spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Odnalazł osobę, która była jego jedną na milion, jedną jedyną w całym wszechświecie i był za to bardzo wdzięczny. Nie każdy miał takie szczęście. Przyglądał się twarzy partnera łagodnie, nawet jeśli był kłębkiem nerwów i innych emocji, mieszających się ze sobą. Zawsze jest jednak podstawą była miłość do Arthura. Bezgraniczna. W ciągu wielu długich lat wytworzyła się między nimi więź, której nie dało się tak po prostu zerwać. Nawet, gdyby jednego z nich zabrakło, to uczucia nie dałyby radę wygasnąć, tak jakby jeden żył w drugim.

Rozumiał wzburzenie mężczyzny i doskonale zdawał sobie sprawę do kogo jest tak naprawdę skierowane, do jakich sytuacji. Sam również czuł złość i czuł ją od dziecka. Ojciec maltretował wszystkich, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Arthur nieraz widział ślady na ciele Samuela, świadczące o znęcaniu się, szczególnie w trakcie studiów i przez kilka lat później. W pewnym momencie Sam przestał się nadstawiać, chociaż i tak wpływ ojca na niego nie ustał. Nawet niedawno w trakcie kłótni oberwał i ukazał się Arthurowi z rozciętą wargą. Wyglądało na to, że to się miało nie skończyć, dopóki ojciec żył albo chodził po tym świecie jako wolny człowiek.

Nie wiem, Arthurze. Nie mam pojęcia co zezna policji i co powie im moja matka. Sądzę, że stanie po jego stronie, jak zawsze 一 przyznał bez większego zastanowienia. Po prostu to wiedział, z doświadczenia. 一 Ważne co zeznają Isaac i Viper oraz reszta, która w tym przez te wszystkie lata tkwiła 一 dodał, bo to było kluczowe. Muszą chociaż ten jeden raz wszyscy się zjednoczyć i bez oporów zająć się razem tą sprawą, aby w końcu postawić się rodzicom i zamknąć ten rozdział raz na zawsze. Nie wyobrażał sobie, żeby ojciec miał wrócić do domu bez żadnych konsekwencji i żeby rodzeństwo również wróciło pod jego dach. Takie zaniedbanie mogłoby się w końcu skończyć śmiercią.

Uśmiechnął się lekko, blado, w odpowiedzi na jego kolejne słowa. Wierzył mu i ufał. Zawsze miał w nim wsparcie i doskonale zdawał sobie sprawę, że to się nie zmieni, niezależnie od tego jak trudne stałoby się nagle ich życie.

Wiem. Jesteś aniołem, Arthurze 一 przyznał całkowicie szczerze. 一 Po prostu bądź obok, tak jak teraz. 一 Nachylił się i złożył na jego ustach krótki, czuły pocałunek. Pozwolił się objąć, wpasowując się w jego silne ramię, przylgnął klatką piersiową do jego boku, opierając policzek o oparcie kanapy, zwrócony twarzą cały czas do niego.

Nie szukajmy winnego. Przez wiele lat nie byłem gotowy na podjęcie tak ważnych kroków. Nie mogłem tego zrobić, dopóki nie zrobiłem porządku z samym sobą. Kiedyś byłem takim dzieciakiem jak oni, zagubionym, zaszczutym, cierpiącym. Nie potrafiłbym się zająć nikim innym, skoro nie potrafiłem sam sobą. To by była za duża odpowiedzialność. Nawet nie wiem czy teraz jestem na to w pełni gotowy, ale wydaje mi się że bardziej już nie będę 一 przyznał, otwierając się przed nim po raz kolejny. Wiele razy rozmawiali o problemach Samuela i Arthur doskonale wiedział ile lat najstarszy z rodzeństwa Monroe spędził na terapii i walce o lepsze samopoczucie.

Westchnął ciężko, słysząc że Arthur obwinia sam siebie i myśli o tych najgorszych scenariuszach, nawet jeżeli miał w sobie wolę walki o rodzinę, która nawet nie była jego. To szlachetne i tylko udowadniało jak dobrym człowiekiem Fell był. Nie zasłużył na to wszystko, nie powinien być tego świadkiem. Nie powinien się tak zamartwiać i mimo całej swojej wdzięczności Samuel miał ochotę trzymać go od tego wszystkiego z daleka, chociaż wiedział że nie zdoła. Arthur mu na to nie pozwoli i jego własna słabość również nie. Nawet jeżeli czasami miał wrażenie, że to bardzo samolubne.

