Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
007.
There is one consolation in being sick
and that is the possibility that you may recover to a better state than you were ever in before
{outfit}
Od dawna nie był chory. Naprawdę już nie pamiętał kiedy ostatni raz miał gorączkę, być może było to gdzies na studiach, bo nie potrafił wrócić do tego momentu wspomnieniami. No i żeby nie było, wcale nie tęsknił. Miał ważniejsze rzeczy do robienia niż siedzenie w domu na antybiotykach. Zwolnienie miał już od wczoraj, ale jeszcze się łudził, że jak spędzi w domu jeden dzień i trochę odpocznie to będzie w stanie wrócić do pracy w piątek... szczególnie, że umówił się przecież z Leonie. W jego oczach to było coś na kształt randki, a jak ona do tego podchodziła, to już nie jego problem. Chociaż pewnie uważała to za coś innego. Już jego głowa w tym, by zmieniła zdanie. Niestety nie było mu dane spróbować swoich sił w kolejnym starciu z Leonie, bo wcale nie czuł się dzisiaj lepiej. Wręcz przeciwnie. Cały czas miał dreszcze i gorączka nie za bardzo dawała sie zbić. Obawiał się, że przeziębienie pomęczy go dłużej niż, by tego chciał. Dodatkowo czuł ogromny ból w gardle i ciągle brał jakieś tabletki do ssania żeby ten dyskomfort zniwelować.
Większość dnia to tak naprawdę przespał. Obudził się tylko żeby coś zjeść i wziąć tabletki. Jego matka oczywiście już planowała się przypałętać żeby mu przynieść ciepłej zupy, ale Eric ostatkami sił ją zbył. Jeszcze mu tylko tego potrzeba było, nie chciał słuchać jej marudzenia, że mógłby mieszkać w rodzinnym domu, a nie z siostrą i jej przyjaciółka. Eric jednak prędzej, by się pokroił niż zamieszkał z rodzicami. Nie miał siły na kłótnie z mamą. W sumie to na nic za bardzo nie miał siły. Gdy próbował coś obejrzeć w telewizji to i tak za chwilę odlatywał, za książkę to nawet sie nie zabierał, bo nie miało to większego sensu. Właśnie mu się przysypiało, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Wiedział, że w domu nie ma nikogo oprócz niego więc znalazł w sobie chociaż trochę sił żeby zwlec się z łóżka i pójść otworzyć. Jakie było jego wielkie zdziwienie, gdy zobaczył Leonie stojącą na progu. - Chyba mam już zwidy po gorączce - powiedział marszcząc lekko czoło, ale jednak dziewczyna wydawała mu się być dość realna. - Chyba każdego bym się tu spodziewał, ale nie Ciebie - przyznał całkiem szczerze opierając się o drzwi wejściowe. Nie wiedział po co tu przyszła i czy będzie chciała wchodzić do środka, więc jeszcze jej tego nie proponował. Jeszcze.

leonie rochester
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
pielęgniarka ratunkowa — w szpitalu w Cairns
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
outfit
Leonie Rochester rzadko się denerwowała, ale tego wieczoru była w k u r w i o n a.
Przełożyła kolację z fajnym, miłym facetem żeby pracować z pewnym lekarzem - który zachęcał, namawiał i przekonywał że będzie fajnie. I CO? I NIC, bo kiedy ledwo przebrała się w scrubsy poinformowano ją w szpitalu, iż Eric Worthington jest n i e o b e c n y, więc może wracać do domu. W pierwszej chwili poczuła się trochę tak, jakby zarobiła strzała w ryj - wystawiona, olana. Nawet nie uprzedził że go nie będzie, a przecież zdobycie jej numeru od kogokolwiek z pracy nie mogło być aż takie trudne. Pozmieniała dyżury żeby spędzić z nim czas - choć chodziło o ten zaawansowany szew, wiadomo - a on sobie nie przyszedł? Bez słowa? Bezczelny.
Złość nieco ostygła gdy jedna z koleżanek powiedziała jej, że wziął chorobowe, niemniej podejrzewała że było to chorobowe taktyczne: wykorzystane po to, by uniknąć podjętego zobowiązania, a nie po to żeby faktycznie chorować w domu. I to należało zweryfikować.
- Jesteś dupkiem, Worthington - powitała mężczyznę swoją wielką urazą i obrazą gdy otworzył przed nią drzwi. Zwidy po gorączce? Czy ta gorączka w ogóle istniała, czy tylko stchórzył/miał wyjebane i został sobie w domu? - Przełożyłam tę kolację żeby z tobą pracować. Nie zdążyłam się przebrać w scrubsy a Oddman mi mówi, że mam iść do domu, bo nie przyszedłeś do pracy - jakby na potwierdzenie swojej frustracji założyła ręce na piersi, obrażona i zraniona, bo straciła przez jego chamstwo tak dużo czasu oraz szansę na posiłek w miłym towarzystwie. - Musiałeś „chorować” akurat dzisiaj? - podejrzewała wciąż że ściemniał, bo jakoś przed nią stał czyli umierający RACZEJ nie był. - Wystarczyło uprzedzić, że plany się zmieniły. To nie ja nalegałam na ten piątek, ty przekonywałeś jak bardzo ci zależy. A teraz co? Jestem zła i głodna i… - westchnęła zrezygnowana. - Jesteś w ogóle chory, czy chciałeś się wykręcić bo palnąłeś w socjalnym głupotę i nie wiedziałeś jak z tego wybrnąć?
