I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Wstała późno, przechadzała się po mieszkaniu w koronkowej podomce, siadała na tarasie paląc papierosy i czytając książkę. Czuła się tutaj lepiej niż u siebie. Tutaj, nawet jeśli obok nie było Tiago, to nie czuła się samotnie. W jej domu, w którym Happy odcinał się by pobyć samemu czuła jak doskwiera jej brak ludzi. U Delgado nawet jeśli siedziała sama, dokładnie tak jak teraz, nie czuła strachu, nie czuła spięcia ani stresu. Wszystko było na swoim miejscu, wszystko było w pełni dobrze. Zaczytywała się w kolejnych wersach, spalała fajkę za fajką, aż w końcu jesienny chłód zaczął wywoływać nieprzyjemną gęsią skórkę na jej ciele. Powinna się przebrać. Dopiero chłód jej to uświadomił, a nie myśl o tym, że być może współlokatorzy wcale nie życzą sobie takich widoków. Skierowała się do sypialni, w której szybko się przebrała by następnie pognać do kuchni. Chciała przyrządzić danie, które zwali z nóg Tiago, chciała zadowolić jego kubki smakowe, pokazać mu, że dobrze wybrał decydując, że ma zostać jego żoną.
Podśpiewując pod nosem zaczęła krzątać się po kuchni wstawiając makaron, wyciągając oliwki, kapary, czosnek na blat. Zatraciła się w swoich myślach analizując swoją wczorajszą decyzję i na sekundę kompletnie zapomniała, że nie jest tutaj sama
Zrobiłaś głupotę.
-Dobrze zrobiłam.- wykłócała się nawet nie zdając sobie sprawy, że robi to na głos.
Jesteś idiotką i będziesz zraniona. Na tyle, że już się z tego nie pozbierasz.
-Tiago by mnie nie skrzywdził.
Jakby nie chciał cię skrzywdzić to by ci się nie oświadczał.
Obłupała czosnek i w irytacji wywołanej uporczywym głosem w jej głowie zamiast sięgnąć po zwykły nóż skierowała swoje dłonie na tasak, którym zaczęła miażdżyć ząbki.
-Zamknij się.
Nigdy cię nie opuszczę, Sad. Jestem t o b ą.
-Zamknij się, zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ.
Nie spodziewała się, że w następnej sekundzie miała zostać nieumyślnie przestraszona, co mogło nieść za sobą tragiczne skutki.
Darragh O'sullivan
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Odłożył torbę w swoim pokoju i zamierzał iść się umyć, kiedy usłyszał z kuchni głos Sad. Nie miał pojęcia, z kim dziewczyna rozmawia (nie spodziewał się, że z jakimś głosem w swojej głowie), ale słyszał, że jest poirytowana, więc stwierdził, że może zainterweniuje - a nuż potrzebowała pomocy, wsparcia, czegokolwiek? Pogadać z kimś? Możliwe, że właśnie kłóciła się z kimś przez telefon i potrzebowała chociażby tego, żeby nakazać jej rozłączenie się.
- Sad? - odezwał się, wchodząc do kuchni. Drzwi były za jej plecami, dlatego nie miała szansy zauważyć go wcześniej, ale zakładał, że dziewczyna słyszy, że on krząta się po domu - Wszystko gra? Pomóc ci jakoś?
Sad Bright
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Coraz mocniej naciskała bokiem klingi tasaka na ząbki czosnku. Zupełnie tak jakby próbowała nim zmiażdżyć ten uporczywy głos w jej głowie, który nie dawał jej spokoju. Nie potrafiła go od siebie odpędzić, nie potrafiła wrócić na standardowe tory. W pewnym momencie faktycznie zaczęła czuć zagrożenie. Po jej kręgosłupie przelał się zimny dreszcz zwiastujący najgorsze.
Derealizacja.
Umrzesz dzisiaj. Jak mogłaś być tak głupia, że zaufałaś przestępcy? Oddałaś serce kryminaliście, idiotko.
Jej ręce zaczynały się trząść i coraz mocniej zaciskać na rękojeści tasaka. Klinga odbijała się od deski do krojenia wydając nieprzyjemny, metaliczny dźwięk.
-NIC mi się nie stanie!- nie była świadoma, że mówi na głos, nie miała pojęcia, że słowa nie pozostawały jedynie w jej głowie tylko z emocjami uchodziły z jej gardła. Brzmiała jakby była szalona, ale czy to było odległe od prawdy?
