Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jak to powiedział kiedyś ktoś mądry – kto dałby sobie rękę uciąć za kobietę, może skończyć bez ręki. I oby skończyło się tylko na jednej... Luke dodałby do tego jeszcze pozostanie bez nadziei, że kiedykolwiek będzie w stanie wyrzucić sobie z głowy Cami. Long story short – po porwaniu jego i Cami przez ludzi jej męża, gangusa Borisa, odbyli szaloną podróż po Rosji w stronę zachodniej granicy, a następnie przez kilka tygodni odbyli jeszcze bardziej szaloną podróż po zachodniej Europie. No bo skoro już byli w tamtych rejonach, to czemu by nie mieli skorzystać, zwłaszcza że na stacji benzynowej po drodze usłyszeli (Cami tłumaczyła, więc to na pewno prawda…), że Boris zginął w międzyczasie w strzelaninie z innymi gangusami, więc mogli czuć się względnie bezpiecznie. Mimo początkowego wkurwienia na Cami, resztę podróży odbyli w przyjemnej atmosferze, totalnie się do siebie zbliżyli i po głowie Winfielda zaczęły chodzić przeróżne myśli. I przeróżne plany, scenariusze na ich życie po powrocie… Wydawało mu się, że Cami podziela jego entuzjazm, w końcu tyle godzin rozmów o najbardziej skrywanych wydarzeniach z przeszłości, okazywanie sobie bliskości i dużo seksu musiały coś znaczyć, prawda? Z tym, że jak się potem okazało, najwyraźniej nie znaczyły nic, bo Cami zwiała tuż po ich powrocie. Bez słowa wyjaśnienia, za to z ich wspólnym psem. Którego zresztą niedawno Luke znalazł w ich mieszkaniu, które wynajmowali razem. Psa zwróciła, ale sama nie raczyła mu się pokazać na oczy. Kolejnym razem zastał w mieszkaniu kolejnego zwierza – kota. Cami wciąż jednak nie pojawiała się w obrębie jego nadajnika.
Więc tak, Luke’owi ujebało obie ręce, ale na szczęście kikutami, które mu pozostały, był w stanie sięgnąć do kielicha i zapić swoje smuty, które w sumie teraz coraz bardziej były wypierane przez maksymalne wkurwienie.
Kiedy tak pił sobie przy barze w samotności, w pewnym momencie kątem oka dostrzegł znajomą twarz. Uśmiechnął się pod nosem i podszedł do znajomego, który jakiś czas temu pomógł mu z autem, kiedy Winfieldowy staruszek rozkraczył się na drodze. Po drodze skinął na barmana, żeby podał im dwa szoty czystej wódki.
– Oby dzisiaj żaden z nas w przypływie głupoty nie chciał siadać za kółko – zagadnął, nawiązując do ich pierwszego spotkania. – Pamiętasz mnie? Pomagałeś mi kiedyś zmieniać oponę. Spoiler alert: nadal się tego nie nauczyłem – parsknął śmiechem, no bo przecież tyle się w jego życiu działo, że gdzie by znalazł czas jeszcze na to! - Ale to nie tak, że jestem leniwy, po prostu wierzę w dobro ludzkie. Ciebie też sobie wtedy zamanifestowałem na tej drodze - dodał, bo był podpity, a podpity Luke gadał jeszcze 2 x więcej niż zazwyczaj.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
  • #25
Na szczęście ostatnimi czasy Colton niewiele o Cami myślał. Fakt, że nawet przed wyjazdem do Meksyku Scarlet nie bardzo wspominała przyjaciółkę na pewno pomagał. Poza tym jego myśli jednak bardziej zajmowała Callaway. Oczywiście zawodowe bo jakże by inaczej - a przynajmniej tak sobie wmawiał bo było to zdecydowanie bezpieczniejsze pole manewru. Zwłaszcza, że jak mu powiedziała o tym całym wyjeździe to myślał, że pracę straci, a koniec końców miał więcej wolnego niż potrzebował. Jasne, pracował jak mógł, komunikowali się codziennie niemal jak okazja była, ale jak Scarlet nie było w mieście to i taki agent musiał sobie znaleźć zajęcie bo męczenie twarzą w twarz o kolejne rozdziały w grę nie wchodziło. Nie mniej dzięki temu o swej eks nie myślał dawno - co było nawet odprężające. Tym bardziej nie zastanawiał się nad jej jakże podróżniczo-mafijnym życiem.
W każdym razie skoro już tak sobie odpoczywał i wynajdował przeróżne zajęcia by się nie zanudzić to uznał, że czas najwyższy bar odwiedzić. Abstynentem nie był żadnym jednak fakt faktem dawno nie wyszedł sobie ot tak do baru. Nie był już tym imprezowiczem co kiedyś, więc akurat z takimi wyjściami różnie bywało. No, ale dzisiaj miał mega argument na wyjście. Brzmiał bowiem - "a czemu by nie?" I nie znalazł sprzeciwu ze swej strony. Notabene w większości przypadków to do niego zagadywano, niż on do kogoś. Nie, nie był nieśmiały. Po prostu zagadywał jak mu się chciało. Dzisiaj widać nie musiał się o to martwić bo niedługo trwało nim - o dziwo - to znajoma twarz do niego podeszła jeszcze zanim na dobre pić zaczął.
