przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
#20
Witch hunt
Joan & Pria
{outfit}
Nadchodząca impreza Halloweenowa połączona z małym castingiem, była idealną okazją do złapania paru szych, rozgrywających główne interesy w Cairns i okolicach. Val wciąż nie była w pełni przekonana do tego planu, ale inne wyjście wymagałoby poświecenia zbyt dużej ilości czasu, którego nie miały. Wóz, albo przewóz. Przechytrzą wyrachowaną nemezis Warren, albo wpadną w jej zasadzkę, zmajstrowaną przy wsparciu federalnych. Nie ma mowy, aby znów wróciły do więzienia.
Wszystko musiały położyć na jedną kartę, zanim Mia przechytrzy je obie i być może nawet szefową tutejszych salonów. Val nie znała jej zbyt dobrze. Słyszała swoje, ale nigdy nie prowadziła z kobietą bezpośrednich transakcji, przez co nie wiedziała tak naprawdę, czego konkretnie się spodziewać. Była przygotowana na różne scenariusze. Tym razem nie miała przy sobie pistoletu. Podejrzewała, że ochrona podstawiona przy wejściu głównym może wymagać od gości schowania pewnych przedmiotów do depozytu, albo poddania się nieoficjalnej kontroli osobistej. Nikt nieproszony nie miał możliwości na wcielenie drastycznych wizji. Cóż, pewna forma drastycznych wizji mogła natomiast kłóć Prię w oczy. Nie wiedziała co było gorsze - widok Joan przymilającej się do jakiejś kobiety czy losowego faceta.
Była dosyć terytorialna względem swoich towarzyszek i nie lubiła dwuznacznych akcji, prowadzonych z osobami trzecimi. Po prostu, taka już była, nie zamierzała specjalnie zmieniać tego w swoim wypadku.
Na miejsce dotarły taksówką, co Warren uznała za najlepszy sposób, niewzbudzający większych podejrzeń. To oczywiste, że ludzie nastawieni na picie alkoholu oraz beztroskie imprezowanie, nie będą tłuc się po ulicach upici w sztok. Chyba, że mieli akurat taki kaprys, powiązany z wypchanym portfelem, zapewniającym odwrócenie uwagi potencjalnych mundurowych, węszących w okolicy.
Przyglądała się z zewnątrz dostojnej bryle hotelu, odgarniając część białych, sztucznych włosów, opadających na ramię. Jeśli ktoś będzie uparcie pytał o jej przebranie, odpowie, że to luźna interpretacja marvelowskiej Black Cat. Gorzej, jeśli wpadnie na prawdziwego fanboy’a, doskonale rozeznanego w superbohaterskim uniwersum.
Była nieco przejęta całą sytuacją, dlatego sięgnęła do kieszeni spodni, z których wydobyła paczkę cienkich papierosów oraz zapalniczkę. Musiała uszczknąć nieco nikotyny, zanim wejdzie do jaskini pełnej lwów, węży i innych krokodyli.
Dawno nie miała na sobie tak dużo makijażu, z czym również będzie musiała się pilnować, aby czasami nie rozmazać tuszu dzielnie nakładanego na powieki i kąciki oczu.
- Pamiętaj, gdyby coś szło nie tak, masz do mnie zadzwonić - przypomniała, zerkając na kierujących się do środka uczestników imprezy, ubranych w drogim stylu, z dyskretnymi atrybutami halloweenowymi. Cóż, zapewne dawna Joan mogłaby sobie tu urządzić nie lada polowanie. Nie musiałaby się trzymać kurczowo jakiejś tam szemranej przemytniczki z Lorne Bay, widząc dookoła prawdziwych bogaczy, obwieszonych drogimi naszyjnikami, pierścionkami, w świetnie skrojonych strojach.
- Wezmę sobie drinka i zaszyję się gdzieś przy ścianie - kontynuowała przyciszonym tonem, wspominając o tym, co wcześniej ustaliły.
Miała wmieszać się w tłum i sączyć w spokoju drinka, przy okazji obserwowania Terrell. W życiu nie puściłaby jej samej, na pożarcie rekinom. Jeśli już miały to robić, to tylko razem. Porządnie i tak, aby wreszcie ruszyć do przodu.
- Może chcesz wypić ze mną po shocie, w ramach toastu za powodzenie misji? - jeden kieliszek nikogo nie zabije, ani nie spowolni refleksu, przydatnego w całości przedsięwzięcia. Przy okazji, chciała się nacieszyć widokiem Terrell i jej towarzystwem, zanim ta zniknie na pozostałą część wieczoru, oczywiście w zasięgu przyczajonej Val.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
outfit

- Nie mogą widzieć nas razem. – Nie powinna mieć przyzwoitki. Osoba, z którą rozmawiała jasno to podkreśliła i jak sądziła to właśnie z nią przyjdzie się spotkać Terrell. To wiele komplikowało, bo celem była McQueen a nie jakiś jej parobek. Nie z nim miała rozmawiać a z kobietą, która przy odrobinie szczęścia pojawi się na imprezie. – Dlatego mam to. – Z małej torebki wyjęła piersiówkę, którą wręczyła w ręce Warren i przy okazji przekazała taksówkarzowi jeszcze parę dolarów, żeby ten grzecznie poczekał aż obie wysiądą. – Zapalisz na zewnątrz a ja wejdę do środka. – Tak będzie najlepiej. Warren złapie nieco dymku a Joan wtopi się w tłum zajmując honorowe miejsce przy barze, jak to wypadało w jej dawnych niechlubnym zawodzie. Nie lubiła do tego wracać. Gdyby nie chodziło o Prie nie podjęłaby się próby powrotu do przeszłości. To nie było nic przyjemnego. Nie czuła się też bohaterką, dzięki której Mia zniknie z okolicy. Tak naprawdę czuła się okropnie. Pierwszy raz od dawna była sobą obrzydzona, bo wreszcie wychodziła na prostą i być może była w relacji, z której mogło urodzić się coś pozytywnego i w jakiej nie chciałaby wprowadzać elementu swego dawnego życia.
To wszystko zepsuło. Wiedziała, że się dystansowała, bo czuła się brudna i miała wrażenie, że Warren o tym wie. Że również nie może się do niej odpowiednio zbliżyć, bo niebawem Joan miała zrobić wiele nieprzyzwoitych rzeczy. Być może nie będzie to nic wielkiego, lecz Terrell była realistką i nie wykluczała innych opcji. Miała pójść na całość, chwycić byka za rogi i sprawić aby ten ją wysłuchał.
Odebrała piersiówkę od Warren, upiła z niej mały łyk i oddała dając do zrozumienia aby kobieta dobiła alkohol do końca. Na odwagę albo na nerwa.
- Będzie dobrze – skłamała, bo wcale tego nie wiedziała i szczerze powiedziawszy w to nie wierzyła. W tej chwili nie potrafiła być optymistką, ale postarała się na o delikatny uśmiech i jeszcze delikatniejszego całusa w policzek tak aby nie zostawić śladu szminki na skórze. – ”Widzimy się” w środku. – Wysiadła jako pierwsza nie popędzając Prii, która miała czas na dopicie alkoholu i zapalenie papierosa.

