Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Podobno osobie uzależnionej nie da się pomóc, jeżeli ona sama nie chce tej pomocy przyjąć. Kiedy Thomas, brat Luke’a, zawoził go na odwyk nr 1, młody Winfield zdecydowanie nie chciał pomocy. Cała trasa do ośrodka odwykowego była drogą przez piekło, bo z Luke’e zaczęło schodzić całe gówno, jakie wziął poprzedniego dnia. Dopiero po licznych obietnicach, że jeśli będzie naprawdę źle, to Tom po niego przyjedzie, Luke poprosił o kontynuowanie ‘wycieczki’. Na odwyk nr 2 zgłosił się z kolei sam. Miało to miejsce niedługo po tym, jak jego dziewczyna, Erin, zmarła od udławienia się własnymi wymiocinami, po tym jak wstrzyknęła sobie końską dawkę heroiny aby odreagować kłótnię z Winfieldem. Luke stanął wtedy przed wyborem – albo podda się i wkrótce dołączy do swojej laski, albo zawalczy o siebie i przynajmniej spróbuje odzyskać kontrolę nad swoim życiem. Czy mu się udało? Poniekąd tak. Dalej podejmował głupie decyzje i rzadko kiedy zachowywał się rozsądnie, ale przynajmniej robił to wszystko na trzeźwo. Nie mógł już zrzucić winy za swoje błędy na dragi – musiał sam wziąć za nie odpowiedzialność. I tak samo jak wiedział, że sumą jego zachowań było odejście od niego dziewczyny, którą obdarzył uczuciem, tak miał świadomość że skutkiem chwili słabości z tym, co trzymał w schowku w aucie, będzie jego kolejny upadek.
Dwa gramy koksu kupił jakieś dwa tygodnie temu. Był przebodźcowany ostatnimi wydarzeniami z jego życia – ucieczką bez słowa Cami, która zostawiła go nagle tuż po ich niespodziewanej podróży po Europie, chwilową utratą pracy, która z kolei przełożyła się na brak możliwości uregulowania czynszu i rachunków za czas ich nieobecności, aż w końcu spotkaniem z tajemniczą kobietą, co do której miał dziwne przeczucie, że niedługo ponownie się spotkają. W tamtej chwili nie wiedział oczywiście, że była ona jego biologiczną matką, ale niepokój towarzyszący mu po tej rozmowie sprawił, że zgłosił się do kogo trzeba i kupił towar. Daleko nie musiał szukać, w końcu pracował w Shadow.
Ostatnio wieczory zazwyczaj spędzał w domu, z (również porzuconymi przez Cami) psem i kotem. Czasami pił w samotności, a czasami po prostu gapił się bezmyślnie w sufit. Dziś wyjątkowo dał się wyciągnąć kumplom do Rudd’sa. Stojąc w kolejce do baru zauważył kątem oka znajomą twarz. Przeprosił paru kolesi okupujących bar i po chwili stał już przed Milą odbierającą od barmana piwo.
– Siema. Kopę lat – stwierdził, tarasując jej przejście, kiedy ta chciała go wyminąć. – Daj spokój, chyba możemy się tylko przywitać i odbębnić głupi small talk – dodał, nie zamierzając odpuścić tak łatwo. Był trochę dziabnięty, więc pozwolił sobie na taką zaczepkę. Ale też nie zamierzał zmuszać jej do niczego – jeśli każe mu się odpierdolić, to się odpierdoli.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
004.
Długo wzbraniała się przed pomocą. Według niej wszystko było w porządku i wcale nie miała żadnego problemu, choć przyjaciele notorycznie powtarzali jej co innego. Już sam fakt, że na nich krzyczała i była dla nich cholernie chamska, powinien dać jej do myślenia, ale jej zaćmiony przez narkotyki umysł był na to całkowicie ślepy. W tamtym okresie liczyła się dla niej tylko dobra zabawa i uczucie bycia na haju, bo zdecydowanie wolała to, niż nudną, szarą rzeczywistość, w której była jeszcze do niedawna uwięziona.
Prawda dotarła do niej w brutalny sposób. Gdy grupka jej znajomych została odnaleziona martwa po wieczorze, który spędzali razem, a ona uzmysłowiła sobie, że mogła być jedną z nich, gdyby nie przyjaciel, który tego nieszczęsnego dnia zabrał ją siłą do domu, wreszcie zaczęła odrobinę jaśniej myśleć. Przynajmniej na tyle, by wreszcie, po kilku ciężkich latach, zgodzić się na odwyk, na którym przeszła przez piekło — na własne życzenie zresztą. Nikt jednak nie mówił, że będzie łatwo i Mila miała świadomość, że będzie to jedna z najtrudniejszych rzeczy, z którą przyjdzie jej zmierzyć się w życiu. Chyba właśnie dlatego była w stanie przetrwać ten nieznośny ból — g ł ó d — który towarzyszył jej przez kilka pierwszych tygodni, a nawet i miesięcy.
Czasem wciąż go czuła. Szczególnie wtedy, gdy miała gorszy okres w życiu i przypominała sobie, jak lekko się czuła po wciągnięciu kokainy. Raz czy dwa była nawet bliska kupieniu tego cholerstwa, ale za każdym razem w ostatniej chwili się powstrzymywała — nie chciała znowu wpaść w nałóg i ponownie spierdolić sobie życie, skoro tak długo walczyła o to, aby je odzyskać. Dlatego też ucięła wszystkie znajomości, które wiązała z tamtym życiem — unikała tych, z którymi ćpała i imprezowała, wiedząc, że ich towarzystwo nie będzie ani trochę pomocne.