- Zapobiegawczo zostawiłem samochód pod domem - dzięki temu głupi pomysł z wsiadaniem za kółko mu nie groził. Oczywiście przewidywał powrót piechotą, ale zobaczy się jak im pójdzie. - No tak. Pamiętam. Ten wcale-nie-morderca na drodze - nie każdego podejrzewał o porwania, więc się pamiętało. W sumie też nie każdemu na drodze pomagał, więc tym bardziej. Widać Luke był jednym z niewielu wyjątków. Najwyraźniej podświadomie biło wręcz od niego ich wspólnymi cechami "zainteresowaniami", z których spraw sobie jeszcze nie zdawali tak do końca. - Nie każde lenistwo złe jest. Poza tym nie trzeba wszystkiego umieć, prawda? - Brooks dużo nie wypił póki co, więc bliżej mu było do trzeźwości niż przeciwnie, ale widać Luke już chwilę tu siedział. Ale to i lepiej. Colton wolał słuchać niż dużo gadać. - Zdecydowanie. Nie zatrzymuję się dla każdego, więc coś w tym być musiało - zwłaszcza, że Luke to jednak nie jakaś super laska by większość facetów ruszyła z pomocą. Ech, te ludzkie odruchy kiedyś Coltona zgubią.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Jeśli Colton zdecyduje się opowiedzieć Luke’owi co nieco o Scarlet, to Winfield na pewno zacznie sypać radami jak z rękawa! W końcu kiedy widzieli się ostatnio, obaj mówili o laskach, z którymi coś tam-coś tam, ale nie do końca. No i tak się złożyło, że Luke jako pierwszy przekroczył tę granicę „z tą swoją”… no i skończył z uszkodzoną pompą tłoczącą krew do całego organizmu. Bo przecież nie powie wprost nikomu, że skończył z połamanym sercem. W każdym razie jego rady na pewno będą miały jeden wydźwięk – spierdalaj chłopie, póki możesz! Nie niestety, Luke raz jeden w życiu zaangażował się w jakąś relację i dostał mocno po dupie. Więc innego co mu pozostało jak upijanie się w samotności, zaczepianie wszystkich wokół i rozpowiadaniu wszystkim jak bardzo nienawidzi kobiet, a w szczególności takiej jednej. Oczywiście liczył na odpowiedzi w stylu „Taaa, chłopie, masz rację, to zła kobieta była”. Choć w życiu nie przyznałby tego na głos, potrzebował odrobiny ojojania, zwłaszcza pochodzącego od osób które mogą obiektywnie spojrzeć na sytuację. Cóż… to się przeliczył z tym obiektywizmem.
- To „wcale-nie-morderca” już niebawem może być już nieaktualne. Trzeba będzie odjąć „wcale” i „nie” – wybełkotał i parsknął śmiechem na swój żarcik. Jej, ludzie z takim poczuciem humoru w ogóle się ze sobą nie nudzą, pozazdrościć! – Żartuję. Albo i nie. Nie wiem – wzruszył ramionami jakby naprawdę poważnie zastanawiał się nad próbą morderstwa. Co wcale takie dalekie od prawdy nie było… miał nawet notesik, w którym w przypływie złości na Cami wypisywał sposoby na morderstwo. Oczywiście nigdy by ich nie zrealizował, ale jakoś mu tak było lżej, kiedy mógł w ten sposób wyrzucić z siebie całą żółć.
– No… na przykład nie trzeba umieć w instynkt samozachowawczy, a potem okazuje się, że kurwa trzeba było mieć oczy dookoła głowy od samego początku – stwierdził konspiracyjnym tonem mrużąc oczy. – I nie ufać wielkim cyckom, tylko swojej intuicji – dodał, trochę na wyrost, bo intuicja mu przecież podpowiadała: „Wchodź w to, chłopie, co złego może się stać??”. Ale stało się. Wydarzył się najgorszy możliwy scenariusz, ale łatwiej było to zgonić tylko na Cami i jej bujny biust, zamiast szczerze przyznać, że przecież był świadomy tych wszystkich red flagów, w jakie Cami była owinięta. A potem westchnął sobie pod nosem.
– Naaah, sorry. Pierdolę głupoty. Chyba mnie trochę wzięło – jęknął i oparł się łokciem o bar. – Ale mam dobry powód. Ten, od którego od zarania dziejów zapija się smuty – dodał tajemniczo, wcale nie było wiadomo o co chodziło! Więc na wszelki wypadek dodał. – Baba – wydusił z siebie niemalże resztkami sił, prawie tak jakby właśnie stoczył jakąś wyczerpującą walkę. No i trochę tak było, bo z jednej strony bolał go ten temat, a z drugiej strony musiał w końcu to z siebie wyrzucić.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Pompa tłocząca krew na pewno brzmi lepiej niż jakieś tam serce. Sam fakt, że Coltonowi niegdyś dostało się srogo od - tej samej - kobiety i od tamtej pory już nigdy nie był "młodzieńczym" sobą dawała nadzieję, że będzie popierał zdanie każdego faceta, którego spotkało coś takiego. Wszak od mniej więcej dziesięciu lat prawie gorąco sprzeciwiał się instytucji małżeńskiej. Tacy to muszą mieć serio w głowie nie po kolei.
- Czyli na tą chwilę wciąż jest "wcale-nie", więc czuję się bezpiecznie - wisielczy humor obcy mu nie był. Od razu widać było, że coś zaszło, no ale wiele osób mordercze myśli miewało kiedy świat się walił, prawda? Poza tym byli w miejscu publicznym, więc mniejsze szanse, że takiemu postronnemu Brooksowi by się dostało. - Kto zasłużył na miano osoby, która pozbawić Cię może "wcale-nie"? - ktoś zdecydowanie Luke'owi za skórę zalazł. Rodzina? Dziewczyna? Facet? Facet dziewczyny? Może coś w pracy? Istniało naprawdę wiele powód, dla których człowiek zastanawiał się nad zemstą - albo po prostu wylaniem swych negatywnych emocji w jakikolwiek sposób.
