aktorka — Cairns Performance Art Centre
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
naczelna drama queen, marząca o wielkiej karierze aktorskiej; młoda awanturniczka, która często wpada w kłopoty
To był ten jeden z bardziej wolniejszych dni, gdy nie miała właściwie nic szczególnego do roboty. Próby do nowego przedstawienia jeszcze się nie rozpoczęły chociaż już wiedziała, że tym razem będą wystawiali jedną ze sztuk współczesnych zamiast wykonywać wycieczki do powszechnie rozumianej klasyki. To jednak nie znaczyło, że Hartmann zamierzała zrezygnować z obcowania z podobnymi dziełami.
Tego dnia wchodząc do kawiarni trzymała w dłoni zgrabne wydanie Króla Leara, w którym się zaczytywała chodząc ulicami Lorne Bay. Zamiłowanie do Shakespeare'a chyba musiało wynikać z jakiegoś poczucia dumy narodowej lub czegoś podobnego. W końcu od wieków był jednym z największych brytyjskich twórców i raczej nic nie zapowiadało, aby ten stan mógł ulec zmianie.
Przekroczyła próg jednej z lokalnych kawiarni i zamówiła jakieś wymyślne latte, z którym podeszła do jednego ze stolików przy oknie. Dopiero, gdy już usiadła zorientowała się, że leżał na nim notatnik. Wyglądało na to, że któryś z poprzednich klientów lokalu musiał go wcześniej zostawić. Pamiętając dokładnie na której stronie zakończyła swoją lekturę, odłożyła sztukę i sięgnęła po zeszyt, aby otworzyć go i przekartkować. Co nią wiodło? Zdecydowanie ciekawość.
Ciekawość była jej cechą nadrzędną. Chciała dowiedzieć się co takiego mogło kryć się na kartkach zapisanych tuszem. Może na podstawie jakiś skrawków informacji mogłaby w głowie ułożyć sobie całkiem interesujący obraz osoby, do której owe notatki mogły należeć. W końcu nawet z pozornie nieistotnych rzeczy można było wyciągnąć coś niezwykle interesującego i zbudować wokół tego profil posiadacza notatnika. Oficjalnie rzecz jasna robiła to dlatego, że być może własność była podpisana imieniem i nazwiskiem a może nawet numerem telefonu na wypadek właśnie podobnych sytuacji.
Nic takiego jednak nie znalazła. Zamiast tego jej uwagę przykuły teksty obecne na stronach notatnika. Wiersze. Nie spodziewała się tego znaleźć. Raczej jakieś notatki odnośnie wizyty u dentysty czy przypomnienie o urodzinach kolegi z pracy. Taka treść jednak zaintrygowała ją o wiele bardziej i sprawiła, że wolała skupić się na nieznanym jej dotąd artyście niż na dobrze jej znanym dramacie.

Jordan Buchanan
dzielny krokodyl
arisu._.
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Ostatnie dni dla Jordana wyglądały w sumie podobnie. Wychodził z mieszkania i szukał punktu zaczepienia, czasami pojechał na farmę coś naprawić, za co dostawał jakieś drobne, ale to wciąż było lepsze niż nic. Kiedy miał luźniejsze dni, krążył po mieście ze swoimi myślami i notatnikiem. Odwiedzał głównie dwa miejsca: ulubioną kawiarnię i plażę. To tam najczęściej można było go spotkać w dni, kiedy nie miał kompletnie co robić i gdzie się podziać. Nie chciał znowu przesiadywać w mieszkaniu swojej współlokatorki, czując że ciąży i jej i jemu ta cała sytuacja co raz mocniej. Chciał naprawdę dobrze, może zbyt mocno się jednak przyzwyczaił do tego ciepła i pełnej lodówki? To nie tak kompletnie, że nie nadawał się do niczego, wciąż szukał jakiegoś zajęcia gdzie mógłby zarobić parę groszy, a w międzyczasie wciąż oczekiwał na odzew ze strony wydawcy. Liczył mocno na tą zaliczkę, jaką mógłby otrzymać na poczet opowiadania czy zbioru wierszy, chciał i potrzebował tych pieniędzy dla uregulowania długu jaki dostał w spadku. Cholerne przekleństwo!
Przeklinał moment w którym pokusił się na ten spadek po wuju, gdy poszedł na całość w nieznane lądując na obcym kontynencie, w obcym kraju i mieście. Nie miał w końcu pewności, że to wypali a chora nadzieja zgasła z momentem przeczytania przez panią prawnik całego testamentu. Dostał kolejnego życiowego kopa, z którego musiał się podnieść i musiał stanąć na nogi.
Za każdym razem pijąc ulubioną latte, wmawiał sobie że jutro jeszcze nadejdzie, że w końcu karta losu się odwróci i pasmo szczęścia do niego wróci. Dużo dumał i rozglądał się za innymi ludźmi, którzy pędzili w tym wszystkim co zwano życiem. Przełamywał się i czasami do kogoś zagadywał, nawet do biednej pani kelnerki, która już go dobrze poznała. Siadał zawsze na tym samym miejscu i przy tym samym stoliku w końcu. Trudno nie było zatem znaleźć tej zależności, także i tamtego dnia. Był nieco zamyślony, a też dostał ważny telefon, który miał być tym przełomem. Nie wiedział jak to się stało, że zostawił w roztargnieniu najważniejszą i najbardziej wartościową aktualnie jego rzecz - notatnik. Wychodząc z kawiarni czy innych miejsc, zawsze pamiętał aby go spakować do swojej torby, tej która swoje lepsze czasy już miała za sobą. O zgubie przypomniał sobie w momencie gdy miał dotrzeć na spotkanie z wydawcą, kompletnie go zamurowało gdy nie doszukał się tego swojego "Złotego Graala" w torbie. Spotkanie musiało zatem zostać przeniesione na inny dzień, a on sam w tym całym chaosie przetwarzał moment w którym zgubił notatnik. Jedynym miejsce sensownym, a przy tym ostatnim jakie odwiedził, była kawiarnia. Wrócił więc pędem do niej właśnie, chociaż mogło już upłynąć trochę czasu. Godzina? A może dwie? Nie myślał o tym w momencie gdy podchodził do ekspedientek, cały w emocjach - tłumacząc im czego szuka. W zamian dostał wzruszenie ramion, którymi go zbyły, a więc musiał radzić sobie sam. Obrzucił zatem swoim wzrokiem salę, a konkretnie rząd stolików, które to zazwyczaj zajmował i eureka!
