właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
002.
Ogarnianie dużego zespołu ludzi nie stanowiło dla niego problemu od lat, więc w kwestii dogadywania się z pracownikami i delegowania zadań wydawało mu się, że nie miał większego problemu. Większe wyzwanie stanowiła oczywiście sama branża — bo chociaż Winnie znał się świetnie na winach i był tym dziwnym człowiekiem, który czytał raporty finansowe dla rozrywki i sprawdza zmiany rynkowe w interesujących go branżach tak po prostu, z ciekawości, a nie dlatego, że ktoś mu kazał. Cyferki zawsze były światem i sporo to ułatwiało, ale niestety — nie wszystko. Nadal było wiele niuansów, których musiał się nauczyć. Wiele kwestii, których nikt nie mówił na głos i trzeba było nauczyć się czytać między wierszami w przypadku tych najbardziej prestiżowych klientów, którzy nie bardzo potrafili sobie żartować z… W sumie to z niczego. Jak już żartowali, to wychodziło to żenujące i Winnie kompletnie nie wiedział, jak wtedy reagować.
Dzisiaj jednak niestety był taki dzień, gdy wszystko szło nie tak, jak powinno. Liczby się nie zgadzały i brakowało gotowych butelek na zamówienia, które miały wyjść jeszcze tego dnia, najpóźniej wieczorem. Zginęła jakaś faktura, ktoś inny nie zapisał, że muszą zmienić informacje na etykiecie jednego z rodzajów wina, bo poprzedni właściciel zaakceptował ją z literówką w nazwie szczepu. I na domiar złego jeden z kierowców, który miał zająć się dostarczeniem wina na jakiś mały event tego wieczoru, nie przyszedł do pracy. I to bez znaku życia, więc początkowo wszyscy się o niego martwili, ale ostatecznie okazało się, że nic mu się takiego nie stało, po prostu jego brat został ojcem i musieli to świętować przy czymś zdecydowanie mocniejszym niż wino. Początkowo nieco go to zirytowało oczywiście, bo brzmiało dość nieodpowiedzialnie, jednak ostatecznie uznał, że jest to dość sensowna wymówka. W końcu nie codziennie zostaje się wujkiem pierwszy raz w życiu. Dlatego też zamiast marudzić i się wkurzać, Winnie sam postanowił zawieźć ten transport. Nie było to jakieś ogromne zamówienie, dlatego też załadował je dość szybko do auta, aby potem do niego wsiąść i pojechać pod wskazany adres, w którym miało odbywać się malowanie przy winie. Słyszał, że to ostatnio modne i w sumie nawet zdążył zauważyć, bo już kilkukrotnie dostarczali alkohol na takie spotkania. Sam jednak siłą rzeczy nie robił tego nigdy, dlatego, gdy dotarł na miejsce, rozejrzał się od razu w poszukiwaniu kogoś kompetentnego, kto wskaże mu miejsce do rozładunku oraz pokwituje odbiór.
Cześć, przepraszam — zwrócił się do blondynki, która zdawała się wiedzieć coś więcej niż on sam o tym wszystkim. Wywnioskował to na podstawie tego, że rozkładała aktualnie pędzle i pudełka z farbą na długich stołach, więc wątpił, aby była gościem, a raczej kimś z organizacji. — Przywiozłem wino, które chyba Wam się przyda — no skoro malowanie przy winie, to bez wina raczej ciężko to zrobić. — Wiesz może, do kogo mam się zwrócić, żeby pokwitował odbiór i gdzie je Wam wypakować, żeby było najwygodniej? — zapytał od razu, bo nie chciał jej przeszkadzać, potrzebował tylko kilku drobnych informacji i zajmie się całą resztą sam!

Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors
outfit

Olive z kolei pracy przy numerkach nie cierpiała. Nie miała ani trochę analitycznego umysłu. W szkole na lekcjach matematyki najciężej było jej usiedzieć. Wszystko przekręcała, więc pewnie do dzisiaj ma problemy z oszczędzaniem. Nie zarabia wcale bardzo źle, w końcu dawniej jej mama również była nauczycielką i razem z mężem, który był farmerem wychowali szóstkę dzieci. Łatwo nie było, ale dali radę. A Olive? Żyje wręcz od pierwszego do pierwszego.
Jednak robi to co kocha w życiu- maluje. To pozwala jej się wyciszyć i uspokoić chaos w swojej głowie. Gdy tylko dotyka pędzlem płótno bądź ołówkiem kartkę papieru, jej myśli od razu znajdują bezpieczną przystań, a spokój który się w niej budzi pozwala godziny spędzić na tworzeniu obrazu. Może gdyby była bardziej ambitna, to by potrafiła na samym malowaniu zarabiać na życie i to o wiele większe pieniądze niż teraz. A może to tylko obawa, że będą jej narzucać co ma malować na podstawie tego, jaki jest teraz trend? Obie opcje były możliwe, ale nigdy za bardzo się na tym nie skupiała. Nie zależało jej na pieniądzach, a jedynie na tym, aby robić to co kocha.
Miała jeszcze to szczęście, że mogła swoją pasją zarażać również innych. Co mogło być lepszego od uśmiechu dziecka, które odkrywa w sobie talent? Dziecka, które jest chwalone za swoje chęci i za pomocą sztuki może w jakikolwiek sposób wyrazić swoje emocje. Jedyne co go ogranicza, to własna wyobraźnia. Ona się starała właśnie pobudzać tą ich wyobraźnię, nie pozwalała jej szufladkować ani tworzyć jakichkolwiek barier.

Lecz uczyła nie tylko dzieci! Udzielała również dodatkowych zajęć w domu kultury dla osób w każdym wieku. Każdy grosz się przyda, a im więcej osób zarazi swoją miłością tym lepiej. Jednym z jej zajęć było malowanie przy winie. Już od dłuższego czasu taki tryb warsztatów cieszył się sporym zainteresowaniem wśród dorosłych. Może dlatego, że alkohol pozwalał im trochę poluzować własne hamulce i puścić wodze fantazji? Przestawali się wtedy obawiać krytyki i tworzyli niesamowite dzieła, a co najważniejsze- bawili się przy tym w najlepsze. Sama Olive na zajęciach oczywiście nigdy nie piła. Przede wszystkim była wtedy w pracy i mimo bujania w obłokach, to do swoich obowiązków podchodziła odpowiedzialnie (nie licząc licznych spóźnień). W dodatku miała bardzo słabą głowę, więc bezpieczniej było odpuszczać sobie kieliszek wina. Jednak wielu uczestników miało o wiele mocniejszą głowę, dlatego zawsze zamawiała z zapasem kilka butelek. Początkowo jeździła do pobliskiego sklepu, ale potem dostała namiary do winiarni i nie było nic lepszego niż dostawa pod wskazany adres! Zawsze przyjeżdżał ten sam sympatyczny kierowca, który oprócz wniesienia butelek wina pomagał jej ogarnąć co nieco. Dzisiaj jednak zaskoczył ją widok nieznanej jej dotychczas twarzy.