W środku było tłoczno i głośno. Hotelowa sala restauracyjna przypominała Terrell jeden z lokali w Perth, do których lubiła chodzić, bo zawsze wyłapywała tam bogatych facetów chętnych zmniejszyć zawartość swoich portfeli. Jeszcze lepiej, gdy okazywali się samotni (z powodu braku partnerki albo przez natłok jej obecności w ciężkim pracowitym męskim życiu). Teraz nie była taka zadowolona, ale musiała zachowywać się odpowiednio do roli. Wiedziała, że nie rozchodziło się tylko o spotkanie z jedną osobą. Mogli ją obserwować od samego początku, dlatego robiła to co zawsze. Wypinała pierś, zarzuciła nogę na nogę prezentując udo i wyłapywała spojrzenia mężczyzn podchodzących do baru. Była zalotna, co facetom się podobało, ale nie każdy mógł do niej podejść, porozmawiać i zostać.
Jeden, przebrany za Freddie’go Mercury’ego wyłapał spojrzenie Joan i chętnie się mu oddał od razu proponując kobiecie drinka. Zgodziła się chwaląc jego strój czemu towarzyszył gest; położyła dłoń na jego ramieniu i przesunęła niby to po jego zacnym bicepsie. Faceci kochali, kiedy ich się dotykało. Wystarczyły krótkie sesje, muśnięcie albo chwilowy dotyk na klatce piersiowej albo ramieniu. To były dwa najważniejsze miejsca, poza tym między ich udami.
- Przeszkadzam? – Facet, którego na początku nie skojarzyła pojawił się obok przerywając Joan uśmiechanie się radośnie do nieznajomego opowiadającego jakąś niby zabawną historię. Potrzebowała chwili aby załapać, że była to osoba, z którą miała się spotkać. – Zapraszam ze mną. – Drugi nieznajomy wskazał ręką w kierunku wyjścia z hotelowej restauracji. Brała tę opcję pod uwagę, dlatego spokojnym tonem i ze zniewalającym uśmiechem przeprosiła swego aktualnego towarzysza zapewniając, że znów się zobaczą i ruszyła za drugim mężczyzną.
Jeszcze nic złego się nie działo, więc nie zamierzała alarmować Warren, która na pewno dostrzegła, że Joan idzie gdzieś z jakimś facetem. Wyszli do lobby, na chwilę przystanęli przy recepcji, obok której mężczyzna odebrał coś od pracownika i znów wskazał dłonią kierunek. Tym razem do windy.
Terrell nie rozglądała się na boki. Nie chciała wyjść na taką, która spodziewa się innego towarzystwa, choć korciło ją zerknąć, czy Pria poszła za nimi. Nie żeby się bała o siebie. Bardziej tego, że Warren zrobi coś głupiego przez co będą spalone. Na szczęście i w takiej sytuacji miały niezbyt dobre, ale zawsze jakieś rozwiązanie - Warren miała powiedzieć, że była jej alfonską.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Średnio podobały jej się podchody, których w życiu przerobiła całkiem sporo - tych udanych jak i kompletnie zaprzepaszczonych. Całość dotyczyła przede wszystkim interesów, a raczej wyłapywania ludzi, składających nietypowe zamówienia. Nie wszystkie ekskluzywne towary można było legalnie wwieźć do poszczególnych krajów. Warren pomagała obejść te przepisy, zarabiając za zlecenie. Nikogo przy tym nie krzywdziła, nie okradała, ani nie porywała. Czasami zdarzały się małe nieporozumienia, jednak ostateczne odesłanie kogoś na drugi świat nie leżało w naturze Warren. Ciotka o którą wtedy dbała, wychowała ją inaczej i choćby z szacunku do niej, nie parała się zajęciami, z których pieniądze określano by mianem krwawych. Dała się za to wyrolować ze dwa razy, kiedy Leah akurat nie było w pobliżu. Cóż, życie.
- O wszystkim pomyślałaś - z wdzięcznością odebrała małą piersiówkę, odkręcając zakrętkę tylko po to, aby rozeznać się w zawartości. Burbon. Pamiętała ten konkretny trunek jako inicjujący młodą Joan w próbowanie alkoholu. Wciąż uważała, że dokonała wtedy najlepszego wyboru - mało ekstremalnego, ale jednocześnie, całkiem ciekawego.
Z nikłym uśmiechem przyjęła drobny pocałunek, czekając aż Joan wyjdzie i zniknie w czeluściach hotelowych, dudniących głośną muzyką. Wolałaby mieć to już za sobą, wrócić do domu i odetchnąć, bez widma byłej narzeczonej, dyszącej jej nad karkiem. Została jeszcze chwilę w taksówce, w myślach dziękując kierowcy za ciszę. Nie miała ochoty na small talk, szczególnie przed tak ważnym zadaniem. Była poniekąd w pracy i wszelkie dodatkowe rozpraszacze mogłyby za bardzo odwieść ją od głównej misji, jaką było doglądanie Joan.
Musiała być uważna, ale nie oczywista.
Dopiwszy do końca zawartość piersiówki, przy okazji spalenia całego papierosa, wysiadła na zewnątrz, co by z wolna ruszyć w stronę głównego wejścia.

Musiała podjąć jakąś interakcję, aby nie wyjść na kogoś podejrzanego, węszącego po kątach. Nie była szczególnie socjalną osobą. Najlepiej czuła się siedząc w kącie, albo przy barze, spijając kolejne, serwowane mieszanki. Uwierało ją rozpoczynanie gadki od pogody, polityki czy gospodarki. Mało kiedy interesowało ją zdanie innych ludzi, co wyrobiła w sobie w trakcie przemytniczej doli. Większość gadała dla samego gadania, a ktokolwiek miał coś ciekawego do powiedzenia, raczej ostrożnie dobierał sobie rozmówców.
Nie znała zbyt wielu twarzy z Cairns. Nikt nie mówił jednak, że powinna gadać jedynie z ludźmi. Wyróżniający się na tle pozostałych przebierańców dinozaur, wzbudzał zainteresowanie, co zachęciło Warren do zadania wielkiemu tyranozaurowi parę pytań z dupy pokroju tego czy jego kombinezon jest wentylowany i w jaki sposób trzyma drinki, mając tak nieporadne kończyny. Starała się nie wpatrywać zbyt intensywnie w okolice baru, przy których działała Joan. Zerknęła tam przez chwilę, albo dwie, widząc jak przy Terrell kręci się jakiś dziwacznie heterycki Freddie Mercury. Czy ten gość nie ogarnął, że jego postać raczej nie kleiła się do przypadkowych kobiet, w taki ostentacyjny sposób? Co będzie następne, biały Barrack Obama?
T-Rex zaproponował właśnie kolejkę shotów, aby zademonstrować, jakim cudem trzyma kieliszki, kiedy Joan oddaliła się od baru, w towarzystwie tajemniczego jegomościa. Nie puściła sygnału, ani nie zerknęła w jej stronę, jednak tyle wystarczyło, aby Warren ruszyła z miejsca, pozostawiając dinozaura pośród reszty rozbawionego towarzystwa.
Musiała zdążyć, aby przynajmniej zerknąć, w którym miejscu powinna później wypatrywać Joan. Kątem oka zauważywszy jak ta skęca do windy, podeszła bliżej, aby zorientować się na którym piętrze się zatrzyma.
Czwórka.
Uroczo.
Bez większego zwlekania, przybierając naturalny, lekko znudzony wyraz twarzy, podeszła do recepcjonistki, aby wdrożyć część planu zapasowego. Z pewnością dużo gości zamierzało po wszystkim skorzystać z tutejszych pokojów, być może wynajmowanych nawet na godziny. Swobodnie oparła przedramiona na połyskującej ladzie, przykuwając tym samym uwagę pracowniczki.
