manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Jeremy wiedział już, dlaczego Makayla mieszkała właśnie tu, a nie w wielkiej willi, w otoczeniu złota i bogactwa. W domku w lesie nikt jej nie przeszkadzał, a jeśli już ktoś to robił, to wpadał do środka z awanturą lub przyjeżdżał z samego rana i siedział sobie grzecznie rysując kotki.
Traf chciał, że obaj mieli przyjemność wpaść na siebie o poranku.
Chłopiec przytaknął. Gdyby powiedział cos innego, prawdopodobnie by skłamał. Często nocował u cioci, spędzał u niej czas również w ciągu dnia, więc niejako należał do grona mieszkańców tego domu. Rzeczywiście, mógł przez to zostać wzięty za syna Wyatt (i był nim, tyle tylko, że chrzestnym synem), ale do tej pory dorosłym jakoś nie trafiła się okazja, by mogli pogawędzić o swoim życiu prywatnym. Kto wie, może Paxton miał żonę, o której Makayla nie miała pojęcia? Ale... Czy to miało dla niej znaczenie podczas schadzek w hotelu?
- Dziękuję - odparł mały. Był dobrze wychowany, odpowiedział więc tak, jak należało. Zmartwiło go jedynie to, że pan nie potrafił rysować. Ciocia również nie potrafiła, więc chyba będzie musiał poczekać, aż Diane znów się nim zajmie, bo jej wychodziło to naprawdę nieźle. Jakby na to nie patrzeć, była malarką!
- A umieś bawić się jobotami? Bo mam takie fajne! - nie czekając na odpowiedź wstał i pobiegł do swojego plecaczka, który zaraz przyniósł w pobliże stołu. - Mam jobota polićjanta i takiego tjanśfojmejsia, cio źmienia się w ciołg. Ziobać.
Wyciągnął obie zabawki i pokazał je tajemniczemu panu. Póki co wciąż jeszcze był radosny, ale kolejne pytanie sprawiło, że maluch odłożył na blat robota, którego trzymał akurat w dłoni.
- Moja mama umalła - odparł po chwili. Wbił spojrzenie w podłogę, by w końcu przenieść je na transformersa i delikatnie przesunąć go w stronę policjanta. Może z nim będzie bezpieczniejszy. Może przy nim nic mu się nie stanie. Wystarczy już tragedii w życiu tego siedmiolatka. I tak był dzielny, biorąc pod uwagę to, co spotkało go w ostatnim czasie, ale musiał taki być. Miał w sobie przecież krew Wyattów!

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Na szczęście domek Makayli nie był za mały, aby pomieścić tę dwójkę gentlemanów. Chociaż to, w jaki sposób chłopiec pojawił się w tym lokalu, wciąż pozostawało dla niego zagadką. Ale nie dawał tego póki co po sobie poznać, starał się zachowywać tak, jakby codziennie wpadał u kobiet, z którymi sypiał, na jakieś dziecko. I chyba przybieranie tej naturalnej pozy mu wychodziło, bo chłopiec jak gdyby nigdy nic malował kotki i wciąż się nie rozpłakał.
– Jobotami? Masz na myśli roboty? – wolał się upewnić, czy dobrze rozumie ten dziecięcy żargon. – Nie, wiesz… dawno się nie bawiłem żadnymi zabawkami. Mam już bardzo, bardzo dużo lat, już nie pamiętam jak to się robi -zaznaczył żartobliwie, choć tak naprawdę po prostu nie chciało mu się bawić teraz transformersami, kiedy wciąż nie potrafił uzyskać informacji, kim jest to dziecko i gdzie jest Makayla. Cierpliwie jednak obejrzał towar młodego i pokiwał z podziwem głową. Oczywiście odnotował nagłą zmianę nastroju chłopca wywołaną jego pytaniem. By the way, nieświadomie pocisnął Makayli jeśli chodziło o ilośc lat na liczniku, bo skoro on miał ich już bardzo, bardzo dużo, to co miała powiedzieć Wyat heheh.
