lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse
002.
saturday's night alright
get a little action in

Jeżeli pragnęła świętego spokoju, to Rud’s sobotnim wieczorem było najgorszym możliwym wyborem, a tych nie miała wiele. Lorne nie grzeszyło wielkością ani ilością lokali zachęcających do zajęcia miejsca i zamówienia ulubionego alkoholu. Prawdopodobnie to było jedną z tych niewielu wad, jakie zauważyła po powrocie z Adelaide, razem z mniejszymi możliwościami pozostawiania anonimową dla ludzi mijanych przez nią na ulicy czy spotykanych w sklepie. Duża część od razu rozpoznawała w nich ulubioną panią weterynarz z miejscowej lecznicy, objeżdżającej okoliczne farmy. Liczyła tylko po cichu, że inne okoliczności jej powrotu sprzed kilku lat albo zdążyły rozmyć się w pamięci tych osób, albo nigdy nie zdołały w nich zaistnieć.

Taksówka wysadziła ją przy samym wejściu, do środka wchodząc jak zwykle cała na czarno. Starała się jednak nie przyciągać uwagi zbyt wielu osób. To nie miała być randka, zresztą nie umówiłaby się na nią pośród tego harmidru i koncertu wzajemnego przekrzykiwania się połączonego z muzyką indie rockową. Raczej okazja do tego, żeby odciąć się od miejsc zazwyczaj przez nią odwiedzanych i napicia się whisky. Udała się prosto do kontuaru, zamawiając szklanę piwo i miskę nachosów. Dopiero odwracając się z dzisiejszą kolacją w stronę stolików rozstawionych po całej sali, dostrzegła jak niewiele było wolnych krzeseł. O samotnych siedzeniach już nie wspominając. Upiła łyk, rozglądając się i wybierając swoją ofiarę.

Pan Remington wyglądał w sam raz. Nie powinna narzekać na nudę ani idiotyczna gadkę-szmatkę. Zbliżyła się nieco, sprawdzając jego reakcję, dopiero potem stawiając szkło z alkoholem i przekaskę obok niej. Wyglądało na to, że popielniczka musiała zostać całkiem niedawno opróżniona. Tak jakby czekała na Adę i jej Camele.

Znowu przychodzi pan tutaj sam, komendancie? — uśmieszek na twarzy najstarszej z sióstr Halsworth ciężko było zetrzeć, ale jak zdołała się przekonać kilka lat temu, nie było to niemożliwe. By jednak tego dokonać, należało znać ją odrobinę lepiej niż tylko z widzenia w jednym z kilku barów jakie miało do zaoferowania Lorne. Pan strażak nie dostąpił jeszcze tego zaszczytu, ale jego towarzystwo zapewniało Adzie przynajmniej chwilę spokoju od podpitej klienteli, która nie do końca rozumiała słowo „nie” po kilku głębszych. Czy mu ufała? To za dużo powiedziane, chociaż nie musiała być w ciągłym trybie czuwania. — Ciebie pewnie tak chętnie nie zaczepiają. Bardziej boją się, że im oddasz — mundruowym dla zasady się nie podskakiwało, o ile nie chciało się mieć więcej problemów na swojej głowie.

Kobiet takie zasady nie dotyczyły i chociaż nie stanowiło dla niej problemu powiedzenie słowa lub dwóch, które skutecznie absztyfikantów odstraszały, to nie mogłaby zliczyć jak wiele razy słyszała ambitny tekst na podryw o sprawdzaniu stanu czyjegoś „ptaka”. Niektórym mężczyznom wystarczył nieco wyższy obczas lub luźniejsza bluzka, by zaczęli wyobrażać sobie najbardziej absurdalne scenariusze z udziałem obcej im kobiety. Ada nie była jednak zainteresowana byciem obiektem dla kogoś, kto nie fatygował się nawet patrzeniem jej w oczy. Z dużą dozą ostrożności patrzyła dlatego na mężczyzn nieopodal, zajętych grą w darta i rechoczących przy każdej nieudanej próbie jednego z nich, pociągając większego łyka ze swojej szklanki. Ten dźwięk na ogół nie kojarzył jej się dobrze.

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Ktoś- chyba terapeuta na jednym z tych słynnych już odwyków (powinni zdecydowanie wyrobić mu kartę stałego pacjenta)- ostrzegał go przed nadużywaniem innych substancji poza prochami. Nie dało się podobno tego rozdzielić i alkohol stanowił niejako zaproszenie dla kokainy. Idiota, nie wiedział, że narkotyków zapraszać nie trzeba. Czasami Dick przecież miał wrażenie, że ten pieprzony, biały proszek osiadł na ściankach jego żyłach i tak sobie krążył jak kurz powodując alergię całego organizmu. W końcu nie było innego powodu, dla którego wręcz fizycznie wysiadał i nie mógł usprawiedliwić tego nawet porządną akcją, bo przecież głównie wypełniał papiery.
Najwyraźniej Bozia dając mu ten awans nie ostrzegała, że z człowieka- bohatera zmieni się w jakiegoś biurokratę, na dodatek kiepskiego, bo przecież nawet intercyzy przed ślubem nie umiał podpisać, a tu go wmanewrowali w papiery dla całej jednostki. Nic dziwnego, że dojrzale postanowił pieprzyć terapeutę (już nie w sposób dosłowny, bo był człowiekiem żonatym) i zamówił już drugą szklaneczkę whisky. Nieodmiennie przypominała mu żonie i tęsknocie, która o tej porze właściwie przyprawiała go już o mdłości. W końcu było za późno, by się do niej odezwać, więc pozostawał mu tylko ten zatłoczony bar.
I towarzystwo, którego się nie spodziewał, ale przyjął z wdzięcznością, choć próżno na jego twarzy było szukać jakiejkolwiek oznaki zadowolenia. Nie bywał dobry w tak konwencjonalnych zachowaniach, ale Ada musiała pojąć, że jest mile widziana, bo w przeciwnym razie po prostu by ją wyprosił (w wersji łagodnej) albo kazał jej wypierdalać przewracając krzesło (do tego poziomu już dawno nie zszedł, ale był czysty).
- To się nazywa bycie słomianym wdowcem - zauważył rozbawiony, bo fakt, nie pamiętał kiedy dokładnie znajdowali się żoną w jednej strefie geograficznej, a co dopiero w jednym barze. Jak na dżentelmena przystało, skinął na kelnera, żeby był w gotowości, by polewać też jej, a potem spojrzał uważnie w kierunku, który niepokoił dziewczynę.
- Słusznie się boją. Poza tym mam wtyki tu i tam, zawsze mogę ich zamknąć na 48 za komentowanie twojej garderoby - stwierdził i choć oni stanowili większość, wiedział, że owszem, nie podskoczą komendantowi straży, bo za często mieli ze sobą do czynienia. Zaletą i wadą tego całego zamieszania w pracy był fakt, że wszystkie mendy społeczne stały mu się nagle niesamowicie bliskie i choć Dick jak przystało na młodego panicza, brzydził się okropnie takich ludzi, wiedział, że są mu niezbędni. Sam w końcu miał taki kaprys, by zostać komendantem, a nie finansistą czy szefem kuchni po tatusiu. Całe szczęście, bo metą nikt się jeszcze nie najadał.
Rozłożył się wygodnie na krześle i spojrzał na nią uważnie. Nie był barmanem, żeby wpieprzać się butami w jej niedyspozycję, wywołującą chęć upicia się w barze, poza tym mniemał, że jak będzie chciała, to sama mu powie. Za to miał sporo do nadrobienia, ale z tego typu historiami wolał poczekać do drugiego papierosa, na razie ćmił pierwszego, który omal się nie zakrztusił, gdy rzeczone towarzystwo zaczęło głośno komentować jego szczęście.
- Mógłbym się ucieszyć, że mi poświęcasz swój czas, ale coraz bardziej rozumiem twoją desperację i chęć uchronienia się przed drapieżnikami - zaśmiał się i zdecydowanie absolutnie nietypowym był fakt, że on, Dick Remington miał stanowić ochronę dla jakiejkolwiek dziewczyny po tym wszystkim, co do tej pory zrobił kobietom zostawionym pod jego opieką. Policyjne raporty sugerowały, by na jego widok raczej uciekać, ale przecież Ada o tym nie wiedziała. Cóż, diabeł faktycznie ubiera się czasami u Prady.
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

