lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse
retro
we keep moving forward
parę tygodni temu

Pierwszy raz do Animal Center Wellness zawitała sześć lat temu. Była zgnieciona psychicznie, na dużej dawce leków nasennych, bo w każdym innym wypadku zaśnięcie przychodziło jej z trudnością, a długi mnożyły się. Nie mogła dłużej polegać jedynie na dobroci swojej rodziny, należało stanąć na własne nogi i stawić czoła rzeczywistości, która czyhała na nią poza bezpieczną rodzinną farmą. Miała papiery, miała doświadczenie, zatrudnienie jej przyszło ówczesnej właścicielce z łatwością, zwłaszcza gdy po rozmowie kwalifikacyjnej dowiedziała się, że Ada specjalizowała się w koniach poza małymi czworonogami, opowiadając o rodzinnej farmie i hodowli kilku osobników tego majestatycznego gatunku. I tak właśnie zaczęła się jej praca tutaj.

Po wdrożeniu się w pracę miesiące mijały zaskakująco szybko, przyzwyczaiła się do nowej lecznicy i pacjentów. W Adelaide zajmowała się głównie małymi chihuahuami czy kotami Maine Coon, tutaj z uwagi na bliskość farm musiała liczyć się także z wezwaniami tam. Co prawda nie do jej zajęć należało przyjmowanie porodów krów czy świń, ale niekiedy jechała w asyście do trudniejszych przypadków, gdzie jej pomoc mogła się okazać nieoceniona. Mimo swojego charakteru nikt na nią narzekał, była sumienna w tym co robiła i przynosiła zysk dla lecznicy.

Pogłoski o tym, że właścicielka przymierza się do sprzedaży z zyskiem swojego dobytku przyjęła początkowo z rezerwą, ale gdy pewne ruchy dotyczące chociażby zatrudnienia rzeczoznawcy były coraz bardziej widoczne, Ada musiała pogodzić się z myślą, że lada dzień będzie musiała poznać nową osobę na tym stanowisku. Nie była tym szczególnie przejęta ani przestraszona. Nie uważała, żeby miało wydarzyć się coś złego w związku z tym. Nawet jeśli uzna, że obcięcie kosztów należy zacząć od niej, to znajdzie sobie miejsce nawet w Cairns.

Dzisiaj było całkiem spokojnie. Rutynowe badania przeprowadzone na dużym owczarku oraz małym dachowcu przebiegły pomyślnie, przed nią były jeszcze szczepienia przeciw wściekliźnie. Teraz w poczekalni nie czekał nikt w sprawach nagłych ani nikt nie zdecydował się na telefon. Przeniosła się tymczasowo do pokoju socjalnego i wyciągnęła ze swojej szafki pracowniczej pudełko z lunchem. Nieco już naruszonym, ale nie zdążyła się rozsmakować w sałatce naszykowanej wczorajszego wieczoru. Odetchnęła i zaczęła zajadać, ale i tym razem przeszkodzono jej w posiłku, kiedy do środka zajrzała nieznana jej twarz.

Dzień dobry, w czymś mogę pomóc? — spytała, widząc obcego mężczyznę. Suche od ciągłego używania środków dezynfekujących dłonie pociągnęła kremem nawilżającym, który teraz rozprowadzała spokojnymi ruchami. Nie miała przecież pojęcia, że właśnie poznała swojego przyszłego pracodawcę.