Nagle usłyszała za sobą szmer, a całe jej ciało się spięło, zamarła nasłuchując. W chwilę później usłyszała swoje imię, jednak nie rozpoznała głosu. Kto zna jej imię? Kto tutaj jeszcze był? Jakie intencje miał? Czy chciał ją zaatakować?
Działaj pierwsza. Już!
W tym momencie nie odróżniała już prawdy od swoich urojeń. Wszystko się zlewało, jej oczy zaszły mgłą, a jedyne o czym myślała to by wydostać się z tego domu śmierci. Jej palce zacisnęły się na rękojeści tasaka na tyle silnie, że kłykcie jej pobladły. Odwróciła się w kierunku Dary z ostrzem wyciągniętym na wyprostowanych rękach w jego kierunku. Teraz nie widziała w nim Dary, nie widziała swojego kolegi. Teraz widziała demona ciemności, który wyciągał ręce w jej kierunku uporczywie chcąc ją dotknąć.
-Zostaw mnie! Nie pozwolę ci mnie zabić, rozumiesz?- jej głos był twardy i stanowczy. Jej źrenice były tak szerokie jakby chwilę temu nawciągała się kokainy, a to był jedynie lęk. Strasz tak silny, że wielu mógł by obezwładnić. Nie ją. W momentach całkowitej derealizacji Sad stawała się bojowniczka, agresywna, niepowstrzymana. Pokonała kilka kroków w przód zbliżając się do Dary z wyciągniętym na długość rąk ostrzem.
Zniszcz demona ciemności.
-Czego ode mnie chcesz? -mimo upartej stanowczości w jej głosie dało się usłyszeć strach. Bała się, ale nie Dary, a tego kogo widziała na jego miejscu. Była przerażona, a jedyną opcją walki wydawała się agresja. Jeśli to ona zaatakuje pierwsza to będzie większa szansa, że wyjdzie z tego żywo.
Darragh O'sullivan
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Gdy wreszcie Sad odwróciła się w jego stronę z tym cholernym toporkiem w dłoni, Dara zamarł, a jego serce jakby przestało bić. Zbladł i poczuł, że zrobiło mu się dziwnie zimno. To nie był pierwszy raz, kiedy był w niebezpiecznej sytuacji, ale teraz było inaczej: teraz nie groził mu nikt obcy, nie chodziło o to, że on coś temu człowiekowi zrobił. Teraz chodziło o jego dobrą znajomą, o dziewczynę jego przyjaciela, o osobę, która ten dom traktowała praktycznie jak swój własny i którą on traktował praktycznie jak siostrę, od kiedy zaczęła bywać w jego towarzystwie częściej.
- Sad... - wykrztusił, przerażony, zmuszając swoje mięśnie do nadludzkiego wysiłku i cofnął się o dwa kroki - Saddie, to ja...
Uniósł ręce w obronnym geście, nie bardzo wiedząc co powinien teraz zrobić.
- Sad! - uniósł głos (nie krzyczał, tylko mówił bardziej dobitnie), chcąc w ten sposób do niej dotrzeć - Sad Bright! To ja, Darragh O'Sullivan, twój przyjaciel! Niczego od ciebie nie chcę, nie zamierzam cię skrzywdzić! Jestem twoim przyjacielem!
Sad Bright
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Jego głos zakrzywiała przestrzeń, zdawało się, że wszelkie dźwięki, inne niż te pochodzące z jej głowy, były przytłumione, jakby mówione spod tafli wody. Żadne słowa nie miały sensu, a Sad była zbyt przestraszona by tego sensu się doszukiwać.
Zazwyczaj strach ją paraliżował odbierając jej umiejętności walki, powodując całkowite zastygnięcie ciała. Jednak kiedy władzę przejmowały nad nią głosy i urojenia stawała się agresywna, impulsywna, nieprzewidywalna. Zaczęła zbliżać się w kierunku demona, którym był Dara z nadal wyciągniętym przed siebie tasakiem.
On cię zabije, jeśli ty nie zabijesz jego. Musisz walczyć
-Nie pozwolę ci mnie skrzywdzić.- jej głos był mechaniczny, wręcz robotyczny, przesiąknięty lękiem, nienawiścią, bólem i chęcią walki. Był stanowczy, ale brzmiał jakby nie pochodził od niej, jakby to nie ona przemawiała. Daleko jej było do normalnego brzmienia.
Zaatakuj go, zanim on zaatakuje ciebie. Nie masz wyboru, Sad.