Alkohol nie stanowił odpowiedzi na problemy. Był jedynie zapomnieniem o nich na krótko, ale gdy tylko lepszy humor wymuszony procentami przepływającymi w krwiobiegu stawał się przeszłością, wszystko wracało. Ada lubiła myśleć, że żyje swoim prawie idealnym życiem i jest na wszystko odporna; łatwo było w to wierzyć, gdy wspomnienia związane z dawnym partnerem przybladły i nie wracały do niej z taką częstotliwością. Skutecznie szło jej też utrzymywanie tego wizerunku przed rodziną, by nie wzbudzać ich podejrzeń o rzeczywistym stanie rzeczy.

Udawanie kosztowało ją dużo, dlatego rozmówca niezaznajomiony z tymi faktami, był wygodny. Mogła opuścić maskę i nie bać się, że zostanie na wstępie zaatakowana pytaniami o samopoczucie, których dzisiaj nie potrzebowała. W gruncie rzeczy nie działo się przecież nic, okazjonalnie dokuczała jej samotność, czasami natrętne myśli – nic wielkiego. Przynajmniej tak jej się wydawało, w praktyce ciężko było jej to nazwać w jakikolwiek sposób na głos. W końcu nikt nie nauczył jej właściwego opisywania uczuć, a książki coachingowe uważała za przepełnione truizmami szmiry ludzi odklejonych od problemów większości osób.

Słomiany wdowiec? — zaśmiała się z bladym uśmiechem i chrupnęła jeden ze złocistych trójkącików. Przysunęła miseczkę w jego kierunku z niemą propozycją. — Pani Remington z dala od domu i w ten sposób nadrabiasz sobie brak towarzystwa?

Jako weterynarz, która znała się nie tylko na zwierzętach domowych, ale także koniach, regularnie odwiedzała stadninę prowadzoną przez Ainsley. Kontakt ograniczony był na ten moment ściśle do relacji zawodowej, czasami przełamywanej ze strony Ady rozmowami o jej ulubionej klaczy Brysce z farmy rodziców, dlatego nie wiedziała dużo o jej życiu osobistym ani o podróżach. Plotki również leżały poza jej zasięgiem, zatem nie wiedziała zupełnie nic na ten temat, czego kobieta sama by jej nie zdradziła.

Postaram się nie dmuchać ci w twarz — wtórując mu w nałogu, wyciągnęła paczkę papierosów i wsunęła jednego z nich między wargi. Po chwili podpaliła jego końcówkę, zaciągając się dymem tytoniowym. Podobno kobietom nie wypada palić, ale Halsworth nigdy szczególnie nie przejmowała się tym, co robić powinna jako przedstawicielka płci żeńskiej, a co zostało uznane przez mężczyzn za nieodpowiednie. Pewnie dlatego skutecznie odstraszała od siebie część z nich, która szukała w niej tylko tego, co stereotypowo powinno ją cechować.

Ciężko stwierdzić, czy uważała Richarda za swojego obrońcę. Do mężczyzn na jej drodze stosuje tę samą zasadę, co do kierowców na drodze – ograniczonego zaufania. Sparzyć jest się bardzo łatwo, ale odzyskać wiarę w to, że nie każdy z nich skrywa w sobie śmiecia było jej trudniej. Ostatecznie – siedziała tutaj, nie patrzyła na Dicka z wyższością ani przestrachem. Nie dał jej ku temu powodu. Komentarze nieznajomych przy darcie starała się puszczać mimo uszu, razem ze wszystkimi “lalami” rzuconymi w jej stronę.

Więc uważasz, że przychodzę tutaj, do ciebie, tylko po to, żebyś mnie chronił przed napitymi świniami? — spytała go zaczepnie, podpierając podbródek na dłoni. Przysunęła brzeg szklanki do swoich warg, zwilżając je w powoli rozpuszczając się piance piwa i zaczerpując mniejszy łyk piwa. Lubiła tę lekką gorycz jasnego alkoholu, ale nie była to taka rozkosz jak wino, zazwyczaj konsumowane w towarzystwie jednej z sióstr. Przerwała, strzepując popiół z papierosa nim podjęła dalej: — Nie, nie wydaje mi się. Też szukam towarzystwa, a skoro nie kazałeś mi jeszcze spadać stąd, więc trochę cię podręczę, wybacz! W końcu miło do kogoś otworzyć usta, porozmawiać o nawet największych pierdołach… — odchyliła się w siedzeniu, posyłając mu zaciekawione spojrzenie. W jej odczuciu nie wyglądał na człowieka, który nie miał niczego interesującego do powiedzenia, chociaż sznyt chłopca z dobrego domu raczej mógłby nie jednego odstraszyć w tej misji wyciągnięcia z niego czegoś ciekawego.

