Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Odpaliła aplikację i wcisnęła słuchawkę widniejącą przy nazwie użytkownia: Madre. Gdy kobieta tylko odebrała, Gabi natychmiast się przywitała i zaczęła się tłumaczyć z tego co powiedziała wcześniej.
- Cześć... Ja wiem, że Marcello pewnie jest na mnie zły, ale mnie zaskoczył swoim pytaniem. Ledwo zdążyłam się przyzwyczaić do myśli, że jestem w ciąży i to nie tak, że ja się nad czymś zastanawiam... Nawet nie zdążyłam pomyśleć o tym jak chciałabym te ziemniaki wychować, ja w ogóle nie wiem, czy umiem to zrobić w jakikolwiek sposób, czy ich przypadkiem nie zabiję, nie uduszę, nie przekarmię jak mojej rybki w dzieciństwie, albo czy ich nie upuszczę, albo nie zrobię innej krzywdy a on mnie pyta, czy chcę wychowywać dzieci zgodnie z waszymi tradycjami...- zaczęła gadać jak najęta, nie dając kobiecie nawet dojść do głosu, paplała i paplała jak typowa Gabi i gdyby nie Rosalia po drugiej stronie telefonu, mieliłaby tym ozorem jeszcze dłużej i prowadziłaby monolog a nie rozmowę.
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Trwało zebranie, na którym Rosalia nie była zbyt mile widziana. Wstała więc ze swojego miejsca i wyszła z sali narad, czując po kościach, że nic tu po niej. Marcello prowadził negocjacje, które kompletnie jej nie dotyczyły i nie musiała go reprezentować. Wzięła swój telefon, który po chwili zawibrował, jakby nastolatka z Australii miała idealne wyczucie czasu. Odebrała, lecz nie zdążyła nic powiedzieć, bo dziewczyna mówiła i mówiła, a matka chrzestna Sycylii w spokoju słuchała jej słów,kierując się do ogrodu, w którym mogła zostać sama.
- Gabi. - Wtrąciła się w końcu. - Gabrielle. - Wypowiedziała w spokoju jej pełne imię, słysząc, że ta nie przestaje panikować. Cyba udało jej się zwrócić na siebie uwagę. Przysiadła na krawędzi fontanny, poprawiając telefon w dłoni.
- Posłuchaj. - Zaczęła bardzo spokojnym i opanowanym tonem, jednak bardzo miłym i ciepłym. - Marcello nie jest na ciebie zły. - Zaczęła od tego, jakby uznała, że to najważniejsza informacja.- Mój mąż zawsze dostaje czego chce, od razu, nawet odpowiedzi na nurtujące go pytania i czasami zapomina, że nie wszyscy są jak on, żeby szybko podejmować decyzje i przyzwyczajać do nowych sytuacji. Wiem to i ja i on, że razem z Angelo wychowacie swoje dzieci dobrze, w miłości i wartościach bliskim naszym i waszym sercom. Wiem, że jesteś pogubiona kochanie, ale zobaczysz, że wszystkie wątpliwości odejdą po narodzinach tych dzieci. Jesteś bardzo dzielna i silna, a ja podziwiam cię za wytrwałość w tych wszystkich sytuacjach, mimo swojego wieku. Uważam, że dzielnie wszystko znosisz i ja te siedem lat temu poznając Marcello byłam od ciebie dużo słabsza, mimo, że byłam wtedy dwukrotnie starsza. Dlatego wiem, że sobie poradzisz, poza tym, masz przy sobie Angelo, który ochroni was przed każdym, nawet przed Marcello. Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć słonko, masz prawo przeżywać to po swojemu, wiesz? A moim mężem się nie przejmuj, skup się na sobie i waszym szczęściu z Angelo. Dba o ciebie? Dobrze się zachowuje, staje na wysokości zadania? - W jej głosie był tylko spokój i ciepło. Martwiła się o tę dziewczynę i chciała być dla niej wsparciem w tej drodze.