- Hej, a Jacka dzisiaj nie ma?- spytała z miejsca, zaraz jednak zdała sobie sprawę, że mogło to zabrzmieć niegrzecznie. Cóż, niestety Olive taka była- najpierw mówiła, potem myślała. - Znaczy przepraszam, nie chciałam żeby to źle zabrzmiało. Po prostu zawsze przyjeżdżał Jack i się zdziwiłam, że go nie ma- powiedziała szybko i uśmiechnęła się przepraszająco licząc, że jej wybaczy tą gafę. Odłożyła pędzle na stole i podeszła do niego.

- Będę wdzięczna jakbyś mógł wystawić po butelce wina przy każdej sztaludze. Niestety znowu przyjechałam za późno i jestem w niedoczasie jak zwykle, a zaraz zaczynają się zajęcia- typowa Olive, przyjeżdża o pięć minut za późno, niż pięć minut za wcześnie. - I ja pokwituję odbiór, gdzie podpisać?- spytała chwytając z biurka długopis.


Winfred p. rosenberg
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Świat byłby nudny, gdyby wszyscy byli podobni do siebie i byli dobrzy w tych samych rzeczach. Jego umiejętność zarządzania finansami oczywiście przydawała się naprawdę bardzo mocno w życiu codziennym. Szczególnie w czasach, gdy żył ze swoją żoną, która absolutnie nie przejmowała się pieniędzmi i wydawałą kosmiczne sumy na zakupach, gdy tylko nachodziła ją na nie ochota. Miało to jednak też swoje minusy, jak chyba wszystko. Potrafił popaść dość szybko w paranoję, gdy widział jakieś nieścisłości w tej kwestii. I czasami stanowczo za bardzo się martwił, czy rezerwy finansowe są na pewno wystarczające na wszystkie czarne scenariusze. Starał się odejść od tego i pracował mocno nad swoim podejściem, ale jak to zwykle bywa — szło to opornie.
Dla niego malowanie z kolei było czymś, czego nie próbował od podstawówki i był szczerze przekonany, że tak było lepiej i dla niego, i dla świata. Dawał sobie radę z muzyką, do czasu aż nie musiał śpiewać, tylko mógł grać na jakimś instrumencie (opanował ich naprawdę wiele), ale wszelkie inne formy sztuki był dla niego totalną zagadką. Miał wrażenie, że nawet pędzel czy ołówek trzymał źle, gdy próbował coś narysować albo naszkicować. Dlatego też podziwiał tego typu inicjatywy. Szczególnie że często przychodzili tam ludzie, którzy nie bardzo mieli talent, ale wcale się nie wstydzili tego i chcieli i tak to rozwijać. Super sprawa, naprawdę.
Jack ma gorszy dzień, więc musiał wziąć wolne — wolał nie informować jej wprost, że ma koszmarnego kaca, bo pół nocy opijał narodziny dziecka brata, ale nie chciał też kłamać, że typ jest chory albo coś takiego. Wydawało mu się, że to określenie jest dobrym wyborem. — Także nic się nie martw, następnym razem zapewne pojawi się on — zapewnił ją jeszcze, uśmiechając się lekko. — Ale tym razem musisz mnie nieco poinstruować, bo nie robię zbyt często dostaw — dodał, licząc na jej wskazówki. Nie chciał, aby była niezadowolona. Niby jego winnica nie umrze, jak straci klienta robiącego tej wielkości zamówienia, ale po pierwsze uważałby to za ujmę na swoim honorze, jakby nie podołał i ją rozczarował, a po drugie Olive wydawała się bardzo miła. Co przypomniało mu, że nie znał jej imienia i sam nie podał swojego. — Jestem Winnie, tak swoją droga — dodał więc, aby nadrobić ten mały błąd ze swojej strony.
Jasne, już się robi — skinął głową na jej prośbę i przyniósł skrzynkę z winem. Zanim zaczął rozkładać butelki, podszedł do niej z podkładką z dokumentami, aby mogła je podpisać. — Tutaj i tutaj, obok wpisanej daty — wskazał jej odpowiednie miejsca, a gdy mieli już formalności załatwione, odłożył dokumenty i zaczął rzeczywiście rozstawiać butelki. — A więc to Ty jesteś tutaj główną artystką, która to prowadzi, hm? — zapytał, zerkając na nią z zainteresowaniem. — Dla Ciebie też jest wino, czy byłoby to wbrew zasadom BHP? — uniósł lekko brew, zadając pierwsze pytanie, jakie pojawiło mu się głowie w tym momencie. Osobiście był zdania, że ona również powinna mieć swoje wino, ale nie znał się na tym ani trochę, dlatego bezpieczniej było zapytać.
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Olive nie była raczej fanką związków, a więc i nie miała męża, którego pieniądze mogłaby wydawać. Rodzice też nie przekazali jej żadnego majątku, którym mogłaby spełniać swoje zachcianki. Nie narzekała na swoje życie, ale skłamałaby mówiąc, że nie zazdrości nawet trochę żonie Winniego. Chciałaby móc wydawać kosmiczne kwoty na zakupach! Oczywiście w sklepach z artykułami papierniczymi, inne nie sprawiały jej tyle radości.

Może dzisiaj była pora, aby Rosenberg odkrył te zagadki? Poznał coś nowego, pozwolił sobie na chwilę zapomnienia i bez obawy krytyki puścił wodze fantazji? Bo na zajęciach Olive nie krytykowano nikogo, a jedynie zachęcano do działania i chwalono. Podczas wielu warsztatów, które były organizowane przez różne osoby, liczba uczestników była tak duża, że nauczyciel dał radę tylko raz, góra dwa, podejść do danej osoby i doradzić. Dla Halsworth to był czysty wyzysk, skupianie się na zarobieniu jak najwięcej w jak najkrótszym czasie nie zważając na jakość zajęć. Dlatego u niej była ograniczona ilość miejsc, maksymalnie 12 osób, aby mogła każdemu poświęcić jak najwięcej uwagi, zbudować relację. To było dla niej bardzo ważne i dla wielu osób najwyraźniej również, bo miała swoich stałych klientów, którzy wciąż wracali.