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Wydawało się, że przede wszystkim należało problemy mieć, a z tym ten rozpuszczony bachor w postaci Dicka Remingtona miał nie lada nomen omen, problem. W końcu jego zmartwienia nie przypominały tych, które zazwyczaj dotyczą większości śmiertelników. Nie zmagał się z absurdalnie wysokimi cenami za wynajem mieszkań, nie szukał drugiej pracy, by zarobić na utrzymanie rodziny i nawet praca nie dawała mu aż tak bardzo popalić. Na co miał skarżyć się człowiek, który siedział tutaj w koszuli z metką, którą zgodnie z quiet luxury chował za kołnierzyk, a i tak krzyczała swoje? Czy miał prawo wzdychać z powodu ciężkiej doli człowieka pracującego, skoro nawet na komendzie ludźmi sterował jak ukochanymi simsami decydując który zasłużył na możliwą śmierć w akcji?
Przecież on był niemalże bogiem, więc prawa do zażaleń nie miał żadnego, a mimo to wychylał drinka za drinkiem decydując się na to, by tym razem towarzyszyła mu Ada i jej chipsy. To drugie stanowiło ogromną wartość dodatnią, więc sięgnął dłonią do miski i zastygł w niej, gdy temat zszedł na panią Remington. Po pierwsze, dlatego, że zazwyczaj Ainsley nikt tak nie określał, bo miała swoją sławę jako olimpijka, a po drugie, właśnie jej wyjazd był stricte służbowy i zrozumiałe było, że Australia nie jest do końca jej domem.
Nie wiedział jednak, jak to ugryźć w rozmowie, więc jedynie uśmiechnął się lekko, bo o swoim małżeństwie nie zwykł debatować czując, że to kwestie tak prywatne, że nie ma co nimi kupczyć.
- Moja żona jest zazwyczaj dwieście pięćdziesiąt dni poza domem. Zdążyłem przywyknąć - odpowiedział więc tylko i nie wchodził nawet w to czy Ada ją zna czy też tylko kojarzy, bo znał AInsley doskonale i wiedział, że nie była jedną z tych kobiet, które asymilują się łatwo z obcymi ludźmi. Część uznawała to za wywyższanie się, ale Dick odnajdywał w tym pewien urok nieśmiałości i aspołeczności, który kompletnie go ujmował.
Teraz jednak jego ślubna wybranka była daleko, a jemu przyszło palić papierosy z dziewczyną, która faktycznie paliła jak smok, choć Dick nigdy nie kwalifikował tego jako niekobiece zachowanie. Może naoglądał się (w celach erotycznych, rzecz jasna) jako młodzieniec za dużo Maleny i od tamtej pory wzięcie do ust fajki w odpowiedni sposób budziło w nim całkiem oczywiste skojarzenia. Po reakcji panów ze stolika obok dałby sobie rękę uciąć, że i oni byli zażartymi kinomanami, choć ich Monica Bellucci pewnie występowała nago i te filmy miały czerwony znaczek.
Uśmiechnął się, gdy postanowiła wreszcie napić się whisky (cenił kobiety, które odżegnywały się od kolorowych drinków) i już miał odpowiedzieć na jej sugestię, gdy sama postanowiła go w tym wyręczyć, więc jedynie się roześmiał.
- Jesteś chyba jedną z niewielu osób, które na mój widok chcą otworzyć usta i mówić do mnie - zauważył rozbawiony, bo może i wyglądał w tych drogich ciuchach na łatwą zdobycz, to jego mniemanie o sobie i bezczelność bardzo łatwo wytrącały go z grona przyjemniaczków od łatwej konwersacji. Musiał więc przyznać, że Ada albo jest odważna albo zdesperowana i nie był pewien która wersja jest prawdziwsza. - Myślałem o tym, żeby zaadoptować psa - w końcu mieli rozmawiać o pierdołach, prawda?
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

U korzeni Halsworthowie byli jedną z tych rodzin, którym w teorii nie powodziło się najgorzej, jednak szóstka dzieci robiła swoje dla budżetu domowego. Miewała jako nastolatka momenty, teraz wspominane ze wstydem, kiedy zazdrościła osobom takim jak Dick – zamożnych, zdających się nie posiadać żadnych problemów, bo wszystko co chcieli mieli na wyciągnięcie dłoni. Rodzice zdołali wyposażyć ją w pracowitość, na całe szczęście. Wszystko, czym mogła się teraz pochwalić, było owocem jej samozaparcia do pokonywania przeszkód na swojej drodze. Teraz nie patrzyła z wyższością na drogą koszulę Remingtona ani tym bardziej nie zamierzała wadze problemów, które przywiodły go do Rudd’s. A może to nie problemy, jedynie bardzo uciążliwe i nieprzyjemne myśli?

Dopiero po czasie przypomniała sobie, czym w gruncie rzeczy zajmuje się żona jego rozmówcy – to normalne, na co dzień przecież nie zastanawia się nad każdą z jej klientek, które przychodzą do niej z kolejnymi zwierzęcymi pacjentami. Ainsley spełniała zawodowo poza Lorne i przez moment pomyślała o tym, na ile musiało to być trudno, gdy zostawiała tutaj kogoś jej bliskiego. Nie dopytywała dalej, akceptując opadnięcie na tę kwestię zasłony milczenia po stwierdzeniu Zdążyłem przywyknąć – podobno do wszystkiego można w końcu się przyzwyczaić.. Ada nie była dla niego nikim bliskim, by czuć się zobowiązaną do drążenia dalej. Zamiast tego pozwoliła przejść im dalej.

