agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
002.
Przerwa na kawę była podstawową zasadą każdego jej dnia — nieważne czy była w pracy, czy był to weekend i w zasadzie nic nie robiła. Jeśli siedziała w domu, temat był prosty, bo wystarczyło, że odpaliła ekspres do kawy. Kiedy jednak była na mieście, pierwszym krokiem w zdobyciu kofeiny było zlokalizowanie najbliższej kawiarni. Co prawda wielkiego wyboru nie miała, zwykle były to dwa lokale, ale i tak musiała się chwilę zastanowić, która jest bliżej — dzisiejszego dnia było to Hungry Hearts.
Zdejmując z nosa okulary przeciwsłoneczne, pchnęła drzwi do lokalu, by wejść do środka, gdzie przy kasie tłoczyła się już spora grupka osób. Nie dziwił ją jednak ten tłum, co najmniej połowa mieszkańców była uzależniona od kofeiny, a akurat wybiła taka godzina, że większość miała krótką przerwę na lunch czy kawę właśnie. Stanęła więc grzecznie w kolejce, po czym wyjęła telefon z torebki, aby w międzyczasie przejrzeć maile od klientów, bo mimo wszystko wciąż była w trakcie pracy.
Parę minut stania w kolejce i kolejne dwie w oczekiwaniu na zamówienie minęło jej bardzo szybko. Z zadowoleniem odebrała od baristy swój kubek z czarną, mocno posłodzoną kawą, chwilę później odwracając się na pięcie w kierunku wyjścia z lokalu, aby kontynuować swój dzień. Zdecydowanie nie była przygotowana na żadne niespodzianki, a już na pewno nie była przygotowana na to, że przypadkiem niemal wejdzie w osobę, której nie spodziewała się zobaczyć w Lorne Bay przez długi czas.
Przez chwilę myślała, że może zaginął — utopił się w trakcie pływania wśród fal, potrącił go samochód albo zeżarł go krokodyl, ale przecież by się o tym dowiedziała, prawda? Śmierć każdego mieszkańca docierała do wszystkich w mgnieniu oka, więc gdyby coś takiego się wydarzyło, wiedziałaby o wszystkim następnego dnia. Tymczasem Joel Dewitt — mężczyzna, któremu była gotowa oddać swoje serce — po prostu zniknął. Z dnia na dzień zapadł się pod ziemię bez słowa, nie zostawiając jej ani głupiej notatki, ani nie wysyłając krótkiego smsa z wyjaśnieniami.
Czy była zła? Trochę. Bardziej jednak czuła się zraniona, bo przecież byli kimś więcej, niż znajomymi — uważała więc, że zasługuje na jakiekolwiek pożegnanie i kilka słów wyjaśnienia. Niestety nic takiego nie dostała i po paru tygodniach pogodziła się z faktem, że została wystawiona do wiatru i że musi ruszyć do przodu. Nie sądziła, że kiedykolwiek dowie się, co się stało, ale najwidoczniej miało być inaczej.
Joel — rzuciła odrobinę oschle, lustrując go od góry do dołu. Było tyle rzeczy, które chciała mu powiedzieć, ale wolała nie robić sceny na środku kawiarni, bo wiedziała, że wieść rozniesie się w mgnieniu oka i zaraz wszyscy będą o wszystkim wiedzieć. Zacisnęła więc usta w cienką linię, mimowolnie przybierając postawę bojową, jakby szykowała się do jakiejś wojny.
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
026.
Endure the present,
and watch for better things.
{outfit}

Joel był dosyć prostym człowiekiem i chodzenie w samotności na kawę wydawało mu się dosyć dziwne. Tym bardziej, że zwykłą kawę mógł sobie zaparzyć sam, w domu, może nie za darmo, bo kawę musiał kupić, ale mniejszym kosztem i więcej. Czasami jednak musiał się złamać. Zwłaszcza jak miał ochotę na jakieś wymyślne kawy. W domu mógł sobie zaserwować tylko rozpuszczalną, albo w porywach przelewową. Nie był uzależniony od kofeiny. Odnosił w ogóle wrażenie, że kawa na niego nie działa. A przynajmniej nie pobudza, go i nie otwiera mu oczu. Bo to, że z rana lepiej jelita pracują to już inna sprawa. A jednocześnie temat tabu, o którym ludzie z dziwnego powodu nie chcą rozmawiać. Zupełnie jakby nikt nie pił kawy z właśnie tego powodu. Zwłaszcza porannej, mocnej. Ale dobra, nieważne. Jakimś cudem bardzo często zbaczam z tematu i ląduje w gównianych tematach.
Dzisiaj Joel miał ochotę na coś wymyślnego. Postawił oczywiście na słynne dyniowe latte, o którym z jakiegoś powodu trąbił cały Internet. Chciał zobaczyć o co tyle szumu. A, że dzisiaj miał wolne i akurat zmierzał do biblioteki, żeby oddać książki, to uznał, ze równie dobrze, może po drodze zaszaleć. Tym bardziej, że właśnie jego życie powoli wracało na właściwe tory. Zdążył już przejść swoją żałobę, naprostował wszystko w pracy, zajął się powolnym ogarnianiem domu swojej matki i w końcu zdecydował się na to, że nie może marnować całego swojego życia na pracowanie.
