baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
001.
I've nothing much to offer
There's nothing much to take, I'm an absolute beginner, but I'm absolutely sane as long as we're together
Przejmowała się o wiele bardziej niż byłaby gotowa przyznać. To nie było dla Bowie zbyt typowe - zwykle nawet poważne przedsięwzięcia potrafiła przecież skwitować wzruszeniem ramion i uznać, że jakoś to będzie. Oczywiście dość łatwo się zapalała do jakiegoś pomysłu, a wtedy potrafiła angażować się w to aż za bardzo, ale nie miała tendencji do nadmiernego pesymizmu ani zamartwiania się: będzie jak będzie, a jeśli któryś element nie wypali albo coś po drodze się nie uda, to… trudno, przecież to nie był jeszcze koniec świata. A jednak dzisiaj, trochę wbrew logice, chciała, żeby wszystko wyszło dobrze.
Gdyby ktoś ją spytał, chyba nie umiałaby wyjaśnić, dlaczego aż tak jej na tym zależy. Jasne, chciała, żeby Edgar miał udane urodziny i miło spędził ten dzień, ale to była tylko część prawdy. Może chciała zwyczajnie udowodnić i sobie, i jemu, że oni w ogóle potrafią spędzać razem czas, zamiast w kółko tylko wokół dziewczyny, która od lat była już martwa? A może Bowie była okropnym człowiekiem, skoro jej przyjaciółka nie żyła, a jej w głowie było tylko jeżdżenie na wrotkach z Edgarem?
Powtórzmy: jeżdżenie na wrotkach z Edgarem, bo właśnie to wymyśliła im na dzisiejszy dzień. Początkowo miała inne plany, ale podczas ostatniej wizyty w Cairns minęła wrotkarnię, o istnieniu której zdążyła już dawno zapomnieć, i pomyślała sobie… że właściwie czemu nie?
O umówionej godzinie czekała na niego z urodzinową babeczką, w która litościwie wbiła tylko jedną świeczkę zamiast tych trzydziestu kilku i od razu wręczyła mu też urodzinowego balona - na wypadek gdyby Edgar od razu chciał zostawić go w domu (nikt mu nie zabroni przecież popełniać błędów we własne urodziny…), a potem mogli ruszyć w stronę wrotkarni. Wydała właściwie całą premię, jaką ostatnio dostała, na wynajęcie tego miejsca na imprezę urodzinową - co może świadczyć po prostu o tym, że Bowie dostawała niskie premie - ale nie powiedziała menadżerowi wrotkarni, że będzie tylko ich dwójka, dlatego pracownicy całkiem się postarali: przy suficie migało coś, co przypominało kulę dyskotekową, światła były przyciemnione, a z głośników leciała Dua Lipa. - Wiesz, pani z wrotkarni, z którą rozmawiałam, powiedziała mi, że była ostatnio na Barbie, więc ja się tym podekscytowałam, żeby było jej miło. Chyba uznała, że ja też jestem w jakiejś mojej barbie era - przyznała, co mogło tłumaczyć dobór muzyki. Skończyła zapinać swoje rolki i dość niepewnie wstała, próbując utrzymać równowagę. - Nie martw się, będę cię łapać, jeśli wywalisz się na ryj - zapewniła, najwyraźniej postanawiając udawać, że potrafi świetnie jeździć.

Edgar merridew
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
neurolog | wykładowca — szpital | uniwersytet
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still a believer, but I don't know why. I've never been a natural, all I do is try, try, try.
001.
We always walked a very thin line
You didn't even hear me out
Chyba musiał przyznać, że lubił urodziny. Nawet jeśli nigdy nie przykładał do nich większej wagi, to nawet te drobne przyjemności, którymi zazwyczaj przynajmniej w jakimś stopniu wypełniało się ten dzień, były miłą odmianą dla wszystkich tych znaczniej mniej ciekawych, zlepiających się w jedną kupę irytująco nijakich dni. Nie potrzebował wiele, żadnych wielkich imprez, góry prezentów i aktywności od rana do wieczora. Wystarczały mu kupiony kawałek ulubionego sernika z tej cukierni, do której tak rzadko zaglądał, szczere życzenia od kogoś, kto nie był mu całkowicie obojętny, pokracznie namalowana kartka urodzinowa od Gracie, zrobienie czegokolwiek innego niż zwykle. Nie oczekiwał więc wiele, a skoro tak to nie mógłby się rozczarować tym, co wymyśliłaby Bowie, chyba że naprawdę radykalnie odbiegałoby to od jego i tak wcale nie jakichś wyszukanych preferencji w tej kwestii. I choć znali się chyba wystarczająco, by była w stanie przewidzieć, co mogłoby być dla niego absolutną męczarnią, to jednak i tak odrobinę stresował się na myśl o tym, co miała w planach, gdy chciała się z nim umówić w jego urodziny, nie dając mu zbyt wielu szczegółów. Niełatwo przychodziło mu oddanie kontroli komukolwiek, szczególnie Bowie, po której czasem nie wiadomo było, czego się spodziewać. Ale nie odmówił, nawet o tym nie pomyślał. Nie szukał żadnych wymówek, by ostatecznie zrobić tego dnia wszytko po swojemu.