Chyba właśnie dlatego, gdy jej wzrok padł na znajomą sylwetkę, której zdecydowanie nie spodziewała się dzisiaj spotkać, odrobinę zesztywniała na swoim miejscu, a jej dłoń mimowolnie zacisnęła się mocniej na swojej szklance z jakimś kolorowym drinkiem. Ruszyła się dopiero wtedy, gdy zorientowała się, że on również ją zauważył i zaczął kierować się w jej stronę. W tej samej chwili zeskoczyła z barowego stołka, chcąc przecisnąć się przez tłum na drugi koniec lokalu, ale Luke był szybszy — chwilę później znalazł się tuż przed nią, blokując jej drogę.
Była to jedyna osoba, z którą nie ćpała, a która mogła zniszczyć jej wolę. Doskonale pamiętała jego zachowanie na odwyku — jego brak chęci na walkę z nałogiem, a także to, że wyszedł stamtąd nie odnosząc sukcesu. Nie chciała mieć z takimi osobami nic wspólnego. Bo skąd miała wiedzieć, że odkąd ostatni raz mieli okazję się widzieć, jemu mimo wszystko udało się zerwać z nałogiem?
Nie lubię wymuszonych rozmów — mruknęła, krzyżując ramiona na piersi, jakby tym gestem chciała się obronić przed jego obecnością i tym, co dla niej reprezentował. — Czego chcesz? — spytała podejrzliwie, lustrując go uważnie swoim ciemnym spojrzeniem. Zdziwiło ją odrobinę to, co zobaczyła — jego spojrzenie, choć odrobinę zamglone, wyglądało, mimo wszystko, trzeźwo.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke w podobny sposób wzbraniał się przed przyznaniem się do swojego uzależnienia, a na każdą próbę uzmysłowienia mu przez bliskich, że być może ma problem, sypał jak z rękawa kolejnymi wymówkami. Przecież on robił to tylko dla zabawy. Inni też brali. Fakt, czasami chodził na prochach do dorywczej pracy i na egzaminy na studiach, ale ostatecznie przecież niczego nie zawalał. I tak dalej, i tak dalej… W tamtym czasie Winfield miał ubogie wyobrażenie osób uzależnionych, podparte głównie bardzo prostymi stereotypami. Dla niego ćpun to ktoś, kto dawał sobie w żyłę, tracił wszystko – pracę, mieszkanie, rodzinę - aż w końcu lądował na samym dnie. A Luke - pomimo paru zachłyśnięć - wciąż utrzymywał się na powierzchni.
W ośrodku uzależnień kompletnie nie identyfikował się z resztą kuracjuszy, ba, zazwyczaj odnosił się do nich z wyczuwalną pogardą. Czuł się od nich lepszy, bo przecież on przyjechał tutaj na prośbę rodziny, żeby ta się od niego odwaliła. Niejednokrotnie wyrażał na głos tego typu poglądy, jednocześnie przez większość nocy wijąc się w pościeli z niemal wyżerającym go od środka poczuciem głodu. Z czasem czuł wyraźną poprawę stanu fizycznego, ale mentalnie nie był w stanie przeskoczyć zerowej motywacji do wyjścia z uzależnienia. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już trzy tygodnie po wyjściu z ośrodka poznał Erin, z którą powrócił do punktu wyjścia. Nie opierał się, kiedy na imprezie zaoferowała mu kreskę. W zasadzie to nie mógł doczekać się, aż w końcu będzie mógł na nowo zatracić się w tym stanie.
Sam obecnie również nie miał kontaktu z ludźmi, których niegdyś uważał za przyjaciół. Część z nich przegrała nierówną walkę, część z nich wciąż ja toczyła. Z tymi natomiast, którzy w porę się opamiętali, Luke zazwyczaj wymijał się na ulicy bez słowa. Zabawne, ja bardzo rola niektórych ludzi w życiu człowieka może się zmienić praktycznie z dnia na dzień.
– Zorientowałem się po tym, jak już parokrotnie na mój widok przeszłaś na drugą stronę ulicy – odparł, na chwilę zawieszając wzrok na jej obronnym geście. Zrobił nawet delikatny krok do tyłu, nie chcąc czuć się jak jakiś drapieżnik polujący na swoją ofiarę. – Ale chyba ominął mnie ten fragment naszej znajomości, kiedy rozchodzimy się w złych relacjach – dodał, przekrzywiając głowę na bok. Miał nawet podejrzenie, że być może spotkali się jeszcze kiedyś po wspólnym odwyku, kiedy Luke ponownie jechał na pełnej. Było to prawdopodobne z bardzo prostej przyczyny – Winfield miał wiele dziur w pamięci z tamtego okresu, więc możliwe że i o tym spotkaniu po prostu nie pamiętał.
