architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
c z t e r y

Arielle narozrabiała. Wiedziała, że popełniła błąd, ale niczego nie żałowała. Cieszyła się, że nareszcie znalazła spokój u boku Colina, ponieważ długo na to czekała. Okoliczności nie były idealne, ale w prawdziwym życiu czasem tak po prostu bywało. Obecnie Adams zmagała się z konsekwencjami swoich decyzji. Niektórzy w miasteczku krzywo na nią patrzyli, ale zupełnie szczerze, Arielle niewiele sobie z tego robiła. Nigdy jakoś szczególnie nie interesowała się plotkami. Czy była dumna z tego, że zdradziła swojego niedoszłego męża? Oczywiście, że nie. Zachowała się nagannie i była tego świadoma, ale nie zamierzała rozpamiętywać tego do końca swoich dni. Wolała skupić się na tym, co było tu i teraz.
Dzisiejsze popołudnie Arielle miała spędzić w towarzystwie swojej starszej siostry. Dziewczyny nie widziały się od pamiętnego dnia jej ślubu. Arielle chciała dokładnie wyjaśnić Molly całą sytuację. Miała nadzieję, że siostra nie będzie jej oceniać. Trochę się tego obawiała. Po ucieczce sprzed ołatrza Ari miała na głowie trochę zmartwień. Chwilowo nie miała własnego dachu nad głową i pomieszkiwała u Colina. Między nimi wszystko układało się dobrze, może nawet za dorbze, ale Arielle nie chciała szukać dziury w całym. Cieszyła się chwilą.
Na spotkanie z siostrą dotarła lekko spóźniona. Jutro miała wrócić do pracy po urlopie i chciała, żeby porozmawiały na neutralnym gruncie.
— Cześć, Molly. Cieszę się, że zgodziłaś się na dzisiejsze spotkanie — odparła na powitanie i posłała w jej kierunku przyjazny uśmiech. Uśmiechnęła się subtelnie, a następnie zajęła miejsce naprzeciwko starszej siostry. Odwiesiła torebkę na oparcie krzesła i spojrzała na młodą kelnerkę, która właśnie przyniosła im karty.
— Mam Ci sporo do opowiedzenia. Zgaduję, że tak jak wszyscy pewnie jesteś nieco zmieszana — zaczęła spokojnie. W międzyczasie otworzyła kartę i zaczęła analizować menu. Nie była jakoś szczególnie głodna, a restauracyjne zapachy przyprawiały ją o mdłości. Wzięła głęboki wdech i uważnie przyjrzała się Molly. Próbowała wybadać jej nastrój. Czuła lekkie poddenerwowana.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#8

Niewiele brakowało, aby Molly nie pojawiła się na spotkaniu z siostrą. I to nie dlatego, że nie chciała, bo w gruncie rzeczy, to bardzo ciekawiło ją co tak naprawdę się stało, oraz to, jak siostra się ma. Jednak połączenie pracy w Cairns, wizyt u klientów, dzielenia się opieką nad dzieckiem ze znajomym było wymagające. Nie chciała sprawić swojej małej siostrzyczce żadnych przykrości, ale los był nieubłagalny. Na całe szczęście wszystko udało się załatwić tak, że Molly nie musiała targać ze sobą wózka.
Wiedziała, że Arielle będzie wyrozumiała i nie będzie miała nic przeciwko spotkaniu swojej tak-jakby-siostrzenicy, ale co rozmowa we dwójkę, to rozmowa we dwójkę. Teraz miały wiele tematów do poważnych rozmów, jakimś następnym razem mogą wziąć Sally na plac zabaw, a co cztery oczy pilnujące, by dziewczynka nie jadła piasku, to więcej niż tylko jedna para.
-Hej Ari-uśmiechnęła się tylko, właściwie to zadowolona, że nikt jej nie przyłapał na spóźnieniu i tak naprawdę, gdyby tylko chciała, to by mogła zagrać kartą starszej, poniekąd mądrzejszej siostry i zganić architektkę za to delikatne spóźnienie. Jednak spokojnie, to nie będzie mieć miejsca, bo byłoby bardzo nie w porządku. Z resztą, Molly chciała jednak dowiedzieć się wszystkiego, zrozumieć siostrę i móc uspokoić ich matkę, która zdecydowanie to wszystko przeżyła. Cóż, nie na co dzień druga córka zrywa zaręczyny, żeby zamieszkać z innym facetem, zamiast brać piękny ślub, który był długo szykowany. Choć to, co Molly zrobiła można było wytłumaczyć i zrozumieć, bo tam nawet data ślubu nie była sztywno ustalona, tak Arielle uciekająca sprzed ołtarza...
