właściciel kliniki, weterynarz — ANIMAL WELLNESS CENTER
31 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz oraz właściciel miejscowej kliniki, któremu w końcu zaczęło sie dobrze układać z Rosie, ale nie obywa sie bez jakichś dziwnych sytuacji.
Alexander miał dzisiaj bardzo spokojny dzień. Wyjątkiem była mała dziewczynka, która do lecznicy przyniosła ogromnego pająka, którego znalazła gdzieś po drodze. Dziewczynka tłumaczyła się tym, że pająk przypominał jej puchatego zwierzaka i nie chciała go tak zostawić na pastwę losu na ulicy i dlatego przyniosła go do lecznicy, aby Alex mu pomógł. Zmroziło go, ponieważ pajęczak był naprawdę sporych rozmiarów, na szczęście nie jadowity, ale agresywny i martwy, jednak nie chciał mówić tego małej, aby nie zrobić jej przykrości i kiedy ona wyszła pozbył się pająka, na którego widok miał ciarki. Tak, był weterynarzem, ale takie stworzenia budziły w nim trochę strachu i podchodził do nich z ogromna dozą nieufności z wiadomych przyczyn. Nie bał się ich, ale nie lubił.
Miał kilka zaplanowanych wizy, ale na szczęście było to tylko badania kontrolne lub szczepienia, lubił takie dni, ponieważ żaden mały czy duży zwierzak nie potrzebował nagłej pomocy lekarskiej, ponieważ miał wypadek, skaleczył się lub się zatruł czymś zjedzonym podczas spaceru czy ucieczki. Mężczyzna kochał swoją pracę i oddawał jej całe swoje serce i wiedział z doświadczenia, że takie dni są wyjątkowe i musiał cieszyć się z tych kilku chwil, bo nie zawsze tak jest, chociaż bardzo by się chciało. Diagnozowanie tych, którzy nie potrafią mówić jest bardzo kłopotliwe, trzeba wykonywać mnóstwo badań, aby dojść do sedna, jednocześnie trzeba się przy tym śpieszyć, żeby życie nie było zagrożone.
Miał jeszcze trochę papierkowej pracy do wykonania, więc się za nią zabrał. Dopiero popołudniu musiał jechać na farmę Thompsonów do owiec, więc miał jeszcze trochę czasu na to, a papierki i inne rzeczy czekają. Ciemnowłosy nie lubił niczego odkładać na później, bo tworzył się wtedy niepotrzebny bałagan, w pracy był trochę pedantem, mógł się do tego przyznać. Do tego obowiązkowo kawa i można było pracować.
Kiedy był czas wyjazdu przygotował sobie samochód, do którego zapakował wszystkie potrzebne rzeczy, a w zasadzie wszystko to co mogło być potrzebne do tej wizyty, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy, on wolał być przygotowany na każdą ewentualność.
Podjechał pod farmę zaparkował auto, wysiadł, po czym założył swój kitel i czekał, aż ktoś się pojawi. Widząc nadchodzącego chłopaka uśmiechnął się.
- Hej, będzie ktoś jeszcze do pomocy, czy walczymy we dwóch? - zapytał z uśmiechem.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
#przed urodzinami

Ostatnie dni były bardzo intensywne. W knajpie dawał z siebie sto procent, po pracy zajmował się owcami, a wieczorami zakuwał by zdać brakujące przedmioty na zaliczenie pierwszego roku fizjoterapii. Zdecydowanie wziął na siebie zbyt wiele obowiązków, ale przecież nie przyzna się, że nie daje sobie rady. Koniecznie chciał udowodnić ojcu, że postawi na swoim i wróci na studia. Mógłby przecież zacząć od nowa, ale ambicja kazała mu zawalczyć. Mógłby też poprosić o uznanie zaliczonych już przedmiotów i w normalnym trybie uczęszczać tylko na te brakujące. Ale nie, on wolał się teraz zajechać i wrócić na uczelnie kontynuując naukę od razu na drugim roku. Szczerze? Chyba powoli docierało do niego, że to niewykonalne. Prochy zepsuły jego zdolność szybkiego uczenia się. Kiedyś wystarczyło, żeby przeczytał temat w podręczniku dwa lub trzy razy i umiał wszystko. Teraz było trudniej. Może to też wina przemęczenia bo na farmie miał teraz ogrom roboty w związku z nadchodzącą wiosną. Trzeba było ostrzyc owce, co robili trochę na raty, bo z ojcem nie mieli za wiele wspólnego czasu wolnego. Mitch w prawdzie próbował w pojedynkę ale skończyło się tylko na tym, że baran dość boleśnie kopnął go tam, gdzie żaden facet kopany być nie chciał, więc szybko odpuścił sobie tę z góry przegraną walkę.