Dojrzał kobietę, która siedziała przy jednym z nich, trzymając w ręce coś, co mogło należeć do niego. Nie mógł jednak od tak wyrwać notatnika z jej rąk. Bo co w momencie gdy to tylko zbieżność podobieństwa? Co w chwili gdy mógłby zrobić z siebie debila i furiata bez powodu? Podszedł więc pomału, starając się zachowywać normalnie, chociaż no nie oszukujmy się - miał jakąś cząstkę w sobie, która wręcz krzyczałaby gdyby ktoś tak o, bez pozwolenia przeczytał chociażby te jego wiersze czy opowiadanie..
- Przepraszam.. To Twoje? - zapytał delikatnie i nieśmiało. Starał się zwrócić uwagę kobiety, ale też może jej zasugerować, że jeżeli znalazła ów zgubę to oto jej właściciel. Właśnie przed nią.


Eleonore Hartmann
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
aktorka — Cairns Performance Art Centre
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
naczelna drama queen, marząca o wielkiej karierze aktorskiej; młoda awanturniczka, która często wpada w kłopoty
Tym czego Eleonore nie znosiła była rutyna. Owszem, może i po pewnym czasie pewne jej nawet nietypowe ruchy mogły zamieniać się powoli w pewien wzorzec zachowań, który powielała, ale potrzebowała w swoim życiu powiewu świeżości i swego rodzaju nowości. Dlatego z jednej strony kochała aktorstwo za to, że zawsze stawiało jej nowe wyzwania i sprawiało, że wciąż była zmuszana do tego, aby obcować z czymś zupełnie jej nieznanym. Nawet jeśli powielała te same sztuki to za każdym razem wychodziły one zupełnie inaczej. Po części przez indywidualną wizję danego reżysera, a czasami po prostu przez to, że jej podejście do postaci i jej ukazania ulegało zmianie.
Teraz jednak nawet w tej strefie prywatnej sporo się działo i nie mogła narzekać w żadnym wypadku na nudę. Przede wszystkim ze względu na to, że wciąż była uwikłana w samozwańcze śledztwo swojej partnerki w zbrodni, która wciąż nie potrafiła odnaleźć swojej zaginionej matki. Przez to wplątana była w ogromną intrygę, która co rusz skutkowała niezwykłymi zwrotami akcji. Co prawda w czasie podobnych eskapad naprawdę sporo ryzykowały, wystawiając się na kolejne niebezpieczeństwa, ale sama stawka również była niezwykle wysoka.
Tym razem jednak miała mieć przerwę od podobnych atrakcji. Chwilę wytchnienia nawet jeśli sztuka, którą właśnie miała czytać należała do prawdopodobnie jednych z najbardziej depresyjnych w historii. Z drugiej strony jednak czytanie podobnych tragedii w jakiś sposób sprzyjało przeżywaniu swoistego katharsis i oczyszczaniu się z własnych negatywnych emocji oraz smutków.
W tej chwili jednak dużo bardziej zafascynował ją nieznany autor, który własnoręcznym pismem zapisał mnogie strony swoimi najskrytszymi dziełami i przemyśleniami. Miała wrażenie, że widzi całą historię i proces, który zachodził w jego głowie. Zawsze krył się jakiś powód za każdym widocznym na papierze skreśleniem, a nawet najmniejsza skaza czy plama była kolejnym elementem świadczącym o tym, że miała do czynienia z żywą sztuką spisaną przez jednego z lokalnych artystów.
Była do tego stopnia pochłonięta rejestrowaniem kolejnych słów, że w ostatnim momencie zorientowała się, że ktoś do niej podszedł i zagadnął. Odwróciła głowę, odrywając wzrok od dotychczasowej lektury i przeniosła go na znajdującego się obok mężczyznę.
- Och... - to był pierwszy dźwięk, który opuścił jej usta nim przywołała na nie promienny uśmiech. - Nie. Ktoś zostawił tu ten notatnik. Sprawdzałam czy nie ma w nim żadnych danych kontaktowych.
Mówiła tak jakby zupełnie nie została przyłapana na zagłębieniu się w lekturę treści notatnika, a jedynie na przekartkowaniu kilku pierwszych stron, na których mógł widnieć numer telefonu czy adres mailowy lub jakiś inny sposób, w który mogłaby nawiązać kontakt z właścicielem wspomnianej zguby.

Jordan Buchanan
dzielny krokodyl
arisu._.