Podniósł się i wsunął na księgarza, siadając na jego udach okrakiem, po czym ujął jego przystojną twarz w swoje szczupłe dłoni, przesuwając palcami po zaroście i nachylił się, zaglądając mu prosto w jego trójkolorowe oczy, których brąz, zieleń i błękit przeplatały się ze sobą w niesamowicie piękny sposób.

Poradzimy sobie 一 zgodził się z nim, wypowiadając te słowa twardo, z pewnością siebie, na jaką tylko było go stać. Bardzo chciał w to wierzyć, a z Fellem było mu dużo łatwiej. 一 Również dzięki tobie, bo zawsze mnie i ich wspierałeś. Zawsze byłeś szczery, otwarty i pomocny i jestem ci za to bardzo wdzięczny. Za to tak bardzo cię kocham 一 dodał z powagą, wypisaną na twarzy. Pocałował go ponownie, tym razem trwając w tym pocałunku dłużej, muskając jego wargi swoimi pieszczotliwie, z pasją, przymykając przy tym oczy.

Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Może i Arthur nie był członkiem rodziny Monroe jeśli patrzeć na łączące ich pokrewieństwo i więzy krwi, ale z całą pewnością był z nimi związany pod względem emocjonalnym - traktował ich jak swoją rodzinę, podczas gdy jego własna nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Głównie dlatego tak bardzo zabolały go słowa Saula o tym, że nie ma prawa głosu, bo nie jest z rodziny. Nie chciał jednak tego rozpamiętywać, bo wiedział, że w tym momencie nic to nie da, a poza tym doskonale rozumiał, że Saul krzyczał to wszystko w złości i zmęczeniu - domyślał się, że w innych okolicznościach nie użyłby aż takich słów.

- Domyślam się, że wasza matka stanie po stronie ojca. Znam ją na tyle, żeby się tego po niej spodziewać - westchnął ciężko, obracając w dłoniach kubek z kakao. Co jakiś czas brał parę łyków, aż w końcu uznał, że jest mu wystarczająco słodko i większej ilości słodyczy nie zniesie, więc odstawił kubek na stolik i skupił się na tuleniu i głaskaniu Samuela, bo ten - co logiczne - potrzebował teraz jego uwagi. Tego co zeznają dzieciaki (i czy zeznają) nie skomentował, bo nie był pewien jak to wszystko będzie wyglądało. Znał dzieci na tyle, żeby wiedzieć, że raczej nie są przesadnie skore do zwierzeń i pozostawało mieć nadzieję, że ta sytuacja niejako je do tego zmusi.

- Nie jestem aniołem, Sammy - popatrzył na niego poważnie i pokręcił głową, mimo wszystko przytulając go do siebie mocno i w swoich ramionach starając się ukryć go przed całym złem tego świata. Oddał mu ten krótki pocałunek i uśmiechnął się lekko, ale dość smutno. - Daleko mi do anioła. Ale będę przy tobie zawsze, to się nie zmieni.

Wierzył w to, naprawdę. Wierzył, że nie było na tym świecie siły, która sprawiłaby, żeby coś między nimi się zepsuło. Wierzył, że Samuel jest jego bratnią duszą. Że jest jedyną osobą, która w pełni go akceptowała i rozumiała, ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Musiał być tym jedynym, nie było innej opcji. I gdyby jego zabrakło, to już nigdy nie zaznałby takiego szczęścia jak przez te ostatnie tygodnie u jego boku. Już nigdy jego oczy nie błyszczałyby takim szczerym ciepłem. Nie mógł go stracić, nie mógł pozwolić, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda. Nie poradziłby sobie bez niego.

Odpłynął myślami na tyle daleko, że ocknął się dopiero w momencie, gdy Samuel pakował się na jego kolana. Uniósł brwi, nieco wytrącony z równowagi, ale dość szybko odnalazł się w sytuacji i uśmiechnął pod nosem, dłonie układając na biodrach przyjaciela i chętnie oddając pocałunki, którymi go obdarowywał. Pozostawała tylko jedna, nieprzyjemna drzazga pod skórą, która nie dawała mu spokoju. Szczerość.