— Ojej, tak źle na ciebie reagują? Coś im zrobiłeś czy to wyłącznie kwestia epatowania nieprzyjemną aurą? — było to czysto żartobliwe, ale po cichu uznała, że Remington faktycznie dla większości osób mógł wyglądać na gbura, a to dla przyjacielskich i otwartych Australijczyków nie było łatwe do obejścia. Woleli się obracać wśród innych osobach, które pasowały do głośnego i wesołego towarzystwa, ale dla Halsworthówny nie zainteresowanej brylowaniem w Moonlight Bar i robieniem za duszę wieczoru taki nieco sardoniczny rozmówca był lepszą alternatywą. — Czuj się zaszczycony, nie dla każdego jestem tak miła. Głównie dla rodzeństwa mam na coś takiego ochotę — ma przecież aż trzy siostry i dwóch braci, cały tłum. Nie mogła narzekać na brak osób do których mogła odezwać się, a mimo to siedziała tutaj rozmawiając z panem komendantem i szukała punktu zaczepienia. Czegoś, co mogłoby dowieść, że faktycznie nie są od siebie tak różni jak początkowo mogłaby zakładać osoba patrząca na nich z boku.

Zainteresował ją temat psiaka. Pojawił się zupełnie znikąd, ale kogo innego bardziej wypadało o to zapytać niż panią weterynarz? Można uznać, że lepszego specjalisty od tego tematu nie przyjdzie mu dzisiaj już spotkać.

Ciekawe… I co? Nie wiesz jak się za to zabrać? — podpytała znad opróżnionego po raz pierwszy tego wieczoru tumblera. Nie napełniała jej od razu, uniosła ją nieco w powietrzu trzymając mocno za górną część i zakołysała pustym szkłem. Usta pociągnięte mocniejszą szminką, która pozostawiała ślady po sobie na brzegach szklanek, rozciągnęły się w szerszym uśmiechu. — Zwierzak ze schroniska? Nie powinieneś mieć problemów z procedurami, tak przynajmniej myślę, ale to większa odpowiedzialność niż szczeniak z hodowli — uprzedziła go. Na studiach miała jedynie podstawy behawiorystyki, ale podczas swoich praktykach zaliczonych w jednym ze schronisk zdążyła zauważyć z jak wieloma problemami mierzą się straumatyzowane czworonogi.

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Zdecydowanie Dick nie był jednym z tych mężów, którzy po ślubie wymagali od partnerki zmiany swoich nawyków czy spełnienia kolejnych celów. Sam przecież ze swoim strażackim sznytem nie należał do najłatwiejszych partnerów i nawet teraz jako komendant wiedział, że istnieją akcje, do których będzie wzywany w pierwszej kolejności. Wszędzie mógł być bananowym dzieciakiem, ale w jednostce przynajmniej musiał zgrywać dojrzałego człowieka, bo od niego i od jego decyzji zależało życie ludzi. Całe szczęście, że w tym konkretnym przypadku jego socjopatyczna osobowość nie przeszkadzała, a wręcz przeciwnie, im bardziej wyłączał emocje, tym był skuteczniejszy.
Nic dziwnego więc, że lekko zaśmiał się na jej słowa.
- Tak to się nazywa? Nieprzyjemna aura? Myślałem, że to głównie dlatego, że mam brytyjskie korzenie. Mój ojciec jest Anglikiem - przez to może daleko mu było do wizerunku słonecznego Australijczyka, zresztą nigdy nie był fanem surfingu czy opalenizny. Prawda była taka, że pod tą szerokością geograficzną prędzej można było nabawić się czerniaka niż złapać złoty kolor. Poza tym nadal uważał, że opalanie jest głównie dla plebsu. Po części mógł zgodzić się więc z tym, że roztaczał wobec siebie urok raczej człowieka, którego powinno się unikać. Nie pomagał jego wzrok, zazwyczaj pełen wyższości i pogardy wobec wszystkich ludzi, który był właściwie zgodny z tym, co Dick Remington czuł przez cały czas. Plus wyjście z nałogu- nie znał pogodnego narkomana na tak obrzydliwie męczącym głodzie.
- Co do moich czynów zaś… Nie odpowiadam na takie pytania bez prawnika - zauważył rozbawiony. - Och, masz rodzeństwo? Z tej samej matki? - Richard, syn rozwiedzionych rodziców. Zgubił się w obliczeniach którą obecnie dziewczynę pieprzy jego ojciec. Pewnie i tak ją zdradzał. Być może z tego powodu tak mocno zależało mu na tym, by przynajmniej spróbować zabawić się w dom i gdy znaleźli już idealne miejsce, pozostało sprawienie sobie kumpla, który razem z nim ogarnie remont tej rudery. Nie sądził jednak, że z ludzkim przyjacielem dogadywałby się tak samo jak ze zwierzęcym, więc wybór był dość prosty.
- Nie chcę jakiegoś wymuskanego lalusia z hodowli, którym będą zachwycać się moi obserwujący. Chcę psa, dużego, normalnego psa, który będzie kłopotliwy, będzie zostawiać dużo sierści i będzie miał swój charakter. Ze mną też są problemy i co z tego? Kiedyś trzeba przejąć jakąś część odpowiedzialności - sam nie wiedział, czemu aż tak się rozgadał, ale pewnie zawdzięczał to głównie alkoholowi, jak i temu, że wizja psiego przyjaciela mocno go podekscytowała. Kiedyś próbował nawet przekonać siebie do zaopiekowania się pewną znajdą, ale wreszcie przekonał siebie, że ćpuńska opieka, nawet ta najlepsza to nie jest dobry pomysł, jeśli chodzi o psa.
Wówczas nie ufał sobie na tyle, by nie obawiać, że zwyczajnie kundla nie skopie podczas zjazdu, teraz przynajmniej był trzeźwy i kontrolował swoje epizody agresji, a przynajmniej tak mu się zdawało, więc nieco porywał się z motyką na słońce snując wizję nowego domu, żony (a przecież Ainsley kochał najbardziej na świecie), ogrodu i psa, który miał stanowić zapowiedź dziecka za kilka lat.
Takie snuł wizje, ale jeszcze nie wiedział czy dane mu to będzie spełnić. Związek z eks-ćpunem to nadal było spacerowanie po krawędzi.
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

Początkowo skomentowała te słowa wyłącznie powrotem na usta swojego uśmieszku. Ada nie miała bliskich powiązań z krajami Wysp Brytyjskich, a mimo to dobrze zdawała sobie sprawę z tego jak bardzo jej gburowatość z drobnym niuansem arogancji były odpychające. Najpierw motywowane było to przeświadczeniem o specyficznym rodzaju wyjątkowości, nie jestem jak inne dziewczyny. Później zbroją ściąganą częściowo dopiero w obecności osób, które sprawiały, że mogła opuścić tymczasowo gardę i nie przyjmować pozycji obronnej. Czy w przypadku Dicka było podobnie?