- Oh, rozumiem. Już się bałam, że go zwolnili- a był tak przemiłym kierowcą, że Olive powiedziała to z nieukrywaną obawą. A na wieść o zostaniu wujkiem pewnie po prostu by się ucieszyła i poprosiła o przekazanie gratulacji. W końcu to był bardzo dobry powód do świętowania!- A co robisz na codzień? Jak coś to świetnie Ci idzie dostawa, wszystko jest na czas, więc Jack ma godnego zastępcę- uśmiechnęła się szeroko całkowicie nieświadoma, że rozmawia właśnie z szefem dostawcy. Jak dobrze, że w żaden sposób go nie skrytykowała, bo wtedy już na pewno mogłaby się pożegnać z możliwością jakiegokolwiek rabatu na kolejne wina. Jednak skoro Jack nigdy nie narzekał na szefa, to nie miała powodu zakładać, że ten jest dupkiem.

- Miło Cię poznać Winnie, jestem Olive- przedstawiła się podając mu rękę i podpisała dokumenty we wskazanych miejscach, a potem powróciła do rozstawiania farb i pędzli. - Oh, artystka! Jak pięknie to brzmi!- aż uśmiechnęła się szeroko słysząc to sformułowanie. Mógł ją nazwać nauczycielką, prowadzącą, organizatorką... a wybrał najpiękniejsze z możliwych określeń, czym bardzo połechtał jej ego.- Tak, to ja organizuję zajęcia i staram się rozbudzić w uczestnikach pasję do sztuki- co gdy się udało było cudownym uczuciem! Pokręciła zaraz jednak głową w odpowiedzi na jego kolejne pytanie i się roześmiała. - Widziałeś kiedyś nauczyciela pijącego na zajęciach? W sumie uczniów pewnie też nie- fakt, zajęcia miały dosyć niecodzienną formułę. - Mam niesamowicie słabą głowę, więc wolę nie ryzykować leżenia pod stołem pijana, gdy cała reszta tutaj szaleje. Chcę razem z nimi dobrze się bawić- a zajęcia przy winie zawsze miały świetną atmosferę! Czasami trafiała się tak zgrana grupa, że po warsztatach szli dalej do baru i wtedy Olive sobie już nie odmawiała alkoholu. Zaraz jednak przystanęła i spojrzała na Winniego. - Jak nie masz więcej win do dostarczenia dzisiaj, to może chcesz zostać? Gwarantuję 100% świetnej zabawy- tego mógł być pewien!


Winfred p. rosenberg
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Mimo tego, że nie do końca mu to małżeństwo wyszło i trafił na kobietę, która niekoniecznie odwzajemniała jego uczucie, ale za to dość swobodnie i z premedytacją je wykorzystywała, to Winnie daleki był od przekreślania wszystkich związków. Nie spieszyło mu się oczywiście na razie do tego, aby wpakować się w coś nowego. Nie tylko dlatego, że nadal nie miał rozwodu, który ciągnął się niemiłosiernie i strasznie go frustrował. Ale też po prostu, chyba nie był typem człowieka, który od razu po zakończeniu jednego związku wskakiwał w drugi. Nie czuł wielkiej potrzeby, aby być w stałej relacji, chociaż nie zamierzał też (chyba) przed takimi rzeczami uciekać.
Przed nowościami w swoim życiu teoretycznie też uciekać nie chciał, ale jakoś tak wychodziło, że robił dużo nowych rzeczy związanych z pracą i podejmował wyzwania w tym zakresie, ale prywatnie jakoś już mu to nie szło. Łatwo było tutaj wymigać się podejściem, że co za dużo, to niezdrowo, ale chyba nie do końca o to chodziło. Miał pewne ograniczenia w wychodzeniu ze swojej strefy komfortu.
Nie, nie, nic z tych rzeczy. Nie planujemy się z nim rozstawać — zapewnił ją z uśmiechem, bo zdecydowanie nie było to na razie na tapecie w ogóle. Jednak wpadka to nie dramat, a jednak zdawał sobie sprawę, że Jack był bardzo pracowity i klienci naprawdę go lubli. W dodatku uwijał się z pracą i uprzejmościami na tyle szybko, że nigdy nie robił zaległości. Zdecydowanie był dobrym pracownikiem, nawet jeśli tym razem mu się odrobinę noga powinęła. — Dzięki, cieszę się bardzo z tej opinii — uśmiechnął się do kobiety szeroko. — Na co dzień ogarniam większość spraw w winnicy na miejscu — przyznał. Może odrobinę wymijająco, ale nie do końca było to celowe. Czuł się stosunkowo dziwnie, gdy mówił ludziom wprost, że jest właścicielem winnicy. Czasami miał wrażenie, że mimo iż nie chciał, to brzmiał, jakby się przechwalał. Co było głupie, ale niestety, czasami trudno pozbyć się jakiegoś natrętnego wrażenia.
Brzmi jak całkiem fajna inicjatywa, jakie są efekty? Ludzie wracają albo zapisują się na inne zajęcia, czy raczej nie bardzo? — zapytał z zainteresowaniem, bo był naprawdę ciekawy, jak to wszystko wyglądało i ile osób skupiało się na sztuce, a nie na plotkach przy winie.
Właśnie chciałem mówić, że zazwyczaj uczniowe też nie piją… — zaśmiał się lekko i pokiwał głową. — Rozumiem. Następnym razem mogę Ci wrzucić butelkę albo dwie wina bezalkoholowego, żeby nie było Ci smutno — zaproponował, bo w sumie było to jakieś rozwiązanie. A ich wino bez procentów było na pewno bardzo dobre!
Kończył rozkładać butelki przy sztalugach oraz resztę w odpowiednim miejscu, gdy ze strony kobiety padło pytanie, na które zmarszczył lekko brwi.
Brzmi to dość kusząco, nie będę kłamać, że nie — uśmiechnął się lekko. — Ale ja jestem zdecydowanie niezdolny do tworzenia sztuk plastycznych w dowolnej formie — przyznał nieco zakłopotany. — Nie wiem, czy jest w tej kwestii jakiś odpowiednik tego, że jak ktoś nie umie śpiewać, to słoń mu nadepnął na ucho, ale zdecydowanie mi talentu plastycznego brakuje — w sumie nigdy nie słyszał takiego powiedzenia, ale ona była z branży, to może miała większą wiedzę.
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Na szczęście Olive w swoim dotychczasowym życiu nie miała aż tak drastycznych zawodów miłosnych. Jednak te które przeszła sprawiły, że lepiej jej i innym będzie, gdy sobie daruje kolejne próby. Mimo, że na codzień nie uciekała przed pozostałymi możliwościami, które stawiał przed nią los. Była otwarta na wszystko, chętnie podejmowała ryzyko i próbowała nowych rzeczy. Nie bała się, a czasami wręcz można było o niej powiedzieć, że miała więcej szczęścia niż rozumu. Chociażby wtedy, gdy zabrała całkowicie obcego mężczyznę z przystanku i zaoferowała mu swój dach nad głową. Kto by tak zrobił? A szczególnie, która samotnie mieszkająca kobieta? Mężczyzna okazał się całkowicie niegroźny, ale historia mogła zakończyć się dosyć drastycznie. Więc cóż, Halsworth nie bała się niczego oprócz ponownie złamanego serca.