- Przepraszam, macie może wolne pokoje na piętrze czwartym? - zapytała kobietę, lekko ściągnąwszy brwi, zupełnie jakby zastanawiała się nad tą konkretną opcją. - Mojej osobie towarzyszącej bardzo zależało na pokoju z widokiem na miasto.
Wolała mieć blisko do Joan, gdyby zaszła taka potrzeba, więc tak, zdecydowałaby się na wynajęcie pokoju przynajmniej na te dwie-trzy godziny.
W tej samej chwili na recepcji rozległ się dźwięk telefonu, który to kobieta za ladą natychmiastowo odebrała.
- Pani Warren? - dopytała wraz ze znaczącym spojrzeniem, odsuwając nieznacznie słuchawkę. - Zapraszam na czwarte piętro.
Cholera, czyżby już wpadła?

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Bardzo dobrze udawała nonszalancką. W zawodzie, w którym kiedyś się prowadziła niedopuszczalnym było sztywniactwo. Dlatego swobodnie oparła się o boczną ścianę windy i z zalotnym uśmiechem przyjrzała się mężczyźnie. Oceniając jego postawę oraz manierę nie powiedziałaby, że to był manager albo prawa ręka szefowej. Wyglądał bardziej na kogoś, kto własnym ciałem osłoniłby papieża i byłby z tego cholernie dumny.
Czemu ktoś miałby ją umówić na spotkanie z osobą, która po krótkiej ocenie wydawała się być cholernie drogim ochroniarzem?
Szybko odpowiedziała sobie na to pytanie w ułamku sekundy rozumiejąc, że razem z Warren zostały rozgryzione.
Oczywiście. Nie były wyrafinowanymi oszustkami ani przestępczyniami. Miały swoje za uszami, ale daleko im do największych szych mających oczy i uszy wszędzie gdzie się dało. Terrell nie poczuła się przez to urażona. Nie miała zranionej dumy ani nie zagryzała zębów, bo nie udało jej się wkręcić kobiety z czwartego piętra. Bardziej bała się, że przez ów błąd nie zostanie odpowiednio wysłuchana w efekcie czego Mia dokona tego, co od jakiegoś czasu obiecała służbom specjalnym.
Postawny milczący mężczyzna zaprowadził ją do jednych z dwojga drzwi na piętrze. Otworzył i grzecznie wpuścił, co jedynie utwierdziło Joan w przekonaniu, że miała do czynienia z profesjonalistką a nie byle gównianym ekonomistą po studiach. Nie, to na pewno nie był ekonomista a bardzo czujny obrońca osoby, która czekała w ogromnym pomieszczeniu biurowym.
Duże mahoniowe biurko, drewniane elementy wystroju, ciemne ściany, panujący półmrok i ogromna kanapa w kształcie litery „U” świadczyła o demonstracji władzy, której zwieńczeniem była kobieta ubrana w śnieżnobiały zestaw spodni z marynarką oraz koszulą.
Zauważyła, że blondynka niczego nie miała w dłoniach, zaś tuż za nią znajdował się stolik z trunkami. Bez zbędnej zwłoki Joan ruszyła w tamtym kierunku po drodze pytając:
- Czego się pani napije?
- Mów mi Jackie. Gin z tonikiem. – Niebieskie oczy do pewnego momentu odprowadziły Terrell, aż powróciły do ochroniarza, który tylko kiwnął głową i wycofał się do ściany przy drzwiach. Nie zamierzał zostawiać szefowej samej, zaś jego gest miał również oznaczać drugą rzecz, która była w trakcie realizacji.
Joan nalała sobie czystego Martini a niejakiej Jackie przygotowała zamówiony trunek. Podeszła do kanapy podając kontrastującą z kobietą zimną szklankę. Torebkę odrzuciła w kąt kanapy a sama swobodnie usiadła blisko McQueen, która wciąż czujnie obserwowała ją wzrokiem. Czuła się przez nią odsłonięta, wręcz zmrożona i niezdolna do obrony.
- Joan. – Wysunęła swoją szklankę w kierunku drugiej w ramach toastu, który Jackie odwzajemniła. Milczenie kobiety wierciło dziurę w brzuchu Joan. Dawno nie miała do czynienia z taką osobą. Bogaci faceci, których podrywała w barach byli chętni i bardzo rozmowni. Ciągle tylko by gadali, bo nie mieli komu się wygadać; kogoś, kto by ich wysłuchał, zrozumiał i pocieszył, nawet jeśli nie mieli podstaw do marudzenia oraz cierpienia (bo wina ewidentnie leżała po ich stronie).
Terrell starała się utrzymać kontakt wzrokowy, który w jej mniemaniu trwał całą wieczność. To jak utkwienie na krze na mroźnym oceanie. Bezkresność i żadnej drogi ucieczki.
- Nienawidzę trzpiotek. Kobiety by tylko gadały i gadały – Wolną dłonią wykonała gest „gadania”. – jakby zapomniały do czego służą języki. – Jackie upiła łyk zimnego drinka. Lód w szklance odbił się o ścianki, jak jej słowa w głowie Joan. – Ty taka nie jesteś. Podoba mi się. – Miała do czynienia z wieloma kobietami. Większość uważała, że zagadanie kogoś na śmierć to skuteczna droga. Terrell wydawała się mieć w tej kwestii wyczucie. Dostosowała się do osoby, którą poznała i albo to był tylko przypadek (bo się bała) albo dobrze wiedziała, co robiła. – Wstań i się zaprezentuj. – W tym przypadku kobiety robiły różne rzeczy. Kręciły się, wyginały albo w dziwny sposób zaczynały tańczyć. Joan znów zaskoczyła blondynkę, kiedy od razu chwyciła za zamek z boku czarnej sukienki, której nie zdążyła do końca rozpiąć.
Niespodziewanie do pomieszczenia ktoś wszedł. Joan Terrell przerwała i odwróciła się przez ramię ciekawa na kogo siedząca na kanapie McQueen patrzyła.
Warren?!
- Kto to jest? – zapytała surowo bezczelnie palcem wskazując na białowłosą kobietę i jednocześnie patrząc na wciąż stojącą Joan.
- Moja właścicielka. – Bez wahania przyznała coś, co obie z Prią wcześniej ustaliły.
Jackie uważnie przyjrzała się jej twarzy dopiero po pary sekundach kierując spojrzenie na wciąż stojącą przy drzwiach kobietę, a potem kiwnęła głową na ochroniarza. Ten wskazał dłonią, gdzie Warren miała usiąść; dokładnie naprzeciwko Jackie, po drugiej stronie stolika.
- Kontynuuj. – Machnęła ręką na co Joan zareagowała od razu wracając do rozpinania sukienki. – Ma już swoje lata, ale prezentuje się świetnie. Gdzie ją trzymałaś? Dla siebie? – Pytanie skierowane do Warren, na którą zaledwie zerknęła, skupiając się głównie na czarnej sukience powoli ściąganej z ciała ozdobionego równie czarną i koronkową bielizną. – Nagle tak po prostu ją wypuszczasz? Przestała być cenna? Potrzebna? - dopytywała wreszcie kierując zimne niebieskie oczy na białowłosą.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Miała opór przed samodzielnym wejściem do windy. Dopiero, gdy metalowe drzwi się otworzyły, dostrzegła stojącego w środku cwaniaka, ubranego w szykowny garnitur. Znając życie miał przy sobie broń, a jego poprzednia fucha wiązała się z zabijaniem. Tacy specjaliści zawsze wzorowo wywiązywali się z powierzonych zadań i nie mieli większych skrupułów. Nie próbowała żadnych tanich sztuczek, dołączając do jegomościa, który wcisnął przycisk numer cztery, podświetlony białym konturem.
