księgowy, przemytnik, handlarz żywym towarem — kolumbia, meksyk, usa, australia
28 yo — 000 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Jechali pustą drogą, która snuła się wśród malowniczych krajobrazów. Słońce malowało niebo odcieniami pomarańczu i różu, stopniowo zbliżając się ku zachodowi, ukazując swój ostatni akt przed zmierzchem. Promienie słoneczne przebijały się przez liście drzew, tworząc plamy światła na drodze. Świeża wieczorna bryza przepływała przez ich włosy i wdzierała się pod kurtki. Motocykl wzbijał kurz za sobą, zostawiając ślad po sobie na tej opuszczonej drodze.
Przednimi światłami przecinał mrok wieczornego nieba, oświetlając drogę w tajemniczy sposób. Cienie drzew i krzewów sunęły obok nich, tańcząc w świetle zachodzącego słońca. Widoki otaczające ich były jak pejzaże z zapomnianych pocztówek. Połacie traw układały się jak dywany, falując na wietrze, podczas gdy drzewa wystawiały swe korony w górę, jakby chciały dotknąć nieba. Kwitnące łąki były tętniącym kolorem, a ich intensywność hipnotyzowała.
Diego zdecydowanie przyspieszał, wciągając pojazd w mroczną pościgową symfonię prędkości, zostawiając tym samym Tiago w tyle, mimo że miała to być tylko relaksująca przejażdżka. Wiatr łamał przestrzeń wokół niego, a dźwięk silnika mieszał się z echem otaczającej przyrody. Kiedy przyspieszał, droga zaczynała się rozmywać, a krajobraz migał z jeszcze większą prędkością. Zbliżające się pola zamieniały się w rozmazane plamy barw, a drzewa przekształcały się w zamglone kształty.
Jego wzrok był skupiony na drodze, lecz widoki mijające w mgnieniu oka wywoływały w nim mieszankę ekscytacji i szaleństwa. Czuł się jak wolny ptak, którego skrzydła rozpościerały się w powietrzu. Jego serce biło mocniej, gdy widział kolejne zakręty, wyzwania, które czekały na nich za każdym rogiem. To było jak tańczenie na granicy, gdzie niebezpieczeństwo podkradało się z każdym pulsującym uderzeniem. Ale to właśnie te chwile sprawiały, że życie było pełne sensu i pasji.
W tym wirze emocji, Diego nie był świadomy, że każda sekunda przekraczała granicę bezpieczeństwa. Pędził z niebezpieczną prędkością, chłonąc adrenalinę, która wzmagała jego zmysły. Był zdeterminowany, aby w pełni odczuć ten moment, nie bacząc na konsekwencje.
Nagle, znikąd, na środku drogi pojawiła się sarna. Gwałtownie zacisnął manetkę hamulca, a przednie koło zablokowało się, wydając przerażający dźwięk skrzypienia opon na asfalcie. Cały motocykl zaczął się chwiać i tracić równowagę, a Diego, w desperacji, próbował zachować kontrolę nad maszyną. Zdawało się, że czas zwalnia, a każdy moment staje się nieskończonością.
Ostatnim wysiłkiem Diego przesunął ciężar ciała w prawo, zjeżdżając na pobocze. To był ruch, który uratował go od katastrofy. Motocykl przechylił się niebezpiecznie, niemal wywracając się, ale Ortiz jakimś cudem, utrzymał równowagę. Poczuł, jak koła tracą przyczepność na luźnej ziemi pobocza, ale zdołał opanować sytuację, unikając upadku.
Sarna przebiegła tuż obok niego, a po chwili zniknęła w lesie po drugiej stronie drogi. Diego zacisnął mocno dłonie na kierownicy, oddychając ciężko. Serce biło mu jak oszalałe, a na jego ciele unosiły się dreszcze. Powoli zdjął kask, czując w całym ciele nadmierny wysiłek, a z jednej dziurki nosa zaczęła wypływać mu stróżka jasnoczerwonej krwi.

Santiago Navarro Delgado