A więc cała ta złość podszyta była obawą, że Eric zabawił się jej kosztem dokładnie tak jak podejrzewała, że chciał i potrafił. Zbajerował, narobił nadziei, pozwolił by choć przez chwilę czuła się chciana. Tylko po to, żeby jej to za chwilę odebrać, zniknąć bez słowa i chyba, kurwa, napawać jej rozczarowaniem. Bo skoro była rozczarowana jego nieobecnością, to ewidentnie mimo swoich wcześniejszych deklaracji dała się złapać na jego przynętę jak taka głupia, zdesperowana ryba. Tak, była rozczarowana, zawiedziona i było jej przykro, że została potraktowana w ten sposób. Pewnie byłaby bardziej wyrozumiała gdyby na moment przestała narzekać i pozwoliła sobie dostrzec, że faktycznie był chory - choć wciąż pozostawała pretensja o to, że mógł uprzedzić o swojej nieobecności, to chociaż nie jechałaby do szpitala. I poszłaby na tę nie-randkę z prokuratorem na którą naprawdę liczyła.

eric worthington
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Eric prędzej spodziewałby się tutaj nie wiem... Donalda Trumpa, który chciałby go przekonać, że chłopcy, którzy lubią chłopców to wynaturzenie. Na pewno nie spodziewał się w swoich drzwiach Leonie. Jej obraz absolutnie mu nie przeszkadzał, wręcz przeciwne. Ucieszył się na jej widok. Ech, była zjawiskowa, nawet teraz gdy tak stała wyraźnie na niego zła z jakiegoś powodu. Może nawet taka wkurwiona była jeszcze bardziej seksowna i pociągająca niż normalnie? A może to tylko te silne leki, które pan doktor sobie zaserwował.
- Ja? - Zapytał zaskoczony, chociaż może nie powinien? No trochę dupkiem był, ale na pewno nigdy nie był nikim tak złym dla niej! Zawsze się starał być miłym i pomocnym wzorem cnót wszelakich. - Przepraszam, że nie przełożyłem swojej choroby na przyszły tydzień - okej, wcale mu nie było przykro, że akurat przez niego nie wyszła jej randka. W końcu nie chciał żeby na nią szła. - Nie planowałem się rozchorować Leonie. Myślałem wczoraj, że jak wezmę leki to dzisiaj poczuje się lepiej, ale cóż... nie wyszło. - Nawet rozłożył ręce. Nie robił tego specjalnie. - Jestem pewien, że rozczarujesz się randką ze swoim prokuratorem innym razem - no, bo skoro już przełożyła to przecież nie tak, że coś wielkiego ją ominęło. Zmarszczył jednak czoło i zmrużył lekko oczy przyglądając jej się przez chwilę. - Jakby Ci tak zależało na tym szwie to byś mogła zostać i Oddman, by Ci go też pokazał - zaczął starając się teraz ze wszystkich sił nie kichnąć. - Chyba, że miałaś jakiś konkretny powód, żeby go trenować akurat ze mną - dodał i chcąc nie chcąc na jego twarzy pojawił sie zawadiacki uśmiech. Najwyraźniej niektóre rzeczy u Erica nie zmieniały się nawet przy złym samopoczuciu. - Leonie moja droga, nie chciałbym się wykręcać z żadnej sytuacji, w której mogę z Tobą spędzić trochę czasu - powiedział wprost. - Oczywiście, że jestem chory - westchnął, bo nie miał siły się dłużej tłumaczyć więc po prostu złapał ją za dłoń i przyłożył ją do swojego czoła. - Czujesz? Albo mam gorączkę, albo Twój widok mnie naprawdę porządnie rozpala. Możesz wybrać, bo obie opcje są akurat w tym wypadku prawdziwe. - Był chory, miał gorączkę, ale to wcale nie znaczy, że nagle przestał zauważać Leonie czy myśleć o ich wspólnie spędzonej nocy. - Może i nie jestem teraz w swoim najlepszym wydaniu, ale jeżeli jesteś głodna to możesz wejść i coś zamówimy - albo przynajmniej on zamówi coś dla niej, bo sam jakoś nie miał ochoty na jedzenie. - Naprawdę muszę się położyć - dodał jeszcze, bo czuł, że zaczyna mu się nico kręcić w głowie.

leonie rochester
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
pielęgniarka ratunkowa — w szpitalu w Cairns
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przeprosiny nieprzyjęte - pomyślała uważnie wysłuchując jego wymówek w tak uroczy sposób wymieszanych z próbami flirtu. Chyba tylko Eric tak potrafił - to było właśnie to, o czym mówiła ostatnio! Wiecznie bajerował dupy! Ledwo się odezwał i majtki zsuwały się do kolan. Przynajmniej wiekszosci kobiet - Leonie miała pozostać wyjątkiem i twardo odmawiała umówienia się z nim. Przynajmniej dopóki sama, dobrowolnie, nie znalazła się pod jego drzwiami. Brawa za konsekwencję Rochester. Ruch szachisty niemalże.
-Oddman to gbur - powiedziała na głos to, co wszyscy w szpitalu myśleli, więc nie miała wyrzutów sumienia! -I tylko dlatego chciałam ćwiczyć z tobą.