Gabrielle Glass
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
Blondynka w tym swoim panicznym gadaniu zaczęła chodzić po salonie z miejsca na miejsce, wdepnęła w rozsypany na dywanie przed kanapą brokat i zaczęła go roznosić po jasnych płytkach, tworząc na nich brokatowe ślady swoich małych stópek. Naprawdę gdyby Rosalia nie zwróciła na siebie jej uwagi, że jednak nie jest księdzem w konfesjonalne, który ma tylko słuchać, to dziewczyna dalej pędziłaby w tym swoim monologu, nakręcając się jeszcze bardziej i wpadając w jeszcze większą panikę. Kto wie, może znów nie mogłaby oddychać, i zrobiłoby jej się ciemno przed oczami i myślałaby, że umiera na jakiś zawał serca czy inny udar. Słysząc swoje imię wypowiadane z takim spokojem i czułością, zamknęła jadaczkę, stanęła na środku salonu, wzięła głęboki oddech i zatrzymała tlen w płucach na dłuższą chwilę.
Słuchała uważnie każdego słowa i kompletnie nie zgadzała się z tym, że jest dzielna, choć miło było to usłyszeć, wiedziała, jaka jest prawda. Pozwoliła wybrzmieć wszystkim słowom, nie wchodząc w nie i nie przeszkadzając, jej mózg powoli wszytko analizował. Akurat informacja, że Marcello nie jest na nią zły, wcale jej nie uspokoiła, przecież słyszała rozmowę z Angelo i nie brzmiała ona zbyt sympatycznie.
- Jak mam się nie przejmować, skoro to jego zdanie jest najważniejsze w tym całym bałaganie? Ja... słyszałam część rozmowy z Angelo. Już mi nawet poród zaplanował na Sycylii włącznie z chrztem i to wcale nie brzmiało jak żarty.- wzięła głębszy oddech i oparła się o ścianę tuż przy wyjściu do ogrodu.
- Angelo... kompletnie mu odwaliło, jest cholernie szczęśliwy. Cieszę się jego szczęściem, naprawdę cudownie jest widzieć uśmiech na jego twarzy. Ja chyba jestem jakaś zepsuta, skoro nie potrafię się cieszyć tak jak on. Wie od kilku godzin, powiedziałam mu jak wrócił z Dubaju, teraz śpi. On oszalał, kompletnie zwariował ze szczęścia, patrzy na mnie jak na ósmy cud świata, traktuje z taką czułością i delikatnością jak jeszcze nigdy wcześniej, jakby się bał, że się zaraz rozsypie. Ugh... Nie ważne, może mu minie za kilka dni. Jak się czuje mała Paola? Jesteście szczęśliwi, że jest z wami prawda?- szybka i płynna zmiana tematu, żeby odejść od tego niewygodnego. Może Rosalia nie zauważy i da się wkręcić na inne tory. Gabi faktycznie była ciekawa jak się czuje dziewczynka, która straciła swoich rodziców kilkanaście tygodni temu, czy już zapomniała o nich i stała się częścią życia Rosalii i Marcello, tak, że tworzą kochającą rodzinę.
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
Kobieta zaśmiała się cicho, słysząc słowa Marcello w ustach dziewczyny.
- Przepraszam. - Nie mogła się powstrzymać. Kochała swojego męża, ale on miewał czasami tak absurdalne obsesje i mówił takie głupoty. Rosalia szybko się opanowała, wiedząc, że Gabi do śmiechu nie jest. Słuchała jej dalej i uśmiechała się pod nosem, w tle było słychać kumkanie żab i świerszcze, bo u nich był środek nocy. Rosalia bardzo nie lubiła tych nocnych zebrań, dlatego telefon od Australijki bardzo ją cieszył.
Wiedziała, że nastolatka specjalnie zmienia temat.
- Jest coraz lepiej, dziękuję, że pytasz. Przyzwyczaja się już do nas, pokochaliśmy ją jak swoją. Dlatego Marcello ma małą obsesję na punkcie dzieci swojego brata, bo wie, że Paola niestety nie jest nasza, a kolejność dziedziczenia spadnie na wasze potomstwo. On chce tylko dobrze dla swojej Rodziny słonko. - Zgrabnie wróciła do tematu. - Jednak pamiętaj, że masz mnie po swojej stronie, a ja mam na niego sposoby. - Powiedziała ciszej, jakby konspiracyjnie. - Dlatego spokojnie, nie bierz tego wszystkiego tak do siebie. Zrobimy wszystko tak, żeby było dobrze, obiecuję ci to. Mniej zmartwień, więcej szczęścia. Potrzebujesz teraz spokoju. Podejrzewam, że jest ci ciężko, musisz dać sobie po prostu czas, a z tego co mówisz Angelo jest szczęśliwy i ci w tym wszystkim pomoże. On też potrzebuje pewnie chwili, żeby ochłonąć. Mi zostaw Marcello, porozmawiam z nim żeby trochę odpuścił. - Chciała pomóc tej dziewczynie jak tylko się dało i obiecała sobie chronić ją przed złymi następstwami posiadania takiego, a nie innego partnera. Ona już wiedziała jak z nimi postępować i miała zamiar nauczy tego Gabriellę.