Stał właśnie w Hungry Hearts i czekał na swoją dyniową kawę. Nie rozglądał się po lokalu, bo nie przepadał za nawiązywaniem kontaktu wzrokowego z obcymi ludźmi. Był zbyt introwertyczny na takie rzeczy. Złożył zamówienie i usunął się na bok, gdzie wyjął z kieszeni kieszonkową wersję jakiejś książki i zajął się doczytywaniem ostatnich stron. Właśnie taki miał plan, zanim ostatecznie odda ją do biblioteki. Dziesięć stron nie powinno zająć zbyt długo. Zdążył przeczytać raptem trzy akapity, kiedy usłyszał swoje imię. Naturalnie założył, że wzywają go po zamówienie, ale to nie było wypowiedzenie jego imienia w tym stylu. Uniósł wzrok i napotkał twarz Milani. Od razu ją rozpoznał. Nie było nawet chwili zawahania. Wszystkie wspomnienia, wszystkie randki jakie spędzili we własnym towarzystwie uderzyły go twarz. Najgorszy jednak cios przyszedł kiedy przypomniało mu się jak ją potraktował. Oczywiście nie zrobił tego specjalnie. Nie był takim typem człowieka. Po prostu wszystko mu się zburzyło na raz w tym samym czasie, że zapomniał o tym, żeby w jakikolwiek sposób dać jej znać, że chwilowo nie da rady.
-Milani. – Powiedział, żeby miała świadomość, że ją rozpoznał i że pamięta. Otworzył usta, żeby powiedzieć coś więcej, ale w tym samym czasie obsługa wywołała jego imię. Przeprosił ją na chwilę, odebrał zamówienie i do niej wrócił. Zdjął czapkę i spojrzał na nią. –Nawet nie wiem od czego zacząć. – Wydusił w końcu. Nie był fanem mówienia o tym co się u niego dzieje, zwłaszcza w tak prywatnych kwestiach jak chociażby śmierć w rodzinie. Wiedział jednak, że akurat ona zasługiwała na wszelkie wyjaśnienia. –Bardzo, bardzo cię przepraszam. Za to jak cię potraktowałem. – Nie musiał się raczej wdawać w szczegóły, bo oboje wiedzieli co zrobił. –Masz chwilę, żeby porozmawiać? – Skoro była okazja, żeby od razu to załatwić to był na to gotów. Wskazał jej nawet stolik przed lokalem. Wolałby w środku nie rozmawiać, bo większa szansa, że ktoś podsłucha, a on był bardzo prywatnym człowiekiem.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Całe szczęście, że była jedną z tych osób, na które kawa działała. W innym wypadku naprawdę nie wie, w jaki sposób miałaby funkcjonować bez tego kopa, którego dawała jej dawka kofeiny. Cóż, może w końcu znalazłaby jakiś inny sposób, ale na szczęście nie musiała tego robić, bo wystarczyło, że sięgnęła po kubek czarnej, słodzonej kawy. Szkoda tylko, że nie zdążyła jej się napić zanim zauważyła Joela — może wtedy miałaby odrobinę lepszy humor. Tymczasem bez kofeiny płynącej w organizmie, potrafiła być uszczypliwa, a czasem nawet i niemiła, gdy miała dobry powód. A w tej chwili zdecydowanie go miała, także nic dziwnego, że przywitała go tak, a nie inaczej.
Gdyby jej nie rozpoznał — albo udawał, że jej nie zna — wtedy dopiero byłaby wściekła. W swojej naiwności wciąż bowiem wierzyła, że może coś się stało i dlatego tak nagle zniknął, a nie dlatego, że po prostu się nią znudził bądź znalazł kogoś lepszego na jej miejsce. Właśnie z tego powodu nie ominęła go bez słowa — chciała dać mu szansę na wytłumaczenie się. Wciąż bowiem miała do niego słabość i jeśli istniała choć najmniejsza szansa na to, że znowu może być między nimi dobrze, może warto było przełknąć swoją urażoną dumę? Ciężko było to jednak zrobić to od razu, szczególnie że nie była typem, który wybacza od razu.
Nie musisz się tłumaczyć, jeśli nie chcesz — mruknęła chłodno, wciąż zerkając na niego z nieufnością, choć w jego spojrzeniu zauważyła zmieszanie. Nie była tylko pewna jaki był tego powód — żałował tego, jak wszystko się potoczyło czy może zwyczajnie nie spodziewał się jej tutaj spotkać i nie był gotowy na konfrontację? Coś w jego zachowaniu sprawiło jednak, że nadal stała w miejscu, tocząc w głowię bitwę.
Zostać czy uciec?
Westchnęła w końcu cicho, porzucając bojową postawę, którą przybrała chwilę temu, po czym odrobinę się rozluźniła. To on miał pewne rzeczy do wytłumaczenia, nie ona — to on powinien się więc stresować. Cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał jej co prawda, aby potraktować go tak, jak on potraktował ją, ale była zbyt ciekawa tego, co się wydarzyło, by go ominąć i tak po prostu odejść.