Oczywiście że tak. Chodziło tylko o szwy. Tylko o ćwiczenia z szycia. Nic więcej… Aż jej dłoń znalazła się na rozgrzanym czole mężczyzny i mogłaby przysiąc, że pomiędzy ich złączonymi w ruchu palcami przeszły przed chwilą iskry. Nadal była zła, ale przynajmniej odrobinę udobruchana tym, że przynajmniej w kwestii choroby nie kłamał. W każdej innej kwestii wciąż był podejrzewany o ściemnianie (bo to bajerant pierwszorzędny), niestety. -No dobrze, jesteś chory - przyznała niechętnie, i w tym momencie przełączył jej się w mózgu jakiś tajemniczy guziczek który determinował niemal całkowitą zmianę nastawienia. -Oczywiście, że musisz się położyć. Marsz do łóżka - zarządziła cofając dłoń i weszła do mieszkania. Zdjęła kurtkę i powiesiła gdzieś przy wejściu, a potem poszła za mężczyzną do jego sypialni, która przywoływała zbyt dobre wspomnienia. Zaczekała aż Eryczek umierający ułoży się wygodnie, a potem pochyliła nad nim i poprawiła z każdej strony kołderkę, żeby był ściśle opatulony i żeby było mu cieplutko. -Biedactwo. Odpocznij, dobrze? - niebezpiecznie złagodniała, ale jak mogła dalej się dąsać, kiedy był taki chorutki i słabiutki? I w ogóle? Oby Leonka miała twardą dupę bo serce zdecydowanie za miękkie! Na moment przyłożyła usta do czoła Eryczka, bo przecież tak prawidłowo mierzą temperaturę pielęgniarki. Prawda? Na pewno to się nie liczyło jako całus, gdyż gest nie był zakończony cmoknięciem.
Usiadła obok niego na krawędzi łóżka i pogłaskała po dłoni. Gdy tak leżał bez sił i majaczył (szczególnie te głupoty o rozpalającej go Leonce były podejrzane!) potrzeba Rochester by się nim opiekować koncertowo wyjebała poza skalę. - Czego potrzebujesz, hm? - spytała niepokojąco czule, obdarzając Worthingtona najbardziej ciepłym delikatnym uśmiechem o zdecydowanie troskliwym charakterze. -Może trochę się prześpij… A później przygotuję ci gorącą kąpiel. Niczym się nie martw, zostanę i się tobą zaopiekuję… - z tej okazji, że jeszcze kwadrans temu mianowała go dupkiem oczywiście. - Musisz szybko wyzdrowieć, wiesz? Bo o tym wspólnym dyżurze wcale nie zapomniałam. Będziesz musiał poćwiczyć ze mną to szycie. Tylko pogrzeb może cię uratować - zaśmiała się krótko. Myśl o tygodniu czy dwóch bez mijania Erica na szpitalnym korytarzu była zdecydowanie przygnębiająca, więc wzięła sobie za cel żeby go postawić na nogi prędzej niż później. Wszelkimi dostępnymi sposobami. Wystarczyło żeby ledwo szepnął, czego mu brakowało. Wiadomo, że kobieta w ciężkim stanie ogarnie dzieci do szkoły i posprząta, a mężczyzna z gorączką już był jedną nogą w grobie, więc Leonka bardzo się jego chorobą zmartwiła.

eric worthington
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Kiwnął głową. – Możliwe, ale to wciąż bardzo dobry specjalista, pewnie wiele byś się od niego nauczyła – Eric nie był aż tak zapatrzony w siebie, żeby uważać, że to właśnie on jest najlepszym specjalistą pod słońcem. No, bo nie był. Wiele się jeszcze musiał nauczyć i potrafił się do tego przyznać. Zresztą praca lekarza to ciągła nauka, na którą był gotowy. Od zawsze chciał pomagać ludziom, uważał, że to jest jego powołanie i spełniał się w tym tak jak mógł.
Wydawało mu się przez chwilę, że chyba jego mózgł płatał mu figle, bo nie nadążał nad zmianą zachowania Leonie. Najpierw była na niego zła, a teraz nagle stała się troskliwą pielęgniarką? To było dziwne i dlatego Eric patrzył na nią nieco podejrzliwie, jakby był przekonany, że zaraz mu coś zrobi żeby się zemścić za to, że przez niego nie poszła na swoją nudną randkę. – Dobrze – powiedział, gdy już się położył w łóżku. Cały czas był nieco podejrzliwy względem niej. Coś mu tu śmierdziało! – Nie musisz się mną zajmować, nie jest mi potrzebna Twoja litość Leonie – nikt nie chciał być obiektem litości, a już na pewno nie taki typ człowieka jak Eric. On zawsze sobie radził i teraz też, by dał rade.
- Wszystko w porządku? – Zapytał podnosząc się na poduszkach. – Kim jesteś i co zrobiłaś z Leonie? – No nie zachowywała się jak ta sama osoba, która go prawie zwyzywała w jego własnych drzwiach! Zaczynał się trochę o nią obawiać. Z drugiej strony to było bardzo miłe z jej strony i Ericowi podobało się to jaka była troskliwa. Tyko nie był przyzwyczajony do takiego jej zachowania. – Mam gorączkę, ciepła kąpiel, by tylko pogorszyła osłabienie – żeby zbić temperaturę bardziej odpowiednim sposobem byłby zimny prysznic, który zresztą i tak mu się przyda, żeby jakoś się uspokoić po tym nagłym ataku dobroci ze strony Leonie. – Jak chcesz możesz mi wymyć plecy pod prysznicem – dodał puszczając do niej oczko, bo chory czy nie, nie mógł sobie odpuścić takiej okazji. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale niestety zaczął kaszleć. – Staram się jak mogę – odpowiedział, gdy już atak kaszlu minął. Nie chciał być chory, ale jezeli miałby taką opiekunkę to może powinien się nieco dłużej źle czuć. – Możesz mi zrobić herbatę? Na dole po lewej jest kuchnia i nad zlewem są czyste kubki, a herbaty sa w takim pojemniczku na blacie, powinnaś znaleźć. Musze popić antybiotyk. – Poprosił i chyba już mu powoli brakowało sił do takiego siedzenia więc opuścił się jednak na poduszki i ułożył wygodnie czując jak powoli ogarnia go spanie... ale musiał wytrzymać. Nie chciał zasnąć przy niej.