Zaprowadzono ją do wielkiego pomieszczenia, gdzie ujrzała Joan oraz przesadnie elegancką kobietę, siedzącą wygodnie na fantazyjnej sofie, której wartość zdecydowanie przebijała Warrenowe BMW.
Wielkie pieniądze nie robiły już na niej wrażenia. Wiedziała, z czego pochodziły te fundusze i jak łatwo przychodziło ich roztrwonienie. Były owocem oszustw, ludzkich dramatów, albo chorej potrzeby budowania imperium po trupach. Nigdy nie chciała za mocno wsiąknąć w podobny świat, pełen zepsucia i plastikowej iluzji, pochłaniającej przyjemność z samego istnienia.
Przekroczyła próg zimnego, pustego pałacu, wypełnionego przedmiotami, które łatwo zastąpić. Całkiem możliwe, że Jaqueline McQueen patrzyła w podobny sposób na Joan, pozbywającą się sukienki. Być może całokształt właścicielki hotelu podobał się samej Terrell? Ta niepotrzebna myśl na chwilę pojawiła się w głowie Val, gdy z wolna podeszła do wskazanego miejsca, które miała zająć. Nie prosiła o drinka i nie wcinała w słowa kobiety, zamiast tego obserwując ją spokojnym spojrzeniem. Założyła nogę na nogę i dotknęła zawieszonej na nadgarstku bransoletki, nie zdradzając tym samym żadnych oznak paniki czy stresu. Wcześniej spożyty burbon dodał jej nieco pewności, z którą nie chciała jednak przesadzić.
Nie dała się sprowokować czy zastraszyć wielkiej szefowej, ubranej w całości na biało, jak Szatan próbujący niepostrzeżenie prześlizgnąć się do nieba. Biorąc pod uwagę ubiór oraz kolor włosów, były dla siebie prawie kontrastem. Ten byłby zauważalny jeszcze wyraźniej, gdyby Warren zechciała ściągnąć perukę, prezentując falę ciemnych, nieposkromnionych włosów. Nie chciała zbyt szybko odkrywać wszystkich kart. Dawno nie brała udziału w podobnych „grach” co wcale jej nie peszyło. Chciała zrobić to dobrze, pamiętając o tym, co stanie się w razie porażki. W okolicy zapanuje kompletny chaos, a przeklęta Argentynka wpakuje połowę półświatka do paki, jeśli nie na listy gończe. Tego wolał raczej uniknąć każdy, zamieszany w sprawy niekoniecznie zgodne z prawem. Mia była kamieniem w bucie każdego, okolicznego przemytnika, dilera i rzezimieszka, bez planu awaryjnego. Jackie wyglądała na kogoś, kto posiadał procedurę na wypadek najgorszego, możliwego scenariusza. Potencjalnie mogła również utrzymywać kontakty ze skorumpowanymi agentami, jednak… chyba nie z takimi współpracowała żmija, nastawiona na ratowanie przede wszystkim własnego tyłka.
Nie podobało jej się mówienie o Joan, jak o przedmiocie, jednak tę część musiała jakoś przełknąć. Domyślała się, że sama zainteresowana przerabiała to tak wiele razy, że przestała zwracać na to większą uwagę; przynajmniej przez czas, w którym aktywnie działała we wiadomej branży. Musiały zachowywać się zgoła inaczej, niż w zaciszu domowym, bo od tego zależało bardzo dużo zmiennych.
- A może chciałam wystawić swój najlepszy nabytek, aby przedstawić swoją ofertę? - blefowała, ale musiała wyczuć, na ile Jackie rozpoznała jej osobę. Czy doskonale wiedziała z kim ma do czynienia i również blefowała czy może istotnie wzięła Warren za przedsiębiorczą kobietę, prowadzącą dom publiczny, albo przynajmniej biznes, oscylujący wokół branży erotycznej. W dzisiejszych czasach nawet kamerki przynosiły sporo zysku.
- Skoro Joan udało się przykuć twoją uwagę, mogę to uznać za połowiczny sukces.
Czy zechce wysłuchać co ma do powiedzenia? Układała już w głowie kolejne słowa, biorąc pod uwagę różne odpowiedzi, padające z ust kobiety.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Sukienka pozostawiona na podłodze wyglądała bardziej jak na miejscu zbrodni niż czymś, co mogłoby być przyjemne. To już nie było to samo co kiedyś. Terrell umiała się wyłączyć i po prostu nie myśleć o tym, co działo się z jej ciałem, ale wiele rzeczy się zmieniło. Nie chciała się odcinać, chociaż z drugiej strony poczuła ogromną potrzebę bycia myślami gdzie indziej. Byle z dala od świadomości, że robiła to wszystko przed Warren. Że się uprzedmiotawiała i wyglądała na taką, której to nie przeszkadzało. Ba, na taką, która nie rozumiała czymże to określenie było. Jak głupia pinda uważająca, że poczucie jej własnej wartości kryje się w cyckach.
Wiedziała co miała robić.
Grała w podjętą grę, dlatego bez słowa podeszła do barku z alkoholem i nalała Warren jej ulubionego alkoholu. Takiego drogiego na pewno jeszcze nie piła, więc warto wykorzystać okazję z Joan wyjdzie na taką, która znała swoją rolę. W całej krasie podeszła do Val (bo w tej chwili nie była Prią), podała jej szklankę i swobodnym krokiem powróciła na kanapę. Zajęła miejsce blisko Jackie. Usiadła dokładnie tak, jak się od niej oczekuje i zarazem zrobiła to z niesamowitą precyzją idealnie dopasowując się do drugiego ciała. Była blisko, ale nienachalnie. Z nogą zarzuconą na drugą umożliwiła McQueen położenie dłoni na udzie, co kobieta też uczyniła, jakby automatycznie a jednak jej ciało zareagowało tak jak Joan tego chciała. Wszystkie ruchy i gesty były po coś.
- Ile za nią chcesz? – Jackie się nie patyczkowała. Terrell od samego początku była brana pod uwagę jako osoba do towarzystwa dla gości. Zamówienie się nie zmieniało. Jedynie warunki były nieco inne, bo pierwsza transza za panią do towarzystwa pójdzie na jej właścicielkę. – Płacę za całość bez zwrotu. Jak mi się znudzi to ją wypuszczę. – Innymi słowy wykupuje Joan, a potem wypuści ją na wolność. To uczciwy układ, chociaż rzadko kiedy która dziwka faktycznie kończyła wolna. Jackie nie wierzyła w te mrzonki, ale to już nie jej problem, jak Terrell ułoży sobie życie. – Chyba nie myślałaś, że będziemy rozmawiać o czymś innym? – Pytająco uniosła brew. Dobrze wiedziała co mogła oznaczać wzmianka o przedstawieniu oferty. Tylko, że Jackie nie była tutaj aby wysłuchiwać czyjejś oferty. Nie umawiała się na spotkanie biznesowe. Miała wolne i tylko przez kaprys poprosiła Jurija aby przyprowadził Joan do niej. Liczyła na dobrą zabawę, chwilę relaksu, a potem na papierosa wypalonego na tarasie. Nie lubiła zmieniać swoich planów i nie zamierzała tego robić, bo ktoś się wcisnął na spotkanie.