- Oh to dobrze!- przyznała z nieukrywaną ulgą, bo nie chciała żeby Jack zniknął i przestał być jej dostawcą. Był już tak we wszystkim wprawiony, że jak tylko przyjeżdżał przed zajęciami, to Olive nie musiała go w żaden sposób instruować. Wiedział co i jak zrobić, ale Winnie oczywiście gorszy nie był! - Rozumiem. Jednak gdy będziesz miał ochotę coś zmienić, to daj znać, a zadzwonię do Waszego szefa zachwalając Was oboje i błagając, abyście z Jackiem przyjeżdżali na zmianę- dodała zaraz z szerokim uśmiechem wciąż nieświadoma, że szefem jej rozmówcy jest on sam. Pewnie jeżeli dzisiaj się o tym nie dowie, tylko innym razem, to będzie sama z siebie żartować. Gdyby jednak się jej przyznał, że jest właścicielem winnicy, to nie uznałaby tego za przechwalanie się. Często miała wrażenie, że ludzie mają problem z mówieniem o swoich sukcesach jakby to było coś złego. Jakby z jednej strony społeczeństwo wymagało od nas ciężkiej pracy, a gdy już odniesiemy sukces, to najlepiej siedzieć cicho i się nie wychylać. A przecież jeżeli sami nie zaczniemy siebie doceniać, jak możemy oczekiwać, że inni zaczną to robić?

Olive starała się z tym walczyć. Dlatego zachęcała swoich uczniów do podejmowania prób i nagradzała je wszystkie. Bo nie chodziło o to, żeby namalować obraz na miarę Picasso, ale żeby uwierzyć w swoje możliwości, zaangażować się, spróbować i być dumnym z samego siebie. Może i było to zbyt idylliczne podejście do nauki i życia, które na codzień jest dosyć brutalne, ale ważne było dla niej, aby chociaż na te parę godzin stworzyć im komfortową przestrzeń, gdzie ich pewność siebie może się budować i rosnąć. - Ludzie pokochali te zajęcia. Dzieci posiadają niesamowitą wyobraźnię, która z czasem jest tłamszona i ograniczana przez wytyczne obowiązujące w życiu codziennym. Podczas tych zajęć, gdy dorośli wypiją kilka kieliszków wina, niektóre hamulce puszczają i wtedy wypływa wyobraźnia zamknięta jakiś czas temu- oczywiście przy okazji czasami stłucze się kilka kieliszków wina bądź zostanie opróżnionych więcej butelek niż założyli, ale to nic z tym, co udaje się uzyskać! - Mam stałych uczniów, którzy chętnie wracają na zajęcia, a po warsztatach kontynuujemy spotkanie w innym miejscu. Ostatnio wylądowaliśmy na karaoke- uśmiechnęła się szerzej na to wspomnienie. Uwielbiała swoich uczniów- zarówno tych młodszych jak i starszych! Kochała uczyć i za żadne skarby nie zamieniłaby tej pracy na coś innego.

- Cudowny pomysł! Dziękuję bardzo, to miłe z Twojej strony- przytaknęła na propozycję z nieukrywaną radością. To było niezwykle sympatyczne z jego strony i wcześniej w ogóle nie wpadła na to, że przecież może kręcić się wśród uczestników z kieliszkiem wina, ale bezalkoholowego.
Gdy tylko Winnie w tak uroczy sposób odmówił wzięcia udziały w warsztatach, to się zaśmiała. - Nie ma żadnego odpowiednika, bo takie coś nie istnieje- aby wziąć udział w zajęciach, to chęci były jedynym wymogiem. - A śpiewać każdy może! - nie każdego się słucha z przyjemnością, ale mniejsza o to. - Spróbuj nie traktować tego jako czasu, kiedy masz stworzyć dzieło sztuki, a po prostu możliwość spędzenia miło czasu, spróbowania czegoś nowego, zabawy i wypicia bardzo dobrego wina. Jak coś to nie powiem o tym szefowi- mrugnęła do niego jeszcze na koniec licząc, że udało jej się go przekonać.


