Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
j e d e n

Jake i Feraye byli parą od czasów szkoły średniej. Pomimo upływu lat tworzyli zgrany duet. Jakiś czas temu weszli na kolejny poziom związku i wspólnie zamieszkali. Wcześniej Feraye wynajmowała niewielkie mieszkanie wspólnie z najlepszą przyjaciółką. Rosie była ważną częścią ich życia, ale granice były ważne. Jako młoda para potrzebowali przestrzeni. Jake bywał palantem, ale bardzo kochał swoją dziewczynę. Cieszył się, że pomimo młodego wieku był w stałym związku. Jake był mocno rodzinną osobą. Czasem czuł się, jak dzieciak, ale pragnął się ustatkować. Ostatnio coraz częściej myślał o zakupie pierścionka. Był zdecydowany, ale chciał to jeszcze przedyskutować ze swoim starszym bratem. Sawyer miał spore doświadczenie w kwestii małżeństwa. Jake był pewny, że poradzi mu coś mądrego. Chciał zrobić wszystko właściwie, bo Feraye zasługiwała na wszystko, co najlepsze.
Kiedy wracał z pracy, napisał do niej SMSa. Po drodze wstąpił do jednej z ich ulubionych restauracji. Kupił kolację i deser, o który prosiła jego dziewczyna. Wybrał jej ulubione ciasto. Miał nadzieję, że będzie zadowolona, bo naprawdę nie chciał jej dziś podpaść. Po godzinie dotarł do domu. Wyciągnął klucze z kieszeni i wszedł do środka. Odłożył papierową torbę z jedzeniem na jedną z pobliskich szafek i zdjął buty. Miał na sobie tylko bawełnianą polówkę i jeansowe szorty.
— Wróciłem — zawołał, a kiedy już zdjął te nieszczęsne buty ruszył w kierunku salonu. Kiedy zobaczył swoją ukochaną, od razu się uśmiechnął.
— I mam podarki — rzucił i pomachał papierową torbę, którą odstawił na kuchenny blat. Szybko wrócił do Feraye i usiadł obok niej na kanapie. Od razu zaatakował go ich pies, który wyraźnie się stęsknił. Jake pogłaskał swojego psiego towarzysza, a następnie objął Feraye ramieniem i ucałował ją w policzek.
— Jak Ci minął dzień? Stęskniłaś się za mną? — zapytał tak, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Żeby nie było, on za nią tęsknił, chociaż potrafił doceniać też czas, który spędzali osobno. Uważał, że w związku ważny był balans.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Feraye bardzo cieszyła się z tego, że razem z Jacobem przeszli na kolejny etap związku i zamieszkali razem. Byli ze sobą już naprawdę długo biorąc pod uwagę ich młody wiek. Wiele razy słyszała, że są za młodzi na pewne kroki i tak dalej, na pewno im się odmieni, bo przecież są tak różni. Nie lubiła takich komentarzy i od razu na nie reagowała, ponieważ nie znosiła, gdy ktoś w tak okrutny sposób wtrąca się w jej życie. To ona i Jake są jedynymi osobami, które mogą podejmować decyzję w sprawie ich związku, ale nie musza podejmować żadnych dramatycznych decyzji, ponieważ oboje się kochają i chcą ze sobą budować życie, przyszłość. Nie myślała o niczym złym, nigdy. Skupiała się na pozytywnych aspektach swojego związku, bo negatywne myślenie nie daje niczego dobrego, co prawda czasem kłócili się z Jakiem, ale nie było to kłótnie gdzie dochodziło do rzeczy czy nie padały słowa, które powodowałyby zerwanie czy kryzys. Mają bardzo silne charaktery i tak po prostu czasem się ścierają, ale kochają się bardzo.