- Możesz na mnie zawsze liczyć słoneczko, dobrze? - Dała jej tym samym znać, żeby dzwoniła, kiedy najdzie ją tylko taka potrzeba.
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
W słuchawce rozbrzmiał śmiech Włoszki, a pięknie się śmiała. Gabi nie znała jej długo i chyba pierwszy raz słyszała z jej ust taką salwę śmiechu, co ją dość mocno zaskoczyło, ale dziwnie poczuła, że sama mimowolnie się uśmiecha. Tak łaziła po tym salonie, że wszędzie były brokatowe ślady stóp, ale się tym nie przejmowała. Z czystego domku zrobił się świecący domek i sprzątaczka, która przyjdzie pojutrze to zwyczajnie chyba Gabi zamorduje za dodatkową pracę. Nie powinna narzekać, dobrze jej płacą po to, żeby rączki Gabi nie musiały się męczyć, chociaż nim sprzątaczka przychodziła to Gabi było wstyd, że jest taki burdel i zaczynała sama sprzątać.
Nie do końca rozumiała jej śmiech, ale mimo wszystko miło było go usłyszeć.
- Jest wasza i już zawsze będzie, nie ważne, że biologicznie tak nie jest. Nie jest mamą, ta, która urodziła, tylko ta, która wychowała. Wiem to już od niemal dziesięciu lat i moja matka nigdy nie będzie dla mnie mamą tak jak była kobieta, która teraz siedzi w więzieniu, z którą spędziłam pierwsze lata życia i to dzięki niej jestem, jaka jestem.- powiedziała spokojnie to, co akurat leżało jej teraz na serduszku, bo czuła, że z Rosalią może być kompletnie szczera we wszystkim, czego by jej nie powiedziała, ta zawsze znajdzie dla niej jakąś mądrą radę, ciepłe słowo i morze wyrozumiałości i cierpliwości. Dziwnie czuć tak ciepłe uczucia względem kobiety, którą ledwie się zna, ale to chyba przez spokój kobiety i to jak zawsze na nią patrzyła kiedy byli na Sycylii. To taka jej trzecia mamusia, do której tylko chciałoby się przytulić, o której w pierwszej chwili myśli się, gdy jest naprawdę źle.
- Jest jeszcze nadzieja we Francesco, chociaż z jego ilością szarych komórek może być ciężko z bystrością umysłów jego ewentualnych potomków...- rzuciła żartobliwie, bo jak się okazało Rosalia była sprytniejsza od niej i jednak zgrabnie wróciła do tematu, którego Gabi chciała uniknąć i już nie drążyć, ale to, co powiedziała, sprawiło, że w jej serduszku i głowie zrobiło się trochę spokojniej.
- Musisz mi kiedyś zdradzić choć jeden z tych sposobów.- zaśmiała się o rozejrzała za psem, ten leżał sobie na leżaczku nad basenem, jak król.
- Jesteś taka kochana, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy, a najgorsze jest to, że nie mam jak ci się odwdzięczyć za twoją dobroć i cierpliwość, której do mnie czasami potrzeba trzech basenów i jednego wiadra. Jesteś dla mnie lepsza niż rodzona matka, która próbowała się dobierać do Angelo i ona już dla mnie nie istnieje. Dziękuję, że jesteś, bez ciebie bym osiwiała jeszcze przed dwudziestką.- zaśmiała się i w końcu usiadła na kanapie, nie zauważyła, że tyłek też miała cały oklejony brokatem i ubrudziła obicie sofy. Oj trudno, się wytrzepie.
rozbrykany dingo
Gabi
lorne bay — lorne bay
11 yo — 111 cm
Awatar użytkownika
about
hasło: lornebay
- Dziękuję za te słowa. - Nie chciała jej tłumaczyć, że to działało trochę inaczej w Rodzinie Denaro. Tu liczyła się krew i przez to adoptowana córka Rosali nigdy nie będzie miała żadnych praw do Rodzinnego interesu. Będzie mogła kiedyś pracować dla Rodziny, ale nigdy nie będzie należeć jej się żadna część Cosy. Takie były zasady i nawet Marcello nie mógł ich zmienić.
