przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Ciekawe. Kto to powiedział, Paulo Coelho? - jawnie zakpiła z jakże górnolotnych metafor. - Armia lwów i tak by zwyciężyła. Przed baranami można jeszcze uciec.
Czyżby sugerowała, że przed agentami nie było ucieczki? Cóż, poniekąd tak. Skoro ci specjaliści znali najnowsze metody infiltracji oraz odnajdywania odpowiednich osób, to kwestia czasu, zanim zawitają również tutaj. Pytanie jak bardzo byli przekupni i podatni na korupcję.
Zignorowała słowa, skierowane do Joan, a dotyczące samej Mii. Nie patrzyła na żadną z kobiet, zamiast tego zerkając na swoją pustą szklankę. Chętnie wychyliłaby kolejną porcję alkoholu, ale to byłoby niezbyt rozsądne. Nie przyszła tutaj w gości czy po to, aby imprezować, a z konkretną ofertą, na której coraz mniej zaczynało jej zależeć. O wiele łatwiej byłoby znaleźć podobną szychę ze słabością do alkoholu, której wystarczałoby zaledwie zerknięcie w stronę Joan, aby zatwierdzić umowę usunięcia Mii z radarów. Po cholerę wciąż kontynuowały te podchody, względem kogoś, kto nawet nie określił własnego stanowiska?
Uniosła brwi ku górze, słysząc propozycję trójkąta. Ile ta kobieta miała lat… pięćdziesiąt? Podejrzewałaby ją prędzej o wchodzenie w pierwszą fazę menopauzy, aniżeli wcielanie w życie wyuzdanych fantazji. Może to właśnie ten osławiony kryzys wieku średniego? Mogłaby to wypowiedzieć na głos, ale powstrzymała się, zamiast tego mierząc kobietę wzrokiem, jakby podświadomie oceniała jej zdatność do wiadomych zabaw.
Poza tym…
- Nie lubię się dzielić - przyznała wprost, niewzruszona propozycją McQueen. Nie zareagowała również na wymowne parsknięcie, być może zdradzające żartobliwy kontekst całego zdania. Klientka spędzała chyba zbyt wiele czasu w tym apartamencie, odciętym od całej reszty świata.
Obawiała się tego, że kobieta zacznie stawiać żądania względem Joan. To brzmiało irracjonalnie. Prędzej zwinęłaby manatki, niż oddała Terrell w ręce tego zimnego węża, najpewniej wysysającego całą energię witalną ze wszystkiego, co żyło. Wiedziała, czego pragnęła Joan i pozostanie w Australii na smyczy socjopatki zdecydowanie nie wchodziło w grę.
Po jej trupie.
- Czemu patrzysz na mnie? - lekko wzruszyła ramionami, prezentując na twarzy sztuczne zaskoczenie. - Wiesz przecież, że jestem tylko przemytniczką, więc czemu czekasz na moją opinię, a nie zapytasz samej Joan?
Niech Terrell tylko nie myśli, że zamierzała zostawić ją na pastwę tej wykutej w marmurze matrony.
Doszła nagle do wniosku, że wcale nie potrzebowała pomocy Jackie. Wystarczy odpowiednio przygotować się do całej akcji, wkręcić w nią Leah nie mówiąc jej całej prawdy… i jakoś to będzie. Prędzej dogada się z byłą szefową, niż tą jadowitą żmiją, którą miała ochotę cisnąć przez okno. Wycofa się stąd, jeśli kobieta naruszy granicę, ściśle powiązaną z Terrell.