Jackie bez słowa spojrzała na Jurija wciąż stojącego blisko drzwi. Nim zrobiła cokolwiek innego Joan niby spokojnie, ale odrobinę w pośpiechu ułożyła dłoń na ceramicznie jasnym policzku i łagodnie odwróciła twarz Jackie w swoją stronę. Terrell bała się, że zaraz zostaną wyrzucone, do czego nie mogła dopuścić, dlatego po prostu spojrzała w lodowate oczy. Mierzenie się z nimi było jak zaprzedanie duszy, co odczuła aż w trzewiach.
McQueen była opanowana. Do cna sztywna, spokojna i nie do przebicia niczym posąg. Joan nie wiedziała, czego się po niej spodziewać ani co kryło się w jej oczach. Nic. Zero. Odczytanie intencji, emocji albo myśli było niemożliwe, co wzbudziło w niej kolejną małą panikę. Mogło im się nie udać. Mogły nie przekonać kobiety do tego, że mówiły prawdę na temat Mii. Ba, mogły w ogóle nie dostać zgody aby dalej z nią rozmawiać (a raczej żeby Warren z nią porozmawiała). Stało się jednak coś, co mocno zaskoczyło Terrell. Tego się nie spodziewała. Nie było żadnego sygnału, zmiany na twarzy albo w oczach Jackie, która przywarła do jej ust. Wargi McQueen były zimne, co mogło być efektem niedawnego nawilżania ich w chłodnym drinku.
Nie mogła być bierna.
Musiała grać.
Nie zabierając dłoni z policzka kobiety rozchyliła wargi pozwalając na pogłębienie pocałunku. Był ten jeden. Przywarcie warg i śmielsze oraz soczyste ich poznanie, po którym Jackie odsunęła głowę i już nie patrząc w ciemne oczy odwróciła się ku Warren.
- Masz pięć minut. Bez owijania w bawełnę i ściemniania. - Prosto z mostu i konkretnie. Jak Jackie się spodoba to może zaprosi Warren do trójkąta. Właściwie.. ta myśl wcale nie była taka zła. Uznała ją nawet za bardzo interesującą, ale najpierw pozwoliła mówić niejakiej Val w międzyczasie sięgając po papierośnicę, którą trzymała w kieszeni marynarki. Grawerowaną zapalniczką zapaliła papierosa i powoli się nim zaciągnęła. Można by uznać, że Warren miała czas aż do końca posiedzenia z nikotyną.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Starała się zbyt intensywnie nie wpatrywać w Joan. Okoliczności nie sprzyjały wodzeniu za nią wzrokiem, chociaż prezentowała się bardzo dobrze, o czym nie omieszkała wspomnieć zimna sucz.
Zastanawiała się, jak wiele zadań powinna powierzyć Terrell. Ich pierwotny plan zakładał ingerencję Warren tylko po uprzednim, telefonicznym zgłoszeniu. Do tego czasu miała bawić się na głównej sali, jak cała reszta gości, odstawionych w przeróżne kostiumy. Banda alkoholików, seksoholików, hazardzistów oraz dziwaków pozostałej maści, zebranych wokół wodopoju i mnóstwa możliwości. Ciekawe czy McQueen miała w tym wszystkim ukryty cel; czy zarabiała na naiwności gości i później przechowywała upokarzające dla nich materiały czy może zapraszała ich do specjalnego pokoju, gdzie wcielała w życie najbardziej wyuzdane fantazje.
Cokolwiek roiła sobie w głowie, nieszczególnie interesowało to Val.
Nie patrzyła Joan w oczy, gdy ta postawiła przed nią szklankę alkoholu. Nie spojrzała nawet w jej stronę, zbyt zajęta wyczytywaniem szczegółów z sylwetki tutejszej królowej. Kobieta była bardzo oszczędna, zupełnie jakby uważała każde uniesienie ręki za zbędne spalanie kalorii.
Uśmiechnęła się z nieznacznym rozbawieniem, wyrzucając z siebie ciche „hm”, gdy Jackie bezpośrednio zapytała o wartość Joan. A jednak, potraktowała ją, jak całą resztę pospólstwa, dogłębnie tym podejściem raniąc.
- Skąd myśl, że chciałabym się jej pozbyć? - jak sama na wstępie wspomniała, przyszła tutaj, aby przedstawić swoja ofertę, niekoniecznie związaną z jedną panią do towarzystwa. Początkowo zamierzała całe zadanie powierzyć Joan, jednak teraz, widząc namiastkę ciekawości w oczach szefowej, pozwoliła sobie na rozluźnienie, sięgając z wolna po szklankę z alkoholem. Zaledwie umoczyła w niej usta, wciąż powstrzymując się z wypijaniem większej ilości mieszanek. Wolała zachować przejrzystość umysłu.
- Nie interesują mnie pieniądze - być może była pierwszą osobą, odmawiającą banknotów, przy dobijaniu targu. - Na dłuższą metę są… cholernie nudnym sposobem dobijania targów.
Wszędzie tylko te banknoty, będące jedynie odzwierciedleniem czyjejś pracy, dobroci serca, albo ogólnie pojętym wysiłkiem, włożonym w czyny.
- Sam fakt, że nadajemy tak dużą wartość kawałkom papieru jest największym absurdem ludzkości.
Miała kaprys na wplecenie filozoficznej gadki, tuż przed tym, jak Jackie podniosła wzrok na ochroniarza, przyczajonego przy drzwiach wejściowych do apartamentu. Czy ten wielki gach patrzył na nią nawet jak się przebiera, albo kąpie? Cóz, nie zamierzała nikogo kink shamingować, ale podobne zachowanie było odrobinę niepokojące. Zupełnie, jakby Jackie miała powód do trzymania przy sobie bodyguarda, gotowego do zasłonięcia jej własnym ciałem, w każdej chwili. To oznaczało posiadanie wrogów, gotowych na wcielanie w życie wielu planów pozbycia się tej konkretnej graczki.
W żaden sposób nie dała po sobie poznać, że rusza ją widok McQueen, całującej Joan. Starała się nie postrzegać Terrell, jak kogoś, z kim miała do czynienia przez ostatnie miesiące. Ta wersja była zgoła inna, zupełnie, jakby ktoś obcy jedynie przywdział wygląd Joan, wchodząc tym samym w zupełnie inną rolę. Oddzieliła się od subiektywnych myśli grubym murem, nie chcąc roztrząsać tego, na ile Joan była w stanie czuć przyjemność podczas pocałunków, a może nawet czegoś jeszcze, w zależności od dalszego kierunku rozmowy.
Jej dawnej, więziennej współlokatorki nie było w tym ciele. Usilnie wbiła to sobie do głowy, wypijając jeszcze jeden łyk cierpkiego, ale bogatego w smaku alkoholu, o bursztynowym kolorze.
Wykorzysta te pięć minut najlepiej, jak się da, albo porządnie to spartaczy, przechodząc do planu awaryjnego, bez wsparcia ze strony wielkich szych z Cairns. Jakoś da sobie radę. Musiała.
- Joan jest wyjątkowa, ale sądzę, że inna kobieta bardziej wpasuje się w twoje… gusta - stwierdziła, niepocieszona, że nawet nie zaproponowano jej nikotyny. Niech sama zaciąga się tą trucizną, kiedy Warren podzieli się istotną informację, z którą Jackie zrobi, co chce.