No ale kiedy wszystkie owieczki były już ostrzyżone przyszedł czas na wiosenny przegląd stanu ich zdrowia i kondycji, podanie środków na odrobaczenie i szczepień. Był to też dobry czas, by umówić termin na zabiegi wycięcia fald skórnych u tegorocznych jagniąt. Obaj z ojcem mieli dziś wolne, więc Aiden umówił wizytę weterynarza. Niestety, jak to często bywa, plany nie zawsze układają się po naszej myśli, i starszy Thompson dostał rano pilne wezwanie do szpitala. Obiecywał, że się wyrobi, ale na chwilę obecną marne były na to szanse. Siedział więc sam na ganku i wyczekiwał na przyjazd samochodu z okolicznej kliniki,a gdy tylko dostrzegł go pod bramą ruszył w jego stronę. Trochę się zdziwił, gdy zobaczył wysiadającego mężczyznę, bo spodziewał się kogoś innego.
- Myślałem, że przyjedzie jakaś Audrey - przyznał z uśmiechem wpuszczając mężczyznę i zamknął za nim bramę. Nie żeby narzekał na zmianę, ale ojciec opowiadał mu o pani weterynarz i dlatego dobrze było by obaj byli na wizycie, by pomóc jej przytrzymać barany. Teraz była przynajmniej szansa, że dadzą sobie radę bez Aidena,bo mężczyzna wydawał się byc przystojny silny.
- We dwóch. Mój ojciec dostał wezwanie. Ale owce są już zamknięte, więc myślę, że damy sobie radę - uśmiechnął się i zupełnie nieświadomie zmierzył mężczyznę wzrokiem. Och jaką on miał słabość do lekarzy.
-Napijesz się czegoś czy od razu zabieramy się do pracy? - zapytał gdy przechodzili obok ganku.
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
właściciel kliniki, weterynarz — ANIMAL WELLNESS CENTER
31 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Weterynarz oraz właściciel miejscowej kliniki, któremu w końcu zaczęło sie dobrze układać z Rosie, ale nie obywa sie bez jakichś dziwnych sytuacji.
Podczas studiów Alexander miał wrażenie, że wziął na siebie trochę za dużo, bardzo dobrze mu szło, tego nie można pominąć, ale czasem miał po prostu dość, nie wiedział w co ma najpierw włożyć ręce, czego się uczyć. Trochę za dużo wziął na swoje barki, zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie zamieniłby tego na nic innego. Miał swój plan na życie i chciał go spełnić, nie ważne co się wydarzy. Potrzebował tego, aby osiągnąć stabilizacje, której nie miał w swoim życiu za dużo, chociaż jego mama bardzo się starała. Wychowywał się bez ojca, miał tylko jego nazwisko, ale nie było mu z tym źle, nigdy nie chciał mieć kontaktu z tym człowiekiem, nie szukał go. Młody weterynarz nie wie kim jest jego biologiczny ojciec i nie jest mu to do życia potrzebne, ponieważ gdyby „dawca” chciał się z nimi widywać to nie porzuciłby go jak tchórz dając tylko nazwisko. Nie jest to dla niego tematem tabu, przyznaje się do tego, że nie ma ojca, bo to nic strasznego, ani tym bardziej wstydliwego. Z ojczymem również nie ma dobrych relacji, nigdy nie starała się być dla młodego chłopaka rodzicem, traktował go trochę jak towar, a to się umocniło, kiedy naciska na Alexandra, aby ten zawarł jakieś małżeństwo biznesowe. Nie ma takiej opcji. Nie da się wmanewrować w coś takiego, za żadne skarby.
- Audrey niestety nie dała rady być dzisiaj w pracy, więc jestem na zastępstwo - uśmiechnął się do chłopaka trochę przepraszająco. Dziewczynie wypadła jakaś sytuacja prywatne i dzwoniła do niego rano prosząc o urlop na dwa dni, nie mógł jej odmówić skoro wydarzyło się coś ważnego, bo nigdy nie wiadomo co nas spotka i kiedy my będziemy potrzebować takiego rodzaju pomocy, małe gesty to małe kroczki.
- To nasza praca jest ułatwiona skoro są zamknięte, więc myślę, że sobie damy spokojnie radę - powiedział cały czas się uśmiechając. Alexander zawsze miał na swojej przystojnej twarzy uśmiech, nigdy nie był wymuszony, chociaż czasem doprowadzał ludzi do irytacji, gdy się tak uśmiechał, a oni mieli kiepski dzień, nie rozumiał tego.
- Jak na razie dziękuje, bierzmy się do pracy - zarządził. Miał przy sobie butelkę wody, która leżała gdzieś w torbie. Chyba, ale nie był pewny. Najwyżej poprosi o szklankę, kiedy poczuje pragnienie.
ODPOWIEDZ