leonie rochester
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
pielęgniarka ratunkowa — w szpitalu w Cairns
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Litość to ostatnie, co przyszłoby jej do głowy - choć słowa mężczyzny oznaczały, że Leonka wiarygodnie odgrywała swoją rolę niezainteresowanej jego podchodami w ubiegłych tygodniach. Rozumiała, czemu wyciągnął ten wniosek - ale trochę jej serce zmiękło, faktycznie, dlatego że był chory. Zdrowemu pewnie nadal cisnęłaby w progu, że ją wystawił - chory był mniej więcej usprawiedliwiony. Nie całkiem, bo wciąż mógł uprzedzić o nieobecności, jakimś sposobem zdobywając jej numer. - Nie muszę, ale chcę. Majaczysz i wygadujesz straszne głupoty - główką pokręciła, choć okazja aż się prosiła o żart, że prawdziwa Leonka została zjedzona przez ufoludka. - Z tą gorączką też, przystojniaku. Gorączka jest ogólnoustrojową odpowiedzią na infekcję, tzw. reakcja ostrej fazy. Wzmacnia funkcje komórek odpornościowych - ruchliwość, fagocytozę, wytwarzanie reaktywnych form tlenu przez neutrofile i monocyty… - wsunęła dłoń we włosy mężczyzny i miziała go delikatnie po głowie, bo taki był biedny chory, że bredził. Poza tym każda okazja była dobra, żeby mu utrzeć nosa i przypomnieć, że pielęgniarki to nie są takie głupie wcale. Zwłaszcza Leonka - ona była na studiach kujonką! - Gorączka zwiększa reakcję na interferon typu pierwszego, a ponieważ interferony działają przeciwwirusowo, to na plus… No i, oczywiście, gorączka zwiększa podatność patogenów na zniszczenie, więc pomaga antybiotykom cię wyleczyć.
Brakowało jeszcze tylko żeby mu przytoczyła najbardziej pradawny dowód anegdotyczny: za czasów ich babć, od wieków, zarazki się wygrzewało! Chorych nie wrzucali do zimnych zbiorników wodnych, tylko sadzali przy piecach! Pochyliła się i teraz już bardzo celowo i nieprzypadkowo ucałowała krótko jego rozpalone czoło. - Czyli - nie marudź. Będziesz się wygrzewał i szybciej wyzdrowiejesz.
Niestety, Doktor Worthington został pozbawiony prawa do samostanowienia. Leonie była zdeterminowana żeby się nim zaopiekować i nie zamierzała pytać o jego zdanie na ten temat. - Zrobię - kiwnęła głową na jego prośbę. - Nie boisz się, że w drodze do kuchni zabłądzę i znajdę jakąś pannę? - zażartowała; jak w serialach, w których kochanka chowa się w szafie czy pod łóżkiem! W końcu nadal podejrzewała Erica o bajerowanie dup, nawet gdy był chory. Zniknęła na kilka minut, zrobiła mu tę herbatkę i gry wróciła, postawiła ją na szafce nocnej koło Eryczka. Następnie wpakowała się do łóżka obok niego; oparła się o zagłówek i mimowolnie poprawiła kołderkę dookoła niego w troskliwym geście. - Mycie pleców, tak to sobie wymyśliłeś? - wróciła do jego pomysłu z nieskrywanym rozbawieniem. - I co jeszcze jest na tej twojej liście życzeń? - dopytała, a dłonią odnalazła przez materiał kołdry jego udo. Eryczek był bardzo uroczy taki senny, więc nie było ryzyka, że niewinny flirt wymknie się spod kontroli, co nie? Ona życzeń miała sporo, ale nie chciała się do nich przyznawać, bo Worthington już i tak był zbyt pewny siebie. Ten prysznic wcale nie brzmiał źle, gdyby tylko nie był taki kaszlący i zasmarkany - może kiedyś?

eric worthington
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Nie wiedział, że to co mówił to były głupoty. Wydawało mu się to całkiem sensowne patrząc na tą nagłą zmianę jej zachowania. - Przed chwilą chciałaś mi zrobić krzywdę, bo zepsułem Ci randkę z nudnym typem, a teraz mi chcesz pomagać? - No było to dziwne i niespotykane! Chociaż bardziej się zdziwił na jej kolejne słowa. - Nie wiem jak uczą pielęgniarki, ale nas lekarzy uczą żeby zbijać gorączkę. Zwiększanie temperatury ciała przy gorączce zwiększa tylko osłabienie. Nie po to biorę leki na zbicie temperatury żeby sobie ją jeszcze samemu podwyższać. - Jakaś dziwna była ta pielęgniarska medycyna, bo z tego co Eric się orientował to na za wysoka temperaturę zaleca się zimne okłady, a nie gorące kąpiele. - Wolę nie ryzykować - dodał jeszcze, bo zdecydowanie ten pomysł do niego nie przemawiał. No chyba, że jednak Leonie była na niego zła i chciała mu zrobić krzywdę wsadzając go z gorączką do gorącej wody.
Medycyna babciowa też nie zawsze była skuteczna. W końcu nie tak dawno grypa była bardzo śmiertelną chorobą, a lekarze nie wiedzieli, że trzeba myć ręce przed odbieraniem porodu. Słynne "wypocenie" choroby było niczym więcej niż smutnym mitem, który funkcjonował od dawna, a niestety powodowało to tylko zwiększenie temperatury i być może nawet odwodnienie organizmu. Eric wolałby tego uniknąć. - Masz jakiś dziwny fetysz? - Zapytał zaciekawiony. - Jak jestem zdrowy i piękny to nawet nie chcesz ze mną przebywać w jednym pomieszczeniu, a teraz to? - No zdziwił sie, że tak ochoczo go całowała w czoło. Czuł się jakby był w jakimś Multiverse of Madness, a nawet nie lubił Marvela. I żeby była jasność. Teraz był po prostu piękny.