— To miłe, że nie dałaś tych świeczek z cyferkami — rzucił, drapiąc się trochę nerwowo po głowie, bo nie tylko to, ale tak ogólnie to wszystko było miłe. I nawet jeśli pomiędzy nimi nigdy nie było do końca normalnie, to teraz się takie wydawało i to też było bardzo miłe. Skoro urodziny były dniem, w którym wszystko było trochę pozornie inne to pod tym względem też mogło tak być. Nie miał nic przeciwko.
Nie wiedział, czego się spodziewać, ale nawet przez chwilę nie rozważał, że znajdą się we wrotkarni. Spojrzał na nią odrobinę sceptycznie, zastanawiając się, czy żartuje czy jest całkiem poważna, ale wszystko wskazywało na to, że to jest właśnie ich destynacja. W sumie... dlaczego nie? Miał tylko nadzieję, że zaraz nikt nie wyskoczy zza ukrycia jak w filmach z okrzykiem "Niespodzianka!". Byłoby to jednak o tyle niespodziewane, że obecnie nie mieli już z Bowie zbyt wielu wspólnych znajomych. Właściwie mogli nawet nie mieć żadnych. Na szczęście jednak (a może nie do końca?) byli sami.
— Tak? To w której barbie era jesteś? — zapytał, zawiązując wrotki. Trochę się obawiał mimo wszystko, bo pewnie minęło już wiele, wiele lat, od kiedy próbował czegokolwiek podobnego, a jednak od tego czasu jego ruchy były w pewien sposób ograniczone. Nie wiedział więc, czego do końca się spodziewać. — Obawiam się, że twoja pomoc może na niewiele się zdać wtedy — stwierdził z rozbawieniem, uznając raczej, że gdyby tracił równowagę, wolałby nie zrobić krzywdy przy tym także jej. — Takie upadki we dwoje wyglądają dobrze tylko na filmach — zauważył, wzruszając ramionami.
powitalny kokos
jusia
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
To nie była szczególnie przyjemna myśl, ale… to prawda. Gdyby Bowie uderzyła się w głowę i pomyślała, że zorganizowanie mu imprezy-niespodzianki jest doskonałym pomysłem, pierwsza przeszkoda była dość banalna: nie miałaby pojęcia, kogo mogłaby zaprosić. Wiedziała, gdzie pracuje i w którym bloku mieszka (to akurat wiedziała aż za dobrze), może kojarzyła imiona kilku osób z jego życia, ale przecież nie znała ich i nie potrafiłaby do tych ludzi dotrzeć. A tym bardziej nie potrafiłaby im łatwo wytłumaczyć, kim ona jest i dlaczego chce robić Edgarowi imprezę - wciąż uważała go za jedną z najważniejszych osób w swoim życiu, ale równocześnie czułaby się jak kłamczucha, gdyby nazwała siebie przyjaciółką Edgara. Może kiedyś, ale na pewno już nie teraz.
A może zwyczajnie idealizowała to kiedyś? Może tak naprawdę nigdy nie była nikim więcej niż przyjaciółką Grace, nikim więcej niż ta dziwna gówniara, która przyszła w pakiecie z dziewczyną Edgara. Bowie zawsze myślała, że ich relacja osłabła z powodu tego wszystkiego, co się wydarzyło - zarówno między nimi, jak i z Grace - ale może tak naprawdę i tak nie udałoby im się utrzymać tej znajomości, bo łączyła ich tylko Grace?
Uśmiechnęła się i wzruszyła lekko ramionami, czego Edgar mógł nie zauważyć, bo pochylała się w kierunku swoich wrotek. - Chciałabym powiedzieć, że jestem, dajmy na to, barbie prezydentką, bo co się będę rozdrabniać. Ale tak naprawdę pewnie byłabym dużo mniej ciekawa, byłabym jedną z tych przyjaciółek barbie, którymi bawisz się tylko kiedy zabrali ci tę lepszą opcję - paplała sobie, kończąc wiązać sznurówki i z opóźnieniem dotarło do niej, że mogło się zrobić trochę zbyt poważnie - zwłaszcza że gdyby Grace ciągle była z nimi, Edgar pewnie spędzałby urodziny właśnie z nią, a nie z Bowie. Uśmiechnęła się do niego, żeby pokazać, że ma się nie przejmować jej kompleksami, a potem odbiła piłeczkę: - No, ale może przynajmniej byłabym tą lalką z fajnymi ciuchami. Bawiłeś się w ogóle kiedyś barbie? Na przykład z córką? - nie miała pojęcia o dzieciach, więc ciężko było jej ocenić, czy była na to jeszcze za mała.
- Mam kiepsko rozwinięty instynkt samozachowawczy, pewnie i tak próbowałabym cię ratować - odparła lekko i niepewnie, przytrzymując się ściany czy innej barierki, wstała. A potem zmarszczyła mocno czoło. - Wiesz, przypomniałam sobie właśnie, że ja chyba nie potrafię jeździć. Ty potrafisz? - zanim odpowiedział, postanowiła sama to sprawdzić i spróbowała podjechać do Edgara: odepchnęła się więc i szybko musiała dość żenująco zacząć machać rękoma, by spróbować się nie wywalić na twarz.
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
neurolog | wykładowca — szpital | uniwersytet
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still a believer, but I don't know why. I've never been a natural, all I do is try, try, try.