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Jordan poniekąd popadł w rutynę, w momencie gdy dzień, tydzień mijał jeden po drugim, a on wciąż tkwił w tym samym miejscu, całkiem bezsilny w walce z życiem. Potrzebował oddechu i oderwania się od problemu, potrzebował nowego zlecenia czy nawet głupie pracy z kranem sąsiadki czy obrazami swojej współlokatorki. To zawsze było coś, ale wciąż niewiele aby mógł uznać, że coś się u niego dzieje. Stąd ucieczka w wędrówki po mieście, odkrywanie nowych fascynujących miejsc i przede wszystkim szukanie inspiracji dla tworzenia kolejnych dzieł. Robił to dla siebie a nie dla kogoś, walczył o siebie a nie kogoś, chciał wrócić chociaż w małym stopniu do życia sprzed całego bagna w jakie popadł.
Było to niezwykle trudne, tym bardziej w obcym i nieznanym sobie miejscu. Obcy kraj, kontynent, miasto. To mogło wpływać na roztargnienie człowieka, na chwilę nieuwagi i kolejne pasmo problemów. W teorii nie wpadł w nic groźnego dzięki Bogu, ale sam fakt iż zgubił swoje narzędzie pracy, swoją kopalnię pomysłów, było czymś niedopuszczalnym. Może to głupota spisywać w tych czasach coś na papier, ale Jordan nie miał laptopa, a co gorsza póki co finansów na takowego. Stąd wrócił do początków i podstaw w postaci zeszytu i długopisu czy pióra. To było swego rodzaju też kojące, widzieć jak pod naciskiem dłoni wychodzi kolejne słowo, zdanie czy dana fraszka. Budowało to samego Buchanana.
Szukanie swojego notatnika, mógł co najwyżej w dwóch miejscach: mieszkaniu i kawiarni. Jako, że dobrze pamiętał gdy siedział przy kawie i coś nieco próbował zanotować, to właśnie to drugie miejsce wybrał za cel swoich poszukiwań. Drżał głównie o to, aby nie stracić zeszytu bezpowrotnie, bo jednak to była jego twórczość, jego myśli spisane na papier, więc o odtworzenie byłoby cholernie trudno, nawet jeśli byłoby to w ogóle możliwe. Nadzieje rozpaliła kobieta, siedząca przy stoliku i zanurzająca się w lekturze. Nie oszukujmy się, Jordan od razu zauważył, że zawisła nad treścią notatek na dłuższą chwilę.
- Tak.. Wiem.. - powiedział chwilę potem, stojąc już nad nią, kiedy to się speszyła, nieco przyłapana na małej zbrodni. Czy jego słowa dały jej do myśli? Musiały chociaż odrobinę, a jeśli nie to za chwilę już ją jawnie uświadomił z kim ma do czynienia. - Przepraszam, ale to moja zguba. Zostawiłem go tutaj ponad godzinę temu i cóż, cieszę się że nadal pozostał w budynku.. - przyznał, starając się uśmiechnąć ciepło. W duszy jednak obgryzał już paznokcie z nerwów na samą myśl, że przeczytała kilka tekstów, może i wierszy. Nie żeby coś, ale jako artysta zawsze wolał zaskoczyć czytelnika, starał się aby nikt wcześniej nie miał wglądu do jego własności twórcze. Obawiał się nie tyle krytyki, co faktu iż ktoś mógłby podkraść mu wizję, pomysł a może nawet spróbować coś opublikować pod swoim nazwiskiem. Różne myśli nachodziły człowieka gdy rozchodziło się o takie rzeczy, tym bardziej dla kogoś, kto tak jak Jordan - miał swoje problemy aktualnie i czasami nie mógł się w pełni pozbierać psychicznie.

Eleonore Hartmann
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
aktorka — Cairns Performance Art Centre
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
naczelna drama queen, marząca o wielkiej karierze aktorskiej; młoda awanturniczka, która często wpada w kłopoty
Były również osoby, którym swego rodzaju rutyna odpowiadała i potrafiły odnaleźć ukojenie w pewnego rodzaju powtarzalności, która dawała im poczucie komfortu oraz bezpieczeństwa. To chyba jednak zależało przede wszystkim od tego jak przedstawiała się ich sytuacja życiowa, bo raczej nikt nie chciał utknąć w niekończącym się cyklu męczących schematów i piętrzących się problemów, z których mogło nie być wyjścia. Jak zawsze zresztą punkt widzenia zależał od punktu siedzenia.
Z pewnością naprawdę zabawne mogłoby być to jak podobni pod pewnymi względami byli do siebie Jordan i Ellie. Wpierw jednak musieliby sobie zdać z tego sprawę. Dwie artystyczne dusze pochodzące z różnych kontynentów spotkały się akurat w kawiarni małego australijskiego miasteczka. Brzmiało to trochę jak scenariusz jakiejś niesamowitej i nieprawdopodobnej sztuki. Oby tylko takiej, która nie byłaby tragedia, a bardziej jakąś przyjemną komedią. Niestety, ale nikt nie był w stanie przewidzieć tego jaką historię napisze samo życie.
Nie miała pojęcia, co też mógł przeżywać właściciel notatnika w ciągu tego czasu, gdy ten zaginął. Oczywiście mogła domyślać się, że towarzyszyła mu panika i dojmujące poczucie straty, ale zapewne nie byłaby w stanie tego w pełni odczuć. Być może dlatego, że sama zawsze starała się mocno pilnować swoich rzeczy, a tym bardziej takich, które miały dla niej ogromne znaczenie.
Słysząc o tym, że właśnie rozmawiała z poetą, który zostawił swoje zapiski w kawiarni, poczuła się jakby właśnie została przyłapana na czymś bezwstydnym. Nie zamierzała jednak tego po sobie poznać i po prostu zamknęła trzymany w dłoni notatnik, wciąż uśmiechając się dosyć przyjaźnie do mężczyzny, do którego wyciągnęła rękę z przedmiotem.