To synonim, panie Brytyjczyku. Anglicy lubią sobie ponarzekać, zwłaszcza jak ktoś ich wyciągnie za granicę. Coś z tego najwyraźniej przekazali ci w dziedzictwie genetycznym — zażartowała. Tylko parę razy w życiu spotkała Anglika, którzy kręcili się w ramach wymiany po miejscowościach uniwersyteckich. Nigdy nie usłyszała od nich nic innego poza narzekaniem na zbyt gorącą pogodę. Dogasiła peta w popielnicy i poprawiła się w siedzeniu. — Nie wykorzystuję takich informacji na policji, spokojna twoja głowa — zapewniła go unosząc dłonie do góry w defensywnym geście. Wcale nie tak, że jedna z jej sióstr była federalną.

Temat potencjalnych występków Dicka pozostawiła na inny czas, szybko skupiając swoją uwagę na pytaniu mężczyzny dotyczącym jej rodzeństwa. To było coś przyjemnego. O swojej rodzinie potrafiła rozprawiać długo, bo nawet jeśli w innych dziedzinach życia nie mogła pochwalić się szczęściem, to w tej kwestii miała wiele szczęścia.

Och, to nie słyszałeś jeszcze o naszej dynastii Halsworthów — zaśmiała się głośno, dopiero po chwili przysłaniając twarz dłonią. Napełnioną na nowo szklaneczkę przechyliła do góry dnem upijając duży łyk. W głowie jeszcze jej nie szumiało, więc mogła pozwolić sobie na więcej. W przeciwieństwie do młodszej dwa lata siostry nie było tak prosto ją uśpić alkoholem. — Mam dwóch starszych braci oraz trzy młodsze siostry — brzmiało to jak początek kolejnej opowieści z gatunku “Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze”, ale to była prawda. Ada pochodziła z wielodzietnej rodziny i z tego tytułu uzyskała cały zestaw korzyści i przywar. — Wychowywaliśmy się wszyscy w Carnelian Land. Skromnie, ale nie wspominam źle dzieciństwa — wdarła się w to nuta nostalgii, całkowicie uzasadniona. Sentymentalnie myślała o tych latach swojego życia. W porównaniu z tym, co spotkało ją we wczesnej dorosłości, była to niemal idylliczna rzeczywistość. — A ty? Remingtonowie to jakaś duża familia z której dotąd poznałam tylko ciebie?

Nie pamiętała, by miała styczność wcześniej z tym nazwiskiem, póki któregoś dnia nie dowiedziała o ślubie hodowczyni u której pracowała. Była jednak wycięta ze społeczności Lorne przez kilka lat, wiele ją ominęło w tym czasie, a nadrobienie zalrgłości zajęło dodatkowe miesiące wdrożenia się na nowo w tutejsze życie.

Osoby zajmujące się hodowlą poważnie by się na ciebie obraziły w tej chwili, gdyby usłyszały jak nazywasz ich podopiecznych lalusiami. Zwłaszcza hodowle owczarków niemieckich czy rotweilerów — zwróciła mu uwagę żartobliwie. Jej rozmówca nie sprawiał wrażenia osoby, która zadowoliłaby się terrierem lub pieskiem kanapowym, nie musiał jej nawet tego mówić, ale musiała go odpowiednio ostrzec. Dobre chęci to jedno, ale powinien przed ostateczną adopcją być świadomy, czego się podejmuje. — Charakter to jedno, panie komendancie. To psiaki z przeżyciami, chowające się w kącie, bo po miesiącach bycia zamykanymi w małych klatkach przestrzeń je przeraża… To będzie wymagać cierpliwości, ale jeśli uważasz, że dasz sobie z tym radę, to zachęcam. Jak już przekonasz do siebie taką znajdę, to odda ci miłość z nawiązką — zapeniła go. Problemy, mówisz? Na razie pozwoliła temu przejść obok. — To jak? Co potrzebujesz wiedzieć?

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Roześmiał się, rozbawiony jej całkiem słuszną diagnozą. Nie mógł nic poradzić na to, że narzekanie było sportem narodowym Brytyjczyków, a on faktycznie po swoich przodkach odziedziczył całkiem sporo. I tak powinna się cieszyć, bo zwykle emocje dopiero po kokainie, a ta już od dawna była poza jego zasięgiem. Nie było jednak dnia, żeby nie tęsknił i nie zauważał tego specyficznego osadu na niewartych za dobrze stolikach po wymuskanej klienteli tego lokalu. I tak powinien być wdzięczny, że widzieli się właśnie tu, a nie w tej mordowni, w której tańczył jego były kochanek.
To była chwila, w której dziękował bogom, że z nim nie skończył.
- Nic nie poradzę na to, że Australia jest kompletnie nie do życia. Pewnie tylko dla dwudziestoletnich surferów, którzy myślą, że poderwą panienki na gołą klatę i kilka loków na głowie. Powiedz mi jako kobieta… To naprawdę działa? Dziewczyny lecą na takich zjaranych obiboków, co nie zabiją nawet pająka? - sam nie wiedział, czemu w ogóle drążył ten temat. Jego żona pewnie z ironią stwierdziłaby, że obecność jego najlepszego przyjaciela wykształciła w nim zdolność do swobodnej konwersacji, ale to nie była prawda. Miał wrażenie, że po prostu tęsknił za normalnymi ludźmi, bo zazwyczaj albo spotykał tych na meetingach (od tego pospólstwa trzymał się z daleka) albo na komendzie zwoływał zebrania i wszyscy go słuchali. Nic dziwnego, że dążył do tego, by ktokolwiek śmiał się przy nim odezwać. Najwyraźniej od władzy nie tylko się przewracało w głowie, ale i ludzi zaczynała dopadać samotność.
Albo do takich wniosków doszedł grubo po trzydziestce. Musiał uśmiechnąć się jednak, gdy zaczęła z takim namaszczeniem opowiadać o swojej rodzinie, choć to dla Dicka przypominało raczej ZOO. Bywał w takich miejscach, oglądał szczęśliwe familie, ale patrzył na nie zza krat swojej własnej, złotej klatki. W końcu wychował się w zupełnie innych warunkach i całą miłość gwarantowała mu karta ojca, potem swoja własna, choć nadal hojnie zasilana przez staruszka.
- Widzisz, Remingtonowie to przede wszystkim Othello, który jest właścicielem i szefem kuchni najbardziej posh restauracji w Londynie - zaśmiał się. - Poza tym oczywiście ma swój program w telewizji. Moja matka obecnie przebywa na… Wybacz, ale się nie doliczę którym, odwyku od narkotyków. Są po rozwodzie, więc mam też przyrodnią siostrę i brata. Poza tym moja macocha jest po dwudziestce - wymienił i można było powiedzieć, że i tak ocenił ich dość neutralnie, bo przecież nie zaczął nagle na nich pomstować, a miałby do tego wszelkie prawo. Najwyraźniej jednak dorósł na tyle (dobre sobie, bananowe dziecko), by nie obwiniać ich za wszystkie błędy, jakie popełnił. Pewnie i tak wyśle im wszystkie rachunki ze swojej terapii i nawet jego bajecznie bogaty stary będzie musiał zbankrutować, ale jak na razie wmawiał sobie, że wszystko będzie dobrze. Na tyle, że po nabyciu domu postanowił jeszcze zatroszczyć się o psa i wywrócił oczami, gdy Ada zwróciła mu uwagę na temat jego słów.
- Umówmy się, że jestem człowiekiem, który nie przejmuje się za bardzo tym z kim zadziera - uprzedził ją lojalnie, bo jakoś łatwiej przychodziło mu zbieranie wrogów niż przyjaciół. - I może nie wyglądam, ale mam serce do takich sierot - bo fakt, nie wyglądał i z tym sercem też nie powinien przesadzać, ale bardzo chciał pomóc i głównie dlatego, że wiedział, co to znaczy być przegranym i odrzuconym. Jednak powinien za coś podziękować matce, prawda?
Zamówił jednak dziewczynie kolejną szklankę i spojrzał na nią uważnie.
- Potrzebuję wiedzieć jedno. Dlaczego siedzisz tu sama? Nie powinnaś się z kimś pieprzyć? - przecież nie było lepszego sposobu spędzania wolnego czasu, przynajmniej dla Dicka Remingtona odkąd był człowiekiem szczęśliwie żonatym.
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