Fera była dzisiaj w pracy od samego rana, niestety przypadła jej dwunastogodzinna zmiana, więc ten dzień będzie męczący, długi również, ale wiedziała, że bardzo szybko jej zleci, bo w sanktuarium zawsze było dużo do pracy, co ja cieszyło. Wydarzyło się kilka niefajnych rzeczy, ale na szczęście ekipa bardzo szybko się zgrała i udało się zażegnać kryzysy, ale to spowodowało, że Beardsley ledwo dala radę dociągnąć do końca swojej zmiany. Dziewczyna ma sporo energii, jednak dzisiaj została ona wyczerpana, więc ledwo dojechała do mieszkania. Nie miała nawet siły sprzątać.
Kiedy wróciła wzięła szybki prysznic i przebrała się w domowe ciuchy, a mianowicie bluzkę Jacoba oraz spodnie dresowe i leżała na kanapie pod kocem oglądając jakiś program w telewizji, kiedy usłyszała, że jej chłopak wrócił do domu.
- Cudownie - powiedziała z uśmiechem, ale na jej twarzy widać było zmęczenie. Kiedy ciemnowłosy usiadł obok niej na kanapie to dziewczyna wtuliła się w niego przymykając oczy. Tak, tego jej brakowało. - Miałam mega męczący dzień - westchnęła, ale tym razem usiadła mu na kolanach wtulając się bardziej. - Ale tęskniłam i to bardzo. A tobie jak minął dzień? - zapytała obejmując go za szyję po czym szybko pocałowała.

Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Życzliwe osoby trzecie często wtrącały się w ich związek. Jake bardzo tego nie lubił i miał dość niemiłych komentarzy. Ludzie często twierdzili, że ich związek nie przetrwa próby czasu, że są za młodzi na tak poważne zobowiązania i powinni próbować nowych rzeczy. Jacob był szczęśliwy u boku swojej dziewczyny i ani przez moment nie czuł, że coś go w życiu omija. Wręcz przeciwnie, w młodym wieku miał coś, o czym niektórzy ludzie po trzydziestce mogli tylko pomarzyć. Ich związek stanowił dla niego dużą wartość. Feraye nigdy go nie ograniczała. Kiedy miał ochotę wyjść na piwo z kolegami, po prostu to robił. Zresztą, działało to w obie strony. Tworzyli zgraną parę, ale jednocześnie dawali sobie potrzebną przestrzeń i mieli życie poza związkiem. Czasem się kłócili, bo oboje mieli silne charaktery, ale kłótnie też były potrzebne. Ludzie często zaciekle unikają konfliktów, a drobna kłótnia potrafiła świetnie oczyścić atmosferę i pokazać, że komuś naprawdę zależy.
Jake podziwiał Feraye za to, że tak ciężko pracowała na swój sukces. Łączyła studia z pracą i często chodziła zmęczona. Fiztgerald robił wszystko, żeby jej to ułatwić, ale miał też własne obowiązki. Kiedy wracał z dwunastogodzinnej zmiany, często nic mu się nie chciało.
— O dziwo, dość spokojnie. Nadgoniłem papierkową robotę i nareszcie mam porządek w aktach — bałagan coraz bardziej go denerwował. Ostatnio często pracował w terenie, a ilość teczek do ogarnięcia na jego biurku tylko rosła. Jake lubił swoją pracę. Nie zawsze było łatwo, ale cieszył się, że wstąpił do policji.
— Nie ukrywam, że schlebia mi to, że tak bardzo za mną tęskniłaś — rzucił zadziornie, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmieszek. — Ale ja też tęskniłem i cieszę się, że jestem już w domu — oznajmił i pogłaskał pieska, który leżał na kanapie tuż obok Feraye.