– Zaprosić się na fajkę – odparł z lekką nonszalancją, nie chcąc od razu narzucać temu spotkaniu wagi poważnej rozmowy. Na potwierdzenie swoich słów wyjął nawet z kieszeni paczkę papierosów, wysuwając jeden z nich w kierunku Mili.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ciężko było się przyznać do własnych niepowodzeń. Do swoich słabości, niezdrowych przyzwyczajeń, uzależnień. Do tego, że było się tylko człowiekiem i popełniało się błędy — zarówno te mniejsze, jak i większe. Wypierała więc swoje uzależnienie tak długo, jak się tylko dało, ale musiała w końcu przyznać się do własnej porażki. To była już połowa sukcesu, bo dopóki człowiek nie uświadomi sobie, że ma problem, jak ma sobie z nim poradzić?
Luke nie był jedyną osobą, która była na odwyku nie dlatego, że chciała, a bardziej z przymusu lub po to, żeby mieć święty spokój od rodziny. Mimo to było widać, że niektórzy, z czasem, zaczynali wierzyć w to, że może być lepiej i chcieli, aby było lepiej. Niestety stojący przed nią mężczyzna nie należał wtedy do tej grupy i czuła w kościach, że zaraz po wyjściu z odwyku znowu wróci do dawnych przyzwyczajeń. Nie miała pojęcia czy tak się stało, czy może jednak nie; czy w końcu postawił na trzeźwość i starał się żyć innym życiem, lepszym życiem.
Mogłaby go oczywiście spytać. Porozmawiać z nim chwilę dłużej i dowiedzieć się, co u niego. Głęboko zakorzeniony strach — obawa, że nie jest tak silna, za jaką chce uchodzić — sprawiał jednak, że wolała go unikać.
A czy kiedykolwiek były one dobre? — Spojrzała na niego spod wysoko uniesionych brwi z lekkim niedowierzaniem. — Znośne, co najwyżej — mruknęła, bo nigdy nie zapomniała jego olewczego podejścia do odwyku. Tego, jak wyśmiewał innych; tego, jak uważał się za lepszego. Może i zdarzyło się raz czy dwa, gdy byli w stanie względnie normalnie porozmawiać, ale ich podejście drastycznie się wtedy różniło.
Skąd miała mieć pewność, że teraz było inaczej?
Skąd miała wiedzieć, że teraz i on jest naprawdę czysty?
Ciężko było jej uwierzyć w to, że faktycznie chodziło tylko o fajkę. W to, że chciał po prostu porozmawiać i nie miał żadnych ukrytych motywów. Spojrzała więc na paczkę papierosów, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Po co? Żeby znowu się ze mnie naśmiewać? A może szukasz koleżanki do wciągnięcia kreski? — prychnęła, zgrywając odważną, kiedy tak naprawdę miała ochotę odwrócić się na pięcie i uciec, gdzie pieprz rośnie. Wiedziała bowiem, że jeśli jej przypuszczenia się ziszczą, znajdzie się w cholernie trudnym miejscu — takim, w którym ciężko będzie jej powiedzieć nie. — Cóż, szukasz w złym miejscu, skarbie. W przeciwieństwie do niektórych, trzymam się swoich postanowień. — Była to prawda. Choć niemal codziennie słyszała z tyłu głowy ten cichy głosik, który namawiał ją do złego, dzielnie z nim walczyła od przeszło sześciu lat. Mimo to bała się, że jeśli pozwoli sobie na chwilę nieuwagi, na kontakt z nieodpowiednimi osobami, jej mur runie w mgnieniu oka, a ona znowu wpadnie w ten paskudny nałóg.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Pomimo, że postawa Luke’a na odwyku mogła na to wskazywać, nie miał on intencji sabotowania prób życia w trzeźwości innych osób przebywających wtedy w ośrodku. Tak naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, jak niechęć jednej osoby do wyjścia na prostą mogła źle wpływać na całą grupę. Tak samo jak nie przypuszczał, że sam jego widok powodował u Milani strach tak silny, że graniczył w powątpiewaniem w swoje decyzje i swoją silną wolę. Luke ostatecznie wyszedł na prostą – choć towarzyszący mu w ostatnich dniach niepokój sprawiał, że znów zaczynał odczuwać głód i potrzebę wyrwania się od rzeczywistości. Nie wiedział, czy będzie na tyle silny, by się powstrzymać. Być może sam potrzebował w swoim życiu takiego Luke’a, którego pojawienie się wywoła w nim takie przerażenie, że uświadomi sobie jak wiele mógłby stracić wskutek jednej, głupiej decyzji.
Kącik jego ust nieznacznie powędrował ku górze, kiedy podsumowała ich relacje. – Ja ciebie całkiem lubiłem. Może poza tymi momentami, kiedy kazałaś mi się odpierdolić – stwierdził. Luke był towarzyskim stworzeniem, więc nawet w ośrodku odwykowym potrzebował pewnego rodzaju publiczności dla głoszonych przez siebie mądrości. Dlatego mimo wszystko lgnął do innych osób przebywających w ośrodku razem z nim. I choć jego relacje z Milani koło przyjacielskich nawet nie leżały, była jedną z niewielu osób tam, z którymi przeprowadził faktyczną rozmowę. To za mało, by wytworzyła się między nimi niezniszczalna więź, ale Luke mimo wszystko traktował ją jako swoją odwykową kumpelę. Nawet kiedy momentami kazała mu spierdalać. Przynajmniej była szczera i bezpośrednia, a Winfield lubił takie osoby.
Uderzyły go jej kolejne słowa i ze zdziwienia zamrugał parę razy oczami zanim przyszła mu do głowy jakakolwiek odpowiedź.