- Nie tak dawno temu była w twoim hotelu - kontynuowała, wpatrując się w ogromne okno, z widokiem na okolicę. - Rozmawiała z barmanem i niezwykle ciekawił ją system twoich zabezpieczeń oraz lista osób z ochrony; Ich potencjalna kartoteka, powiązania z nocnymi klubami z okolicy, poprzednia kariera…
Dingo był w stanie dostarczyć garści przydatnych informacji, przewidując coś wielkiego, co może mieć miejsce w najbliższych dniach.
- To nie miałoby większego znaczenia, bo wszyscy ludzie, których zatrudniłaś są wobec ciebie niezwykle lojalni, prawda? Żaden z nich nie jest przekupny, nawet, jeśli czuje na karku oddech nowego gracza z okolicy, ciągnącego na ogonie całą śmietankę federalną.
Była pewna, że McQueen bez problemu wyłapie jej insynuację, związaną z pojawieniem się niewygodnej żmii przyczajonej przy jaskini lwa.
- Możliwe, że część tych smutnych panów bawi się właśnie na głównej sali, w przebraniu dinozaura, albo Freddiego Mercury’ego.
Podejrzewała, że tajniacy nie spali, kiedy w pobliżu miała miejsce impreza, ściągająca z okolicy wszelkich zdeprawowanych świrów, będących jednocześnie ludźmi, których McQueen wyciągała z tarapatów, tuszując mnóstwo niewygodnych spraw. Pytanie, który z nich szybciej się wygada za sprawą metod służbistów.
- Nic, czym warto się przejmować, jeśli są przekupni. Ale jeśli nie…
Rozciągnęła usta w cienką linię i zerknęła na wypełnioną do połowy szklankę z alkoholem.
Możliwe, że została jej jeszcze minuta, albo dwie.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Pocałunek z Jackie był zaskoczeniem. Jej usta choć zimne w swoisty sposób parzyły zachęcając do poznania się z ich nietypowymi właściwościami. Te usta całowały się już z niejedną osobą, co o sobie mogła powiedzieć równie Joan. Tylko, że ona robiła to, bo musiała a McQueen z czystej niepochamowanej rządzy oraz chęci. Tak, ta kobieta robiła co chciała i kiedy chciała. Dla niej nie istniały żadne granice, co Terrell wyczuła w śmiałym pocałunku, którego istoty nie rozumiała. Próbowała pojąć, czemu Jackie to zrobiła. Możliwe, że po prostu miała na to ochotę i nic więcej albo sprawdzała coś, co przyniesie zgubę obu gościnom.
Wbiła spojrzenie w kobietę, kiedy ta skupiała się na słowach Warren. Nagle poczuła, że gdyby nie misja.. że gdyby w tej chwili była osobą z Perth, to bez dwóch zdań postanowiłaby się zbliżyć do Jackie. Terrell mogłaby się stać jej cennym aktywem i kto wie, może poczuć chwilową swobodę bycia kimś objętym płaszczykiem bezpieczeństwa kobiety, która wydawała się niczego nie bać. Być może nawet gdyby ktoś przystawił jej broń do głowy, to nie drgnęłaby jej powieka. Nadal byłaby sobą; silną, niezależną i wyrachowaną osobą, która była tak bardzo swobodna w byciu sobą, że Joan zaczynała jej zazdrościć. Przez chwilę nawet chciałaby być jak Jackie, a raczej być kimś, kto nie bał się i nie wstydził samego siebie.
- Nie mówisz niczego, o czym nie wiem. – Jackie uniosła wzrok, jakby z powątpiewaniem i pokiwała głową pierwszy raz z pomocą ciała okazując jakąś emocję, o ile w ogóle je miała. – Wiem też – co ciekawe – Zrobiła krótką pauzę krótko zaciągając się papierosem. – że łączyło cię coś z kobietą, która jak sądzisz „wpasuje się w moje gusta”. – Tylko, że w guście Jackie były ranne łanie. Miewała słabość do silnych osób, do których przepełniała ją ogromna rządza, ale na większą krztynę zainteresowania zasługiwały zranione owce. Lubiła się nimi bawić, mieć pod kontrolą i być może wychować na ludzi. Wtedy takiego ptaszka wypuszczała zadowolona ze swej pracy, jaką było ukształtowanie nijakiej formy w coś pięknego. – Sprawdzam wszystkich, którzy przychodzą do mojego hotelu, złotko. – W tym wspomnianą Argentynkę, której przeszłość była rozległa. Jackie jednak nie miała całej wiedzy. Ktoś się nie popisał, o czym jeszcze nie wiedziała. – Próbuje docenić twój aktorski kunszt i zabawę w burdelmamę, ale jesteś zwykłą przemytniczką, która.. – Powróciła spojrzeniem na Joan i znów zaciągnęła się papierosem. – Kim jesteś?
Terrell poczuła jak niewidzialny sznur zaciska się wokół jej gardła. Co się stanie, jeśli skłamie? Co wydarzy się, gdy powie prawdę? Żadna z opcji wydawała się nie być odpowiednia.
- Nikim.
- To urocze. – Naprawdę uważała bycie nikim za urocze zwłaszcza, że wyczuła malutką cząstkę prawdy w słowach Joan.
- Za to Mia próbuje wszystkich wrobić – dodała szybko czym zyskała kolejne długie i mroźne spojrzenie.
McQueen nagle zamilkła w trakcie czego Joan zerknęła na Warren niepewna, czy dobrze zrobiła. Zaczynała się bać i nagle zapragnęła zarzucić na siebie coś więcej niż tylko sukienkę (najlepiej kożuch).
- Po co tak naprawdę przyszłaś? Do czego jestem ci potrzebna? – Wróciła spojrzeniem na Val. – Chcesz się zemścić na swojej ex? – Nagle kącik warg Jackie lekko drgnął, jakby w uśmiechu albo zadowoleniu, bo ta kobieta uwielbiała zemstę. Dawanie komuś po latach kopa w dupę to świetna zabawa.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
Była przygotowana na chłodną postawę kobiety. Tego właśnie się spodziewała, dlatego niekoniecznie chciała w to wszystko angażować Joan. Co, jeśli sytuacja diametralnie by się zmieniła, a Jackie okazała sojuszniczką Mii? Po podstępnej żmii można było spodziewać się wszystkiego; nawet sprowadzenia niebezpieczeństwa na Terrell, którą McQueen zechciałaby siłą zamknąć w apartamencie. Niechętnie zgodziła się na cały plan, bo właśnie ta opcja najszybciej przyczyni się do wyeliminowania Argentynki z okolicy. O ile wszystko pójdzie w dobrym kierunku…
Brała pod uwagę to, że mogła nie być dla kobiety anonimowa, dlatego też nie okazała żadnego zadziwienia jej słowami.
- Mądrze - skomentowała krótko sprawdzanie wszystkich gości, upijając jeszcze odrobinę cennego trunku. - Ale to pewnie niezwykle pracochłonne.
Skoro uznawała, że „sprawdzała”, Val potraktowała to jako osobiste zerkanie przez kamerki na gości, w stylu pojeba z Piły. Część roboty na pewno odwalał za nią gość, stojący przy drzwiach niczym posąg. Prężył się, jakby robił dla kogoś niezmiernie ważnego, co się ceniło, bo mało który facet uznawał kobiety za dobry materiał na szefowe. Jackie najpewniej kupiła go swoimi socjopatycznymi ciągotami oraz wątpliwym kręgosłupem moralnym. Ten typ kobiet bywał nawet bardziej przerażający od mężczyzn o podobnym profilu psychologicznym. Joan, jako osoba wykształcona pod tym kątem, pewnie coś o tym wiedziała. Teraz, nawet po częściowym zdemaskowaniu wciąż starała się podtrzymywać rolę zabawki, stanowiącej zaledwie mały dodatek do całej scenerii. Ciężko było cokolwiek wyczytać z jej postawy, co przypominało Val o ich spotkaniu w Shadow, w towarzystwie trzecioplanowych mężczyzn.