Mam — odezwała się w końcu, ruszając w kierunku znajdującego się na zewnątrz wolnego stolika. Usiadła na jednym z krzeseł, stawiając papierowy kubeczek na blat, zaś torebkę wieszając na oparciu krzesła. Widząc kątem oka, jak Joel usadawia się naprzeciwko niej, cała jej uwaga skupiła się właśnie na nim — wbiła w niego swoje uważne spojrzenie, czekając na wyjaśnienia. — Więc? Co się takiego stało, że nie mogłeś napisać nawet jednego, głupiego smsa? — spytała, nie potrafiąc całkowicie pozbyć się z głosu odrobiny gorzkiego, może nawet złośliwego tonu. Czuła się jednak w pełni usprawiedliwiona, bo to, co zrobił Joel, naprawdę bolało. Musiała jednak przyznać, że nie na tyle, by całkowicie go skreślić, dlatego też pozwoliła mu wszystko wyjaśnić. Miała tylko nadzieję, że miał cholernie dobry powód.
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Pokręcił od razu głową zapewniając, że to nie tak, że nie chce się tłumaczyć. No bo chciał. Po prostu wcześniej nie przeszło mu przez myśl, że powinien to zrobić. Dobra, inaczej. Najzwyczajniej na świecie wszystkie sprawy, które ostatnio mu się przydarzyły, przytłoczyły go i po prostu zapomniał. Musiał stworzyć listę priorytetów i na początek wskoczyło wszystko związane z jego mamą. Pogrzeb, formalności, załatwienie przewiezienia ciała z powrotem do Polski. Zorganizowanie pogrzebu tam, spędzenie czasu z rodziną w Polsce. Później wrócił i musiał zająć się ogarnianiem domu mamy, co nadal stanowiło problem. Nadal musiał popakować jej rzeczy i zadecydować co powinien z tym zrobić. Musiał rozdzielić na te, które nadają się do oddania dla potrzebujących, do wyrzucenia czy były czymś co chciałby zachować. No i w międzyczasie musiał wrócić do pracy, bo skończył mu się urlop.
-Muszę. A przede wszystkim chcę się wytłumaczyć. – Gdyby miał w sobie nieco więcej z chujka to pewnie by ją olał i się nie tłumaczył. Albo udawałby głupiego, że musiała go z kimś pomylić. Niestety Joel był porządnym człowiekiem i lubił Milani jak się ze sobą spotykali. Zasługiwała na wyjaśnienie. Ogólnie to też zasługiwała na bycie potraktowaną lepiej niż to co on jej zgotował.
-Świetnie! – Naprawdę się ucieszył, że dała mu szansę na wytłumaczenie się. Chociaż wiadomo, nikt nie lubił się tłumaczyć. A już na pewno Joel, który nie był też fanem wywlekania swoich prywatnych rozterek przed ludźmi. Zawsze wychodził z założenia, że nikogo to tak naprawdę nie obchodzi. Ale jej był winien te wyjaśnienia.
Zajął krzesełko naprzeciwko niej, ale przysunął się bliżej, żeby mogli ze sobą swobodnie porozmawiać. Odstawił swój kubek na stolik i przeczesał włosy ręką. –Naprawdę cię przepraszam. Powinienem napisać, albo zadzwonić. To kilka sekund, a ja naprawdę zjebałem. – No nie ma co robić z siebie ofiary całej tej sytuacji. –Moja mama zmarła. I wiem, że to nie jest powód, żeby odciąć się w tak okropny sposób, ale miałem naprawdę dużo rzeczy do załatwiania w związku z jej śmiercią. Nie mam tutaj żadnej rodziny. Miałem tylko ją. Chciała być pochowana w swoim rodzinnym kraju, więc musiałem też na kilka tygodni wyjechać. Jak wróciłem to musiałem zająć się jej domem i znowu masą formalności i po prostu… – Rozłożył bezradnie ręce i oparł je na dłoniach. –Pozwoliłem, żeby to wszystko mnie zżarło. Mentalnie i fizycznie. – Taka była prawda. Nie miał nic więcej na swoją obronę. Ale przynajmniej teraz Milani znała prawdę.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Była przekonana, że więcej go już nie spotka. Co prawda po tej nagłej ciszy nie szukała go w każdym zakątku miasteczka, jedynie odwiedziła jego dom i to parokrotnie (nie zliczy też ile razy dzwoniła i ile smsów wysłała), aczkolwiek Lorne Bay było na tyle małe, że w końcu i tak by na siebie wpadli, gdyby tutaj został. Ta jego nagła nieobecność oznaczała dla niej jedno — wyjechał, tak po prostu. I, z jakiegoś powodu, założyła, że już nie wróci. Ale to właśnie ta myśl sprawiła, że łatwiej jej było ruszyć dalej i nie oglądać się za siebie; sprawiła, że nie zastanawiała się, co mu powie, gdy znowu się spotkają i jakie będzie miał dla siebie — i swojego zachowania — usprawiedliwienie.