- W takim razie mogę ci go oddać osobiście. Proszę - powiedziała jeszcze po czym dodała jeszcze. - I wybacz, że zerknęłam do środka.
To z pewnością było poważne naruszenie czyjejś prywatności, ale ciekawość była zbyt silna, a gdy tylko przekonała się, że nie były to jakieś trywialne notatki dotyczące jakiś wizyt i spotkań to nie mogła się powstrzymać od dalszego czytania powstałych notatek. Zwłaszcza, że styl mężczyzny niezwykle ją wciągnął.

Jordan Buchanan
dzielny krokodyl
arisu._.
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Każdy podobno sam jest kowalem swojego życia, tak więc to tylko od nas samych zależało jak ono wygląda. Jordan dusił się w tym życiu, jakie prowadził aktualnie, co raz mocniej przytłaczały go cztery ściany małego pokoju, którego udzieliła mu współlokatorka. Czuł się paskudnie z faktem, że nie może jej na razie oddać za tą dobroć, choćby opłatą za jego wynajem. Trochę też w tym było jego winy, bo gdy na początku przeżywał mocno swoje niepowodzenie, sięgał po alkohol i nie wychylał czubka buta z jej mieszkania. Sam siebie pogrążał w tym bagnie i jeśli już miał mieć pretensje to tylko do tego odbicia w lustrze, które miało jego imię.
Zabawne, że gdyby znał historię kobiety, którą miał zaraz spotkać to pewnie mógłby z nią usiąść przy jednym stole i wypić za błędy. Autentycznie. Jakoś tak to wszystko wychodziło, że łączył go los z osobami o podobnej artystycznej duszy. Mieszkał u niespełnionej malarki, która uczyła dzieci plastyki, potem spotkał kogoś kto pisać dla gazety, a teraz zaś miała to być aktorka? To chyba istny magnez "artystycznych dusz", który przyciągał ludzi o podobnej charakterystyce, sposobie bycia czy myślenia.
Póki co jednak nie myślał o tym wszystkim, nie kalkulował kim jest kobieta i co ich może łączyć, całe jego skupienie przelewało się na jego zgubę, przedmiot który aktualnie znaczył dla niego więcej niż życie. Trzymał go zawsze blisko siebie i pamiętał aby zawsze sprawdzić kilka razy czy go ma, a dziś? Rozkojarzenie czy też podekscytowanie tym co miało nadejść, spowodowało iż zgubił z oczu swój cenny skarb. Całe szczęście nieznajoma odnalazła notatnik i nawet jeśli przyszło jej zajrzeć i coś przeczytać, to Jordan był zadowolony, że nie opuścił on kawiarni, nie poszedł dalej w "świat" Lorne Bay.
Odebrał zatem z jej rąk swoją zgubę i uśmiechnął się do niej w podziękowaniu, ratowała jego, jego duszę i serce oraz jego potencjalną karierę.
- Dziękuje. - odetchnął z ulgą, gładząc po powierzchni ten też zeszyt, z czcią większą niż katolicy uważają symbol krzyża czy innych relikwii. Był uradowany i uratowany jednocześnie. - Rozumiem Cię, szukałaś za pewne informacji, wskazówki do kogo należy. - tak, właśnie sam ją tłumaczył bo chyba to było oczywiste, jak sam by postąpił w takim przypadku. To, że mogła przeczytać nieco więcej, teraz już nie miało takiego znaczenia, a początkowy gniew czy małe zniesmaczenie znikło z ust Buchanana. Pozwolił sobie nawet usiąść na przeciwko nieznajomej i zaproponować jej drobne znaleźne. Na więcej nie było go stać, niestety.
- Mogę postawić Ci w podziękowaniu kawę czy herbatę? To niby coś drobnego, niby nic ale różnie ludzie mogliby zareagować. Kto wie, może nawet wylądowałby w koszu? - na samą myśl o takim przebiegu sytuacji, aż się wzdrygał. Miał jednak z tyłu głowy też to, że ktoś by mógł nie wytrzymać po przeczytaniu tych jego "bazgrołów", że nie każdy był otwarty na tego typu rodzaj sztuki.

Eleonore Hartmann
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
aktorka — Cairns Performance Art Centre
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
naczelna drama queen, marząca o wielkiej karierze aktorskiej; młoda awanturniczka, która często wpada w kłopoty
Odnośnie samego losu to praktycznie każdy miał swoją własną wersję. Niektórzy faktycznie preferowali tę wersję z kowalem, która miała ich przekonać do tego, że mieli ogromny wpływ na to jak miało potoczyć się ich życie. Inni wzorem greckich tragedii doszukiwali się wszędzie przeznaczenia i swoistego fatum, które miało ciążyć nad głównym bohaterem. Ellie sama nie wiedziała, która opcja była jej bliższa. Być może było nieco prawdy w nich obu? Co jeśli faktycznie na początku przypisany był im pewien scenariusz, który jednak mogli zmienić, ale tylko jeśli włożą w to odpowiednio wiele wysiłku, a okoliczności będą temu sprzyjać? Może mogli zmienić swoje przeznaczenie, ale nie było to takie proste, a pewne rzeczy jednak nie były do uniknięcia. Tego jednak na pewno nie będzie w stanie tak po prostu się dowiedzieć.
Coś musiało chyba być jeśli nie w samym mężczyźnie to w Lorne Bay, że gromadziło w sobie tak wielu ludzi związanych z szeroko pojętą sztuką, których człowiek bardziej spodziewałby się w większych miastach.