Rozchylił usta, jakby chciał coś odpowiedzieć, ale szybko złapał się na tym, że tak naprawdę nie wiedział, co. Zaskoczyła go, to na pewno, bo przecież zadając pytanie dość luźno dla podtrzymania rozmowy, niekoniecznie spodziewał się odpowiedzi, w której nie do końca jednak chodziło o barbie. Raczej taką, na którą może uśmiechnąłby się rozbawiony, pokręcił głową i zmienił temat na jakikolwiek inny, bo na tych wszystkich rodzajach barbie znał się pewnie prawie wcale. I nie wiedział, co odpowiedzieć, bo przecież chyba trochę tak było. Ale może nie do końca? Bo przecież z koleżanką barbie próbował się bawić, jeszcze zanim odłożył tamtą na półkę. I nigdy nie dotarł do tego momentu, w którym musiałby podjąć konkretną decyzję, albo w jedną, albo w drugą stronę, bez tych dziwnych podchodów za plecami Grace. Ale nie chciał też o tym rozmawiać i psuć urodzinowej atmosfery przyciężkawą rozmową niby o barbie, a jednak o czymś innym, więc po prostu odpowiedział w końcu: — Barbie prezydentka bardzo do ciebie pasuje. — Podniósł przy tym wzrok na nią i uśmiechnął się. Może problemem było to, że one obie były barbie, a on tylko kenem. — Trochę. Gracie ma aktualnie obsesję na punkcie koni, więc moje życie to ostatnio przygody barbie dżokejki — odpowiedział, zanim spróbował wstać i przy okazji się nie przewrócić.
— Cóż, mam urodziny, więc chyba zasługuję na to, by ktoś się poświęcił, żebym się całkiem nie połamał w ten dzień — stwierdził z rozbawieniem, wzruszając ramionami i bardzo, bardzo niepewnie próbował się poruszać po powierzchni, trzymając się przy tym kurczowo barierek. Nie czuł się ani trochę pewnie, ale starał się jakoś to ogarnąć. Bardzo powoli co prawda, ale przecież nigdzie im się nie spieszyło. — A wyglądam, jakbym umiał? — odpowiedział pytaniem, dalej bardzo powolnie poruszając nogami, coby się aż tak szybko nie przewrócić. I tak spodziewał się, że to się w końcu wydarzy, ale nie na samym początku. Bowie mu jednak to zadanie nieco utrudniała, skoro już chwilę później w jego stronę zaczęła szybciej jechać, wyglądając przy tym dość niepewnie, gdy tak rękoma wymachiwała. Odruchowo więc złapał ją w pasie. Jedną ręką, bo drugą jednak nadal się przytrzymywał barierki. — Myślałem, że to ty będziesz mnie łapać — rzucił, zdejmując w końcu dłoń z niej, gdy zdawało się, że sytuacja została opanowana.
powitalny kokos
jusia
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
Bowie też wcale nie chciała się smucić - na pewno nie dzisiaj i na pewno nie teraz, tym bardziej, że przecież smucenie się było jedną z tych rzeczy, których nie umiała robić jak normalni ludzie. Zamiast posmucić się przez chwilę, a potem ruszyć dalej, Bowie nieoczekiwanie wpadała w taki smutek, który wydawał się nie mieć końca. W dość podobny sposób się cieszyła - jej radość zawsze wydawała się bardziej jaskrawa, głębsza niż u innych, ale z tym było łatwiej. Przed smutkiem zwykle uciekała, tak długo, jak tylko była w stanie. Dlatego podniosła głowę znad sznurowadeł i posłała Edgarowi uśmiech, którym próbowała odgonić wszystkie ciemne myśli. To przecież były jego urodziny.
- Też tak myślę - zapewniła. - Gdybym mogła zostać prezydentką, to tylko taką: w wymyślonym państwie, z nieograniczoną władzą. I nie musiałabym się martwić, co zrobić z podatkami - ciężko być lubianą prezydentką, gdy musisz podejmować takie decyzje, a Bowie jednak zawsze zależało na tym, by inni ją lubili.
Nigdy nie była zbyt dobra w ukrywaniu czegokolwiek (uczuć, myśli, sekretów powierzanych jej przez innych), dlatego teraz wystarczyło na nią spojrzeć, by zorientować się, że na usta cisną jej się przynajmniej trzy różne żarty. Udało jej się powstrzymać chyba tylko dlatego, że wciąż rozmawiali jednak o jego dziecku (i dlaczego, że rozmowy o dziecku Edgara wciąż bywały dla Bowie mocno abstrakcyjne). - Konie - powtórzyła wreszcie, z godnością, jak na dorosłą osobę przystało. - To całkiem urocze, ciekawe, czy jej przejdzie, jak dorośnie, czy zostaniesz tym facetem, który musi wozić ją do stadniny. Jak byłam dzieckiem, to oczywiście bardzo chciałam zostać małą koniarą, ale nigdy nie było na to kasy, więc musiałam przerzucić się na koty - uśmiechnęła się szeroko. Nie była smutna, gdy o tym mówiła, dawno już chyba zaakceptowała, że urodziła się w takiej, a nie innej rodzinie i niewiele mogła z tym zrobić.
Trudno było się kłócić z logiką Edgara. Jeszcze przez chwilę nie ruszyła się z ławki i przyglądała mu się uważnie. - Czego sobie życzyłeś na urodziny? - na pewno nie pozwoliła mu tak po prostu zdmuchnąć świeczki wbitej w babeczkę, nie rzucając żadnego pomyśl życzenie. I była ciekawa, czy naprawdę to zrobił. I czy w ogóle jakieś teraz miał.