Była więc zaskoczona, gdy dzisiaj tak po prostu na niego wpadła, jak gdyby nigdy stąd nie wyjechał. A jeszcze bardziej zdziwiona była, gdy przyznał, że chce jej się wytłumaczyć. Przyzwyczaiła się już do tego, że większość facetów nie jest porządna i woli udawać, że nic się nie stało, niż tłumaczyć się ze swojego zachowania, a co dopiero przepraszać. Była to miła odmiana i obraz nieczułego, chamskiego Joela w głowie Milani zaczął powoli blednąć. Właśnie dlatego zgodziła się dać mu szansę na wytłumaczenie się, choć wciąż odrobinę się jeszcze na niego boczyła, jak to kobiety miały w zwyczaju. Żadna nie potrafiła tak po prostu odpuścić, choć jeszcze nie dał jej żadnego powodu, aby całkowicie przestała się na niego gniewać.
Mruknęła twierdząco na jego pierwsze słowa, chcąc rzucić w jego stronę coś w stylu no co ty nie powiesz?, ale w ostatniej chwili ugryzła się w język i zacisnęła usta w cienką linię. Powiedziała mu, że go wysłucha i taki miała zamiar — bez dorzucania dziecinnych komentarzy. Szczególnie że już po chwili odeszła jej całkowicie ochota na wszelkie docinki, a ona poczuła się głupio. Tak strasznie głupio, że miała ochotę zapaść się pod ziemię. Co prawda i tak powinien rozegrać to inaczej, skoro się ze sobą spotykali, niemniej śmierć matki to cholernie dobra wymówka — taka, której zdecydowanie się nie spodziewała.
Nic dziwnego, że przez moment nie wiedziała, co powiedzieć. Poprawiła się nieco na swoim krześle, po czym odchrząknęła cicho, próbując znaleźć jak najbardziej odpowiednie słowa, ale nic odpowiedniego nie przychodziło jej do głowy. Była w stanie powiedzieć jedynie to, co powiedziałaby każda inna osoba.
Tak mi przykro, Joel — mruknęła cicho, przygryzając po chwili dolną wargę. Nie miała pojęcia, jak to jest stracić matkę, bo jej — całe szczęście! — wciąż żyła, niemniej mogła to sobie wyobrazić. Kochała swoją rodzicielkę i byłaby załamana, gdyby tak nagle odeszła z tego świata, nie mówiąc o tęsknocie, którą codziennie by czuła. Mimo to, w przeciwieństwie do Joela, nie byłaby sama, bo miała przecież rodzeństwo, z którym na pewno wzajemnie by się wspierała. Zarówno z żałobą, jak i wszystkimi formalnościami, które on musiał załatwiać w pojedynkę. I to jeszcze gdzieś na drugim końcu świata! — Jak… Jak się trzymasz? — spytała po chwili, bo teraz nagle ta cisza z jego strony wydawała się tak cholernie nieistotna, że nie potrafiła kontynuować tego tematu.
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Joel zawsze szczycił się tym, że był człowiekiem, który nie miał problemu z mówieniem prawdy i z wyznawaniem uczuć. Nie przepadał za ranieniem ludzi. Głównie dlatego, że sam nie lubił być raniony. Życie jest jednak na tyle dupne, że nie do końca wychodzi to co się planuje. Ranił, robił to nieświadomie, ale ranił ludzi. Tak jak i raniono jego. Było mu naprawdę okropnie z przyznaniem się do tego, że o Milani zapomniał kompletnie. Wiedział doskonale jaki miało to wydźwięk. Nikt nie chciał być tak łatwo zapomniany. Gdyby nie to, że zmarła mu mama, był pewien tego, że ostatecznie poprosiłby Fairweather o to, żeby zostali oficjalną parą. Potrzebował tego, żeby ruszyć do przodu po rozstaniu ze Scarlet. Nie chciał już dłużej zwlekać i tonąć w smutkach. Nie chciał iść przez życie samotnie. Milani był idealną kandydatką. Była inteligentna, interesująca, nie była absorbująca i nie tłamsiła jego, miała karierę i zainteresowania. A przy tym wszystkim była piękna. Była idealną kandydatką do tego, żeby budować wspólną przyszłość. Joel taki właśnie był. Jak już się z kimś wiązał, to po to, żeby budować wspólną przyszłość. Nie interesowały go związki, które miały termin ważności. Potrzebował czegoś stałego w co mógłby zainwestować całym sobą. Milani miała być jego przyszłością.
Pokiwał głową w milczeniu. Widać, że jej słowa były szczere. On jednak przestał na nie reagować w jakikolwiek sposób. Za często je słyszał od ludzi w przeciągu ostatnich kilku tygodni i po prostu chyba straciły jakiekolwiek znaczenie. Oczywiście dla niego. Nie miał pretensji do ludzi. Sam wypowiadałby te same słowa, gdyby to ktoś inny był w takiej sytuacji. Po prostu na chwilę obecną był tym wszystkim zmęczony. A teraz dodatkowo dochodziło poczucie absolutnej żenady, że nie pomyślał o tym, żeby do Milani się odezwać. Doskonale pamiętał, że do niego dzwoniła i pisała i że w pewnym momencie przestała. Nie dziwił jej się. Też by przestał. Najgorzej, że nie musiał jej ignorować. Mógł jej po prostu napisać krótkie coś mi wypadło, zadzwonię jak ogarnę i już wyszedłby na kogoś lepszego. On postanowił nie robić nic.