Podobne rozkojarzenie i przeoczenie mogło się wydarzyć praktycznie każdemu. Matka Kevina w końcu zapomniała go zabrać z domu na święta, więc tym bardziej można było nie dopilnować jednego obiektu nieożywionego, który się w końcu nie upomni się sam o siebie.
- Zgadza się. Dobrze, że po niego wróciłeś, bo inaczej leżałby tu bez szans na odnalezienie do ciebie drogi - odpowiedziała, nawiązując tym samym do faktu, że nie udało jej się znaleźć żadnej informacji na temat kontaktu do właściciela. Zamiast tego znalazła tam inne dużo bardziej ciekawsze rzeczy.
Właściciel notatnika mógłby teraz po podziękowaniach w zasadzie po prostu wyjść i tyle by go widziała. Postanowił jednak zamiast tego usiąść naprzeciw niej, co Hartmann skwitowała jedynie uśmiechem. Biorąc pod uwagę to, że natrafiła przed chwilą na twórczość mężczyzny to nie można było się dziwić temu, że równocześnie rozbudziła się w niej swego rodzaju ciekawość, co do samej osoby autora.
- Naprawdę nie ma takiej potrzeby. I sądzę, że jednak większość ludzi albo zostawiłaby go na miejscu lub oddała na przechowanie obsłudze - odpowiedziała, wskazując na znajdujący się obok niej kubek. - Ale jeśli masz ochotę to możemy razem napić się kawy i porozmawiać.
Liczyła na to, że uda im się nawiązać jakiś interesujący dialog. Zawsze interesowały ją osoby, które również zdawały się mieć naprawdę artystyczną duszę. Nic dziwnego, że miała nadzieję na krótką rozmowę. Tym bardziej, że nieznajomy wydawał jej się być naprawdę przyjazny.

Jordan Buchanan
dzielny krokodyl
arisu._.
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Czy on wierzył w los i kolej rzeczy? Gdy wiodło mu się lepiej i żył w dostatku i szczęściu, nie wierzył w takie bzdury, nawet o tym nie rozmyślał specjalnie, mając wywalone na to jaka karta wyskoczyłaby mu by u wróżki czy co przepowiedziała by szklana kula. Wszystko jednak mogło się diametralnie zmienić z jego tokiem rozumowania, tym bardziej teraz gdy zaczynał doszukiwać się przyczyny takich problemów w życiu. Co prawda na początku powinien spojrzeć sam na siebie i swoje zachowanie, na to jakim czasem był bucem. Ktoś łatwo mógłby rzucić tekstem, że karma wraca i teraz to on wylądował w fatalnej sytuacji. Pojawił się w obcym miejscu, bez choćby jednej osoby, którą by znał i która mogłaby mu pomóc - działał więc po omacku i nie wiedział czy i co z tego w ogóle wyjdzie. Zawsze wydawało mu się bowiem, że ma kontrolę i panowanie nad swoim życiem, że nic nie może się spieprzyć. Finalnie czas pokazał w jak błędnym przekonaniu żył, jak szybko wszystko w co wierzył, runęło niczym domek z kart. Pozostawała mu niespełniona kariera, apetyt na książkę, bestseller na cały świat. Może był w tym co pisał aktualnie jakiś mały promyczek nadziei, może ten notatnik skrywał historię, która miałaby realne szansę aby stać się czymś większym.
- Uff... czuje się jakbym właśnie omal nie stracił kuponu z wygraną. - odpowiedział, nieśmiało podśmiewując się pod nosem z tej sytuacji. W teorii tak to odczuwał, a ona nie miała pewnie nawet pojęcia, jak mu ulżyło, że nie musiał rozszerzać swoich poszukiwań na większą skalę, że ten notatnik wylądował w jej rękach. I tak, może nawet jej nie spytał czy może usiąść i jej potowarzyszyć, sam się wprosił nieco niekulturalnie, ale uznał, że musi zamienić z nią słowo, może i też sprawdzić czy nie przeczytała czegoś z jego notatnika, czy ogólnie byłaby osobą otwartą na sztukę w tej postaci. Nie żeby coś, ale nie każdy lubił opowiadania czy wiersze, tych drugich było mnie bo to była raczej świeża sprawa, gdy zaczął próbować z tego typu przekładnią swoich emocji.
Spojrzał się na kobietę, a potem na jej kubek i pewnie z automatu miał ochotę pacnąć się w głowę, że nie zauważył iż już się raczyła jednym napojem.
- Emmm.. druga kawa? Druga herbata? No po prostu na mój koszt, może być i ciastko. - zarządził, pewnie zaczepiając kelnerkę i gdy ustalili wspólnie co wybierają, to po prostu złożył zamówienie. Na coś drobnego jeszcze było go stać, gorzej jeśli miałby jej proponować kolacje czy coś w ten deseń, wtedy mógłby mieć finansowy klops. Ale mniejsza o to, wydawała mu się być całkiem miłą kobietą, być może i ciekawą samą w sobie, a takie relacje warto wybadać chodź by po to aby zyskać nowego "sojusznika" w mieście. Niestety Buchanan nie miał tutaj bliskich czy znajomych, musiał budować nowe relacje od podstaw, namierzać mniej więcej takie osoby, z którymi mógłby się dogadać i z którymi mógłby stworzyć relacje na dłużej.
- Jestem Jordan, przepraszam za mój brak kultury. - na dowód swojej gapy, uśmiechnął się przepraszająco, wyciągając w stronę kobiety swoją dłoń. Bo skoro już mieli wymienić uprzejmości, to chętnie pozna jej imię, a potem może i więcej, w zależności na ile sobie pozwolą przez te kilkanaście minut.