- Sammy... - wymruczał w końcu w jego usta, łapiąc go za szczękę i tym samym trzymając go na dystans. Lekki dystans oczywiście, bo nie zamierzał pozwolić mu się odsunąć, ale chwilowo musiał ograniczyć jego dostęp do swoich ust, skoro miał zamiar używać ich do czegoś innego. - Muszę ci coś powiedzieć chyba. - odchrząknął krótko. - Chciałem wcześniej, ale to się zbiegło z tym, co przydarzyło się dzieciakom i... jakoś nie było okazji później. - puścił jego szczękę, obie dłonie znów kładąc na biodrach mężczyzny i przyglądając się z obawą jego twarzy. - Jakiś czas temu byłem w bibliotece, jak zawsze, poszedłem poczytać i zagadał tam do mnie taki chłopak. Młody, ewidentnie entuzjasta książek, pochodził z Niemiec, Klaus, jeśli dobrze pamiętam. - na chwilę uciekł wzrokiem, jakoś niełatwo mu było o tym mówić i trochę się obawiał spojrzenia Samuela w tym momencie. - Rozmawiało nam się fajnie, inteligentny dzieciak i w ogóle, ale w pewnym momencie zaczął się trochę dziwnie zachowywać i... no, dotykał mojego kołnierzyka, więc go odsunąłem, myśląc, że komunikat dotrze, ale wtedy mnie pocałował i... ja... - potrząsnął głową, odganiając od siebie wspomnienia z tamtego popołudnia. - Odsunąłem go, wkurzyłem się na niego, jeszcze w dodatku Helen to widziała i wygoniła nas z biblioteki... wydarłem się na niego, że nie wolno całować obcych facetów, że mam kogoś, że tak się po prostu nie robi, a on uznał, że dobrym pomysłem będzie rozpięcie mojego paska - głos mu się trochę załamał i na moment ukrył twarz w dłoniach, biorąc głęboki oddech. - Ja nie chciałem się z nim całować, Sammy. I do niczego nie doszło. Przysięgam.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Przyglądał się mu przez chwilę, zostawiając stwierdzenie odnośnie matki bez odpowiedzi. W końcu sam też doskonale wiedział, że stara zrobi wszystko, aby wyciągnąć ojca z pierdla, pewnie by nawet rozłożyła nogi przed każdym parszywym psem, pracującym na dołku, żeby tylko staremu się upiekło. Na szczęście to tak nie działało, przynajmniej nie w tym mieście. Patrzył tak na jego twarz i zastanawiał się czemu Arthur nie wierzył w siebie tak bardzo, jak bardzo wierzył w niego Samuel. Dla niego był aniołem i tak już pozostanie. Bardzo przystojnym aniołem w dodatku.

Jesteś też byt skromny 一 dodał, odrobinę rozbawiony, czując jak napięcie powoli opuszcza jego ciało. Mógł zatonąc w końcu w oczach księgarza, pozwolić otulić się spokojowi i bezpieczeństwu, które widział, gdy w nie patrzył. Niektórzy mieli swoje ulubione miejsca, pomieszczenia w domu, w których była ich strefa komfortu, inni potrzebowali konkretnych przedmiotów, zapachów, produktów lub obecności swojego pupila. Samuel mógł być gdziekolwiek, dopóki mógł patrzeć w te oczy. To w nich widział wszystko, czego potrzebował i to one sprawiały, że odnajdywał równowagę i zyskiwał potrzebne do funkcjonowania siły.

Zamrugał, odrobinę zaskoczony tym nagłym odsunięciem go przez Fella, ale nie zraził się zbyt mocno, układając dłoń na tej należącej do Arthura, którą przytrzymywał jego szczękę. Zsunął ją powoli na swój tors, by zaraz znowu się pochylić i z cichym pomrukiem, w którym ukryte było pytanie, po tym jak księgarz wymówił jego imię, dotknął ustami skóry na jego szyi, chwilę później przesuwając końcem języka po miejscu tuż za jego uchem.

Mhm 一 mruknął, dając znać, że dalej słucha i aby śmiało kontynuował, podczas gdy wsuwał mu właśnie szczupłe palce we włosy, znacząc językiem kolejne fragmenty skóry za jego uchem, na jego płatku i znowu szyi. Opowieść zaczęła się dosyć niewinnie, nic co byłoby szczególnie ważne, ot jakiś Niemiec w bibliotece, miejscu które niespecjalnie nadaje się na pogawędki, o ile ktoś ma szacunek do książek, a z tego co mu było wiadomo księgarz miał ogromny. Przy wzmiance o dotykaniu kołnierzyka w głowie Samuela zapaliła się pierwsza lampka ostrzegawcza, ale jeszcze nijak nie zareagował, chociaż zamarł z ustami tuż przy jego skórze i uniósł, przymknięte wcześniej powieki, by zerknął kątem oka na twarz narzeczonego. Opuścił dłoń i odchylił się, by przyjrzeć się mu wnikliwiej, bo słowo pocałował włączyło alarm, który rozbrzmiał w jego głowie tak głośno, że z trudem słyszał własne myśli.