To było dla niego naprawdę dziwaczne przeżycie. Pewnie gdyby rzeczywiście udawał chorego to nawet, by mu to pasowało, ale teraz? Nie wiedział co się dzieje. - Możesz znaleźć nawet dwie - powiedział całkiem szczere. - Blondynka to moja siostra, a brunetka to jej przyjaciółka, chociaż nie powinno być ich jeszcze w domu więc nie musisz się martwić - nie skrywał pochowanych bab pod łóżkiem. Eric nie był taki zły jak sobie go Leonie malowała w swojej głowie. Może i lubił sie zabawić, korzystał z tego, że był przystojny i ludzie na niego lecieli, kto by tak nie robił!?
Jeżeli coś miało być jeszcze bardziej zaskakujące dla biednego Eryczka, to zdecydowanie fakt, że dziewczyna wpakowała mu się do łóżka. Nie dziwiłoby go to, gdyby był zdrowy, ale teraz? - Nie boisz się, że się zarazisz? - Zapytał zerkając na nią, a później się pochylił się w stronę nocnej szafki żeby wyciągnąć z niej leki, które później popił zrobioną przez Leonie herbatą. - No nie udawaj, że to byłoby dla Ciebie takie straszne, mam ładne plecy - rzucił puszczając do niej oczko popijając kolejną porcję leków. Gdy już to wszystko zrobił to położył się ponownie kładąc głowę na poduszkach. - Hmmm pokój na świecie, milion dolarów, randka z Angeliną Jolie... mam ich sporo, ale raczej się nie spełnią - zażartował sobie i niestety ponownie kaszlnął. - Możemy sobie coś obejrzeć jak chcesz... gdzieś jest te tysiąc sezonów chirurgów - bo słyszał, że to taki babski serial i, że laski lubią to oglądać więc mógł się przemóc, zresztą było dość mocno prawdopodobne, że mimo wszystko zaraz zaśnie. - Czy Ty mnie właśnie dotykasz? - Zapytał obracając twarz w jej stronę. - Leonie, nie wiem czy dzisiaj po tych wszystkich tabletkach i gorączce będę w stanie stanąć na wysokości zadania, ale możemy spróbować skoro aż tak chcesz - trochę śmiać mu się chciało i chociaż mówił w stu procentach poważnie to na jego twarzy błąkał się durnowaty uśmiech.

leonie rochester
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
pielęgniarka ratunkowa — w szpitalu w Cairns
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Chyba tylko Eric Worthington zasmarkany, kaszlący i niemal zasypiający na stojąco mógł z taką pewnością i bezczelnością sugerować, że Leonka była na niego w tej chwili nagrzana jak szczerbaty na suchary i nie mogła mu się oprzeć! Rozbawiał ją tą swoją retoryką - jak każda kobieta uwielbiała w mężczyźnie pewność siebie, ale on okazywał to w tak rozbrajający sposób - taki umierający i chorutki - że zostawało jej się tylko śmiać. I cała ta złość za to, że ją wystawił, dawno uleciała. Miała wrócić jutro - na razie Eric był bezpieczny, nie zostanie zamordowany za zepsucie randki.
- Jesteś nieznośny - mruknęła. - Tak, przejrzałeś mnie. Mam fetysz na facetów z glutem do pasa, których nawet nie można pocałować, bo się duszą bez oddychania ustami. Twój kaszel jest tak podniecający, że zaraz majtki mi spadną - przewróciła oczami. Stanik jej się nie rozepnie, tym razem, bo go na sobie nie miała.
W sumie nie martwiła sie tym, czy nie trafi gdzieś na jego siostrę czy tę jej przyjaciółkę - dorośli byli, więc nawet gdyby wróciły wcześniej do domu powiedziałaby, że z Eryczkiem pracuje i postanowiła mu towarzyszyć w chorobie. Reszta ich relacji - czyli zdecydowana większość - miała, przynajmniej na razie, być sekretem pomiędzy pielęgniarką a lekarzem. Choć jedna z koleżanek Leonie z pracy zaczęła coś podejrzewać i dopytywać ostatnio... - A czego mam się bać? Przydadzą mi się ze dwa tygodnie chorobowego, możesz na mnie jeszcze kichnąć - potwierdziła wesoło. Nie przechodziła chorób jakoś bardzo źle, więc nadrobiłaby seriale, poleżała w łóżku - same plusy. Spojrzała na swoją opartą na udzie Erica dłoń, a potem na niego, i westchnęła kolejny raz. - Nie będziemy niczego oglądać, bo musisz się przespać. Oczy ci się zamykają. Poza tym dotykam cię przez grubą kołdrę. Nie wiem skąd wniosek, że nie mogę się doczekać aż mnie przelecisz? - nawet brwi zmarszczyła w pytającym wyrazie. - Raz mi wystarczył, drugiego nie będzie, Worthington - zawyrokowała siląc się na stanowczość, po czym sięgnęła po swojego smartfona i wzięła go w obie dłonie. - No, już cię nie dotykam. Możesz hamować wyobraźnię - i jak gdyby nigdy nic odpaliła tindera. Nie korzystała z niego za dużo, ale Eryczek był tak pewny siebie, że należało te jego głupoty ukrócić. - O, zobacz - pokazała mu zdjęcie pierwszego przystojniaka. - "Z zawodu jestem zawodem dla rodziców, społeczeństwa i pracodawcy". Albo ma poczucie humoru, albo jest szczery. Match... - szybki swipe w prawo pokazał kolejnego kandydata. - "194 centymetry wzrostu, ideał, zabawny, inteligentny, przystojniak. Szukam toxic manipulantki bipolar, uzależnionej od opiatów" - szybki przegląd kilku zdjęć. - To pewnie typ "wyższa szkoła robienia hałasu", 3x nie, dziękujemy - podsumowała delikatnie, leciutko rozbawiona idiotyzmem mężczyzn z portali randkowych. - To może odpiszemy na kilka zaległych wiadomości? - zaproponowała, a na wyświetlaczu ukazała się dłuuuuuga kolejka nieodczytanych świadcząca o braku zaangażowania w szukanie kolejnych randek. - "Jeszcze nie ma halloween, a ja już jestem przebrany za twojego następnego faceta"; "hej, urzekłaś mnie, wyglądasz jakbyś mogła rozjebać mi życie"'; "zniszczyłbym ci wszystkie krzesła, żebyś nie mając gdzie siedzieć, usiadła mi na twarzy" - odczytała pierwszych kilka i przeszło jej przez myśl, że ze wszystkich złych opcji, chory Eryczek nie jest wcale najgorszy!- Ech. Chyba nic z tego. Może jeszcze przemyślę to mycie pleców, jak będziesz się zachowywał.