- Czyli kobieta. Chyba, że zalazł Ci za skórę duży facet - zdarza się, co nie? No, ale to tak dla żartu dodał bo ewidentnie już było wiadome, że o dziewczynę jakąś chodziło. Ileż to razy Colton był tym załamanym po rozstaniu? W sumie z zapijaniem się to raz konkretny i trwało to szmat czasu bo jednak inne zerwanie były... no, inne zdecydowanie. - Nie ma co innych za to przepraszać. Niektóre baby to wiedźmy bo tylko to tłumaczy czemu czerwonych flag nie słuchamy - miłość to wszak szatańskie narzędzie, które rozumu się nie słucha, więc doskonale wiedźmy do tego pasują. Nawet jak oczywiście nie określał tym mianem każdej kobiety - jedynie te, przez które tacy faceci jak tutaj pewnie pół baru musieli cierpieć. - Zastałeś ją z innym? - strzelał pierwsze co mu do głowy przyszło. Na tą chwilę nie miał jeszcze pełnych informacji kogo Luke by chciał zabić, a taki kochanek to strzał w dziesiątkę - rzutki też tu mają, a Colton był niedocenionym mistrzem, więc i poduczyć może, o. A potem zwalą to na wypadek. Nie mógł się spodziewać, że Luke był załamany po pannie, która i Brooksa kiedyś zostawiła. Nie każda tak robiła, więc prawdopodobieństwo trafienia na kogoś w podobnym punkcie było niezwykle małe. A jednak wykonalne jak widać.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke od zawsze miał fatalistyczne myśli co do związków i nigdy w żaden nie zaangażował się na poważnie zakładając z góry, że i tak prędzej czy później się rozleci. I tak też działo się z absolutnie każdą relacją damsko-męską w jego życiu, więc mógł sobie jedynie gratulować sprytu! A kiedy to zaangażowanie niespodziewanie się pojawiło – bo przecież absolutnie nie planował zbliżać się do Cami, która początkowo była tylko wkurzającą współlokatorką – wszystko w oka mgnieniu się rozpadło. A on pozostał bez ani jednej odpowiedzi. I serio, wolałby, żeby mu chociaż wygarnęła wszystko na koniec, to chociaż miałby punkt zaczepienia… O, czy ja wciąż piszę o Luke’u, czy nieświadomie wcieliłam się na moment w Coltona hehe?
No i ta, nie trzeba było daleko szukać, choć opcji było wiele. Ale nie było tu zaskoczenia, bo wygrała ta najbardziej typowa.
– Duży facet też był gdzieś w tle, ale ten nóż w plecach ostatecznie przekręciła kobieta – westchnął. Jakby nie było Boris, mąż Cami na którego zlecenie zostali porwani, był dużym chłopem. I dowiedzenie się o jego istnieniu w życiu Cami było dla Winfielda ciosem, choć teoretycznie nie byli razem więc nie miał o co się wkurzać. Tak naprawdę nigdy oficjalnie nie byli razem, ale to nie zmieniało faktu, że zajebiście go to wszystko bolało. – W jej przypadku te czerwone flagi aż waliły po oczach. I pewnie nie powinienem nawet być zaskoczony, że tak to się wszystko potoczyło, skoro robiła to już innym facetom przede mną – dodał. Jakby się zastanowić, Luke’owi też to robiła przed swoją ostateczną ucieczką. Zwiała mu spod prysznica, zwiewała potem za każdym razem, kiedy się kłócili…
– Nie, nie. Chociaż pewnie jest teraz z kimś innym – o tym był przekonany, bo przecież tak działała. Po każdym nieudanym ślubie (na który nie przychodziła) upajała się wolnością. – No, ale byliśmy razem w podróży, podczas której wiele się między nami zadziało. Wiele dobrych rzeczy, trochę też tych złych… ale ostatecznie wynik był na plus. Aż po powrocie po prostu odeszła. Nagle i bez uprzedzenia, zabierając naszego psa. Psa zwróciła co prawda po jakimś czasie, ostatnio też zastałem w domu kota, bo pewnie zgarnęła go spontanicznie i nie wiedziała co z nim zrobić. A teraz pewnie znowu lata gdzieś po świecie i niczym i nikim się nie przejmuje – westchnął. No, Luke był mistrzem w dopisywaniu sobie czyich myśli i scenariuszy. Wychodził z niego wrodzony pesymizm, czyli wolał zakładać najgorszą opcję, bo jeśli takowa naprawdę się zrealizuje, to przynajmniej nie będzie zaskoczony. Więc tak, w jego głowie Cami balowała teraz sobie gdzieś na drugim końcu świata, ciesząc się tym, że Luke nie zawraca jej już głowy swoją obecnością. – Ale czego innego mogłem się po niej spodziewać? Cami trzy razy zwiewała sprzed ołtarza. To jej modus operandi wręcz. A my nawet nie byliśmy związani, więc tym bardziej nie miała skrupułów żeby odejść bez słowa – dodał, nieświadomie bardzo mocno podrzucając Coltonowi poważny trop…

Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
W tym przypadku pewnie Colton byłby kiepskim doradcą bo zdecydowanie zgadzałby się ze zdaniem Luke'a jak o związki chodziło. Wszak sam Brooks na tą chwilę wciąż singlem był, więc no... miał swoje doświadczenia. Tak samo jak to dziesięcioletnie niemal, którego nigdy nie zamknął i nie był w pełni świadomy, że po nim Cami jeszcze nabiła w balona kilku takich jak on. Jakby wiedział, że taka jest - i miałby więcej heroizmu w sobie - to by musiał takich uprzedzać. No, ale nawet on nie sądził, że jedna osoba może w ten sposób miażdżyć innym serducha... wręcz zawodowo.