- Nie moge się nad tobą znęcać, gdy masz urodziny - przypomniała mu o zasadach. Jej samej nie przeszkadzało, że - jak właśnie się okazało - zupełnie nie potrafiła jeździć na wrotkach. Zawsze była trochę ryzykantką (nawet jesli zupełnie tak o sobie nie myślała), dlatego gdy tylko zaczęła wymachiwać rękoma dla złapania równowagi, nie wytrzymała i się roześmiała. - Będę, jeśli zaczniesz padać - zapewniła go uroczyście, a potem, żeby nie stracić rezonu, dodała: - Chyba że wolisz się poprzytulać - spojrzała na tę jego rękę, którą złapał ją w pasie. Wcale nie chciała jednak, żeby Edgarowi zrobiło się głupio, dlatego dodała szybko: - Żartuję, to było miłe - może nawet zbyt miłe, biorąc pod uwagę mrowienie, jakie czuła teraz w ciele. - Chodź! - zawołała i odepchnęła się, próbując być zuchem. Skończyło się, jak łatwo się domyślić, kilkoma okrzykami i zaliczoną glebą. A Bowie zamiast wstać, po prostu położyła się na plecach, patrząc na Edgara z dołu. - Wciąż uważam, że to był wspaniały pomysł, ale mam nadzieję, że nie umrzesz w urodziny, wiesz? - zagadnęła i wyciągnęła do niego rękę - z tej pozycji i tak nie byłoby mu łatwo ją podnieść, więc może chciała po prostu, by ją za tę dłoń złapał.

Edgar merridew
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
Bowie też wcale nie chciała się smucić - na pewno nie dzisiaj i na pewno nie teraz, tym bardziej, że przecież smucenie się było jedną z tych rzeczy, których nie umiała robić jak normalni ludzie. Zamiast posmucić się przez chwilę, a potem ruszyć dalej, Bowie nieoczekiwanie wpadała w taki smutek, który wydawał się nie mieć końca. W dość podobny sposób się cieszyła - jej radość zawsze wydawała się bardziej jaskrawa, głębsza niż u innych, ale z tym było łatwiej. Przed smutkiem zwykle uciekała, tak długo, jak tylko była w stanie. Dlatego podniosła głowę znad sznurowadeł i posłała Edgarowi uśmiech, którym próbowała odgonić wszystkie ciemne myśli. To przecież były jego urodziny.
- Też tak myślę - zapewniła. - Gdybym mogła zostać prezydentką, to tylko taką: w wymyślonym państwie, z nieograniczoną władzą. I nie musiałabym się martwić, co zrobić z podatkami - ciężko być lubianą prezydentką, gdy musisz podejmować takie decyzje, a Bowie jednak zawsze zależało na tym, by inni ją lubili.
Nigdy nie była zbyt dobra w ukrywaniu czegokolwiek (uczuć, myśli, sekretów powierzanych jej przez innych), dlatego teraz wystarczyło na nią spojrzeć, by zorientować się, że na usta cisną jej się przynajmniej trzy różne żarty. Udało jej się powstrzymać chyba tylko dlatego, że wciąż rozmawiali jednak o jego dziecku (i dlaczego, że rozmowy o dziecku Edgara wciąż bywały dla Bowie mocno abstrakcyjne). - Konie - powtórzyła wreszcie, z godnością, jak na dorosłą osobę przystało. - To całkiem urocze, ciekawe, czy jej przejdzie, jak dorośnie, czy zostaniesz tym facetem, który musi wozić ją do stadniny. Jak byłam dzieckiem, to oczywiście bardzo chciałam zostać małą koniarą, ale nigdy nie było na to kasy, więc musiałam przerzucić się na koty - uśmiechnęła się szeroko. Nie była smutna, gdy o tym mówiła, dawno już chyba zaakceptowała, że urodziła się w takiej, a nie innej rodzinie i niewiele mogła z tym zrobić.
Trudno było się kłócić z logiką Edgara. Jeszcze przez chwilę nie ruszyła się z ławki i przyglądała mu się uważnie. - Czego sobie życzyłeś na urodziny? - na pewno nie pozwoliła mu tak po prostu zdmuchnąć świeczki wbitej w babeczkę, nie rzucając żadnego pomyśl życzenie. I była ciekawa, czy naprawdę to zrobił. I czy w ogóle jakieś teraz miał.
- Nie moge się nad tobą znęcać, gdy masz urodziny - przypomniała mu o zasadach. Jej samej nie przeszkadzało, że - jak właśnie się okazało - zupełnie nie potrafiła jeździć na wrotkach. Zawsze była trochę ryzykantką (nawet jesli zupełnie tak o sobie nie myślała), dlatego gdy tylko zaczęła wymachiwać rękoma dla złapania równowagi, nie wytrzymała i się roześmiała. - Będę, jeśli zaczniesz padać - zapewniła go uroczyście, a potem, żeby nie stracić rezonu, dodała: - Chyba że wolisz się poprzytulać - spojrzała na tę jego rękę, którą złapał ją w pasie. Wcale nie chciała jednak, żeby Edgarowi zrobiło się głupio, dlatego dodała szybko: - Żartuję, to było miłe - może nawet zbyt miłe, biorąc pod uwagę mrowienie, jakie czuła teraz w ciele. - Chodź! - zawołała i odepchnęła się, próbując być zuchem. Skończyło się, jak łatwo się domyślić, kilkoma okrzykami i zaliczoną glebą. A Bowie zamiast wstać, po prostu położyła się na plecach, patrząc na Edgara z dołu. - Wciąż uważam, że to był wspaniały pomysł, ale mam nadzieję, że nie umrzesz w urodziny, wiesz? - zagadnęła i wyciągnęła do niego rękę - z tej pozycji i tak nie byłoby mu łatwo ją podnieść, więc może chciała po prostu, by ją za tę dłoń złapał.