-Sałatkę cesar i lemoniadę poproszę-zwróciła się do kelnerki, nawet niespecjalnie patrząc na kartę. Bywała w tym miejscu nie raz, nawet już po swoim powrocie do miasta, wiec wiedziała co wybrać. -No, wiesz... Nie na co dzień obserwuje się sceny jak z filmu-uśmiechnęła się. No, było to dziwne, nie da się ukryć. Jednak Molly zdecydowanie nie zamierzała oceniać na głos młodszej z Adamsów. -Chcesz wszystko sama opowiedzieć, od początku, czy zasypać Cię lawiną pytań, które cisną mi się na usta?-zapytała, pokazując swoje wielkie serce i dając wybór brunetce. Niech zna wielką łaskę swojej starszej siostry!

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Cóż, dorosłe życie bywało skomplikowane. Arielle doskonale wiedziała, że jej starsza siostra miała sporo na głowie. Łączyła dojazdy, pracę zawodową i opiekę nad dzieckiem. Sama nie miała własnych dzieci, a i tak czasem ciężko było ogarnąć jej wszystkie obowiązki. Odkąd Molly zajęła się wychowaniem córki swoich zmarłych przyjaciół, Arielle robiła wszystko, żeby jakoś ją odciążyć. Nie zawsze była pomocna, ale przynajmniej służyła ciepłym słowem i zawsze oferowała swoje ramie do wypłakania się.
Młodsza z sióstr Adams przepadała za swoją przybraną siostrzenicą. Sally była przekochanym dzieckiem i kompletnie nie przeszkadzało jej towarzystwo energicznej dziewczynki. Dzisiejsze spotkanie stanowiło pewien wyjątek od reguły, ponieważ Arielle chciała szczerze porozmawiać z siostrą na tematy, które zdecydowanie nie należały do kategorii family friendly.
— Poproszę risotto z pieczarkami i colę light — oznajmiła spokojnym głosem i posłała delikatny uśmiech w kierunku osoby, która je obsługiwała. Gdy zostały same, wzięła głęboki wdech i spojrzała na Molly. Wiedziała, że ich mama nie była zachwycona jej zachowaniem. Dzień jej ślubu miał wyglądać zupełnie inaczej. Arielle nie żałował, że odeszła od swojego niedoszłego męża. Żałowała jedynie tego, że nie odkręciła tego wszystkiego szybciej. Powinna zagrać w otwarte karty i od razu wyjawić swojemu byłemu narzeczonemu, że spędziła upojną noc w ramionach swojego ex.
— Na pewno wszyscy zapamiętają ten dzień na długo… Będę z tobą szczera, bo nie zamierzam dłużej owijać w bawełnę. Nie żałuję, że tamtego dnia nie wyszłam za mąż. Po prostu... powinnam zakończyć to wcześniej i oszczędzić wszystkim nerwów — przyznała i ciężko westchnęła. Wiedziała, że swoim zachowaniem zraniła wiele osób, ale nie mogła magicznie cofnąć czasu.
— Może pół na pół, co? Zacznę opowiadać, a jeżeli coś będzie niejasne, zadasz mi dodatkowe pytania — zaproponowała. Takie rozwiązanie wydało jej się najrozsądniejsze. — Zacznę od początku, tak naprawdę wszystko zaczęło się na miesiąc przed ślubem, kiedy natknęłam się na Colina w klubie. Oboje byliśmy pijany i każde z nas powinno pójść w swoją stronę, lecz tego nie zrobiliśmy. Zamiast tego wylądowaliśmy w łóżku, a kolejnego dnia udaliśmy, że nic się nie stało — wiedziała, że zrzuciła prawdziwą bombę, ale nie zamierzała niczego przed nią ukrywać. Molly była jedną z najbliższych jej osób i zasługiwała na to, aby poznać calutką prawdę.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Dorosłość absolutnie nie przypominała tego, do czego młodzi wzdychali, czego tak bardzo pragnęli, bo nie podobało im się dzieciństwo. Z resztą, jeśli zapytać Molly jeszcze parę lat temu, to totalnie inaczej widziała swoje życie - tyle, gdy przychodziło do zmian, nikt ją o zdanie nie pytał. Niby mogła się zapierać rękami i nogami, ale czy los cokolwiek sobie z tego zrobił? A może, jakaś moc sprawcza wiedziała, że najstarsza z panien Adams wcale nie jest szczęśliwa w swoim życiu i postanowiła coś zmienić? A że nie była to wygrana w totka, czy coś równie pozytywnego. Mogłoby się wydawać, że to najgorsze, co mogłoby ją spotkać, ale w rzeczywistości, po tych kilkunastu tygodniach wychodziło, że wręcz przeciwnie. Zdecydowanie mogło być gorzej. Przynajmniej dla niej, bo dla Sally już niekoniecznie. Choć lepiej zdecydowanie mogła trafić.