- W tle? Jak zazdrośnik? - co by nie powiedzieć kochanek lub mąż bo jednak nie wiedział, do której z tych opcji zaliczał się Luke, a do której duży facet. Powoli jednak jakiś obraz się pojawiał. Póki co dosyć znormalizowany, ale nie oznaczało to, że człowiek nie cierpiał. Colton swoje przecierpiał, to i widział tutaj wyraźnie, że mężczyźnie zależało na pannie. Nie bagatelizował tego. - Takie uczucia bardzo często oślepiają. Nawet jak się widzi stos czerwonych flag to człowiek zamienia je na kurtyny nie wierząc, że to jego może spotkać coś złego ze strony tej osoby - życie byłoby łatwiejsze jakby każdy miał katalog swoich związków, występków itp. Może nie fair bo każdy się mógł zmienić i wystarczyła do tego jedna odpowiednia osoba i takie tak głupoty, w które Coltonowi ciężko było często wierzyć, no ale... nie byłoby łatwiej wierzyć chociażby w te czerwone flagi? Łatwiej na pewno powiedzieć niż zrobić. Dlatego dobrze mieć szczerych przyjaciół - albo jednego - wokół, który nie będzie się bał sprawdzenia wybranki druha.
- Jak jest z kimś innym to nie bardzo musiało jej zależeć - on jakby zerwał, ale mu zależało to jednak nie miałby ani sił ani ochoty by od razu w tango iść. Prędzej wybrałby popijawę w barze - co się zdarzało. Zawsze uważał, że jak ktoś chce zapomnieć poprzez wskoczeniu komuś innemu do łóżka to w ogóle tej osobie nie zależało. Takie już miał myślenie i nic tego zdania nie zmieni. - Już chciałem zaznaczać jakie to okrutne psa zabierać - co ten biedny psiak zrobił by z domu go zabierać? No właśnie. Wina właścicielki, a nie jego. - Kota Ci podrzuciła? Nie lepiej zmienić zamki nim zaczniesz robić za schronisko? - zwierzęta super i nie było w tym nic złego, ale żeby tak byłemu, któremu się uciekło podrzucać kota? To tak jakby nie zerwać ostatecznie kontaktu bo jest się w pobliżu, ale nie z Luke'iem. Okrutne posunięcie. I nagle zamarł. Nie ze strachu. Ze zdziwienia i... nieco złości - na Cami. Albowiem właśnie dowiedział się, że nie był jedyny... Ale spokój. Dobrze, że butelka była mocna bo chociaż się nie robiła pod mocniejszym naciskiem pięści Brooksa. - Cami... Cami O'Brallaghan? - zanim wysypie z siebie co trzeba to musiał się upewnić... licząc, że nie chodzi o tą Cami.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke’a z kolei najprawdopodobniej po prostu dopadła karma. Sam nie raz zachowywał się podobnie względem niektórych dziewczyn – ghostował je albo rzucał, nie wyjaśniając przyczyn swojej decyzji. Nie to, że planował teraz je odszukać i przeprosić, ale teraz rozumiał, że ta niewiedza dlaczego była w tym wszystkim jeszcze gorsza niż samo zerwanie. Z drugiej strony, nie wyobrażał sobie teraz spotkania z Cami. Rany były chyba jeszcze zbyt głębokie, żeby Winfield był w ogóle w stanie na nią spojrzeć. Prawdopodobnie od razu zareagowałby zbyt emocjonalnie i tylko straciłby zdrowie zamiast uzyskać jakąś odpowiedź.
– To ja byłem w tym układzie strasznym zazdrośnikiem. Byłem zazdrosny nawet o jej byłych – westchnął, traktując temat trochę na okrętkę. Mimo wszystko nie chciał wypaplać akurat tego sekretu Cami, który zaczynał się od „ślub” a kończył na „w Rosji”. Pozostały w nim jakieś strzępy lojalności. A poza tym wolał nigdy nie wspominać na głos jej męża, który prawdopodobnie skończył jako sitko. A kolejnym słowom Coltona przytaknął w milczeniu zastanawiając się, czy kiedykolwiek nauczy się kierować w życiu rozsądkiem, czy do końca życia będzie dawał ponieść się emocjom, a potem cierpiał. Tak naprawdę w trakcie ich podróży oboje się ranili, ale Luke miał mimo wszystko nadzieję, że kiedy wrócą, jakoś to wszystko poukładają. A teraz czuł się jak kopnięty szczeniak, którego ktoś najpierw adoptował, a potem stwierdził, że takiego trudnego okazu to on jednak nie chce.