– Słucham? Jak to umarła? – powtórzył, po czym dotarł odo niego, jak brutalne było dopytywanie o to dzieciaka. – No nic, nieważne. Przykro mi. Pobaw się tu jeszcze chwilę, dobrze? Ja za chwilę wrócę – zapewnił chłopca wstając od stołu (chyba nie muszę mówić, że Paxton nie miał podejścia do dzieci). Sam nie wiedział gdzie powinien się kierować, dlatego po prostu wziął swój telefon, który wieczór wcześniej zostawił właśnie w salonie, po czym wyszedł przed chatkę, na mały taras, z zamiarem zadzwonienia do Makayli i spytania, czy przypadkiem czegoś mu nie zostawiła Nie, wróć. Z zamiarem zadzwonienia i upewnienia się, czy jest jeszcze żywa i co też wygadywał ten chłopiec. Zaskoczony zorientował się, że na owym tarasie stoi właśnie ta oto brunetka, która właśnie kończyła rozmowę telefoniczną.
– O. Cześć – zagadnął od razu, trochę się uspokajając i chowając telefon w tylnej kieszeni. – Wiesz, że po twoim salonie kręci się mały człowiek, który sprawił że ponad trzydziestoletni koń serce stanęło w gardle? – spytał krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i uważnie jej się przyglądając, zupełnie tak jakby był zaskoczony, że stała przed nim cała i zdrowa.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Może chłopiec był przyzwyczajony do tego, że w otoczeniu bliskich mu dorosłych często pojawiali się nieznani mu ludzie? Przecież jego ukochana ciocia nie pozwoliłaby na to, by w otoczeniu małego pojawił się ktoś, kto by na to nie zasługiwał, prawda? Szkoda tylko, że nie umiał rysować i nie umiał bawić się robotami. Jego dziadek też był stary i też nie umiał rozkładać Transformersa.
No, ale on był jednak jeszcze starzy, niż nowy znajomy Joey'a. I starszy również od cioci!
Zostawienie malca samego było chyba najlepszym, co Jeremy mógł teraz zrobić. Widać było, że malec nie chce o tym rozmawiać, że wszystko to sprawia mu ból. Jakby na to nie patrzeć, od śmierci jego mamy nie minęło przecież aż tak dużo czasu, ot, zaledwie kilka miesięcy, mimo to naprawdę starał się zachowywać jak prawdziwy twardziel. Czy brał przykład z cioci? Poniekąd tak. Nie mógł tylko wiedzieć jednego - śmierć Grace niespecjalnie obeszła Makaylę. Obeszło ją jednak to, że siostrzeniec został bez matki, więc zajmowała się nim o każdej porze, nawet wtedy, gdy w sypialni ktoś na nią czekał.
Kończyła właśnie rozmowę ze swoim szwagrem (musiała zrelacjonować mu poranek Joey'a), gdy na tarasie pojawił się Paxton. Gdyby nie to, że w domu wszyscy byli żywi, zaryzykowałaby stwierdzenie, że mężczyzna pobladł zupełnie tak, jakby właśnie zobaczył ducha.
- Cześć. Wiem - przytaknęła. Odruchowo sięgnęła po paczkę papierosów leżącą na stoliku, po czym usiadła na jednym z krzesełek, jednak po krótkiej chwili schowała paczkę do kieszeni. Nie będzie paliła, gdy w domu było dziecko. Nie pozwoli mu też dobrać się do tytoniu. - Jego ojcu wypadło coś w pracy, niania nawaliła, też nie mogła z nim zostać, więc kazałam go przywieźć tutaj. Ja to czułam, wiedziałam, że zatrudnienie akurat jej będzie naprawdę kiepskim pomysłem.
Zerknęła w stronę wnętrza domu. Gdy odpowiednio się wychyliła, widziała młodego, wciąż siedzącego przy stole i grzecznie bawiącego się swoimi robotami. Niby w jaki sposób tak uroczy chłopiec mógł przyprawić tego ponad trzydziestoletniego konia o jakiś stan przedzawałowy?