Rozpiął ci pasek? 一 zapytał, nadając twardy nacisk na ostatnią literę, kiedy poukładał sobie mniej więcej całą historię od początku do końca w głowie. Zaskoczenie przeszło w złość, zmieszaną z jakiegoś rodzaju zawodem i rezygnacją, której jednak nie okazywał. Zsunął się z jego kolan na miejsce obok, po czym wstał, wygładził swój szary dres z całą godnością, na jaką było go stać i ruszył w stronę aneksu kuchennego, by nalać sobie resztę wina, na którą jeszcze przed chwilą nie miał ochoty.

Do niczego nie doszło 一 powtórzył, przechylając butelkę i obserwując jak bordowy płyn uderza w dno szkła i wiruje w kieliszku. Ścisnął szyjkę butelki i wyciągnął rękę w bok, nad kosz, jakby chciał ją tam odłożyć, ale ostatecznie po prostu cisnął ją tam ze złością, a ta rozbiła się z hukiem, uderzając o dno.
Przyłożył brzeg kieliszka do warg, przechylił naczynie i wypił całą zawartość za jednym razem, po czym odetchnął, łapiąc powietrze i oblizał usta

Tylko do lizania się i macania w publicznej bibliotece na oczach bibliotekarki i pewnie połowy tego pieprzonego miasta 一 warknął, przekręcając głowę, by rzucić mu wściekłe spojrzenie. Sam nie wiedział czy bardziej był zły na szczeniaka, który na za dużo sobie pozwolił czy na sam fakt, że ktoś inny dotykał Arthura w sposób, w który nikt nie powinien. Poczuł ukłucie w klatce piersiowej, które naturalnie zignorował. Już nawet nie krzywił się za specjalnie, gdy ból się pojawiał, chyba że wyjątkowo się nasilał. Zgarnął z lodówki butelkę z resztką whisky i szybkim krokiem opuścił kuchnię, po czym wyszedł na zewnątrz i usiadł pod ścianą, opierając się o nią plecami. Zapalił papierosa, po czym upił łyka alkoholu i przymknął oczy, czując jak alkohol wyznacza ognistą ścieżkę aż do jego żołądka. Nie miał pojęcia co teraz ze sobą zrobić, bo nie dałby rady zasnąć, ale upić się też nie wypadało, skoro miał jutro ważne spotkanie. Dotarł w końcu do momentu, w którym poczuł, że nie ma na to wszystko siły.


Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Czy Arthur spodziewał się takiej reakcji po Samuelu...? Właściwie nie wiedział jakiej reakcji się spodziewał a jakiej nie, ale ta, która faktycznie miała miejsce, zabolała. Nie, w sumie to, że zabolała, to był żaden opis i kompletnie nie oddawało tego, co właśnie działo się w piersi Arthura. Wiecie jak boli złamane serce? Przypuszczam, że jego właśnie bolało w ten sposób. I nie chodziło nawet o to, że poczuł się mniej kochany, że poczuł, że już nic dla Samuela nie znaczy - bardziej chodziło o to, że sam czuł, że zrobił mu krzywdę. Nie chciał tego, oczywiście że nie, ale widział, że go zranił. Widział to w jego oczach, widział w mięśniach szczęki, która nagle się napięła, w żyłce która pojawiła się na jego skroni. Znał go zbyt dobrze, żeby przegapić takie - nawet z pozoru niewielkie - sygnały.

Nie zareagował jakoś bardzo, gdy Samuel poszedł po wino. Powlókł się za nim, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, po prostu patrzył na mężczyznę, który wlewał sobie wino do kieliszka. Słuchał jego słów, czując, że jego serce jest rozrywane dosłownie na tysiące maleńkich kawałeczków. Nie był jednak w stanie się odezwać, czując zarówno, że łzy znów zbierają mu pod powiekami jak i to, że jego płuca nie współpracują do końca i nie jest w stanie wziąć takiego oddechu, jakiego potrzebował.