– To wolna dusza. Biegnie przed siebie i robi to, na co ma ochotę – westchnął, czując ukłucie w sercu, kiedy Colton nazwał rzeczy po imieniu – że po prostu jej na nim nie zależało. Jemu na niej owszem – nawet jeśli uświadomił to sobie dopiero wtedy, kiedy zniknęła. Nie miał oczywiście pewności, że Cami zabawiała się teraz z kimś innym, ale wolał tak myśleć, na wypadek gdyby jednak natknął się na nią i jej nowego typa. – Pies podróżował z nami, a znikając zabrała go ze sobą dalej. Dopiero ostatnio go zwróciła – wyjaśnił, a słysząc pomysł Coltona, od razu się wyprostował z zainteresowaniem. – Zmienić zamki? O chuj, nie pomyślałem o tym. Świadomość, że ona kręciła się po moim mieszkaniu pod moją nieobecność jest jednak na maksa wkurwiająca – przynajmniej miałby pewność, że nie natknie się nigdy na nią wracając wcześniej z pracy. Luke też do końca nie rozumiał, dlaczego postanowiła zostawić mu zwierzęta, więc założył, że zrobiła to bo była skrajnie nieodpowiedzialna i Harry i kocisko po prostu jej ciążyli. - Nawet swoich rzeczy nie raczyła zabrać. Nie wiem, czy je wypierdolić za okno, czy co. Jest tyle potrzebujących ludzi, może powinienem gdzieś je oddać – zaczął się głośno zastanawiać.
I kiedy tak rozkminiał co powinien zrobić, umknęła mu reakcja Coltona na jego późniejsze słowa. Dopiero kiedy usłyszał to znane im obojgu imię i nazwisko zakrztusił się piwem. Przed dłuższą chwilę kaszlał nie mogąc złapać ponownie oddechu.
– No ta. Cami O'Brallaghan. Skąd wiesz? Nie wspominałem nigdy jak ma na nazwisko – spojrzał na Coltona podejrzliwie, czując jak zaczyna walić mu serce. I nagle jego mózg załapał, przywołując w pamięci ich ostatnią rozmowę o babach. I to, jak niemal gratulował Coltonowi, że laska zwiała mu w dniu ślubu, bo przynajmniej nie musiał się potem rozwodzić, a poza tym zaoszczędził parę lat życia. – Nie. Nie, nie, nie. Nie może być – aż zbladł spoglądając przestraszony na Coltona.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
W takim razie Colton stał jednak po drugiej stronie barykady. Kiedy Cami po prostu zniknęła w dzień ślubu bez żadnego słowa to była przeżycie traumatyczne dla młodego chłopaka, który zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Za to zaczął być o wiele bardziej szczery - aż do bólu bo na własnej skórze dobitnie dowiedział się jak to jest żyć w niewiedzy. Dlatego nawet jeśli jego rozmówcy uważali go często za bezczelnego, zobojętniałego buca to on w gruncie rzeczy robił to dla ich dobra. Przynajmniej wiedzieli na czym stoją. Brooks nie dostał tej możliwości.
- W tym akurat nie widzę nic dziwnego. Są tacy co chętnie do eksów wrócą, więc nie ma co na słowo wierzyć, że tak nie będzie - miał swoje podejście do miłości jak widać. Pewnie jeśli się zakocha na amen to będzie tej osobie ufał, ale to nie znaczyło, że zazdrość zniknie. W sumie był przekonany, że to odczucie pozostanie tak czy siak. Nie wspomni o przykładzie eksa Scarlet bo przecież nie byli razem, a on nie uważał, że czuł wtedy zazdrość. Życie w zaprzeczeniu ułatwia sprawę.
- Jak wolnej duszy zależy to wróci - niestety taka prawda. Jeśli jej nie zależało to... to Luke powinien jednak serio więcej wypić i zapomnieć. Łatwiej powiedzieć niż zrobić, o czym Colton doskonale wiedział, no ale po pierwsze nie znał - a przynajmniej tak sądził - panny Luke'a, a po drugie nawet wolny duch może się do kogoś przyczepić jeśli się zakocha. Jak ucieka to nie było tego uczucia. Dla takiego Brooksa to było bardzo proste. - Po takim zerwaniu... o ile można to tak nazwać, pewnie mało kto myśli o zmianie zamków. Dlatego dobrze wybrać się do baru i posłuchać opinii innych - co by podkreślić, że Luke dobrze zrobił przychodząc tutaj. Nie mógł wiedzieć, że trafi na Coltona, ale prędzej czy później na pewno ktoś by zaczął jakimiś radami rzucać. Może chociaż ta ze zmianą zamków da radę. - Hmm... Podjęła decyzję o ucieczce, więc powinna się liczyć z wyrzuceniem ich za okno. Ale oddanie potrzebującym to też dobry pomysł. Osobiście w pierwszej kolejności zmieniłbym zamki by tych rzeczy nie zabrała pod Twoją nieobecność - Brooks doskonale pamiętał jak był podłamany ucieczką Cami. Przez długi czas nie miał sił w ogóle porządkować swoich rzeczy, a co dopiero jej. Telefon do ślusarza byłby wtedy o wiele łatwiejszym wyjściem niż próby uporządkowania mieszkania. Na szczęście Colton miał wtedy ogromne wsparcie od matki, wujka i sześciu braci, więc tylko dzięki temu nie umarł z głodu - bo komu by się chciało chodzić do kuchni jak serce i głowa przekonują, że nie ma powodu by się za siebie zabrać i wszystko jest bez sensu.
- Ta... - mruknął pod nosem, musząc aż sobie skronie pomasować... - Patrzysz teraz na pierwszego faceta, któremu O'Brallaghan uciekła bez słowa w dzień ślubu... Dziesięć lat temu... i który po raz pierwszy od tamtego dnia rozmawiał z nią jakiś rok temu - nieszczególnie był z tego zadowolony. Dotarło do niego bowiem, że nie był jedynym, któremu Cami zgotowała taki los. Nie wiedział, że to możliwego, ale jego zdanie o Cami jeszcze się bardziej pogorszyło. Czy ona miała takie hobby? Zawracanie innym w głowie, a potem uciekanie bez słowa?