Eleonore Hartmann
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
aktorka — Cairns Performance Art Centre
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
naczelna drama queen, marząca o wielkiej karierze aktorskiej; młoda awanturniczka, która często wpada w kłopoty
Czasami wiara w przeznaczenie lub bycie kowalem swojego losu zależała od tego w jakim punkcie życia człowiek się znajdował. Jeśli faktycznie nic mu nie szło mógł podejrzewać, że faktycznie ciąży nad nim jakieś fatum, ale z kolei, kiedy w jego życiu trwała dobra passa to już mógł chcieć przypisać ją jedynie swoim staraniom. Także na pewno okoliczności i samoocena odgrywały w tym wszystkim ogromną rolę. Hartmann miała za sobą różne emocjonalne rollercoastery, gdy niekiedy popadała praktycznie w stan kompletnej beznadziejności, sprawiający, że czuła się niczym bohaterka największych komedii, aby innym razem dopasowywać się do amerykańskiego toposu self made man. Zaiste na pewno były to dziwne stany, ale przynajmniej dzięki znajomości tak wielkiej skali emocji potrafiła się jakoś odnaleźć, gdy musiała wcielić się w jakąś postać.
- Domyślam się czemu. Jesteś profesjonalnym pisarzem albo poetą? - dopytała od razu, bo skoro już mężczyzna zaczął mówić o tym ile ten notatnik dla niego znaczył, zdecydowała się na to, aby poruszyć kwestię jego zawartości.
Jeśli faktycznie zarabiał w ten sposób na życie albo przynajmniej chciał pojawić się na rynku wydawniczym to na pewno mógł się czuć tak jakby był to swoisty zwycięski los na loterii. Jakby nie patrzeć sukces publikacji mógłby zapewnić mu ogromne pieniądze. Zupełnie jak różne gry hazardowe, gdy tylko rozbijało się bank.
- Nie chcę cię wykorzystywać, ale skoro nalegasz to w porządku - stwierdziła finalnie, bo jednak nie chciała wyjść na niewdzięcznicę, gdy ktoś proponował jej coś, co jednak było dosyć drobnym gestem dobrej woli i kultury.
Właściciel notatnika bowiem wyglądał na kogoś niezwykle uprzejmego i faktycznie mógł być kimś z kim chętnie nawiązałaby jakiś kontakt również jako miłośniczka literatury. W końcu naprawdę warto było utrzymywać takie relacje.
- Nic nie szkodzi - niemalże się zaśmiała, gdy tylko przeprosił za to, że wcześniej nie wymienili się imionami. - Ellie. I to raczej ja powinnam przeprosić za przeglądanie twojego notatnika.
Z uśmiechem uścisnęła wyciągniętą przez Jordana dłoń, mając nadzieję, że faktycznie to spotkanie będzie mogło być początkiem interesującej znajomości.

Jordan Buchanan
dzielny krokodyl
arisu._.
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
Akurat tak właśnie było, gdy mu szło to czuł się kowalem swojego losu, panem sytuacji i władcą tego co może zrobić w następnym kroku i co może się stać. Nie mógł jednak wyzbyć się pecha czy też krachu w swoim życiu, nikt nie może przewidzieć tego, co się wydarzy i temu zapobiec. To było by za proste i za łatwe, stąd też taki burdel w jego życiu, niczym po wybuchu bomby jądrowej. Musiał się zbierać, kawałek po kawałku i szukać swojej przyszłości, wyrysowanej w gwiazdach czy mniejszych znakach. Zawsze w końcu bazował wyłącznie na sobie, nie wierzył w cuda i inne bajki, ale teraz? Potrzebował jednego takiego cudu, który uczyni go szczęśliwym człowiekiem i przy okazji wróci mu chociaż częściowo życie sprzed całego tego chaosu. Jeśli zaś ona była aktorką to pewnie wiedziała z czym się je taki pokaz emocji, skrajnych od tych pozytywnych po negatywne. Musiała w końcu to pokazać, aby móc się uznać za dobrą czy godną tego zawodu.
- Można by tak powiedzieć, że jestem pisarzem. Chociaż, aktualnie? Jestem chyba złotą rączką, która próbuje jakoś na siebie zarobić i w ogóle, to chyba długa historia. - wyznał w odpowiedzi, pewnie dając jej tym mały znak, że nie jest tak idealnie u niego jak mogło być. Że jest typowym artystą, który łapie się aktualnie wszystkich innych zajęć, aby przeżyć bo wciąż czeka na sukces, w tym co kocha, a więc w pisarstwie. Zresztą gdyby osiągnął mocniejszy sukces w Ameryce, może nigdy by się nie spotkali i nawet nie rozmawiali, bo może właśnie brylowałby na salonach jako autor bestsellera? Tak to widział oczami wyobraźni wiele razy, chociaż ostatnio ktoś mu powiedział, że nie wszystko musi być dziełem na pokaz i poklask. Że to ma być jego, że to jego ma satysfakcjonował dany wiersz czy historia, którą wymyśli i którą spisze w sensowny sposób. Może więc powinien zmienić swoje postrzeganie i zacząć się bawić piórem?
- Ahh.. Nie musisz przepraszać, rozumiem ciekawość i w ogóle, to chyba pierwsze co przychodzi na myśl gdy znajdzie się taki przedmiot jak notatnik, książka czy nawet portfel. Zajrzeć do środka! Pytanie tylko, czy miałaś dobre czy złe intencje, czy chciałaś mnie okraść z tego? - zapytał całkiem na luzie, opierając się na krześle z uśmiechem na ustach. Był rozbawiony, jeśli mogłaby by pomyśleć, że mówi z tą "kradzieżą" na poważnie, w końcu to tylko kilka zbitek z jego myśli i weny, może nie była nawet fanatyczką tego typu dzieł.
