starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide

Raymond w czasach licealnych nie przypominał za bardzo tego człowieka, którym był teraz. Nie był aż tak napakowany, chociaż można chyba było uznać, że był wysokim i dobrze zbudowanym chłopakiem; grał w drużynie piłki nożnej, ogólnie uprawiał sport i raczej był wysportowany, natomiast na pewno nie było to na takim etapie, jak w późniejszym momencie jego życia. Uczył się dość dobrze, choć nigdy nie miał się za kujona i chyba nikt o nim tak nie myślał. Miał dobre oceny, ale bywało też tak, że łapał jedynki z różnych przedmiotów albo uwagi z zachowania; każdy chłopak (i w sumie nie tylko) przez to przechodził, nie oszukujmy się. Niewielu uczniów na świecie mogło pochwalić się nieposzlakowaną opinią i samymi szóstkami. Ray jednak - nawet jeśli czasem sprawiał problemy - był ogólnie lubianym chłopcem.

Jak to się stało, że przyjaźnił się z Saulem? Słyszał czasem takie pytania, chociaż sam ich sobie nie zadawał. Nie raz pytali go o to inni koledzy z klasy, czasem jakieś dziewczyny, które akurat próbowały go wyrwać na randkę, czasem jego rodzice... On sam nie miał potrzeby się nad tym zastanawiać. Ot, po prostu, przyjaźnił się z Saulem, bo tego chciał, bo go lubił, lubił spędzać z nim czas i z nim rozmawiać. A to, że chłopak miał inną opinię niż O'Brien, no cóż, szczerze? Wisiało mu to, autentycznie. Nie przyjaźnił się z ludźmi, z którymi według innych "powinien", a z tymi, z którymi chciał. Ot cała tajemnica.

Właśnie dobiegała końca jedna z lekcji, a siedzący obok Saula w ławce Ray pochylił się do jego ucha i wyszeptał cicho:

- Urywamy się?

Wystarczyło mu nawiązanie krótkiego kontaktu wzrokowego z Saulem i jego półuśmiech, żeby wiedzieć, że ten się zgadza. Nawet nie musiał odpowiadać; czasem Ray miał wrażenie, że rozumieli się bez słów.

Kilka minut później, po usłyszeniu dzwonka, obaj pospiesznie opuścili szkołę. Tego dnia czekało ich jeszcze kilka lekcji, między innymi znienawidzona przez Raya fizyka, więc tym bardziej odpuszczenie sobie tych paru godzin wydawało mu się genialnym pomysłem. Zaśmiał się, gdy oddalili się już od szkoły na wystarczającą dla niego odległość i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, podsuwając ją w stronę Saula.

- Trzymaj - podał mu też zapalniczkę, samemu odpalając fajka, którego chwilę wcześniej wsunął pomiędzy wargi. Zaciągnął się, przymykając lekko oczy i po chwili wypuścił dym nosem, zerkając na przyjaciela. - Co robimy? - rzucił pytanie, a potem nie czekając właściwie na odpowiedź, dodał. - Bo tak sobie pomyślałem, że możemy posiedzieć nad jeziorem, jeśli masz ochotę. Znalazłem ostatnio taką małą plażę, tak bardziej w krzakach, więc nikt nie powinien się tam włóczyć. Co ty na to?