Jakby się przepatrzyć, to powrót w rodzinne strony, gdzie była jej mama i siostra, a druga siostra jak się okazało również postanowiła wrócić. Własnych dzieci mieć nie mogła, więc w jej życiu pojawiła się Sally. Zakończyła nieszczęśliwy związek, znalazła pracę. Czyli nie było wcale tak źle... Jednak martwiła się o Arielle, o Athenę... O wiele osób naprawdę się martwiła. Taki chyba był już los najstarszego dziecka.
Faktycznie, to, co Arielle zrobiła, to była połowa problemu, liczyło się także to, w jaki sposób to zrobiła... Zerwanie zaręczyn czy odwołanie ślubu było... Nie tyle co normalne, ale zdarzało się. Na pewno było to bardziej zrozumiałe niż uciekanie sprzed ołtarza, bardziej lub mniej dosłowne. -Cieszę się, że nie żałujesz, bo naprawdę, nie byłoby łatwo to odkręcić-zauważyła. Troszczyła się o swoje rodzeństwo, chciała dla nich jak najlepiej, niezależnie z czym to się wiązało. Nie chciała brzmieć bardzo surowo, czy oskarżycielsko, ale swoje zdanie miała. -Nie da się ukryć, że dla wszystkich byłoby lepiej, jakbyście to wcześniej odwołali. Tak jak ja na przykład-uniosła kącik ust delikatnie, bo nie da się ukryć, obie brunetki miały trochę wspólnego ze sobą, z wiekiem coraz więcej. Pal licho już wybory życiowe, czy ilość zerwanych zaręczyn, ale również wybrały podobne zawody i dzieliły piętro w biurze, a jak dobrze poszło to siedziały obok siebie.
-Mnie pasuje-przytaknęła. Nie chciała jej naciskać, bo to nie miałoby sensu. Skoro architektka już zdecydowała się na to spotkanie, to znaczy, że była gotowa o wszystkim opowiedzieć, przyznać się i kto wie, może nawet usłyszeć jakąś radę? -A więc to jego sprawka?-zapytała. Kojarzyła Collina, choć nie była pewna, czy miała kiedykolwiek szansę poznać go lepiej. Miał swoje miejsce w młodości Arielle, lecz wtedy Molly mieszkała w Cairns i mogła wpaść na niego przypadkiem. Z resztą, to jaki był kiedyś, absolutnie nie musiało mieć wiele wspólnego z tym, jakim mężczyzną jest Donoghue jest teraz. Dlatego też Molly nie chciała za wiele mówić na głos, czy oceniać. -A jednak dawna miłość odżyła i nie umieliście dłużej udawać, że tego między wami nie ma?-zapytała, cytując słaby scenariusz komedii romantycznej. Cóż, na razie tak to się zapowiadało...

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
— Powinnam zakończyć to w inny sposób, ale teraz nie cofnę już czasu. Mam nadzieję, że Nick ułoży sobie życie u boku kobiety, która naprawdę go pokocha — przyznała z delikatnym uśmiechem. Choć na przestrzeni ostatnich dni jej były narzeczony nie zachowywał się najlepiej, nie życzyła mu źle. Nie zamierzała go usprawiedliwiać, ale częściowo rozumiała jego podłe zachowanie. Zraniła go i upokorzyła na oczach wszystkich ludzi, na których mu zależało. Miał pewne prawo do tego, żeby się na nią złościć. Arielle nie oczekiwała wybaczenia, chciała jedynie spokojnie żyć swoim własnym życiem.