-Co ja ci zrobiłam? Czemu tu przyszedłeś? Czemu chcesz mnie zabić? - z każdym kolejnym pytaniem jej głos stawał się coraz agresywniejszy, a jej nogi przybliżały ją do Dary. Pokonywała kolejne metry, aż znalazła się dostatecznie blisko. Przekrzywiła głowę, zupełnie jak wszelkie postacie z horrorów, gdy upatrzyły sobie swoją ofiarę.
Teraz, sad. TERAZ.
Krzyk, który rozbrzmiał w jej głowie nie pozostawiał możliwości sprzeciwu, a nawet jeśli to derealizacja, w której znajdowała się Sad była na tyle silna, że nie miała jak walczyć z tym co słyszała. Pokonała ostatnie centymetry dzielące ją od Dary, jeśli ten się odsuwał to ona przyśpieszyła swoje kroki by jak najszybciej znaleźć się przy nim, złapała ręką za jego włosy odginając jego głowę w tył i przyłożyła tasak trzymany w drugiej ręce do jego szyi.
-Nie pozwolę ci zniszczyć ani mnie ani mojej rodziny, zrozumiałeś?
Darragh O'sullivan
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Nic ci nie zrobię - powiedział głośno i dobitnie, starając się nie używać słów, które mogły ja wystraszyć, jak "krzywda", "coś złego" czy "zabić". Mogła wtedy usłyszeć tylko to, a tego oboje nie chcieli.
Cofał się przed nią z rekami uniesionymi na wysokość twarzy, aż trafił plecami na ścianę. Cholera.
- Wszystko jest w porządku, jesteś bezpieczna, nic się nie dzieje - mówił głośno, żeby do niej dotrzeć, ale starał się przybrać możliwie najspokojniejszy ton. O dziwo - głos mu jeszcze nie drżał, chociaż Dara był już porządnie wystraszony.
Kiedy do niego dopadła i przygwoździła do ściany, chwytając za włosy i przykładając tasak do szyi, zamarł z rękami na jej ramionach: trafiły tam odruchowo, kiedy dziewczyna się do niego zbliżyła. Patrzył na nią szeroko otwartymi ze strachu oczami, prawie nie oddychając. Zacisnął kurczowo palce na jej ramionach, nieświadomie - po prostu ze strachu. Nie wiedział, co teraz zrobić, ale miał wrażenie, że ten tasak zaraz odsunie się od jego szyi i uderzy w nią tak, że już nie będzie musiał się nad niczym zastanawiać.
Mógł spróbować ją uderzyć, ale to mogło nic nie dać: nie miał teraz możliwości wzięcia odpowiedniego zamachu, a ona była nabuzowana adrenaliną i kortyzolem - te hormony działały z ciałem cuda i sprawiały, że człowiek potrafił znieść naprawdę wiele. Trzeba było wymyślić coś, co ją przynajmniej na moment obezwładni.
Chwycił łokieć reki trzymającej tasak tak, by wbić paznokieć w nerw łokciowy, a jednocześnie wbił paznokieć kciuka w nasadę jej przegrody nosowej, resztą dłoni przykrywając jej twarz - jedno i drugie działało zawsze, na każdego, bo było upiornie bolesne. Odchylił jej głowę maksymalnie do tyłu, tak, że musiała wygiąć plecy. Podciął jej nogi i w ten sposób rzucił na podłogę, by natychmiast usiąść na jej biodrach. Złapał rękę z tasakiem w próbie wyrwania jej go.
Sad Bright
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Od kiedy przestała brać leki coraz częściej zdarzały jej się psychozy. Z początku delikatne, kiedy tylko znów widziała oczy wyglądające zza okna, kiedy słyszała głosy i kroki ludzi chodzących po pustym mieszkaniu, z czasem silniej, kiedy odczuwała chwyt na jej barkach, kiedy słyszała jak ludzie za nią mówią o zrobieniu jej krzywdy, aż do momentu kulminacji, w którym przestawała dostrzegać prawdziwą twarz człowieka, a jedynie jego zniekształcony obraz przypominający bardziej istotę z koszmaru. Tak jak było w przypadku Dary teraz.
Jego słowa były zdeformowane, dochodziły z daleka. Kiedy mówił, że nic jej nie zrobi ona słyszała kompletnie inne słowa. Docierały do niej dźwięki, które nigdy przez nikogo nie zostały wypowiedziane. Nie ważne jak bardzo Dara starał się używać odpowiednich wyrażeń, Sad i tak słyszała kompletnie inne rzeczy.