— Kupiłem chińszczyznę na kolację i deser, o który prosiłaś — uśmiechnął się i uważnie przyjrzał się swojej ukochanej. Od razu zauważył, że wygląda na bardziej zmęczoną, niż zazwyczaj. — Chyba należy mi się medal za bycie super chłopakiem — odparł z rozbawieniem i objął ją trochę mocniej.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Feraye nigdy nie przejmowała się tym co mówią ludzie, bo tego nie jest się w stanie uniknąć, jedynym wyjątkiem były momenty, kiedy ludzie wątpili w to co łączy ją i Jacoba to reagowała. Nie znosiła, a może i nawet nienawidziła w jaki protekcjonalny sposób ludzie traktują ich związek tyko dlatego, że są młodzi. To oznacza, że są nieodpowiedzialni i na pewno bardzo szybko z siebie zrezygnują? Nie, właśnie to pokazuje związek tych dwojga – pochodzą z dwóch różnych światów, nie ma co się bać tego stwierdzenia, ale oboje się kochają i to jest najważniejsze. Fera chce budować swoje życia u boku Jake’a i doskonale wie, że on chce tego samego. Kochają się i to się liczy, w zasadzie to jest najważniejsze w związku, jeszcze zaufanie, bez tego ani rusz, a u nich to wszystko jest. Jak na razie tworzyli parę, ale Fera bardzo by chciała, żeby tworzyli rodzinę. Od jakiegoś czasu czuje, że jest na to gotowa, ale z drugiej strony nie chce popędzać czy wywierać presji na Fitzgeraldzie. Wszystko w swoim czasie, w końcu nigdzie im się nie spieszy, prawda?
Fera kochała to co robi, nie można temu zaprzeczyć, ale czasem była po prostu bardzo zmęczona tym co się dzieje I jak wyglądał jej dzień. Nie uważała się za jakąś wybitną jednostkę. Dla niej najważniejsze jest to, że praca to jednocześnie jej hobby i ma z tego ogromną satysfakcję, dodatkowo pomaga zwierzętom, które z pewnych przyczyn nie mogą być na wolności lub potrzebują leczenia i opieki, aby dojść do siebie.
Zaśmiała się.
- Czyli twoja zmora na razie odeszła w zapomnienie - powiedziała z rozbawieniem młoda kobieta doskonale zdając sobie sprawę z tego jak jej ukochany nie cierpi papierkowej roboty. Sama nie wiem czemu, ale zawsze ją to bawi, bo kiedy Jake jej o tym opowiada to zabawnie marszczy czoło, co jest wyrazem jego irytacji. - Już myślałam, że za mną nie tęskniłeś i szykowałam cios w twój łeb, ale ci się udało - rzuciła groźnie, całość jednak psuło to, że cały czas była wtulona w niego, powoli ogarniała ją senność. - To super, tylko ja chyba już nie jestem głodna - w jej głosie można było usłyszeć przeprosiny. Straciła apetyt.
Prychnęła.
- Pewnie, zrobię Ci order z ziemniaka - rzuciła, a jej ton ociekał sarkazmem.
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Jake wiedział, że nigdy wszystkim nie dogodzi, dlatego w życiu starał się robić rzeczy, które sprawiały radość przede wszystkim jemu. Często słyszał nieprzychylne komentarze odnośnie jego związku czy pracy, ale miał to gdzieś. Cieszył się, że na co dzień robi coś, co kocha. W dodatku miał u swojego boku wspaniałą kobietę, za którą wciąż szalał jak wariat. Był wierny i nie zamierzał niczego zmieniać. Miał nadzieję, że niebawem jego związek przejdzie na kolejny poziom. Pragnął, żeby Feraye została jego żoną. Liczył również na to, że pewnego dnia zostaną rodziną. Było to dla niego ważne, ale nie chciał niczego pośpieszać. Wychodził z założenia, że wszystko samo przyjdzie w swoim czasie.
Słysząc jej słowa, uśmiechnął się i pokiwał głową. — To prawda, ale ona zawsze wraca — westchnął ciężko, robiąc przy tym nieco teatralną minę. Jake szczerze nienawidził papierkowej roboty. Kochał pracować w terenie. Pisanie raportów i uzupełnianie różnych formularzy za każdym razem wprowadzało go niemal w stan śpiączki.