Zatrzymała spojrzenie na Joan, jakby chciała jej podświadomie przekazać, że cokolwiek teraz powie, nie pozwoli jej skrzywdzić. Jeśli zajdzie taka potrzeba, taktycznie się wycofa, chociaż zwalisty ochroniarz, dłubiący w telefonie stanowił nie lada przeszkodę.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Bo ten piesek chihuahua to twoja osobista sprawa – stwierdziła Jackie z wciąż obojętną miną, jakby w środku nie przeżywała niczego. Zero emocji, choć sama nie powiedziałaby, że żadnych nie miała. Po prostu nie traciła na nie czasu, bo jak widziała teraz (i wiele razy wcześniej w różnych sytuacjach) te odbierały rozum. – Pytam więc, czy jesteś w stanie poświęcić drugą osobę dla własnego interesu. – Wypowiedziała te słowa powoli dosadnie je podkreślając, jakby rozmawiała z mało kumatą osobą. Nagle na twarzy McQueen coś zaświeciło, jakby iskra złości i poirytowania, bo miała dość niewdzięczności drugiej strony. Tego, że przyjmowała ją z kieliszkiem alkoholu a ta zamiast być wdzięczna, to oddawała się czemuś, co Jackie uważała za okropną słabość. Emocje. Pieprzone emocje, które prały mózgi odbierając racjonalność tak bardzo potrzebną przy rozmowie z nią. – Tylko, że ty nie kumasz – dodała od razu nie dając Val czasu na reakcję na poprzednie słowa. – Buzuje się w tobie i nawet nie zauważasz, że automatycznie idealizujesz swoją byłą – Robiąc z niej świetnego zawodnika w partyjce tutejszych biznesów, jakby Mia była wspaniała, nieustraszona i nie do zdarcia. McQueen uważała, że jeżeli kimś się gardziło, to nie należało się go bać. U niej ta metoda działała świetnie i na pewno nigdy nie próbowałaby bronić swojej ex wmawiając drugiej osobie, że należało się tamtej bać. Wręcz jawnie by nią gardziła i poparłaby każde negatywne zdanie na jej temat. – Jak to wygląda, kiedy jednej kobiecie pozwalasz rozbierać się przed obcą osobą, przed którą kolejno wmawiasz, że inna baba – jak się okazuje twoja ex – jest tak świetna, że należy się jej bać?
Terrell poczuła ukłucie. Zabolało ją to, bo miała wrażenie, że Jackie mówiła prawdę. Ba, wręcz podkreśliła to o czym Joan myślała przez cały czas; Mia była wspaniała. Ta pieprzona Argentynka była świetna i nie do zastąpienia, kiedy ona sama jedyne co miała do zaoferowania to rozbieranie się. Uderzono w jej czuły punkt i choć starała się wmówić sobie, że to tylko parszywa manipulacja blond suki, to niestety w pewnym stopniu działała.
- To chihuahua powinna tu teraz siedzieć naga, odkryta i bezbronna.. ale komu ja to mówię? Komuś, kto nie rozumie czym jest m-e-t-a-f-o-r-a. – Ostatnimi słowami nawiązała do słów o armii lwów i baranów tym samym kończąc spotkanie oraz tę bzdurną rozmowę.
Niespodziewanie ochroniarz pojawił się tuż obok Warren i na razie grzecznie gestem dłoni wskazał jej wyjście.
Terrell przestraszyła się z obawą, że facet zechce coś zrobić Prii, ale nie wyglądał na chętnego do ataku. Nie od razu, choć był bardzo skupiony i każdy nieodpowiedni ruch mógł skończyć się bardzo źle dla nich obu.
- Możesz zostać, jeśli chcesz.
Słowa McQueen nie od razu do niej dotarły. Była bardzo skupiona na ochroniarzu i tym, czy stanowił zagrożenie dla Warren, że propozycja blondynki odbiła się echem. Były jak wypowiedziane z innego wymiaru, w którym wcale nie chciała tkwić, bo bardziej w tym wszystkim dbała o zdrowie i bezpieczeństwo dawnej towarzyszki więziennej niedoli.
Jackie świetnie się bawiła. Uwielbiała wprowadzać ludzi w przeróżne szalone stany, wmawiać im różne rzeczy, podkreślać błędy, prowokować i dawać wybór tylko po to aby uprzykrzyć im życie. Podobnie jak teraz, kiedy jedna z kobiet musiała wyjść a drugiej dała wybór, który..
Cóż, kiedy Joan odzyskała rezon, nagle zaczęła się zastanawiać. Wiedziała, że powinna wyjść razem z Warren, ale co jeśli tym samym stracą szansę na pozbycie się Mii? Przede wszystkim – na szybkie pozbycie się Mii – bo o to chodziło i do tego dążyła Joan. Chciała wreszcie zamknąć temat, który bezpośrednio jej nie dotyczył aby móc wyjechać razem z Prią. Pragnęła tego tak bardzo, że teraz zaczęła się wahać i najpewniej podjęła jedną z najgorszych decyzji w życiu.
- Zostanę – odpowiedziała z nutką wahania w głosie i ze wstydu nawet nie spojrzała na Warren wyprowadzaną przez ochroniarza.
Wiedziała, że tą decyzją zraniła kobietę, ale musiała spróbować. Nie mogła po prostu wyjść i odpuścić. Chciała zawalczyć, choć nawet nie wiedziała, czy dostanie taką szansę.
Czy naprawdę warto zaprzedać duszę komuś takiemu jak McQueen?
Czy Joan była do tego zdolna?
Właśnie teraz miała się tego dowiedzieć jednocześnie skazując się na gniew Warren.

z/tx2
ODPOWIEDZ