Słysząc kolejne słowa siostry, zaśmiała się i z rozbawieniem pokręciła głową.
— Coś w ten deseń. Nasze rozstanie było burzliwe. Wciąż się kochaliśmy, ale w tamtym czasie chcieliśmy od życia różnych rzeczy. Potem pojawił się Nick, zaczęliśmy się spotykać i tak naprawdę nigdy nie było między nami fajerwerków. Zgodziłam się za niego wyjść bardziej z rozsądku. Kiedy pojawił się Colin, to dotarło do mnie, że to jego kocham — przyznała i delikatnie zmarszczyła brwi. Doskonale wiedziała, że cała ta historia przypominała scenariusz kiepskiej komedii romantycznej. Arielle nie miała złych intencji. Nie chciała nikogo zranić, cała ta sytuacja była ciągiem przyczynowo skutkowym jej złych decyzji.
— Gdybym od razu przyznała się do zdrady, to zapewne wszystko potoczyłoby się inaczej — skwitowała i upiła łyk bezcukrowej coli, którą przyniósł jej kelner. Delikatnie poprawiła włosy i spojrzała na Molly. Próbowała odczytać emocje z jej twarzy.
— Chciałam, żebyś znała całą sytuację. Ja i Colin daliśmy sobie kolejną szansę. Szczerze porozmawialiśmy i oficjalnie znów jesteśmy razem, tak właściwie to…— zaczęła i na chwilę zawiesiła głos. — obecnie u niego mieszkam — przyznała, ponieważ po ucieczce sprzed ołtarze nie miała dokąd pójść. Wcześniej mieszkała u swojego ex, potrzebowała nowego lokum, a Colin sam się zaoferował. W dodatku miał najsłodszego psa na świecie i Arielle nie potrafiła mu odmówić.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Molly czuła potrzebę, aby zgrywać tą mądrzejszą siostrę, która wie dużo o życiu, bo przez wiele przeszła, ale nie jest taka zrzędliwa i oceniająca jak mogłaby być ich matka. Kobieta nie miała łatwo w ostatnim czasie w związku z tym, co jej córeczki wyprawiały, lecz niezależnie od tego, co mówiła na głos, na pewno to przeżywała. To było zrozumiałe, bo nikt nie zabraniał jej mieć własnego zdania, jednak wszyscy oczekiwali tego, by była dobrą, wyrozumiałą matką, do której mogą się jej córki zgłosić niezależnie od tego, co odwaliły w swoim życiu. No dobra, może nie wszyscy tego od niej oczekiwały, ale Molly, Arielle i Athena na pewno. Czego reszta świata od niej oczekiwała nie było już takie ważne.
-Rozmawiałaś z nim, aby to wszystko wyjaśnić?-zapytała, bardziej z ciekawości, niż sądząc, że brunetka powinna była coś takiego zrobić. Na pewno była to winna byłemu narzeczonemu, by na spokojnie wszystko wyjaśnić i wytłumaczyć, choć takie spotkanie nie mogło być miłe. Molly wciąż miała wielkie problemy, by porozmawiać z Milo, mimo że ich rozstanie nie było aż tak aż tak publiczne. -Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? Wybiłabym Ci też ślub z głowy-powiedziała, choć kto wie czy tak naprawdę by zrobiła. Jednak na pewno obgadałyby ten problem dogłębnie, wszystkie za i przeciw
. Musiała przyznać, że czuła chyba coś podobnego, bo wciąż odwlekała moment wyznaczenia daty ślubu. Czy była starsza i przez to mądrzejsza? A może jednak jej były już narzeczony był gorszym człowiekiem i Molly nie wyobrażała sobie tego małżeństwa z nim? Nieważne z resztą, nie miały tutaj rozmawiać o niej, niezależnie od tego, jak analogiczną sytuację przeżywała jej siostra. Dobrze, że chociaż Athena była szczęśliwa.