– Myślisz, że zaczepiam cię, żeby wspólnie wciągnąć krechę na tyłach baru? Jasne, w towarzystwie zawsze jest przyjemniej, ale jesteś ostatnią osobą, której bym to proponował. Wiesz, to tak jakby klasowy łobuz próbował wyciągnąć klasową kujonkę na wagary. Skarbie – dodał z ironicznym uśmieszkiem. – Spoko, jestem czysty. Od paru lat, jeśli to ma dla ciebie jakieś znaczenie – a prawdopodobnie miało, bo inaczej kiedy ktoś jest trzeźwy raptem przez tydzień i wciąż jedzie na adrenalinie wywołanej być może złudnym poczuciem sukcesu, a inaczej kiedy ktoś przez lata panował nad swoimi słabościami. – Więc nie, nie jestem tym diabełkiem siedzącym ci na ramieniu i namawiającym do złego. Dlatego przestań się boczyć i dawaj ze mną na fajkę. Nie powspominamy dobrych czasów, skoro ich nie było, ale jestem ciekaw jaką notę od ciebie otrzyma rzeczywistość. Ja daję jej mocne 2/10 – stwierdził z lekkim rozbawieniem, nieznacznie przesuwając się na bok i tym samym przepuszczając Milani przodem. Jeśli oczywiście zdecyduje się pójść z nim na dymek.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wywróciła teatralnie oczami, przypominając sobie ich relację sprzed kilku lat. Na początku naprawdę próbowała się z nim dogadać i chciała go polubić, ale im dłużej spędzała czasu w jego towarzystwie, tym bardziej irytowało ją jego zachowanie.
Lubiłeś mnie czy może lubiłeś mnie denerwować? Bo wiesz, jest różnica — powiedziała, przyglądając mu się uważnie, bo nie miała pewności, czy zaraz nie wpadną w ten sam schemat, co zwykle. Albo podobny, bo wtedy miała do niego nieco więcej cierpliwości i starała się mu pomóc. Pod koniec jednak dała sobie spokój i, faktycznie, nie raz kazała mu się od siebie odpierdolić. Bo skoro nie miał zamiaru włożyć autentycznego wysiłku w odwyk, to ona nie chciała z kimś takim rozmawiać. I nie mógł jej za to winić.
Teraz faktycznie mogłaby być nieco milsza. Wszakże nie wiedziała, przez co przeszedł, ani w jakim stanie się znajduje. Może było lepiej? A może właśnie potrzebował pomocy, a ona go odrzucała ze względu na dawne czasy? Zresztą, nie byli przecież wrogami, którzy nienawidzą się do szpiku kości. Tak naprawdę do samego Luke’a niczego nie miała, to o jego zachowanie chodziło, a ono spowodowane było przez uzależnienie od narkotyków. Czasami zastanawiała się, jak potoczyłaby się ich znajomość, gdyby jego nastawienie było inne; gdyby, tak, jak ona, faktycznie chciał się wygrzebać z nałogu.
Widząc jego zaskoczoną minę, niemal od razu pożałowała swoich słów. Mogła być bardziej delikatna, mogła ugryźć się w ten swój cięty język i spokojnie odmówić, a nie zachowywać się w tak wstrętny sposób. Czasami jednak nie potrafiła się powstrzymać; czasami najpierw coś mówiła, a potem myślała. Nie zawsze jej to przeszkadzało, ale w takich momentach, jak ten, żałowała, że nie potrafi się lepiej powstrzymywać przed zbędnymi komentarzami.
Zdarzały się i takie akcje — mruknęła, choć z nieco mniejszą butnością, bo jednak wciąż czuła się głupio, co jednak próbowała ukryć. I nie było to takie trudne, bo już po chwili na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie — niby brała pod uwagę, że może być czysty, a jednak zdziwiła się, gdy okazało się to prawdą. — No proszę, w końcu postanowiłeś przejść na jaśniejszą stronę mocy? — Uniosła zaczepnie jedną brew do góry, a na jej ustach zatańczył delikatny uśmiech. Nie byłaby sobą, gdyby się trochę z nim nie podrażniła, choć tym razem w jej tonie nie było ani śladu agresji czy złości, jedynie lekkie rozbawienie. Niemal z ulgą przyjęła bowiem jego słowa, a jej ciało natychmiast się rozluźniło, jakby przestało wyczuwać zagrożenie.
Była ciekawa, co takiego się wydarzyło, że jednak postanowił żyć w trzeźwości, bo coś się stać musiało, skoro tak nagle zmienił zdanie. Dla niej takim powrotem do rzeczywistości była śmierć osób, które były jej towarzyszami w ćpaniu — gdyby nie jej przyjaciel, byłaby jedną z nich, więc w sumie można rzec, że sama otarła się o śmierć. Czy on miał podobne doświadczenie?