W pierwszej reakcji parsknęła śmiechem, gdy temat zszedł na dopytywanie się o kobiece preferencje. Na kim coś podobnego robiło wrażenie? Być może nie powinna się śmiać, bo zaraz któraś z jej sióstr przyprowadzi na rodzinny obiad wymuskanego surfera i pożałuje swoich następnych słów bardzo głęboko, ale leżeli daleko od jej ulubionego typu mężczyzny.

Och, okropna ta Australia. I jeszcze te temperatury! — kolejne chrupnięcie przecięło powietrze. Skoro zamówiła już tę przekąskę, wypadało ją dokończyć. — Pewnie jakieś na to idą, nie jestem prezeską wszystkich kobiet, Dick. Mnie sportowcy nigdy nie bawili, wolałam facetów z którymi można porozmawiać poważnie, którzy nie mają siana w głowie… — naprawdę, Ada? Mówisz to, bo taki swój wizerunek próbujesz kreować wśród innych? — Sam pewnie wiesz jak to bywa. W tym wieku wolałabym kogoś zdecydowanego.

Potarła palcami o siebie, gdy przykleiła się do nich przyprawa w nachosów. Potrafiła wyobrazić sobie, że dla pewnych dziewczyn opalony, długowłosy mężczyzna wyłaniający się z oceanu ze swoją deską trzymaną pod pachą był szczytem marzeń, ideałem, bożyszczem. Ale ona po tym, co zdołała osiągnąć w swoim życiu uczuciowym, potrzebowała najbardziej stabilizacji. Jeżeli przed kimś miała się już otworzyć, chciałaby wierzyć, że zostanie zrozumiana, a nie wyśmiana przez kolejnego dzieciaka w ciele dorosłego. Wymagała zbyt wiele od potencjalnego partnera? Możliwe, ale nie zamierzała obniżać swoich oczekiwań, byle mieć przy sobie kogokolwiek, dla zapełnienia pustki.

Rodzinna sielanka, co? — blady uśmiech nie był pełen współczucia. Nie uważała, żeby Dick Remington pragnął, by się jego żałowała, choć nie spodziewała się takich historii. Może był już na tyle przyzwyczajony do opowiadania tego innym, że nie robiło to na nim większego wrażenia? Czy stanowiło to tylko część sposobu na radzenie sobie z tym? Przyjrzała mu się uważnie, chcąc coś więcej wychwycić z jego wyrazu twarzy, jakiejś podpowiedzi w ramach jej przemyśleń. Ada nie mogła zrozumieć go tak dobrze, jej dzieciństwo było do bólu normalne, nieznaczone żalem do ojca o nieobecność lub do matki za brak czułości. Pozostało jej tylko próbować wyobrazić sobie to. — Rodzeństwo jest coś warte?

Przyrodnie, ale czasami nie miało to takiego znaczenia. Brak rodzinnego oparcia z jej perspektywy był tragedią, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że nie każdy patrzył na to podobnie.

Hej, nie twierdzę, że nie masz serca — westchnęła bezgłośnie. Do tego było jej daleko. — Jak już zrobisz kroki w kierunku adopcji psa, to skontaktuj się ze mną. Postaram się pomóc — zadeklarowała się jeszcze. Pomaganie zwierzętom i ich właścicielom ostatecznie było jej pracą.

Odebrała od kelnera szklankę piwa i przepiła je od razu, gdy ustawiono przed nią świeżą kolejkę, nie przejmując się mocną pianką. Przerwała zaraz, by skrzyżować spojrzenie z Remingtonem.

Skąd taka bezpośredniość? — zdziwiła się nagłym pytaniem. Przełożyła skrzyżowane nogi, ściągając w konsternacji brwi. Nie spodziewała się pytań o swój status matrymonialny, ale nie było ciężko założyć, że Ada była singielką. Gdyby jakiś nieszczęśnik lub biedna dziewczyna uznałaby, że chce z nią spędzać więcej czasu niż to było konieczne, to nie musiałaby samotnie rozbijać się po barach i zaczepiać znanych sobie z widzenia komendantów lokalnej straży pożarnej w poszukiwaniu ciekawszej rozmowy. Tak przynajmniej zakładała. — To jakiś wywiad? Dawno na żadnej randce nie byłam, a nie będę polować i biegać za kimś po barze, byle mnie zaprosił do siebie na śniadanie — wzruszyła ramieniem nonszalancko. Mogłaby, wystarczyłaby krótsza spódnica, by nawet tutaj jakiś mężczyzna zwrócił na nią uwagę i zaprosił w jednym celu, ale wolała zachować chociaż jakieś pozory przyzwoitości.