Dopiero gdy Samuel wyszedł na zewnątrz coś go tknęło i ruszył za nim, sięgając jeszcze po swoją marynarkę. Wieczory bywały naprawdę chłodne. Założył ją na swoje ramiona, zamknął za sobą drzwi i popatrzył na opartego o ścianę mężczyznę; jego oczy były teraz wielkie, jasne i pełne łez, ale w ciągu tak krótkiej chwili nie był w stanie się uspokoić. To zapewne zajmie mu jeszcze chwilę. Wiedział jednak, że musiał z siebie coś wydusić, bo nie był znieść tego milczenia, tego wiszącego w powietrzu napięciu... no, nie był przyzwyczajony do tego, że Samuel się na niego gniewa, po prostu. Otulił się marynarką, podszedł do niego i jakby nigdy nic usiadł u jego boku, również opierając się o ścianę plecami.

- Naprawdę myślisz, że się z kimś lizałem i macałem? Serio? - popatrzył na niego, po czym zabrał mu z ręki butelkę whisky i pociągnął z niej potężnego łyka. - Kurwa, Samuel. - jęknął krótko, patrząc teraz przed siebie; akurat tego, co chciał powiedzieć, nie był w stanie powiedzieć patrząc na niego. - Powiedziałem, że mnie pocałował i rozpiął mój pasek, bo faktycznie tak było. Odepchnąłem go, powiedziałem mu, że mam faceta i że sobie nie życzę tego, co właśnie robi. To nie tak, że pozwalałem mu się całować i dotykać. To nie tak, że też go całowałem. - zerknął na niego, upewniając się, że mężczyzna go słuchał. Napił się jeszcze i przytulił do siebie butelkę. - Kurwa, Sammy. Zakochałem się w tobie bez pamięci w momencie, kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy na korytarzu uczelni. Przysięgam, wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale teraz wiem, że to było to. I nigdy... nigdy, do cholery, nie przestałem cię kochać. I nigdy nie przestanę. Naprawdę myślisz, że naraziłbym to, co teraz mamy, dla kogokolwiek? - wziął jeszcze jednego łyka i oddał mu butelkę, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. - Sammy, przyrzekam ci, że jesteś moją jedyną miłością. Jedyną... tak silną, tak piękną. I nigdy nie zrobiłbym niczego, żeby cię skrzywdzić.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Wyznanie Arthura zaskoczyło go na tyle, że zareagował tak, a nie inaczej, zanim w ogóle nad czymkolwiek porządnie się zastanowił. To był impuls, działanie nie do końca przemyślane, ale słowa same z niego wypłynęły. Czy czuł się zagrożony? Może odrobinę, chociaż nie był pewien na czym to dokładnie polegało. Ufał Arthurowi, a mimo wszystko bał się utraty tego, co z nim dzielił. Miał w sobie wiele strachu i wiele niepewności, a stare rany czasami po prostu się otwierały i nie mógł nic z tym zrobić, przynajmniej w pierwszej chwili.

Kiedy już usiadł na chłodnych deskach i zaciągnął się papierosowym dymem raz, a potem drugi, jednocześnie słuchając wyjaśnień Fella, zastanawiał się jeszcze raz nad tym wszystkim. Nad jego wyznaniem i swoją reakcję, nad wszystkimi myślami, które nawiedziły jego zmęczony ostatnimi wydarzeniami umysł. Strzepnął popiół na ziemię i westchnął ciężko, odchylając głowę i opierając ją o ścianę domu.

Kiedy tylko wracał do obrazów, które podpowiadała mu wyobraźnia, do wspomnianej bibliotek, do wyobrażeń dotyczących Arthura i nieznajomego chłopaka, czuł palące ukłucia wściekłości i bezsilności. Jednocześnie dochodziło do niego, że Arthur nie zrobił tak naprawdę nic złego, o ile mówił prawdę, a Samuel wierzył, że tak było. Nie zarzuciłby mu kłamstwa, nigdy. Znał go na tyle, że wiedział jak ważna była dla niego szczerość. Właśnie mu to w dodatku udowodnił.

Zacisnął zęby, patrząc spod lekko przymkniętych powiek na schody, prowadzące z werandy do ogrodu, chociaż kątem oka widział sylwetkę i profil, siedzącego obok Arthura. Zawsze był obok, w każdej sekundzie jego życia, jeżeli nie fizycznie, to w myślach. W końcu, po tych wszystkich refleksjach, przyszła złość na samego siebie. Nie chciał, żeby Arthur wystraszony jego reakcjami odczuwał stres przed powiedzeniem mu czegokolwiek, a szczególnie tych mniej wygodnych rzeczy. Obiecał sobie, że nigdy nie doprowadzi go do płaczu. Nigdy.