Aż tak źle? Ja bym powiedziała sześć na dziesięć, ale tylko dlatego, że nie znalazłam sobie bogatego męża, na którego koszt mogłabym żyć — rzuciła z rozbawieniem, oczywiście sobie żartując. Może i rzeczywistość nie była taka kolorowa, jakby chciała, może bywała trudna, ale lubiła swoje życie. — Chodźmy — dodała po chwili, w końcu ruszając się ze swojego miejsca, aby ruszyć ku wyjściu z lokalu. Minutę później znajdowali się już na świeżym, choć bardzo ciepłym powietrzu, razem z niewielkim tłumem innych ludzi. Nie miała ochoty tłoczyć się razem z nimi, więc przeszła jeszcze kilka kroków dalej, gdzie było nieco luźniej, po czym uparła się o chłodną ścianę budynku, spoglądając na swojego towarzysza. — To jak, podzielisz się swoją historią z dawną koleżanką? — spytała w końcu, choć brała pod uwagę, że nie będzie chciał o tym rozmawiać.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Za to jedno nie wyklucza drugiego – skomentował z zaczepnym uśmieszkiem. Tak naprawdę bycie wobec kogoś złośliwym było w przypadku Luke’a sposobem na okazanie sympatii i normalną formą komunikacji. Prawdopodobnie dlatego w oczach wielu ludzi być aroganckim skurwysynkiem. Takim również bywał, ale z reguły dopiero wtedy, kiedy ktoś naprawdę zalazł mu za skórę.
Luke zdawał sobie sprawę z tego, że kiedy brał innym człowiekiem. Do tego stopnia, że po drugim odwyku kompletnie nie potrafił odnaleźć się w nowej – trzeźwej – rzeczywistości, nie do końca wiedząc który Luke był tym prawdziwym. Czy był nim ten czysty gość i dragi sprawiały jedynie, że mu odpierdalało, czy to dopiero po nich tak naprawdę był sobą? Tak naprawdę w wieku dwudziestu sześciu lat musiał na nowo budować swoją tożsamość i dowiadywać się, kim był Luke Winfield. Czy ich relacja byłaby inna, gdyby mieli podobne podejście do swojego problemu? Prawdopodobnie tak. Być może wspieraliby się wzajemnie po wyjściu z ośrodka, być może nawiązałaby się między nimi przyjaźń, może coś więcej. A może pokłóciliby się zaraz po odzyskaniu „wolności” i zaczęli omijać szerokim łukiem, tego już nigdy się nie dowiedzą.
Winfield nie był typem gościa, który obrażałby się o komentarze rzucane pod wpływem impulsu. Sam cierpiał na tę przypadłość, prawdopodobnie przez to stracił laskę, na której mu zależało, więc kim on był, aby oceniać Milę.
– Moje imię zobowiązuje – mrugnął do niej porozumiewawczo. Nie byłby sobą, gdyby nie nawiązał do Skywalkera z Gwiezdnych Wojen. – Ale tak, chociaż „postanowiłem” to niezbyt odpowiednie słowo. Bardziej nie miałem wyjścia, jeśli nie chciałem skończyć sześć stóp pod ziemią – odparł wzruszając lekko ramionami, trochę jakby opowiedział jej właśnie o filmie, który ostatnio obejrzał na Netflixie, a nie o perspektywie śmierci, przed którą stanął. Nie wiedział, że Mila miała podobne doświadczenia, ale skoro już się złapali i udało nawiązać normalną rozmowę, to prawdopodobnie będą mieli okazję do nadrobienia tych kilku ostatnich lat swojego życia.
– Chujowo. Zaoferowałbym siebie, ale akurat nie jestem bogaty – stwierdził rozbawiony. Akurat obecnie miał całkiem spore długi do spłacenia, ale o tym wolał nie wspominać. W końcu jeśli powiedziałby na głos, że jest w ciemnej dupie, to ciężej byłoby mu to wypierać ze swojej świadomości. Kiedy rzuciła hasło „chodźmy” ruszył za nią, aż w końcu znaleźli się na zewnątrz. Luke od razu wyjął paczkę papierosów i poczęstował Milę jednym z nich.
– Jak pewnie się domyślasz po naszym wspólnym turnusie zjebałem i nie wytrzymałem długo w trzeźwości. Raptem trzy tygodnie – zaczął z grubej rury odpalając fajkę i powoli wypuszczając dymek. – Parę lat temu pewnie powiedziałbym, że trafiłem w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednie miejsce i na nieodpowiednich ludzi, ale prawda jest taka, że czekałem na ten moment, kiedy nadarzy się okazja na ćpanie – dodał, przez chwilę milcząc w zamyśleniu. – Ty pewnie byłaś dobra uczennicą i zdałaś test trzeźwości na same szóstki? – odbił piłeczkę, przerzucając wzrok na Milę.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jasne, sama czasem lubiła denerwować osoby, z którymi była blisko, ale najpierw musiała je lepiej poznać, a dopiero potem pozwalała sobie na drobne złośliwości w ramach żartu. Sęk w tym, że ona i Luke ledwo co się poznali, a on niemal od razu zaczął ją irytować, czego Mila wcale pozytywnie nie przyjęła — nie znała go na tyle, aby wiedzieć, że jego zachowanie to wyraz sympatii. To jednak nie jego zachowanie wobec niej przeszkadzało jej najbardziej, bo te przytyki była w stanie znieść, ale to jego nastawienie wobec odwyku sprawiło, że nie potrafiła do niego inaczej podejść, tylko z rezerwą. Może gdyby nie to, staliby się bliskimi znajomymi, którzy utrzymywaliby kontakt nawet i po odwyku, kto wie. Może wspólnie by się wspierali i jakoś łatwiej byłoby wtedy wytrzymać bez prochów, bo były dni, kiedy naprawdę musiała walczyć z chęcią wciągnięcia kreski.