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
dorastający Saul w liceum

Rzeczywiście, nie musiał odpowiadać - uśmiechnął się tylko, a w jego wielkich oczach zaiskrzyły ogniki. Na urywanie się z lekcji zawsze był chętny.
Z Rayem przyjaźnił się już od półtora roku i coraz bardziej go lubił. Od jakiegoś czasu miał wrażenie, że ich przyjaźń weszła na jakiś wyższy poziom - taki gdzie nie musieli się w ogóle zastanawiać, co myśli drugi, bo było to jasne. Uwielbiał jego towarzystwo i dużo czasu z nim spędzał, czasem kładł się spać i zasypiając wymieniał z nim jeszcze smsy (wystukiwane na telefonach z klawiaturą dziewięciocyfrową, na której każdy guzik trzeba było naciskać wiele razy, żeby znaleźć odpowiednią literę, a smsy musiały być krótkie, bo inaczej były bardzo drogie - więc ludzie komunikowali się jedynie urywkami słów, skrótami).
Zawsze bolały go te spojrzenia rzucane w stronę O'Briena, te pytania dlaczego zadaje się z Saulem, przecież to chłopak z marginesu, często chodzi w brudnych ciuchach, umorusany. Jego ojciec to pijak, a matka świętsza od papieża. To ten z tej wielodzietnej rodziny, gdzie chyba nie znają pojęcia antykoncepcji i mają więcej dzieciaków, niż mogą wyżywić. W ich domu już kilka razy była policja, bo awantury. Po co zadawać się z kimś takim? Ray - jako sportowiec, gwiazda szkoły - mógł się przyjaźnić z kimś innym, z kimś lepszym.
Saulowi zdarzało się pobić tych, którzy śmieli tak o nim mówić, ale czasem na to nie reagował, tylko odchodził i zaszywał się gdzieś w samotności. Ray zresztą zawsze go znajdował - w końcu poznał wszystkie jego kryjówki, czasem też zatrzymywał go, zanim Saul zdążył się ulotnić - ale Monroe w takich chwilach czuł się jeszcze bardziej śmieciem, niż wcześniej. Tak, był z ubogiej rodziny, tak, jego ojciec przechlał majątek - a kiedyś mieli stadninę. Tak, chodził w brudnych ciuchach, kiedy nie miał siły ich sobie uprać, zajmując się młodszym rodzeństwem. Tak, chodził w ubraniach po starszych braciach. Dałby wszystko, żeby być kimś lepszym, ale nie mógł.
Ale z Rayem zawsze czuł się dobrze, bezpiecznie, czuł się przy nim szczęśliwy.
Kiedy tylko dostał od niego znak, natychmiast (jak zawsze) poleciał za nim i ochoczo przyjął papierosa. Zaciągnął się nim i przymknął oczy, odchylając głowę i zatrzymując dym w płucach na dłużej. Wreszcie wypuścił go, gdy zakręciło mu się w głowie i spojrzał na Raya.
- Nad jeziorem? Ciągniesz mnie w krzaki? - roześmiał się i klepnął go w ramię - Jasne, chodźmy nad jezioro. Kupujemy jakieś browce po drodze? Może ktoś nam sprzeda, a jak nie, to kogoś poprosimy. Albo może coś mocniejszego?

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Prychnął krótko słysząc pytanie chłopaka o to czy ciągnie go w krzaki. Cóż, właściwie tak właśnie było, ale jednak zrobiło mu się trochę głupio, gdy usłyszał to wprost. Nie chciał wyjść na jakiegoś dziwnego, nie chciał żeby wyszło na to, że ma wobec Saula jakieś złe zamiary. Leciał na niego trochę - no dobra, nie tak trochę - ale starał się tego jakoś bardzo nie pokazywać. Co prawda już parę razy słyszał od innych kolegów pytanie w stylu "bujasz się z nim bo na niego lecisz, nie?", ale zbywał ich albo śmiechem albo po prostu groźbą wpierdolu, co zwykle jednak działało. Niekoniecznie chciał, żeby krążyły o nim takie plotki po szkole; nie oszukujmy się, homoseksualiści nigdy nie mieli łatwo. Być może nie czepialiby się go aż tak, w końcu był szkolną drużyną piłki nożnej i grał w kapeli, więc jest opcja, że byłby traktowany bardziej jako ktoś uprzywilejowany do takich dziwności jak homoseksualizm, ale póki co nie chciał mówić o tym tak wprost. No i... nie chciał zepsuć niczego pomiędzy nim i Saulem, z którym się przyjaźnił, więc póki co leciał na niego w ciszy i samotności.

- Sprzedadzą nam - błysnął zębami w uśmiechu i również poklepał go po plecach, po chwili ponownie zaciągając się dymem. Akurat tego był pewien, bo nie raz udało mu się już kupić coś, co sprzedawali dorosłym, chociażby jak papierosy czy alkohol właśnie. Wyglądał na starszego, na dojrzalszego niż liceum, więc być może to dlatego. No i był dobrze zbudowany, wysoki, więc potrafił sprawiać wrażenie dorosłego człowieka, co w sytuacjach takich jak ta naprawdę bywało przydatne.

- Możemy się napić czegoś mocniejszego, jeśli masz ochotę, pewnie - wzruszył ramionami, bo jemu akurat było wszystko jedno co będą pić, najważniejsze było, że miał dobre towarzystwo. Ruszyli więc ramię w ramię w kierunku pierwszego lepszego sklepu z alkoholem, takie typowe "alkohole 24", gdzie Ray zostawił Saula przed wejściem, wciskając mu w ręce swój plecak, żeby popilnował. Z plecakiem będzie wyglądał jak uczniak, to było akurat pewne.

Po krótkiej chwili flirtu z młodą sprzedawczynią wyszedł ze sklepu z dwiema sporymi butelkami smakowej wódki, colą i whisky. Uznał, że większych zakupów na razie nie będzie robił, bo a nuż wzbudzi jakieś podejrzenia, więc na razie ograniczył się do takiego asortymentu. Uśmiechnął się do Saula wesoło, zapakował zakupy do plecaka i zarzucił go ponownie na plecy, ruszając w kierunku lasu, bo tam miał zamiar posiedzieć z przyjacielem.