Winfred p. rosenberg
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Było to na pewno nierozważne i niebezpieczne, więc dobrze, że skończyło się dobrze. Było to też dość przykre, że pomaganie innym często było obarczone dość dużym ryzykiem i mogło skończyć się tragicznie — nic dziwnego, że naprawdę mało kto (albo właściwie nikt poza nią) nie zdecydowałby się na takie działanie, mając z tyłu głowy wiele obaw i potencjalnych konsekwencji. I nie można chyba było tego nawet oceniać — w końcu każdy miał prawo do wyznaczania swojej strefy komfortu i wychodzić z niej powinien sam, gdy będzie gotowy. Każdy miał też swoje lęki i obawy, niektórzy przeżywali je bardziej, inni z kolei mogli z łatwością je ignorować. On chyba był gdzieś pośrodku. Może lekko szala przechylała się na stronę rozsądku, ale jednak starał się podchodzić do życia możliwie lekko. Żeby być rzeczywiście otwartym na wszystko. Albo prawie wszystko.
Będę miał na uwadze i bardzo to doceniam — zapewnił ją z lekkim rozbawieniem. — Ale mam całkiem sporo roboty tam, gdzie normalnie jestem i chyba mi to odpowiada. Poza tym, Jack pewnie nie podzieli się tak łatwo odwiedzaniem takiej wspaniałej klientki — dodał, uśmiechając się do niej szeroko. Ale czy było to naciągane? Ani trochę. Była bardzo miła i pozytywna, bardzo ładna i niezwykle kochana, skoro chciała nawet dzwonić do szefa, żeby podzielił dostawy między niego, a Jacka. Anioł nie kobieta.
Brzmi to naprawdę świetnie — przyznał, przyglądając się jej z niemałym podziwem. — Ale coś w tym jest, że to dziecięce spojrzenie na świat i używanie wyobraźni jest zupełnie inne, a potem dopada nas dorosłość i nagle wszystko zaczyna się układać w jakieś sztywne ramy — niby człowiek, będąc świadomym tej kolei rzeczy, starał się temu nie dać, ale niestety, to nie było takie łatwe. Szczególnie że w znacznym stopniu świat tego wymagał. Trzeba było być odpowiedzialnym, płacić rachunki, pamiętać o ubezpieczeniu, wstawać codziennie do pracy, w której nikt nie mógł napisać usprawiedliwienia za nieobecność, a po powrocie nie wystarczyło skserować notatek od koleżanki. Nagle to, co było końcem świata kilka dekad temu, teraz było czymś, za czym trochę się tęskniło. — Czyli żadna forma sztuki Wam niestraszna, podziwiam — zażartował lekko, chociaż najwyraźniej na to wyglądało. — Trzymam w takim razie kciuki, aby i dzisiaj udało się miło kontynuować zajęcia — dodał, rozglądając się, czy aby na pewno nie pominął żadnego stolika ani sztalugi.
Żaden problem, mamy kilka rodzajów naprawdę dobrego wina bez procentów — zapewnił ją. — Świetnie się sprawdza, jak nie chce się samemu pić wody, ale jednocześnie nie bardzo ma się ochotę skończyć z kacem — jemu też zdarzało się po nie sięgać.
Podobno tak, ale nie wiem, czy każdy potem chce słuchać — zauważył. Bo chyba w tym tkwił problem. Trochę czuł się niepewnie, bo propozycja wydawała się kusząca, ale musiał przyznać, że w sumie nigdy się tym nie zajmował i naprawdę nie czuł się zbyt komfortowo w tym obszarze. To chyba właśnie ten moment, w którym powinien wyjść ze swojej strefy komfortu i zrobić coś, czego nigdy nie robił.
Hmm… — mruknął, drapiąc się po skroni i rozglądając jeszcze raz dookoła. — No dobra, namówiłaś mnie — stwierdził ostatecznie, bo w sumie czemu nie. — Ale nie możesz się śmiać — zastrzegł od razu z rozbawieniem, aby ją przestrzec, że to nie wchodziło w grę. — Mam Ci coś jeszcze pomóc, zanim zaczną schodzić się ludzi, skoro zostaję? — dopytał, bo nie wiedział, czy coś jej jeszcze do zrobienia zostało.
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Całe szczęście Olive do tej pory nie przejechała się na swoich porywach dobroci. Nie wpadła też w żadne większe kłopoty swoją szczerością, brakiem rozwagi i przemyślenia swoich działań. Można by rzec, że panna Halsworth miała o wiele więcej szczęścia niż rozumu. Jednak nie wiadomo co los nam przyniesie i czy któregoś dnia nie sparzy się tak bardzo swoją spontanicznością, że zamknie się przed innymi. W końcu to życie i codzienne sytuacje nas kształtują. Pewnego dnia może spotkać na swojej drodze człowieka, któremu będzie chciała pomóc, a on ją oszuka i wykorzysta? Bądź swoim brakiem uważności skończy z czymś więcej niż kolejnym siniakiem. Na razie jednak blondynka była pozytywnie nastawioną do świata i ludzi osobą, która zawsze widziała szklankę do połowy pełną.

Uśmiechnęła się szeroko słysząc komplement i grzecznie podziękowała, bo która kobieta nie lubi słuchać takich rzeczy? W sumie to faceci również. - Mam w takim razie nadzieję, że już zawsze będą wysyłać Ciebie pod nieobecność Jacka. Godnie go zastępujesz- oczywiście, że by zadzwoniła do szefa z prośbą o podział dostaw między nimi. Ba, całkiem możliwe, że jeżeli będzie pamiętać po zajęciach, to zadzwoni do winiarni prosząc o rozmowę z właścicielem, aby mogła złożyć pochwałę na Winniego. Tacy pracownicy to skarb i warto o tym głośno mówić.

- A czy te ramy muszą być takie sztywne? Czy większość ograniczeń, które mamy nie nakładamy na siebie my sami?- cóż, Olive może i miała już magiczną trójkę z przodu, ale czasami nie raz się zachowywała jak nastolatka bez żadnych obowiązków. Zdarzyło jej się zapomnieć o opłaceniu rachunków i dopiero brak prądu jej o tym okrutnie przypomniał. Potrafiła też zarwać nockę przed pracą malując bądź po prostu robiąc sobie maraton filmowy o drugiej w nocy. A ile to razy zapomniała zamknąć mieszkania! Oczywiście gdzieś w tym wszystkim miała jeszcze tą równowagę pozwalającą jej dalej chodzić po tym świecie i utrzymywać się samodzielnie, chociaż z oszczędzaniem było u niej ciężkio.

Wino bezalkoholowe brzmiało jak idealny plan dla niej. W jej przypadku jeszcze pojawiłby się pewnie efekt placebo, oby tylko kolejnego poranka nie było też sztucznego kaca. Na pewno kolejnym razem zamówi kilka butelek, przede wszystkim dla smaku. - Oj musimy się przejmować tym, że komuś nie spodoba sie nasz śpiew? Jeżeli trochę będziesz fałszować Winnie w barze karaoke, to uwierz mi, że nigdy tym krzywdy drugiemu człowiekowi nie sprawisz. Musisz kiedyś tam pójść z nami!- oh to co, że dopiero się poznali, a Olive już zarządza kolejne spotkanie. Czy było to nie na miejscu? Możliwe, ale jak już ktoś pozna Halsworth, to wie, że ona mówi od razu to, co jej ślina na język przyniesie. A gdy złapie z kimś dobry kontakt, to jest jeszcze bardziej otwarta.