Oprócz tego jednak nie mogła narzekać na swoje życie. Rzeczywistość na trzeźwo wcale nie była taka straszna, a ona, mimo wszystko, nadal potrafiła się dobrze bawić. Miała też pracę, dzięki której czuła, że robi w życiu coś sensownego, a nie tylko je marnuje — w trakcie studiów zdecydowanie brakowało jej tego sensu i to chyba on, a także brak pomysłu na siebie, sprawił, że z łatwością poddała się prochom i życiu na haju, które było po prostu łatwiejsze. I, choć wciąż nie było idealnie i miewała gorsze dni, nie chciała ponownie popełnić błędu sprzed siedmiu lat.
Uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem, kiwając głową, bo i ona, oczywiście, nawiązała do Gwiezdnych Wojen, które wręcz uwielbiała. Już przy pierwszym spotkaniu uczepiła się tego szczegółu, jakim było jego imię, tym samym wyrażając swoją wielką miłość do tej franczyzy.
Tak, kubeł zimnej wody zawsze działa najlepiej — westchnęła ciężko, bo przecież z tego samego powodu i ona postanowiła wrócić do trzeźwości. Co prawda Luke zapewne tego nie wiedział, bo trzymała tę informację raczej dla siebie, rozmawiając o niej jedynie z psychiatrą czy psychologiem sam na sam, a nie w trakcie grupowych spotkań. Każdy miał jednak swoje tajemnice, którymi nie chciał dzielić się z innymi, już i tak mówili o sobie wystarczająco dużo.
Och, co za pech. A bylibyśmy taką piękną parą — mruknęła, wywracając teatralnie oczami, czego zapewne nie mógł zauważyć, bo znajdowała się już wtedy tyłem do niego, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Mógł jednak bez problemu usłyszeć w jej głosie ironię, bo ciężko było jej wyobrazić sobie ich razem. I nie dlatego, że jej się nie podobał albo go nie lubiła, bo obie te rzeczy mimo wszystko mijały się z prawdą, ale dlatego, że wolałaby nie wiązać się z osobą, która miała te same problemy, co ona.
Poczęstowała się papierosem z paczki, którą wyciągnął w jej stronę Luke, po czym wsadziła go między wargi, chwilę później zapalając go pożyczoną od mężczyzny zapalniczką. Zaciągnęła się powoli dymem, po paru sekundach wypuszczając go ze swoich płuc.
To było do przewidzenia — rzuciła, bo ciężko było jej uwierzyć w to, że z jego nastawieniem, trzymałby się z dala od narkotyków po wyjściu z odwyku. To tak nie działało, człowiek musiał być świadomy problemu i musiał chcieć z nim walczyć, a Luke cały czas uważał, że żadnego problemu nie ma. Niestety to pozytywne nastawienie wcale nie sprawiało, że później w ogóle nie chciało się sięgnąć po prochy. — Hmm, zdziwiłbyś się. Powiedziałabym, że na piątkę minus — stwierdziła po chwili namysłu, bo wcale nie uważała, że szło jej dobrze. Może i niczego nie kupiła, niczego nie wciągnęła, ale chęć była czasem tak silna, że niekiedy była bliska złamania. I to jej się cholernie nie podobało.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke natomiast za tym drugim razem wkroczył w trzeźwość z ogromnym poczuciem winy za śmierć swojej dziewczyny, uczuciem otępienia i myślami, że jego życie właściwie już się skończyło. Zaczepił się w Shadow i tkwił w tej pracy od lat, w poczuciu że i tak niczego innego nie potrafi. Niby skończył jakieś studia, ale były dla niego tylko i wyłącznie papierkiem. Tę pustkę wypełniał głównie przygodnym seksem, nockami w pracy i przesypywaniem niekiedy całego kolejnego dnia, a także spotkaniami z ludźmi, którzy nie mieli dla niego większego znaczenia. Mimo wszystko chciał żyć, nawet jeśli jego życie przez dłuższy czas przypominało dryfowanie na powierzchni w kierunku, w jakim akurat poniesie go prąd.
Na razie nie dopytywał, co dla Mili było takim kubłem zimnej wody. Część ludzi z ośrodka odwykowego była bardziej otwarta w tych tematach, inni z kolei woleli nie dzielić się takimi informacjami z innymi i to również było okej. Luke za pierwszym razem nie miał tego typu historii w zanadrzu oprócz tego, że naćpany przyszedł na imprezę rodzinną wydaną na cześć przepustki w służbie wojskowej jego brata, który zresztą kolejnego dnia zawoził go na odwyk. Zimnym kubłem była dla niego dopiero śmierć Erin i widok jej zwłok w czarnym worku, kiedy przybył nad ranem do jej domu. Ale i z tego nigdy nie zwierzył się na forum grupy – ledwo udało mu się to wydukać na terapii indywidualnej.
Co do związków dwóch osób z uzależnieniem, Luke na swojej skórze przekonał się, że była to równia pochyła prowadząca prosto do szamba. Nie mógł być wsparciem dla swojej dziewczyny, tak samo jak ona nie mogła być wsparciem dla niego. Ba, wręcz wzajemnie pisali sobie kolejne usprawiedliwienia i byli szczęśliwi, że chociaż oni wzajemnie się nie oceniali. Ale być może musiał na nią trafić, żeby w końcu wylądować na dnie, by potem mieć się od czego odbić?