-Pozostaje mi mieć nadzieję, że się wam ułoży i nigdy nie będziesz tego żałowała-powiedziała z lekkim westchnięciem. Nie do końca wiedziała, co może jeszcze powiedzieć, oprócz zapewnienia, że niezależnie od tego, co zadecydowała, to jej starsza siostra będzie ją wspierać. -Zaproponowałabym Ci żebyś u mnie się zatrzymała, ale obie wiemy, że to nie byłby dobry pomysł. I mam tylko wolną kanapę-cóż, przez to, że zajmowała z Grahamem dwa oddzielne pokoje. Jednak nie wchodziło w grę, aby zamieszkali w jednym. Co najwyżej jedno z nich, pewnie brunetka, skoro to ona zapraszałaby gościa, musiało spać na materacu w pokoju Sally.
-Poleciałaś na jego psa? Serio?-postanowiła zażartować, aby nieco rozładować atmosferę. Właściwie do tej pory, to dekoratorka wnętrz nie myślała nad tym, czy chciałaby znów się z kimś spotykać, być kochana i tak dalej, ale widząc jak Arielle promienieje mówiąc o Colinie, chyba można było jej tego zazdrościć....

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle naprawdę nie chciała dokładać nikomu zmartwień. Wiedziała, że jej bliscy mieli na głowie wystarczająco dużo swoich własnych problemów, dlatego niczego od nich nie oczekiwała. Podjęła dorosłą decyzję i była w stanie żyć ze wszystkimi jej konsekwencjami. Pragnęła budować swoje życie z Colinem i wiedziała, że mogła liczyć na niego w absolutnie każdej sytuacji. Miała nadzieję, że jej mama oraz reszta z rodziny z czasem uszanuje jej decyzję. Chciała być szczęśliwa, tylko tyle i aż tyle.
Na jej pytanie skinęła głową i ciężko westchnęła. Rozmowa z jej byłym nie należała do tych miłych i przyjemnych. — Tak, ale jak pewnie się domyślasz nie była to łatwa rozmowa. Wyszło jeszcze kilka innych spraw, które powinny wyjść przed ślubem. Na szczęście to dla mnie zamknięty rozdział — odparła nieco beznamiętnie. Wiedziała, że jej były zasłużył na wyjaśnienia, ale po tym jak okazało się, że on również nie grał do końca fair, nie miała wyrzutów sumienia.
— Wstydziłam się tego, co zrobiłam. Dodatkowo udaliśmy z Colinem, że nic się nie wydarzyło, więc stwierdziłam, że nie będę nikogo w to angażować — odparła zgodnie z prawdą. Przez blisko miesiąc o jej zdradzie wiedziała tylko ona i Colin. Nie angażowali w to osób trzecich. Arielle naprawdę myślała, że to koniec. Było jej ciężko, ponieważ po tamtej nocy była świadoma, że wciąż kocha Colina. Przez kilka tygodni zmagała się ze swoimi uczuciami, przypominało to trochę walkę z wiatrakami.
— Ciężko mi powiedzieć, jak będzie wyglądała nasza przyszłość, ale nie chcę pisać czarnych scenariuszu. Wierzę, że tym razem nam się ułoży — przyznała z delikatnym uśmiechem. W międzyczasie zerknęła na telefon, aby sprawdzić wiadomości. Kiedy przy ich stoliku zjawił się kelner, uśmiechnęła się i podziękowała za przyniesiony posiłek.
— To prawda, chociaż mielibyście darmową opiekunkę do dziecka — stwierdziła z rozbawieniem. Arielle uwielbiała zajmować się Sally.
— Nie… Tak… Być może — odparła z rozbawieniem i parsknęła śmiechem. Arielle miała słabość słotkich zwierzaków. Sama miała kota, który zaskakująco dobrze dogadywał się z energicznym szczeniakiem.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
To tak nie działało, że powiedziało się "Mamo/Sis, nie martwcie się mną, mam wszystko pod kontrolą" i nagle te osoby magicznie stwierdzały, że luz, nie ma czym się przejmować. Absolutnie. Molly od małego czuła się odpowiedzialna za siostry. Być może ona najbardziej widziała to, jak złym człowiekiem był jej ojciec, jak wiele wymaga, nie dając nic w zamian. Stąd mimo że miała wtedy 12 lat, to chciała okazać wiele wsparcia matce, co pokazywała opiekując się siostrami. To zostało jej do dziś, choć w ostatnich latach wiadomo, łatwe to nie było, skoro mieszkały w dwóch zdecydowanie różnych miastach. Jedno było pewne, że jeśli Arielle miała być szczęśliwa, to nikt nie będzie miał pretensji o to, nie będzie się czepiał, że ta będzie z innym mężczyzną, niż one to widziały. Bo Molly nie znała byłego narzeczonego swojej siostry aż tak dobrze - ten związek rozwijał się, gdy najstarsza z panienek Adams mieszkała poza Lorne Bay. Tak samo jak z Colinem, nie znała go za dobrze, więc nie wypadało go oceniać.