- Joey to mój siostrzeniec - dodała w końcu. Nie wiedziała, co do tej pory powiedział mu Joey, wolała więc postawić sprawę jasno. Zresztą, nie miała nic do ukrycia. Chłopiec był synem jej siostry i zdecydowanie zamierzała zająć się nim najlepiej, jak potrafi.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy nie czuł się na siłach, żeby rozmawiać z obcym dzieckiem na tak poważne tematy. Przez chwilę zresztą myślał, że był to synek Makayli, więc skoro jego mama zmarła… Były to abstrakcyjne myśli, bo przecież jeszcze przed paroma godzinami leżała obok niego w łóżku, więc nic mu tutaj nie pasowało. Tak naprawdę Paxton po raz pierwszy zaglądał trochę głębiej do świata Makayli, uświadamiając sobie przy tym, że jednak niewiele o niej wie. I że tak naprawdę nigdy nie pytał o więcej, ale nie dlatego, że go to nie interesowało. Bardziej obawiał się tego, że Makayla nie chciałaby być przez niego o nic pytana. Nigdy przecież nie dookreślili tego, w jakiego rodzaju relacji obecnie się znajdują.
Poczuł ulgę widząc, że Makayla jest cała i zdrowa. Wysłuchał w ciszy jej wyjaśnień i nawet lekko uśmiechnął się pod nosem, uświadamiając sobie jaką dziwną i nietrafioną wersję wydarzeń początkowo przyjął.
– Czymś ci się naraziła? – spytał odnośnie niani, wyczuwając wyraźną niechęć Makayli do niej. – W takim razie całe szczęście, że jego tata miał go gdzie zostawić. Ale nie powiem, byłem trochę zaskoczony widząc w salonie dziecko rysujące kotki i oglądające jakieś dziwne bajki, o których istnieniu nie miałem pojęcia – przyznał z lekkim uśmiechem, a jego wzrok również podążył w stronę chłopca.
– Siostrzeniec, okej – przytaknął głową. – Myślałem, że… Najpierw pomyślałem, że to twój synek – dodał po chwili uważnie jej się przyglądając. Nawet gdyby faktycznie tak było, nie mogłby mieć pretensji o to, że mu nie powiedziała o dziecku. Bo znowu – niczego sobie nigdy nie obiecywali. Ba, Wyatt nawet nigdy go do siebie przecież nie zaprosiła, więc być może dla niej wciąż byli na etapie schadzek w hotelu. I być może na tym miała się dla niej ta znajomość kończyć.
– Powiedział, że jego mama nie żyje, więc sama dopowiedz sobie jakie myśli zaczęły chodzić mi po głowie – roześmiał się z lekkim niedowierzaniem. Sam chętnie by teraz zapalił sobie papierosa, ale wyczuł, że i Makayla nie chce tego robić ze względu na dziecko. Nie zamierzał przeciwstawiać się zasadom, które miała w swoim własnym domu.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
Rzeczywiście, do tej pory niewiele o sobie wiedzieli. Nie znali swoich upodobań (poza tymi łóżkowymi) ani życiowych historii, byli świadomi jedynie tego, że pracują dla ludzi, których interesy nie do końca się ze sobą zazębiały. Nie czyniło ich to jeszcze wrogami, jednak samo to nakazywało Makayli podchodzić nieco ostrożniej do znajomości z Paxtonem.
Przynajmniej na początku.
Nie była dobra w tego typu rozmowach. Gdyby Jeremy zadał jej jakieś pytanie, z pewnością by na nie odpowiedziała, ale już samo to, iż w ostatnich dniach mężczyzna dwukrotni był u niej w domu, widział ją w nieco bardziej "swobodnym" wydaniu, gdy przy jazzowej muzyce popijała sobie wino, podczas gdy on brudził jej podłogę błotem, że został u niej na noc, że dziś rano, gdy Joey pojawił się w progu, nie obudziła go i nie kazała mu uciekać przez okno, by chłopiec go nie spotkał... Tak, to ostatnie zdecydowanie było oznaką pewnego rodzaju zaufania oraz czymś, co rzeczywiście można byłoby nazwać dopuszczeniem go do swojego życia.
