakich problemach mówisz. - zażartował, wywracając oczami, by po chwili udawać, że ściera rozmazaną szminkę z kącika ust Julii. Tak naprawdę makijaż miała wciąż w nienaruszonym stanie, być może i pod tym względem zdążyła się przygotować w ciągu ostatnich kilku godzin. - Nazwałbym je co najwyżej nagłą zmianą planów. - zadecydował. Problemy brzmią jakoś tak negatywnie, a negatywnych rzeczy to oni mieli wystarczająco w swoich życiach. W każdym razie odpowiadało mu spędzenie wieczoru na tarasie. - Myślę, że gdybyśmy utknęli w drewnianej chatce na Alasce, tylko we dwoje, to przynajmniej przez jakiś czas by się nam nie nudziło i nie miałabyś okazji do bycia nieznośną. - powiedział z przekonaniem, przesuwając dłonie z policzka i szyi Julii, na dół jej pleców, w ten sposób przytulając ją do siebie. - Teraz jednak myślę, że chatka tutaj nam wystarczy. Chociaż tak pięknie się ubrałaś, to tutaj możemy jeść, całować się i robić wszystko, co tylko będziemy chcieli. - w kontraście dla swoich słów, po dżentelmeńsku ucałował szatynkę w policzek. - Jeszcze raz dziękuję za to wszystko. - splótł swoją dłoń z dłonią Julii, ty tym razem pocałować jej wierzch, po czy poprowadził kobietę w kierunku stolika, a może jednak zainicjował taniec bez muzyki, zupełnie podobny do tamtego z dnia, w którym spotkali się po ponad roku.
sex on the beach
pif-paf#8372
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak naprawdę Julia nie do końca umiała zidentyfikować to, co się z nią dzieje, jeśli chodzi o Aidena. Zazwyczaj nie dawała nikomu podejść tak blisko, bo przecież ostatnio skończyło się źle], co było sporym eufemizmem, jeśli wziąć pod uwagę wszystko, co wydarzyło się między nią i Adamem na przestrzeni lat. Dziś mogła mu być wdzięczna jedynie za córkę i za to, że rok temu na jej życzenie zostawił ją w spokoju i przez to dotarła tutaj- do mężczyzny, który ostatnio doprowadzał ją do stanu jakiejś podejrzanej euforii. Nie zamierzała jednak (jeszcze) mu o tym opowiadać, zresztą jak na artystkę przystało, pewne rzeczy wolała mu pokazywać i chyba rozumiał doskonale jej przekaz lgnąc do niej na świeżo po prysznicu, po którym pachniał bardziej upajająco niż całe to australijskie lato.
- Nie wiem czy mam się poczuć obrażona, że sugerujesz, że przy mnie to w ogóle możliwe czy może starać się wyrzucić z mojej głowy te wszystkie obrazy. Mówiłam ci, że mam sporą wyobraźnię! - i szturchnęła go lekko w ramię śmiejąc się.
A więc można było tak- chcieć kogoś i jednocześnie dobrze się z nim bawić nie czując żadnej presji czy strachu, że nagle to się rozwieje. Patrzyła na niego dłużej, zupełnie jakby nadal nie dowierzała, że to jeszcze możliwe i bardzo chciała, by jak na obrazach- ten moment nagle zastygł i mogła do niego powracać bez końca, nawet jeśli i ta chwila mijała i właśnie Aiden tarł palcami jej szminkę, choć wiedziała, że wygląda perfekcyjnie.
Cała chciała dla niego być na ten jeden wieczór idealna, zupełnie jakby jemu w głowie pragnęła wyryć w głowie nieco inny obraz, taki, który będzie z nim podczas bezsennych nocy w szpitalu i nie tylko.
Taki, o którym nie zapomni już jutro, gdy wreszcie odkleją się od siebie.
- Nagła zmiana planów brzmi jak zdecydowanie coś w moim guście, ale hej, na stacji benzynowej muszą mieć jakieś pocztówki z wodospadami. Pewnie są kiczowate, ale przynajmniej będziemy mogli udawać, że tam byliśmy- zaśmiała się, choć tak naprawdę nie zamierzała nikomu się tłumaczyć z całego tego wyjazdu, bo najwyraźniej tego potrzebowali i nie żałowała ani minuty, nawet jeśli po powrocie rzeczywistość miała uderzyć ze zdwojoną mocą. W końcu śmiertelnicy nie lubią, gdy ludzie są za bardzo szczęśliwi, prawda? A Julia Crane zdecydowanie za często się uśmiechała, gdy wreszcie Aiden przytulił ją do siebie kładąc dłoń nisko na jej talii.
- Wychodzi na to, że pełnia szczęścia dla ciebie to jakaś drewniana chata, w której można się zaszyć - i delikatnie skubnęła jego wargę nie dając mu dokończyć, że przecież wie, że chodziło o nią i o te zajęcia, które teraz delikatnie jej sugerował całując ją w policzek. I choć wiedziała, że wygląda pięknie (dla niego przecież) w szpilkach, gdy ujął jej dłoń i zaprosił ją do tańca, wspaniałomyślnie je przydeptała zostając na bosaka. Nie wyobrażała sobie jak mogłoby się to skończyć dla jego stopy, a poza tym lubiła, gdy nagle traciła te kilka centymetrów i tym sposobem jeszcze ciaśniej przytulał ją do siebie. Może ze względu na te ich pierwsze pocałunki na plaży, gdy też była bosa, a może dlatego, że i teraz bardzo chciała z nim zatańczyć, więc chętnie splotła swoją dłoń opierając je obie wreszcie na jego ramieniu, gdy uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
I znowu mogli tańczyć jak na weselu, choć miała wrażenie, że od tamtego dnia przebyli niemal drogę świetlną i że niewinne spojrzenia wtedy stały się jedną wielką pasją teraz, więc jeszcze chętniej zaglądała mu w jasne oczy czując, że faktycznie takiego go nie znała, choć może powinna stwierdzić, że nie znała takich ich, bo przecież na próżno było szukać takiej historii, gdy przypadkowe spotkanie rok wcześniej wywołuje lawinę takich wydarzeń.
I choć do powiedzenia miała sporo- klasycznie, gdy chciało się kogoś wepchnąć w swój świat i sprawić, by został- gdy tak wtulała głowę w jego ramię, nie wypowiadała żadnego ze słów nie chcąc przepłoszyć tego dnia, który jeszcze im pozostał.
Na próżno, świt i tak wreszcie przyszedł i choć zastał ich przytomnych (choć nieco zmęczonych po nocy), powoli spakował ich do życia, które zostawili tak ze sobą beztrosko wcześniej.
Gdyby tylko wiedziała, zapewne wolałaby tam zostać.

koniec <3
ODPOWIEDZ