- A tak na poważnie i szczerze? Co sądzisz? I tak w ogóle interesuje Cię w ogóle sztuka? Pytam, bo jestem ciekawy czy jesteś zwykłym laikiem czy może masz sznyt do ogólnie nazywanej przez wszystkich - sztuki.- tak, właśnie swoje dzieła tak mniej więcej klasyfikował, że to również forma sztuki. Nie ma co się z tym sprzeczać. Chociaż był ciekawy swojej nowej znajomej i tego w jaki sposób mogą zacząć między sobą dyskusję, dla niego każda taka osoba której dusza przejawia artystyczne rysy, to miód na serce.

Eleonore Hartmann
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
aktorka — Cairns Performance Art Centre
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
naczelna drama queen, marząca o wielkiej karierze aktorskiej; młoda awanturniczka, która często wpada w kłopoty
Zabawne było to, że tak wielu ludzi bez względu na swoje pochodzenie czy inne podobne różnice potrafiło nieraz odnaleźć się w takich zdawałoby się uniwersalnych doświadczeniach. Jakby nie patrzeć to jednak ludzie w głębi duszy faktycznie byli do sobie podobni i funkcjonowali na podobnych zasadach. Choć oczywiście zdarzały się pewne wyjątki jak zawsze zresztą. Nie istniała chyba na świecie jakakolwiek reguła, od której nie istniałyby odstępstwa. Dlatego też nawet jeśli na ogół cuda się nie zdarzały to jednak niekiedy faktycznie następowały, zadziwiając tym wszystkich, których sprawa dotyczyła.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam czas. Chętnie wysłucham tej historii jeśli chcesz się nią podzielić - odpowiedziała na wyznanie dotyczącego jego zawodu.
Nie chciała na niego naciskać, ale jednocześnie była jednak ciekawa tego kim właściwie był ten wrażliwy artysta, na którego teksty mogła jeszcze chwilę temu zerknąć. Być może dlatego, że chciała go nieco dopytać o swego rodzaju aspiracje, plany na przyszłość czy też po prostu porozmawiać na temat tego jak mu się życie potoczyło. Ellie nie potrafiła tego do końca wyjaśnić, ale po protu czuła gdzieś pod skórą, że ma do czynienia z naprawdę interesującym człowiekiem, który miał za sobą wiele ciekawych doświadczeń, które go ukształtowały.
Zastanawiała się nawet nad tym czy go znała lub czy mogła go znać. W końcu Hartmann należała do osób, które czytały niezwykle sporo w swoim życiu, a nierzadko sięgała też po książki różnych, w zasadzie przypadkowych autorów, kierując się głównie własnym kaprysem i tym na co właściwie miała ochotę w danym momencie. Dlatego jeśli tylko cokolwiek opublikował to mógł istnieć cień szansy, że przypadkiem natrafiła na jakieś jego dzieło. Jakby nie patrzeć ludzie raczej niewielu pisarzy kojarzyli z twarzy.
Uśmiechnęła się, gdy tylko usłyszała rzuconą luźno uwagę na temat tego, że mogła być złodziejką. Podobny komentarz niemal automatycznie uruchomił w niej wrodzoną skłonność do psot i droczenia się z innymi. Niemal od razu weszła w swoją nową właśnie wymyśloną rolę, opierając łokcie na stoliku i pochylając się ku siedzącemu naprzeciwko Jordanowi z igrającym na ustach uśmieszkiem godnym najprawdziwszego geniusza zła.
- Przyłapał mnie pan, panie Holmes. Właśnie tym się trudnię. Chodzę po przypadkowych kawiarniach, szukając notatników pełnych genialnych pomysłów, które mogłabym sobie przywłaszczyć - może i jej głos brzmiał jak najbardziej poważnie, ale mężczyzna musiał zdawać sobie fakt, że podobny pomysł był tak absurdalny, że z pewnością musiała sobie żartować.
Dopiero później zrezygnowała w udawania wielkiego złoczyńcy i zamyśliła się, aby móc odpowiedzieć mu szczerze i dać jakąś bardziej konstruktywną krytykę. Wiedziała, że ludzie lubili słuchać na swój temat miłych rzeczy, ale jednocześnie chyba dla każdego człowieka, który zajmował się szeroko pojętą twórczością najbardziej liczyła się dosyć obiektywna ocena.
- Cóż, nie nazwałabym siebie laikiem chociaż na pewno nie mam też dyplomu z literatury - odpowiedziała, na razie jednak nie zbaczając na temat swojej właściwej kariery, bo chciała wpierw wyrazić swoją opinię na temat tego, co zdołała przeczytać. - Jest niezłe. Podoba mi się i z pewnością potrafisz trafnie oddawać emocje oraz tworzyć wyjątkowy klimat. Owszem, są miejsca, gdzie widać, że teksty potrzebują jakiegoś podszlifowania lub też nie do końca potrafiłam się odnaleźć w tekście czy go zrozumieć, ale domyślam się, że są to raczej surowe szkice tekstów lub ich fragmenty.
Zresztą widząc w wielu miejscach skreślenia lub strzałki zmieniające szyk słów mogła się domyślić, że Jordan na pewno pracował jeszcze nad niektórymi ze swoich zapisków. Pewnie zapisywał, co tylko mógł w przypływie weny, a później, gdy emocje już opadały przeglądał to wszystko ponownie, aby ocenić na chłodno czy miało to jakiś sens i układało się w poprawne zdania.