- A w ogóle... wszystko ok u ciebie? - czasem zagadywał go w ten sposób, chcąc się dowiedzieć co tam w domu i w ogóle. Słyszał różne plotki, ale nie wierzył plotkom, więc zwykle jednak wolał opierać się na tym, co Saul mu mówił. A że o rodzinie mówił raczej niewiele, to Ray niewiele o niej wiedział. Nie żeby miało to dla niego jakieś większe znaczenie; lubił go tak czy siak, bez względu na to jaką miał rodzinę i jak bardzo by nie była - według plotek - popieprzona.

Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zauważył, że Rayowi zrobiło się głupio, kiedy Saul zaśmiał się że ten ciągnie go w krzaki. Jemu więc też uśmiech spełzł z twarzy i skarcił się w myślach za debilne żarty, które zraniły jego przyjaciela. Nie podejrzewał, dlaczego ten żart zrobił na Brienie takie wrażenie, bo w tym momencie swojego życia w ogóle nie zastanawiał się nad orientacją ani swoją ani nikogo innego. Był początek milenium, temat LGBT przewijał się czasem w mainstreamie, ale nie był na tyle szeroki, żeby o tym normalnie rozmawiać i swobodnie analizować samego siebie. A jemu się przecież dziewczyny podobały, tak?
Nie wiedział, co czuje do Raya i nie zastanawiał się nad tym. Po prostu go uwielbiał i tyle.
Zaczekał pod sklepem za rogiem, żeby nikt go nie dostrzegł - sam nie wyglądał tak dojrzale, jak jego kumpel, więc lepiej, żeby ludzie w środku go nie widzieli. Postawił sobie oba plecaki między nogami, wsunął ręce do kieszeni, oparł się plecami o ścianę i przyglądał ptakom, latającym wokół w dość dużym stadzie. Co jakiś czas przysiadały na drzewie, po czym zrywały się z niego i znów krążyły chwilę po niebie, by wrócić pomiędzy liście.
Kiedy zobaczył, z jakim arsenałem Ray przyszedł, jego brwi powędrowały do góry.
- Wow! Uzbroiłeś nas! - ucieszył się. Wziął dwie butelki do siebie i ruszył za nim, uśmiechnięty. Przy Rayu często się uśmiechał i czuł bezpiecznie. Czasem tylko się zastanawiał, czy nie lgnął do niego za bardzo i czy szkolna gwiazda nie ma go dość.
Na pytanie o to, czy wszystko u niego okej, nieco przygasł. Nie bardzo chciał mówić o swojej rodzinie, bo wiedział, jaką społeczność ma opinię na jej temat a on nie chciał tej opinii jeszcze pogarszać. Miał też przeświadczenie, że nie wolno mu mówić źle o rodzicach, bo to by było nielojalne, złe; nie wolno źle mówić o rodzicach. Nie wolno wywlekać brudów na światło dzienne, tylko prać je we własnym bagnie. Przede wszystkim też wstydził się tego, kim był i skąd pochodził.
Na żebrach miał nowe siniaki - świeże, z niedzieli, kiedy zniknął z domu przed śniadaniem i wrócił pod wieczór. Nie było go na rodzinnych posiłkach, nie było go na mszy.
- Matka nam niedawno powiedziała, że znów jest w ciąży - mruknął i kopnął kamień, idąc teraz przygarbiony i z rękami w kieszeniach. Poruszał się w miarę normalnie, bo był już piątek, więc zdążył się trochę przyzwyczaić do nowych obić, ale malowały się one na jego skórze dość wyraźnie - dlatego nie chciał się przebierać i oberwał jeszcze dwiema jedynkami i uwagą za w-f w tym tygodniu. Nauczyciel kazał mu zaprosić rodziców, ale Saul tego im nie przekazał.

Ray O'Brien
starszy inspektor — lorne bay fire station
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

Ray nie był zły na Saula za to, że ten się zaśmiał - nawet jeśli w pierwszej chwili zrobiło mu się głupio, to dość szybko puścił tamtą sytuację w niepamięć i uznał, że nie ma co się rozwodzić nad takimi głupotami. Wiedział, że był to żart i zwykle jednak mieli dość podobne poczucie humoru, więc głupotą z jego strony byłoby rozkminianie takich drobnostek w nieskończoność.