Edgar merridew
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
neurolog | wykładowca — szpital | uniwersytet
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still a believer, but I don't know why. I've never been a natural, all I do is try, try, try.
— Masz rację, w Barbielandzie nie muszą się przejmować podatkami i jakoś nikomu to nie przeszkadza — zauważył rozbawiony. Tak, takie bezsensowne rozmowy były zdecydowanie lepsze niż smucenie się. Na pewno nie w urodziny.
— Mam nadzieję, że nie próbowałaś na nich jeździć — rzucił z uśmiechem, kręcąc głową na samą myśl o małej Bowie próbującej osiodłać kota, by przejechać na nim jakiś odcinek. — A Gracie… mam nadzieję, że z tego wyrośnie. Chociaż jak sobie pomyślę o tym, jak w szkole woleliśmy nie spotykać się z koniarami, mogłoby mi to zaoszczędzić nerwów z głupimi chłopcami w przyszłości — zauważył, wzruszając ramionami. Choć mimo wszystko sobie jednak żartował, bo nawet jeśli na myśl o jakichś idiotach, z którymi mogłaby za te paręnaście lat spotykać się jego córka, trochę mu się żyć odechciewało, to jednak mimo wszystko wolałby, żeby była w miarę normalną dziewczyną w przyszłości, a nie taką, która ma jakąś niezdrową obsesję na punkcie koni.
Szczerze mówiąc, to nie wiedział, czego sobie życzyć, gdy zdmuchiwał świeczki. Traktował życie ostatnio jako coś, co mu się po prostu przydarzało, a nad czym nie miał większej kontroli. Jego większe marzenia stały się nieosiągalne, a on po prostu musiał nauczyć się żyć w tej nowej, nie do końca satysfakcjonującej rzeczywistości, jednocześnie nie wiedząc, jak mógłby ten stan jakkolwiek zmienić, cokolwiek poprawić. I kiedy tak patrzył w te zapalone świeczki, niby myśląc o tym, czego sobie życzył, nie znał żadnej konkretnej odpowiedzi na to, w jaki sposób mógłby sprawić, że jego życie mogłoby być trochę bardziej znośne. — A to nie jest tak, że jak się powie, czego się życzyło, to się nie spełni? — zapytał więc, bo jednak zdawał sobie sprawę z tego, jak żałośnie by zabrzmiał, gdyby jej odpowiedział.
Może i nie chciała, ale jednak odrobinę mu się zrobiło głupio, więc zdjął dłoń z talii. — Następym razem pozwolę ci upaść — odciął się więc, chociaż prawda była taka, że gdyby znów pomocy potrzebowała (a może nawet gdyby nie potrzebowała wcale aż tak bardzo), to by ją znów złapał. Gdyby tylko mógł, bo przecież już chwilę później, faktycznie upadła, ale tym razem nie zareagował wystarczająco szybko. Podjechał do niej bardzo niepewnie i z góry starał się ocenić sytuację. — Wszystko okej? — zapytał, chociaż wyglądała całkiem nieźle. Sam zresztą też poczuł potrzebę, by też być bliżej ziemi niż na tych niepewnych wrotkach, więc ostatecznie usiadł obok niej, próbując się przy tym nie wywalić, bo to wcale takie łatwe nie było! — Też mam taką nadzieję, ale jeśli umrę to powiedz na moim pogrzebie jeden z tych banałów, że umarł, robiąc to, co kochał. Myślę, że wszyscy będą zdezorientowani — odpowiedział, gdy już udało mu się usiąść obok.
powitalny kokos
jusia
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
To nie tak, że nie miała bladego pojęcia o podatkach i wszystkich innych dorosłych sprawach, Nie znała się na wielu rzeczach, w których, jak sama czuła, powinna się już orientować w wieku prawie trzydziestu lat, ale Bowie była przecież pełna opinii: na temat seriali, podatków i prawa. Aż za dobrze wiedziała jednak, że nie wszyscy podzielają jej poglądy, a była pewna, że nawet w Barbielandzie jedno nie uległoby zmianie: tam też Bowie obsesyjnie chciałaby być lubiana i nikomu nie podpaść za konstytucję, jaką uchwaliła. - Ale wprowadziłabym poligamię - dodała jeszcze. - Wydaje mi się, że te wszystkie lalki zawsze były jednak trochę ROZWIĄZŁE - albo to ona się nimi bawiła w ten sposób, co bardziej świadczy o Bowie niż o Barbie.
Roześmiała się, zanim zdążyła się powstrzymać. - Nie jeździłam, nie byłam okrutna - zapewniła. No, a przynajmniej starała się nie być. - Co było nie tak z koniarami, że nie chciałeś się z nimi spotykać? - dopytała jeszcze i założyła sobie włosy za uszy, przyglądając mu się uważniej. W takich momentach zawsze zastanawiała się, czy ona naprawdę chce wiedzieć (bo może lepiej byłoby po prostu nie pytać i ignorować ten inny aspekt życia Edgara, do którego Bowie nie miała dostępu?), ale ostatecznie i tak postanowiła zadać pytanie: - I myślisz, że faktycznie będziesz tym tatą, który odpędza od córki wszystkich chłopców?