- Nie jestem przekonana, czy osoba mająca w CV pracę w Shadow, będzie umiała odpowiednio zająć się dzieckiem - odparła. Czy to samo można byłoby powiedzieć o niej? Zdecydowanie, tym bardziej, że przecież ona sama zajmowała się w klubie zupełnie innymi rzeczami, niż noszenie drinków. Miała jednak tę przewagę, iż była spokrewniona z chłopcem, bynajmniej nie w ten sposób, jaki kołatał się gdzieś po głowie Paxtona.
- Nie mam dzieci. Nie planuję ich mieć - odparła szczerze. - Nigdy nie byłam też mężatką.
Co prawda Jeremy wcale o to nie pytał, ale uznała, że to dobry moment, by wspomnieć o swoim stanie cywilnym. Po co Tarzan ma sądzić, że za chwilę wejdzie tu jej mąż i cała zabawa od razu się zakończy? Zresztą, to że była panną, nie stanowiło jakiegoś specjalnego sekretu. W swoim życiu skupiała się głównie na pracy, aż u nagle pewnego dnia pojawił się w nim Paxton ze swoimi ubłoconymi buciorami i zaburzył jej wewnętrzną, sterylną czystość. Po czymś takim zdecydowanie nie poszłaby już do hotelu.
- Niech zgadnę, pomyślałeś, że powalił mnie twój czar oraz urok osobisty i teraz leżę martwa gdzieś w łazience? - uniosła zaczepnie jedną z brwi. Czy na jej twarzy właśnie pojawił się delikatny uśmiech? - Kilka miesięcy temu mama Joey'a zginęła w wypadku. To mój chrześniak, kiedy mam okazję, pomagam byłemu szwagrowi w opiece.
Nie powiedziała o zmarłej "moja siostra". Kto wie, może Paxton zwrócił na to uwagę? Wyatt nie zamierzała teraz sztucznie celebrować żałoby. Jej celem przede wszystkim było zapewnienie chłopcu w miarę normalnego dzieciństwa, co, zważywszy na okoliczności, mogło być teraz nieco utrudnione.
- Dzisiaj moim priorytetem jest mały, ale nie musisz jeszcze iść.
A przynajmniej niech poczeka na śniadanie.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Choć generalnie Jeremy nie był najlepszy w to całe odczytywanie sygnałów i szukaniu drugiego dna, akurat w tym przypadku dostrzegał to, że Makayla obdarzyła go pewnego rodzaju zaufaniem. Którego on z kolei nie chciał nadwyrężać. Co prawda skłamałby mówiąc, że widząc rano chłopca nie poczuł się trochę nie na miejscu. Wszedł do jej domu z buciorami, ale nie padła z ust żadnego z nich żadna deklaracja, że zaprasza go w tych buciorach również do swojego życia.
– Jego ojciec zatrudnił do opieki nad dzieckiem byłą striptizerkę? Odważnie – stwierdził z rozbawieniem, od razu wiążąc pracę w Shadow z pracą w tym właśnie charakterze. Nie za bardzo miał pojęcie o wychowywaniu dzieciaków, ale intuicja podpowiadała mu, że było to dość kontrowersyjne rozwiązanie.
– Okej – odparł nieco zaskoczony jej nagłą wylewnością w tym temacie. Ale nie negatywnie, po prostu nigdy wcześniej nie gadali na ten temat. A przecież brak obrączki na palcu o niczym jeszcze nie przesądzał. – Ja też nie byłem nigdy żonaty – dodał, przemilczając jednak sprawę dziecka. Nie mógł ze stuprocentową pewnością zadeklarować, że żadnego dziecka nie spłodził. Bo spłodził, ale nie miał pewności, czy jego była urodziła dziecko. I chyba w tym momencie nie chciałby tego wiedzieć. Niewiedza czasami była zbawienna.