- Oh super! Teraz malowanie, potem śpiewanie!- i aż podskoczyła z ekscytacji klaszcząc w dłonie. Zanim Rosenberg się obejrzy, a będzie występował na scenie z kieliszkiem wina w jednej ręce, a z mikrofonem w drugiej i śpiewał hit "It's my life".
Wszystko było już gotowe, więc gdy tylko dołączył do jej zajęć nowy uczestnik, to pozostali zaczęli się schodzić. Olive z każdym witała się osobiście i przedstawiała również ich między sobą, aby nikt nie czuł się pominęty i wyobcowany. Miała stałych klientów, ale wielu było pierwszy raz i nie wszyscy się znali, a jej zależało na stworzeniu domowej atmosfery, gdzie oczywiście nie ma miejsca na żadne wyśmiewanie. Wino poszło w ruch już od samego początku, zanim zajęcia się jeszcze zaczęły. Olive na wstępie przedstawiła panujące zasady na zajęciach, a potem przeszła do krótkiego wykładu o sztuce, ale głównym celem zajęć było pobudzenie wyobraźni i przede wszystkim chodziło o to, aby działać, próbować. Niektórzy mówili, że nie potrafią malować, a nigdy nawet nie spróbowali tego, więc skąd mogą wiedzieć? Gdy pędzle i farby poszły w ruch, blondynka kręciła się między uczestnikami mając butelki wina- czerwonego i białego- i dolewając innym do kieliszków, wymieniając się spostrzeżeniami, nakierowując i dając rady. Była w swoim żywiole, kochała sztukę i kochała uczyć, więc podczas takich momentów była najszczęśliwsza. W pewnym momencie doszła do Winniego.- Mam nadzieję, że nie żałujesz, że zostałeś na zajęciach- zadowolenie z jej zajęć to miód na jej serce, więc liczyła, że jej nowy kolega nie zastanawia się teraz jak uciec przed końcem tak, żeby nikt nie zauważył. A i oczywiście wzniosła butelki z niemym pytaniem, które wino wybiera.


Winfred p. rosenberg
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Być może była to nagroda za to, że była po prostu sobą. I za to, że jednak te jej porywy dobroci sporo miłego dla innych za sobą niosły, podobno za to też należy się dobra karma. Nie zawsze to tak wygląda, ale nic, tylko cieszyć się z faktu, że w jej przypadku tak to wyglądało. I chociaż Winnie dobrze jej nie znał i nie wiedział, jakie miała podejście do takich kwestii w życiu, to jednak nie trudno było mu zauważyć, że była bardzo otwartą i pozytywną kobietą, która miała w sobie dużo empatii i uroku. Co z kolei sprawiało, że można było z miejsca ją polubić. I dlatego miał nadzieję, że życie nie zmieni jej podejścia, bo jednak takich ludzi było stosunkowo niewiele, tak przynajmniej mu się wydawało. Częściej ludzie trzymali się negatywnych zdarzeń i przez nie zachowywali przesadną ostrożność, niż odwrotnie. On sam miał taki moment, ale aktualnie mocno z tym walczył, aby niezbyt przyjemne doświadczenia z małżeństwa nie zmieniły jego optymistycznego i może nieco zbyt ufnego podejścia do życia.
Dzięki, doceniam ten komplement — naprawdę doceniał, bo było to bardzo miłe. Posłał jej nawet bardzo szeroki, miły uśmiech, bo jakoś tak działała, że naprawdę trudno było przy niej się nie uśmiechać. Nic dziwnego, że tak dobrze się odnajdywała na takich wydarzeniach jako prowadząca — miała naprawdę duża łatwość w kontaktach ludźmi i było to niezwykle przyjemne.
To prawda, albo sami pozwalamy się w nie wepchnąć bez większego powodu — przyznał jej rację bez wahania. — Bo wydaje nam się, że tak trzeba, skoro ogól tym tropem podąża — były to nieco egzystencjalne przemyślenia, ale cóż. Podobno od tego jest sztuka, aby człowiek przemyślał swoje życie.
Masz naprawdę niezły dar przekonywania, wiesz? — przyznał z rozbawieniem, bo samo słuchanie jej takiej podekscytowanej sprawiało, że człowiek jakoś tak mniej myślał o tym, że w sumie to wcale nie miał ochoty śpiewać i nie lubił tego robić publicznie. Najwyraźniej los chciał, aby się przełamał, skoro ostatnio na jego drodze pojawiały się same fanki karaoke. Może to znak, może nie powinien z tym walczyć. — To chyba przez Twój entuzjazm — dodał, bo tak mu się wydawało, że był on nie tylko zaraźliwy nieco, ale też sprawiał, że człowiek jakoś bardziej przekonany się czuł do danego pomysłu.
Tak, jak on do malowania, na którym został, chociaż absolutnie nie wiedział, jak się odnajdzie na takich zajęciach. Okazywało się jednak, że chyba rzeczywiście niepotrzebnie się przejmował, bo atmosfera była naprawdę luźna i zabawna, ludzie całkiem otwarci — niektórzy od początku, inni tacy się stawali po dwóch lampkach wina — a poziom artystyczny był naprawdę mocno zróżnicowany. Niektórzy odstawali bardzo mocno na plus, inni wręcz odwrotnie, ale jakoś nagle mu nie przeszkadzało, że należał do tej drugiej grupy.
O dziwo nie — przyznał, spoglądając na kobietę z uśmiechem. — Czerwone poproszę — odpowiedział na jej nieme pytanie. — Co prawda nadal jestem trochę zdania, że moja sztuka marnuje płótno, ale bawię się naprawdę dobrze — nie było to kłamstwo i mogła to po nim zauważyć tak w sumie. — Jestem zaskoczony, że Jack po dostawach do Ciebie w ogóle wraca jeszcze do pracy, a nie siedzi za sztalugą za każdym razem.. — zażartował sobie lekko. — A Ty jak się dzisiaj bawisz? Dużo stałych uczniów, czy więcej nowych twarzy? — zapytał z zainteresowaniem, bo ciekawiło go, jak prezentowało się jej dzisiejsze nastawienie.
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Pozytywnego podejścia do życia Olive nie można było odmówić. Zawsze widziała szklankę do połowy pełną, w każdej sytuacji dostrzegała jakiś pozytywny aspekt, a w ludziach tylko dobro. Wierzyła w karmę i w to, że dostajemy od wszechświata tyle ile sami mu damy od siebie. Dlatego starała się żyć w zgodzie ze wszystkimi i z uśmiechem na twarzy kroczyć po świecie. Jednak czy da się tak przez całe życie? Wątpliwe.
Jednak podczas spotkania z Winniem była na tym etapie życia, gdzie wszystko widziała w kolorowych barwach, ale przy nim nie dało się być niemiłym. Przy niektórych osobach musiała się czasami wysilać na uśmiech albo liczyć do dziesięciu, aby za szybko się nie nakręcić. Ale przy nim? To była czysta przyjemność rozmawiać i żartować.

- Więc może w tym rzecz, aby nie iść za ogółem, a podążać własną ścieżką?- rzuciła pytaniem z lekkim uśmiechem, niekoniecznie oczekując, że będzie chciał z nią dalej o tym dyskutować. Niewiele osób lubiło rozmawiać na takie tematy, a szczególnie już z nowopoznanymi osobami.
Zaraz jednak jej uśmiech się poszerzył i roześmiała się wesoło. Cóż, poznali się raptem kilka minut temu, a Winfred już tak szybko ją rozszyfrował! Chociaż akurat z niej można czytać jak z otwartej księgi. Była bardzo często niesamowicie szczera, więc nic trudnego się zorientować w tym jaka jest.