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Nie mógł nic na to poradzić, że była przedstawicielką pewnej grupy i z tej okazji musiał dopytać, bo przecież rzadko zdarzała się taka okazja. Jasne, mógł debatować na ten temat z Ainsley, ale ona po pierwsze, nie była Australijką (i Bogu dzięki za to!), a po drugie, on doskonale znał jej gust. Był wręcz wybitny, czego przykładem było wybranie go na swojego męża. Nie dla niej więc było uganianie się przed jakimiś mężczyznami z gołą klatą i poparzeniami słonecznymi, które w przyszłości zmienią się w raka. Postanowił więc wykorzystać okazję i zagadnąć Adę w tej konwersacji, która robiła się coraz lepsza, gdy już wlewali do siebie coraz więcej alkoholu. Poza tym chciał ją poznać lepiej, niezależnie od jej preferencji, bo przecież akurat z nią nie zamierzał się przespać, więc mogła być całkowicie szczera w tym temacie.
- Nie pytam o to z kim zrobiłabyś sobie dziecko - sprecyzował. - Jasne, że wtedy lepiej by był starszy, dobrze zarabiający i miał poukładane życie. Pytam raczej o faceta, który złapałby cię za włosy i zaniósł do swojej jaskini, bo przecież seks nie rządzi się takimi ustalonymi z góry preferencjami - wyjaśnił i się zaśmiał, bo może i lekko przekroczył ich ustalone z góry granice, ale skoro mieli się poznać lepiej, nie zamierzał z nią rozmawiać o tym jaka jest pogoda za oknem. Pod tym względem akurat był mało brytyjski, bo jego babka od strony ojca popijała gin i bez przerwy nawijała o deszczu, słońcu i wietrze. Każda z tych pogód powodowała u niej łupanie w krzyżu, więc była nieodpowiednia i ordynarna. Jej słowa.
Takie wspomnienia pozwalały mu wierzyć, że rodzina to nie samo zło, ale przecież nie był człowiekiem, który by się na tym skupiał bez końca. Nie, gdy sam miał projektować swój własny dom i to powinno być dla niego najważniejsze, a nie jakieś osoby, które kiedyś miały zostać pożarte przez robactwo. Taka kolej rzeczy, prawda?
Uśmiechnął się jednak, gdy wspomniała o rodzeństwie i kiwnął głową.
- Mam młodszą siostrę, Sophie. Jest słodka i nieco naiwna, więc chciałbym ją ustrzec przed mężczyznami mojego pokroju - ale już teraz zdawał sobie sprawę, że to marzenie ściętej głowy. Kobiety były jak muchy, a lep stanowili dla nich mężczyźni, które wymagają naprawy. Gdzieś w genach miały zawarte to, by ciągle starać się ulepszyć świat, które je otaczał. Niezależnie od wszystkiego podejrzewał więc, że i jego siostra będzie musiała przebyć drogę podobną do tej Ady i sparzyć się, by wreszcie wiedzieć, że szuka się kogoś odpowiedniego.
Do tego czasu Dick postanowił wziąć się za coś łatwiejszego i spróbować wychować psa.
Uśmiechnął się więc na jej sugestię, dotyczącą adopcji, ale wcale nie zamierzał wyjaśniać jej tego braku serca u siebie, bo właściwie nie było to takie dalekie od prawdy.
Jak i to, że Remington rzadko bawił się w jakieś ugładzone frazesy, a już na pewno nie wtedy, gdy tak siedzieli i sączyli razem piwo. To nie była jedna z tych sytuacji, gdy trzeba było być ujmująco grzecznym, zresztą nie sądził, że taka w ogóle powinna mieć miejsce wobec ludzi, którzy się lubią.
- Widzisz, ja nigdy nie zapraszałem dziewczyny na śniadanie. Sypałem jej kreskę, owszem, ale uważałem, że śniadanie to jednak za dużo - posłał jej uśmiech i rozglądnął się. - Jakbyś to dobrze rozegrała to nawet byś nie musiała wstawać - zauważył z rozbawieniem. - To który cię jara? Mogę na niego skinąć - zaoferował się jak przystało na dobrego skrzydłowego. Ewentualnie mógłby ją poznać z jakimś atrakcyjnym singlem w swojej okolicy, ale znał tylko Dillona.

ada halsworth
lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse

Mało kiedy miała okazje do podobnych rozmów. Jej najbliższe otoczenie raczej nie stawiało na taką bezpośredniość. Niewiele istniało w jej przypadku tematów tabu. Nie zamierzała rumienić się na tak bezceremonialne postawienie pytania, chociaż skłamałaby mówiąc, że to coś, czego się spodziewała. Szczerość Dicka aż do bólu miała w sobie pewien urok, który sprawiał, że nie wycofywała się rakiem, byle nie odpowiedzieć. Kilka zmarszczek pojawiło się na jej czole, gdy zaczęła się nad tym zastanawiać. To wcale nie było tak oczywiste, nie umiała na to odpowiedzieć z miejsca, a to zdawało się już coś mówić o jej preferencjach.

Daj spokój, naprawdę daleko mi do myślenia o dzieciach — mruknęła na początek. Jej młodsza siostra dorobiła się córki i do tej pory nikt inny z jej rodzeństwa nie zdecydował się na potomstwo. Wszyscy zachwyceni byli małą Helenką, ale coś podpowiadało jej, że jej rodzice woleliby, żeby i ona postarała się o to. Nie mówili tego na głos, pewnie próbując jeszcze dać jej tę odrobinę przestrzeni po Clayu, ale kilka lat z pewnością po cichu uważali, że powinna się ustatkować. Na coś podobnego się nie zapowiadało. — Jaskiniowiec na pewno nie jest moim typem mężczyzny — dodała jeszcze, słysząc jakich określeń używał Remington. — Co mogę ci powiedzieć… Lubię takich, którzy czymś mnie zainteresują. Albo z twarzy, bo ta ich facjata nie będzie wymuskana jak u Mistera Universe, albo tym, co mi powiedzą. W ten sposób na to patrzę. Nie mam dwudziestu lat, żeby rzucać się na pierwszego lepszego faceta z klubu, który potem nie będzie chciał nawet gumki założyć.