Bezpośrednie słowa, padające z ust Terrell nieco ją zaskoczyły, szczególnie wzmianka o Mii. Nie musiała o tym mówić. Zabrzmiała przez to jak desperatka, co Warren miała jeszcze szansę naprostować. Doceniała zaangażowanie Joan, ale w przypadku negocjacji z Kobietą-koszmarem, należało mieć albo dobre argumenty, albo odpowiedni towar do przehandlowania.
- Urocza jest również twoja ignorancja - podsumowała bezwstydnie, tuż po Joan. - Mówisz, że sprawdzasz wszystkich swoich gości… uznajmy, że po prostu coś ci umknęło.
Nie chciała od razu obrażać kobiety, więc zasugeruje pewne zaległości. Pomimo chęci odegrania się za wszystkie paskudztwa, w które wpakowała ją była narzeczona, w tym chodziło o coś jeszcze. O wyeliminowanie zagrożenia, jakie czyhało nie tylko na nią, ale na wszystkich, powiązanych z półświatkiem. Również na jej rodzinę.
- Jako jedna przemytniczka miałabym dokonywać zemsty w pojedynkę na kimś, kto zdążył już zwerbować swoich pomagierów i zaszyć się w jednym z klubów? - brzmiało cholernie ryzykownie. Dopóki Jackie bezpośrednio nie zaoferowała swojego wsparcia, chciała je delikatnie zasugerować. - Na kimś, kto jak wcześniej zaznaczyłam, współpracuje z siatką agentów federalnych, w celu rozpracowania miejscowych szajek?
Wydęła dolną wargę i wcisnęła guzik wydobytej z kieszeni zapalniczki. Szybko dobrała sobie cygaretkę, nie prosząc o pozwolenie na drobne zadymienie pomieszczenia.
- Chcę raczej żeby uciekła stąd razem z pieprzonymi agentami i już nigdy nie wróciła.
Nie będzie mówić o znikaniu, albo zabijaniu kogokolwiek. Takie rozwiązania średnio ją bawiły, o ile nie rozchodziło się prawdziwych zwyrodnialców, zasługujących na największe katusze.
Pytanie, co Jackie chciała w zamian. Niech się nawet nie łudzi, że Joan zechce zostać i robić za jej lalkę do towarzystwa. Mając jednak na uwadze całość ich rozmowy, Warren prędzej podejrzewała jakiś pokrętny, szatański pakt, albo upomnienie się o przysługę, gdy już nadejdzie odpowiedni czas. Taka propozycja byłaby bardzo w stylu ubranej na biało postaci.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
McQueen szczyciła się swoją ignorancją. Zbyt dużo czasu poświęciła na ludzkie problemy, żeby teraz znów nimi żyć. Przejmowanie się uczuciami innych uważała za zbędne a ich zdanie na swój temat za nic niewarte. Wszelkie komentarze, złe słowa lub próby obrażenia majestatu odbijały się o nią niczym piłeczka o ścianę. Nic nie czuła. Zero przejęcia, skruchy lub przemyślenia swojej postawy. Nie uważała nawet aby cokolwiek jej umknęło i nic nie było w stanie zmienić jej zdania. Jackie żyła dla siebie, była dla siebie i liczyło się tylko jej własne zdanie a to.. cóż, jej własne zdanie jasno mówiło „Mam głęboko w poważaniu to, co o mnie myślisz”.
Terrell wciąż obserwowała jak blondynka przysłuchuje się słowom Warren. Przez cały czas próbowała ją rozgryźć, chociaż trochę odczytać intencje lub cokolwiek co miała w głowie. Nie dało się. Była nadmiernie wyluzowana i zarazem sztywna. Nazbyt pewna siebie i bardzo skryta. Tylko przez chwilę Joan miała wrażenie, że kobieta się znudziła, o czym świadczyło odwrócenie wzroku na obraz wiszący na ścianie. Ciężko jednak w stu procentach stwierdzić, czy faktycznie było to znużenie czy typowa już dla niej ignorancja (co w sumie na swój pokrętny sposób się łączyło).
- Opisujesz ją tak, jakby była buldogiem a jest tylko szczurem chihuahua, który głośno szczeka. – Tyle miała do powiedzenia na temat Mii, o której była mowa. Raz miała okazję rozmawiać z tą kobietą, która miała zapał do przewodzenia grupą przestępczą i jak się okazywało na swój sposób siała postrach, ale na Jackie mało kto robił wrażenie.
Poznawszy intencje kobiet Jackie postanowiła przedłużyć tę rozmowę. Ustanowione pięć minut minęło, ale właśnie zaczynało być ciekawie zwłaszcza, że już wiedziała co tutaj robiły. Miała coś zrobić z Argentynką i przy okazji zająć się agentami federalnymi. To nie było zadanie na dziś, choć kątem oka dostrzegła jak Jurij pisze coś w telefonie. On już działał, bo najpierw należało dogłębnie rozeznać się w temacie. Robienie czegoś na hura nie leżało w guście Jackie.
- Powiedzcie mi, czemu miałabym zaufać ex skorumpowanej policjantce i morderczyni własnej matki? – Popatrzyła na obie kobiety wykładając swoje własne karty na stół. Jak wspomniała, sprawdziła je, co przy środkach Jackie było bardzo szybkie i skuteczne.
- Bo to, o czym mówisz było tylko na papierze. – Joan wreszcie powiedziała coś bardziej stanowczo i nie skontrolowała tego z Warren z przestrachu, że coś zrobiła źle. Szybko pojęła, że kłamstwa prędzej czy później zostaną ujawnione przez Jackie a to oznaczałoby kłopoty. – System zawiódł. – Zerknęła na Prie i nieco poprawiła się na kanapie wciąż czując na udzie jedną z dłoni starszej kobiety.
- Przyznałaś się.
Terrell przytaknęła, bo co do tego nie było wątpliwości. Zgodnie z aktami przyznała się do nieumyślnego spowodowania śmierci.
- Ktoś musiał – szepnęła czym zasłużyła sobie na długie spojrzenie Jackie. – Podejrzewam, że miała chorobę dwubiegunową. Raz nas kochała a raz traktowała jak śmieci. Prawie mnie zabiła. – Darowała sobie szczegółowych opisów rozumiejąc, że nadmierna wylewność mogłaby zanudzić McQueen, która kolejno przeniosła wzrok na Warren.
- Dałaś się przekupić, czy nie? – zapytała wprost na temat oskarżenia Prii, która odsiedziała za to parę lat.
Joan zerknęła na swoją torebkę pozostawioną na stoliku. Miała w niej pendrive z zeskanowanymi dokumentami, które uzyskały od znajomego z Perth. Mogłaby go od razu wyciągnąć i pokazać zawartość, ale najpierw potrzebowały choćby zalążka chęci ze strony Jackie, która nagle zmieniła temat. Przeszła na prywatę interesując się ich przeszłością, co jak sądziła miało jakiś cel. Szlag wie jaki.
przemytniczka/szkutniczka — Blue Line Boats Rental
40 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Była policjantka, uwikłana w intrygę skutkującą pozbawieniem wolności, nadzorująca rodzinny biznes łódkowy przy okazji toczenia batalii z byłą narzeczoną, u boku dawnej współlokatorki
- Szczur chihuahua też może być niebezpieczny, jeśli ma wściekliznę i postanowi dziabnąć - stwierdziła jakże elokwentnie, dziwiąc się tej całej ignorancji. Czujny człowiek powinien spodziewać się zagrożenia nawet ze strony pozornie nieszkodliwej persony. Nie bez powodu ostatnio powstawały horrory, w których głównym antagonistą był leniwiec, albo jakieś pieprzone zabawki.