-Wydaje mi się, że lepiej. – Na to pytanie też nie do końca wiedział jak odpowiedzieć. Widział, że żałoba każdego dnia słabnie i Joel pozwala sobie na bycie swobodnym i nawet zadowolonym. Ale są momenty kiedy nagle pojawia się myśl o tym, że nie ma nikogo, że jest sam i wraca nie tylko uczucie żałoby, tęsknoty i smutku, ale też tej całej, przerażającej samotności i pustki, której nie sposób zapełnić. –Pozałatwiałem już właściwie wszystkie formalności i wracam do normalnego funkcjonowania. A to tak naprawdę pożarło mi najwięcej czasu. Nie wiedziałem nawet, że sprawy pogrzebowe ogarnia się tygodnie po pogrzebie. – Może normalnie tak nie było, ale on jednak musiał się martwić o transportowanie ciała do całkiem innego kraju, na całkiem inny kontynent. –Została mi tylko właściwie do domknięcia kwestia domu mamy. Ogarnięcie go i wystawienie na sprzedaż. – Sięgnął po kawę, ale właściwie to tylko złapał kubek. Przeszła mu ochota na przesadnie słodki napój.
-A co u ciebie? – Był szczerze zainteresowany. Właściwie to wolałby rozmawiać o niej niż wałkować temat swojej mamy. Wiedział jednak, że akurat Milani był to winny.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zawsze marzyła o szczęśliwym związku. Nie o małżeństwie, o wspólnym domu, o dzieciach — na to było jeszcze dla niej za wcześnie. Po prostu o zwykłym, spokojnym, pozbawionym dram związku, w którym mogłaby być szczęśliwa. Do tej pory jednak miała w tej kwestii wyjątkowego pecha.
Najbliżej spełnienia tego marzenia była właśnie przy Joelu. Może i nie spotykali się długo, ale Dewitt był człowiekiem, który nie był toksyczny i nie miał ze sobą żadnych problemów, więc szybko doszła do wniosku, że jest idealnym kandydatem. Ot, normalny, dobrze wychowany i przystojny mężczyzna, do którego zapewne wzdychało wiele kobiet. I był jej, a przynajmniej miał być, bo potem wszystko legło w gruzach, a ona zaczęła się zastanawiać, czy los jej nie lubi, czy może jest z nią coś nie tak.
Po tym jego nagłym zniknięciu, jej pewność siebie odrobinę zmalała. Na tyle, że postanowiła zrobić sobie przerwę od facetów, a przynajmniej od randek z nimi i szukania wśród nich życiowego partnera. Wiedziała, że zegar biologiczny tyka — matka przypominała jej o tym nader często — niemniej nie zamierzała się stresować i szukać faceta na siłę, bo wiedziała, że nie tędy droga. Jak ma się znaleźć, to się znajdzie, jak nie, to umrze jako stara panna, trudno.
Jego nagły powrót niczego nie zmieniał. Nie zamierzała rzucać wszystkich swoich postanowień i planów, by zacząć z nim od miejsca, w którym skończyli. Po pierwsze, może on wcale tego nie chciał, a po drugie nie była pewna, czy ona tego chce. Jego zniknięcie dało jej sporo do myślenia i zaczęła się nawet zastanawiać, czy nie wyszło ono na dobre — bo jak mogłaby być z nim w pełni szczęśliwa i być wobec niego całkowicie fair, skoro nie potrafiła wyrzucić ze swoich myśli swojego przyjaciela?
Teraz była to jednak sprawa drugorzędna. Nie do końca bowiem wiedziała, jak powinna zareagować na rewelacje, które usłyszała od Joela. Przykro mi było zdecydowanie niewystarczające, a była przekonana, że słyszał już te słowa tyle razy, że pewnie już nimi rzygał. Nie wiedziała jednak, co innego powiedzieć, bo nigdy wcześniej w takiej sytuacji nie była. Była jedynie w podobnych, bo parę razy składała już komuś kondolencję, ale chwilę później wracała do swojego życia, zapominając o tamtych osobach. O Joelu ciężko było zapomnieć, bo, mimo wszystko, wciąż jej na nim w jakiś sposób zależało. I naprawdę współczuła mu tego, przez co musiał przejść.
To dobrze — mruknęła ze słabym uśmiechem, który jednak nie dosięgnął jej oczu. Cieszyła się, że było już lepiej, bo, choć wiedziała, że żałoba z każdym dniem słabnie, gdy człowiek przyzwyczaja się do rzeczywistości bez osoby, która zmarła, tak zdawała sobie też sprawę, że niektórym powrót do normalności zajmuje więcej czasu. — Czasem mogliby dać już spokój z tą papierologią — westchnęła ciężko, bo i ona nie wiedziała, że jest tak dużo roboty podczas organizowania pogrzebu. Wydawało jej się, że proces powinien być szybki i prosty, żeby nie tracić bezsensownie sił na takie duperele, kiedy jest się w trakcie żałoby. Było to dla niej wręcz nie do pomyślenia.