Wzruszyła ramieniem. Oczywiście, że mogłaby kierować się jedynie pożądliwościami i zmiennością nastroju, ale nie uważała, że byłoby to z korzyścią dla niej.

Zapaliła kolejnego papierosa w zamyśleniu. Była nieco zmieszana uwagami Dicka dotyczącymi jego samego. Wspomnienie o „kreskach” odblokowało w jej pamięci elementy, które wolałaby z niej usunąć na stałe, ale regularnie powracały do niej. Myśli o niebezpieczeństwie na jakie narażał się jej narzeczony, jak niejednokrotnie kryła go i pomagała, bo wierzyła, że nie może za wszelką cenę wysłać go do więzienia. Kolejny wydech wypełniony był siwym dymem papierosowym, rozchodzącym się w parnym powietrzu pubu, a Ada próbowała zebrać myśli.

Kręcisz się wokół tego tematu, opowiadasz mi o tym, co rzekomo zrobiłeś i dlaczego ludzie mogą cię nie lubić, teraz pozujesz na bardzo niebezpiecznego typa… Chcesz coś więcej opowiedzieć, czy to tylko zwiastun na przyszłość? — nie miała zamiaru otwarcie pytać póki wprost nie przyzna, że chce o tym rozmawiać. Mogło się wydawać, że skoro wciąż nawiązywał do widocznie mało chwalebnego okresu w swoim życiu, chciałby, żeby ktoś go wysłuchał. Okazja była zatem niepowtarzalna.

Uśmiechnęła się, powstrzymując się przed otwartym roześmianiem. Tak jakby mogła o sobie mówić, jako o królowej podrywu i uwodzenia. Szczególnie ostatnim czasem było jej do tego dalej niż bliżej.

Dick, błagam, nie machaj na żadnego, nie mam ochoty — stwierdziła pół-żartem, ale tak naprawdę, gdyby faktycznie miałaby ochotę na randkę i seks zaraz po, to czy przyjechałaby tutaj sama, licząc jedynie na spokojne wysączenie alkoholu i powrót do mieszkania o nieco mniej racjonalnej godzinie niż zazwyczaj. Nie potrzebowała w nim zmian na rzecz jakiegoś wielkiego faceta pocącego się w trakcie gry w darta. — Bawienie się w swata jest takie zajmujące?

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Zdecydowanie doceniał to, że Ada nie jest jedną z tych dziewcząt, które wycofują się w przypadku takich rozmów. Wiedział, że większość płci przeciwnej unika bezpośredniości, bo woli subtelne flirty w atłasowych rękawiczkach. Napatrzył się na takie wyjątkowo często i do dziś nie umiał spojrzeć na takie kobiety przychylnym okiem. Na te, które wstydzą się konwersacji o seksie i preferencjach, a potem gdzieś w ciemnym zaułku oddają się komu popadnie. Nie, nie przeszkadzała mu rozwiązłość seksualna- ba, nawet swojego czasu go kręciła jak przystało na faceta- ale już hipokryzja tego gatunku go przerażała i sprawiała, że wycofywał się rakiem.
Tak naprawdę jednak każda istota była u niego przegrana, bo nigdy nie przestał kochać swojej żony. Kiedyś nawet miał szansę założenia rodziny i wydawało się, że pójdzie za ciosem, a skończyło się na wielkiej tragedii.
- A jakbyś wpadła? - dopytał z zainteresowaniem, choć biorąc pod uwagę powyższe nie życzył jej tego. Mężczyźni dziwnie reagowali na możliwość zostania ojcem i uważał, że biologicznie to powinien być główny wymóg w szukaniu partnera. Nie jakieś pieniądze czy też świetna kariera, ale fakt czy ten gówniarz jest gotowy. Uśmiechnął się więc na jej słowa i skinął głową.
- Powiem ci, że u mnie to działa trochę inaczej. Laska nie musiała mnie nigdy interesować, bym ją przeleciał, ale gdyby chciała zostać na śniadanie… Musiałaby mieć coś w głowie - niekoniecznie chciałby z nią prowadzić głębokie dysputy o literaturze, ale przynajmniej potrzebowałby jakiejś nici porozumienia, która sprawiłaby, że rozmowa by płynęła równym rytmem. To chyba nie było zbyt wiele? Patrząc jednak na swoją macochę śmiał przypuszczać, że jego ojciec zatrzymał się na jej metryce i ładnych cyckach.
Okiem eksperta mógł docenić ich rozmiar, ale przecież staruszek miał tyle pieniędzy, że nawet miłej intelektualistce mógł zafundować nowe. Może powinien jego poznać z Adą?
Ta myśl, zupełnie niedorzeczna rezonowała w jego głowie odrobinę za długo i z tego powodu nie zwrócił uwagi na jej zmieszanie. Poza tym Dick Remington nigdy nie był człowiekiem zbyt empatycznym, a wszelkie jego odruchy człowieczeństwa powinny zostać wpisane do rejestru rzeczy unikatowych, bo przecież nie zdarzały się aż tak często.
Dopiero jej pytanie wybiło go z rytmu i przywróciło do rzeczywistości. Czy faktycznie pozował na złego chłopca przy niej? A może był złym chłopcem i w pełni to akceptował?
Nie był pewien, więc jedynie uśmiechnął się lekko.
- Widzisz, to jedno z tych ostrzeżeń, byś trzymała się ode mnie z daleka - zdecydował i roześmiał się, gdy tak mocno zaprzeczyła próbie znalezienia sobie randki na ten wieczór.
- Ktoś musiał cię bardzo skrzywdzić, skoro bronisz się przed tak oczywistymi rzeczami - wskazał na całkiem przystojnych mężczyzn, którzy byli gotowi poznać ją bliżej. Nie zamierzał dociekać, ale musiał przyznać, że to rozbudziło jego ciekawość. Był jedną z tych osób, które na przekór wszystkiemu uwielbiały dużo wiedzieć, choć potem zdarzało mu się tę wiedzę wykorzystywać w niecnym celu.
Teraz jednak jak na razie był po prostu zaintrygowany, a na jej pytanie machnął jej delikatnie dłonią z obrączką.
- Podobno tylko szczęśliwi ludzie swatają innych, więc powinienem podziękować żonie - tej nieobecnej fizycznie, ale ciągle obecnej z nim myślami. To chyba było całkiem udane małżeństwo, prawda?
Nic więc zaskakującego w tym, że i tego samego życzył swojej nowej koleżance.

ada halsworth
ODPOWIEDZ