-Wierzę.-odchrząknęła. Cóż, sama miała taką rozmowę niedawno, w emocjach, niemal z rzucaniem talerzami. Bo mężczyźnie, który przez parę lat był najważniejszą postacią w jej życiu, nagle uznał, że mu zależy. Trochę za późno i w zły sposób. No ale nieważne, Molly też już ten wątek swojego życia zamknęła w przeszłości i nie chciała wracać do tego nawet myślami.
-Wybacz, że to powiem, ale zdrada to zdrada... Tego nie da się ukryć na zawsze-już pal licho, że to błąd, że w poważnym związku nie ma miejsca na zdrady, ani na tajemnice. Zawsze to zepsuje relacje, zniszczy zaufanie. Nie chciała być bardzo ostra dla siostry, absolutnie. Chciała tylko zauważyć, że po czymś takim trudno liczyć, że ten pierwotny związek będzie miał jakiekolwiek szanse na przyszłe szczęście.
-Powinniście podejść do tego na spokojnie. Takie rzucanie się z jednego związku w drugi, może nie wyjść wam za dobrze. Wszystko na spokojnie, powoli, w swoim czasie...-tutaj dekoratorka chciała już zabrzmieć wspierająco. Bo serio, nie widziała nic złego w tym, aby Arielle chciała mieć szczęśliwą przyszłość z Colinem, czy kimkolwiek innym. Tylko, aby to były faktycznie prawdziwe uczucia, a nie chęć odbicia sobie, czy strach przed samotnością. Było widać, że jak architekta mówiła o tym mężczyźnie, to nie był jej obojętny. Ten delikatny uśmiech, czy ton głosu. Mogło to wskazywać na to, że ta nowo stworzona para jest na najlepszej drodze do szczęścia, co powinno wróżyć dobrze dla nich.
-Wciąż mamy darmową opiekunkę, tylko trochę mniej dyspozycyjną-zauważyła z rozbawieniem. Graham i Adams dopiero się uczyli bycia rodzicem, prowadzenia swojego życia tak, by dziecko było w centrum zainteresowania, by wszystko kręciło się wokół Sally. Zarówno matka kobiety, jak i jej siostra (a w przyszłości też i Athena) były olbrzymim wsparciem i pomocą, czy to w temacie rady, czy opieki. Oboje, z Flannaganem, byli bardzo wdzięczni.
-Cóż, każdy ma swoje sposoby na podryw-zaśmiała się. Oczywiście, że nie sądziła, że miało to cokolwiek wspólnego z decyzjami podejmowanymi przez siostrę, tak doskonale wiedziała, że Arielle uwielbia zwierzęta i na pewno był to miły dodatek do związku z chłopakiem, który na bank ma znacznie więcej zalet.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Gdyby tak to działało, życie byłoby zdecydowanie prostsze. Warto zaznaczyć, że Arielle od najmłodszych lat była bardzo samodzielna. Jej dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych. Miała skomplikowaną relację z ojcem, który finalnie odszedł, porzucając rodzinę. Kiedy była nastolatką, zaczęła chwytać się pierwszych dorywczych prac. Zarabiała pieniądze w różnych sposób, roznosiła ulotki, myła naczynia na zmywaku, kelnerowała. Kiedy studiowała łączyła naukę z pracą. Czasem nie było to proste, ale finalnie zawsze znajdowała sposób, żeby jakoś sobie poradzić. Pod koniec studiów rozpoczęła staż w biurze architektonicznym i od tamtej pory pracowała już stricte w zawodzie. Arielle bardzo lubiła swoją pracę. Cieszyła się, że przez cały czas mogła się rozwijać. Obecnie dzieliły z Molly jedno biuro i o dziwo, do tej pory raczej dobrze im się współpracowało.