U mnie? — spytała zaskoczona, odrywając się od myśli, które niezauważenie pochłonęły na moment jej uwagę. Nie sądziła, że będą rozmawiać o niej, bo jakoś ciężko jej się opowiadało o sobie, gdy ktoś, z kim rozmawiała, przeżywał tragedię. Ale może właśnie Joel tego potrzebował — rozproszenia życiem innego człowieka. — W porządku chyba. Nie zmieniło się zbyt wiele, może odrobinę więcej pracuję, bo na rynku pojawia się coraz więcej domów — odpowiedziała po chwili namysłu, bawiąc się swoim na wpół pustym kubkiem. Przygryzła delikatnie dolną wargę, zastanawiając się przez chwilę czy pomysł, który wpadł jej właśnie do głowy, to dobry pomysł. — Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Z domem, oczywiście — zaproponowała w końcu, posyłając Joelowi niepewne spojrzenie, bo może wcale nie potrzebował pomocy. Może chciał uporać się z tym sam, niemniej Mila miała już z takimi rzeczami doświadczenie, więc była skłonna pomóc, gdyby jednak nie chciał zajmować się z tym w pojedynkę.
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
Ostatnie czego Joel potrzebował to podburzanie czyjejś pewności siebie. Jeszcze swoimi akcjami, za które też nie był do końca odpowiedzialny. Po prostu musiał ogarnąć najpierw swój bałagan zanim zaprosi do swojego życia kogoś nowego. Relacja z Milani była jeszcze całkiem świeża, więc nie był to z pewnością moment na to, żeby angażować ją w pomoc związaną z organizowaniem pogrzebu. Miał świadomość tego, że Milani najprawdopodobniej by mu z tym wszystkim pomogła. Nie chciał jednak budować relacji na czymś tak tragicznym. Nie poinformowanie jej o tym, że na jakiś czas będzie musiał zniknąć, było już błędem po jego stronie. Nie był w stanie cofnąć czasu, więc to, że ją zranił zostanie zapamiętane. I przez niego i przez nią. Naprawdę nie lubił ranić ludzi. Plusem tego wszystkiego było to, że jednocześnie nie był człowiekiem, który uciekał od przyznawania się do błędu. Nie miał z tym problemu. Wręcz przeciwnie. Chętnie się przyznawał (oczywiście jak rzeczywiście coś przeskrobał), bo jednak wolał żyć w zgodzie z samym sobą.
Pokiwał tylko głową. To był ciężki temat, masa rzeczy do załatwiania, ale ostatecznie jakoś się z tym uporał i mógł kontynuować swoje życie nie mając na sercu ciężaru, że coś nie zostało z jego strony zaopiekowane. –Tak. To prawda. Mogliby sobie podarować. To nie tak, że chciałem to ciało przeszmuglować. Wiozłem mamę do domu, a musiałem się starać o takie pozwolenia, że głowa mała. – Dodatkowo jeszcze musiał stracić masę pieniędzy za to, żeby ciało jego mamy mogło poleżeć w kostnicy dłużej niż było to potrzebne. Okazuje się, że kostnice liczą sobie za dobę i nie było opcji, żeby wykupić to w ramach jakiegoś abonamentu czy coś. A sprawa była dosyć droga. Dodatkowo, nie da się ukryć, że nazywanie ciałem kogoś kto jeszcze niedawno był jego mamą, było dziwne.
-Tak. Wiem, że to może zabrzmieć okropnie z mojej strony, ale naprawdę nie chcę rozmawiać już o mojej mamie. – Posłał jej uśmiech licząc na to, że będzie wyrozumiała i podzieli się czymś fascynującym i długim. Oczywiście jego pytanie wynikało też ze szczerego zainteresowania tym co mogło się u niej wydarzyć przez ostatnie miesiące. Może i zjebał ich relację, ale miał świadomość, że gdyby nie wydarzenia w jego życiu, to może świętowaliby teraz jakąś randomową rocznicę.
-To brzmi jak dobra wiadomość. Zauważyłem, że Lorne i w sumie okolice ciągle gdzieś się zaludniają. W mieście widać co chwilę nowe twarze. – Miał nadzieję, że się nie mylił. Chociaż w jego przypadku brzmiało to prawdopodobnie, bo jednak ciągle gdzieś wyjeżdżał w związku z pracą. Może po prostu nie miał okazji do tego, żeby ogarnąć, że tak naprawdę to wszystko to Ci sami ludzie, po prostu się zmieniali, albo on wcześniej ich nie dostrzegał.