eric worthington
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Eric po prostu wyciągał wnioski z jej zachowania, które było wyraźnie zmienione. Nic dziwnego, że tak sobie pomyślał. Poza tym tak tylko gadał, a był pewien, że zasnąłby zanim zabawa zaczęłaby się rozkręcać. Dzisiaj nie byłby dobrym partnerem do nocnych harcy i nie miałby problemu się do tego przyznać. Aczkolwiek wiedzial też, że może już mu się nie trafić sytuacja, w której będzie leżał w łożku z Leonie... a nie, był pewien, że to się jeszcze powtórzy. W końcu był Erickiem i zawzięcie wierzył w to, że kobieta w końcu ogarnie jakim jest miłym człowiekiem i przestanie zgrywać niedostępną,
- Tak właśnie myślałem – kiwnął głową – nic dziwnego, że jesteś pielegniarką, to ma teraz wiele sensu – rzucił żartując sobie, bo nawet w takim stanie żarciki się go trzymały. Czuł, że powoli lekarstwa zaczynają na niego działać, bo gorączka zaczęła się nieco obniżać, ale jednocześnie zrobił się jeszcze bardziej senny, z czym dalej walczył. – Aż dwa tygodnie? Chyba jednak nie chcesz się uczyć tych szwów, że tak cię ciagnie do L4 – stwierdził unosząc lekko brew. On wolałby nie być chory. Nienawidził siedzenia w domu, to doprowadzało go do mini depresji. Był przyzwyczajony do działania, ciągłego życia na wysokich obrotach, a nagle został uziemiony we własnym łóżku. To było naprawdę dla niego tragiczne i gdyby nie fakt, że przesypiał większość dnia, to na bank jego stan psychiczny byłby o wiele gorszy. – Może i przez grubą, ale dotykasz – a to się liczyło i nawet się do tego przyznała więc Ericowi pozostało tylko sie uśmiechać. – Nie zasnę przy Tobie tak czy inaczej, więc równie dobrze możemy coś obejrzeć – walczył ze soba naprawdę mocno, by nie mrugać nawet zbyt często, bo każde, nawet sekundowe, zamknięcie powiek mogło spowodować nagły napad spanka i tego, że obudzi go kaszel za parę godzin. – Już tego nie zwalaj na wyobraźnie – nie musiał sobie nic wyobrażać, wystarczy, że sięgnął do wspomnień ich wspólnie spędzonej nocy. Nie było to jakies odległe wydarzenie więc nawet za bardzo nie musiał się wysilać. – Serio, po co Ci Tinder? – Zapytał, bo nigdy nie był w stanie zrozumieć dlaczego ładne dziewczyny godzą się na to, by rejestrowac się na tak obrzydliwej aplikacji, gdzie są poddawane okropnej ocenie. Faceci patrzyli na nie i mieli ocenić czy są wystarczająco ładne, by do nich zagadać. Okropne. Zresztą w drugą stronę działało to podobnie. – Albo po prostu to wielka czerwona flaga – dodał zerkając jej przez ramię, bo mógł jej pomóc wybrać kandydata. Trochę się znał na mężczyznach. – Szuka manipulantki? Może to jednak typ dla Ciebie – zażartował sobie i postanowił znów napić sie herbaty, co zrobił z małym trudem. – Dostajesz takie wiadomości, a to mnie dalej uważasz za zło wcielone? Obrzydliwe. – Bo patrząc na tych wszystkich oblechów to Eric był naprawdę dżentelmenem i tylko sobie zwiększył samoocenę słuchając tych wiadomości Leonie. – No co Ty? Wolisz mi umyć plecy niż usiąść na twarzy jakiemuś zjebowi? – Rzucił ironicznie odstawiając kubek z herbatą. – Stać Cię na więcej niż takie oblechy z Tindera. Chyba w tej chwili zacząłem wspierać tego nudnego prokuratora – bo już on brzmiał jak lepsza opcja dla Leonie niz te zjeby. Najlepszą oczywiście byłoby on sam, ale już dostał od niej kosza.

leonie rochester
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
pielęgniarka ratunkowa — w szpitalu w Cairns
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Och, bardzo by chciała żeby w pielęgniarstwie ratunkowym zajmowali się głównie zasmarkanymi mężczyznami z gorączką - jak wiadomo przy 37 stopniach to już stopień zagrożenia życia - ale niestety Leonka w pracy swojego „fetyszu” na kaszlących i przeziębionych nie mogła zaspokoić. Całe szczęście Eryczek jak zawsze był krok przed Leonką i specjalnie zachorował, żeby być w jej oczach jeszcze bardziej hot.