właściciel kliniki, weterynarz — ANIMAL WELLNESS CENTER
31 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz oraz właściciel miejscowej kliniki, któremu w końcu zaczęło sie dobrze układać z Rosie, ale nie obywa sie bez jakichś dziwnych sytuacji.
Alexander był bardzo przejęty tym co się ma wydarzyć niedługo. Od zawsze marzył o swoim biznesie i bardzo ciężko pracował na to, żeby móc zarobić odpowiednią ilość pieniędzy na kupno kliniki weterynaryjnej w swoim rodzinnym miasteczku, nie wyobrażał sobie, aby miało to być gdzie indziej. Całe studia oraz praktykę spędził w Cairns, aby nabrać odpowiedniego doświadczenia. Pomagało mu bardzo to, że od zawsze kochał zwierzęta i chciał zostać weterynarzem, nie brał innej opcji pod uwagę. Chęć posiadania własnej kliniki pojawiła się na studiach i bardzo mocno zakorzeniła się w głowie młodego chłopaka, że podjął decyzję o spełnieniu swojego marzenia i mu się to udało! Musiał bardzo ciężko pracować, czasem nawet ponad swoje siły, aby mógł zarobić na wkład własny, bał się, że bank nie przyzna mu kredytu, bo wiadomo jak to z nimi jest, dopóki człowiek nie ma potwierdzenia w odpowiednich dokumentach to zawsze powstaje obawa, że się nie uda. Nie chciał również robić wielu rzeczy pochopnie, więc przygotował odpowiedni biznes plan jak i plan działania dla siebie, wiedział, że nie będzie łatwo, ale się nie bal, ponieważ właśnie spełniało się jego marzenie, a w zasadzie to on jest pełniał, bo samo nic się nie dzieje, o tym również już się przekonał.
Nie jest pesymistą, nie widzi szklanki zawsze do połowy pustej. Jest realistą, który twardo stąpa po ziemi. Ludzi bardzo gubi jego spokój i łagodna twarz, ponieważ myślą, że można nim manipulować i wmówić mu wszystko, no nie. Alex potrafi być uparty, jeśli na czymś mu bardzo zależy, nie da się wyrolować, chociaż kilka osób już próbowało. Ma łagodne usposobienie, ale to nie oznacza, że można z nim robić wszystko to na co ma się ochotę.
Umówił się z była właścicielką, że przyjedzie do klinki i oficjalnie powiedzą, że to on jest teraz nowym właścicielem kliniki. Oboje nie mieli zamiaru robić z tego jakiejś tajemnicy, tylko ludzie jakoś niepotrzebnie nakręcali plotki, bo on nie ukrywał, że ją kupił, a z drugiej strony nie chwalił się tym na prawo i lewo machają kluczami i aktem notarialnym, aby potwierdzić zakup.
Wszedł chwile przed czasem do budynku, gdzie przywitała go blondynka. Na jego przystojnej twarzy pojawił się uśmiech.
- Dzień dobry, nazywam się Alexander Wheeler i szukam właścicielki kliniki - przedstawił się, bo tak wypadało. Nie wiedział gdzie jest kobieta, a nie miał zamiaru chodzić jak ostatni cham po wnętrzu.

ada halsworth
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

Zamknęła pudełko z lunchem, z lekkim ociąganiem. Była głodna, ale wiedziała dobrze, że wypadłaby na nonszalancką, gdyby jednocześnie jadła i rozmawiała z mężczyzną. Po tym jak wpłynęła na nią skarga ze strony Eve Paxton przez szczere i tak naprawdę zupełnie pozbawione złośliwości stwierdzenie o wyraźnej nadopiekuńczości hodowczyni psów, pilnowała się dodatkowo. Była ona ważną klientką lecznicy, za opiekę medyczną nad swoimi podopiecznymi płaciła niemałe pieniądze, dlatego nie wchodziła w rachubę utrata jej na rzecz innej przychodni. Chcąc nie chcąc, częściej zmuszała usta do uśmiechu zamiast swojej zwyczajowej neutralnej twarzy, z jakiegoś powodu uznawanej przez co niektórych za wredną. Teraz także posłała Alexandrowi lekki uśmiech, naciągając na swoje ramiona niedawno zrzucony na chwilę biały fartuch.