- Wiem, dlatego Ci którzy mnie znają wiedzą, że nie ma sensu wchodzenie ze mną w dyskusję. Nie ma drugiej tak upartej jak ja- pochwaliła się dumnie, bo traktowało to jako komplement i znała też w wielu aspektach swoje zalety i upartość uważała za jedną z nich. - Ale Twoje wytłumaczenie jest lepsze- pokiwała głową z uznaniem, bo to było jeszcze milsze. Czasami ludzi przytłaczał jej entuzjazm, który czasami rósł do kolosalnych rozmiarów, gdy nie potrafiła się cieszyć z czegoś ze spokojem i ogładą jaka była widziana w danych sytuacjach. Dlatego było jej niezwykle miło, że Rosenberg jej zachowanie uznał za coś pozytywnego i nie zniechęciła go swoją postawą. Tym bardziej, że gdyby go z miejsca nie polubiła, to by przecież nie namawiała go na zajęcia, na których mieli spędzić razem kolejne dwie godziny, a te z kolei mijały bardzo szybko.

- Skoro czerpiesz z tego zabawę, nie ma czegoś takiego jak marnotrawienie płótna. Pozwól sobie dobrze się bawić- powiedziała polewając mu trochę więcej czerwonego wina niż pozostałym. Może potrzebuje więcej alkoholu, aby się otworzyć? Olive wino zamawia z jak najlepszej winiarni, więc niech sobie nie żałuje! - Nie wiemy czy Jack nie trzyma w aucie szkicownika i rysuje, gdy nikt nie widzi- w końcu kilka razy uczestniczył w jej zajęciach i szło mu całkiem nieźle. Może odkrył w sobie nową pasję? - Robię to co kocham, więc bawię się znakomicie. Jak to mówią- rób to co kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia. Ze mną jest podobnie- Olive na swoich wlasnych zajęciach bawiła się świetnie. Naprawdę świetnie trafiła z pracą i może nie zarabiała kokosów, nie mogła sobie pozwolić na wszystko, to przynajmniej na koniec dnia wracała do domu z poczuciem, że dobrze spędziła czas. - W sumie to jest w miarę po połowie. Część stałych, część nowych, którzy mam nadzieję że zostaną na dłużej. Liczę na to, że i Ciebie do tego przekonam- odpowiedziała rozglądając się w międzyczasie po sali i twarzach uczestników warsztatów, aż zatrzymała wzrok na Winniem i uśmiechnęła się delikatnie przechylając głowę lekko w bok, ciekawa jego odpowiedzi. Zaraz jednak dostrzegła za jego plecami obraz, który malował i przyjrzała się mu dłużej . Podobał jej się i dziwiła się, że jej nowy znajomy tak oponował przed zajęciami, bo miał talent! Tylko był gdzieś uśpiony i ewidentnie przykryty stresem przed krytyką, bo w jego obrazie dostrzegała pewną zachowawczość. - Obraz jest piękny. Spróbuj jednal trzymać pędzel z myślą, że to on kieruje Ciebie, a nie na odwrót. Daj się mu poprowadzić z lekkością, ufnością- dała mu wskazówki licząc, że go przy tym nie urazi, ale i pochwaliła całkowicie sczerze.



Winfred p. rosenberg
wystrzałowy jednorożec
Miło
właściciel winnicy — bouteille d'or
39 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuje w krainie winem płynącej
Było to miłe. Tak, jeśli zapytać go o to, jak ocenia dokładnie to podejście, to na pewno uznałby, że jest bardzo, bardzo miłe. Czy dobre i odpowiednie? Tego nie potrafiłby ocenić. Był zazwyczaj zdania, że ludzie powinni żyć po swojemu, a nie próbować znaleźć jakiś tajny szyfr, który okaże się kluczem do prawidłowego życia. W końcu przecież nie było czegoś takiego, jak prawidłowy sposób życia. U każdego wchodził inne kwestie i składniki, które sprawiały, że trzeba było dostosowywać ten przepis jak najmocniej pod siebie. Inaczej naprawdę łatwo było wszystko spieprzyć i zgubić samego siebie, a to chyba była najgorsza rzecz i przede wszystkim najgorszy sposób na to, aby przeżyć swoje własne życie.
Uśmiechnął się lekko, przytakując na to rzucone lekko pytanie, bo jednak zdecydowanie się z nią zgadzał. Raczej był osobą, która starała się iść swoją ścieżką. Nie zawsze mu się to udawało, czasami błądził i popełniał błędy, a czasami szedł jakąś drogą i musiał pokonać jej naprawdę dużo, aby dotarło do niego, że jednak nie jest to ścieżka, którą sam wybrał, tylko trafił na nią dlatego, że nie chciał kogoś zawieść czy stracić. Ostatecznie jednak szukał wtedy (gdy już do tego dojrzał) jakiegoś miejsca, aby zawrócić albo odbić w innym kierunku i zacząć żyć bardziej po swojemu, poszukać tej ścieżki, która była lepiej dopasowana do jego oczekiwań, potrzeb i marzeń. Czy malowanie przy winie się do tego zaliczało? Trudno stwierdzić. Musiał jednak pamiętać, aby w odpowiednim momencie wezwać kogoś z firmy, kto zabierze auto z nim, bo jednak Winnie nie był człowiekiem, który po kilku kieliszkach wina wsiadał za kierownicę.
Uważasz to zawsze za zaletę, czy czasami widzisz w tym wadę? — zapytał z ciekawością, gdy wspomniała o tym, że jest tak bardzo, bardzo uparta. — Nie oceniam, jak coś. Po prostu jestem ciekawy, jak sama na to patrzysz — dodał od razu, aby nie było, że z góry zakłada, że było coś w tym złego, albo nie do końca. Generalnie on w sumie lubił ludzi, którzy potrafili stawiać na swoim i starał się sam tak patrzeć na życie i podchodzić do większości sprawa. Czy mu się to udawało, to już inna sprawa. Jak zostało wspomniane, ideałem nie był i swoje za uszami miał, błędów też popełnił całkiem sporo, często przez własną głupotę.
Zawsze tak płyniesz przez życie z takim luzem? — zapytał, uśmiechając się do niej, bo jednak trudno było się przy niej nie uśmiechać. Potrafiła nie tylko być bardzo pozytywną osobą, ale też tym pozytywnym podejściem zarażała innych. Jego przynajmniej na pewno.
Taki jest plan — zapewnił ją, bo absolutnie się w tej kwestii nie spinał. Rzeczywiście raczej miał luźne podejście do tego, aby po prostu zobaczyć, co z tego wyjdzie. Pogadał z kilkoma innymi uczestnikami zajęć i tylko się utwierdził w przekonaniu, że to żadne zawody i każdy (albo prawie każdy, wyjątki zawsze się zdarzają), ma tutaj dokładnie takie samo podejście i cel: żeby się wyluzować i dobrze bawić.
Coś tam słyszałem — zaśmiał się lekko, gdy wyrecytowałą ten dość utarty frazes, chociaż cóż. Była potwierdzeniem tego, że miało to sens i było zgodne z prawdą. Pokiwał głową na jej wskazówkę, chociaż chyba nie do końca jeszcze ją rozumiał i jak wdrożyć w życie. Co prawda jego zdaniem określenie piękny wobec jego obrazu było mocno naciągane, ale nie ważne. Nie będzie się z tym kłócić przecież, tylko podziękował za komplement. I ostatecznie bawił się na tyle dobrze, że nawet nie spostrzegł, kiedy cały ten czas mu uciekł i zajęcia dobiegły końca.
To była naprawdę ciekawa i miła zabawa — przyznał, podchodząc do Olive. — Dzięki za namówienie — uśmiechnął się do niej promiennie. — Jakbyś szukała jakiegoś innego miejsca, żeby zorganizować coś podobnego, to możesz się do mnie odezwać, może uda nam się zorganizować coś w winnicy — dodał luźno, bo w sumie czemu nie? Okoliczności tam był bardzo.. Hm, inspirujące.