— Ech, po co od razu ta agresja? — spytał nieco rozbawiony. Uwielbiał się z nią przekomarzać. Feraye była jedyna w swoim rodzaju. Był święcie przekonany, że inna kobieta nie byłaby w stanie utrzymać go przy sobie przez tak długi czas. Z Feraye nigdy się nie nudził. W ich związku ciągle coś się działo, ale w pozytywnym sensie. Unikali dzikich kłótni oraz zbędnych dramatów.
— No nie, nie wierzę! Jadłaś beze mnie? — zapytał wyraźnie oburzony. — Ale skoro nie masz ochoty na jedzenie, to nic straconego. Wrzucę pudełka do lodówki i będzie na jutro — oznajmił z delikatnym uśmiechem. Jake nie lubił złościć się o pierdoły.
— Marzę o takim, podać Ci ziemniaka i nożyk? — mężczyzna zatrzepotał swoimi długimi rzęsami, patrząc przy tym w jej ciemne oczy. Wyglądał naprawdę zabawnie. Czuł jednak, że Feraye może za chwile wymierzyć siarczysty cios prosto w jego policzek.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Feraye odkąd poznała Jacoba i tworzy z nim związek jest niezwykle szczęśliwa. Kocha tego czubka najbardziej na świecie. Nie zawsze jest między nimi kolorowo, ale to normalnie, gorzej by było gdyby zawsze się zgadzali ze wszystkim, nie ważne co by to było. Czasem tworzą się między nimi nieporozumienia, jednak starają się je rozwiązać. Kiedy go spotkała wiedziała, że jest jej miłością – pierwszą i ostatnią. Czasem nie było łatwo, ale to bardzo umocniło ich miłość. Znają się na wylot i wiedzą, kiedy drugiemu coś leży na sercu. Kiedy zdecydowali się razem zamieszkać Feraye cieszyła się jak małe dziecko, nie mogła się doczekać, kiedy wprowadzą się do wspólnego mieszkania i będą spędzać ze sobą więcej czasu. Wyszedł trochę plot twist, ponieważ dwie siostry Beardsley są z braćmi Fitzgerald. Śmiesznie, a zarazem fajnie, bo stworzyli większe rodziny nie zmieniając ich członków. Fera czasem wyobrażała sobie jak to by było stać się panią Fitzgerald i była to fajna perspektywa, kolejny krok w dorosłe życie, które prowadzą razem.
Zaśmiała się.
- Rób to regularnie to nie będziesz miał tego problemu, leniu - powiedziała z chytrym uśmiechem nie mogąc się powstrzymać od tej złośliwości wobec swojego ukochanego, który wielokrotnie marudził na temat papierkowej roboty, a nic z tym nie robił.
- Musze cię wychować, a czasem do tego potrzebuje rękoczynów - rzuciła niczym matka kwoka oczywiście żartując sobie z Jacoba. Lubiła takie momenty, bo wtedy jej serce rosło i czuła się jeszcze bardziej szczęśliwa, chociaż nie sądziła, że to nie możliwe.
- Nie, nie jadła. Zjedz sobie jak jesteś głodny - odparła z lekkim uśmiechem głaskając Jake’a po głowie. - Ja może zjem sobie coś później - dodała jeszcze.
Słysząc jego kolejne słowa po prostu, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia zdzieliła go w głowę, jak to często robiła, kiedy gadał głupoty, a z racji, ze Jake to robił często no to wiadomo jak wygląda sytuacja.