– Tak myślałem, że nie będziesz zaskoczona. W zasadzie to nikt nie był – odparł przygryzając nerwowo wargę na wspomnienie zawiedzionej miny jego starych, kiedy znowu pojawił się u nich wyćpany. Po raz kolejny poczuł się wtedy jak jeden, wielki zawód, jak zresztą przez całe życie. – Ale udało się za drugim razem. Chociaż sam pobyt był jeszcze gorszy, niż za pierwszym razem. Kto by chciał drugi raz słuchać tego pierdolenia – roześmiał się, choć akurat nie to było powodem tego, że było mu trudniej, ale lepiej obrócić to w żart, nie? W końcu używał tej metody przez większość swojego życia.
– O proszę. Rzeczywiście, jestem zaskoczony – przyznał, po czym przywarł bokiem do ściany wlepiając w nią wzrok, w międzyczasie zaciągając się papierosem. – Chociaż pięć minus to wciąż dobra ocena, więc zakładam że nie spierdoliłaś tego totalnie tak jak ja. Co się działo? – spytał zaciekawiony. – Co, kupiłaś kiedyś proszek do pieczenia i wsypałaś go do woreczka strunowego, żeby poczuć się tak jak dawniej? – uniósł zaczepnie brew i żartobliwie szturchnął ją lekko w ramię.
agentka nieruchomości — Axford Real Estate Agency
27 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zwykle to właśnie traumatyczne wydarzenia sprawiają, że człowiek decyduje się coś zmienić; że dociera do niego prawda i próbuje wygrzebać się z dołka, w którym się znajduje. Dla niej było to otarcie się o śmierć; dla niego była to śmierć jego dziewczyny.
W jej przypadku takie traumatyczne przeżycie było też zapalnikiem do tego, aby w ogóle zacząć ćpać. Nie była to co prawda śmierć, ale, gdyby miała być szczera, wraz z tą niezapomnianą kłótnią z Brightem, miała wrażenie, jakby mimo wszystko coś w niej umarło. Jakaś część jej duszy, bez której nie potrafiła w pełni żyć, dlatego w narkotykach zaczęła szukać jej zastępstwa — i, poniekąd, znalazła. Było to jednak fałszywe poczucie całości, które tak naprawdę tylko ciągnęło ją w dół, zamiast jej w jakikolwiek sposób pomagać.
Sęk w tym, że chociaż problem z narkotykami miała już za sobą i udało jej się jako tako ułożyć swoje życie, wciąż czegoś jej brakowało. Tak, jakby wraz z odejściem Brighta, straciła cząstkę siebie. Nadal jednak liczyła na to, że w końcu kiedyś ją odnajdzie — w ramionach kogoś, kogo mogłaby szczerze i głęboko pokochać ze wzajemnością. Szkoda tylko, że na razie w kwestiach miłosnych miała niesamowitego pecha. Może jednak nie było jej pisane szczęśliwe zakończenie?
Właśnie takie myśli sprawiały, że czasem miała ochotę wrócić do nałogu. Znowu znaleźć ukojenie w białym proszku i otępieniu, które jej zapewniał. Starała się być jednak silna, powtarzając sobie w kółko, że narkotyki wcale nie dadzą jej tego, czego szuka.
I to jest najważniejsze. Nieważne, za którym razem wyszedłeś, ważne jest to, że mimo wszystko ci się udało — powiedziała poważnie, dobrze znając ten mechanizm obracania poważnych, a czasem i bolesnych rzeczy w żarty. Widziała to już nie raz — zarówno u Luke’a, jak i u innych osób. Ba! Ona sama czasem tę metodę stosowała, bo tak było po prostu łatwiej. Z tego też powodu nie zapytała dlaczego mężczyzna trafił drugi raz na odwyk i, tym razem, pokonał swoje uzależnienie — bo domyśliła się, że jest to trudny i nieprzyjemny temat, na który niekoniecznie chce dyskutować. — Gratulacje — dodała po chwili, wydmuchując ze swoich płuc obłok dymu papierosowego. Wyjście z nałogu nie było w końcu łatwym zadaniem i każdemu, kto tego dokonał, należały się gratulacje. Z tym że to był dopiero początek walki, bo to później, gdy już człowiek wyszedł z odwyku i wrócił do rzeczywistego świata, robiło się trudniej. Mila nawet po sześciu latach wciąż ze sobą walczyła i zastanawiała się, czy kiedyś będzie lepiej.
Zerknęła na niego kątem oka, kiedy oparł się o ścianę obok niej, odrobinę nerwowo skubiąc zębami dolną wargę. W końcu jeszcze nikomu nie przyznała się do tego, że czasem wciąż ją kusi coś wciągnąć; że raz była nawet bliska kupienia białego proszku, który dawniej był jej zbawieniem, a przynajmniej tak jej się wtedy wydawało.