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke wątpił w to, że Cami wróciła do Borisa albo do innego swojego eksa. Z tego co mu opowiadała unikała konfrontacji z nimi, a nawet jeśli już do takiej doszło – jak z obecnym tu Coltonem na przykład – to nie była w stanie nawet normalnie z nim porozmawiać. No i należało pamiętać, że w tym cały ambaras, żeby dwoje chciało na raz. I Luke jakoś nie widział tego, że eks z Lorne, eks z Włoch i eks z Amsterdamu chcieliby wskakiwać drugi raz do tego samej rzeki po tym, jak Cami wystawiła ich przed ślubem. A co do zazdrości, sam początkowo nie wiedział dlaczego tak reagował. Uświadomienie sobie tego, że czuł zazdrość było dla niego szokiem, bo uczucie to pojawiło się w nim ostatni raz chyba z 20 lat temu, kiedy Tom dostał od ciotki 50 dolarów, a mały Luke tylko 20, bo był młodszy. A zazdrość o kobietę w ogóle była dla niego czymś obcym, bo przez większość dorosłego życia kierował się zasadą „jak nie ta, to następna”. Nawet się cieszył kiedy ktoś się interesował jego laską, bo wtedy istniała szansa że jak już ją rzuci, to ta szybko się pocieszy, a on będzie miał mniejsze wyrzuty sumienia.
– Gdyby jej zależało, to by w ogóle nie uciekła – westchnął. Luke miał już wyrobioną opinię na temat tej ucieczki. Raz, że Cami kochała wolność ponad wszystko. Dwa, zadziałał paskudny charakter Luke’a, przez który nie potrafiła spojrzeć na niego jak na potencjalnego faceta dla siebie. Trzy, Cami na wyjeździe powiedziała mu wprost, że nie są w żadnej relacji i że według niej niczego między nimi nie ma. Więc w zasadzie nie było tu do czego wracać…
– Mądrego to dobrze posłuchać – roześmiał się. – W ogóle to, że podrzuciła mi te zwierzaki dokładnie obrazuje za kogo mnie miała. Za gościa prowadzącego przytułek dla bezdomnych. Sama u mnie mieszkała przez rok, zanim coś się zaczęły dziać między nami. Nie płaciła czynszu i objadała z mojego żarcia, a ja głupi na to przymykałem oko – ścisnął mocniej szklankę, bo aż mu ciśnienie podskoczyło, kiedy wypowiedział te słowa na głos. Dostała od niego darmowe mieszkanie i żarcie, a teraz myślała, że jeszcze jej kotem się zajmie, no chyba to jakiś żart. A mimo to się zajmował... – Jej noga już nigdy nie przekroczy progu tego mieszkania – zapowiedział i tak sobie postanowił. Pierwsze co zrobi jutro, to z rana wymieni zamki. A potem wywali jej graty i będzie tak, jakby nigdy nie pojawiła się w jego życiu. Zajebisty plan. A wsparcie w takiej sytuacji jest mega ważne. Luke dostał je od brata i od najbliższych ziomków, którzy widzieli po nim, że Cami nie była tylko jedną z wielu panienek w jego życiu. Przed resztą świata udawał, że dokładnie tak było, bo nie chciał wyjść na frajera.
– O ja cię pierdolę. Barman, polej po dwie kolejki od razu – zwrócił się do człowieka za barem i zanim cokolwiek powiedział, wypił od razu dwa szoty wódki podstawione mu pod nos, a dwa kolejne przesunął w stronę Coltona. I skierował na niego wzrok, porządnie mu się przyglądając. - Czyli… dziesięć lat zastanawiałeś się, czemu ci to zrobiła? Mówiła mi o tym, że się z tobą widziała, ale nie wiedziałem że dopiero po takim czasie – aż mu zabrakło języka w gębie. Czy jego też czeka taki los? Za dziesięć lat wciąż będzie myślał o tym, jak bardzo został wyruchany? – W ogóle miałeś jakieś sygnały z jej strony, że coś jest nie tak? – spytał. Rozmawiał na ten temat z Cami i z grubsza wiedział, co nią kierowało, ale jednak jej słowo obecnie było dla niego gówno warte. Może udawała zakochaną i zrobiła to z premedytacją, kto wie.
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Kto by pomyślał, że w ich wieku będą mieć takie problemy emocjonalne. Nie żeby starzy byli, ale przy trzydziestce to już się bardziej widzi jednak ludzi z rodzinami i w ogóle. A ci sobie siedzą w barze i każdy z nich ma wciąż problemy z panną - jedną i tą samą. Oczywiście w innych znaczeniach, a jednocześnie podobnych. Brooks ani myślał do Cami wracać, no ale tamto wydarzenie jednak rzutowało na jego życie do dzisiaj. Do głowy mu nie przyszło, że Cami robiła takie coś również innym.
- Prawda - potwierdził bo już lata temu zdał sobie z tego sprawę. Gdyby dziewczyna kochała to nawet jakby nie chciała ślubu to załatwiłaby to w bardziej cywilizowany sposób. Tak co by nie musieli relacji tracić. Ślub to nie koniec świata. Nie trzeba ożenku do udowodnienia swojej miłości. To wcale nie musiało się kończyć tak tragicznie jak się skończyło.