- Ja ci dam, jutro nie masz obiadu, dowcipnisiu jeden - powiedziała z groźną miną, z która wyglądała jak złoszczący się szczeniak.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Drobne nieporozumienia były czymś zupełnie normalnym. Chociaż Jake i Feraye podobnie spoglądali na świat, to nie zgadzali się absolutnie we wszystkim. Tworzyli parę, ale wciąż byli niezależnymi jednostkami. Jake cieszył się, że jego jedyną cechą charakteru nie było to, że był chłopakiem swojej dziewczyny. Miał własną osobowość i nigdy nikogo nie udawał. Wielu ludzi zmieniało się pod wpływem swojej drugiej połówki, co często było opłakane w skutkach. Fitzgerald doceniał to, że u boku ukochanej kobiety mógł być sobą. Jake miał tak wyrazistą osobowość, że nie odnalazłby się w związku z kimś, kto za wszelką cenę próbowałby go zmienić. Trzeba było brać go z całym dobrodziejstwem inwentarza.
— Nie wyzywaj mnie, bo Cię aresztuję — rzucił z rozbawieniem i pokazał jej język. Kochał się z nią droczył. Uwielbiał to, że Feraye była dla niego godną przeciwniczką. Przy niej nigdy nie mógł narzekać na nudę. Świetnie bawili się w swoim towarzystwie, chociaż żadne z nich nie szukało dzikich wrażeń. Kiedy byli trochę młodsi, chętnie wychodzili na imprezy. Robili wtedy różne głupie rzeczy, ale wciąż zaliczały się one do kategorii niewinnych błędów młodości. Nigdy nie odwalili niczego poważnego.
— Ech, to podchodzi pod przemoc domową. Myślisz, że na posterunku uwierzą mi, jak powiem, że mnie maltretujesz? — zażartował. Jake wiedział, że bywał nieokrzesany. Był świadomy swoich wad, ale wiedział, że ma również wiele zalet. Miał złote serce i nigdy nikomu nie odmawiał pomocy. Dodatkowo bardzo troszczył się o Feraye. Kochał ją i na każdym kroku pragnął ją uszczęśliwiać. Jego największą wadą było to, że był po prostu osłem, nazwijmy rzeczy po imieniu. Zdecydowanie za dużo żartował i zbyt wielu rzeczy nie brał na poważnie.
— To było wredne i bolało — mruknął niczym naburmuszone dziecko. Westchnął ciężko i spojrzał na nią z wyrzutem. — Idę odgrzać sobie jedzenie, bo zaraz mnie udusisz — zaśmiał się i ruszył w kierunku kuchni. Wyciągnął jeden z pojemników z jedzeniem, przełożył je na talerz i wrzucił do mikrofali. Miel otwartą kuchnię, więc mógł spokojnie obserwować Feraye zza wyspy.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Feraye nigdy nie była typem człowieka, który chce zmienić kogokolwiek, bo uważała ze jest to bardzo krzywdzące dla obu stron, oczywiście inaczej ma się sprawa złych nawyków, ale nigdy nie charakteru, ponieważ dobre i złe cechy tworzą człowieka, można nad nimi popracować, to bardzo dorosła decyzja, ale nie zawsze mamy taką możliwość. Feraye nigdy nie chciała, aby ktoś ja zmieniał, ponieważ akceptuje siebie taką jaka jest, to samo się tyczy innych ludzi, co prawda u swojego ukochanego tępiła niektóre zachowania, bo po prostu wkurzały ją lub powodowały bałagan, a tego nie lubiła, jednak kochała go całego – wszystkie jego wady, zalety i zachowania, ponieważ to jest obraz Jacoba, faceta, którego kocha, tak chyba powinno być w każdym związku, który łączy dwoje ludzi.
- Chcesz się bawić kajdankami? Ty zboczeńcu! - Zawołała Feraye przywdziewając teatralny wyraz twarzy, który pokazywał szok, zgorszenie i pruderyjność, a Jake doskonale wie, że te dwie cechy są obce młodej kobiecie, ale z racji, ze boje robili sobie jaja no to żal było nie skorzystać.
Prychnęła.
- Proszę Cię. Po pierwsze - powiedziała podnosząc swój drobny palec do góry - nikt ci nie uwierzy, że taka filigranowa istota jak ja cię bije, po drugie - uniosła kolejny palec - wyśmieją cię, zwłaszcza Colin no i Sawyer jak się o tym dowie - zakończyła z chytrym uśmiechem Beardsley, ponieważ wiedziała, że wygrała ten słowną potyczkę ze swoim ukochany.