On cię zabije. Jest zagrożeniem. Atakuj póki możesz.
-Nie pozwolę ci już skrzywdzić nikogo-wycedziła przez zęby patrząc w oczy Dary z szałem w swoich własnych. Przyciskała tasak coraz to mocniej do szyi mężczyzny, a gdy ten wbił się w jej nerw łokciowy zawyła z bólu i odciągnęła rękę trzymającą nóż w bok jednocześnie lekko nacinając delikatną skórę Dary. Nie na tyle głęboko by stała mu się krzywda, ale na tyle by ślad po tym nosił przez kilka dni. Odchylił ją w tył, a całe jej ciało momentalnie się napięło. Krzyczała rozpaczliwie, wręcz błagająco. Gdy rzucił ją na ziemię i usiadł na jej biodrach jej oczy zajęły się łzami, których nie była w stanie pohamować. To nie były łzy bólu, a strachu. W tym momencie żegnała się ze swoim życiem.
-Dlaczego mi to robisz? Dlaczego?- powtarzała w zapętleniu szarpiąc się pod uciskającym jej ciało mężczyzną. Wierzgała nogami starając się kolanami uderzyć w jego plecy, wyrywała ręce używając całej siły jakiej w sobie miała.
-Pomocy!-wykrzyczała resztką sił, a łzy już całkowicie zalały jej twarz.
W taki właśnie sposób umrzesz, Sad. Przyszedł dzień twojego sądu ostatecznego.
Darragh O'sullivan
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dziewczyna ewidentnie miała jakiś atak, którego on nie rozumiał. Nie wiedział, że była chora, że powinna brać leki, że właśnie dopadła ją schizofrenia. Wiedział tylko, że widziała w nim zagrożenie, choć nie miał pojęcia, jakie i dlaczego. Nie chciał jej zrobić krzywdy, nie chciał jej bić, ale coraz silniej przemawiała do niego wizja ogłuszenia jej jakoś i obezwładnienia w ten sposób. Tylko czy umiał odpowiednio mocno uderzyć? Do tej pory nie bił tak, żeby kogoś ogłuszyć, najwyżej otrzeźwić - ale czuł, że tutaj by to nie zadziałało, Sad za bardzo się bała, a jej umysł zaprowadził ją do jakiegoś koszmaru, z którego ciężko byłoby ją wyrwać. Możliwe nawet, że gdy obudzi się po ogłuszeniu, mimo wszystko nadal będzie w tym koszmarze tkwić.
Przesunął się na jej uda, żeby ograniczyć jej wierzganie nogami i przycisnął oba jej nadgarstki do podłogi. Tkwił tak nad nią przez chwilę, walcząc sam ze sobą i rozpaczliwie szukając rozwiązania, ale nie znalazł żadnego.
- Przepraszam, Sad - jęknął zrezygnowany - Wybacz mi.
W końcu puścił jeden z jej nadgarstków (ręki, w której nie trzymała tasaka) i uderzył ją z całej siły pięścią w skroń, mając nadzieję, że ten raz wystarczy. Nie zamierzał jej okładać w nieskończoność - już ten jeden raz to było dla niego za dużo.
Na szczęście podziałało. Dziewczyna straciła przytomność. Dara jeszcze chwilę wisiał nad nią, zszokowany, dysząc ciężko i nie będąc w stanie się podnieść. Teraz zaczął drżeć. Puścił ją wreszcie, podniósł się, zabierając po drodze tasak i pobiegł do kuchni na poszukiwania jakiegoś sznurka, którym mógłby ją związać dla jej i swojego bezpieczeństwa. Po chwili jednak wpadł na inny pomysł: pobiegł do pokoju Diego i zaczął otwierać szybko jego szuflady w poszukiwaniu jakichś kajdanek czy czegoś innego, mocniejszego i pewniejszego, niż nylonowa linka do prania. Wreszcie znalazł - takie prawdziwe, nie te z sex shopu, do których nie trzeba było nawet kluczyka, bo można było je otworzyć dźwignią. Wrócił biegiem do Sad, odwrócił ją na brzuch (uważając, żeby położyć ją tak, by miała jak oddychać), skuł jej ręce za plecami, związał nogi tą nieszczęsną linką i uklęknął przy niej, sprawdzając funkcje życiowe. Oddychała, to dobrze. Była po prostu nieprzytomna. Zbadał jej głowę, ale wyglądało na to, że nie zrobił nic więcej, niż tylko nabicie potężnego guza. Odetchnął z ulgą, odsunął się od niej i wyciągnął telefon drżącymi rękami. Z trudem wybrał numer Santiago i przyłożył aparat do ucha czując, że teraz dopiero schodzi z niego to całe napięcie.