Wzruszyła lekko ramionami, trochę z przekory, zanim spytała: - Niby od kiedy jesteś przesądny? - nie miała nic przeciwko, w niewielkich dawkach, ale przecież nie akurat wtedy, gdy Bowie chciała być wścibska i poznać jego sekrety, umówmy się.
- Wiem, że wcale byś mi nie pozwolił - odparła i uśmiechnęła się do niego szeroko, może trochę zaczepnie. Pewnie wcale na to nie zasłużyła, ale niewielu rzeczy była równie pewna jak tego - może aż zbyt pewna, skoro krótko po tym wylądowała na ziemi. - Kości nietknięte, duma odrobinę nadszarpnięta - przyznała. Zerknęła na niego, gdy usiadł obok, a następnie z powrotem wbiła wzrok w sufit i zaczęła się śmiać. - Powiem, że umarłeś, realizując urodzinowe życzenie - zaproponowała. - A mogę jeszcze coś zmyślić? Nie wiem, że po śmierci policjanci zdążyli naciągnąć ci z powrotem spodnie? Albo że ważną rolę odegrały tu piosenki Britney Spears?

Edgar merridew
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
neurolog | wykładowca — szpital | uniwersytet
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still a believer, but I don't know why. I've never been a natural, all I do is try, try, try.
— Dlaczego akurat poligamię? — zapytał trochę skonfundowany tym nagłym przejściem od podatków do poligamii. I niekoniecznie też samą Bowie z tym tematem kojarzył, choć może przecież nie miał większego pojęcia o jej relacjach z innymi ludźmi. — Rozwiązłe? Muszę zapamiętać, żeby nigdy nie pozwolić ci bawić się z Gracie lalkami — chociaż już chwilę później pomyślał, że tak właściwie to Bowie raczej się nie wyrywała do jakichkolwiek zabaw z jego córką, a on z kolei do tego by te dwa światy ze sobą łączyć. Dobrze było mimo wszystko, gdy ich życia biegły równolegle, nie krzyżując się niepotrzebnie. Choć tak naprawdę nie wiedział, dlaczego tak właściwie było mu to aż tak na rękę.
— Nie wiem, może po prostu nie chciałem uprawiać seksu w pościeli w konie — odparł, wzruszając ramionami, może trochę nerwowo, bo tak właściwie nie było jakiegoś bardziej logicznego wyjaśnienia na to, dlaczego wszyscy unikali koniar. W końcu posiadanie hobby, a nawet oddawanie mu się w takim stopniu, było powszechnie akceptowalne, a jednak gdy w grę wchodziły konie, to sprawy w praktyce miały się już zupełnie inaczej. Gdyby chodziło o psy lub koty to przecież wyglądałoby to zupełnie inaczej i jednak trochę sobie zdawał sprawę z tego, że wszelkie uprzedzenia nie były tu jakkolwiek uzasadnione. Ale byli wszyscy wtedy tylko dzieciakami, niekiedy okrutnymi, a Edgar może trochę za bardzo czuł wtedy potrzebę przynależenia gdziekolwiek, bycia lubianym i akceptowanym. — Właściwie to nie wiem. Rodzicielstwo jest dla mnie nadal abstrakcyjnym doświadczeniem, to tym bardziej nie potrafię sobie wyobrazić tego, jak to będzie wyglądać za te kilkanaście lat. Chociaż tak chyba robią ojcowie? — zapytał, nie wiadomo kogo, bo przecież nie Bowie. Wiedział przecież, że wie w tym temacie pewnie tyle samo, co on. Ale kiedy rodzicielstwo nie przychodziło mu ani trochę z łatwością, lubił się po prostu dostosowywać do tych wszystkich może nieco bezsensownych reguł, które się powtarzało.
— A ty od kiedy jesteś taka ciekawska? — odbił piłeczkę. Nie był ani trochę przesądny, to prawda. Wszystkie te wymysły były dla niego jedynie powodem do żartów i nigdy nie stosował się tych wszystkich zaleceń, które mogłyby go uchronić przed pechem czy czymkolwiek innym. No i może właśnie dlatego jego życie wyglądało tak jak wyglądało.
Uśmiechnął się do niej w odpowiedzi, bo jednak tak było i mimo wszystko nie pozwoliłby jej upaść. Przynajmniej nie, jeśli miałby tylko taką możliwość, by ją złapać, ale jednak za bardzo się oddaliła, a on stał niezbyt pewnie, sytuacja była nie do opanowania. — Mogło być gorzej — skwitował nieco rozbawiony. — Nie wiem, czy świat jest gotowy na opowieści o mnie na wrotkach, z opuszczonymi spodniami i piosenkami Britney Spears. A jaką ty byś w tym wszystkim odegrała rolę? — zapytał szczerze zaciekawiony tym, co mogłaby jeszcze w kwestii jego śmierci i swojego w tym udziału wymyślić.