- Tym bardziej, jeśli ma ze sobą bulteriery - dodała, bo tak właśnie postrzegała przygotowanych do akcji federalnych. To dziwne, że McQueen wciąż zachowywała spokój, pomimo tych jakże niefortunnych informacji. Zamierzała czekać i wystawić kuper, jak upieczony kurczak, gotowy na skonsumowanie? Coś tu nie grało. Albo ta chłodna blondyna miała układy z agentami, albo (być może) zamierzała sprzedać im cos, co uratuje jej własny tyłek.
Val nie dała po sobie poznać, że research zrobił na niej wrażenie. Czego innego powinna się spodziewać po osobie, sprzątającej bałagan klientów? To jasne, że posiadała sporo informacji na temat osób, znanych poniekąd w półświatku.
Z wolna wzruszyła ramionami, chcąc użyć słów pokroju „bo to co mówią to prawda”, kiedy Joan zabrała głos. Zaledwie zerknęła w jej stronę, nie chcąc skupiać się na pewnych szczegółach. Nie podobało jej się, że Jackie nadal naruszała przestrzeń osobistą Joan, ale z drugiej strony, Terrell na nic nie narzekała. Co za dziwaczna sytuacja…
Nie czuła się komfortowo ze zwierzaniem komuś, kogo praktycznie nie znała. Tak, siedziała za tą sławną niewinność i to był fakt. Nigdy nie robiła z siebie ofiary, nie oczekiwała współczucia, ani pomocy prawnej w wyprostowaniu niesprawiedliwości, której doświadczyła. Przeszła z tym do porządku dziennego, zamknęła za sobą tamten rozdział i nie chciała na nowo do niego wracać, nie ważne, jakimi pięknymi słowami by jej nie karmiono. Nie potrafiła również stosować metody „Trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej”. Wrogowie zasługiwali na to aby gryźć ziemię i zmagać się z problemami z wypróżnianiem. Zdecydowanie nie zasługiwali na nagradzanie ich, niczym najlepszych przyjaciół.
Nie podejrzewała Joan o taką wylewność względem obcej osoby. Bez cienia sprzeciwu powiedziała jej o psychicznych problemach matki, co poniekąd zaniepokoiło Val. Nie, „zaniepokoiło” to za mało powiedziane. Nagle uznała, że wszystkie blondynki to szemrane kreatury, a ta ubrana cała na biało to bladź najgorsza z możliwych. Musiała mocno zacisnąć usta, aby nie ruszyć z miejsca i nie złapać suki za szyję. Może powinna ją oszczędzić, skoro Terrell tak bardzo polubiła zwierzanie się jej.
- Nie - odpowiedziała chłodno, do czego zobowiązywała biała peruka. - Ale podejrzewam, że to już wiesz.
Skoro McQueen odrobiła pracę domową i dotarła do szczegółów, zapewne wiedziała o udziale innego policjanta, któremu upiekło się ze względu na ustawionego tatusia. Najpewniej dalej kontynuował karierę w mundurze i teraz pomiatał całą masą krawężników, nie mających zielonego pojęcia o jego mafijnych przekrętach. Prokuratura miałaby niemałą frajdę z rozpracowywania całej szemranej rodzinki, jednak Pria nie mogła w tym pomagać. Miała zbyt wiele na sumieniu, aby się wystawiać.
Opróżniła szklankę z whisky do końca, rozgryzając następnie kostkę lodu. Czekała na decyzję kobiety, powstrzymując się przed dosłownym złapaniem jej za gardło. Byłoby to cholernie lekkomyślnie, biorąc pod uwagę obecność ochroniarza, obeznanego w fachu. Po otworzeniu ognia, Val zaczęłaby przypominać ser szwajcarski, a w takim stanie nijak nie będzie jej obchodzić Mia i wszyscy pieprzeni agenci razem wzięci.

psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana – uraczyła Val słowami Napoleona Bonaparte nawiązując do chihuahua i towarzyszącym jej bulterierów. Nie bała się. Była bardzo spokojna, bo miała w zanadrzu wiele kart, które zapewnią jej wolność. Mogła skorzystać z wielu przysłów sprawiając, że nie trafi za kratki, ale właśnie dostała szansę zyskać jeszcze jedną albo nawet dwie dłużniczki. Po co więc miałaby dać się złapać, skoro sprawę z agentami mogła zakończyć wcześniej? Dzięki temu będzie miała mniej problemów i być może korzystny trójkąt, z którego z chęcią skorzysta zwłaszcza, że skóra Joan nadal była delikatna i miękka.
- Myślisz, że nadal coś do niej czuje? – zapytała kierując wzrok na Terrell. McQueen mogła posiadać wiele informacji, ale nie miała pojęcia o zażyłości siedzących tu kobiet. Jedyne wyczuła coś w powietrzu, ale skutecznie zignorowała pytając wprost o Warren i wspomnianą Argentynkę.
Joan zasznurowała usta. To nie tak, że nie znała odpowiedzi. Wiedziała, że cokolwiek teraz powie (nawet jeśli będzie tylko grą) nie zadowoli jednej ze stron. Możliwe, że nawet ją samą, bo wciąż była zazdrosna o Mie. O to jak silną kobietą była, że potrafiła przejąć kontrolę, mieć władze, kopnąć kogoś w tyłek i wzbudzać respekt. To ostatnie nie działało na wszystkich, czego przykładem była Jackie, ale to nie zmieniało faktu, że Mia była kobietą, za którą ludzie się oglądali a ona.. cóż, Joan była nikim (jak sama niedawno przyznała).
McQueen wróciła spojrzeniem na Val upijając łyk swego drinka.
- Co powiesz na trójkąt? Zabawimy się, a potem dokończymy rozmowę
Joan ledwo widocznie drgnęła nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Słyszała, że ta kobieta zaskakiwała, ale żeby proponować coś takiego w trakcie teoretycznie biznesowej rozmowy? Patrząc na nią nawet nie dało się odgadnąć czy sobie żartowała czy mówiła całkowicie poważnie, a odmowa wiązała się z brakiem pomocy z jej strony.
Niespodziewanie Jackie prychnęła – o dziwo – z rozbawieniem, co na jej twarzy było fenomenem i zarazem znakiem, że odrobinę sobie żartowała. Owszem, myślała o trójkącie, ale mogłyby go sobie urządzić po negocjacjach.
- Strasznie się napinasz. To na pewno męczące. – Nie współczuła Val. Jedynie stwierdzała fakt, który jej się nie podobał. Z reguły lubiła jak ludzie się przy niej napinali głównie ze stresu. W tej nerwowości jednak było coś więcej, co mogło wiązać się z kobietą siedzącą obok. Ciekawe. – Zajmę się tą sprawą, ale biorę ją. – Kiwnęła głową na siedzącą obok Joan czekając na odpowiedź Val. Musiała sprawdzić, jak kobieta na to zareaguje w ramach sprawdzenia, czy powstałe napięcie Warren miało związek z dziwką w bieliźnie.

Val Warren
ODPOWIEDZ