- To muszę przyznać, że miałeś do niej sporo cierpliwości - i serca skoro pozwalał jej na tyle kiedy nawet czynszu nie płaciła. Strach pomyśleć jakie jeszcze wybryki Luke musiał znosić przez taki szmat czasu. Sam Colton był przekonany, że wyrzuciłby współlokatora co nie nie płaci połowy czynszu, no ale wydawało mu się, że Luke również taki był, więc... ciężko stwierdzić skąd ta miękkość się brała. Zwłaszcza jeśli druga strona ciągle za skórę zachodziła. - Słuszna decyzja - wymiana zamków to krok w dobrym kierunku jeśli chciało się w końcu takiej osobie postawić. Samo wsparcie było mega ważna w takich sytuacjach. I w tym przypadku Brooks też coś o tym wiedział bo kiedy Cami go zostawiła to dostał takie wsparcie właśnie przede wszystkim od rodziny i przyjaciół. Oni najbardziej widzieli jego zdruzgotanie i całą przemianę w dzisiejszego Coltona. I nikt kto by tego świadkiem nie pozwoliłby takiej Cami na powrót do jego życia.
Bez przeszkód - i z kiwnięciem jedynie głowy - przyjął dwa szoty bo takie informacje jednak wymagają znieczulenia... albo obudzenia, zależne jak na to patrzeć. Kto jednak mógł się spodziewać czegoś takiego? Było to bardziej nieprawdopodobne niż jednorożce.
- Tak. Dziesięć lat bez odpowiedzi. W sumie bez jakiegokolwiek słowa. A że byłem młody i naiwny to na początku oczywiście nie mogłem w to uwierzyć. Porwanie było bardziej prawdopodobne - westchnął ciężko na swoją młodzieńczą nadzieję. Gdyby nie inni, którzy widzieli Cami całą i zdrową uciekającą z miasta to by nie wierzył pewnie do dzisiaj. - Nie miałem pojęcia, że po mnie będą kolejni - przyznał, gdyż cały czas sądził, że zrobiła to tylko jemu. Nie mógł się spodziewać, że najwyraźniej to jakieś hobby... Tak jej się spodobało rzucenia przed ołtarzem? - Nie. Nic, a nic. Było normalnie. Byliśmy zakochani, a wtedy po prostu się nie pojawiła. Bez żadnego słowa. Po tej dekadzie ciszy wciąż uważam, że chociaż głupiego smsa przyjąłbym lepiej niż nic - sms to chociaż jakaś wiadomość. Cokolwiek. Nic jest gorsze od najstraszniejszej prawdy. Dlatego Colton woli być brutalnie szczery niż łżeć. - Czyli opowiadała ci o mnie - spojrzał na Luke'a wciąż nie mogą uwierzyć, że zostali porzuceni przez tą samą kobietę i w podobny sposób jakby nie patrzeć. W sumie też się dziwił, że Cami komukolwiek mówiła o swoich ucieczkach. To nie był powód do dumy.

Luke Winfield
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Luke przytaknął słowom Coltona odnośnie swojej cierpliwości. Tak naprawdę sam nie wiedział, skąd czerpał jej pokłady. Przecież nie oczekiwał od niej, że w zamian za to że przymyka oko na jej niepłacenie czynszu, Cami zacznie mu gotować albo próbować ugłaskać w inny sposób, if you know what I mean. Zresztą, zazwyczaj kończyło się tak, że wyjadała mu z szafek i lodówki większość żarcia. Gdyby głębiej się temu przyjrzał pewnie doszedłby do wniosku, że czuł jakąś potrzebę jakiejś formy opieki nad kimś, tak jak niegdyś to nim się zaopiekowano i dano dach nad głową. Ostatecznie Luke przyjął potem kolejną przybłędę – psa, a i kotem podrzuconym przez Cami w ostatnich dniach dzielnie się zajmował. Jedyne czego tak naprawdę żałował, to to że Cami na to wszystko ostatecznie nasrała i jeszcze podsumowała go na koniec, jeszcze w Europie, że Luke ją tylko krytykuje i zarzucała mu, że nigdy nie będzie w stanie jej zaakceptować. Ba dum tss.
– W sumie nie wiem czemu nie zrobiłem tego od razu. Wiedziałem, że ma swoje klucze do mieszkania. Może… nie wiem, może gdzieś w głębi liczyłem jeszcze, że zaraz wróci – po raz pierwszy przyznał to na głos. Nie wiedział, czy byłby w stanie ją przyjąć z powrotem… ale chociaż miałby nad czym dumać. Obecnie nie było nawet nad czym się zastanawiać.
Uważnie słuchał tego, co mówił Colton, bawiąc się swoją szklanką. Biorąc pod uwagę swoje doświadczenia i myśli po ucieczce Cami, ani przez moment nie pomyślał, że Colton był naiwny rozważając najrozmaitsze opcje. To ogromny szok dla człowieka, że ktoś z dnia na dzień bez słowa cię opuszcza, tak wielki, że początkowo ciężko w ogóle dopuścić do świadomości możliwość, że dla kogoś zupełnie nic nie znaczyłeś.
– Przykro mi, stary. Wiem, że to takie pierdolenie, ale naprawdę – dodał ciszej, wciąż trawiąc informację o dziesięciu latach bez odpowiedzi. Dziesięć kurwa lat. – Byli kolejni, jednego nawet poznałem. Możesz się domyślić, że nie było przyjemnie, zaczął się wydzierać i przeklął ją ze dwadzieścia razy – dodał ciszej, mając na myśli jej faceta Włocha, do którego knajpy Cami go praktycznie zaprowadziła. I przed którym potem musieli uciekać, bo zrobiło się naprawdę gorąco. – Gdyby po ucieczce dała ci znać, że żyje, że przeprasza czy cokolwiek, byłoby ci łatwiej to wszystko przełknąć? – spytał z zaciekawieniem. Był ciekaw, czy źródłem tej nienawiści do Cami była sama jej ucieczka, czy ten cholerny brak jakiegokolwiek odzewu z jej strony.
