lekarka weterynarii — Animal Wellness Center
32 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
this is what makes us girls, we all look for heaven and we put love first. somethin' that we die for it's our curse
wybacz kolejne obsunięcia w odpisach i jakość tego niżej, wychodzę z minusa i z covida </3

Z przypadkowym facetem z baru? Pewnie by się nawet nie dowiedział — wzruszyła ramieniem. Wolała sobie nie wyobrażać podobnych okoliczności, niezaplanowana ciąża długo była jedną z jej największych obaw. Najpierw, kiedy była zaledwie studentką, później – gdy modliła się, że nie będzie w żaden sposób związana do końca życia z Clayem, wbrew własnej woli. — Ale to dość, powiedzmy, szczególna sytuacja. Gdyby zdarzyło się już w związku, to nie zapierałabym się. Pewnie okazałoby się, że to tylko taki strach na wyrost przed nieznanym — pociągnęła łyk w zamyśleniu. Tyle mówi się o tym jak kobiety są przygotowywane do roli matek, Ada całe swoje dzieciństwo robiła za niańkę dla młodszych sióstr, a ostatecznie wszystko zawsze rozbija się o te same obawy. — A ty co? Jakbyś zareagował, gdyby Ainsley powiedziała, że będziecie mieć dziecko?

Skoro w kwestii mało subtelnych pytań i tak przekroczyli już tego wieczoru kilka granic, to mogli pójść w to dalej.

Może miałabym podobne podejście, gdyby moje spektrum lubienia kogoś było nieco szersze. Wiesz, albo ktoś mnie wkurwia, albo jest znośny — zażartowała. Zawsze wydawało jej się zabawne, że tak jak pod względem wieku, tak samo i w aspekcie charakteru znajdowała się pomiędzy swoimi siostrami i braćmi, z drobną przewagą markotności Thada. Halsworth miała w sobie całe pokłady sceptycyzmu i zirytowanie jej nie było czymś trudnym. Co prawda wszelkie bojowe nastroje zduszała, bo nie miała szesnastu lat, żeby ruszać na każdego z rękami, bo konsekwencje mogły być gorsze niż spędzenie wieczoru w szkolnej kozie po dywaniku u dyrektorki szkoły, ale jeżeli kogoś znieść nie umiała, to nawet piękna buzia by jej tego nie wynagrodziła. — Powiedziałam ci na początku. Możesz się czuć zaszczycony, że jestem dla ciebie miła. Nie żeby było czym się chwalić, bo to prędzej temat do przegadania ze specjalistą.

Wyciągnęła kolejnego papierosa z paczki. Skoro już znajdowała się w miejscu dla palaczy, mogła sobie pofolgować. Przy uważniejszym obserwowaniu rozmówcy zauważyła drobne zawahanie w uśmiechu. Nie mogła jednak wiedzieć, skąd dokładnie się wzięło. Wyłącznie intuicyjnie uznawała, że musiało coś w tym być, chociaż towarzysz zdecydowanie wolał krążyć wokół tematu naokoło, a Ada również nie czuła się w tym przypadku upoważniona do zadawania pytań aż tak osobistych.

Być może, ale mam pewien dar znajdowania sobie nieodpowiednich znajomych czy co gorsza przyciągania ich do siebie.

Nie wierzyła, by Dick był jednym z tych do cna zepsutych facetów, dlatego nie zabierała wszystkich swoich rzeczy celem usunięcia się z lokalu. Halsworth miewała czasami problemy z wycofywaniem się z niekorzystnych dla niej sytuacji czy udawania, że sygnały ostrzegawcze nie robią na niej wrażenia, stąd może jej reakcje nie powinny być wzorcem postępowania, ale chciała wierzyć, że w tym przypadku nie pomyli się zbyt mocno. Strzepnęła na rosnący kopczyk popiołu swój papieros.

Powiedzmy, że jestem beznadziejnym przypadkiem, ale to nie oznacza, że się przed tym „bronię” — uniosła brew sceptycznie do góry. Gdyby się broniła, nie podejmowałaby żadnych prób. Była sama, czasem również była samotna, ale tego dnia nie miała ochoty i nie kryło się pod tym żadna filozofia poza zmęczeniem tygodniem. Mogłaby zadzwonić po jakąś koleżankę, ale trafiło na samotne przyjechanie do Rudd’s i skazanie na swoje towarzystwo właśnie Dicka. — Jak przyjdę szukać jakiegoś frajera, to chętnie poproszę cię o pomoc, chociaż do najbardziej wstydliwych nie należę. Prędzej nie mam znajomości — ubrała to na nowo w ton żartu.