powitalny kokos
jusia
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
- Bo wtedy dwóch Kenów nie musiałoby rywalizować o Barbie - wyjaśniła, patrząc na Edgara z taką miną, jakby chciała mu powiedzieć, że powinien zacząć trochę bardziej ogarniać. - A zamiast tego, gdyby tylko Barbie chciała, mogłaby być w związku z pierwszym i drugim Kenem, a oni mogliby się przyjaźnić… hm, to zaczyna brzmieć trochę jak animowane porno - po raz kolejny w mózgu Bowie otworzyła się jakaś szufladka, do której bezpieczniej byłoby chyba nie zaglądać. I jasne, dobrze wiedziała, że potrafi czasami powiedzieć coś głupiego, a mimo to poczuła lekkie ukłucie. Zamrugała nieco nerwowo. - Nie pokazywałabym twojemu dziecku, jak się puszczać, Edgar - powiedziała to dziwnie oficjalnym, trochę oschłym tonem. Wiedziała, że to idiotyczne - przecież właściwie nigdy nie spędzała czasu z Grace, więc nawet gdyby chciała to zrobić, nie miałaby zbytnio okazji. Rzeczywiście nigdy nie okazała chęci zajmowania się dzieckiem Edgara i jakiejś obcej kobiety, ale nigdy też nie odniosła wrażenia, że on by tego chciał. I kilka razy, wbrew sobie - w jedną z tych nocy, gdy nie możesz zasnąć i przekręcasz się z boku na bok - zastanawiała się, czy gdyby Grace żyła i miała dziecko z Edgarem, byłoby inaczej: czy wtedy Bowie zostałaby tą fajną ciocią, którą ich córka uwielbia? Czy w każdej wersji dorosłości byłaby tylko młodzieńczą znajomością, której nie chcesz dopuszczać zbyt blisko rodziny?
Musiała sobie teraz przypomnieć, że przecież Edgar miał do tego prawo. Nie robił niczego złego i po prostu wybierał rzeczy najlepsze dla swojego dziecka, a nie siedział i zastanawiał się, jak zrobić Bowie na złość. Dlatego wzruszyła ramionami na znak, że to nieważne i oboje nie powinni się tym przejmować.
- To bardzo szlachetne. Zawsze zakładałam, że nastoletni chłopcy są skłonni uprawiać seks gdziekolwiek - przyznała. Lubiła Edgara czy Marcy’ego, ale ogólnie rzecz biorąc - raczej nie miała najlepszego zdania o facetach. Choć trzeba też pamiętać, że spędzała sporo czasu z typami gotowymi zapłacić za to, żeby zobaczyć w internecie czyjeś cycki, jej grupa badawcza była nieco specyficzna. Uśmiechnęła się do tego jedynego faceta, któremu chętnie pokazałaby cycki, nawet jeśli sam od lat nie wykazywał tym większego zainteresowania i wykonała gest oznaczający “nie wiem”. - Niektórzy chyba tak. Ale do tego trzeba być choć trochę zaangażowanym w wychowywanie dzieci, a wielu ojców jest po prostu do dupy - od niej, na przykład, nikt nigdy nie odganiał facetów (a może powinien), bo tata Bowie zmył się jeszcze przed jej narodzinami, a kolejni partnerzy pani Rutherford byli równie niezainteresowani bawieniem się w ojczyma.
Spojrzała na niego dość wymownie: - Od zawsze. Ale, żeby nie było, doceniam, że nazywasz mnie ciekawską, a nie: wścibską - to pierwsze brzmiało o wiele lepiej. Zgięła nogi w kolanach i postawiła stopy płasko, a gdy zaczęła nimi poruszać, wprawiła kółka wrotek w ruch. - Ja pewnie próbowała cię reanimować do Stayin' Alive, jednak lubię cię żywego - od zawsze, ale od wypadku jego i Grace szczególnie to doceniała - nawet jeśli było to trochę przewrotne. Klepnęła lekko Edgara w ramię i spytała: - Chcesz spróbować jeszcze pojeździć?

Edgar merridew
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
neurolog | wykładowca — szpital | uniwersytet
34 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
I'm still a believer, but I don't know why. I've never been a natural, all I do is try, try, try.
Zamrugał parę razy, zastanawiając się, w którym momencie rozmowa zeszła na ten dziwny tor. Sam nie wiedział, ale kontynuował, bo co właściwie miał lepszego do roboty? — Wiesz, może jednak zamiast barbie prezydentki powinnaś zostać barbie reżyserką filmów monograficznych? — zapytał, chociaż ciekawe, w takim miejscu musieliby być jako ludzkość, by na sklepowych półkach pojawiła się taka specyficzna barbie. — Ewentualnie barbie syrenką — dodał jeszcze, bo taka istniała na pewno. Przed koniarską pasją Gracie to właśnie ta była jej ulubioną. — Co cię ugryzło? — zapytał, wyczuwając ten dziwnie oschły ton, którego w żadnym wypadku się nie spodziewał. Głupio, bo może i głupio, ale jednak tylko zażartował, wcale jej w żaden sposób nie atakując, nawet nie zaczepiając, w ogóle by mu to nawet do głowy nie przyszło.
— Może byłem bardzo porządnym nastoletnim chłopcem — odpowiedział, wzruszając ramionami. I chyba nawet był. Może trochę zbyt porządnym, bo przecież to wtedy był najlepszy czas na to, by robić głupoty i uprawiać seks w pościeli w konie czy syrenki. A ona jednak szalał raczej nieszczególnie i później już trochę na to wszystko za późno było. A teraz? Po trzydziestce z czteroletnim dzieckiem szaleństwem były pewnie właśnie te wrotki z koleżanką z poprzedniego życia. I może też właśnie głównie dlatego nadal utrzymywał ten kontakt z Bowie mimo całej niezręczności tej ich relacji, bo zdecydowanie była to pewna odmiana od jego żenująco nudnego życia.