Zdziwiło ją, że ten od progu deklarował chęć rozmowy z właścicielką. Głównie dlatego, że nie potrafiła sobie przypomnieć, żeby kobieta mówiła o zapowiedzianym dzisiaj gościu. Dla pewności obejrzała się po otoczeniu, ale mogła odnaleźć towarzyszącego mu zwierzaka. Zdecydowanie nie wizyta kontrolna z Corgim była jego dzisiejszym celem w Animal Wellness Center. Nie pomyślała jeszcze, że rozwiązanie tej zagadki było tak naprawdę na wyciągnięcie dłoni.

Właścicielki? Och, ona właśnie wyjechała — powiedziała zgodnie z prawdą. Kobieta twierdziła, że potrzebowała dopełnić formalności związane z księgowością, a pewne sprawy wolała załatwiać bezpośrednio, nawet jeśli wystarczyło do nich łącze internetowe. Po takim czasie miała na tyle zaufania do Ady, żeby nie mieć najmniejszych oporów przed zostawieniem ją samotnie w lecznicy. O ile Halsworth się nie myliła, wkrótce na dyżurze miała pojawić się jeszcze jedna lekarka, w razie gdyby któraś z nich musiała udać się “w teren”. Póki co, przez najbliższe kilkanaście minut mieli być jeszcze sami. Musiała sobie z tą sytuacją poradzić samodzielnie. — W czymś jest problem? Może powinnam coś przekazać albo zadzwonić do szefowej, by przyjechała szybciej? To oczywiście żaden problem, jeśli pan się spieszy, panie Wheeler.

Jeśli chciała, Ada potrafiła być najmilszą wersją siebie. Nieznajomy mężczyzna był na tyle uprzejmy, że nie pozostało jej nic innego niż przyjęcie go. Póki żaden z pacjentów i ich właścicieli nie czekał na nią, mogła poświęcić ten czas bez wyrzutów sumienia dla Wheelera. Kimkolwiek był, miała przeczucie, że był dla właściicielki istotny.

właściciel kliniki, weterynarz — ANIMAL WELLNESS CENTER
31 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz oraz właściciel miejscowej kliniki, któremu w końcu zaczęło sie dobrze układać z Rosie, ale nie obywa sie bez jakichś dziwnych sytuacji.
Alexander wiele słyszał o miejscowej klinice. Głupio by było, gdyby nie słyszał skoro całe życie mieszkał w miasteczku, ale tym samym miał „dostęp” do najnowszych plotek, jeśli można to w ten sposób nazwać. Nie lubi plotkować, ale niestety tak to działa, że sporo rzeczy dochodzi. O sobie też się sporo nasłuchał, jednak nie bardzo się tym przejmował, ponieważ ludzie gadali i zawsze będą gadać, na to nic się nie poradzi. Alexander to człowiek, który zawsze sam wszystko sprawdza, nie sugeruje się tym co usłyszy, chyba, że to potwierdzone informacje – wtedy sytuacja ma się inaczej. Nie jest plotkarzem i nie lubi takiego rodzaju przekazywania sobie informacji. Co nieco słyszał o pewnych sytuacjach mających miejsce w weterynarii, ale to nie przeszkadzało mu w niczym, ponieważ złota zasada mówi – nigdy nie jesteś w stanie dogodzić każdemu i czasem nawet za mały uśmiech może stać się kością niezgody.
Westchnął w myślach widząc zdziwienie kobiety, która przed nim stała – czyli po raz kolejny powtórka z rozrywki. W zasadzie była już właścicielka miała oficjalnie przekazać pracownikom te informacje, a on miał być przy tym z oczywistych względów. Naprawdę miał anielską cierpliwość, ale ta kobieta trochę przesadzała. No trudno, jakoś sobie z tym poradzi.
- Byliśmy na dzisiaj umówieni, dlatego tutaj jestem, pewnie znowu zapomniała – westchnął Wheeler czym pokazał swoją irytację, ale oczywiście nie na weterynarkę, a na tamta kobietę.
- Ja mogę zadzw… cholera zapomniałem zabrać telefon z domu - powiedział oklepując wszystkie kieszenie jakie posiadał, aby zlokalizować urządzenie. - Mogłaby pani zadzwonić i powiedzieć, że już jestem? - zapytał patrząc na kobietę z lekkim uśmiechem.
Chciał mieć cały ten sztuczny ceremoniał za sobą. Chociaż dziwił się, że kobieta nie powiedziała nawet swoim współpracownikom o tym, że sprzedaje lecznice. To powinna zrobić już dawno, a jak widać oni o niczym nie wiedzą. - Czy właścicielka mówiła coś o tym, że sprzedaje weterynarię? - zapytał podchodząc trochę bliżej.