Zaśmiała się cicho na słowa o Francesco, chociaż nie powinna. Rosalia nie miała z nim zbyt dobrych kontaktów, ale sama obrażać go tak jak Gabrielle nie mogła.
- Jeszcze żeby o to chodziło, to pół biedy.... - Wyczuła, że nastolatka nie ma pojęcia o czym ona mówi. - Angelo ci nie powiedział? - To nie była żadna tajemnica, więc Rosalia westchnęła cicho. - On i jego przyszłe dzieci nie są w ogóle brani pod uwagę. Francesco to taki nasz Książę Harry. - Chciała jej to jakoś jasno nakreślić. - Dużo rozrabiał w przeszłości i Marcello go nieoficjalnie wykluczył, z reszta sam Francesco twierdzi, że on tu nie należy i nie da się zamknąć do końca życia w fortecy. Dobrze mu w tych Stanach. To.... specyficzna jednostka, z resztą jak sama wiesz. Dlatego nasz biedny Angelo czuje taką presję. To bardzo honorowy i oddany Rodzinie człowiek. Hm. - Zamyśliła się. - Chyba dlatego niechętnie chciał się tym z tobą dzielić, ale cała Cosa to wie, Franek jest taką czarną owcą. Czasami sobie żartujemy, że czekamy na odnalezienie się kolejnych potomków Papy Denaro, może któryś jakimś magicznym sposobem okazałby się kolejnym Marcello. - Westchnęła. - Może wydawać się czasami straszny i surowy, ale jest najbardziej rozsądny i spokojny z nich wszystkich. Dlatego wiem, że zawsze ostatecznie zachowa się jak należy. - Wiedziała, że nie uspokoi to nastolatki, ale musiała znać prawdę. Poczuła się w obowiązku, by jej o tym powiedzieć, skoro Angelo znów nie miał jaj.
- Wiesz kochanie, najważniejsza zasada to taka, żeby zawsze myśleli, że mają rację i oni podejmują decyzję, nawet jeśli robimy to my, tak po cichutku. - To była jej złota zasada. Zaśmiała się cicho.
- Nic mi nie jesteś winna, słoneczko. Jesteś cudowną osobą, a dobro wraca, wiesz? Kocham Angelo, chociaż czasami jest strasznym... - Chciała powiedzieć dupkiem, ale się powstrzymała. - porywczym kotletem. - Dodała rozbawiona. - I bardzo chcę waszego szczęścia. Pasujecie do siebie. - Nagle przetworzyła coś, czego w początku nie usłyszała. - Jak to twoja matka dobierała się do Angelo? Boże święty... - Brzmiała na zszokowaną. - Przykro mi kochanie. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. - Dla niej to było niepojęte, choć wiele już w życiu widziała, żyjąc przy boku głowy Mafii. - Tym bardziej, dzwoń do mnie jak tylko potrzebujesz. Jesteś już nasza Rodziną, wiesz? - Zapewniła ją, żeby wiedziała, że już nigdy nie będzie sama i może na nich liczyć. Szczególnie na nią.

Gabrielle Glass
hasło: lornebay
sumienny żółwik
universal person
brak multikont
Królowa życia — śpiąca na pieniądzach
19 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Wesoła ciamajda, z mnóstwem pomysłów. Spontaniczna, życzliwa, energiczna!
No pewnie, oczywiście, że Angelo nic jej nie powiedział, bo jakże by inaczej? Cały czas trzymał ją w bańce nieświadomości, pewnie myśląc, że sobie z tym wszystkim nie poradzi, albo nie ogarnie tym swoim małym rozumkiem całej tej hierarchii i drobnych niuansów, dlatego Gabi westchnęła. Już się powinna przyzwyczaić, ale wciąż to ją jakoś dotykało dlatego westchnęła głęboko, zrezygnowana i dosłownie witki jej opadły.