W takim razie cieszę się waszym szczęściem, to bardzo urocze — stwierdziła bez cienia złośliwości. — Ale tak, wydaje się, że coś w tym powiedzeniu jest.

komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
- Widzisz, uwielbiam to, że kobiety tak mocno domagają się swoich praw, a gdy chodzi o prawa facetów… Macie wolną rękę i możecie nawet odebrać mu na długie lata jego własne dziecko - oburzył się dość teatralnie, ale tak właściwie nie wiedział czy w jego wypadku nie byłoby to najlepsze rozwiązanie. Nie nadawał się na ojca, gdy miał nim zostać i choć żałował tego, co wydarzyło się później, w pewien sposób wizja braku dziecka go uspokajała. Co on niby miałby mu przekazać, skoro pół życia spędził z matką narkomanką i ojcem, który był skupiony raczej na swoich restauracjach, a nie na dzieciach? Nie byłby dobrym ojcem i był o tym przekonany, więc jej pytanie sprawiło, że nieco się zasępił i musiał przepić to zamieszanie sporym łykiem whisky.
- Szczerze? - westchnął. - Nie byłbym szczęśliwym człowiekiem i pewnie zapytałbym o możliwość aborcji. Ainsley to rozumie, więc na razie nie planujemy dziecka - wyjaśnił, ale poczuł się nieswojo, bo to był jeden z tych tematów, które zdecydowanie bardziej wolał poruszać z własną żoną.
Jak i pewne upodobania do kobiet, choć u niego ten temat był tak już odległy, że akurat na to machnął ręką.
- Nic pomiędzy? Bo mnie większość ludzi po prostu nie obchodzi - wyznał szczerze i nawet równie szczerze się przy tym zaśmiał, bo przecież nigdy się nad tym tak bardzo nie skupiał, a może to był błąd. Koniec końców każdy potrzebuje jakichś osób do relacji, niekoniecznie tych łóżkowych. Może dlatego dalej siedział przy tym stoliku mimo faktu, że coraz śmielej ostrzegał ją przed sobą. Mógłby nawet zrobić jej listę rzeczy, za które by go przeklęła i nie odezwała się do niego nigdy więcej, ale przecież wiedział, że z kobietami tak to właśnie wygląda. Im bardziej mężczyzna je zniechęcał do siebie i wyznawał szczerze, że je skrzywdzi, tym bardziej lgnęły do niego. To była prawidłowość jak z ćmami, które przyciągał ogień.
- Tak właśnie myślałem, że jesteś jedną z tych, która ciągle szuka kłopotów - przyjrzał się jej dłużej zupełnie jakby chciał ją przejrzeć, ale wystarczyło, że usłyszał jej odpowiedź na kolejne pytanie to wiedział, że chwyta się z motyką na słońce. Taki był z niego pieprzony Don Kichot. Najwyraźniej jednak Ada miała to do siebie, że udowadniała mu na każdym kroku, że raczej nie jest z tych, które można było tak łatwo wrzucić do jednego worka. Tym lepiej dla niego, bo choć uśmiechał się do niej łobuzersko, była dla niego jedynie przyjemną kompanką do rozmowy i zwierzeń, bo przecież gdzieś na łączach czekała na niego żona.
Dlatego na jej słowa skinął głową w geście podziękowania.
- Nie sądziłem, że skończę w barze z ładną dziewczyną rozprawiając o własnej żonie - aż parsknął, bo wydawać by się mogło, że serio poczynił postępy i stał się człowiekiem dorosłym, ale przecież to były tylko pozory. Nie mógł jednak nic poradzić na to, że wtedy usilnie w to wierzył i chciał być nawet dla Ady tą najlepszą wersją siebie, więc dopił jeszcze drinka i zapłacił za nich oboje, a potem się pożegnał. W końcu połączenie międzynarodowe o trzeciej nad ranem wymagało pewnej dyscypliny.

tu zakończę, bo mi fabuła już poszła do przodu <3 ale możemy pomyśleć o czymś nowym <3
ada halsworth
ODPOWIEDZ