– Tak, opowiadała. Mówiła, że kiedy ostatecznie porozmawialiście, powiedziała ci że sama praktycznie do ostatniej chwili nie wiedziała, że tego wcale nie chce. Uświadomiła sobie to dopiero wtedy, kiedy już miała do dostać – zerknął na niego, oczekując potwierdzenia albo zaprzeczenia. Sam już nie wiedział, czy mógł wierzyć w to, co Cami mówiła mu na ten temat. W pewnym momencie nawet zaczynał ją rozumieć – była młoda i głupia, ciężko po osiemnastolatce oczekiwać podejmowania dojrzałych decyzji. Luke sam popełnił wiele głupot w swoim życiu i choć początkowo ją osądził, to jednak z czasem chciał spróbować zrozumieć, co nią kierowało.
– Czekaj, czekaj – powiedział w pewnym momencie, bo coś go tknęło. – Czyli skoro jesteś byłym Cami, którego rzuciła przed ołtarzem… to znaczy, że jesteś też… byłym Autumn Goldsworthy – aż się wyprostował, kiedy uświadomił sobie jakiego odkrycia właśnie dokonał.
Colton Brooks
Agent jednej pisarki — Pracuje wszędzie
30 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Wcale nie niańka, a agent Scarlet Callaway. Poza tym malarz, a pracował w bardzo wielu miejscach, ale jakoś nigdzie nie zagrzał długo miejsca.
Luke był doskonałym przykładem tego, że nie ocenia się kogoś na pierwszy rzut oka... albo po pozorach jakie sprawiał lub jakie sam innym chciał pokazywać. W zasadzie Colton od początku nie miał o Luke'u złego zdania, więc tutaj akurat nie było o czym mówić, no ale pewnie nie każdy uznałby Luke'a tak przy pierwszym spotkaniu za kogoś kto serio się potrafi o innych troszczyć. Tym gorzej jak ci "inni" to wykorzystują i porzucają.
- Zrozumiałe. Nadzieja umiera ostatnia... Sam zdecydujesz czy jesteś gotów się pożegnać czy jeszcze zamki zostawisz - Colton mógł doradzić jak potrafił, ale same decyzje należały tylko i wyłącznie do Luke'a. Panna mogła wrócić, a mogła nie. Czy by ją przyjął? Zamki by pozostały? Może chciał żyć nadzieją? Każdy inaczej do tego podchodził i każdy inaczej się leczył z były związków. Aczkolwiek przyjaciele mogliby na więcej sobie pozwolić bo jakby byli bff to Brooks osobiście by zamki wymienił nie pytając nawet Luke'a o zgodę.
- Prawda, ale tobie akurat wierzę - różnie bywało z tym "przykro mi", ale że po pierwsze Luke był w podobnej sytuacji, a po drugie od początku sprawiał wrażenie kogoś kto nie łże na lewo i prawo, to tak, w tej kwestii mu wierzył, że serio mówi. - Huh... czyli nie wszyscy jej porzuceni są tak mili jak my - trochę tutaj leciało sarkazmem i ironią bo pewnie żaden z nich ideałem nie był - Colton na pewno nie - ale w zasadzie nie wydzierał się nigdy na Cami... mimo, że byłoby to usprawiedliwione zważywszy na to co zrobiła i robiła dalej. Czy to jakaś moda? Bo serio nie ogarniał takiego krzywdzenia ludzi. - Na pewno byłoby łatwiej. Nie żebym od razu na nogi stanął i tak samo z wybaczeniem to inna sprawa, ale jestem pewien, że byłoby lepiej. Niewiedza jest gorsza od najbrutalniejszej prawdy - a wiedział co mówi bo przez dziesięć lat nie dostał nie tylko żadnej odpowiedzi od Cami, ale i w ogóle żadnego słowa! Przez to sam starał się zawsze mówić prawdę nawet jeśli była ona bolesna bo uważał, że tak będzie lepiej niż w kłamstwa iść - albo ciszę.
- Może mówiła... Prawdę mówiąc więcej dowiedziałem się z tego co teraz powiedziałeś niż z "tłumaczeń", które ona przedstawiała - dalej nie potrafił tego nazwać tłumaczeniami bo tak jak mógł zrozumieć strach przed ślubem i tym co po tym, tak nie mógł usprawiedliwiać braku normalnej rozmowy. Zwłaszcza, że wtedy uważał się za tą lepszą wersją siebie niż obecnie był, więc potrafiłby to zrozumieć. Jasne, cierpiałby, ale tak jak normalny człowiek i może nie zostałby zniszczony na lata przez ucieczkę bez słowa. - Nic jednak nie tłumaczy braku odzewu - musiał to podkreślić. Był wtedy sam szczeniakiem i został porzucony jak biedny psiak - bez wyjaśnień i w lesie, o. A nawet nie gryzł! Nie musiał też rozmawiać twarzą w twarz. Nawet notka na lodówce by wystarczyła. Wiele nie oczekiwał.
- Co? - aż z zaskoczenia oderwał się od szklanki i spojrzał na Luke'a. - Znasz Autumn? I wy też? Jak połączyłeś w ogóle te informacje? - nie dość, że zaskoczyło go takie info to jeszcze nie wiedział jak to się łączy - skąd wiadomo, że porzucony przed ołtarzem to też eks Autumn? Nie wiedział co go bardziej zaskoczyło. Chociaż... tak, chyba to, że mają dwie te same eks.

Luke Winfield
ODPOWIEDZ