Ochota nigdy tak naprawdę całkowicie nie znika. Są dni, kiedy łatwiej jest o tym nie myśleć, ale są takie, gdy… — Nie dokończyła, wzruszając jedynie ramionami. Miała wrażenie, że Luke doskonale będzie wiedział, o co jej chodzi, w końcu był jedną z osób, które były w stanie ją zrozumieć. Nie zrozumie ten, kto nie przeszedł przez to, co przeszli oni. — Tak, właśnie tak było — prychnęła ironicznie na jego słowa, klepiąc go lekko w ramię za jego szturchnięcie. — A tak serio… Raz byłam bliska kupienia prawdziwego towaru. Miałam gorszy dzień, wpadłam do Shadow, a na horyzoncie pojawiła się znajoma twarz, od której mogłabym coś wyciągnąć, gdybym tylko chciała — wyjaśniła, skubiąc zadartą skórkę przy kciuku. Przyznanie się do tego na głos nie było wcale takie łatwe, ale fakt, że to był Luke, a nie jedna z najbliższych jej osób, sprawił, że mimo wszystko to wyznanie jakoś przeszło jej przez gardło. W końcu on zrozumie, jednocześnie nie oceniając, prawda? — A jak ty sobie do tej pory radzisz? — spytała, ponownie zaciągając się papierosem. Zastanawiała się, czy mężczyzna miał podobne problemy do niej, choć z jego wcześniejszych wypowiedzi mogła wywnioskować, że, owszem, było ciężko.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Dla Luke’a z kolei przez większość życia branie było równoznaczne z dobrą zabawą. Nie upatrywał w swoim zamiłowaniu do dragów niczego ponad to, a już na pewno nie rozkładał na czynniki pierwsze przyczyn, dla których jego organizm tak bardzo domagał się oderwania się choćby na moment od realnego świata. W trakcie terapii na odwyku próbowano mu wytłumaczyć, że mogła być to reakcja na traumatyczne przeżycia z dzieciństwa i nawracające myśli o poczuciu samotności i opuszczenia. Że brał tak naprawdę po to, żeby przykryć te wszystkie negatywne uczucia. I jasne, do czasu wszystko to działało. Kiedy był na haju, nie myślał. Odczuwał jedynie przyjemność, a ta potrafi być uzależniająca nawet bez szprycowania się koksem czy innymi środkami odurzającymi.
Obecnie Winfield ponownie cierpiał w swoim życiu na deficyt szczęścia, czy czegokolwiek, co to szczęście mogłoby chociażby przypominać. Działał na autopilocie, ale nieustannie, mimowolnie – podobnie zresztą jak Milani – czuł, że z odejściem jedynej kobiety, na której mu do tej pory zależało w jego marnym życiu, wyrwano mu kawałek duszy i bezlitośnie go rozdeptano. Najgorszy był chyba ten brak nadziei i widoku na to, że kiedykolwiek mu się poprawi. Nie liczył na to, że tę duszę odzyska, ale chciałby po prostu zapomnieć. I pech chciał, że jedynym sposobem na zapomnienie, jaki przychodził mu do głowy, było wzięcie takiej porcji dragów, po której odleci nie oglądając się za siebie.
Przytaknął głową w odpowiedzi na jej słowa. Dostrzegał sens w tych słowach, ale jednocześnie po głowie chodziła mu jedna myśl: ile razy można zaczynać od początku? Czy był jakiś limit, po przekroczeniu którego należało już dać sobie spokój? – Dzięki. Przez jakiś czas nawet byłem z siebie dumny, ale z czasem zaczynało do mnie docierać, jakim słabeuszem byłem wcześniej. Sorry – dodał, bo nie chciał tu personalnie dobijać Mili, że i ją za taką słabą jednostkę uważał. I właśnie to drugie uczucie przesłoniło mu całkowicie to pierwsze, dlatego nie rozpatrywał wyjścia z nałogu w kategoriach sukcesu, a raczej – wypłynięcia z szamba na powierzchnię i możności wzięcia głębokiego wdechu, który dla innych, normalnych ludzi był czymś całkiem naturalnym.
Nie naciskał na nią, kiedy nagle przerwała, a czekał cierpliwie dopalając swojego papierosa. Kiedy kontynuowała, zerknął na nią marszcząc w skupieniu czoło. – Widzisz, ja jestem w Shadow niemal codziennie. Pracuję tam teraz i w zasadzie w każdym momencie mógłbym coś kupić czy wciągnąć coś, kiedy jakiś klient chce mnie poczęstować w ramach napiwku – oznajmił. To nie tak, że na widok dragów miał odruch niczym pies Pawłowa, ale niestety nieustannie miał z tyłu głowy, że w razie kryzysu już prościej mieć nie może. Poczuł lekkie ukłucie w brzuchu słysząc jej pytanie, zastanawiając się co jej odpowiedzieć. Może to był jeden z tych wieczorów, kiedy spotykasz danego człowieka po coś? Albo jeden z tych, po których twoje życie nie będzie już takie samo. – Skoro sama masz takie myśli, to pewnie nie spodoba ci się jeśli ci powiem, że w schowku auta zaparkowanego pod moim mieszkaniem trzymam dwa gramy koksu – wydusił z siebie w końcu, przywierając do ściany plecami i wypuszczając głośno powietrze z ust. – Nie wiem, po co ci to mówię. Mogłem skłamać, że idzie mi zajebiście. Ale albo podświadomie chcę, żebyś powiedziała, że mam to wyjebać albo żebyś powiedziała, ze jebać to, jedziemy do mnie się zabawić – wypluł z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego, po czym niepewnie zerknął na Milę, tak jakby jego los leżał teraz w jej dłoniach.
Ostatecznie Luke niczego nie wziął tego wieczora. Ani następnego. Naćpał się dopiero wtedy, kiedy tajemnicza kobieta przyszła do jego domu i przedstawiła mu się jako jego biologiczna matka.

/zt
milani fairweather
ODPOWIEDZ