ada halsworth
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

Zauważywszy rozdrażnienie mężczyzny, początkowo nie była pewna, w kogo było ono wycelowane. W głowie przeanalizowała szybko, co powiedziała coś, co mogłoby zostać uznane za nieodpowiednie, ale kolejne zdanie wskazywało na irytację postawą właścicielki. Prawdopodobnie Ada przez lata pracy w klinice zdołała wyrobić sobie swego rodzaju odporność na nie najbardziej odpowiedzialne zachowania kobiety, ale mężczyzna nie sprawiał wrażenia jej przyjaciela, który przyzwyczajony był do jej roztargnienia. Dlatego drobne zaskoczenie ustąpiło miejsca poczuciu zmieszania. Dyskretnie skubnęła policzek od wewnątrz.

Początkowo tylko skinęła głową i spojrzała w stronę telefonu leżącego na stoliku telefonu. Powiedziała cicho „Oczywiście, zaraz się tym zajmę” i wybrała numer opatrzony nazwiskiem właścicielki. Ta faktycznie wydawała się o wszystkim zapomnieć, swobodnie zwracając się do niej z zapytaniem, czy coś się stało, że do niej dzwoni. Blady uśmiech pojawił się na jej twarzy, ale rozmówczyni nie miała żadnej możliwości zobaczenia jej wyrazu twarzy. Jedynie Wheeler po jej minie mógł wywnioskować, że rzeczywiście, kobieta zapomniała o tym spotkaniu.

Nie, nic się nie stało w związku z lecznicą. Jedynie przyjechał tutaj pan Alexander Wheeler, który poprosił, żeby panią poinformować o jego przyjściu — powiedziała na głos, nie kryjąc się szczególnie. Posłała przelotne spojrzenie Wheelerowi, a potem rozłączyła się. — Powinna niedługo wrócić… Przepraszam — wcale nie powinna przepraszać za coś, co nie było jej winą, ale potrzebowała zrzucenia z siebie tego absurdalnego poczucia winy. — Właścicielka często się zapomina. My już jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale rozumiem, że dla innych jest to uporczywe!

Odłożyła komórkę na blat stolika. Kiedy zbliżył się do niej, obróciła się znowu w jego kierunku całym ciałem i odruchowo założyła ramiona. Krótkie skinienie na „nie” i konsternacja doskonale pokazywały, że żadne potwierdzenie nie pojawiło się ze strony właścicielki.

Nie, nie poinformowała pracowników o tym. To znaczy pewne plotki rozeszły się po miasteczku, podobno ktoś mówił, że zamierza się udać na spoczynek, ale wiadomo jak to bywa. Ktoś coś usłyszy, przekręci, poda dalej… Jak w głuchym telefonie — przyznała ostatecznie. — Czyli pan zamierza przejąć interes? Ada Halsworth — podała mu rękę. Wszystkie elementy układanki kliknęły i powód jego przybycia tutaj był już oczywisty. Skoro tak, wypadało dojść do końca tego ceremoniału. — Pracuję tutaj od sześciu lat, zajmuję się głównie kotami, psami, ale też końmi.

ODPOWIEDZ