Sad Bright
rozmowa, w której Dara przeniósł Sad na kanapę
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Santiago dotarł do domu najszybciej jak mógł - jechał szybko, nie do końca przepisowo, ale musiał być w domu jak najszybciej, bo inaczej rozniósłby własny samochód z nerwów. Ufał Darze, naprawdę - wierzył w to, że chłopak nie zrobił dziewczynie krzywdy specjalnie i że w ogóle nie doszłoby do tej sytuacji gdyby nie jej atak, ale i tak chciał być w domu jak najszybciej to było możliwe.
Zaparkował niedbale auto na podjeździe i wysiadł z niego szybko, zatrzaskując za sobą mocno drzwi i niemal biegiem pokonał drogę do drzwi. Wpadł do środka, drzwi wejściowe również za sobą zatrzaskując i przyszedł do salonu, stając w progu gwałtownie i wpatrując się w leżącą na kanapie Sad. Była związana, miała skute kajdankami ręce i ogólnie nie wyglądała najlepiej, ale chyba Dara faktycznie nie zrobił jej nic poza tym, że uderzył ją w głowę i związał. Bronił się, ok. Miał prawo się bronić, skoro go zaatakowała. Musiał to sobie powtarzać kilkakrotnie, zwłaszcza gdy jego wzrok skierował się na przyjaciela, gdy ten pojawił się w zasięgu jego pola widzenia.
- Ahora cuéntame otra vez que pasó - popatrzył w oczy Dary, podchodząc jednocześnie do niego. Kroki stawiał powoli i cicho, wyglądając teraz jak skradająca się do niego pantera. Ręce miał splecione za plecami, gdy do niego szedł, a zatrzymał się bardzo blisko niego, niemalże wkraczając w jego przestrzeń osobistą. W tym momencie robił to specjalnie, chcąc wydobyć z przyjaciela prawdę i tylko prawdę, jak na spowiedzi niemalże. Jasne, chłopak może i tłumaczył mu wszystko przez telefon, ale obaj byli tak zdenerwowani, że do Tiago niewiele trafiło i potrzebował usłyszeć to jeszcze raz. - Hablar despacio y con calma.
Darragh O'sullivan
Sad Bright
I blame the world
I'm a glass-half-empty kinda girl
Twkiła w zawieszeniu pomiędzy jawą a snem. Zdawało jej się, że słyszy znajome głosy, jakby spod tafli wody. Jej powieki były cięższe niż kiedykolwiek i choć bardzo starała się je otworzyć to nie była w stanie. Bolała ją głowa w okolicach skroni bólem tak silnym i przeszywającym, że nie była w stanie skupić się na żadnej swojej myśli. Świadomość powracała powolnie, jakby wcale tego nie chciała. Zanim otworzyła oczy spróbowała poruszyć rękoma by zorientować się po chwili, że nie może ich rozszerzyć ani zdjąć ze swoich pleców. Natknęła się na metalowe obręcze, które jednoznacznie kojarzyły się z kajdankami. Nie rozumiała dlaczego jest skuta, ledwo co pamiętała co się działo przed chwilą, a ból głowy nie pozwalał jej się na absolutnie niczym skupić. Szarpnęła jeszcze raz rękoma jednak nie była w stanie się oswobodzić. Spanikowana natychmiastowo otworzyła oczy. Obraz był rozmazany, jakby podwójny i zamglony. Dostrzegała dwie postacie, słyszała jakieś słowa, chyba po hiszpańsku, ale nie potrafiła skupić się na żadnym z nich.
-C-co się dzieje?- wycharczała przez zaciśnięte gardło, a całe jej ciało przeszył dreszcz. Z każdą kolejną chwilą jej wzrok się wyostrzał, aż w końcu rozpoznała twarze Dary i Santiago. Nie rozumiała tylko dlaczego nie może poruszyć żadną z kończyn.-Czemu jestem skuta? Co ja tu robię? Kurwa, Tiago, co się dzieje?- skierowała swój głos od razu do narzeczonego czując, że to on powinien jej wytłumaczyć tę paranoicznie dziwną sytuację. Szarpnęła się jeszcze raz, choć bezskutecznie.-Rozkujcie mnie w tym momencie!- krzyknęła coraz bardziej panikując. Nienawidziła ograniczonej swobody, nienawidziła nie wiedzieć co się dzieje. Chciała w końcu odzyskać swoją wolność.