- Kusisz Fitzgerald, kusisz, ale dzisiaj nie mam siły na takie zabawy z tobą - powiedziała, a na znak potwierdzenie zwinęła dość mocno. Przykryła się kocem, podwinęła kolana pod brodę i westchnęła przeciągle przymykając oczy. Nagle dopadło ją ogromne zmęczenie. Nie rozumiała za bardzo co się z nią dzieje. Była zdenerwowana swoim stanem, ale też nie bardzo wiedziała co robić, może kilka dni zwolnienia lekarskiego będą dobrym pomysłem. Nigdy nie korzystała z niego, kiedyś musi być pierwszy raz.
- Jak już tam jesteś to zrobisz mi herbatę? - zapytała patrząc na Jacoba buszującego w kuchni. Kiedy poczuła zapach jedzenia zrobiło się jej niedobrze.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Jacob uważał, że jego dziewczyna miała do niego wręcz anielską cierpliwość. Feraye znosiła jego głupie żarty i tolerowała wszelkie niedociągnięcia. Były zachowania, które próbowała wytępić, ale w głębi duszy Jake wiedział, że to ona miała rację. Czasem próbował się buntować, ale zazwyczaj odpuszczał, bo walka z Feraye przypominała trochę walkę z wiatrakami. Jake wiedział, że poniekąd to dzięki Beardsley stał się lepszym człowiekiem. To dzięki jej wsparciu osiągnął sukces. Fera motywowała go i wspierała na każdym kroku jego kariery. Fitzgerald był jej za to dozgonnie wdzięczny.
— Nie wspomniałem nic o kajdankach — rzucił z oburzeniem i spojrzał na nią tak, jak gdyby była jakąś bezbożnicą. — To tobie chodzą po głowie brudne myśli, ty mały zboczuszku — rzucił z rozbawieniem, trochę się z nią drocząć. Uwielbiał to ich słowne przekomarzanie. Feraye była dla niego godnym przeciwnikiem. Chciał dodać jeszcze coś w stylu, że nie ma Boga w sercu, ale ostatecznie ugryzł się w język. Stwierdził, że nie będzie mieszał w to żadnej siły wyższej.
Gdy usłyszał jej odpowiedź, był trochę niepocieszony. Wiedział, że Feraye miała rację. Był bezbronny i musiał sam stawić jej czoła.
— Ech, masz rację, znów jesteś na wygranej pozycji. Wystarczy, że zamrugasz tymi wielkimi oczami i kupisz każdego — przyznał z rozbawieniem i ucałował ją w czoło. Sam miał do niej słabość. Gdyby ładnie poprosiła, zapewne zrobiłby dla niej absolutnie wszystko. Feraye świadomie lub nie owinęła sobie wokół małego palca.
— Myślisz, że twoja siostra też stosuje takie metody wychowawcze względem Sawyera? — zapytał wyraźnie zainteresowany. Jake odnosił nieodparte wrażenie, że przy swojej żonie jego brat był zupełnie innym człowiekiem. Zastanawiał się czy to po prostu miłość, czy jakieś sztuczki stosowane przez Lily. Jacob chętnie poznałby jej tajemnicę.
— Zrobię, znaj moje dobre serce — zaśmiał się. Wlał wodę do czajnika, który następnie odpalił. W międzyczasie wyciągnął kubek i wrzucił torebkę.