Przepraszam 一 odezwał się w końcu, sięgając po jego dłoń i wsuwając palce w jego. Skrzywił się lekko w dezaprobacie dla samego siebie, wyrzucając niedopalonego papierosa gdzieś dalej, na wilgotną o tej porze trawę. Węgielek na końcu peta rozjarzył się na krótki moment, a potem zgasł.

Poniosło mnie. To nie twoja wina 一 dodał, przekręcając głowę w taki sposób, aby spojrzeć na ukochanego, tym razem już łagodnie, ale dalej ze zmęczeniem, widocznym na twarzy, częściowo ukrytej w cieniu, chociaż dalej widocznej. 一 Wierzę, że nie zrobiłeś nic złego, po prostu trudno mi myśleć o tym, że ktoś inny cię dotykał. Zawsze było mi trudno.

Wyznanie odnośnie miłości od czasów studiów odrobinę go zaskoczyło, czy może zastanowiło. Nie sądził, że również ze strony Fella zaczęło się to tak wcześnie. Nie pojmował dlaczego tak długo trwało, żeby to wszystko do nich dotarło i żeby w końcu wyznali sobie miłość dopiero po tylu długich latach. Społeczeństwo było zakłamane, a przyjęte normy odciskały na życiach ludzkich zbyt duże piętno, tłamsząc ich i ich prawdzie ja. Był wdzięczny, że w końcu mogli żyć w prawdzie. Równie dobrze mogło być tak, że nigdy nie zdobyliby się na szczerość i dociągnęli do swoich ostatnich chwil, nie mając pojęcia jak to jest być naprawdę razem, ze sobą. Więc nie, nie sądził, że Arthur naprawdę lizał się macał w bibliotece z kimś, kogo nawet nie znał.

Wcale nie myślę, że mógłbyś zrobić coś, co by nas zraniło. Czasami po prostu za bardzo się boję, że stanie się coś, co nas rozdzieli i reaguje nieadekwatnie, wyolbrzymiając i wypaczając rzeczywistość.
Zacisnął palce na jego dłoni i pogładził jej wierzch kciukiem, czując ukłucie palącego żalu, widząc te piękne oczy załzawione. Powinny tak pięknie błyszczeć, ale nie przez smutek.

Wybaczysz mi? 一 zapytał po chwili, nie spuszczając z niego wzroku. Samuel wybaczyłby mu wszystko, każde kłamstwo, nawet zdradę, byle został u jego boku.



Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Arthur poczuł ulgę, gdy usłyszał przeprosiny. Nie, nie po to wyszedł na zewnątrz, żeby Samuel go przepraszał - absolutnie nie o to mu chodziło. To on powinien przeprosić, wiedział o tym i przepraszał szczerze, natomiast reakcja Samuela wychodziła nieco powyżej tego, czego Arthur się spodziewał. To nie tak, że uważał, że nie zrobił nic złego - faktycznie, rozmawiał z tym Niemcem i wchodził z nim w dyskusję o książkach, potem może nieco zbyt delikatnie go od siebie odpychał, ale ani przez myśl mu nie przeszło, że mógłby zdradzić kogoś, kogo naprawdę kochał. Zbyt wiele wycierpieli razem, zbyt wiele razem przeszli, żeby mógł to zaprzepaścić dla kogoś, kogo nawet nie znał. Jasne, dobrze mu się z Klausem rozmawiało o książkach, ale przecież właśnie dzięki takim pogawędkom poznał Samuela. Nie zamieniłby go na nikogo innego i nie dopuszczał do swojej świadomości tego, że ktokolwiek mógłby sprawić, że się od siebie oddalą. Nikt nie miał takiej władzy; ani jego poprzednie żony, ani żadna z partnerek, ani nikt, z kim spotykał się Samuel. Wierzył w to, że byli sobie przeznaczeni - po prostu. Nie istniała dla niego inna możliwość.

Westchnął, wpatrując się w ich splecione ze sobą palce. Zanim podniósł wzrok na twarz przyjaciela przełknął ślinę, walcząc sam ze sobą. To wszystko, co teraz się działo, nie było dla niego łatwe. Nigdy wcześniej nie rozmawiał z Samuelem o swoich uczuciach i to, że teraz to robił, naprawdę nie było dla niego proste. Kochał go, był tego pewien; kochał go całym sercem, ale rozmowa o tym, to zupełnie co innego.

