właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
Jak dla niego mogli śmiać się już teraz. Śmiech to zdrowie, a on potrzebował wyzdrowieć, skoro mu przywaliła.
Dokładnie to sugeruję — przyznał szczerze z uniesionymi kącikami ust. Trudno byłoby powiedzieć cokolwiek innego i nie kłamać. Salma była bardzo niepozorna jeśli się patrzyło na nią jako na przeciwnika w walce. Pod prawie każdym innym względem wyróżniała się z tłumu w bardzo pozytywny sposób. — Coś pamiętam na ten temat — rzucił luźno, zerkając na nią w sposób, który sugerował, że pamiętał więcej niż “coś”. Znacznie więcej niż “coś”. I naprawdę nie miałby nic przeciwko odświeżeniu tych wspomnień.
Chyba wiem skąd możesz je znać — stwierdził rozbawiony, bo kojarzył jej brata z różnych innych opowieści i z doświadczenia wiedział o tym jak to jest być starszym rodzeństwem. Młodszym też.
Mam kilka do wyboru — powiedział i uniósł brwi. Na przestrzeni lat zdążył kilka zgromadzić i niejednokrotnie już używał ich by poderwać kobiety. Zwykle z sukcesem, ale nie miał zamiaru się tym zanadto przechwalać i opowiadać jej o swoich podbojach. Byli dorośli i oboje wiedzieli, że drugie raczej w celibacie nigdy nie żyło, ale nie oznaczało to, że muszą prowadzić na ten temat długie dyskusje. — Zaserwować Ci jedną? — zaproponował zamiast tego. Nie było co ukrywać zamiarów, jakie miał względem jej osoby ani tego, że kobieta zdawała się myśleć w podobny sposób, o ile nie odbierał jej sygnałów zupełnie odwrotnie do jej zamiarów. W takim przypadku raczej dość szybko go skoryguje. — Jest — pokiwał głową. Nie musiał już dalej sprzedawać swojej łódki i zachęcać Salmy do odwiedzenia go w najbliższym czasie.
Dużo się działo, mogłaś zapomnieć — udało im się upchnąć dość dużo wrażeń w stosunkowo krótki okres czasu, więc inne sprawy mogły wylecieć z głowy. — Nie zmieniło się za bardzo odkąd się tam ostatnio zakradliśmy — no wzięło go na wspomnienia. Jej widok w dość oczywisty sposób je ożywiał w jego głowie. I bardzo chętnie by do niektórych wrócił. Na zaplecze również, tylnym wejściem, i to nie tylko po to, żeby zawinąć sobie kilka kostek lodu w szmatkę i przyłożyć do twarzy. Ale od tego zaczął kiedy tam dotarli. Okazało się, że przebiegł za nią znacznie krótszy odcinek niż mu się zdawało. – Napijesz się czegoś? Mamy tu znacznie większy wybór niż w domu — w końcu byli na zapleczu klubu. Przyłożył sobie zimne zawiniątko delikatnie do nosa, krzywiąc się gdy pierwszy raz go dotknął.

salma l. hemmings
właścicielka, trenerka — lorne bay gym
36 yo — 157 cm
Awatar użytkownika
about
aktywna poszukiwaczka szczęścia, które chyba zupełnie przypadkiem mieszka już w jej domu
To słuszne spostrzeżenie. Poza tym trudno było jej być przy nim jakąś przesadnie poważną lub smutną. Jego towarzystwo zawsze było dla niej niezwykle przyjemne i wprawiało ją w lepszy nastrój i nigdy o tym nie zapomniała, ale jednak zupełnie inną sprawą było tego doświadczyć znowu na żywo. Nie mogła nie przyznać mu racji w kwestii tego, że rzeczywiście nie prezentowała się zbyt groźnie. Nigdy nie uważała co prawda, że ma aparycję jakiegoś niewiniątka, ale była… Niepozorna. W wielu kwestiach, o czym zapewne też coś tam wiedział.
Sprytnie, mniejsze ryzyko, że spalisz okazję, bo słyszała już historię od koleżanki, którą podrywałeś tydzień wcześniej — pokiwała głową z uznaniem, bo trzeba było przyznać, że całkiem cwane podejście to było. Wiedział, jak jej zaimponować. Nie musiał nawet wysliać się z historią żadną już, chociaż oczywiście i tak nie zamierzała sobie odpuścić. — Mhmm, dokładnie na to liczyłam — przyznała więc bezwstydnie, wcale nie mając zamiaru udawać, że jej intencje w tym momencie są inne, niż je odbierał, bo była przekonana, że dość dobrze się rozumieją i ich myśli podążają w tym samym kierunku. Co prawda wcale nie musiał jej serwować historii na podryw, aby ją poderwać, bo najwyraźniej jego urok nie przestał na nią działać (i to nie tylko dlatego, że jej zaimponował przed chwilą swoim rozgarnięciem i tym, że historii miał kilka), ale zaszkodzić im to na pewno nie zaszkodzi. A ona doceniała go nie tylko za to, jak wyglądał, lubiła z nim rozmawiać i słuchać jego historii. Tych mniej prawdopodobnych, wymyślanych na poczekaniu przy kolejnym drinku, i tych zupełnie prawdziwych.
Owszem — trochę zamieszania, trochę krwi i bardzo dużo emocji i wspomnień, które powróciły bardzo silne i bardzo niespodziewane. Bo mimo wszystko, minęło sporo czasu, więc nie sądziła, że nadal miała do niego aż taką słabość. Najwyraźniej jednak miała. Chociaż trzymanie się tego, że była to tylko słabość nie było wcale tak przerażające, biorąc pod uwagę, że gdy ostatni raz się widzieli, było tego zdecydowanie więcej.
Tym lepiej, łatwiej będzie odświeżyć pamięć — uśmiechnęła się, zerkając na niego nieco zaczepnie, gdy wracali tą samą droga, którą jakiś czas temu pokonywali oddzielnie, zdecydowanie bardziej się spiesząc. Teraz jednak nie było takiej potrzeby, chociaż i tak rzeczywiście podróż minęła bardzo szybko. Weszła za nim do środka, rozglądając się dookoła, jednak dość szybko wróciła spojrzeniem do niego, bo po co się oszukiwać, że nie był najbardziej interesującym widokiem.
Nie, dzięki — pokręciła lekko głową na jego pytanie. Przesunęła za to jakieś butelki na blacie, który na pewno tam był od jakichś szafek czy innego stołu, aby sobie na nim wygodnie usiąść. — Pracuję rano, muszę zachować resztki rozsądku — w innym przypadku pewnie szukałby jej już tequili. — A wolę zużyć je na nie picie, żeby nie musieć zastanawiać się nad rozsądkiem w innych kwestiach — dodała niewinnie, wychylając się lekko do przodu, aby przyciągnąć go za brzeg koszulki w swoim kierunku, aby go pocałować. Delikatnie i dość ostrożnie, bo jednak nie chciała (znowu) zrobić mu krzywdy.