-Poważnie? – Zapytał zaskoczony taką propozycją. Nawet o tym nie pomyślał, ale rzeczywiście brzmiało to sensownie. –Jeżeli uważasz, że nie będzie niezręcznie to z przyjemnością zatrudnię do tego ciebie. – Jak już ma dać zarobić komuś kogo znał, to wolał wziąć taką osobę. Milani była dobrym człowiekiem i z pewnością nie działałaby w przypadku sprzedaży domu jego matki na jego niekorzyść.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To nie była jego wina. Bo skąd miał wiedzieć? Nie uważała, że zrobił to specjalnie — że chciał ją zranić i podburzyć jej pewność siebie. Co prawda do głowy przychodziły jej różne pomysły, które były wyjaśnieniem jego zachowania, ale nigdy nie brała pod uwagę tego, że był zwyczajnym chujkiem, który specjalnie krzywdzi kobiety z jakichś chorych powodów. Najbardziej prawdopodobnym powodem jego zniknięcia według niej było to, że przestraszył się tego, jak poważnie między nimi się zrobiło i po prostu uciekł, ewentualnie dostał propozycję pracy w innym mieście, która była nie do odrzucenia i wyjechał bez słowa, chcąc sobie oszczędzić trudnej rozmowy. Z czasem jednak przestała się nad tym zastanawiać i zaakceptowała fakt, że najwyraźniej relacja z Joelem nie była jej pisana i może to znak od wszechświata, że powinna dać sobie spokój z mężczyznami. I tak też zrobiła.
Współczuję. Czasem ludzie naprawdę nie mają wyobraźni — westchnęła ciężko, bo nigdy nie zrozumie tego, jak inni ludzie lubią czasem robić innym pod górkę. W głowie jej się nie mieściło, jak można czerpać satysfakcję z nieszczęścia innych i jak w ogóle takie osoby mogły dostać pracę w miejscach, w których trzeba mieć kontakt z drugim człowiekiem. Nie raz spotkała na swojej drodze wiele nieczułych jednostek i chociaż ona potrafiła sobie z tym poradzić, nie każdy miał nerwy ze stali. — Och, jasne, oczywiście. To znaczy, doskonale to rozumiem. Nie musimy o tym rozmawiać — powiedziała pospiesznie, bo domyślała się, że jest już zmęczony tym tematem, a utrata matki wciąż go boli i każda wzmianka od niej na nowo otwiera wciąż niezabliźnioną ranę. Lepiej było rozmawiać na tematy lekkie i przyjemne, niż takie, które powodują ból i dyskomfort. I coś o tym wiedziała, bo przecież ona sama wolała gadać bardziej o pogodzie, niż o swoim pobycie w szpitalu leczenia uzależnień. Co prawda to, a utrata rodzica, to dwie zupełnie różne sprawy, ale rozumiała chęć ucieczki od niewygodnych tematów.
Co prawda więcej sprzedaję domów w Cairns, bo tam ciągle buduje się coś nowego, ale i w Lorne Bay można od czasu do czasu coś znaleźć, choć tu już głównie z rynku wtórnego. A to ktoś umrze, a to ktoś chce się wyprowadzić… Nie ma za dużo takich osób, ale jednak się zdarza. Więcej w zasadzie jest chętnych, niż wolnych nieruchomości — stwierdziła z lekkim uśmiechem, nie spodziewając się, że zaczną rozmawiać o jej pracy, ale w zasadzie nie miała nic przeciwko temu. Lubiła ją i czasami chętnie opowiadała, co robi, aczkolwiek wiedziała, że nie każdy chce o tym słuchać.
Uśmiechnęła się nieco szerzej, kiwając twierdząco głową. Tak, mówiła poważnie. Może nie była jedyną agentką nieruchomości w okolicy, ale wiedziała, że ktoś obcy nie postara się tak bardzo, jak ktoś znajomy. Może i nie zakończyli swojej znajomości w odpowiedni sposób, ale dzięki temu, że Joel szczerze ją przeprosił, była w stanie zapomnieć o tym incydencie i traktować go po przyjacielsku.
Pewnie. Znam parę chwytów, które na pewno sprawią, że dom wyda się atrakcyjniejszy. Wiele osób je wykorzystuje, ale głównie wtedy, gdy mają z tego duży profit albo, jak w moim przypadku, chcą pomóc komuś znajomemu — powiedziała, dopijając swoją kawę. — Cóż, myślę, że z atmosferą sobie poradzimy. W końcu jesteśmy dorośli, prawda? — spytała retorycznie, wzruszając lekko ramionami, bo nawet jeśli na początku faktycznie będzie odrobinę dziwnie, to z czasem to minie.
Prywatny Ochroniarz — Agencja Ochrony
35 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
It was never the way she looked. Always the way she was. I could’ve fallen in love with my eyes closed.
-Nie miałem do nich pretensji. – Typowy Joel. Nie ma opcji, że będzie miał pretensje do kogokolwiek. Nie mógł sobie na to pozwolić. Jak zawsze próbował wyprzeć wszystkie negatywne uczucia, nie dopuścić do tego, żeby jakakolwiek negatywna emocja wkradła się w jego życie. Rozwiązywał problemy zanim te na dobre zawitały. –Wykonywali tylko swoją pracę. Byłbym debilem, gdybym jeszcze im dokładał i utrudniał pracę. – Jasne, że nikt w czasie żałoby czy zajmowania się organizowaniem pogrzebu nie chciał przechodzić przez różnego rodzaju formalności i dodatkowe prace. Po prostu Joel miał to nieszczęście, że jego mama zażyczyła sobie bycia pochowaną w rodzinnym kraju. No i wszystko spadło na niego, bo był jedynakiem i w Lorne Bay i ogólnie w Australii nie miał żadnej rodziny, ani nikogo bliskiego, kto pomógłby mu z zajęciem się tym wszystkim. –Dziękuję. – Docenił to, że była wyrozumiała i nie miała zamiaru ciągnąć tematu jego mamy. Nie chciał wracać do nostalgicznego i smutnego nastroju związanego z tym, że stracił ostatnią bliską osobę. Trochę zajął mu powrót do życia, w którym mógł się cieszyć tym, że chociaż on jest żywy.