— Tak, zbyt wielu — przyznał jej rację, bo i jego ojciec zdecydowanie nigdy nie zasługiwał na tytuł ojca roku, tygodnia czy nawet pół dnia. Edgar miał nisko postawioną poprzeczkę, to trzeba było przyznać, a i tak mimo to wydawało mu się, że ciagle robił za mało, był za mało obecny. Ale przynajmniej się starał, to i tak było całkiem sporo.
Uśmiechnął się, bo i on lubił ją żywą. Tym bardziej, że był taki moment (choć może wcale nigdy nie minął), kiedy nie mógł tego stanu brać za pewnik. — Skoro już tu jesteśmy, to szkoda by było przeleżeć cały ten czas — stwierdził, nawet jeśli wcale się nie wyrywał do kontynuowania jazdy. Może tylko znowu się zrobiło trochę niezręcznie, trochę przyciężko. — Nie przemyślałem tylko tego, że wstać stąd na wrotkach będzie trudniej niż usiąść — zauważył, krzywiąc się lekko. — Tylko nie bądź dla mnie zbyt okrutna, gdy wywalę się na twarz — dodał jeszcze, bo to zdecydowanie w grę wchodziło. Bardzo powoli więc, uważając na to, by się nie rozjechać na boki, stanął w końcu na tyle pewnie, na ile mógł na wrotkach i w jej stronę dłoń wyciągnął, coby mogła się na nim wesprzeć, gdyby chciała i potrzebowała.
powitalny kokos
jusia
baristka l cam girl — hungry hearts
28 yo — 174 cm
Awatar użytkownika
about
See, I've been having me a real hard time, but it feels so nice to know I'm gonna be alright. So I just kept dreaming, it wasn't very hard. I spent all this time tryna figure out why nobody on my side.
Miała ochotę spytać go, czemu chciał obsadzić ją w roli reżyserki, a nie gwiazdy tych filmów porno, ale postanowiła się nie znęcać dłużej nad tym Edgarem. Albo sama odpowiedziała sobie na to pytanie i uznała, że Barbie mogą być na tyle postępowe, by wpuścić w swoje szeregi reżyserkę, ale z aktorką porno byłby już problem. Podobnie jak z kenem Sugar Daddy. - Może zostanę reżyserką, która zdobędzie taką sławę, że wybiorą ją na prezydentkę - zaproponowała i uśmiechnęła się szeroko. - A potem, gdy osiągnie wszystko co chciała, rządząc krajem, zostanie syrenką - brzmiało całkiem miło (bo skąd miała wiedzieć, że Edgar miał jakieś trytońsko-rybne fantazje). Zmarszczyła czoło, zakładając włosy za uszy: - One w ogóle mogą zmieniać zawody, jak sądzisz? - i czy gdyby nagle postanowiła zostać prezydentką, nie musiałaby najpierw wygryźć swojej poprzedniczki? Bardzo skomplikowane życie mają te lalki. - Ale wiesz, wciąż uważam, że byłabym niezłą prezydentką. W prawdziwym świecie. Mogłabym być też żoną prezydentki, pierwszą lesbijską power couple w Białym Domu, bo wtedy miałabym coś do powiedzenia, a nie musiałabym się doszkolić z ekonomii - wyjaśniła i spojrzała na Edgara. - Poważne pytanie: gdybyś ty został żoną prezydentki, co byś zmienił w pierwszej kolejności? Tylko nie możesz powiedzieć, że żonę - zastrzegła jeszcze.
Przez chwilę - i nie była z tego specjalnie dumna - miała ochotę na niego nakrzyczeć. Strzelić focha. Albo chociaż spytać, a co jego niby ugryzło. Zamiast tego - wzięła głęboki oddech i pokręciła głową. - Nic, wszystko jest w porządku. Ale mówię poważnie, nie byłabym przy niej żadną zwyrolką - wyjaśniła już normalnym tonem. Mógł sobie żartować, ale Bowie zależało jednak, żeby o tym wiedział - nawet jeśli pewnie i tak nigdy nie będzie miała okazji bawić się lalkami z Grace.
- Tak, są inne miejsca, gdzie płacenie za leżenie wydaje się bardziej na miejscu - na przykład kiedy idziesz do burdelu, ale tę myśl już zostawiła dla siebie. A potem zaczęła się śmiać, gdy i do niej dotarło, że to od początku nie był najlepszy pomysł. - Damy sobie radę - obiecała mu i usiadła, a po chwili - wypełnionej wyjątkowo niezgrabnymi ruchami - udało jej się znów stanąć na nogach. I kółkach wrotek. - Nie będę okrutna, będę kochana i bardzo współczująca - obiecała i podjechała do niego, łapiąc Edgara za dłoń - nie potrzebowała pomocy w utrzymaniu równowagi aż tak bardzo, wychodziła po prostu z założenia, że zawsze lepiej trzymać Edgara za rękę niż nie trzymać. Tym bardziej, że tych okazji też nie trafiało jej się zbyt wiele.

Edgar merridew
santa, i can explain
sekunda
Carson, Leander
ODPOWIEDZ