- Wiem o tym - przysunął jego dłoń do swoich ust i pocałował ją delikatnie. - Mówiłem ci już, że nie ma nic, co byłoby w stanie nas rozdzielić - potarł nosem o wierzch jego dłoni i uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Przymknął oczy na nieco dłużej, gdy usłyszał przeprosiny i prośbę o wybaczenie. Zakręciło mu się nieco w głowie, ale starał się po sobie tego nie pokazać; przysunął się do niego i wsunął się pod jego ramię, wtulając się w pierś przyjaciela i zamykając oczy; zaciągnął się też jego zapachem, wreszcie czując się na tyle bezpiecznie, żeby to zrobić.

- Wszystko bym ci wybaczył - pocałował wierzch jego dłoni, a potem każdy palec z osobna, nie chcąc, żeby któryś poczuł się zaniedbany. - Kocham cię nad życie i... naprawdę, nie uważam, że cokolwiek jest w stanie to zepsuć. - podniósł głowę, cmoknął go czule w policzek, a potem to samo cmoknięcie skierował na jego żuchwę, a potem na kącik ust. - Nie chcę, żebyś się na mnie złościł... przyrzekam, że nigdy nie zrobiłbym niczego, co mogłoby cię zranić. Za bardzo cię kocham.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.

Ufał mu bezgranicznie i wierzył, że to się nigdy nie zmieni. Chciał, żeby Arthur zawsze już był obok, żeby mógł zasypiać w jego ramionach lub trzymając go w objęciach i budzić się obok niego. Chciał żyć z nim, dopóki śmierć ich nie rozłączy i gdziekolwiek by nie byli, niezależnie od miejsca i ludzi wokół, czułby szczęście, jeśli tylko obok byłby Arthur. Teraz był cały jego, tak naprawdę, zarówno umysłem, duszą, jak i ciałem. Tak naprawdę nie liczył się żaden Klaus, ani ktokolwiek inny, przynajmniej nie wpływało to na jego szczerą miłość i oddanie. Arthurowi mógłby wybaczyć wszystko, nawet rzeczy, za które do innych trzymałby urazę latami.

Uśmiechnął się lekko, z wyrozumiałością, na którą w pierwszym odruchu nie było go stać i żałował, że tak się stało. Objął go, mocno, przytulając się do jego ciepłego ciała, wdychając znajomy zapach, który tak uwielbiał i tonął w nim za każdym razem.

Wracajmy do środka. Już późno 一 powiedział w pewnym momencie, odchylając głowę. Powinni się już położyć. Chciał się wyspać, wypocząć trochę, żeby zmierzyć się z jutrzejszym dniem z odpowiednią ilością sił.

Podnieśli się, zabezpieczyli kuchnię, aby zostawić względny porządek, po czym udali się do sypialni. Kiedy Fell leżał już w łóżku z książką, odświeżony i przebrany, Samuel jeszcze krzątał się po łazience. Umył się na szybko i wyszorował zęby, zastanawiając się jeszcze raz co musi zrobić dnia następnego, czynność po czynności. Często układał sobie plany, przypominał wszystko, co musiał zrobić, aby niczego nie zapomnieć. Wypłukał usta, zerknął na swoje odbicie w lustrze i z cichym westchnieniem przeczesał jeszcze włosy, po czym zgasił światło i wszedł do sypialni, wygładzający czysty, czarny podkoszulek.

Rzucił spojrzenie na pogrążonego w lekturze księgarza i uśmiechnął się lekko, wznosząc kącik ust ku górze. Lubił go takiego zamyślonego, zafascynowanego słowem pisanym. Taka pasja była godna podziwu i Samuel naprawdę go podziwiał, od dawna.

Co czytasz? 一 zapytał, wsuwając się pod kołdrę, obok niego. Lampa na nocnej szafce, od strony Arthura dawała światło wystarczające do czytania, ale nie na tyle silne, aby razić w oczy. Samuel mógł co prawda sam przeczytać tytuł i autora na okładce, ale bez okularów po prostu mu się nie chciało.

Nie czekając na odpowiedź, przysunął się bliżej i wsunął dłoń na brzuch mężczyzny, opierając brodę na jego ramieniu i muskając nosem jego szyję. Gdzieś obok posmaku pasty do zębów, czuł jeszcze na języku smak jego skóry. Przesunął palcami wyżej, na jego tors, a potem krtań, badając ją z ciekawością.