-No nie dziwię się. To ma sens. Ludzie raczej chcą mieszkać gdzieś w okolicach dużego miasta. – Jemu takie Lorne odpowiadało. Ale to dlatego, że nie był jakimś super rozrywkowym typem, który potrzebował nieustannego nocnego życia. W Lorne były bary i puby i nawet klub jak ktoś rzeczywiście chciał zaimprezować. Chociaż też były połączenia autobusowe. Ale dobra. Za bardzo myślał o młodych i to bardzo młodych ludziach. Naturalnie bardziej chodziło pewnie o pracę. W dużym mieście były większe możliwości. Lorne ograniczało. Nawet taki Joel jakby nie patrzeć pracował w Cairns, bo jednak jego firma właśnie tam miała swoją siedzibę. To, że jego praca nie wymagała od niego bycia w jednej, konkretnej lokalizacji to już inna sprawa. –Najważniejsze, że coś się dzieje i jest co sprzedawać. – Uśmiechnął się.
-Dom był remontowany. Właściwie to bardziej odświeżany. Tak myślę, że może z dwa albo trzy lata temu. Nie pamiętam dokładnie. – Dobrze, że jego mama nie była typową starszą kobietą w swoim wieku i nie była zainteresowana posiadaniem tapet w kotki czy kwiatki z lat osiemdziesiątych. –Prawda. Jesteśmy dorośli. – Zaśmiał się i poczuł przypływ ulgi w związku z tym, że udało mu się wyjaśnić całą sytuację z Milani i jeszcze dodatkowo zyskał przy tym pomoc. –Nie wiem jak ci się odwdzięczę. Za wyrozumiałość i pomoc. – No bo jednak mogła postanowić nigdy nie dać mu szansy na wyjaśnienie tego co zrobił.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Z jednej strony miał rację — to nie wina pracowników, że przepisy są, jakie są, więc dlaczego to oni mieli dostawać za to po dupie. Z drugiej jednak strony wiedziała, że część z tych pracowników mogła być odrobinę milsza i bardziej wyrozumiała, bo to, że musieli pilnować panujących zasad, wcale nie oznaczało, że musieli być niemili, a czasem wręcz chamscy. Co prawda nie wiedziała, na jakie osoby natrafił Joel w tej swojej podróży, ale miała nadzieję, że obyło się bez takich, które jeszcze bardziej utrudniały to nieprzyjemne doświadczenie.
Pokiwała lekko głową na jego słowa, bo sama zauważyła, że większość osób woli jednak domy znajdujące się bliżej miast, a nie takich niewielkich mieścin, jak Lorne Bay.
Wiadomo, mają bliżej do pracy, do większych sklepów, tak jest po prostu wygodniej — stwierdziła i nawet ich rozumiała, bo sama miała biuro w Cairns, do którego musiała dojeżdżać. Co prawda nie musiała jeździć tam codziennie, bo zdarzały się dni, gdy pracowała z domu, przygotowując kolejne oferty, ale były też takie, kiedy cały dzień była w rozjazdach i do domu wracała późnym wieczorem. Miałaby zdecydowanie łatwiej, gdyby mieszkała w Cairns, ale była za bardzo przywiązana do swojego rodzinnego miasteczka i do osób w nim mieszkających.
Uśmiechnęła się szeroko, słysząc śmiech Joela. Jeszcze kilka dni temu nie sądziła, że byłaby w stanie naprawić relację z Joelem, gdyby jakimś cudem się tu pojawił, a tu proszę — wszystko sobie wyjaśnili i Mila była zadowolona, że tak to się potoczyło; że załatwili tę sprawę, jak dorośli ludzie. Nie wiedziała, co prawda, co im z tej znajomości wyjdzie, ale na razie chciała się skupić na tym, aby pomóc sprzedać mu dom.
Skoro dom był odświeżany, to mamy jeden krok z głowy — rzuciła z zadowoleniem, bo najgorzej było sprzedać te domy, które były stare, niewyremontowane i znajdujące się w poprzedniej epoce. Wyciągnęła ze swojej torebki niewielką kartkę papieru, po czym nabazgrała na niej swój numer. — Nie wiem, czy wciąż masz mój numer, więc trzymaj. Zadzwoń do mnie, gdy będziesz potrzebował pomocy — powiedziała z uśmiechem, podsuwając kartkę ze swoim numerem Joelowi. Chwilę później zgarnęła z oparcia swoją torebkę i wstała od stolika. — Do zobaczenia, Joel. — Posłała mu ostatni uśmiech, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku swojego samochodu zaparkowanego kilka metrów dalej.
KONIEC
ODPOWIEDZ
cron