— Dobrze się czujesz? Wyglądasz na zmęczoną — stwierdził, kiedy Feraye zawinęła się w koc. Martwił się o nią. Wiedział, że miała dużo na głowie i że przydałby się jej dłuższy odpoczynek.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Feraye i Jacob dużo razem przeszli i ich związek ukształtował ich obu, nie zawsze było kolorowo, ale bardzo się kochali. Feraye miała naprawdę ciężki okres i dzięki Fitzgeraldowi mogła w końcu poczuć się bezpiecznie i w pełni kochana, ale to nie tak, że w domu tego nie miała, po prostu za dużo się działo i to bardzo wpływało na młodą dziewczynę, a jej ukochany dał jej właśnie to oraz poczucie stabilizacji. Wiadome było, że będą musieli się dotrzeć w każdym aspekcie i nie zawsze pewne zachowanie będą pasować drugiemu, to jest w zupełności normalne. Fera z Jacobem wchodziła w dorosłe życie i chciała, aby tak pozostało. Dla niej ten głupek, który ma czasem dziwne poczucie humoru, żartuje, kiedy nie trzeba, ale za to zawsze ją rozbawi jest najważniejszy na świecie i ona również wie, że ma dla niego taką wartość.
Prychnęła.
- Głodnemu chleb na myśli, Fitzgerald - wypomniała mu po czym się zaśmiała. - Nie gadaj, bo sam byś skorzystał - dodała jeszcze z wyraźnym rozbawieniem Feraye głaskając jednocześnie psiaka po głowie. Kochała tego małego gnojka bardzo mocno.
Fera miała gadane i doskonale o tym wiedziała, więc czerpała ogromną satysfakcje z tego, że w taki sposób mogła porozmawiać, a właściwie powymieniać się złośliwościami ze swoim ukochanym.
- Bingo, słoneczko. Nie masz szans - powiedziała w chytrym uśmiechem Beardsley całując Jacoba szybko w usta, aby ten nie czuł się taki pozbawiony męskości jakby się to mogło wydawać, czy coś. Wiadomo – męskie ego dziwny twór.
Zastanowiła się przez chwile.
- W sumie to nie wiem, ale Sawyer ma miękkie serce, tylko udaje, że jest inaczej, więc może nie do końca to sztuki, a miłość - zastanawiała się Feraye, bo w zasadzie nigdy o tym nie myślała. Jej szwagier ma twardą dupę, ale nigdy nie powiedziałaby o nim, że ma twarde serce. - Dziękuje - powiedziała z uśmiechem.
- Jestem przemęczona ostatnio, ale pewnie jak odeśpię będzie dobrze - uśmiechnęła się lekko.

Jacob Fitzgerald
Detektyw — Lorne Bay Police Station
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Miejscowy stróż prawa, który namiętnie wlepia mandaty i pożera pączki. Prywatnie jest zakochany w Feraye, chociaż bywa palantem i czasem ją wkurza.
Przez to, że razem wchodzili w dorosłe życie, ich więź była bardzo silna. Razem uczyli się wielu nowych rzeczy, chociaż to Feraye była bardziej przystosowana do dorosłego życia. Jake miał w sobie coś z Piotrusia Pana. Nie bał się poważniejszych zobowiązań. Był gotowy, żeby się ożenić i założyć rodzinę, ale miał w sobie dziecięcą radość. Często żartował z nieodpowiednich rzeczy i w nieodpowiednich momentach. Dodatkowo zdecydowanie za bardzo kochał gry video. Można wysunąć wniosek, że w pewnym stopniu był dużym dzieciakiem. Mimo to ciężko było go nie lubić, ponieważ miał też drugą stronę. w gruncie rzeczy był ciepłym facetem, który nigdy nikomu nie odmawiał pomocy.
— Owszem, skorzystałbym. Nie lubię Ci odmawiać — odparł żartobliwie i w zabawny sposób poruszył swoimi bujnymi brwiami, które stanowiły ozdobę jego twarzy. Pewnie Feraye kilka razy namawiała go na regulację, ale on lubił siebie w takim wydaniu. Zawsze uważał, że brwi to jego cecha charakterystyczna. Kiedy chodził do szkoły podstawowej, koledzy wołali na niego Breżniew. Do dziś lubił tą ksywkę. Jake był żartownisiem i miał do siebie ogromny dystans, dlatego tego typu przezwisk nigdy nie traktował w kategorii obelgi.