Jordan Buchanan
dzielny krokodyl
arisu._.
pisarz/artysta — sam sobie u siebie
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
pisarz/artysta o złamanej duszy i problemie ze startem nowego życia w Lorne Bay.
- Hmmm.. może będzie jeszcze do tego okazja? Nie żeby coś, ale mogę tylko powiedzieć, że jestem typowym biednym artystą, który próbuje coś zdziałać, ale życie podkłada pod nogi kłody. Gdyby moje życie wyglądało lepiej, pewnie byśmy nie rozmawiali. - stwierdził, rzucając tajemnicze słowa, którymi pewnie jeszcze bardziej ją tylko zainteresował. Ale w zasadzie miał na myśli to, że gdyby jego życie potoczyło się inną ścieżką, może nie zawaliło, to pewnie dalej żyłby w Denver, w Ameryce. W końcu to przez to jak bardzo skomplikowała mu się sytuacja, zmuszony był wylądować w Australii. Tutaj mierzył się ze spadkiem, miał w nim nadzieję na poprawę swojej sytuacji, ale to też nie wypaliło tak jakby oczekiwał. Mógłby wiec ją zanudzić gadaniem o tym, jak beznadziejnie mu się wiedzie i jak bardzo źle wybrał lata temu, jeśli chodziło o aktualny zawód. Jego rodzice przecież sami go przestrzegali, sami namawiali i próbowali przestawić na inny tor, wybrać mu inny kierunek i plan na życie, poważny i stabilny. Naiwny Buchanan był jednak lekkoduchem, trochę też marzycielem i kimś kto wierzył mocno, że mu się uda. Nie widział dla siebie innej opcji niż zostanie pisarzem, potem i dziennikarzem, ogólnie wiążąc swoje nadzieje z tym, że będzie tworzył i pisał. W teorii nie mogła dotrzeć do jego twórczości bo książki wydał swoje książki tylko w Stanach, jeszcze w dosyć skromnym nakładzie. Co innego książka typowo skierowana do dzieciaków, która cieszyła się większym zainteresowaniem i nawet do tej pory przynosiła mu niewielkie profity ze sprzedaży. To zbyt problematyczne aby miał startować z tym na szersze kręgi, wydatek na import pewnie przerósłby zainteresowanie, więc może dopiero przed nią szansa na uchwycenie w rękę jakiegoś jego dzieła. Buchanan chciał coś wydać w Lorne Bay, liczył że mu się uda i zgromadzi interesujący materiał albo na opowiadanie albo na zbiór wierszy.
Żartował rzecz jasna z całej sytuacji, nie chciał być napiętym i naburmuszonym bo ktoś przeczytać jego dzieło i może z niego drwił. Jednak skoro doceniała sztukę i była przyjaźnie nastawiona pozwolił sobie na taki a nie inny ruch. Nie było w tym żadnego flirtu, bo przecież nawet się nie znali ani też nie odczuwał jakiegoś pociągu, chociaż wydawała mu się atrakcyjna. Nie znał także jej preferencji co do zainteresowanie daną płcią, więc jeśli robiła jakieś ruchy, musiała je ważyć aby nie zinterpretował jej źle. Kokietka czy nie?
- Oj widzisz, nie ze mną te numery. Wróciłem po swoje.. - tak, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tylko się droczą i śmieją z duchu z całego tego pomysłu. W końcu to tylko notatnik, całkiem inaczej mogłaby wyglądać sytuacja gdyby zostawił tutaj portfel czy telefon, coś co miało realną wartość i można było coś za to otrzymać jakieś pieniądze. Zresztą pal sześć to, Jordan był ciekawy jej ciekawego wywodu na temat tego co przeczytała. Zainteresował się jednak wcześniej kawą, która się przed nim pojawiła, upijając kilka łyków tego napoju póki jeszcze miał odpowiednią temperaturę. Mówiła składnie i z sensem co trochę mogło dać Jordanowi do myślenia i w kwestii tego co tworzy i w tym, że ona ma pojęcie o tym, czyli być może również jest artystką swego rodzaju.
- Masz rację co do tego. Wiersze to zlepek moich przeżyć i emocji, czasami bez ładu i składu, ale też może dlatego, że aby je poznać, zrozumieć sens - musiałabyś poznać mnie i moją historię. Jeśli zaś chodzi o opowiadanie, które tworze to jest to typowy kryminał, pewnie taki sam jak niektóre już dostępne na rynku, więc może nie być czymś odkrywczym. Czasami gubię wenę i kierunek, rozpraszam się. A też bywają chwilę gdy najlepsze pomysły mam w takim momencie gdy nie mam jak je przelać na papier. Nie żeby coś, ale nie mam laptopa i wolę ten old school. Tylko ja, długopis i kartka papieru. - miała rację co do tego wszystkiego. Szkicował i tworzył zarys koncepcji i następnego kroku. Każde słowa lepiej brzmiały gdy się je przeczytało drugi, trzeci czy dziesiąty raz. Także w wierszach, czasami utrata rytmu czy rymu, nadawała całkiem innego wydźwięku całości. Jordan szukał kierunku i takiego obrazu w głowie, który dalby mu wskazówki. Może potrzebował takiej osoby jak ona? Takiej, która pomoże mu zlokalizować błąd czy brzmienie zdania, w miejscu gdzie on tego nie widzi po prostu.

Eleonore Hartmann
przyjazna koala
Ł.
brak multikont
ODPOWIEDZ