- Może chciałam zostać pielęgniarką bo dobrze mi w białych sukienkach z czerwonym krzyżykiem - roześmiała się wspominając kiczowate halloweenowe przebranie seksownej pielęgniarki które założyła na siebie raz, jeden jedyny, na prośbę pewnego byłego niedoszłego z okresu studiów. Nie do końca rozumiała ten zwyczaj przerabiania halloweenowych strojów na seksowne - ona była raczej z tych, co ubiorą się albo w coś bardzo śmiesznego, albo w coś bardzo obrzydliwego. Nie potrzebowała halloween żeby wywalić cyce na wierzch w wielkim dekolcie i ubrać mini, ale miała takie koleżanki które pozwalały sobie na to tylko ten jeden raz w roku mając „wymówkę”. Co kto lubi.
- Dlaczego przy mnie nie zaśniesz? - spytała całkiem serio i przesunęła po zmęczonej twarzy Eryczka czujnym spojrzeniem. Bał się że przetrzepie mu szuflady, czy że nie będzie pięknie wyglądał z zamkniętymi oczami i rozdziawioną paszczą? Czy może że podczas jego snu Leonka niczym w koszmarze przeprowadzi się do niego i poinformuje, że jego życie już nie jest jego? Baby to są zdolne do wszystkiego w sumie, ale Leonie nie miała żadnych takich skłonności. Posiedziałaby w telefonie, pooglądała tik-toki wrzucone na instagramowe reelsy jak każdy szanujący się dinozaur w jej wieku, czy coś.
Kolejne słowa mężczyzny trochę zbiły ją z tropu. Westchnęła i zjechała tyłkiem w dół po tej kołdrze, żeby zmienić pozycję i położyć się obok pana chorującego na boczku. Rękę zgięła w łokciu i podparła głowę na dłoni. Patrzyła na niego troszkę z góry w tej pozycji i nawet taki chory był niebezpiecznie przystojny. - Nigdy nie powiedziałam, że uważam cię za zło wcielone - sprostowała. - To ta twoja gorączka, czy naprawdę tak myślisz?
Trochę jej było smutno w tej chwili. Dlatego, że wcale nie uważała siebie za dobrą partię. Dlatego, że wcale nie czuła, że „stać ją na więcej”. A na pewno nie wierzyła w to, że ktoś taki jak Worthington mógłby chcieć od niej czegokolwiek więcej niż zabawy. Wstydziła się rąk pokrytych od nadgarstka aż po łokieć setkami białych, starych blizn. Wstydziła się bagażu gówna, który dźwigała sama od lat i o którym nigdy nie powiedziała nikomu. Wstydziła się też często tego, że nie jest niemal niezdrowo szczupła - jak kiedyś. I choć kiedyś przypłaciła walkę o chudość wieloma hospitalizacjami, nadal myśli skręcały w stronę „może gdybym była mniejsza, zasłużyłabym na szczęście”. - Powiedziałam ci ostatnio o co chodzi - a przynajmniej połowę prawdy. Obawiała się że mieli inne potrzeby, inne oczekiwania i że ktoś taki jak on nie mógłby chcieć kogoś takiego jak ona, więc po co się bawić w randkowanie, podchody i nadzieję po to, żeby skończyć ze złamanym sercem? - Przełożyłam spotkanie, żeby z tobą pracować. Nie przyszedłeś do pracy, więc jestem tu z tobą - mówiła mu też że wygląda zjawiskowo, i że wspólna noc była udana! - Gdybym cię nie lubiła, to bym ci nie poprawiała kołderki.
Skoro zawieszenie broni, a raczej zmiękczenie serca Leonie miało dać tej nocy swój wyraz - to po całości. Najwyżej jutro będzie żałowała swojej głupoty.

eric worthington
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
- W to akurat nie wątpię - co prawda nigdy jej w takim stroju nie widział, ale wyobraźnię miał dość dobra więc owszem, mógł sobie ten obraz przed oczami przywołać. Leonie była ładna więc we wszystkim byłoby jej dobrze. Nawet gdyby ubrała worek na śmieci to Ericowi pewnie by się podobała. To jednak jej nie wystarczało. Słabo, Biedny Eryczek. Spojrzał na nią i lekko wzruszył ramionami. - Jesteś moim gościem, nie wypada - powiedział wprost, a później uniósł brew i obdarzył ją zawadiackim uśmiechem. - Jeszcze byś mi zaczęła grzebać po rzeczach i znalazłabyś specjalną szufladę z tymi wszystkimi stringami, które tu zostawia ta moja rzesza fanek - żartował sobie w ten sposób z tego jak Leonie o nim myślała, bo tak na poważnie to nie miał damskiej bielizny w swoich zbiorach, Nie był jakimś obrzydliwcem żeby trzymać w mieszkaniu takie rzeczy, żeby nie było, jak jakaś laska coś u niego zostawi to ląduje to na śmieciach. Nie potrzebował tego. Szczególnie, że z dużą ilością tych kobiet się już nigdy więcej nie spotkał więc nawet nie miałby jak oddać.