Doszedłem do wniosku, że mimo wszystko byłeś niegrzecznym chłopcem, Arthurze 一 wymruczał, niezależnie od odpowiedzi Fella na jego pytanie odnośnie lektury. 一 Chyba nie powinienem pozostawić tego bez kary 一 dodał, obejmując dłonią jego szyję i częściowo szczękę nieco mocniej, ustami wędrując tuż za jego ucho, tam gdzie wcześniej zakończył wędrówkę językiem, tuż zanim dowiedział się o tym, co stało się w bibliotece.


Arthur C. Fell
pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.

Arthur nie potrafił się długo gniewać - zwłaszcza na Samuela, ale ogólnie nie był zbyt pamiętliwym człowiekiem i szybko zapominał o jakichkolwiek niesnaskach. Gdy Sam zdecydował, że powinni wracać do domu bo już późno Fell przyjął to z pokornym skinieniem głowy, a podczas standardowego wieczornego prysznica zdążył spłukać z siebie całe napięcie, które towarzyszyło sprzeczce z ukochanym. Zapominanie o kłótniach było jego ulubionym elementem wszelkich sporów, bez wątpienia. Po prysznicu i umyciu zębów wpakował się pod kołdrę, zabierając ze sobą jakąś dość losowo wybraną książkę z biblioteczki. Właściwie niedawno odkrył, że w domu dziennikarza zrobiło się całkiem sporo jego książek i nie miał zielonego pojęcia jak do tego doszło... bo to nie tak, że znosił je tutaj systematycznie, wcale nie. Póki jednak Samuel nie robił z tego powodu problemów, to Arthur rozprzestrzeniał się ze swoimi książkami, zajmując jakiś nieużywany wcześniej regalik, na którym było trochę miejsca na takie rzeczy. W każdym porządnym domu powinno znaleźć się miejsce na książki, zwłaszcza te należące do Fella.

Oderwał spojrzenie od czytanych właśnie linijek i przeniósł je na mężczyznę, spoglądając na niego znad okularów. Potrafił przerwać czytanie na rzecz Samuela, a to było naprawdę spore osiągnięcie; cóż, powiedzmy po prostu, że Monroe potrafił skupić jego uwagę kiedy tego chciał i cokolwiek Arthur by właśnie nie czytał schodziło wtedy na dalszy plan.

- Rękę Mistrza, Stephena Kinga. Czytałem już parę razy, ale wciąż uwielbiam... - urwał w połowie zdania i uniósł lekko brwi, czując jego dłoń na swoim brzuchu. Przyjrzał się Samuelowi kątem oka, bo ten właśnie oparł się o jego ramię i zastanowił się chwilę do czego ten dążył, ale tylko krótką chwilę, bo potem dłoń dziennikarza przesunęła się po jego klatce piersiowej na szyję i tam się zacisnęła, a gdy w dodatku usłyszał - na domiar tego wszystkiego jeszcze - że był niegrzecznym chłopcem, to z wrażenia aż zakręciło mu się w głowie. Odruchowo przymknął oczy, a trzymana przez niego książka wypadła z jego rąk i opadła na pościel tuż przy jego boku.

- A jaką... karę... chciałbyś mi wymierzyć? - zapytał drżącym głosem, ewidentnie nie z powodu strachu czy jakichkolwiek negatywnych emocji, a z czystego, płynnego wręcz podniecenia, które zawładnęło teraz jego ciałem. Ręka Samuela na jego własnego szyi nieco utrudniała mu mówienie, ale w tym momencie o to nie dbał. Ciało księgarza napięło się jeszcze bardziej, gdy poczuł język mężczyzny za swoim uchem, a niepowstrzymany jęk wyrwał się z jego gardła. Jego kręgosłup wygiął się lekko, a głowa odchyliła nieco do tyłu; poddawał mu się w tym momencie całkowicie i wiedział, że może to zrobić - wiedział, że jest bezpieczny i że przy Samuelu nie grozi mu żadna krzywda, cokolwiek by nie robili. Ufał mu, po prostu; najbardziej na całym świecie.

Samuel Monroe

spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Samuel Monroe
spiker radiowy, pisarz — lokalne radio
45 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
Pisarz, spiker radiowy i wielki fan motywu venitas zarówno w literaturze, jak i sztuce. Powraca do formy po załamaniu nerwowym i odzyskuje kontrolę nad życiem.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


pisarz i właściciel księgarni — "angel wings"
44 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Księgarz i pisarz, dwukrotnie żonaty, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Aktualnie znajduje oparcie u boku specyficznego pana policjanta, pisze książkę, pomaga przyjacielowi w opiece nad córeczką i... hoduje sobie króliczka, ale ćśś.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Samuel Monroe
ODPOWIEDZ