- Oczywiście, że mi nie powiedział... On mi niczego nie mówi, jakby to coś miało zmienić.- zaczęła strzepywać z kanapy brokat, bo zauważyła, że trochę ją z nim poniosło i Angelo będzie zły, jakby miał w domu kurde pięciolatkę, a nie młodą kobietę, ale ona chciała dobrze! Chciała mu zrobić ładny album! W zasadzie Gabi to wyznanie wcale nie szokowało, było dość... zrozumiałe i adekwatne. Ona Frankowi to by nawet kaktusa w doniczce nie powierzyła pod opiekę, a co dopiero Marcello losów rodzinnych biznesów. Jej też lepiej żadnego kwiatka nie dawać pod nadzór, bo ususzy i wykończy na amen — nawet kaktusa. I jak ona miała dzieci wychować?
- To ja chyba trochę rozumiem Franka i utożsamiam się z jego podejściem, też nie chciałabym dać się nigdzie zamknąć. Oboje mamy wolnościowe podejście do życia, chyba dlatego tak dobrze się dogadujemy, chociaż czasami mnie wkurza, bo jest jak ameba.- wstała z kanapy i ogarnęła wzrokiem cały salon i się przeraziła jak tu wygląda. Serce w niej zamarło na kilka sekund, ale słuchała Rosalii, to nie tak, że się wyłączyła z rozmowy.
- Marcello pożyje jeszcze minimum z 50 lat więc nie wiem, po co Angelo czuje taką presję, powinien trochę wyluzować, takie jest moje zdanie. Dlaczego martwić się czymś, co jeszcze nie jest problemem? Te rozwiązuje się, dopiero jak się pojawią, a nie kurde martwić się na zapas.- powiedziała dość rzeczowo jak na siebie. Jeszcze, żeby sama się do swoich własnych słów stosowała, to by było dobrze, a nie ona wszystko roztrząsa na zapas, myśli "co będzie jeśli" itp.
- Strasznie to skomplikowane i takie trochę... manipulatorskie, a ja nie umiem w manipulację, może kiedyś się nauczę, ale nie wiem, czy chcę.- zaśmiała się ze złotej rady kobiety i zaczęła się zastanawiać, jak niby ma to robić, żeby Angelo myślał, że to on podejmuje decyzje, kiedy to ona będzie ich prekursorką. To zbyt skomplikowane jak na jej młodziutką główkę, może kiedyś to ogarnie.
Gabrielle wybuchnęła szczerym śmiechem, kiedy usłyszała, jak Rosalia nazwała Angelo. Porywczy kotlet, boże, jakie to było złote, tak bardzo mocno zaczęła się śmiać, że aż się popłakała.
- Porywczy kotlet... Ahahahah nie wytrzymam. Niewiele mówisz, ale jak już coś powiesz to są to diamenty!- otarła szybko policzek wierzchem dłoni, próbują cię uspokoić, ale przez swój gest upaćkała sobie twarz brokatem, on był teraz wszędzie i nie pozbędą się go przez najbliższe pół roku. Ledwie mogła złapać oddech, ale uspokoiła się, kiedy kobiecie zrobiło się przykro przez to, że Gabi wkurzyła się na swoją matkę i zerwała z nią wszelki kontakt.
- To nic. I tak nigdy nie miałyśmy dobrych relacji, to musiało kiedyś się skończyć. Urodziła mnie, szanowałam ją, ale przez tę rozłąkę chyba żadna z nas nie umiała się pokochać tak jak powinna matka z córką, to już była przepaść nie do przeskoczenia.- westchnęła cicho i podreptała do stacji dokującej odkurzacza, żeby ten szybko wszystko jej tu ładnie wysprzątał nim Angelo zejdzie i zacznie się denerwować.
- Wiem, to wspaniałe uczucie, mieć was tylu i móc na was liczyć. Angelo schodzi, muszę kończyć. Kocham cię Rosalio! Buziaczki i jeszcze raz dziękuję! Pa, pa, pa, pa!-szybko się rozłączyła i rzuciła telefon na kanapę. Przyłożyła rękę upaćkaną brokatem do czoła i z przerażeniem stwierdziła, że trochę za bardzo popłynęła z tą dekoracją albumu. To znaczy ten brokat przewaliła nieumyślnie i tak paskudnie się rozniósł. Ozdabiać albumu nawet nie zaczęła, a pokaże wszystko Angelo, dopiero jak skończy, nie ma siły, że zobaczy co jest w środku wcześniej.

zt
rozbrykany dingo
Gabi
ODPOWIEDZ