— Nie ukrywam, że nie jestem dumna ze swojego zachowania. Powinnam załatwić to wszystko inaczej, ale mleko się rozlało i już nie cofnę czasu — Arielle miała świadomość tego, że zachowała się niewłaściwie. Miała nadzieję, że w przyszłości nie popełni już tych samych błędów. Nie zamierzała jednak każdego dnia karać się za to, co się wydarzyło. Cała ta sytuacja związana ze ślubem była już dla niej przeszłością. Chciała skupić się na tym, co dopiero było przed nią.
— Staram się podejść do całej sprawy ze spokojem, ale nie jest to łatwe. Chwilami czuję się trochę jak nastolatka, nie spodziewałam się takiej eksplozji uczuć — przyznała szczerze i delikatnie zmarszczyła brwi. Czy w tej chwili żałowała tego, że wprowadziła się do Colina? Raczej nie, dobrze im się razem żyło. Dodatkowo ze względu na to, że w przeszłości byli już parą, doskonale znali swoje codzienne nawyki. Tak naprawdę ich związek nie wypalił głównie przez to, że na pewnym etapie życia pragnęli różnych rzeczy. Teraz sprawy wyglądały zupełnie inaczej, ponieważ Arielle dorosła i była gotowa na poważne zobowiązania.
— Mam nadzieję, że trochę uspokoi Cię to, że w najbliższym czasie nie planuję organizować kolejnego wesela. Kiedyś tak, ale na razie ja i Colin jesteśmy świadomi tego, że musimy przepracować pewne problemy — przyznała z delikatnym uśmiechem.
— Ale dobra, dość o mnie. Lepiej powiedz mi, jak się miewa Sally? — spytała wyraźnie zainteresowana. W międzyczasie jadła swój lunch, który okazał się przepyszny.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Tak naprawdę, to żadna z pań Adams nie miala idealnego życia. Każda mierzyła się z innymi problemami, ale miały siebie nawzajem. Molly też szybko stała się samodzielna, musząc pomagać mamie z młodszymi siostrami. Pewnie nie musiała, ale czuła wewnętrzną potrzebę. A potem zdecydowała się wyjechać do Cairns, by łatwiej było jej studiować i zarabiać na siebie pieniądze. Nie żałowała żadnej swojej decyzji, nie czuła, że w związku z tym którakolwiek z jej sióstr miała gorzej w życiu. Przez następne lata dążyła do tego, aby być szczęśliwą i spełnioną. Oczywiście, popełniała błędy, kto tego nie robił, do tego była właśnie młodość! Czuła, że prawdziwa dorosłość dotknęła ją dopiero teraz, kiedy miała pod opieką dziecko, choć nieswoje. Praca z siostrą w jednym biurze zdecydowanie się jej podobała, robiły trochę co innego, więc jakby bardzo nie chciały, to nie musiałyby mieć ze sobą wiele wspólnego, a jeśli chciały to mogły współpracować, chodzić na lunche razem i nawet od czasu do czasu jeździć wspólnie. Starsza z sióstr nie widziała w tym nic złego, wręcz przeciwnie.
-Nie powinnaś się aż tak bardzo obwiniać o tą całą sytuację. To znaczy, dobrze, że wiesz, że źle zrobiłaś, ale to chyba wystarczy-zauważyła niepewnie, dłubiąc widelcem w swoim daniu, właściwie nie wiedząc, czy to, co ona, jako siostra czuje i uważa, to jest właściwie, ani czy inni też tak uważają. Jednak chciała dla swojej siostry jak najlepiej. I być może wiązało się to z tym, że po raz pierwszy od lat, miały ze sobą stały kontakt. Gdy mieszkały w różnych częściach kraju to oczywiście dzwoniły do siebie, czy wymieniały wiadomości, ale teraz? Teraz Molly znów czuła się jak taka prawdziwa, starsza siostra.
-Dobrze, że nastolatkowie nie myślą o ślubie od razu-uśmiechnęła się. Mogło to zabrzmieć jak szydzenie z nich, ale tak nie było. Molly naprawdę chciała szczęścia sióstr, więc pozwoliła sobie na ten temat zażartować. Nie znała Colina, tak samo jak nie znała porzuconego narzeczonego zbyt dobrze, więc nie miała zdania, czy Arielle podjęła dobrą decyzję. Teraz zdecydowanie nie będzie miała nic przeciwko temu, by poznać nowego wybranka serca swojej siostry i dać im błogosławieństwo na przyszłość. Choć ono wiadomo, nie było im do szczęścia potrzebne.