— Nawet moja rodzina kocha Cię bardziej, niż mnie, ale w sumie się im nie dziwie, bo trudno jest Cię nie kochać — przyznał zgodnie z prawdą. Sam miał słabość do Feraye, więc rozumiał, że inni również nie potrafili jej odmówić. Była typem promyczka i po prostu nie dało się jej nie lubić. Jake odwzajemnił jej pocałunek i delikatnie pogładził jej policzek.
— Coś w tym jest, powiedziałbym to samo. W każdym razie dobrze, że Sawyer ma w życiu kogoś takiego jak Lily. Mam nadzieję, że pewnego dnia też będziemy mogli pochwalić się takim małżeńskim stażem — oznajmił bez większego namysłu i podał jej kubek z herbatą. Usiadł obok niej i jeszcze raz uważnie zbadał ją wzrokiem.
— Dobrze, gdybyś dalej źle się czuła, to daj znać. Umówię Cię do lekarza, tak się składa, że miejscowa lekarka to moja bratowa — jak zwykle nie mógł powstrzymać się od żartu. Uśmiechnął się i w opiekuńczym geście objął ją ramieniem.

feraye beardsley
opiekunka koali — LORNE BAY WILDLIFE SANCTUARY
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Młoda weterynarz, która opiekuje się koalami. Niedawno została narzeczoną Jacoba i dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Jej życiu cudownie się układa.
Posiadanie wewnętrznego dziecka jest naprawcze czymś pożądanym i to wcale nie jest jakiś dziwny komentarz czy chamski, ludzie zapominają o tym, że powinni czerpać radość z wielu rzeczy, a kiedy dorastają to zabijają to wewnętrzne dziecko, które bardzo dużo daje, pomaga nam przetrwać. Sama Feraye miała również w sobie małe dziecko, które uwielbiało się bawić. Wychodziło to najbardziej przy jej bliskich, ponieważ przy obcych musiała wyczuć na co sobie może pozwolić. Jest to normalna kolej rzeczy i nie ma się co dziwić takiemu procederowi. Każdy z nas musi mieć chwile oddechu po ciężkim dni, bo inaczej można zwariować, a tego nikt nie chce, prawda? Ona sama lubiła w wolnym czasie pooglądać telewizje, a właściwie jakieś seriale, więc nie przeszkadzało jej, kiedy Jacob grał sobie w gry czy się wygłupiał, ponieważ to jest częścią jego osobowości.
Prychnęła.
- Nie możesz mi odmawiać - powiedziała pewna siebie, po czym się zaśmiała patrząc na twarz swojego ukochanego. To prawda, że jego brwi to jego cecha charakterystyczna, ale ona nie chciała ingerować w jego wygląd skoro jest u z tym dobrze, nie jest tego typu dziewczyną. Na pewno trochę się z niego nabijała.
- Wiem i w ogóle im się nie dziwie, ale nie martw się – ciebie nadal tolerują - zaśmiała się po raz kolejny przytulając się do swojego chłopaka. Fera również kochała rodzinę Jacoba, czasem nawet powtarzała sobie w myślach jak będzie brzmiało jej imię z nazwiskiem Fitzgerald i musiała przyznać, że jej się bardzo podoba ta wizja, tylko czy chłopak się zdecyduje? A może to ona zrobi pierwszy krok?
-Też mam taką nadzieje - uśmiechnęła się rozmarzona wtulając się w Jacoba, ale tak aby nie przeszkodzić mu w jedzeniu.
- Dobrze, jeśli będę się dłużej źle czuć to pójdę do tej twojej super bratowej - po raz kolejny się lekko zaśmiała po raz kolejny.
Spędzili razem naprawdę fajny wieczór, ale w końcu zmęczenie dało znać i Beardsley zasnęła na kanapie wtulona w ciepłe ciało chłopaka.

zt.
ODPOWIEDZ