aldred reddington
właściciel — the woolshed
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
losing our cool so slowly, it would feel so good to steal some time.
it would feel so good to make you mine.
Tak, jest to pomocne w tym zakresie — przytaknął jej rozbawiony. Był to pozytywny skutek uboczny wybranej przez niego kariery, którego na początku nie zakładał, ale z czasem odkrył. — Wpadłaś na to o wiele szybciej niż ja — dodał z aprobatą. Też była cwana najwyraźniej. Zaśmiał się krótko na jej kolejne słowa i przejrzał w głowie swój katalog historii, żeby wybrać odpowiednią. Nie taką, której nie słyszała od żadnej koleżanki, tylko taką, która nie jest zbyt przesadzona. Nie było co się przesadnie popisywać w tym momencie już, skoro i tak oboje wiedzieli dokąd zmierzają. — Kiedyś podczas pożaru lasu obok sanktuarium zwierząt uciekły stamtąd przerażone małe kangury i udało mi się je wszystkie znaleźć i przyprowadzić z powrotem do domu. Do dzisiaj do mnie przybiegają jak tam przychodzę — podzielił się z nią skróconą wersją jednej ze swoich firmowych opowieści, która była w stu procentach prawdziwa i nie musiał jej w żaden sposób podkolorowywać, żeby stała się bardziej imponująca. Uśmiechał się przy tym w zachęcający sposób. — Jak wypadłem? — poprosił na koniec o opinię i wystawienie stosownej ilości gwiazdek. Może w przyszłości mu to pomoże. A może nie będzie tej wiedzy potrzebował.
Mhm — mruknął z zawadiackim uśmiechem, patrząc na nią zaczepnie. Z pewnością nie szli na to zaplecze, żeby szukać zagubionego przed laty opakowania po cukierkach. Co najwyżej odgrzebać stare wspomnienia i stworzyć trochę nowych. Bez zbędnych wstępów i chodzenia wokół tematu na palcach jak się okazało. Red nie planował na to narzekać. Odłożył worek z lodem na blat, kiedy Salma go do siebie przyciągnęła i odwzajemnił pocałunek. Na początku delikatnie i ostrożnie, w obawie o naruszenie swojego nosa i zepsucie zabawy, jeśli zacznie z niego znów lecieć krew, ale po chwili wczuł się mocniej. Przysunął ją lekko do siebie, zaciskając dłonie na jej pośladkach. Zanim jednak zdążyło dojść do czegokolwiek więcej przez drzwi wparowała jedna z barmanek, krzycząc, że wreszcie udało jej się go znaleźć, gdzie on był i omójbożecocisięstałownos. Dopiero potem zauważyła Salmę i bardzo chciała wiedzieć co się stało. Nie tylko w jego nos. Później nastąpiło niemałe zamieszanie, w którym Reddington musiał wyjaśnić, że złamał nos (nie wspomniał, że zrobiła to kobieta, z którą się całował) i pomóc szukać skrzynki whiskey, która się gdzieś zawieruszyła (nie opakowania po cukierkach), a potem pomagać przy barze. W tym całym zamieszaniu znalazł czas, żeby przeprosić Hemmings i się z nią pożegnać, skoro musiała następnego dnia pracować.

koniec, salma l. hemmings <33
ODPOWIEDZ