-Nie moja sprawa, Arielle... Choć nie powiem, dawno na żadnym weselu się nie bawiłam-zaśmiała się. No, jak dowiedzieli się, że panna młoda uciekła z miejsca ślubu, to wiadomo że wesele się nie odbyło. No ale to był tylko żarcik, nie ma co się spieszyć, zwłaszcza, że architektka była jeszcze młoda. Co to jest to 29 lat... -W porządku, myślę. Dalej idą jej zęby i daje popalić, ale wydaje nam się, że coraz lepiej nam idzie, tak... swobodnie-powiedziała. Bo przecież nie dość, że musiała się nauczyć opieki nad niemowlęciem, to musiała to pogodzić z wspólnym życiem z mężczyzną, który nigdy nie był do końca jej super bliski. Znali się, tolerowali, ale nie można ich było nawet nazwać przyjaciółmi. A to się chyba powoli zmieniało. Przynajmniej w aspekcie, że mogli na sobie polegać, uczyli się siebie nawzajem i cóż, dogadywali się, mając wspólny cel na horyzoncie. Szczęście małej Sally.

Arielle Adams
architekt — Queensland's Arch-Development
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Spełniona zawodowo pani architekt i kocia mama. Kilka miesięcy temu uciekła sprzed ołtarza i wróciła do swojego ex. Obecnie układa sobie życie u boku Colina i stara się rozgryźć, jak zostać dobrym rodzicem, bo spodziewa się pierwszego dziecka.
Arielle musiała przyznać, że lubiła pracować razem z Molly. W pracy jej siostra była bardzo profesjonalna, co młodsza z sióstr Adams mocno sobie ceniła. Sama nie była może typem pracoholiczki, ale traktowała swoją pracę poważnie. Lubiła należycie wywiązywać się z powierzonych jej obowiązków. Co ważne, jej praca przynosiła jej sporo satysfakcji. Spełniała się w roli architekta i cieszyła się, że nie robiła niczego z przymusu. Wiedziała, że nie każdy miał tyle szczęścia, aby zarabiać poprzez robienie czegoś, co lubi.
— Wiem, że masz rację. Było minęło, teraz powinnam skupić się na swoim życiu — przyznała z cichym westchnieniem. Arielle źle znosiła całą tą sytuację. Zdecydowanie za bardzo się przejmowała i wiedziała, że powinna odpuścić. Drażniło ją, że wszyscy wokół zasypywali ją niewygodnymi pytaniami. Dla niej związek z Nickiem był przeszłością. Aktualnie chciała skupić się na teraźniejszości i budować przyszłość u boku Colina.
— Na razie naprawdę nie śpieszno mi do kolejnego ślubu — odparła zgodnie z prawą, po raz kolejny podkreślając, że nie w głowie jej kolejny ślub.. Na razie zupełnie nie rozważała następnego ślubu. Nie miała ochoty kolejny raz przechodzić przez szereg stresujących przygotowań. Była niemal pewna, że jeżeli ponownie będzie chciała wyjść za mąż, to zdecyduje się na zdecydowanie skromniejszą ceremonię. Teraz też marzyła o mniejszym ślubie, ale to jej niedoszły mąż naciskał, aby zorganizowali huczne przyjęcie weselne. Arielle finalnie mu uległa, ponieważ rozumiała, że to jego marzenie. Dla niej taki przepych był zupełnie zbędny. Miała nadzieję, że pewnego dnia dane jej będzie zorganizować taki ślub, jakiego sama naprawdę pragnęła.
— Ja na jakiś czas mam dość wesel, mam nadzieję, że Athena żadnego nie planuje — odparła nieco żartobliwie. Po ostatnich przeżyciach na jakiś czas zdecydowanie wystarczy jej ślubów i wesel. Arielle upiła kilka łyków dietetycznej coli i zabrała się za jedzenie. Była naprawdę głodna, ponieważ przez złe samopoczucie rano niewiele zjadła.
— Biedna, współczuję wam, ale każdy musi przez to przejść — w tamtej chwili Arielle nie miała pojęcia, że niebawem ją też będzie to czekało. Po zjedzeniu obiadu dziewczyny jeszcze chwilę porozmawiały. Przed wyjściem uregulowały swój rachunek, a następnie każda z nich rozeszła się w swoją stronę.

/ zt.

Molly Adams
ODPOWIEDZ