On cię nie kocha. Skuł cię i teraz wspólnie zrobią ci krzywdę.
Po jej policzkach spłynęła samotna łza, kiedy zorientowała się, że to może być prawda. nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć tej sytuacji. A może nie chciała znać prawdy?
Santiago Navarro Delgado
Darragh O'sullivan
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Stanął na środku salonu, gotowy zmierzyć się z gniewem szefa; na boku jego szyi był spory plaster, a całe ramię było skąpane we krwi. Wyglądał wciąż jeszcze na wystraszonego, ale był już spokojniejszy, niż na początku rozmowy - teraz się nie trząsł przynajmniej, tak, jak wtedy, kiedy wyciągał rzeczy z apteczki. Tasak leżał gdzieś na podłodze niedaleko wyspy kuchennej, pod hokerem; było na nim widać lekkie ślady krwi, jeśli Tiago zechciałby go wziąć i obejrzeć z bliska.
Wyprostował się, unosząc nieco głowę, kiedy Santiago do niego podszedł, naruszając rzeczywiście jego przestrzeń osobistą - z powodu stresu była ona większa, niż normalnie.
- Ella me atacó con un tajadera, probablemente pensó que yo era un monstruo y que iba a lastimarla. Me defendí. Le di un golpe en la cabeza para dejarla inconsciente, no vi otra solución - starał się mówić tak spokojnie, jak tylko mógł, ale jego głos nieco drżał - La até para que no intentara atacar nuevamente cuando despertara - No sé si su ataque terminó, pero está enferma con algo. ¿Puedes decirme qué le pasa?
W tym momencie usłyszał głos dziewczyny i spojrzał w tamtą stronę. Podszedł do niej ostrożnie i ukucnął przy kanapie, przyglądając jej się wzrokiem lekarza.
- Nic ci nie jest? Bardzo cię boli głowa? Mogę ci dać proszki przeciwbólowe.
Nie zamierzał jej rozkuwać, zanim się nie upewni, że wszystko minęło.
- Jak się czujesz? Kim jestem?
Sad Bright
Santiago Navarro Delgado
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zmrużył oczy, przyglądając się chłopakowi uważnie, jakby starał się w jego opowieści odnaleźć jakieś kłamstwo, nutkę fałszu, cokolwiek, co mogłoby go sprowokować choćby do przywalenia w jego piękną buźkę. Nie znalazł jednak niczego takiego, więc ostatecznie kiwnął głową, na znak, że rozumie i przyjmuje do wiadomości jego wyjaśnienia.
Chwilę później Sad się ocknęła, więc oderwał wzrok od przyjaciela i przeniósł spojrzenie na leżącą na kanapie dziewczynę. Podszedł do niej razem z Darą, który postanowił najwyraźniej nieco bardziej się nią zainteresować, przynajmniej sądząc po sposobie, w jaki ten na nią patrzył i w jaki zadawał pytania. To dobrze, że się nią interesował, ostatecznie po tym co jej zrobił - nawet w obronie własnej - oznaki zainteresowania świadczyły na jego korzyść. To znaczyło, że faktycznie nie chciał jej zrobić krzywdy, a jedynie obezwładnić, żeby ona nie zrobiła krzywdy jemu. Znał Sad na tyle, że wiedział, że byłaby do tego zdolna.
- Cześć, kochanie - usiąść na brzegu sofy, łagodnie kładąc dłoń na plecach dziewczyny. Pogłaskał ją po nich delikatnie, wzdychając cicho i wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Darą.
- Nie rozkujemy cię jeszcze, dopóki się nie upewnimy, że jesteś spokojna. - oświadczył jak gdyby nigdy nic, spokojnie, wciąż gładząc jej plecy. - Pamiętasz co się stało? Dara mówi, że go zaatakowałaś.
On sam nie wiedział co myśleć o tym wszystkim, ale był pewien jednego - przyjaciel nie miał powodu, żeby go okłamywać i najwyraźniej jego narzeczona chwilę temu miała jeden ze swoich ataków. To mu uświadomiło, że był chujowym narzeczonym, bo już dawno powinien wysłać ją do psychiatry i zmusić do brania leków.
Westchnął i spojrzał na Darę, w pewien sposób przepraszająco.
- Mi prometida sufre de esquizofrenia. Lamento no haberte dicho. No quería que ella te atacara.
Sad Bright
Darragh O'sullivan