– Tak, dokładnie taka wizja stanęła mi przed oczami. Aż zacząłem sobie powtarzać w głowie przebieg resuscytacji, na wszelki wypadek – mrugnął do niej porozumiewawczo. Następnie w ciszy wysłuchał jej kolejnych słów, delikatnie przytakując głową. – Przykro mi – odezwał się po chwili. – Pewnie mocno to przeżyłaś – dodał, zupełnie nieświadomy jaka była prawda i jakie relacje łączyły Kaylę i jej siostrę. Nie zwrócił uwagi na to, w jaki sposób Wyatt określiła „mamę Joey’a”. Uznał to za całkiem neutralne określenie.
– Jesteś pewna? Wiesz, nie chcę stresować dzieciaka obecnością jakiegoś zarośniętego dziada w domu jego cioci – stwierdził z lekkim uśmiechem. – Spokojnie, nie obrażę się. Najwyżej tym razem ty będziesz musiała przekupić mnie kwiatami i stekiem – zapowiedział, choć prawdę mówiąc z tego, co zdążył poznać charakter Makayli mógł wywnioskować, że kobieta nie miałaby problemu z tym, aby wprost mu powiedzieć że ma spadać.
Makayla Wyatt
manager — klub Shadow
38 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Czarna owca rodziny Wyatt. Sprzedała swoją duszę właścicielowi Shadow, pilnuje jego interesów i twardą ręką zarządza jego klubem. Chłodna, sztywna, niezbyt miła. Jej ludzką twarz widuje jedynie mały Joey, syn zmarłej niedawno siostry, a nieokrzesany Jeremy wprowadza chaos w jej uporządkowane życie.
I słusznie. Nadwyrężenie jej zaufania mogło skończyć się tylko w jeden sposób: podaniem jego nazwiska grupce rosłych panów pracujących dla Nathaniela. Ona sama zdecydowanie nie zamierzała brudzić sobie rąk, ale znała ludzi, którzy chętnie zrobią to w jej imieniu, przez wzgląd na zażyłość (czysto zawodową!) Wyatt i Hawthorne'a. Należałoby zgodzić się z nim również w kwestii ubłoconych buciorów. Gdyby nie zmusiły jej do tego okoliczności, prawdopodobnie nie poznałby szybko małego Joey'a. To jednak zbyt intymna sfera jej życia, taka, którą nie dzieliła się z nikim. Tylko nieliczni wiedzieli o tym, że była ciotką, z zaszczytu poznania młodego dostąpił do tej pory... Nikt. Nie była wylewna. Zapraszanie kogoś do jej życia kiepsko jej wychodziło, ale już samo to, że wyrzuciła go w momencie, gdy chłopiec wszedł do środka, było dla niej czymś dużym.
- Kelnerkę. Gdyby była striptizerką, byłaby teraz bezrobotna.
W życiu nie pozwoliłaby na to, by rozbierająca się laska zajmowała się jej siostrzeńcem. Tyle dobrego, że Mason totalnie nie pasowała do towarzystwa z Shadow i chyba tylko to grało na jej korzyść. Gdyby żyła Grace...
Gdyby żyła Grace, panie prawdopodobnie wciąż by ze sobą nie rozmawiały, ale gdyby już im się to udało, to byłyby w tej kwestii szalenie zgodne.
- Nawet przez pięć minut? - posłała mu spojrzenie spod oka; nieco podejrzliwe, ale jednocześnie troszkę obojętne, żeby nie pomyślał sobie czasem, że jest o niego zazdrosna. O ile jakąś żona nie przeszkadzałaby jej podczas schadzek w hotelu, tak teraz totalnie wykopałaby ze swojego życia żonatego faceta, który poprzez łóżkową znajomość z nią miałby pierwszy i zapewne ostatni raz spotkać jej chrześniaka. Reasumując, chyba pasował jej jego stan cywilny. W życiu nie powie tego głośno, (nie teraz), ale bycie czyjąś kochanką niekoniecznie miało sens w tym momencie jej życia.