Gdy już zakupił alkohol i gdy ruszyli w kierunku lasu, Ray skupiał się dość mocno na drodze, bo w tamtym miejscu był do tej pory tylko raz i nie chciał niczego pokręcić. Tamta miejscówka była naprawdę ładna i chciał ją pokazać Saulowi, więc po drodze musiał się upewniać, że skręcają w odpowiednie ścieżki. Wiedział, że chłopakowi się spodoba i miał nadzieję, że wcześniej nie był w tym miejscu, bo to Ray chciał być tym, który mu to miejsce pokaże. Czemu mu tak na tym zależało? Sam nie wiedział. Ale chciał, żeby Saul się uśmiechnął i żeby uznał, że jeziorko faktycznie jest piękne. Zależało mu na jego uśmiechu. Lubił, gdy Saul uśmiechał się dzięki niemu.

Uniósł brwi, zaskoczony, gdy Monroe powiedział o kolejnej ciąży matki. Zamrugał, trochę wyprowadzony z równowagi tą informacją i aż przystanął na moment.

- Och - mruknął pod nosem mało kreatywnie, ruszając w drogę po chwili. Ręce wsunął do kieszeni i trącił go lekko w ramię, jakby próbując mu tym samym dodać otuchy. - Cóż, twoi rodzice chyba chcą mieć dużą rodzinę, co? - uśmiechnął się lekko pod nosem, choć nie do końca było to to, co chciał powiedzieć w tym momencie. Zresztą, widział po minie Saula, że ten nie był zachwycony z takich nowości. Ray nawet nie był pewien ile konkretnie rodzeństwa miał Saul w danym momencie, ale w rodzinie Monroe sprawy dość szybko się zmieniały; cóż, najwyraźniej była to płodna rodzina, cóż poradzić.

Niedługo później udało im się znaleźć miejsce, do którego Raymond od początku z zamysłem prowadził Saula. Po drodze miał kilka momentów zwątpienia czy uda mu się odnaleźć jeziorko i pewnie było widać na jego twarzy zrezygnowanie raz lub dwa, ale na szczęście koniec końców jego orientacja w terenie nie zawiodła.

- I jak, podoba ci się? - popatrzył na przyjaciela błyszczącymi oczami, plecak zdejmując z ramion i stawiając pod drzewem.



Spoiler
Obrazek
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi na pytanie, czy jego rodzice chcą mieć dużą rodzinę. Jemu się to nie uśmiechało - wiedział, że tak naprawdę w tym momencie większość odpowiedzialności spadała na niego, bo był najstarszym z rodzeństwa, kto jeszcze był w domu. Sam wyjechał na studia i prawie się nie odzywał, Adam podobnie... Saul nie chciał się zajmować rodzeństwem, buntował się przeciw temu, ale wiedział, że jeśli sam tego nie ogarnie, to raczej małe szanse, żeby ktokolwiek inny to zrobił. Ojciec chlał, matka się modliła i twierdziła, że dzieci mają obowiązek pomagać w domu (pomagać, a nie wszystko odwalać, do cholery!)... I jeszcze ojciec z tym swoim pasem, pięściami, kopniakami, mający pretensje o wszystko... Saul miał serdecznie dość i po wyjeździe Sama jeszcze bardziej się podłamał i prawdę mówiąc coraz częściej zastanawiał się, po jaką cholerę w ogóle żyje.
- Mam raczej wrażenie, że oni nie wiedzą, co to antykoncepcja - mruknął - Może też za bardzo wzięli sobie do serca to "mnóżcie się", "zaludniajcie Ziemię", czy jak to tam w Biblii szło. Jedno jest pewne: nigdy nie powinni mieć nawet jednego dziecka.
To absolutnie nie chodziło o to, że Saul nie kochał swojego rodzeństwa - kochał każde z nich i gdyby to była normalna rodzina, to cieszyłby się z każdej informacji o ciąży. Zresztą cieszył się, widząc każde niemowlę przychodzące do domu po nim, zajmował się dzieciakami i bawił z nimi, ale jednocześnie był wściekły o to, że się pojawiają, bo wiedział, że każde z nich będzie przeżywać ten sam koszmar, co on, a on nie mógł z tym nic zrobić. Od kilku lat stawał w ich obronie przed ojcem i brał na siebie jego ciosy, ale to nic nie zmieniało - oni i tak słyszeli wrzaski, widzieli bicie, sami obrywali. To był koszmar pod piękną przykrywką pobożności i biegania do kościółka.
Gdy dotarli na miejsce, Saul rozejrzał się, a jego oczy rozbłysły. Tu było przepięknie, a Monroe umiał docenić piękno natury. Uśmiechnął się szeroko i ruszył szybciej. Po drodze zdjął buty i położył plecak na piasku, po czym wlazł do wody, rozglądając się radośnie.
- Jak tu pięknie! Jesteś mistrzem! - zawołał zachwycony.

Ray O'Brien
ODPOWIEDZ