Nawet jeżeli nie powiedziała tego wprost, to takie wrażenie Eric odnosił. Miała o nim naprawdę okropne mniemanie, a nawet nic takiego wielkiego jej nie zrobił. To nie tak, że ją uwiódł na imprezie, a później udawał, że jej nie zna. Wyraźnie pokazywał swoje zainteresowanie jej osobą i nie rozumiał tego, dlaczego tak bardzo próbowała z niego robić jakiegoś zwyrola, dla którego uczucia nie mają znaczenia. Może powinien jej opowiedzieć o Robinie? O tym ja okropnie został kiedyś potraktowany. Może wtedy, by zrozumiała, że nie jest człowiekiem, za którego go miała. - Oczywiście, że tak myślę. Wolisz się umówić z typem, który pisze takie powalone teksty, niż ze mną. Jak to źle musi o mnie świadczyć. - Stwierdził poprawiając się nieco na poduszkach żeby mu było wygodniej. Gdyby wiedział o tym jak Leonie o sobie myśli to kazałby się jej puknąć w głowę. Nigdy nie uważał, że jest "gruba", nawet tego nie zauważał. Była po prostu Leonie, dziewczyną, która mu się spodobała. - Dla mnie to brzmi jak głupota - wzruszył lekko ramionami. - Nie obiecam Ci miłości po grób na pierwszej randce, bo chyba nikt normalny tego nie zrobi. Nie znaczy to jednak, że jestem niezdolny do tego, by z kimś byc, by kogoś kochać. Masz o mnie naprawdę mylne zdanie Leonie. - Okej, nie mógł powiedzieć, że teraz, w tej chwili, chciałby się z kimś związać na całe życie i szuka "tej jedynej" lub "tego jedynego", bo po prostu nie bawił się w poszukiwania. Nie nastawiał się na nic, nie po tym co go kiedyś spotkało. Uważał, że będzie co ma być. - Może po prostu chcesz się nade mną znęcać? Z takimi kobietami to nie wiadomo - powiedział żartując sobie oczywiście. - Doceniam Twoje poprawianie kołderki Leonie - dodał i znów się do niej uśmiechnął, by później na chwilkę przymknąć powieki. Nie spał, ale po prostu tak mu było miło.

leonie rochester
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
pielęgniarka ratunkowa — w szpitalu w Cairns
25 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie jestem twoim gościem. Zrobiłam drakę, wprosiłam się i sieję zamęt w twojej biednej, chorej główce — zaśmiała się. Ostatnie na czym powinien się teraz skupiać, to czy wypada. Ona przekroczyła tego wieczoru granice zarówno ustalone niepisaną umową społeczną jak i te które narzuciła sama sobie, więc on z całą pewnością mógł się przekimać. — Słuchaj, to nie jest głupi pomysł. Używane stringi są w pewnych częściach internetu dobrem luksusowym. Ty będziesz spał, ja popakuję te wszystkie koronki w kilogramowe worki, a potem sprzedam. Podzielę zysk pół na pół - obudzisz się bogaty — kontynuowała jego żarcik na luzie i sprzedała mu lekkiego kuksańca w bok, bo przecież tylko się wygłupiali. Co prawda sednem żartu było jej zdanie o nim, ale ono nie było złe.
Leonka naprawdę nie uważała że było coś złego w tym, że wolny mężczyzna spotyka się z różnymi kobietami. Nie o to chodziło. Po prostu nie była gotowa umawiać się z kimś tak przystojnym, tak bajerującym, bo blokowały ją własne kompleksy i wątpliwości. Dopóki Eryczek nie robił żadnej z tych dziewczyn nadziei na relację, był fair, mógł robić co chciał. Gorzej byłoby gdyby zaczął którejś coś obiecywać, a jednocześnie flirtował z połową miasta.
To nie tak — westchnęła, czując palącą potrzebę sprostowania. — Przecież nie umówiłam się z żadnych z tych oblechów — zobaczyła treść wiadomości i prędko odłożyła telefon uznając, że jednak woli umyć plecki Worthingtona. — Poczekaj, wszystko pomieszałeś - krótka przerwa na poprawienie poduszki pod głową. Dłoń którą dotychczas opierała na swoim bioderku przeniosła; sięgnęła nią, by objąć klatę Eryczka i palcami malować na niej niewidzialne wzorki. Nie bardzo wiedziała jak mu się wytłumaczyć, ale musiała spróbować.
Nie uważam że jesteś niezdolny do związku czy miłości — powiedziała cicho. — Uważam, że jesteś fajnym facetem i masz dużo do zaoferowania. Potrafisz mnie rozbawić, jesteś inteligentny i przystojny. I to jest problem - tak, zdawała sobie sprawę, że to brzmi absurdalnie!!! Ale chociaż miał wynagradzane krzywdy delikatnym mizianiem. - Nie chcę się nad tobą znęcać… No, może tylko trochę, w pracy… - dodała zaczepnie, bo wspólne dyżury były idealnym czasem na docinki podszyte humorem, zaczepianie, dokuczanie i żarty z siebie nawzajem. - Po prostu… Pójdziemy na tę randkę i zrozumiesz, że w promieniu kilometra masz przynajmniej tysiąc lepszych opcji. I w porządku, żaden problem, tylko… Wtedy będzie mi smutno, bo jesteś równie fajny, co irytujący - czyli bardzo! Niebezpiecznie bardzo. - Dlaczego jesteś taki uparty, co? - spytała. - Serio, Worthington. Niech ta twoja gorączka się do czegoś przyda - do chwili szczerości, na przykład. - Pół oddziału do ciebie wzdycha, już to ustaliliśmy. Myślę że kobiety się za tobą oglądają. I rumienią się jak mówisz „cześć” z tym przeklętym uśmieszkiem… Więc… Dlaczego chcesz iść na randkę ze mną?
To było dla niej niezrozumiałe. Musiało chodzić o zabawę. Musiało. Nie była w stanie przyjąć, że o cokolwiek innego. Ktoś taki jak ona nie mógł się podobać komuś takiemu jak on.

eric worthington
ODPOWIEDZ