- Nie byłyśmy ze sobą blisko. Nie chcę o tym mówić. Nie w jego obecności - skinęła głową na chłopca. Po co miał słuchać historii pewnej niechęci, nienawiści oraz wrogości? Makayla nie będzie wmawiała mu, iż ona i Grace stanowiły nierozerwalny tandem. Kiedyś z pewnością o wszystkim mu opowie, ale będzie miało to miejsce za jakieś 50 lat.
O ile ona tego dożyje.
- Fakt, jesteś zarośnięty, ale chyba ci to pasuje. Gdybyś się ogolił, wyglądałbyś jak gówniarz - ot, niewinna uwaga. - I tak już cię widział, więc pewnie doniesie ojcu, że spotkał jakiegoś "pana" u cioci. Kwiatów ci nie przyniosę, ale założę się, że zrobię ci o wiele lepszy stek, niż ten, który ty zrobiłeś mi wczoraj - aż wstała ze swoje krzesełka. Skoro nie siadał, to musiał stać, a że była między nimi pewna różnica wzrostu... Nie zamierzała kleić się przy nim do siostrzeńca, ale nie chciała unikać przy nim tematów bezpośrednio związanych z pracą. Aż podeszła do niego nieco bliżej.
- Naprawdę, możesz zostać.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Ciekawe, czy zniknięcie bez słowa też zahaczało o nadwyrężenie zaufania Makayli… Prawdopodobnie tak, więc lepiej żeby Jeremy przygotował sobie dobre argumenty na wytłumaczenie swojej nieobecności, która miała nastąpić już wkrótce. Ale Jeremy w życiu kierował się trochę… no, kwadratowymi zasadami. Uważał, że takim zniknięciem bez słowa w jakiś pokręcony sposób chronił bliskich. Tak samo jak kiedyś opuścił swoich przyjaciół, nie wyjaśniając im gdzie znika i po co. Co do zasady miał dobre intencje, a takimi wiadomo co było wybrukowane.
– Nawet przez dziesięć – dodał z lekkim uśmiechem. Tego typu sprawy niekoniecznie znajdowały się w kręgu jego zainteresowania. Raz, że nigdy nie poznał kobiety, z którą chciałby spędzić resztę życia, a dwa – jego styl życia nie szedł w parze ze stałymi związkami. Do Lorne Bay też przybył w końcu w konkretnym celi i mimo tego, że starał się tu osiedlić i nawet zaczął budowę domu, nie wykluczał że pewnego dnia znowu ruszy w drogę.
– Jasne, rozumiem. Może kiedyś nadarzy się ku temu lepsza okazja – zgodził się, że może lepiej nie roztrząsać przy dziecku tematu konfliktu jego zmarłej matki i jego chrzestnej. Sam temat jego matki wciąż musiał być dla niego bolesny, a co dopiero odkrywanie, że jego najważniejsza do tej pory kobieta w życiu nie była taka krystaliczna, jaką ja zapewne zapamiętał.
– W takim razie przyjmuję zakład. Założę się, że twój stek nie dorośnie mojemu do pięt – odparł dość pewnie, jej poprzednie słowa komentując jedynie szerokim uśmiechem. Oczywiście do głowy mu nie przyszło, że ojciec chłopca również był takim „panem” u cioci. No, ale na odkrywanie takich historii miał jeszcze czas! Tak samo jak mieli czas tego poranka, aby oboje spędzić trochę czasu z chłopcem, tłumacząc mu zagwozdki związane z Psim Patrolem i kiwając głową, kiedy młody z przejęciem opowiadał im o kolejnych transformacjach transformersów.

/zt x 2
Makayla Wyatt
ODPOWIEDZ