Olive Halsworth
Nauczycielka plastyki — LORNE BAY STATE SCHOOL
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Girl, come show me your true colors
Paint me a picture with your true colors

Dlatego Olive zgadzała się z Winniem i żyła po swojemu, zgodnie ze swoim kluczem i tak, aby było jej najlepiej. Oczywiście starając się przy tym nikogo nie ranić, bo jednak była dosyć empatyczną osobą. Po prostu szła przez życie na swoich zasadach i czy tego żałowała? Ani trochę! Dotychczas przez 30 lat ani razu się na tym nie przejechała, a wręcz brak zmartwień i trosk czy komuś się przydoba sprawiał, że czuła się młodziej i nawet zmarszczek miała (jeszcze) niewiele. Lecz w jakiś sposób nie była w stanie od razu odpowiedzieć na jego pytanie. Zawahała się na dłuższy moment wpatrując się w punkt na obrazie, aby zastanowić się nad odpowiedzią.

- To ciekawe, bo nie przypominam sobie żeby ktokolwiek zadał mi wcześniej to pytanie- przyznała w końcu szczerze spoglądając na niego wciąż zamyślonym wzrokiem. - Chyba nie jestem w stanie jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście przez moją upartość często mam to co chcę, ale nie dlatego, że ktoś mi coś da, a po prostu uparcie dążę do realizacji postawionego celu samej sobie. Chociaż to też zależy w jakim kontekście, bo gdybyś wpadł do mojego mieszkania, to byś zobaczył mnóstwo niedokończonych obrazów, bo zanim skończę jeden, mam już pomysł na kolejny- dodała z uśmiechem, bo faktycznie w jej domu po kątach pietrzyły się płótna w połowie zapełnione. - Jednak z kolei wydaje mi się, że moja upartość przyczyniła się do tego, że ciężko być ze mną w związku. Dwa krótkie związki to niewielki wyczyn- grunt to mieć dystans do siebie, a tego Olive nigdy nie brakowało. Potrafiła śmiać się z siebie, żartować, dostrzegać swoje wady, a przy tym być pewną siebie kobietą. Dlatego na kolejne pytanie Winfreda odpowiedziała bez żadnego zawahania.

- Stety niestety, ale tak. Rzadko co pomyślę przed zrobieniem czegoś, chwytam to co podsuwa mi teraz życie i staram się korzystać z chwili. A i dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna- uśmiechnęła się szerzej i przyjrzała z zainteresowaniem swojemu rozmówcy. Miała wrażenie, że on z niej może czytać jak z otwartej księgi, natomiast dla niej sprawiał wrażenie swego rodzaju zagadki.- A Ty? Ciebie zawsze trzeba namawiać na zrobienie czegoś nowego? Czy lubisz podejmować wyzwania?- nie żeby musiała jakoś bardzo go namawiać, aby został na zajęciach, ale jednak nie zgodził się od razu. Jack w przeciwieństwie do niego od razu się zgodził, ale może po prostu nie chciał wracać do pracy? Może Winnie był bardziej zaangażowanym pracownikiem?

Po wymianie kilku zdań, Olive wróciła do reszty uczestników warsztatów, bo przecież nie byli sami w sali z Rosenbergiem. Chociaż tak dobrze jej się z nim rozmawiało, że nie miałaby nic przeciwko temu. Jednak koniec końców spacerowała między dzisiejszymi pilnymi uczniami, którym wino pomagało się otworzyć zarówno na sztukę jak i przed samym sobą i innymi. Stała ekipa była jak zwykle i z pędzlem w jednej ręce, a kieliszkiem drugiej, umawiali się na drugą część wieczoru. Były też całkowicie nowe osoby takie jak Winfred, którym Olive starała się poświęcić trochę więcej czasu niż pozostałym. Chciała się upewnić, że dobrze się czują i wrócą na kolejne zajęcia. A te dzisiejsze niestety dobiegły już końca. Panna Halsworth jak zawsze wszystkim bardzo podziękowała za uczestnictwo i zaczęła zbierać pędzle, aby umyć je zanim zaschną.

- Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć- który nauczyciel nie chciałby słuchać komplementów odnośnie swoich zajęć? - Aż tak ciężko nie było Cię namówić. Albo ja już mam tak niesamowity dar przekonywania- zaśmiała się zbierając pędzle ze stanowisk, a słysząc jego propozycję, posłała mu szeroki uśmiech. - Naprawdę? Nigdy w takim miejscu nie organizowałam zajęć. To byłoby dosyć interesujące. Jeszcze potem zorganizujemy karaoke w winnicy- przy nieograniczonej liczbie alkoholu, to całkiem możliwe, że taki pomysł by im wpadł do głowy. Przystanęła jednak na chwilę i spojrzała na niego, wciąż się uśmiechając. Ta jej otwartość najczęściej się właśnie przydawała, bo dzięki niej poznawała w swoim życiu wyjątkowe osoby.- Dziękuję Winnie za ten pomysł. I za to, że zostałeś i nie uciekłeś z krzykiem


Winfred p. rosenberg
wystrzałowy jednorożec
Miło
ODPOWIEDZ